dla przedsiębiorców - Inicjatywa JEREMIE
Transkrypt
dla przedsiębiorców - Inicjatywa JEREMIE
JEREMIE dla przedsiębiorców JEREMIE dla przedsiębiorców Szanowni Państwo, z dużą satysfakcją zapraszam Państwa do zapoznania się z publikacją poświęconą Przedsiębiorcom - ludziom sukcesu, którzy dzięki inicjatywie JEREMIE, realizują swoje marzenia i plany biznesowe. Inicjatywa JEREMIE to projekt powołany w 2007 roku przez Komisję Europejską oraz grupę kapitałową Europejskiego Banku Inwestycyjnego. W Polsce wdrażanie projektu rozpoczęło się w 2009 roku. Bank Gospodarstwa Krajowego jako bank państwowy, dla którego szczególnie ważny jest rozwój polskiej gospodarki, z dużą determinacją rozpoczął realizację tej inicjatywy przede wszystkim dlatego, że przyczynia się ona w znaczący sposób do pobudzania aktywności gospodarczej mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, także tych znajdujących się w początkowej fazie działalności. W ramach inicjatywy JEREMIE uczestniczymy w tworzeniu produktów, dzięki którym przedsiębiorcy mogą rozwijać swój potencjał i z których bardzo chętnie korzystają. Jestem dumny, mogąc zaprezentować Państwu ten fragment działalności Banku Gospodarstwa Krajowego i co najważniejsze - opowiedziany z perspektywy doświadczeń ludzi, którzy korzystają ze wsparcia w ramach inicjatywy JEREMIE. Zapraszam do lektury. Dariusz Daniluk Prezes Zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego Instytucja Zarządzająca RPO – Urząd Marszałkowski Pośrednicy Finansowi - fundusze pożyczkowe, fundusze poręczeniowe, banki, inne instytucje finansowe Co to jest JEREMIE? Inicjatywa JEREMIE (ang. Joint European Resources for Micro-to-Medium Enterprises) to program Unii Europejskiej, którego inicjatorem jest Komisja Europejska oraz grupa kapitałowa Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). JEREMIE odchodzi od tradycyjnego dotacyjnego modelu wsparcia przedsiębiorstw na rzecz uruchomienia odnawialnych instrumentów finansowych, takich jak niskooprocentowane kredyty, pożyczki i poręczenia. Celem projektu jest pomoc tym firmom z sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, które ze względu na brak historii kredytowej czy niewystarczającą liczbę zabezpieczeń nie mają szansy otrzymać wsparcia finansowego. JEREMIE pomaga również tym podmiotom, które dopiero rozpoczynają działalność gospodarczą – tzw. startup’om. Jak pieniądze w ramach JEREMIE trafiają do przedsiębiorców? W Polsce inicjatywa JEREMIE realizowana jest na poziomie regionalnym w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych na lata 2007-2013. W 2009 roku Zarządy Województw: Dolnośląskiego, Łódzkiego, Pomorskiego, Wielkopolskiego i Zachodniopomorskiego zdecydowały się na realizację tego projektu, przeznaczając łącznie ponad 1,6 mld zł na wsparcie przedsiębiorców. Kwotą tą zarządza Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), pełniący rolę Menadżera Funduszy Powierniczych JEREMIE. Zadaniem BGK jest wybór pośredników finansowych (funduszy pożyczkowych, funduszy poręczeniowych, banków oraz innych instytucji finansowych) – instytucji, które bezpośrednio udzielają wsparcia przedsiębiorcom, oferując im niskooprocentowane kredyty, pożyczki i poręczenia. JEREMIE to rodzaj perpetuum mobile – raz wydatkowane środki wracają i są ponownie inwestowane. Dzięki temu możliwe jest zabezpieczenie kapitału na inwestycje większej liczby firm z sektora MŚP, które ze względu na niewystarczającą wartość zabezpieczeń czy zbyt krótką działalność na rynku nie mają dostępu do oferowanych na rynku produktów komercyjnych. Na jaką działalność może być przeznaczone wsparcie finansowe w ramach JEREMIE? Inicjatywa JEREMIE to projekt skierowany do mikro, małych i średnich przedsiębiorstw (w województwie pomorskim tylko do mikro i małych), w szczególności do tych podmiotów, które rozpoczynają działalność gospodarczą (startup-y), nie posiadają historii kredytowej, ani zabezpieczeń o wystarczającej wartości. Kredyty, pożyczki i poręczenia w ramach inicjatywy JEREMIE muszą być przeznaczone na finansowanie działalności gospodarczej w zakresie budowy, rozbudowy lub rozszerzania działalności gospodarczej, np. w zakresie wdrażania nowych rozwiązań technicznych lub technologicznych, zakupu wyposażenia w maszyny i urządzenia bezpośrednio związane z celem realizowanego przedsięwzięcia, tworzeniem nowych, trwałych miejsc pracy oraz inne cele gospodarcze przyczyniające się do rozwoju przedsiębiorstwa. Finansowanie w ramach JEREMIE nie może być przeznaczane na: pokrywanie bieżących kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, finansowanie celów konsumpcyjnych, spłatę pożyczek i kredytów, spłatę zobowiązań publiczno-prawnych. Etprint województwo dolnośląskie Jeszcze niedawno byliśmy nikomu nieznanym startup`em, po roku działalności mieliśmy 4 mln obrotu. A to dzięki pomysłowi, ciężkiej pracy oraz JEREMIE. Sławomir Perwejnis Pierwsze 4 miliony z JEREMIE Firma Etprint skorzystała z dwóch pożyczek w ramach inicjatywy JEREMIE. Pierwszą na kwotę 130 tys. zł wzięła na początku swojej działalności w kwietniu 2011 roku. Drugą – 280 tys. zł w marcu 2012 roku. Obie zostały przeznaczone na zakup specjalistycznych maszyn poligraficznych drukujących etykiety samoprzylepne. Pierwszy rok działalności firmy przyniósł 4 mln zł obrotu. Etprint to firma poligraficzna, specjalizująca się wyłącznie w produkcji etykiet samoprzylepnych. Jej wyroby można wykorzystać do oznakowania większości produktów, które na co dzień znajdziemy w sklepach – żywności, wszelakich opakowań spożywczych i chemii domowej. Etprint produkuje również naklejki rzadko widywane przez większość z nas. Są to m.in. oznakowania opakowań zbiorczych, etykiety logistyczne, naklejki znamionowe stosowane na częściach elektronicznych. Od informatyka do poligrafika Pomysł na biznes nie jest nowy – mówi Sławomir Perwejnis, prezes i współwłaściciel Etprint. Z wykształcenia jestem elektronikiem-informatykiem, a wiedzę i doświadczenie w tej branży zdobyłem, pracując trzy lata jako informatyk w firmie poligraficznej. Następnie przez dziesięć lat wraz ze wspólnikami prowadziłem firmę, również poligraficzną. A w 2011 roku z siostrą założyliśmy biznes rodzinny – Etprint. Na rozpoczęcie działalności mieliśmy kapitał własny. Potrzebowaliśmy natomiast dużej kwoty na zakup maszyn. W zeszłym roku byliśmy dla instytucji finansowych zupełnie nową firmą. Startup`em bez historii kredytowej. Wąska specjalizacja to korzyści, ale i problemy Dużym i właściwie jedynym problemem było pozyskanie środków na sfinansowanie zakupu sprzętu niezbędnego do produkcji etykiet – wyjaśnia Sławomir Perwejnis. Tego typu maszyny to urządzenia wysoce specjalistyczne. Nie ma na nie powszechnego popytu. Zatem i instytucje udzielające kredytów lub firmy leasingowe z góry niechętnie patrzą na finansowanie czegoś, co będzie trudno zbyć. