Już budujemy!

sób drogą Norwegię. Pojedziemy we dwójkę
z Kasią naszą starą hondą z łódką na przyczepce. Zwodujemy ją w jednym z fiordów
i bez wychylania się na pełne morze pożeglujemy spokojnie dwa tygodnie po fiordach.
Ogniska, łowienie ryb, noclegi w namiocie
albo na pokładzie, jedzenie z Polski, darmowa woda ze strumieni itd…
Po jakimś czasie doszliśmy z Andrzejem
Książykiem (konstruktorem jachtu) do
wniosku, że Salmo 15 Dory-Skiff to wprawdzie dobry „day sailer”, ale może być nieco za
mały na taką wyprawę. Dlatego w listopadzie
zrodził się zupełnie nowy projekt, uwzględniający możliwość rozłożenia wygodnego
spania na pokładzie, o wyższych wolnych
burtach i większej wyporności, bardziej
pojemny i o większej powierzchni żagla
– Salmo 15 Lugger. Niech jednak nie zmyli
was nazwa ani fakt, że długość kadłuba praktycznie nie uległa zmianie. Elementy kadłuba 15-stopowego „łososia” w wersji, którą
pływałem po Narwi, narysowano na pięciu
arkuszach sklejki. Mój nowy jacht potrzebował będzie aż jedenastu. Zanosiło się na
poważną budowę! Termin rejsu wyznaczyliśmy na lipiec, a to ze względu na najlepszą
w tym czasie pogodę w Norwegii.
Już budujemy!
Gotowe sklejkowe elementy do budowy zeszły z plotera w grudniu 2008 r., a budowę rozpocząłem w lutym 2009, z zamiarem bezstresowego wyrobienia się do wakacji. Można
jednak powiedzieć, że prace nabrały regularnego tempa dopiero w kwietniu. Pracowałem
głównie podczas weekendów, konsekwentnie oddając się budowie w każdy możliwy
piątkowy wieczór, soboty i niedziele, i tak aż
do sierpnia, bo o lipcu już nie było co marzyć.
Wielokrotnie pomagała mi moja narzeczona
(szkutnictwo metodą szycia i sklejania nie
jest zarezerwowane tylko dla facetów!) oraz
sam projektant, Andrzej, bez jego wkładu
pracy z pewnością nie zdążylibyśmy. W trakcie budowy wypadło mi kilka wyjazdów,
a przyjęte rozwiązania konstrukcyjne okazały się bardziej czasochłonne.
Ostatnie tygodnie budowy przypominały
szaleńczy wyścig z czasem, nie było bowiem
możliwości, żebyśmy kolejny raz przesunęli
53