Obroni się, bo głosi Dobro Czas na świeckich Kościół, o jakim marzę
Transkrypt
Obroni się, bo głosi Dobro Czas na świeckich Kościół, o jakim marzę
1 ◊ rp.pl Kościół w Polsce raport Dodatek specjalny Partnerem dodatku jest Katolicka Agencja Informacyjna Czwartek | 9 grudnia 2010 ∑ MAREK MAGIEROWSKI Obroni się, bo głosi Dobro W JANUSZ KAPUSTA porównaniu z innymi krajami naszego kontynentu Polska wydaje się oazą religijności. Podczas niedzielnych mszy świątynie zapełniają się wiernymi. Liczba powołań, mimo trwającego od wielu lat wyraźnego kryzysu, utrzymuje się na dość wysokim poziomie. A nauki Kościoła nie są odrzucane a priori jako wyraz cywilizacyjnego zacofania. Polscy biskupi powinni odczuwać ukojenie, czytając wyniki niektórych sondaży: rośnie sprzeciw wobec aborcji, pomysł legalizacji związków homoseksualnych spotyka się z wyjątkowo chłodnym przyjęciem w społeczeństwie, a partia Janusza Palikota, opierająca swój program na niewybrednych hasłach antyklerykalnych, uzyskuje poparcie 1 – 2 proc. wyborców. Na ten obraz składa się wiele czynników. Gdy w różnych krajach Starego Kontynentu Kościół był przez całe stulecia postrzegany jako instytucja chora, szkodliwa i pazerna, nad Wisłą był ostoją wolności i depozytariuszem idei Polski niepodległej. Od czasu zaborów poprzez II wojnę światową aż po ateistyczną dyktaturę PZPR. W tym samym czasie, gdy w Hiszpanii Kościół stał u boku generała Franco (za co cierpi, w dużej mierze niesłusznie, po dziś dzień), nasi hierarchowie walczyli z inną ponurą juntą. Gdy liberalny Zachód oburzał się na Jana Pawła II za jego surową krytykę teologii wyzwolenia, my widzieliśmy w nim Wielkiego Pocieszyciela i niezłomnego pogromcę komunizmu. Nawet dzisiaj, gdy Kościołami w Irlandii, Belgii i Stanach Zjednoczonych wstrząsają skandale pedofilskie, Polska, poza jednostkowymi przypadkami, jest wolna od tej zarazy. A jednak pozycja Kościoła nie była w Polsce nigdy tak mocno zagrożona jak dziś. Ma przeciwko sobie większość mediów, które wykorzystują każdą sposobność, by weń uderzyć. Nie istnieje żadne ugrupowanie parlamentarne, które mogłoby zostać uznane za trwałego sojusznika biskupów w sprawach światopoglądowych. Największa partia opozycyjna w ostatnim czasie wielokrotnie podejmowała kwestię wiary w celach stricte politycznych, a głosy polityków broniących chrześcijańskich wartości są rozproszone. Sam Kościół także nie potrafi mówić jednym głosem, trudno mu dotrzeć do wiernych z jasnym przekazem, częstokroć angażuje się w partyjną politykę (dodajmy: po obu stronach sporu). Kościół się obroni, bo głosi Dobro. Tylko, niestety, coraz mniej ludzi to rozumie. ROZMOWA ANKIETA ZBIGNIEW NOSOWSKI ALINA PETROWA-WASILEWICZ Czas na świeckich Kościół, o jakim marzę Katolik na cztery różne sposoby Każdy dzień jest inny Brakuje wzorców duchowości świeckich – mówi kard. Kazimierz Nycz Mówią o. Salij, J. Stuhr, L. Mądzik, Sz. Hołownia, ks. Drozdowicz i inni Przyszłość rozstrzygnie się w sporze między katolicyzmami walki i dialogu Zakony klauzurowe to zagadka. Grupa kobiet modli się i pracuje za murami klasztoru ∑ str. 3 ∑ str. 2, 6, 12, 18, 20 ∑ str. 6 ∑ str. 15 2 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Kościół, o jakim marzę Wiara częścią tożsamości SONDAŻ | Katolicy w Polsce są przywiązani do Kościoła i zadowoleni z jego działalności. TOMASZ KROLAK transparentny w swojej ziemskiej działalności; – krytyki własnych błędów, bo moc w słabości się etyk, profesor doskonali. To Kościół ludzi KUL grzesznych, ale szczerych Izraelitów, bez fałszu; – głoszenia niepopularnych tez, bo mądrość tego świata Marzy mi się Kościół, jest głupstwem dla Boga. który się nie boi: To Kościół zasad jasnych – kontestatorów i wymagających, głoszonych i buntowników, bo oni często stanowczo, ale w łagodności; z mozołem szukają prawdy, – ubóstwa, bo Bóg wie, czego a kto nie jest przeciwko nam, jest z nami. To Kościół otwarty nam potrzeba. To Kościół „w świecie, ale nie z tego na dialog; – słuchać świeckich, bo Duch świata”. Święty wieje, kędy chce i Jego Boi się natomiast, że budując wspaniałe świątynie i pomniki, łaska nie spływa tylko na duzabiegając o splendor, chownych. To nasz Kościół; uznanie i wpływy, chodząc – zaangażowania kobiet w powłóczystych szatach w misję głoszenia dobrej i jeżdżąc niezgorszymi nowiny, bo one na równi brykami – utraci jednego, z mężczyznami mają udział jedynego, zagubionego w powszechnym kapłaństwie Kowalskiego, który bezradnie Chrystusa; oczekiwał pomocy. On kiedyś – polityków, bo nie ma nic oskarży nasz Kościół – mój ukrytego, co by nie miało Kościół. I będzie miał rację! wyjść na jaw. To Kościół s. Barbara Chyrowicz teolog, duszpasterz, pisarz Norwid jak zwykle jest bezbłędny. W wierszu pt. „Rzeczywistość i marzenia” pisze: „W trzeźwej trwaj mierności”. Bo niebezpiecznie jest poddać się marzeniom, które nas źle nastawiają do tego, co mamy już teraz. Kierując się podobną intuicją, Jacques Maritain następująco przeciwstawiał sobie jednostronność myślenia lewicowego i prawicowego: Radykalne niezadowolenie z tego, co jest, i marzenie o tym, że wszystko można by urządzić idealnie – to myślenie charakterystyczne dla RADEK PASTERSKI Jacek Salij OP RADEK PASTERSKI Niekiedy doznawałem czegoś takiego na prowincji krajów latynoskich: skromność i skupienie wyłącznie na aktor Słowie Bożym. I to jest mój Kościół. Ale rzadko odnajduję go w Polsce. Czasami podczas kazania słyszę słowa politycznej agitacji, Zatrzymałem się niedawno co tak mnie wyprowadza w przepięknej średniowieczz równowagi, że – bywa nej katedrze w Orvieto. – wychodzę z kościoła. Pomyślałem, że to właśnie Chodzę na msze sprawowane jest mój Kościół: wyzbyty wszelkich ozdób, pozwalający po łacinie. Przypomina mi to czasy, gdy mi rzeczywiście się skupić byłem ministrantem. Łacina i oddać głębokiej refleksji, dała mi poczucie tajemnicy, nie zaś podziwiać złoto, które – tak bym to ujął feretrony, obrazy. – pogłębia moją wiarę Dla człowieka teatru każda w tajemnicę wiary. teatralizacja w „życiu” czy Dla mnie wiara mieszka przeradzanie się liturgii w nie w największej na świecie spektakl jest strasznie figurze Chrystusa, drażniąca. Epatowanie widza lecz w maleńkiej kapliczce to jest powinność teatru. w moim wiejskim ogrodzie, Chciałbym usłyszeć od w Chrystusie bolejącym, kapłana jedynie wrażliwą, gorącą interpretację Ewangelii. który tam stoi. Jerzy Stuhr ludzi lewicy. Ludzie prawicy myślą odwrotnie: Budujmy na tym, co jest, i pogódźmy się z tym, że zło w naszym świecie jest nieusuwalne. A trzeba tak, jak radzi Norwid: „Nie powiem: przestań” (w sensie, Nie powiem: porzuć swe marzenia). „Ale jej powiem: W trzeźwej trwaj mierności”. O jakim Kościele marzę? Spróbuję pokazać to na konkretnym przykładzie. Marzę o tym, żeby katolickie rodziny były naprawdę wspólnotami wiary. Jeśli jednak prawda jest taka, że tylko w co dziesiątej katolickiej rodzinie panuje duch prawdziwie religijny – i tak się z tego cieszę. I staram się przyczynić do tego, żeby może przynajmniej w jakiejś jeszcze jednej rodzinie wiara znalazła się naprawdę na pierwszym miejscu. Jednocześnie uważają, że Kościół nie jest konieczny do tego, aby wierzyć EWA K. CZACZKOWSKA Większość Polaków dobrze, a nawet bardzo dobrze ocenia działalność Kościoła w Polsce. Ufa jego pasterzom. Postrzega Kościół jako wspólnotę i miejsce osobistego spotkania z Bogiem. Takie są wyniki sondażu przeprowadzonego na początku grudnia przez pracownię GfK Polonia na zlecenie „Rzeczpospolitej” we współpracy z Laboratorium „Więzi”. Wyniki sondażu pośrednio potwierdzają, że hasła wykrzykiwane na wiecach poparcia Janusza Palikota są bliskie bardzo wąskiej grupie społecznej. W sondażu nie pytaliśmy o zaufanie do całego Kościoła jako instytucji. Z badań, jakie we wrześniu przeprowadził CBOS, wynikało, że zaufanie to spadło aż o 10 punktów procentowych w stosunku do czerwca i wyniosło tylko 54 proc. Było to najpewniej wynikiem