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdybyśmy chcieli kupić samochód służbowy. Drugim problemem dla banków było to, że dopiero co wystartowaliśmy, więc nie byliśmy wystarczająco wiarygodni. Najczęściej odsyłano nas od oddziału do oddziału. Na końcu, jeśli już ktoś zgodził się udzielić nam stosownej pożyczki czy leasingu, problemem było oprocentowanie – zdecydowanie za wysokie. Poznajemy JEREMIE Na szczęście trafiliśmy, trochę przypadkiem, do Wałbrzyskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, gdzie usłyszeliśmy o inicjatywie JEREMIE – opowiada Sławomir Perwejnis. A tam okazało się, że z firmy niewiarygodnej, problematycznej, staliśmy się zupełnie normalnym partnerem do rozmów. Nikt już nie patrzył podejrzliwie na pomysł biznesu i na specjalistyczne maszyny. Niezbędne dokumenty były proste do uzyskania, a cały proces przebiegał sprawnie i szybko, bez typowych dla banków formalności. Obie pożyczki otrzymaliśmy w przeciągu tygodnia. Sami wybieramy, sami kupujemy, coraz więcej zatrudniamy JEREMIE to wręcz cudowna okazja dla wszystkich MŚP – podkreśla Sławomir Perwejnis – i tych najmniejszych i tych dopiero startujących. Dzięki pierwszej pożyczce mogliśmy wystartować z biznesem, ponieważ zakup maszyny pozwolił nam uruchomić produkcję. Co równie ważne, nikt nam nie narzucił, na co nam wolno przeznaczyć środki, ani w jaki sposób mamy produkować. Sami wybraliśmy maszynę, sami określamy, jak funkcjonuje nasza firma. Etprint zatrudnia 4 osoby do prac biurowych i 6 osób przy produkcji, a do końca 2012 roku planujemy zatrudnić kolejnych dziesięć osób. Nasz biznesplan sprawdza się jak na razie w 99%. Firma prosperuje, rośnie, rozwija się. Dostaliśmy kolejną pożyczkę na zakup następnej maszyny poligraficznej. 4 miliony w rok W 2011 roku byliśmy nikomu nieznanym startup`em, po roku działalności mieliśmy 4 miliony obrotu – podsumowuje Sławomir Perwejnis. A to dzięki pomysłowi, ciężkiej pracy oraz JEREMIE. Bo jak się okazuje, Unia Europejska nie ma problemu ze stawianiem na małe i młode firmy. Dostęp do tak niskooprocentowanych środków to niewątpliwie okazja, której nie powinien przepuścić żaden przedsiębiorca, perspektywicznie myślący o własnym biznesie. Dla przykładu: leasing proponowano nam na poziomie 20%, a w JEREMIE nasze pożyczki wynoszą 3,8% i 3,5%, to nieporównywalna różnica. Zwłaszcza dla małej firmy, która musi liczyć się z każdą złotówką. A takie oprocentowanie, to tak jakbyśmy spłacali sam kapitał. Oczywiście środki unijne w postaci dotacji to dla przedsiębiorców jeszcze mniejsze obciążenie, to pieniądze za darmo. Ale jak nie ma takich możliwości, a instytucje finansowe raczej niechętnie patrzą na małe i młode firmy, to bez JEREMIE nie zacznie się biznesu. Nie otworzy firmy, nie doda swojej cegiełki do rozwoju regionu, nie stworzy nowych miejsc pracy. Polskie Składy Budowlane „Sudety” województwo dolnośląskie JEREMIE to wspaniała inicjatywa. Dla osób, które chcą stworzyć coś swojego, a nie mają środków na inwestycję, to życiowa szansa. Wiktor Ławik Mrówka i zabytek PSB Sudety Sp. z o.o. to przedsiębiorstwo rodzinne, zatrudniające 16 osób. Prowadzi we franchisingu sklep PSB Mrówka Bystrzyca Kłodzka. Pod koniec 2010 roku firma weszła w skład akcjonariatu Grupy Polskie Składy Budowlane – największej grupy sprzedażowo-zakupowej w branży budowlanej w Polsce. Dzięki temu ma możliwość korzystania ze specjalnych warunków handlowych szerokiej gamy producentów, co gwarantuje najwyższą jakość usług w przystępnych cenach. Obecnie Grupa zrzesza 296 małych i średnich, rodzinnych firm z terenu całej Polski, które prowadzą handel w ponad 420 składach budowlanych, w 107 sklepach PSB-Mrówka oraz w 7 centrach handlowych PSB-Profi. W placówkach tych pracuje ponad 10 tys. osób. Naszą misją jest świadczenie profesjonalnych usług zarówno dla klientów indywidualnych, jak i firm – podkreśla Wiktor Ławik, prezes zarządu i współwłaściciel PSB Sudety. Markę chcemy budować razem z naszymi klientami. Chcemy słuchać i dostosowywać się do ich potrzeb i oczekiwań. Do tego staramy się aktywnie działać na rzecz rozwoju i promocji całej Kotliny Kłodzkiej, a w szczególności samej Bystrzycy, gdzie mamy swoją siedzibę. Biznes ratuje zabytki z JEREMIE Firma zaciągnęła kredyt na kwotę ok. 1, 5 mln zł, z czego na prawie pół miliona dostała poręczenie z programu JEREMIE w Dolnośląskim Funduszu Gospodarczym (DFG). Cały kredyt został przeznaczony na zakup i adaptację nieruchomości przemysłowo-magazynowej do potrzeb i wymagań handlowych sklepu PSB Mrówka. Poręczenie bardzo się nam przydało – mówi Wiktor Ławik. Dzięki niemu znacznie szybciej dostaliśmy resztę pieniędzy z kredytu, które były bardzo potrzebne. Prace budowlane były na dość zaawansowanym etapie. Całą procedurę DFG przeprowadził błyskawicznie – w ok. 10 dni. Pracownicy funduszu byli życzliwi, otwarci i chętni do pomocy. Nieruchomość, którą kupiliśmy i remontowaliśmy, znajduje się w strefie ochrony konserwatorskiej, ma ponad 100 lat, a zabudowania wykonali niemieccy rzemieślnicy. Prac musieliśmy zatem wykonać znacznie więcej, niż ma to miejsce przy typowych budowach. Do tego specyficzne wymogi, przepisy, ciągły nadzór konserwatora. Ale udało się. Jesteśmy bardzo dumni, że zabytkowy, historyczny obiekt udało nam się uratować przed zawaleniem i rozbiórką. Budynek starej ubojni był zdewastowany, ściany zawilgocone, konstrukcja nośna niestabilna. Kwotę poręczoną przez JEREMIE przeznaczyliśmy w całości na generalny remont. Przenosimy biznes z Wrocławia Bystrzyca Kłodzka i okolice, to miejsce, do którego przez wiele lat przyjeżdżaliśmy na wypoczynek – wspomina Wiktor Ławik. Pokochaliśmy to miejsce do tego stopnia, że kiedy nadarzyła się okazja otwarcia sklepu właśnie tutaj, nie wahaliśmy się ani chwili. Przenieśliśmy się z Wrocławia w miejsce, o którym sądzimy, że ma przed sobą co najmniej 20 lat prosperity. Okolica do niedawna była praktycznie zmonopolizowana przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. Dopiero powoli zaczynają wchodzić inwestorzy, stawiający czy na agroturystykę, czy na domy dla gości i hotele. Od 1989 roku przez dwadzieścia lat praktycznie nic się tu nie zmieniało, nic się nie działo. Istniejące zakłady przemysłowe zostały zamknięte, a pracę straciło ok. 10 tys. osób. Młodzi wyemigrowali. Dopiero od kilku lat tendencja się odwraca, a zainteresowanie