konfliktu o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. I można sądzić, że to prawdopodobnie zjawisko chwilowe. Z sondażu GfK Polonia wynika bowiem, że Polacy ufają hierarchii kościelnej. Najbardziej papieżowi (83 proc.), następnie biskupowi danej diecezji (73 proc.), episkopatowi i proboszczowi parafii, w której mieszka respondent (po 71 proc.). Poziom zaufania do Benedykta XVI jest nawet nieco wyższy niż rok temu (81 proc., badanie Instytutu Socjologii UKSW), ale wciąż sporo niższy od zaufania, jakim darzono Jana Pawła II (91 proc.). Polacy ufają także prymasowi Polski (73 proc.). Prymas? Trudno powiedzieć Problem polega na tym, że po ostatnich zmianach, w wyniku których mamy dwóch prymasów seniorów i jednego urzędującego, niewielu potrafi poprawnie wskazać nazwisko tego ostatniego. Prymasa abp. Józefa Kowalczyka wymieniło tylko 15 proc. badanych. Tyle samo wskazało na prymasa seniora kard. Józefa Glempa. Więcej, bo aż 17 proc. osób uważa, że jest nim kard. Kazimierz Nycz (być może dlatego, że ostatnio dużo mówiono o metropolicie warszawskim w związku z nominacją na kardynała). Ale badani wskazywali także kard. Stanisława Dziwisza (10 proc.). Najwięcej, bo aż 37 proc. osób przyznało, że trudno jest im wymienić obecnego prymasa Polski. Czy ktoś, kto nie wie, kto jest prymasem, może mu ufać? Prawdopodobnie Polacy mają zaufanie do samego urzędu prymasa, niezależnie od tego, kto tę godność aktualnie pełni. Czym dla Polaków jest Kościół? – Katolicy w Polsce postrzegają Kościół w trzech różnych aspektach: jako miejsce osobistego spotkania z Bogiem, wspólnotę i jako instytucję – mówi dr Tomasz Żukowski, socjolog. – Z sondaży GfK Polonia wynika, że w porównaniu z takim samym badaniem Centrum Myśli Jana Pawła II z 2007 roku wzmocniło się nieco postrzeganie Kościoła jako wspólnoty wiernych, ale wciąż najważniejszy jest dla polskich katolików Kościół jako miejsce osobistego kontaktu z Bogiem – dodaje Żukowski. Polacy dobrze i bardzo dobrze oceniają różne aspekty działania Kościoła. Aż 80 proc. zadowolonych jest z dbałości duchowieństwa o liturgię, niewiele mniej z języka homilii (72 proc.) czy treści i stylu listów duszpasterskich (70 proc.). Można się zastanowić, czy i na ile wpływ na te oceny ma przyzwyczajenie i niewielkie wymagania przynajmniej części badanych. >KLUCZOWA JEST TRADYCJA I OSOBISTA DECYZJA Wychowanie i wybór Polacy doceniają starania i pracę duszpasterską księży (73 proc.), działalność charytatywną Kościoła (72 proc.), która jest bardzo rozbudowana. Najgorzej, chociaż i tak dobrze, oceniane są relacje duchowieństwa ze świeckimi (65 proc. ocenia pozytywnie, ale co piąty badany ma negatywną opinię), aktywność publiczna księży (63 proc. ocenia dobrze, ale 25 proc. źle i bardzo źle). Co piąty badany ma złą opinię o publicznej aktywności katolików świeckich. Trzy czwarte badanych uważa, że polski katolicyzm jest i, co istotne, pozostanie wyjątkowy w Europie. Wyjątkowy, czyli z wysokimi wskaźnikami religijności, które w tej chwili wyróżniają nas w Europie (wyższe są tyko na Malcie). Polska jest podawana jako przykład, że nowoczesność nie musi iść w parze z laicyzacją. Tymczasem badanie GfK Polonia pokazuje, że 70 proc. Polaków zgadza się z twierdzeniem, że ludzie nowocześni są mniej religijni. – To, iż trzy czwarte Polaków uważa, że nasz katolicyzm jest i pozostanie wyjątkowy w Europie, oznacza, że Polacy czują, po pierwsze, jak ważna jest kwestia wiary, że jest ona częścią naszej tożsamości, a po drugie, że buduje ona nasze miejsce w Europie – mówi dr Tomasz Żukowski. – Ciekawe, że ze stereotypem, iż ludzie nowocześni są mniej religijni, nieco rzadziej zgadzają się ludzie młodzi. Ponad połowa respondentów (58 proc.), w tym najczęściej najmłodsi wiekiem, zgadzają się też z twierdzeniem, że Kościół nie jest potrzebny do tego, aby być człowiekiem wierzącym (jedna trzecia jest przeciwnego zdania), jeszcze więcej, bo 81 proc., uważa, że ważniejsze jest to, jak głęboko ludzie wierzą, niż ilu ich jest. Dlaczego badani są osobami wierzącymi? Dlaczego tak się >MIEJSCE SPOTKANIA Z BOGIEM I WSPÓLNOTA >WIARA BEZ KOŚCIOŁA? >JAK FINANSOWAĆ? określają? Najczęstsza odpowiedź wskazująca na dziedziczenie wiary brzmi: bo tak zostałem wychowany (70 proc.). Dużo, bo aż 40 proc. wskazuje na osobistą decyzję, a tylko 6 proc. na osobiste doświadczenie Boga. Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”, socjolog, podsumowuje: – Polacy mocno tkwią w Kościele, bo szukają i spotykają w nim Boga. Wysoko oceniają i ufają instytucji, ale nie ona jest dla nich najważniejsza, lecz Bóg. Są przekonani, że nadal będą wierzyć, bo nadal będą szukać Boga, ale nie wykluczają, że mo- gą znajdować go poza Kościołem jako instytucją. Większość badanych nie chce zmiany systemu finansowania Kościoła (być może mało wie o alternatywnych rozwiązaniach). Niemniej jedna piąta opowiada się za wprowadzeniem systemu włoskiego (podatnik może przekazać 1 proc. na określony Kościół). Niewielu podoba się system niemiecki, gdzie wierni muszą obowiązkowo płacić podatek na rzecz Kościoła. Sondaż przeprowadziła pracownia GfK Polonia na 1000-osobowej ogólnopolskiej, reprezentatywnej grupie Polaków powyżej 15. roku życia. Badanie wykonano między 2 a 6 grudnia. Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport <Polski paradoks polega na tym, że księża wypowiadają się o życiu społecznym czy politycznym, zastępując w tym świeckich, natomiast świeccy zamiast iść do świata, chcą być jak najbliżej ołtarza i kryć się w jego bezpiecznym cieniu – mówi kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski ◊: Kościół w Polsce przeżywa dobry czas: ma wolność, możliwość działalności charytatywnej, społecznej, edukacyjnej. Jednocześnie dawno nie było tak potężnej krytyki Kościoła. To, co działo się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, było jakby przełamaniem tabu kulturowego. Jak ksiądz kardynał to ocenia? Kard. Kazimierz Nycz: Mamy zbyt krótką perspektywę czasową, by to ocenić. Trudne momenty były także na początku lat 90., gdy trwała dyskusja o powrocie katechezy do szkół czy ustawie aborcyjnej. Jestem przeciwny wyciąganiu zbyt daleko idących wniosków z tego, co działo się podczas happeningu na Krakowskim Przedmieściu. Nie uważam, by można było mówić, że rośnie pokolenie przeciwników Kościoła. Ale bałbym się też to bagatelizować. Jest to sygnał, z którego biskupi, księża, ale i katolicy świeccy powinni wyciągać wnioski. Musimy przestać mówić, że w Polsce jest dobrze z religijnością, bo deklaruje ją 95 proc. obywateli. Pytam: jakie jest życie religijne tych 95 proc.? Czy ich wiara jest dziedzictwem kulturowym, przejętym po przodkach, czy jest wiarą pogłębioną? Im szybciej uświadomimy sobie, że powinniśmy być Kościołem misyjnym, ewangelizującym, tym prędzej podejmiemy właściwe zadania. Musimy, po pierwsze, pomagać człowiekowi czynić jego życie bardziej według Ewangelii. W polskiej rzeczywistości Ewangelia mało się przekłada na życie codzienne, na pracę zawodową, na rodzinę. Po drugie, trzeba iść z Ewangelią do ludzi, których nie spotykamy już w kościele, w diametralnie inny sposób. W „diametralnie inny”, czyli jak? Głosić Chrystusa w sposób, który w pierwotnym chrześcijaństwie nazywał się kerygmatem – apelem o wiarę. Trzeba zacząć od „budzenia” wiary u tych, u których jest szczątkowa lub deklaratywna. Okazją jest, np. przygotowanie dzieci do Pierwszej Komunii św. czy do bierzmowania. Prawie wszyscy rodzice chcą posłać dziecko do komunii, choć wielu z nich ostatni kontakt z Kościołem miało podczas ślubu. Najważniejsza jest katecheza nie tyle dzieci, co rodziców. Proboszczom powtarzam: musicie być odpowiedzialni za tych, którzy nie przychodzą już do kościoła. To jest podstawa misji i nowej ewangelizacji w Kościele. Chodzi o to, aby parafie stały się żywymi wspólnotami wiary, zdolnymi do oddziaływania na zewnątrz. W każdej parafii – na czym niesłychanie