inwestycyjne okolicą zdecydowanie wzrasta. Pożyczać – nie dawać JEREMIE to wspaniała inicjatywa. Zgadzam się w stu procentach z nową polityką Komisji Europejskiej, że na rozwój biznesu pieniądze trzeba pożyczać, a nie dawać – podsumowuje Wiktor Ławik. Nie ma nic bardziej demotywującego niż dotacje. Zero ryzyka, zero problemu, nawet starać się nie trzeba. Z kolei pożyczki, kredyty i poręczenia, a właściwie ich oprocentowanie i koszty związane z przyznaniem, nie powinny hamować lub całkowicie uniemożliwiać rozwoju firmy. Dlatego doskonale, że w JEREMIE oprocentowanie jest tak niskie. Warto również podkreślić fakt, że Unia Europejska otwiera się na nowe biznesy, na firmy startujące praktycznie od zera. Dla osób, które chcą stworzyć coś swojego, a nie mają własnych środków na inwestycję, to życiowa szansa. Ton-Drób województwo łódzkie JEREMIE umożliwił nam znaczący rozwój firmy. Maszyna, którą kupiliśmy, była niezbędna do dalszego działania. Już dwukrotnie zwiększyła nasze możliwości produkcyjne. Mariola i Roman Tonderowie Duża maszyna W listopadzie 2011 roku Ton-Drób uzyskał pożyczkę w ramach inicjatywy JEREMIE w wysokości 147 tys. zł. Wsparcia finansowego udzielił Fundusz Przedsiębiorczości Fundacji Rozwoju Gminy Zelów. Pieniądze zostały w całości przeznaczone na zakup maszyny kończącej linię produkcyjną. Rodzinny biznes Ton-Drób to firma rodzinna, którą w 2001 roku założyli Mariola i Roman Tonderowie na ziemi otrzymanej od rodziców. Zajmujemy się hodowlą drobiu oraz pozyskaniem i dostarczaniem mięsa drobiowego do odbiorców z całej Polski – mówi Mariola Tonder, prezes Ton-Drób. Obecny stan firma osiągnęła na przełomie 2006/2007 roku. Posiada również dwa sklepy ogólnospożywcze w Tomaszowie Mazowieckim, a z sześcioma hurtowniami z terenu kraju ma podpisane umowy patronackie na stałą dostawę mięsa. Działa w budynkach, które na potrzeby produkcji zostały zaadaptowane ze stajni hrabiego Dąbrowskiego. Aktualnie zatrudnia ok. 50 osób. Zwiększamy produkcję JEREMIE umożliwił nam znaczący rozwój firmy – wyjaśnia Mariola Tonder. Maszyna, którą kupiliśmy z pożyczki, była niezbędna do dalszego i perspektywicznego działania. Do tej pory już dwukrotnie zwiększyła nasze możliwości produkcyjne. A okazuje się, że jeszcze nie wykorzystaliśmy w 100% jej możliwości. Pozwoliła na utrzymanie jednego miejsca pracy więcej. Obecnie przechodzimy na system dwuzmianowy, więc powstanie jeszcze jedno miejsce. Przełożyło się to na wzrost dochodu firmy. Fundacja Rozwoju Gminy Zelów bardzo nam pomogła w uzyskaniu pożyczki, głównie przy składaniu wniosku i niezbędnej dokumentacji. Cała procedura przebiegła bardzo sprawnie – pożyczkę otrzymaliśmy w kilkanaście dni od złożenia wniosku. Wcześniej nie staraliśmy się o zewnętrzne finansowanie, a biznes prowadziliśmy ze środków własnych. Tylko JEREMIE Kupno maszyny to nasza pierwsza inwestycja na taką skalę – podkreśla Mariola Tonder. Każdemu przedsiębiorcy możemy polecić pożyczki JEREMIE. Są niskooprocentowane, więc nie obciążą mocno miesięcznego budżetu. Do tego liczba formalności, które trzeba załatwić, jest bardzo mała. Dużo mniejsza niż w bankach. A do tego pomoc w przygotowaniu dokumentacji jest bezpłatna i świadczona bezpośrednio przez instytucję udzielającą pożyczki. Z pewnością, jeśli będziemy potrzebowali pieniędzy na rozwój, to znów skorzystamy z JEREMIE. Zoo Safari Borysew województwo łódzkie Tylko inwestycje w rozwój pozwalają powiększać biznes i dają możliwość reagowania na zapotrzebowanie rynku. Nam się udało. Andrzej Pabich 45 km od centrum Łodzi Zoo Safari Borysew (gmina Poddębice, województwo łódzkie) zostało założone w 2007 roku. Na powierzchni 22 ha zgromadzono ponad 250 zwierząt reprezentujących 60 gatunków z 5 kontynentów. Nasze zoo to jedna z największych atrakcji w Polsce – podkreśla Andrzej Pabich, prezes Dylen Sp. z o.o. i właściciel zoo. U nas można podziwiać najgroźniejsze drapieżniki świata – białe i złote tygrysy bengalskie. Mamy też siedem gatunków antylop, trzy gatunki małp, w tym osiem Mandryli, bawoły indyjskie, tapira, trzy gatunki zebr: Chapmana, Bezgrzywe i Greviego, kangury, kajmany, wielbłądy dwugarbne. Do tego ptactwo wodne, żółwie oraz fokę. Są kucyki szetlandzkie, miniaturowe kózki, owieczki kameruńskie, świnki wietnamskie i osiołki. Placówka przyjmuje gości indywidualnych oraz grupy zorganizowane. Zajmuje się również organizowaniem imprez okolicznościowych. Posiada własne zaplecze gastronomiczne i Grill Bar na 120 miejsc. Cukier, olej napędowy, strusie i konie Firma powstała w 1989 roku, rozpoczynając od handlu cukrem i węglem. Prowadziliśmy też magazyny, w tym rezerwy państwowe oraz magazyny olejowe dla Shell Polska – wspomina Andrzej Pabich. Gdy obecny właściciel zoo zakończył działalność w branży paliwowej, pozostał z ogromnymi powierzchniami do zagospodarowania. Najpierw pomyśleliśmy o hodowli strusi – opowiada Andrzej Pabich. Ferma była jedną z największych w Polsce, ale mięso i jego przetwory nie przyjęły się na naszym rynku. Dalej zajęliśmy się hodowlą koni oraz sprowadzaniem zwierząt do zoo, na terenie Polski. W końcu postawiliśmy na własny ogród. W 2007 roku zoo dostało pozwolenie na hodowlę zwierząt egzotycznych z udostępnianiem zwiedzającym. Wybudowano infrastrukturę, przestronne wybiegi, alejki, gastronomię, sprowadzono kolejne zwierzęta. Placówkę otworzono dla zwiedzających w sierpniu 2008 roku, a w marcu 2011 roku otrzymaliśmy od Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska decyzję na utworzenie i prowadzenie ogrodu zoologicznego pod nazwą Zoo Safari. Od tego czasu nastąpił szybki rozwój zoo, powstały i są realizowane nowe inwestycje, takie jak: nowy budynek, kasy i sanitariaty, utwardzane są wszystkie aleje, po których obwozi zwiedzających kolejka turystyczna, kompleks namiotów sferycznych, a w nich Figlarnia i sala edukacyjna, nasadzono również 4 500 drzew i krzewów. Do ogrodu cały czas przybywają nowi mieszkańcy, docenia to, ciągle rosnąca, liczba zwiedzających. Ogrody zoologiczne w Polsce są dofinansowane przez urzędy miast, my natomiast musimy sami zarabiać na utrzymanie zoo – dodaje Andrzej Pabich. Biały lew od JEREMIE Rosnąca popularność pozwoliła nam myśleć o rozwoju firmy – mówi Andrzej Pabich. Postawiliśmy na lwa białego, który miał się stać naszą wizytówką. Konieczne było pozyskanie środków na budowę ogromnego wybiegu wraz z pomieszczeniami. Pożyczkę JEREMIE zoo dostało pod koniec 2011 roku w Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego. 500 tys. zł w ciągu kilku dni od złożenia wniosku i odpowiednich dokumentów. W kwietniu 2012 roku w świeżo wybudowanym