mi zależy – jest sporo grup i ruchów skupiających ludzi świeckich. Przypominam księżom, aby grupy te nie obejmowały tylko młodych, lecz cały, wielopokoleniowy laikat. Aby formowały go do apostolstwa „ad intra”, czyli wewnątrz Kościoła i „ad extra” – na zewnątrz. Uważam, że dziś szczególny nacisk należy położyć na apostolstwo „ad extra” – ewangelizację świata. Członkowie ruchów w najlepszych nawet parafiach rzadko wiedzą, że mają do spełnienia misję na zewnątrz. Jeśli grupa zajmuje się tylko formowaniem samych siebie, a nie myśli o celach apostolskich, prędzej czy później stanie się kółkiem wzajemnej adoracji. To ciepełko jest wygodne, ale w chrześcijaństwie chodzi o coś innego. Prof. Stefan Swieżawski, działacz przedwojennego „Odrodzenia”, a później przyjaciel Karola Wojtyły, mówił, że trzeba rozbijać „kapliczki prywatnej pobożności”, aby katolik czuł się zobowiązany do zaangażowania w życie społeczne. Niestety, taką Rzymu. Do jego misji należy: przepowiadanie Słowa Bożego, funkcje liturgiczno-kapłańskie oraz funkcja pasterska, czyli kierowanie ludem bożym na danym terenie. Jeśli chodzi o sposób wypełniania tej posługi, to trzeba go dobrze przemyśleć w kontekście nowych wyzwań. Sądzę, że takie określenia jak pasterz, ojciec, starszy brat, przewodnik, bardziej odpowiadają naszym czasom, zwłaszcza jeśli w ich tle jest świadectwo apostoła. Osobiście nie czuję się dostojnikiem i pewnie nie potrafię nim być, lecz próbuję być pasterzem i ojcem. Nie zamierzam celebrować biskupiego urzędu, nie o to przecież chodzi. Swej posługi nie chciałbym sprawować w sposób paternalistyczny, lecz braterski. Jako biskup dużo czasu chcę poświęcać kapłanom. Bez księży biskup nic nie zrobi. Jest to jedyny sposób na to, aby Kościół był żywy. Wiele środowisk, a szczególnie lewica zarzuca Kościołowi zbytnie zaangażowanie w politykę. Co ksiądz kardynał o tym sądzi? RADEK PASTERSKI Jakie? 3 Czas na świeckich ROZMOWA | Szczególny nacisk należy położyć na apostolstwo i misyjność – ewangelizację nas i otaczającego świata – mówi kard. Kazimierz Nycz w rozmowie z Ewą K. Czaczkowską i Marcinem Przeciszewskim „kapliczkową” pobożność kształtuje wiele parafii. Uważają, że misja Kościoła kończy się w obrębie świątyni. Ludzie wciąż mają zakodowane w świadomości, że religia to rzecz prywatna. Kiedyś wkładali im to do głów komuniści, dziś nurty laickie. Uważa się, że zadania chrześcijanina kończą się na drzwiach kościoła, ewentualnie na drzwiach domu. A kiedy wchodzą w życie społeczne, do Sejmu, prowadzą biznes, wydaje się im, że tam już nie obowiązują reguły chrześcijańskie. Powinniśmy w episkopacie przemyśleć strategię działania, tego, co jest do zrobienia w ciągu najbliższych pięciu – dziesięciu lat. Sprawą wymagającą głębokich zmian jest udział świeckich w misji Kościoła. Bierność świeckich w Kościele nie zawsze jest ich winą, ale braku takich potrzeb ze strony księży. Dotychczasowe myślenie o roli świeckich wynika często z fałszywej wizji Kościoła, podzielonego na czynnych i biernych. Duchowni mówią: poradzimy sobie, do ewangelizacji nie potrzeba nam świeckich. To błąd. Cały Kościół winien być ewangelizujący i ewangelizowany: duchowni i świeccy. Polski paradoks polega na tym, że często księża wypowiadają się o życiu społecznym czy politycznym, zastępując w tym świeckich, natomiast świeccy zamiast otwarcie iść do świata, chcą być jak najbliżej ołtarza i kryć się w jego bezpiecznym cieniu. Często też przemawiający polityk lub samo- rządowiec wygłasza „kazanie” zastępując księdza. To się nazywa laicyzacją duchownych, a klerykalizacją katolików świeckich. Brakuje właściwych wzorców duchowości świeckich: jak być w pełni katolikiem, nie duchownym, lecz świeckim „z krwi i kości”. Potrzebujemy więcej świętych i błogosławionych polityków, ludzi życia społecznego. To, czy przyjdą do Kościoła poszukując, zależy też od języka, a ten, niestety, zniechęca do rozmowy i dialogu. Proszę podać przykład. W sprawie in vitro za mało było działań uświadamiających wiernym zło tej metody, a zbyt dużo słów potępienia. Odbiję piłeczkę. A czy swoją rolę wypełnili katolicy świeccy? Dlaczego, gdy rozpoczynają dyskusję, zdejmują szaty chrześcijaństwa? Dlaczego świeccy nie powołali takiego ruchu społecznego, jaki powstał w latach 90. w sprawie aborcji? Kiedy pytamy, jakie sprawy są do poprawienia w Kościele, z uporem powtórzę: aktywność świeckich w przestrzeni publicznej. A co z młodzieżą? Załamanie religijności wśród młodzieży staje się coraz bardziej widoczne. Młodzi prawie zawsze są mniej religijni niż starsi. To jest stara prawidłowość. Problem w tym, czy w tej dziedzinie nie nastąpiło przyspie- szenie. Widzę poszukiwanie wartości wśród młodych, ale i zagubienie, zwłaszcza na płaszczyźnie moralnej. W świadomość młodzieży bardzo silnie wkrada się zasada, która leży u podstaw moralności dzisiejszego świata: sam chcę stanowić, co jest dobre, a co złe. Nie respektuję prawdy o dobru, która istnieje poza mną. Jak Kościół chce temu przeciwdziałać? Powinniśmy ukazywać zasady moralności chrześcijańskiej jako wartość, a nie tylko obowiązek, system zakazów i nakazów. Robię coś nie dlatego, że Kościół tak nakazuje, ale dlatego, że jestem przekonany, iż jest dobre dla mnie. Leszek Kołakowski mówił, że „szczęście jest ubocznym skutkiem dobra”. Jeżeli człowiek za wszelką cenę dąży do szczęścia, a nie do dobra, to szczęście definiuje jako przyjemność. A to są dwie różne rzeczy. A co to znaczy być biskupem w XXI wieku? Biskup XXI w. musi być bardziej podobny do biskupów z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Musi być zdolny do zmierzenia się z wyzwaniami zlaicyzowanego świata Europy Zachodniej, który coraz bardziej jest obecny w Polsce. Natomiast wspólne – dziś i dawniej – jest to, co jest istotą posługi biskupiej. Zawsze jest to pasterz Kościoła partykularnego, który swoją misję pełni w jedności z biskupem Rola Kościoła wyraża się w funkcji „krytycznego sumienia demokracji” – trosce o przestrzeganie zasad i obronę godności człowieka. Wielokrotnie zwracał na to uwagę Jan Paweł II. Wiąże się z tym dystans do popierania konkretnych partii. Co innego obowiązuje świeckich. Mają nie tylko prawo, ale i obowiązek udziału w polityce. Winni być „solą ziemi”. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o Kościół nauczający, to w kwestii stosunku do polityki cofnęliśmy się do początku lat 90. Wówczas, z różnych powodów, Kościół zbyt angażował się w życie polityczne. O wiele lepsze były lata 1995 – 2005, które charakteryzował duży dystans do polityki, co jest zgodne z konkordatową zasadą autonomii i niezależności. Po 2005 r. jakbyśmy o tym zapomnieli. A więc krytyka zbytniego zaangażowania politycznego Kościoła nie jest bezprzedmiotowa. Zależy na jakim poziomie. Myślę, że Konferencja Episkopatu Polski nie popełnia takich błędów. Swój głos ogranicza do formułowania kryteriów uprawiania polityki, między innymi przy okazji wyborów. Problem jest gdzie indziej. Chodzi o poszczególnych ludzi i o aplikację nauczania Kościoła na ten temat w parafiach czy mediach katolickich, szczególnie niektórych. Zaczęliśmy rozmowę od wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu. Krzyż, zgodnie z porozumieniem podpisanym między kurią, Kancelarią Prezydenta i harcerzami jest już w św. Annie. Ale czy porozumienie zostało wypełnione? Zawiera ono przecież passus o trwałym upamiętnieniu ofiar, czego gwarantem stał się m.in. ksiądz kardynał. Proszę dokładnie czytać tekst porozumienia, jak również komunikat Prezydium Episkopatu i Rady Biskupów Diecezjalnych z Jasnej Góry. Zobowiązanie ze strony Kościoła ma charakter wyłącznie moralny, gdyż innego mieć nie może. Nie byliśmy stroną konfliktu. Zarówno w porozumieniu, jak i w oświadczeniu episkopatu wyraziliśmy przekonanie, że to, co się wydarzyło w Smoleńsku, zasługuje na upamiętnienie. Z tego się nie wycofuję. Przekonuje mnie pomysł budowy „pomnika” w