wybiegu i pomieszczeniach zamieszkał pierwszy biały lew, osiemnastomiesięczny Sahim. Zwiedzający mogli go podziwiać od maja. Następnie dołączyła do niego dziesięciomiesięczna Azira – biała lwica. JEREMIE to doskonała okazja dla każdego przedsiębiorcy, który myśli przyszłościowo o swojej firmie – podsumowuje Andrzej Pabich. Tylko inwestycje w rozwój pozwalają powiększać biznes i dają możliwość reagowania na zapotrzebowanie rynku. Nam się udało. Mamy coraz więcej zwiedzających, organizujemy coraz więcej imprez okolicznościowych. A nasze białe lwy stały się główną atrakcją długiego weekendu majowego, przyciągając dosłownie tłumy. Happy Seven Hostel and Apartments województwo pomorskie Kiedy fundusze zaczęły się kończyć, musiałem znaleźć jakieś zewnętrzne źródło finansowania. Łukasz Szolc-Nartowski Hostel moich marzeń Happy Seven Hostel and Apartments w Gdyni skorzystał z pożyczki „na start” w ramach inicjatywy JEREMIE. Wsparcia finansowego udzielił Pomorski Fundusz Pożyczkowy (PFP). Firma jest młoda – mówi właściciel, Łukasz Szolc-Nartowski. Działalność gospodarczą otworzyłem w styczniu 2011 roku. W maju dostałem z funduszu 65 tys. zł, które w całości zostały przeznaczone na dostosowanie hotelu do potrzeb sanitarnych i przeciwpożarowych. Gości zacząłem przyjmować już w czerwcu. Azja inspiruje Po studiach zacząłem pracę w dużej korporacji w Anglii – wspomina Łukasz Szolc-Nartowski. Tam spędziłem kilka lat, jednak kompletnie nie mogłem odnaleźć się w strukturach i sposobie funkcjonowania ogromnej firmy. Postanowiłem poszerzyć swoje horyzonty i spróbować poszukać właściwego dla mnie miejsca. Zacząłem od podróży po Azji, gdzie w końcu spędziłem ponad rok. Po drodze zatrzymywałem się tylko w hostelach, to moje ulubione miejsca na nocleg i odpoczynek. Z wielu względów zdecydowanie wolę tanie hostele od dużo droższych hoteli. I właśnie w czasie jednego z takich pobytów odkryłem, co chcę robić w życiu. Postanowiłem, że po powrocie do Polski otworzę swój własny hostel. Mogłem liczyć na pomoc przyjaciół, którzy podobne przedsięwzięcie otworzyli w Gdańsku. Od nich dowiedziałem się wiele na temat specyfiki funkcjonowania hosteli, a co najważniejsze, przez co będę musiał przejść, zanim zacznę przyjmować pierwszych gości. Przydały się również praktyczne doświadczenia i obserwacje przywiezione z pobytu w kilkudziesięciu hostelach w Europie i Azji. Wiem, co jest ważne dla gości, wiem też, czego oczekują, jaka powinna być atmosfera i pracownicy. Postawiłem też na dbałość o detale, wyposażenie i wykończenie pokoi, aneksu kuchennego i przestrzeni wspólnej. Piekło zezwoleń Budynek hotelu został wynajęty na czas określony – mówi Łukasz Szolc-Nartowski. Przygotowanie budynku na hostel to przedsięwzięcie złożone, wymagające jednoczesnej koncentracji na wielu płaszczyznach, w tym przypadku wymagało również pozwolenia na budowę. Właściciel lokalu pomógł mi przy załatwianiu różnych formalności i zezwoleń ze wspólnotą mieszkaniową, do której należy budynek. Mogłem też na niego liczyć w innych sprawach. Jako młody przedsiębiorca przeszedłem piekło związane z uzyskaniem wszelkich zezwoleń, spełnieniem wszystkich wymogów i restrykcyjnych przepisów. Procedury były trudne, wielopoziomowe, zupełnie niepotrzebnie skomplikowane. To wszystko bardzo utrudnia początkującym przedsiębiorcom w rozpoczęciu działalności gospodarczej i wejściu na rynek. Z JEREMIE się uda Zupełnie inaczej wyglądała procedura przyznania pożyczki – podsumowuje Łukasz Szolc-Nartowski. Wymogi nie były trudne do sprostania, a pracownicy PFP byli bardzo pomocni. Wszystko odbyło się szybko i sprawnie, a pożyczkę dostałem kilka dni po złożeniu wniosku. Inwestycję na początku finansowałem sam. W momencie, kiedy fundusze zaczęły się kończyć, musiałem znaleźć jakieś zewnętrzne źródło finansowania. I znów z pomocą przyszli przyjaciele. Zresztą ci sami, którzy wspierali mnie praktyczną wiedzą o hostelach. To od nich dowiedziałem się o inicjatywie JEREMIE i PFP. Po zapoznaniu się z ofertą nie szukałem już innych możliwości. Pożyczka JEREMIE jest tak atrakcyjna i tak niskooprocentowana, że sprawdzanie komercyjnych ofert wydało mi się pozbawione sensu. Dzięki tym pieniądzom ukończyłem remont i bez specjalnych opóźnień otworzyłem sezon w nowiutkim hostelu. Skorzystałem również z oferowanej karencji w spłacie rat. Przez cztery miesiące koszty pożyczki nie obciążały mojego budżetu, co miało niebagatelne znaczenie, biorąc pod uwagę ile to wszystko kosztuje. Każdemu, kto pragnie wystartować z własnym biznesem, mając tylko dobry pomysł, biznesplan i trochę gotówki, mogę z czystym sumieniem polecić JEREMIE – z pewnością się uda! Magrol województwo pomorskie Z dumą możemy ogłosić, że dzięki środkom z JEREMIE przeładunki towarów świadczone są w nowoczesnym, nowatorskim i proekologicznym systemie. Barbara Pietraś Kobieta w porcie Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe Magrol założone zostało w 1992 roku jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Na początku istnienia firma zajmowała się przemiałem pszenicy na śrutę pszenną. W późniejszym okresie rozszerzono działalność o interwencyjny skup zbóż na rzecz Agencji Rynku Rolnego, jako rezerwy państwowe. Firmę założył mój mąż w 1992 roku, a wspólnikami firmy zostali byli pracownicy Państwowych Zakładów Zbożowych – wspomina Barbara Pietraś. Kilkanaście lat temu, po tragicznej śmierci męża, podjęłam decyzję o zajęciu się firmą. Było ciężko. Kobieta w porcie, prowadząca biznes po mężu, to było trudne wyzwanie. Nie zawsze sprzyjał nam los, ale firma przetrwała, co więcej rozwija się i odnosi sukcesy. Elewator został wykupiony od Zakładów w 1996 roku, stając się własnością prywatną firmy. Aktualnie głównym przedmiotem działalności firmy Magrol są: rozładunek, załadunek i magazynowanie towarów zbożowych. Własne rozwiązania Korzystaliśmy do niedawna z usług Portu Gdańskiego Eksploatacja SA, ale ze względu na duże koszty musieliśmy z nich zrezygnować, na rzecz własnych rozwiązań – mówi Barbara Pietraś. Najlepszym posunięciem wydawała nam się inwestycja we własne urządzenie. To przede wszystkim mogło pozwolić na rezygnację z podwykonawców, co znacząco ogranicza koszty. W 2009 roku otrzymaliśmy zgodę od Zarządu Morskiego Portu SA na przeprowadzenie inwestycji, której owocem jest przenośnik nabrzeżowy, jedyny tego rodzaju w Polsce. Inwestycja była dość kosztowna. Staraliśmy się o kredyt w dużym banku komercyjnym. Tam dowiedzieliśmy się, że do tak wysokiej kwoty, możemy starać się o poręczenie z JEREMIE, którego udzielił nam Pomorski Regionalny Fundusz Poręczeń Kredytowych (PRFPK). Gdyby nie to wsparcie, kredytu mogliśmy nie otrzymać. Z dumą możemy ogłosić, iż od marca 2011 roku przeładunki towarów świadczone są w nowoczesnym, nowatorskim i proekologicznym systemie. Dzięki tej technologi jesteśmy w stanie zaoferować naszym kontrahentom bardzo szybki załadunek na statki, a nawet załadunek w relacji bezpośredniej samochód-statek. Ponadto załadunek jest bardzo szczelny, co eliminuje ubytki. JEREMIE na rozwój Z poręczenia JEREMIE skorzystaliśmy w 2010 roku. Uważam, że jest to doskonałe rozwiązanie dla każdej firmy, która nie dysponuje wystarczającymi środkami na poręczenie kredytu, a takich przedsiębiorstw jest bardzo dużo – podkreśla Barbara Pietraś. JEREMIE otwiera dla MŚP nowe możliwości inwestowania i rozwoju firmy. Gdziekolwiek jestem, a są poruszane tematy dotyczące chęci rozwoju firm, zawsze wskazuję na PRFPK i JEREMIE. Dzięki nim można pozyskać finansowanie dla praktycznie każdego MŚP. Nowy przenośnik nabrzeżowy przyniósł nam ogromny sukces. Przede wszystkim wzrosły nasze możliwości i, co najważniejsze, jakość świadczonych usług. Wszystko to przełożyło się proporcjonalnie na pozyskanie nowych kontrahentów i w efekcie na nasz zysk. Obecnie obsługujemy ok. 120 tys. ton zboża rocznie. Jak się okazało, inwestycja w przenośnik była strzałem w dzięsiątkę. Otrzymaliśmy już zgodę Zarządu Morskiego Portu Gdańsk SA na postawienie na nabrzeżu nowych zbiorników na zboże. Po ich uruchomieniu nasz potencjał przerobowy ponownie wzrośnie. Planujemy obsługiwać 220 tys. ton zboża rocznie. Mamy też w planach kolejne inwestycje, które z oczywistych względów będą wymagały podobnych źródeł finansowania. Impuls województwo wielkopolskie Rozwój firmy wiąże się z inwestycjami, które wymagają stałego finansowania. Paweł Kruszyk Biznes na własnych wynalazkach Firma P.P.H. IMPULS Sp. z o.o. została założona w 1988 roku w Złotkowie przynależnym do gminy Suchy Las, w powiecie poznańskim. Od 2008 roku ma własną pracownię projektową i biuro architektoniczno-budowlane. Produkuje systemy wentylacyjne ze stali ocynkowanej oraz kwasoodpornej (przewody i kształtki prostokątne i kołowe, elementy kanałowe, dachowe i ścienne). Wcześniej firma zajmowała się produkcją konstrukcji stalowych i wyrobem mebli na potrzeby sklepów wielkopowierzchniowych, następnie w 2008 roku zmieniła właściciela – mówi Paweł Kruszyk, obecny właściciel i prezes zarządu. Kupując Impuls, nie musiałem praktycznie wiele zmieniać, by płynnie rozpocząć produkcję własnych systemów i komponentów – a projektowaniem i budowaniem takich systemów zajmuję się od dziesięciu lat. Linia produkcyjna została w większości utrzymana, choć zmienione zostały parametry i przeznaczenie produktów. Utrzymałem również przez kolejny rok wytwarzanie mebli, ze względu na zobowiązania i kontrahentów. Tak więc obecny Impuls powstał przez połączenie możliwości dwóch firm. Kupno Impulsu było prostą konsekwencją decyzji o rozpoczęciu produkcji na własne potrzeby. Wcześniej nie myślałem, żeby samemu coś produkować. To potrzeby rynkowe i wymagania klientów były katalizatorem takiego przedsięwzięcia. Jakość, terminy i innowacje Firma działa na rynku krajowym, w Unii Europejskiej i Rosji. Posiada obecnie 7 mln zł kapitału zakładowego. Dzięki temu jest poważnym partnerem dla prywatnych przedsiębiorstw, jak i dla jednostek samorządowych. Realizowała zamówienia m.in. dla sieci Piotr i Paweł, Kaufland, Chata Polska. Na początku firma działała w Skórzewie – wspomina Paweł Kruszyk – a ja zanim zająłem się własnym biznesem, pracowałem jako rzeźnik. Swoje pierwsze poważne zlecenie realizowaliśmy dla TP SA, przy budowaniu Neostrady. Zaprojektowałem, a następnie ze swoimi pracownikami montowaliśmy systemy freecooling, wykorzystujące temperaturę zewnętrzną do chłodzenia urządzeń, które pracują 24/7 i narażone są na przegrzanie. Następnie zajęliśmy się systemami wentylacyjnymi i montażem wkładów kominowych, ponieważ spółdzielnie mieszkaniowe zaczęły masowo wymieniać piece węglowe na gazowe. W efekcie firma z trzech zatrudnionych rozrosła się do 20-osobowego zespołu wykwalifikowanych instalatorów. Postawiłem wtedy przede wszystkim na mobilność, tak by w każdej sytuacji instalator mógł znaleźć się na budowie, która aktualnie go potrzebowała. Dzięki temu firma zaczęła być postrzegana przez rynek jako solidny partner. Okazało się również, że jest ogromne zapotrzebowanie na wkłady kominowe, które są bardzo trudno osiągalne. W tym momencie zacząłem myśleć o produkcji na własne potrzeby. Chciałem się uniezależnić od producentów niezbędnych nam części, co było absolutnie konieczne, jeśli firma miała dotrzymywać zakontraktowanych terminów. Okazało się, że jest dużo firm, które zamówione części i komponenty potrzebują w maksymalnie 48 h. Dlatego też nasi klienci to głównie firmy, które u dużych producentów nie mogą zaopatrzyć się w potrzebne artykuły w bardzo krótkim terminie i nie mogą pozwolić sobie na dwutygodniowe oczekiwanie na realizację zamówienia. Stawiam na ludzi Dla mnie firma to przede wszystkim ludzie – mówi Paweł Kruszyk. Zespół musi być dobrze dobrany, zgrany i lojalny. Nie akceptuję wyścigu szczurów, nie stosuję ścisłego podziału obowiązków. Stawiam na samodzielność i kreatywność. Struktury w firmie powstały z inicjatywy samych pracowników, ja niczego nie narzucałem, każdy miał szanse znaleźć w firmie najlepsze miejsce dla siebie. Decyzje o zatrudnieniu kogoś na stałe czy o zwolnieniu podejmujemy wspólnie, całym zespołem. Pracownicy również wzajemnie oceniają swoją pracę. Szybki rozwój z JEREMIE Rozwój firmy wiąże się oczywiście z inwestycjami, które wymagają zewnętrznych źródeł finansowania – podkreśla Paweł Kruszyk. Dlatego chcąc inwestować w Impuls, postanowiłem wziąć pożyczkę, do zabezpieczenia której konieczne było poręczenie. Nieocenionej pomocy udzielił nam Poznański Fundusz Poręczeń Kredytowych (PFPK). Pomógł nam w uzyskaniu pożyczki i obsłudze poręczenia. Pożyczkę w całości wykorzystałem na realizację dużego kontraktu. O możliwościach PFPK pierwszy raz dowiedziałem się w 2005 roku, podczas zaciągania kredytu, na który nie miałem w pełni zabezpieczenia. Fundusz zaopiekował się wtedy całym procesem przygotowania dokumentacji kredytowej i poręczeniowej, ocenił też stopień, w jakim kredyt będzie zabezpieczony majątkiem. Banki mają duże zaufanie do takich instytucji, zupełnie inaczej oceniają wniosek i dokumentację, jeśli klient przygotowuje to razem z funduszem poręczeniowym. Poręczenia JEREMIE to doskonała okazja dla firm, które potrzebują zaciągnąć kredyt obrotowy, a nie mają odpowiedniego zabezpieczenia majątkowego. Bez takich