postaci trwałego dzieła natury charytatywnej, kulturalnej, edukacyjnej. To jest ten rodzaj upamiętnienia, jakie lubił Jan Paweł II. Uważam, że realizacja tego powinna być dziełem Kancelarii Prezydenta i rządu RP, ale też samorządu Warszawy przy wsparciu organizacji pozarządowych, w tym Kościoła. ∑ 4 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Caritas to znaczy miłość <Pomoc dzieciom i młodzieży jest jednym z priorytetów Caritas. Mikołajki dla dzieci w Bazylice Najświętszego Serca Jezusowego na warszawskiej Pradze. POMOC | To marka wśród organizacji ANNA WOJTAS Caritas – największą organizację charytatywną Kościoła katolickiego zna prawie każdy. Dzięki niej na wigilijnych stołach Polaków płoną świece z logo organizacji, która przez cały rok pomaga potrzebującym. To ona inicjuje akcje pomocy poszkodowanym w kataklizmach, niesie wsparcie dla ubogich, organizuje wakacyjne kolonie dla dzieci, a ostatnio otwiera tzw. okna życia. Ma na swoim koncie niezliczoną ilość inicjatyw doraźnych i długofalowych, których celem jest różnego rodzaju pomoc potrzebującym, gdyż caritas – po łacinie – znaczy miłość. Skrzydła dzieciom Choć w swoich działaniach Caritas nie zapomina o ludziach chorych, bezdomnych, niepełnosprawnych, migrantach i uchodźcach, co więcej – aktywizuje bezrobotnych, wspomaga Polaków za wschodnią granicą, to aktualnym priorytetem tej kościelnej organizacji jest pomoc dzieciom i młodzieży. – Chcemy dać dzieciom skrzydła, aby wybiły się ponad ubóstwo – mówią pomysłodawcy „Skrzydła na co dzień” długofalowego programu pomocy dla uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i liceów. W ciągu pięciu lat skorzystały z niego ponad 3 tysiące dzieci. Instytucje, firmy i anonimowi ofiarodawcy deklarują wsparcie finansowe dla konkretnego ucznia przynajmniej przez jeden semestr. „Skrzydła na co dzień” gwarantują dożywianie, wyprawkę szkolną oraz odzież na zimę i lato. Natomiast program „Skrzydła” to pomoc w rozwoju dziecka i motywowaniu go do zdobywania wiedzy: korepetycje, dojazdy do szkoły, wycieczki szkolne oraz wakacyjny wypoczynek. By pozyskać nowe środki na stypendia, Caritas Polska wspól- REKLAMA nie z Narodowym Bankiem Polskim prowadzi akcję „Wymieńmy się”. Wycofane z obiegu banknoty i monety sprzed denominacji można przekazać do końca roku Caritas, a ta wymieni je w NBP na nowe złote. Z szacunków NBP wynika, że Polacy posiadają jeszcze ok. 8,3 mld sztuk starych monet i banknotów. Ich łączna wartość – licząc w nowych złotych – to około 175 mln zł. I potencjalnie taka właśnie kwota mogłaby wspomóc program „Skrzydła”. Okna życia Symbolem troski o życie dzieci są tzw. okna życia. Uratowały życie ok. 30 noworodkom, które z różnych powodów nie mogły liczyć na opiekę swych rodziców. Dały im szansę na znalezienie rodzin, które je adoptowały. W całej Polsce Caritas we współpracy z zakonami otworzył ok. 40 takich okien. Pomaga też samotnym matkom, ofiarom przemocy domowej i samym dzieciom. Domy Samotnej Matki, Centra Interwencji Kryzysowej, Domy Dziecka, centra adopcyjne, świetlice socjoterapeutyczne i parafialne udzielają pomocy tysiącom kobiet i dzieci. Codziennie też tysiące Polaków mają możliwość skorzystania z prowadzonych przez Caritas jadłodajni. Jako akredytowana organizacja charytatywna Caritas bezpłatnie przekazuje osobom potrzebującym nadwyżki żywności z rezerw Unii Europejskiej. W ramach programu PEAD do 1,7 mln osób w całym kraju docierają za jej pośrednictwem artykuły spożywcze. Oprócz tych wielkich projektów Caritas patronuje lokalnym inicjatywom. W Bielsku-Białej od dziesięciu lat działa Bank Chleba. Codziennie piekarze z 17 piekarń dostarczają ok. 400 sztuk pieczywa i w ten sposób pomagają co miesiąc 700 rodzinom. W Kielcach działa jedna z pierwszych ogrzewalni prowa- JAKUB OSTAŁOWSKI charytatywnych. Wie kiedy, komu i jak udzielić pomocy > AKCJE CHARYTATYWNE Cztery tysiące placówek, miliony ofiarodawców Caritas w Polsce prowadzi: ∑ parafialne i diecezjalne punkty wydawania odzieży ∑ punkty doraźnej pomocy ∑ wypożyczalnie sprzętu rehabilitacyjnego ∑ stacje opieki Caritas ∑ świetlice socjoterapeutyczne ∑ jadłodajnie (codziennie wydają 23,8 tys. posiłków) ∑ domy opieki ∑ noclegownie ∑ hospicja domowe i stacjonarne ∑ poradnie lekarskie ∑ łaźnie dla bezdomnych i ubogich ∑ domy dziecka ∑ zakłady opieki lekarskiej ∑ domy dla ofiar przemocy domowej ∑ domy samotnej matki ∑ apteki ∑ centra integracji społecznej dla bezrobotnych ∑ stacjonarne placówki dla uzależnionych ∑ centra adopcyjno-opiekuńcze dzonych przez Caritas. Dzięki niej od dziesięciu lat w tym mieście i najbliższej okolicy nie odnotowano przypadku śmierci osoby bezdomnej z powodu wychłodzenia. Tysiące wolontariuszy Autorskim pomysłem Caritas są też stacje opieki medycznej tworzone we współpracy z samorządami. Najczęściej pomieszczenia udostępnia parafia, sprzęt zapewnia Caritas, natomiast utrzymywanie stacji bierze na siebie miasto. Powstała ponad miesiąc temu w Nowym Targu placówka działa jako niepubliczny zakład opieki zdrowotnej i świadczy pomoc w zakresie drobnych zabiegów pielęgniarskich i rehabilitacyjnych. Choć Caritas Polska działa już 20 lat, to 2006 696 201 174 170 106 74 55 55 32 27 18 16 16 14 13 10 6 3 nawiązuje do tradycji pracy charytatywnej sprzed 1950 r. Obecnie koordynuje działania 44 Caritas diecezjalnych, te zaś parafialnych. Caritas niewątpliwie tworzą ludzie: 4,5 tys. pracowników oraz ponad 102 tys. wolontariuszy w Parafialnych Zespołach Caritas, którzy motywowani chrześcijańską etyką niosą pomoc w swoim najbliższym otoczeniu. Dynamicznie rozwijają się też akademickie, szkolne, a nawet przedszkolne koła Caritas. – To oni szerzą kulturę solidarności z ubogimi – docenia wolontariuszy dyrektor Caritas Polska ks. Marian Subocz. Najstarsze szkolne koło działa nieprzerwanie od 15 lat przy II LO w Rzeszowie, pod opieką Marii Daniel-Nyrki. Młodzież uczy się w ten sposób wrażliwości na potrzeby innych. – Zdajemy sobie sprawę, że inni mają gorzej, i po- W 2009 roku Caritas w Polsce rozprowadziła: ∑ 1 028 713 skarbonek w ramach akcji „Jałmużna wielkopostna” ∑ 461 737 świec-paschalików oraz 23 133 baranków w akcji „Wielkanocnego dzieła Caritas” ∑ prawie 3 miliony świec w ramach 16. edycji „Wigilijnego dzieła pomocy dzieciom”. Zebrano ofiary w wysokości 17 792 378 zł. Z każdej świecy Caritas Polska przeznaczyła 10 groszy na pomoc dla ubogich dzieci w Afryce ∑ 6 047 902 zł – wyniosła pomoc humanitarna dla zagranicy SMS POMAGAM – zebrano 3 108 036 zł z przeznaczeniem na akcje prowadzone przez Caritas Polska i diecezjalne Caritas (m.in. pomoc dla mieszkańców Strefy Gazy, ofiar trzęsienia ziemi we Włoszech, wsparcie pogorzelców w Kamieniu Pomorskim, pomoc powodzianom z południowej Polski, paczki świąteczne dla dzieci mieszkających na Ukrainie, Białorusi i Litwie). źródło: Raport roczny 2009 Caritas w Polsce przez naszą pomoc chcemy to zmieniać – mówią wolontariuszki. Na początku działalność koła była jednorazową akcją. Uczniowie zbierali pieniądze na podręczniki i odzież dla uboższych kolegów. Obecnie pomagają we wszystkich akcjach organizowanych przez diecezjalną Caritas. Co roku do koła zgłasza się ponad 150 uczniów chętnych do pomocy. Procent z podatku Caritas cieszy się zaufaniem Polaków. Co roku rozdysponowuje pomoc o wartości kilkuset milionów złotych (w 2009 r. – ponad 441 mln zł.), przekazując ją potrzebującym – głównie w kraju, ale również za granicą. Podatnicy przekazali Caritas w Polsce ponad 13 mln zł z tytułu 1 proc. podatku dochodowego za 2009 r. Przy realizacji wielu projektów pomocowychCaritaswspółpracuje zorganizacjamicharytatywnymiinnychKościołów–ewangelickąDiakonią i prawosławnym Eleos. Na arenie międzynarodowej współpracuje z Papieską Radą „Cor Unum” oraz jest członkiem Caritas InternationalisiCaritasEuropa. Aby świadczona pomoc była skuteczniejsza, Caritas Polska zamierza we współpracy z KUL utworzyć instytut badawczy. Pierwsze kroki zostały już podjęte. Zaprezentowano wspólny raport nt. biedy w Polsce. Wynika z niego, że swoistym kapitałem, który pomoże zapobiegać ubóstwu, jest nie tylko polityka państwa, samorządu czy działania Kościoła, ale też indywidualny potencjał każdego potrzebującego. Caritas podkreśla: osoby ubogie nie są ofiarami, mają swój potencjał, który należy wyzwolić. 