poręczeń wiadomo z góry, że wnioski o kredyt zostaną odrzucone przez banki. Zatem gdyby nie JEREMIE, tego typu firmy byłyby całkowicie pozbawione możliwości rozwoju. Prawdopodobnie moja firma jakoś by się rozwijała. Jednak osiągnięcia obecnego poziomu ja bym raczej się nie doczekał – może moje dzieci. Marathon International województwo wielkopolskie Biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe doświadczenia, to JEREMIE jest dla mnie takim aniołem stróżem rozwoju polskiej przedsiębiorczości. Emil Lisowski Milion w 17 dni Marathon International to poznańska firma transportowa, działająca na terenie całej Europy. Specjalizuje się w przewozie ładunków gabarytowych o kubaturze do 118 metrów sześciennych lub 38 miejscach paletowych. W swojej ofercie ma również diagnostykę i naprawy samochodowe. We wrześniu 2011 roku zarząd spółki podjął decyzję o zakupie działki inwestycyjnej pod rozbudowę firmy – i tak zaczęła się nasza przygoda z JEREMIE – mówi Emil Lisowski, prezes Marathon International. Wszystko zaczęło się od 4 tys. marek Oszczędności, które odłożyłem w trakcie pracy w Niemczech, postanowiłem zainwestować we własny biznes – opowiada Emil Lisowski. Od Niemców nauczyłem się wszystkiego, a przede wszystkim ich podejścia do prowadzenia firmy transportowej. W tamtych czasach w Polsce usługi transportowe były zdecydowanie inaczej prowadzone. Maszyny często się psuły, na porządku dziennym były duże opóźnienia. Ja od początku własnej działalności postawiłem na jakość, nie na niskie ceny. I w ten właśnie sposób postanowiłem być konkurencyjny na rynku. Firmę we wrześniu 2003 roku założyłem od zera. Pierwsze biuro miało 20 m2. Dwa biurka, dwa komputery i jeden pracownik. Na tyle mi wystarczyło oszczędności. W 2004 roku kupiłem dwa pierwsze samochody, w następnym roku kolejne dwa. Rozwijamy skrzydła W maju 2012 roku firma posiadała flotę 50 samochodów, którą w 2013 roku planuje zwiększyć o kolejnych 20-30. Od 2007 roku Marathon rezyduje w obiekcie wynajmowanym od osoby prywatnej. Po policzeniu kosztów wyszło nam, że miesięczna opłata za wynajem to właściwie kwota raty bardzo przyzwoitego kredytu, gdybyśmy mieli własny obiekt – mówi Emil Lisowski. Zaczęliśmy więc rozglądać się za możliwością kupna stosownej działki pod Poznaniem. Już po jej zakupie (2,5 ha) okazało się, że w pobliżu rusza budowa trasy S5, a sama działka będzie 8 km od skrzyżowania S5 z A2. Wymarzone miejsce na działalność firmy transportowej. Wszystko zaczęło się zatem układać po naszej myśli. Mamy zezwolenie na budowę obiektów do 15 m wysokości, postawimy tam pięciopiętrowy biurowiec. Do tego oczywiście halę magazynową, którą – co warto podkreślić – mamy już w pełni wynajętą, choć jeszcze nie zbudowaną. Będzie też serwis samochodów ciężarowych – i z racji własnej działalności i z racji bliskości strategicznych węzłów komunikacyjnych – oraz stacja paliw. W międzyczasie planujemy otwarcie oddziału naszej firmy w Berlinie. Gwiazdkowy prezent od JEREMIE Pieniądze uzyskane dzięki inicjatywie zostały przeznaczone na zakup właśnie działki pod przyszłe centrum logistyczne. Pozyskanie 1,5 mln zł na jej zakup zawdzięczamy naszej głównej księgowej Izabeli Grządzielewskiej – podkreśla Emil Lisowski. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ procedury bankowe bardzo szybko pokazały nam aktualne realia kredytowania. Właściwie zbawienna dla nas była Wielkopolska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (WARP), która ogłosiła, że ma do wykorzystania dla MŚP pewną pulę pieniędzy w ramach JEREMIE. 7 grudnia 2011 roku złożyliśmy wniosek i dokumenty, a już 24 grudnia mieliśmy pieniądze na koncie. WARP ma niesamowite tempo rozpatrywania wniosków i przyznawania pieniędzy. Całą dokumentację, zawierającą szczegółowe informacje dotyczące sytuacji finansowej firmy, przygotowała nasza księgowa. Dostaliśmy w 17 dni milion złotych. Myślę, że żaden bank nie może pochwalić się taką sprawnością. Fabryka na przyszłość Oczywiście już myślimy o kolejnych krokach w rozwoju firmy. Zaraz po centrum logistycznym powstanie fabryka – dodaje Emil Lisowski. To bardzo ważne, by działalność Marathonu rozszerzyć o coś, co będziemy sami produkować i rozwozić dalej po całej Europie. Transport to bardzo specyficzna branża. Ciągła rotacja kadry kierowców, restrykcyjne przepisy naszych zachodnich sąsiadów, do tego nasze krajowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa samochodów i czasu pracy kierowców powodują, że cała strona formalno-biurowa biznesu jest mocno kłopotliwa. Poza tym w Polsce płacimy większe kary niż Niemcy za wszelkie uchybienia. To główne powody przez które Marathon nie będzie miał więcej niż 100 własnych samochodów. Muszę więc myśleć o innych możliwościach rozwoju biznesu. Planujemy więc dokupienie sąsiednich działek i zajęcie się produkcją. Mamy kilka koncepcji – najprawdopodobniej będzie to coś związanego z recyklingiem, ekologią, odzyskiwaniem metali szlachetnych. Być może jakieś powiązania z branżą spożywczą. Wszystko zależeć będzie od tego, czy będziemy mieć dostęp do finansowania. Anioł stróż przedsiębiorczości Procedura składania wniosku i przyznanie kredytu odbywa się bezpośrednio z udzielającym, nie uczestniczą w tym jakieś dodatkowe instytucje. To bardzo ważne, że JEREMIE ma jasną i przejrzystą strukturę – podkreśla Emil Lisowski. W Wielkopolskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości spotkaliśmy wspaniałych doradców, którzy znają program i są w stanie doradzić tak, by przedsiębiorca mógł faktycznie dostać finansowanie, o które się ubiega. Biorąc pod uwagę nasze doświadczenia z bankami komercyjnymi, to JEREMIE jest dla mnie takim aniołem stróżem rozwoju polskiej przedsiębiorczości. Gdyby nie główna księgowa i informacja radiowa prawdopodobnie bym się nie dowiedział o JEREMIE, co zdecydowanie uniemożliwiłoby rozwój firmy. Jeśli chcesz rozwijać swój własny biznes, to tylko z JEREMIE. Soplicowo Filmowe województwo wielkopolskie Soplicowo to cały mój życiowy dorobek. Bez JEREMIE raczej byśmy nie wystartowali z kupnem działki i budową dworku. Żałuję, że o inicjatywie dowiedziałem się tak późno. Marek Pinkowski Pan Tadeusz w Cichowie W skład Soplicowa Filmowego wchodzą: lamus (biuro skansenu), wozownia (zwierzyniec), spichlerz (planowane kino cyfrowe), stajnia (sala spotkań i biesiad), stodoła (planowane wystawy filmowe) oraz kurnik. Od niedawna odwiedzający mają również do dyspozycji dwór Sopliców, który został zbudowany dzięki poręczeniu JEREMIE. Dziedziniec folwarku zajmują: sernica, studnia z żurawiem, bocianie gniazdo, gołębnik i plecione płoty. Skansen ożywiają liczne zwierzęta, niektóre z nich występowały w ekranizacji „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy. Uroku dodają też ogródek Zosi przy lamusie i otaczający całość stary sad. Turyści odwiedzający skansen mogą przywdziać kostiumy filmowe. Całość dopełnia klimatyczna muzyka Wojciecha Kilara. Adam Mickiewicz w latach 1831-1832 przebywał na Ziemi Krzywińskiej. Dlatego w Panu Tadeuszu znalazło się wiele motywów z wielkopolskich wspomnień wieszcza. Ideę utworzenia w Cichowie skansenu filmowego poparł Andrzej Wajda. Przedsięwzięcia podjął się Burmistrz Krzywinia wraz z pomysłodawcą Markiem Pinkowskim, zwanym tu Podkomorzym, który obecnie prowadzi całość. Od biologa do Podkomorzego Soplicowo Filmowe powstało trochę przez przypadek. Wcześniej zajmowałem się konsultacjami filmowymi, głównie dotyczącymi zwierząt, bo z wykształcenia jestem biologiem – opowiada Marek Pinkowski. Na planie filmu „Pan Tadeusz” zajmowałem się kwestiami dotyczącymi zwierząt, ich prezentacją do ujęć. Bociany, motylki, itp., wszystko można zobaczyć na filmie i zapewniam, że ujęcia ze zwierzętami nie są kwestią przypadku. Pod koniec zdjęć usłyszałem, że niedługo całą scenografię trzeba będzie rozebrać i wszystko trafi do magazynu. Z drugiej strony o agroturystyce myślałem już od jakiegoś czasu. No i okazało się, że jako gmina Krzywiń, możemy cały folwark przewieźć i zrekonstruować u nas, co szybko uczyniliśmy. Zaraz potem okazało się, że filmowi przyda się jakieś wzmocnienie marketingowe, a do tego idealnie nada się nasza rekonstrukcja scenografii „Pana Tadeusza”. Twórcy filmu w naszym skansenie urządzili ogromną imprezę, mocno nagłośnioną w mediach. Po tym wydarzeniu ktoś musiał zająć się obsługą ruchu turystycznego. Teraz przez cały rok Obecnie mamy już całe zaplecze i własną kuchnię. Ruch i turystyka w Cichowie zaczęły się mocno rozwijać – dodaje Marek Pinkowski. A wieś jest przepięknym miejscem, gdzie faktycznie można obcować z przyrodą. Zachłysnąć się nią, taką spokojną i wesołą, malowniczo usytuowaną nad jeziorem Cichowo-Mórka. Utrzymanie w naszym skansenie klimatu z początku XIX w. było doskonałym posunięciem marketingowym, który bezpośrednio przełożył się na sukces w sprzedaży naszych usług. Na początku działalności mieliśmy właściwie tylko same dekoracje filmowe. A już wyłącznie od naszej inwencji twórczej zależało, jakie imprezy wymyślimy i co do tego zaproponujemy turystom indywidualnym i firmom, które chciałyby u nas zorganizować imprezy. Nie było normalnego hotelu, sal szkoleniowych, którymi dysponujemy teraz. Nasza praca na początku była mocno uzależniona od sezonu turystycznego w Polsce. Teraz możemy prowadzić działalność przez cały rok. Dworek z JEREMIE Budowa dworku Sopliców, dzięki poręczeniu z JEREMIE udzielonemu do kredytu, to dla mnie bardzo wymierna korzyść – podkreśla Marek Pinkowski. Miesięczna rata jest zdecydowanie mniejsza, niż gdybym nie skorzystał z inicjatywy. Pieniądze, które włożyłem w Soplicowo, to cały mój życiowy dorobek. Ten wkład przełożył się na konkretną sumę kredytu. Działka pod planowaną ostateczną budowę repliki filmowego dworu stała pusta, ponieważ inwestor się wycofał. Bez JEREMIE raczej byśmy nie wystartowali z jej kupnem i budową dworku-hotelu. Kredyt wzięliśmy w lokalnym oddziale banku komercyjnego i tam właśnie polecono mi JEREMIE. Bardzo żałuję, że o inicjatywie dowiedziałem się tak późno. Kiedy po wzięciu kredytu zacząłem się bardziej interesować JEREMIE, okazało się, że sam mógłbym na kilka innych sposobów wykorzystać możliwości inicjatywy, żeby jeszcze lepiej rozwinąć biznes. Wszystkim, z czystym sumieniem, mogę ją polecić. Kolor Plusz województwo zachodniopomorskie Okazało się, że pieniądze możemy dostać bez problemu i bez zbędnych formalności, a wymagania nie przekraczały naszych możliwości. Mirosław Łapczuk EURO 2012 i JEREMIE Kolor Plusz to fabryka zabawek pluszowych, która powstała w 1997 roku w Koszalinie. Jest to firma rodzinna. Obecnie firmę prowadzi już drugie pokolenie. W związku z tym fabryka niedawno zmieniła nazwę, logo i podejście do biznesu. Na stałe zatrudnia ok. 40 osób. Jest to zespół sprawdzonych fachowców, którzy są z nami właściwie od początku – mówi Mirosław Łapczuk, właściciel firmy. Produkujemy zabawki własnej kolekcji, m.in. różnego rodzaju misie, foteliki pluszowe czy duże zabawki bujane. Do tego maskotki na licencji, np. postacie kreskówkowe, jak Szpieg z Krainy Deszczowców. Produkujemy również maskotki promocyjne – np. Danone zamówiło u nas Małego Głoda, a Aviva – Pana Pikusia. Oferujemy zabawki różnych wielkości od 15 cm do nawet 2 m. Do tego, na konkretne zamówienie, standy i kostiumy promenadowo–reklamowe. Dysponujemy własnym biurem projektowym, w którym tworzone są pierwsze prototypy maskotek. maskotkowego rynku. Najnowsza licencja, którą podpisaliśmy z TVP 1, to Domisie, postacie z serialu dla dzieci. Dotychczasowi odbiorcy w Polsce i w Europie darzą nas dużym zaufaniem, podejmując z nami wieloletnią współpracę. Jak dotąd współpracowaliśmy z takimi firmami jak Danone (Actimel), Coca-Cola, Orlen, PGNiG, Sokołów, Atlas, TVN, EA Sports, Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, LEGO, Winterthur, Elmex, SKOK, sieć hoteli Hilton i wieloma innymi, takimi jak urzędy miast, gmin, ambasady państw, agencje reklamowe. Tworzymy projekty do realizacji kampanii promocyjnych. U nas powstały maskotki Mały Głód, Gepard Chester, Myszka Elmex, Smok Danonki, Bernardyn Winterthur, Pan Pikuś, Wiewiórka Gryzelka i wiele innych. Stworzyliśmy maskotkę legendarnej postaci Misia Wojtka. Zajmujemy się również produkcją kostiumów promenadowo-reklamowych. Stworzyliśmy już kostiumy dla takich klubów jak Anvil Włocławek, AZS Koszalin, Kotwica Kołobrzeg, PZKosz Warszawa. Wszystkie nasze wyroby są zgodne z normami europejskimi: EN-71, CE. Tylko my z Polski Co roku wystawiamy nasze produkty na największych targach zabawek pluszowych w Norymberdze. Przez ostatnich osiem lat jesteśmy jedynym obecnym tam, polskim producentem zabawek pluszowych – podkreśla Mirosław Łapczuk. W 2000 roku wygraliśmy przetarg Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych na stworzenie i produkcję maskotki EXPO 2000 (Bocian). Zdobyliśmy wtedy pierwsze miejsce w konkursie, a w następnych latach zajęliśmy trzecie miejsce w konkursie na projekt maskotki EXPO 2005 Aichi Japonia (Orzeł). W 2008 roku wygraliśmy przetarg na produkcję maskotki Apolonii EXPO 2008 w Saragossie. Ktoś w nas uwierzył Kredyt pod produkcję zabawek z początku próbowaliśmy wziąć w tradycyjnych miejscach, czyli w bankach. Niestety, nie chciano nam go udzielić – wspomina Mirosław Łapczuk. Głównym powodem odmowy było to, że firma jest za mała i nie podoła tak wielkiemu zamówieniu. A przecież Kolor Plusz jest firmą znaną na świecie. Z naszych usług korzystały międzynarodowe koncerny, wielkie światowe marki. W Europie Zachodniej jesteśmy rozpoznawani, w Polsce niestety jeszcze nie. Dlatego aktualnie najważniejszym dla nas celem jest promocja własnej marki. Znane i uwielbiane Od 2005 roku posiadamy wyłączną licencję na produkcję maskotki Miś Uszatek, którego produkcję wznowiliśmy od lipca 2008 roku. Wiązało się to z podpisaniem umowy ze wszystkimi uprawnionymi spadkobiercami twórców postaci, rodzinami Janczarskich i Rychlickich – wyjaśnia Mirosław Łapczuk. W czerwcu tego samego roku zawarliśmy umowę licencyjną na produkcję i sprzedaż postaci z serialu animowanego Włatcy Móch. Czesio i koledzy stali się hitem O JEREMIE dowiedzieliśmy się w Szczecinie w Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości (PFP), z którą od dawna współpracujemy – powiedział Mirosław Łapczuk. Okazało się, że pieniądze możemy dostać bez problemu i bez zbędnych formalności, a wymagania nie przekraczały naszych możliwości. Nie jesteśmy firmą ani nową, ani małą. Mamy historię, sukcesy, mnóstwo entuzjastycznych referencji, podpisane wieloletnie kontrakty, stałych i wiernych klientów. Mimo to banki w nas nie uwierzyły. Na szczęście Unia Europejska wierzy w MŚP, umożliwiając praktycznie każdej firmie inwestowanie w siebie i rozwój. W Wiśniowym Sadzie województwo zachodniopomorskie Tylko dzięki JEREMIE mogłam zrealizować marzenia, a przedszkole istnieje i funkcjonuje. Jolanta Rybarczyk Wiek nie jest przeszkodą W Wiśniowym Sadzie - to Niepubliczne Przedszkole Językowe, które ideę swojego funkcjonowania opiera na pedagogice Montessori. Chodzi o to, by przedszkolak w naturalny sposób otworzył się na poznawanie języka angielskiego – mówi Jolanta Rybarczyk, dyrektor placówki. Opiekunowi grupy przez kilka godzin towarzyszy drugi nauczyciel, który mówi tylko po angielsku. Ten naturalny kontakt z drugim językiem jest punktem wyjścia do systematycznego kształcenia językowego. Autorski program nauczania angielskiego został przygotowany przez pracowników przedszkola. Uwolnić potencjał Podstawy programowe zbudowaliśmy, opierając się na założeniach pedagogiki Marii Montessori. Dziecko bez względu na swoje większe lub mniejsze możliwości, w poszanowaniu wolności i godności, może w pełni rozwinąć unikalny wewnętrzny potencjał – dodaje Jolanta Rybarczyk. Proponujemy uporządkowany i złożony z niezawodnych rytuałów świat dziecka. Estetyczne i logicznie zorganizowane otoczenie będzie zapewniało dziecku możliwość dokonywania czynności poszukiwania i odnajdywania. Ład i porządek panujący w sali przełoży się na wewnętrzne uporządkowanie dziecka i polaryzację jego uwagi. Kreatywni nauczyciele przedszkola odbyli dodatkowo specjalne szkolenia, by móc w pełni realizować takie założenia programowe. Wszyscy mamy przygotowanie do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi. Każdy przedszkolak jest również objęty opieką logopedy. W czasie zajęć dodatkowych rozwijamy w dzieciach zdolności, m.in. do tańca i elementów baletu, nauki gry w szachy czy plastyki. Zaraziłam się Montessori Pomysł otwarcia przedszkola narodził się wiele lat temu, kiedy byłam już aktywna zawodowo – uczyłam historii. Podczas jednego z wyjazdów zagranicznych poznałam osobę, która prowadziła przedszkola montessoriańskie w Skandynawii – wspomina Jolanta Rybarczyk. Obejrzałam kilka takich placówek. Potrzeba pracy z najmłodszymi dojrzewała we mnie od jakiegoś czasu, a ta wycieczka spowodowała, że postanowiłam ją w końcu zrealizować. Próbowałam kształcić się właśnie w pedagogice Montessori – ona najbardziej do mnie przemawia. Nawet byłam gotowa podjąć studia podyplomowe na Uniwersytecie Lubelskim. Niestety kierunek był dwuletni, a moje życie osobiste nie bardzo mi na to pozwalało, więc odłożyłam swoje marzenie na półkę. 10 lat czekania Jednak nigdy o nich nie zapomniałam – podkreśla Jolanta Rybarczyk – i po dziesięciu latach, jak tylko zobaczyłam możliwość, wróciłam do ich realizowania. Postanowiłam poszukać kontaktów na terenie Polski z placówkami specjalizującymi się w tej metodzie, m.in. z Polskim Instytutem Montessori. Byłam na kilku spotkaniach w Warszawie, a teraz jestem uczestnikiem dłuższego kursu. W 2008 roku zajęłam się niezagospodarowanym budynkiem w Barlinku. Budynek wydzierżawiłam od prywatnego właściciela. Następnie zaczęłam myśleć o szkoleniach, kształceniu, szukaniu i szkoleniu kadry. Z drugiej strony musiałam zająć się kredytem, biznesplanem i marketingiem. Świat zaczął mocno wokół mnie przyspieszać. Musiałam myśleć i działać wielotorowo i wielopłaszczyznowo. W międzyczasie narodził się pomysł odkupienia budynku, na co też trzeba było znaleźć środki. Po trzech latach ciężkiej pracy mamy dwa oddziały. Dla niektórych może to mały biznes, dla mnie to przedsięwzięcie życia. Nie mam już 30 lat Tylko dzięki JEREMIE mogłam zrealizować marzenia, a przedszkole istnieje i funkcjonuje. Największą przeszkodą w uzyskaniu kredytu był mój wiek – mówi Jolanta Rybarczyk. Banki nie chcą dawać kredytów rozłożonych na wiele lat osobom w moim wieku. Wieloletni okres spłaty jest konieczny, kiedy chce się pożyczyć większe kwoty, ja według banków nie mogę zagwarantować takiego okresu. Przyjechałam do Barlinka 10 lat temu, właściwie tylko tymczasowo – na przysłowiową chwilę – i zostałam. Jestem tu ciągle poniekąd obca, trudno mi więc było znaleźć kogokolwiek, kto by zechciał za mnie poręczyć. Dopiero Zachodniopomorski Regionalny Fundusz Poręczeń Kredytowych (ZRFPK) zechciał wesprzeć moją inwestycję. Pieniądze uzyskane dzięki JEREMIE zostały przeznaczone na wyposażenie budynku, który udało mi się już kupić i wyremontować. Wsparcie przeznaczone zostało również na kształcenie nauczycieli. JEREMIE to możliwość realizowania każdego pomysłu na biznes. Dla każdego i w każdym wieku. Wspaniałe jest zwłaszcza to, że właśnie w każdym wieku można rozpocząć działalność. Ja dzięki JEREMIE nie czuję się już dyskryminowana ze względu na wiek. Unia Europejska stawia na małe biznesy i nie wyznacza granic. Ja, choć spełniałam warunki kredytu w banku, to bez JEREMIE bym go nie otrzymała. Jedynym miejscem gdzie mogłam dostać poręczenie kredytu był właśnie ZRFPK. Gdybym nie znalazła tej możliwości – przedszkole by nie istniało. Inicjatywa JEREMIE dla rozwoju Polski www.jeremie.com.pl Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz Budżetu Państwa w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych na lata 2007-2013