0645979 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport ◊: Po co organizować ludziom umieranie? Nie powinniśmy umierać w domu, przy rodzinie? Ks. Piotr Krakowiak: Powinniśmy. I najczęściej wciąż opiekujemy się chorym w jego domu, w tzw. hospicjach domowych. To powszechna i najlepsza forma pomocy umierającym w naszym kraju. Ale rzeczywiście coś się zmieniło – w XX w., po horrorach drugiej wojny światowej zaczęliśmy udawać, że śmierci nie ma. W Ameryce zaczęło się mówić, że wystarczy dobrze się odżywiać i dobrze pracować, a będzie się wiecznym. Znikła śmierć, za to pojawiły się domy ostatnich pożegnań, gdzie malowało się trupa, żeby było pięknie. I zaprzeczało się śmierci. U nas zaprzeczało się jej także dlatego, że komuniści nie mieli odpowiedzi na pytanie, co po śmierci. Żyło się więc wiecznie albo w pamięci następnych pokoleń. Śmierć stała się tabu, a słowo „umieranie” zaczęło znikać z języka publicznego. Pojawił się też problem samotności ludzi umierających w instytucjach, bo zapanowała wiara, że medycyna jest wszechmocna, że jeszcze trochę i będziemy nieśmiertelni. Medycyna w ciągu stulecia przedłużyła przecież życie o drugie tyle – bo myliśmy ręce, bo odkryto penicylinę itd. I wraz z triumfem medycyny wypchnęliśmy śmierć ze świadomości. Nie pacjent, lecz domownik > RUCH HOSPICYJNY Kościół prowadzi w Polsce 100 ośrodków paliatywno-hospicyjnych (na 500 istniejących). Pierwsze hospicja powstały w latach 80. W 2004 r. w Gdańsku powstała Fundacja Hospicyjna, której celem jest m.in. pozyskiwanie środków na opiekę hospicyjną i szkolenie pracowników służby zdrowia, wolontariuszy oraz pacjentów i ich rodzin. Fundacja razem z TVP i hospicjami z całej Polski zrealizowała cykl siedmiu kampanii edukacyjnych „Hospicjum to też życie”. Powołała też fundację Lubię Pomagać, która w 2011 roku przy współpracy m.in. Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwa Zdrowia oraz organizacji charytatywnych: katolickiego Caritasu, protestanckiej Diakonii oraz prawosławnej Eleos – rusza z programem aktywizacji wolontariatu na rzecz przewlekle chorych w domach. Więcej info na stronie www.hospicja.pl ROZMOWA | ks. Piotr Krakowiak, krajowy duszpasterz hospicjów —p.kob Dlaczego to takie ważne, żeby umierającemu towarzyszyć? Bo do hospicjum trafia nie tylko „pacjent terminalny”, lecz człowiek, który czegoś w życiu nie dokończył, a miał jeszcze plany, bo ma rodzinę, PIOTR WITTMAN I dlatego teraz wypychamy śmiertelnie chorych z domów? To efekt tempa życia w wielkich miastach, atomizacji społeczności, blokowisk w wielkich aglomeracjach, gdzie często nawet nie wiemy, że ktoś za ścianą umiera. Ludzie pracują od rana do wieczora, nie mają czasu na opiekę nad umierającym bliskim. Nawet wzorowe, kochające się rodziny przychodzą do nas ze łzami w oczach i proszą o opiekę stacjonarną nad ich bliskimi, bo nie są już w stanie pomóc w domu. Na wsi jest wciąż inaczej – tu cała społeczność pomaga rodzinie umierającego, a wielopokoleniowe rodziny na zmianę się nim opiekują. Więzi rodzinne są silne, często wręcz wstydem jest oddanie kogoś do hospicjum. Chcę jednak podkreślić, że to nie miejsce jest najważniejsze w opiece hospicyjnej. Najważniejsze jest to, żeby umierający nie był sam. W tym zawiera się cała filozofia opieki hospicyjnej. To dlatego Kościół tak mocno się w to zaangażował, bo ta filozofia odpowiada chrześcijańskiej wizji towarzyszenia człowiekowi u kresu życia. 5 ≥Niemal w każdej diecezji istnieje hospicjum prowadzone przez zakon i parafię bo ma dzieci, ale też niezałatwione sprawy, kredyty. I czuje się bezradny, bo wiadomość o tym, że trzeba umierać, zawsze jest za wczesna. Nawet w przypadku ludzi starych, którzy mówią, że już chcą odejść, jest tak, że jeśli przeżyją dzień bez fizycznego bólu i nie czują się samotni czy niepotrzebni, mówią: „ciekawe, która wolontariuszka przyjdzie jutro”. U kresu życia mamy do czynienia z czymś, co nazywane jest cierpieniem totalnym. Przede wszystkim jest ból fizyczny. Ale kiedy ten ból choćby na chwilę mija, pojawiają się inne: ból egzystencjalny – co będzie ze mną, ból duchowy – w co wierzę, ból społeczny – co będzie z moją rodziną, ból kulturowy – co zostawiam, czy nie odchodzę z pustymi rękami. Wymiary tego bólu totalnego są tak różne, jak różne jest nasze życie. Dlatego też formy pomocy są różne. I decyduje o nich sam pacjent, albo – jak często mówimy w domach ho- spicyjnych – domownik albo gość. To jego potrzeby decydują, czy najważniejszy dla niego będzie w danej chwili lekarz, pielęgniarka, duchowny, psycholog czy np. wolontariusz spędzający z chorym czas. To dlatego jest tak ważne, żeby opieka nad umierającym była dziełem zespołu. Uświadamiacie pacjentom, że to ich ostatni przystanek? – To często jedna z naszych pierwszych i najważniejszych powinności. Do hospicjum trafiają ludzie z zasady z nieodwołalnym wyrokiem śmierci. I tu się pojawia pytanie: co z nadzieją? Bo przecież nadzieja w chorych się tli. Odpowiedź jest prosta i uczciwa – my tej nadziei choremu nie odbieramy. Zmieniamy tylko do niej nastawienie. Podtrzymujemy nadzieję, ale nie na wyzdrowienie, lecz na piękne życie do końca. I uczymy się wspólnie cierpliwości, oczekując, aż to życie zgaśnie. Bo – to jest niezwykle ważne – jesteśmy przeciwni eutanazji, ale też przeciwko uporczywej terapii przedłużającej agonię. Są przecież symptomy, z punktu widzenia medycznego, które jednoznacznie wskazują na to, że kolejne zabiegi, stosowane terapie bardziej umęczą chorego, niż dadzą jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Fundamentem ruchu hospicyjnego jest uznanie godnej, naturalnej śmierci. Trudno nie zapytać o Boga. Bo pewnie im bliżej śmierci, tym więcej takich pytań. Na pewno w hospicjach intensywniej o nim mówimy, choćby dlatego, że pacjenci wiedzą, że niebawem przejdą przez bramę życia i śmierci z wiarą, że Bóg jest, albo z wątpieniem, że go nie ma. Dlatego tak ważne jest, żeby bez potrzeby nie wprowadzać chorego w stan śpiączki farmakologicznej. To jest sposób dość często promowany na Zachodzie, że pacjenta się usypia pod pretekstem, że to dla jego dobra, żeby go już nie bolało. To oczywiście nie jest eutanazja, bo intencja jest dobra, ale istnieje ryzyko, że w ten sposób pozbawi się umierającego możliwości zadania sobie najważniejszych u kresu życia pytań egzystencjalnych, duchowych. Stąd tak ważna rola duchownych i świeckich chrześcijan w zespołach. Polacy wspierają materialnie hospicja, ale wciąż uważają je tylko za umieralnie. Czy to się zmieni? Edukowanie społeczeństwa to jest wyzwanie, jakie sobie postawiłem po doświadczeniach pracy w ośrodku w USA. Dorośli Polacy na hasło „hospicjum” wciąż reagują ucieczką od tematu. Zupełnie inaczej jest z dziećmi – w Gdańsku zapraszaliśmy dzieciaki ze szkół do odwiedzania hospicjum, teraz stało się to powszechne w całym kraju. Dzieci w sposób naturalny opowiadają rodzicom, że widziały ludzi na wózkach i w łóżkach, z którymi mogły porozmawiać. Tak dokonuje się edukacja dorosłych za pośrednictwem dzieci, bo gdy dzieciom się mówi, że hospicjum to miejsce, w którym umierają ludzie, to je to nie dziwi. Przecież one wiedzą, że piesek umarł, że babcia umarła, że papież umarł. Dla nich to my, dorośli, tworzymy tabu. To od dzieci się nauczyłem, że musimy być prości w przekazie. I pozytywni. Jak hasło, które głosimy razem z hospicjami z całej polski, że „Hospicjum to też życie”. —rozmawiał Piotr Kobalczyk Głodnemu dać jeść, nagiemu odzież, bezdomnemu schronienie POMOC Poza Caritas istnieje wiele organizacji charytatywnych. Bo wrażliwość na człowieka w potrzebie motywuje wielu katolików do działania Po roku 1989 r. znacznie wzrosła liczba osób zaangażowanych w parafialną działalność charytatywną. Niestety, wciąż nie ma całościowych badań, które ukazałyby zarówno wielość tego typu kościelnych organizacji, jak i zakres świadczonej przez nie pomocy. Niemniej z badania aktyw- ności Polaków przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Klon/Jawor przed dwoma laty wynika, że dwa razy częściej pracują społecznie osoby chodzące do kościoła co najmniej raz w tygodniu niż te, które praktykują rzadziej lub w ogóle. Natomiast według pallotyńskiego Instytutu Statystyki Kościoła katolickiego większość osób zaangażowanych w filantropię lub wolontariat (61 proc.) podejmuje aktywność ze względu na przekonania moralne, religijne lub polityczne. Twierdzą one, iż „ludziom trzeba pomagać”. To z tego powodu za- silają parafialne zespoły Caritasu albo działają w ramach różnych ruchów i stowarzyszeń, a gdy jest potrzeba, organizują charytatywne festyny czy przedświąteczne akcje pomocy. Jeszcze inni nie są członkami żadnych struktur, ale przekazują pieniądze lub dary rzeczowe na takie akcje. Nie brak też stricte charytatywnych organizacji katolickich: zarówno z tradycjami, jak i nowych, powstałych w odpowiedzi na jakąś naglącą potrzebę. Tradycjami może poszczycić się Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, do którego należy 2,8 tys. członków w 60 kołach. Towarzystwo, działające od 1981 r. jest pierwszą w Polsce organizacją pozarządową, która zajęła się pomocą bezdomnym. Jego członkowie wychodzą z założenia, że „każdemu głodnemu trzeba dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież. Jak nie można dużo, to mało”. Tak jak św. Brat Albert Chmielowski – opiekun biedaków, dla których porzucił karierę malarską – prowadzą na terenie całej Polski schroniska i łaźnie dla bezdomnych oraz jadłodajnie dla ubogich. Nie tylko dają schronienie czy posiłek, ale rozmawiają o problemach i pomagają je rozwiązać. Wolontariusze zapewniają, że w ich schroniskach nie ma nawracania „na siłę”, a jedynie zachęta do przemiany życia. Takich placówek jest w Polsce 77. Od 20 lat bezdomnym i uzależnionym pomaga również wspólnota Chleb Życia. – To oni – jak mówi założycielka wspólnoty s. Małgorzata Chmielewska – są najbardziej „ubodzy z ubogich”. Według niej najważniejsze jest danie ludziom odtrąconym Jezusa Chrystusa, życia braterskiego i pracy, dlatego wspólnota stara się u swoich podopiecznych, z którymi dzieli życie, uwolnić potencjał dobrej woli. Najmłodszą katolicką organizacją charytatywną działającą w Polsce od czterech lat są Rycerze Kolumba. Zrzeszają oni już 1,5 tys. mężczyzn. Rycerze wpierają świetlicę misyjną w Kamerunie, przekazują chorym wózki i sprzęt medyczny, współorganizują bale i koncerty charytatywne, z których dochód przeznaczany jest na potrzeby chorych. —Anna Wojtas Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Kościół, o jakim marzę filozof, publicysta DAREK GOLIK Paweł Milcarek Wiktor Skworc biskup tarnowski JAKUB OSTAŁOWSKI Nie jest mi potrzebny „Kościół moich marzeń”, nie mam zamiaru prorokować na temat „Kościoła przyszłości”. Pamiętam wiele tekstów na ten temat – zwłaszcza tych pisanych w latach 60. i 70. wieku XX – i drżę, żeby nie popełnić niczego tak śmiesznego jak tamte wyobrażenia, które zresztą pozwalały oderwać się „duchowi soboru” od litery Vaticanum II – i uciekać od rzeczywistości. Wciąż odkrywam w Kościele rzeczy, które dla mnie są nowe. Chciałbym, żeby Kościół żył i w liturgii, i w teologii, i w pobożności domowej wszystkimi swoimi epokami Kościół z marzenia nie jawi mi się bynajmniej jako antyteza Kościoła realnego istnienia, dlatego mojego opisu Kościoła marzeń nie należy odczytywać jako jakiegoś wotum nieufności względem rzeczywistości kościelnej tu i teraz. Kościół jest rzeczywistością bożo-ludzką; bytuje na styku ziemi i nieba. Jest Domem Bożym, a dzięki temu prawdziwie ludzkim, bo tylko Bóg umie być w pełni ludzki, w Kościele i przez Kościół. Marzę, aby ludzie, także wierzący, coraz bardziej odkrywali tę prawdę – dar dyrektor programowy Religia.tv To Kościół ludzi świadomych, kim są. Kościół ludzi zainteresowanych nie tylko tym, jakie są argumenty w sprawie in vitro i antykoncepcji, ale przede wszystkim, kim jest Bóg, w którego wierzą. W tej wizji świeccy są wszędzie tam, gdzie mogą być – w radach parafialnych, ekonomicznych, udzielają komunii jako nadzwyczajni szafarze. Księża to wspierani przez wiernych prawdziwi specjaliści nie tyle od murarki czy wyborczych list, co od życia duchowego, a biskup to nie naczelny diecezjalny publicy- MICHAŁ WARDA Szymon Hołownia – żeby na każdym kroku silne było poczucie „świętych obcowania”. Żeby żywsza była obecność duchowości monastycznych, zwykle o głębszym oddechu, potężnym realizmie nadprzyrodzoności. Żeby Kościół mógł ofiarować narodom naukę moralną wolną od konformizmu względem możnych tego świata, swoją jedność – wszystkim ofiarom rozłamów z przeszłości, a na co dzień żyć z przekonaniem, że największym darem, jaki może ofiarować ludziom, jest ta wiara, która daje życie wieczne… I jeszcze drobna, ale ważna sprawa: żeby księża, których wciąż mamy w Polsce tak dużo, byli znowu widoczni na ulicach jak znaki na rozstajnych drogach; zamiast pozować do zdjęć w kalendarzach. Kościoła jako domu ze wszystkimi tego, jakże bogatymi nie tylko w tradycji polskiej, konsekwencjami. Marzę, by sam Kościół – to znaczy my wszyscy – coraz bardziej odkrywał swą tożsamość i coraz pełniej stawał się tym, czym jest Kościół – wspólnotą ukierunkowaną na Boga i człowieka. I cieszę się, widząc, że te marzenia chyba się spełniają, co istotne na poziomie większości parafii. Bo Kościół nie jest abstraktem – ludzie doświadczają go, tak w wymiarze lokalnym, jak i uniwersalnym, przede wszystkim poprzez parafię. I tam najczęściej budowniczowie Kościoła – jego duchowej i materialnej przestrzeni – kładą swoją cegiełkę; obyśmy my wszyscy położyli ją właściwie, ofiarnie, z pietyzmem, z miłością. sta czy episkopalny polityk, ale prawdziwy dobry pasterz, którego osobiście zna co najmniej połowa z jego owiec. To Kościół, w którym na nowo wydobywa się Eucharystię. To Kościół otwartych kościołów z wieczystą adoracją. Prowadzący konsekwentnie do źródła – do sakramentów. To, co realnie możemy osiągnąć, to stać się w tym kraju sensowną, kreatywną mniejszością. Ta mniejszość, wzorem obecnego papieża, nie uchyla się od dialogu, mimo iż wie, że nie zawsze możliwy będzie kompromis. Jest ona ważnym punktem odniesienia dla tych, co na zewnątrz, a dla tych, co zastanawiają się, czy wejść, albo już są w środku – nie najeżonym znakami zakazu i nakazu miasteczkiem ruchu drogowego, a wielką życiową przygodą. P od względem ideowym polski katolicyzm nie jest monolitem. Widzi to gołym okiem każdy, kto przygląda się różnym środowiskom funkcjonującym w ramach jednego Kościoła. Na czym polegają te różnice ideowe, o co w nich chodzi, jakie wizje myślenia i działania stoją za poszczególnymi postawami? W mediach masowych najchętniej stosowane są upraszczające podziały dualistyczne: katolicyzm łagiewnicki i toruński, ludowy i intelektualny, otwarty i zamknięty. Wyróżnianie tylko dwóch podejść jest jednak zazwyczaj dalekie od rzetelności. Taki opis jest najczęściej także silnie obarczony wartościowaniem: jedna postawa dobra, druga zła. Próbując przekroczyć te ograniczenia (choć nie jest to do końca możliwe), przedstawiam opis czterech tendencji w polskim katolicyzmie. Nie jest to fotografia rzeczywistości. Posługuję się metodą zwaną w socjologii typami idealnymi. Opisywane postawy nie istnieją w postaci czystej (dlatego nie ma tu nazwisk osób czy nazw środowisk), są natomiast pomocnym narzędziem do analizy złożonej rzeczywistości. Różnice między poszczególnymi stanowiskami można analizować na wielu płaszczyznach. Zasadniczo dotyczą one nie spraw nym i bezpiecznym świecie, w którym panują proste, sprawdzone zasady. Świat zewnętrzny jest tu postrzegany jako jednoznacznie wrogi chrześcijaństwu i właściwie nie podejmuje się walki o jego kształt. Głównym problemem staje się raczej: jak nie mieć nic wspólnego ze złem tego świata. Podstawową wytyczną działania jest strategia przetrwania. W imię przyszłości niezbędny jest bowiem odpowiednik biblijnej „reszty Izraela”, która miała ocalić naród. Dlatego większość wysiłków – tak instytucjonalnych, jak i formacyjnych – służy umocnieniu w wierze tych, którzy już wierzą. Katolicyzm walki Zwolennicy tego ujęcia kierują się nie wrogością wobec świata, lecz raczej nieufnością i podejrzliwością. Uważają, że od świata nie można się odwracać, trzeba podjąć zmagania o jego kształt. Punktem odniesienia ich społecznej refleksji i aktywności jest przede wszystkim państwo, które powinno opierać się (zwłaszcza jego ustawodawstwo) na wartościach chrześcijańskich jako silnym fundamencie. W dzisiejszym świecie toczy się ostra walka o rząd dusz, wojna kultur. Zagrożone są Katolik na cztery różne sposoby RADEK PASTERSKI 6 ZBIGNIEW NOSOWSKI Katolicyzm twierdzy, jak i prywatny doprowadziłyby do marginalizacji Kościoła w Polsce. Przyszłość rozstrzygnie się w sporze między katolicyzmem walki i katolicyzmem dialogu doktrynalnych, lecz relacji Kościół – świat: stosunku wobec wolności, pluralizmu kulturowego, kryzysu wartości, misji Kościoła we współczesnym świecie, sekularyzacji, dialogu, rozumienia soboru watykańskiego II oraz wizji społeczeństwa i państwa polskiego. W „Więzi” nr 1/2010 szczegółowo analizowałem te różnice, a mój tekst był komentowany przez kilkunastu katolickich publicystów z różnych nurtów. Tutaj przedstawiam ujęcie z konieczności syntetycznie skrótowe. Rzecz jasna, nie jestem bezstronny, bo analiza dotyczy spraw, które mnie głęboko obchodzą. Katolicyzm twierdzy Wyjściowym założeniem jest tu uznanie, że religia katolicka i polska tradycja są dziś bezlitośnie atakowane, dlatego trzeba zewrzeć szeregi. Punktem odniesienia w myśleniu jest naród. To, co katolickie, utożsamiane jest z tym, co narodowe. Również państwo polskie powinno służyć realizacji zasad katolickich. Zwolennicy tej postawy raczej demaskują zło, niż z nim polemizują. Dialog ze światem jest tu uważany za oznakę słabości. Skupiają się zatem na formowaniu własnych zwolenników w swoim alternatyw- fundamenty naszej cywilizacji. Dlatego nie można stać z boku. Trzeba wejść w ostry spór z liberalizmem. Reakcją na rewolucję obyczajową powinna być kontrrewolucja. Kluczowym problemem staje się tu: jak skutecznie walczyć w obronie naszych racji? Świadomie jest tu przyjmowana strategia konfrontacji. Zła nie wystarczy zdemaskować, trzeba je skutecznie zwalczać; nie tylko broniąc się, lecz także atakując. Walka jest cnotą. Ci, którzy są pasywni w tym fundamentalnym sporze (np. naiwni wyznawcy dialogizmu) – przegrywają. Katolicyzm dialogu Ta postawa wychodzi z krytycznej akceptacji współczesnego świata. Istnieją w nim tendencje niebezpieczne, ale są też oznaki narastającego głodu duchowego i tęsknota za trwałymi wartościami. Dlatego należy ze światem podjąć nie walkę, lecz dialog (co czasem może oznaczać spór). Dialog nie sprzeciwia się głębokiej tożsamości katolickiej, lecz jest jej wyrazem. Otwartość na drugiego człowieka to przecież postawa ewangeliczna. Kościół ma wymagać, ale najpierw i najwięcej od siebie. Głównym problemem staje się tu: jak w nowy, skuteczniejszy sposób przekonywać do chrześcijańskiej wizji życia. Kryzys wartości to nie koniec świata, lecz wyzwanie do odnowy naszej tradycji. Demokracja potrzebuje wartości, więc należy wpływać także na życie publiczne. Trzeba to czynić nie tylko odgórnie, lecz także oddolnie – przez społeczeństwo obywatelskie. Katolicyzm dialogu proponuje zatem strategię roztropności. W świecie jest i dobro, i zło – trzeba umieć je od siebie odróżniać. Światu potrzeba nadziei: dobrej nowiny, a nie złej. Katolicyzm prywatny W tym ujęciu kluczową rolą Kościoła jest wpływ na jednostki. Mniej ważne staje się wpływanie na kształt społeczeństwa poprzez prawo i struktury. Dążenie do wpisania religijnych zasad moralnych do prawa państwowego jest tu uznawane za przejaw słabości Kościoła, który nie radzi sobie z formowaniem ludzkich sumień. Przemiany świata są nieuchronne. Trzeba pogodzić się z rozwojem pluralistycznego społeczeństwa, zaakceptować sytuację ludzi wierzących jako mniejszości i zrezygnować z prób narzucania innym własnych wzorców myślenia. Dobro samo się obroni, nie trzeba mu w tym pomagać. Kościół musi się dostosować do świata poprzez wewnętrzne, głęboko idące reformy. Kluczowym problemem dla tej odmiany katolicyzmu jest: jak nadążać za przemianami świata, kultury, systemów wartości. Przyjmuje się tu strategię wiarygodnego świadectwa, które ma docelowo zachęcić innych do dobra i przyjaźni z Bogiem. Jedynie w ten sposób można rozprzestrzeniać wiarę, która jest przecież prywatną sprawą każdego człowieka. Bez okrągłego stołu Czy różne nurty ideowe są przejawem siły polskiego katolicyzmu czy raczej jego słabością? Sam fakt istnienia różnic (a tym bardziej ich opisywanie) niczemu nie zagraża. Skoro pokojowo współistnieją w Kościele bardzo różne duchowości zakonne, to znajdzie się miejsce także na różne strategie Kościoła wobec świata. My jednak mamy do czynienia nie tylko z różnicami czy napięciami (które są logiczną konsekwencją różnic), lecz z konfliktami, a nawet z mocno utrwalonymi podziałami. Niektóre środowiska katolickie nie kontaktują się ze sobą, traktując innych jako wroga. Hans Urs von Balthasar, wybitny XX-wieczny teolog szwajcarski, stwierdził kiedyś, iż „żaden święty nie twierdził nigdy, że czyni coś j e d y n i e słusznego”. Wszyscy oczywiście robili rzeczy dobre, ale nie uważali swoich form zaangażowania za odpowiedniki metra z Sèvres katolicyzmu. My natomiast mamy w Polsce kilka wersji katolicyzmów jedynie słusznych. Brakuje natomiast inicjatyw ponad podziałami. Nie ma komu zwołać wewnątrzkościelnego okrągłego stołu. Od lat nie kwapią się do tego również biskupi – choć to oni powinni być stróżami kościelnej jedności. Sami są w wielu sprawach mocno podzieleni, jakże więc mają łączyć innych? Bez ich zaangażowania trudno jednak liczyć na wygaszenie emocji w relacjach pomiędzy różnymi środowiskami. A do kogo należy przyszłość? Który nurt stanie się dominujący w polskim katolicyzmie? Moim zdaniem paradoksalnie zarówno katolicyzm twierdzy, jak i katolicyzm prywatny długofalowo doprowadziłyby do marginalizacji Kościoła – w pierwszym przypadku przez odcięcie się od świata, w drugim przez sprowadzenie wiary do prywatności. Pozostaje zatem napięcie między strategią konfrontacji a strategią roztropności, między katolicyzmem walki a katolicyzmem dialogu. To między nimi zapewne toczyć się będzie w najbliższych latach główny wewnątrzkościelny spór (a może dialog?) o nową formułę działania Kościoła oraz jego rolę w demokratycznym i pluralistycznym polskim społeczeństwie XXI wieku. Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Więź” i dyrektorem programowym Laboratorium WIĘZI Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Nasza wiara się zmienia RELIGIJNOŚĆ | Socjologowie podkreślają, że Polacy wiarę dziedziczoną coraz częściej zastępują wiarą z wyboru kiedy liczenie wiernych w kościołach pokazało ich 40 proc. Zmniejszającej się liczbie osób chodzących do kościoła towarzyszy jednak wzrost wiernych głęboko religijnych i korzystających z sakramentów. Liczba osób przystępujących do komunii św. (communicantes) w tym okresie uległa niemal podwojeniu: z 10 proc. w 1989 r. do prawie 17 proc. w 2009 r. Wiara Polaków staje się więc bardziej dojrzała, wynika dziś bardziej z osobistego wyboru niż tylko z tradycji. Wbrew obiegowym opiniom badania Instytutu Statystyki Kościoła katolickiego wskazują, że 87 proc. polskich katolików reprezentuje postawy tolerancji i ekumenizmu, a tylko 11 proc. postawę nietolerancji. MARCIN PRZECISZEWSKI O ile przed 20 laty Polska wraz z Irlandią, Hiszpanią i Włochami należała do grupy najbardziej religijnych społeczeństw Europy, o tyle obecnie odgrywa rolę lidera w skali kontynentu. Pozostałe kraje o najwyższej religijności zostały w tym samym czasie silniej naznaczone laicyzacją. W Hiszpanii na początku lat 80. XX wieku regularnie w niedzielnej mszy św. uczestniczyło ponad 40 proc. dorosłej ludności, a 25 lat później już tylko 18 proc. Podobnie w Irlandii, gdzie w 1990 r. praktykowało regularnie 81 proc. dorosłych, w 2006 r. już 44 proc. Mniej w kościołach Polacy, jak pokazują statystyki, są bardziej odporni na laicyzację niż inne społeczeństwa Europy. Nasz przykład obalił rozpowszechnioną w światowej socjologii tezę, że modernizacja społeczeństwa musi się wiązać ze znacznym spadkiem religijności. Niemniej i w Polsce nastąpił, choć nie tak głęboki jak w innych krajach, spadek religijności. Od 1989 r. poziom niedzielnych praktyk religijnych (dominicantes) spadł o niecałe 10 procent. Według Instytutu Statystyki Kościoła katolickiego w 1990 r. 50 proc. Polaków w każdą niedzielę uczestniczyło we mszy św., w 1999 roku – 47 proc., a w 2009 r. już tylko nieco ponad 41 proc. Najgorszy był rok 2008, Zróżnicowanie terytorialne W zakresie praktyk religijnych Polska nie jest jednak monolitem. Ich poziom jest zróżnicowany w zależności od regionu. Najwyższy wykazują tradycyjnie trzy diecezje Polski południowo-wschodniej: tarnowska – niemal 71 proc. wiernych uczestniczy w niedzielnej mszy św., rzeszowska – 65 proc., i przemyska – około 61 proc. Są to obszary charakteryzujące się najwyższymi praktykami religijnymi w Europie. Kontrapunkt na religijnej mapie praktyk w Polsce stanowią diecezje szczecińsko-kamieńska – 27 proc., >NIEDZIELNE PRAKTYKI RELIGIJNE łódzka – 29 proc., oraz koszalińsko-kołobrzeska – 28 proc. wiernych uczestniczących w niedzielnej mszy św. W aglomeracji warszawskiej poziom praktyk wynosi blisko 32 proc. Ateizacja powiodła się komunistom w największym stopniu tam, gdzie udało się zniszczyć tradycyjne struktury społeczne: w aglomeracjach przemysłowych (Warszawa czy Łódź) oraz na ziemiach poniemieckich, gdzie masowo tworzono PGR. Nagroda czy kara po śmierci Silne zróżnicowanie – zależnie od miejsca zamieszkania – dotyczy też stopnia ortodoksyjności wyznawanej wiary. Tradycyjnie prym w tej dziedzinie wiedzie południe Polski. Mimo iż ponad 92 proc. Polaków przyznaje się do wiary, to prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa podziela o 2 proc. mniej. Sprawa ta kształtuje się odmiennie w zależności od regionu bądź diecezji. O ile niemal 100 proc. mieszkańców diecezji tarnowskiej wierzy w zmartwychwstanie, to wiarę tę podziela o wiele mniej mieszkańców diecezji szczecińsko-kamieńskiej – 84 proc. W życie wieczne wierzy 71 proc. Polaków. Stwierdzono, że 72 proc. Polaków uznaje istnienie nagrody lub kary po śmierci, natomiast 9 proc. nie podziela tej wiary. Ponadto tylko 45 proc. jest się w stanie zgodzić na istnienie piekła. Niekonsekwencje wiary Mimo wysokich wskaźników religijności akceptacja głoszo- nych przez Kościół norm moralnych jest wybiórcza. Podstawowym problemem polskiej religijności jest zjawisko określane przez socjologów jako selektywność wiary, czyli brak akceptacji pewnych fragmentów nauczania Kościoła. Mówi się o narastającej rozbieżności pomiędzy rytualną płaszczyzną wiary a religijnością dnia codziennego. Jest to zjawisko charakterystyczne dla Europy, obecne i w Polsce. W świetle badań CBOS z 2006 r. aż 53 proc. Polaków wyraża przekonanie, że nie ma jasnych i absolutnych zasad określających, co jest dobre, a co złe. Tylko 38 proc. uważa, że można mówić o istnieniu jasnych i mających zastosowanie do wszystkich zasad określających dobro i zło. Niemal połowa respondentów (46 proc.) uważa, że rozstrzyganie o tym, co jest dobre, a co złe, powinno pozostać indywidualną sprawą każdego człowieka. Konsekwencją takiego podejścia do etyki jest duże przyzwolenie na sytuacje, które z punktu widzenia moralności katolickiej oceniane są jako naganne. Należą do nich – jak wykazuje Rafał Boguszewski, opierając się na badaniach CBOS – m.in. świadome kupowanie podrabianych rzeczy, jazda na gapę, rozwód, ściąganie na egzaminach, a tym bardziej seks przedmałżeński. Panuje wysokie przyzwolenie na seks przedmałżeński oraz antykoncepcję. Badania Instytutu Statystyki Kościoła katolickiego z 2009 r. w diecezji płockiej wykazały, że stosowanie środków antykoncepcyjnych za niedopuszczalne uznaje zaledwie 18 proc. jej mieszkańców. 7 >MORALNOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA >PRAWDY WIARY Niemniej od połowy lat 90. widoczny jest spadek akceptacji dla czynów, które Kościół katolicki jednoznacznie potępia, stanowczo zabierając głos w dyskursie publicznym. W pierwszym rzędzie chodzi o aborcję i eutanazję. W przypadku aborcji stopień akceptacji podczas dwudziestolecia spadł o niemal 20 proc. (z 57 proc. do 39), a eutanazji o ponad 10 (z 48 proc. do 37). Poparcie dla in vitro Niestety, wciąż wysoka jest wśród polskich katolików akceptacja dla metody in vitro. W czerwcowym badaniu CBOS w przypadku małżeństw wyraziło ją 73 proc. badanych. Z tego zdecydowane poparcie wyraża 44 proc., a umiarkowane 29 proc. Zdecydowanie „nie” mówi 9 proc. badanych, a „raczej nie” kolejne 9 proc. A dzieje się tak, mimo że – jak pokazują badania – zdecydowana większość dorosłych Polaków (84 proc.) zna stanowisko Kościoła katolickiego w tej kwestii. Nawet w grupie osób wierzących i stosujących się do wskazań Kościoła wyraźnie przeważa poparcie dla wykorzystywania tej metody w przypadku małżeństw borykających się z problemem bezpłodności. Cytowane badania ISKK z diecezji płockiej wykazały, że niemal 40 proc. wiernych nie widzi w tej metodzie nic złego. Okazuje się zatem, że – mimo deklarowanej wierności nauczaniu Kościoła – stanowisko tych osób w kwestii zapłodnienia in vitro jest z tym nauczaniem sprzeczne. Paradoks polega na tym, że 59 proc. osób wierzących i deklarujących stosowanie się do wskazań Kościoła opowiada się za in vitro, a 27 proc. jest temu przeciwnych. Wyniki te świadczą o konieczności poważnego przemyślenia przez sam Kościół sposobów dotarcia do wiernych w zakresie budowania ich świadomości w kwestiach bioetycznych. Wskazują na niezbędną dalekosiężną pracę edukacyjną. >ROZMOWA Bastion z wieloma rysami ◊: Polska się gwałtownie sekularyzuje – prawda to czy fałsz? Ks. Janusz Mariański: Teoria głosząca nieuchronny spadek religijności wraz z procesami modernizacyjnymi w Polsce, mimo dokonujących się procesów sekularyzacji, okazuje się co najmniej wątpliwa. > Janusz Mariański WOJCIECH NIEŚPIAŁOWSKI K S I Ą D Z , P RO F E S O R >kierownik Katedry Socjologii Moralności w Instytucie Socjologii KUL i p.o. kierownika Katedry Socjologii Religii KUL W jakich dziedzinach polscy katolicy mają największy problem z realizacją nauczania Kościoła? Szczególnie w sferze moralności małżeńskiej i rodzinnej. W praktyce życia codziennego dochodzi tu do wielu kompromisów. Można szacować, że doktrynę moralną Kościoła aprobuje jedna trzecia Polaków. Podobna część wyraża mniej lub bardziej wyraźne zastrzeżenia i mniej więcej tyle samo Polaków w bardzo wielu kwestiach, nawet fundamentalnych, odeszło od wartości i norm przyjętych w Kościele katolickim. Jakich wyborów dokonywać będzie dzisiejsza młodzież? Istnieją uzasadnione obawy, że prowadzona z wielkim rozmachem katechizacja w szkole nie zapobiegnie w przyszłości emigracji młodzieży z Kościoła. W ostatnich dwóch dekadach z pewnością stała się ona mniej religijna. Na ile jest to efekt częstej dziś krytyki wobec Kościoła: nadmiernego przywiązania księży do dóbr materialnych, mieszania się do polityki czy prób narzucania konserwatywnej moralności całemu społeczeństwu? Krytyka ta przyczynia się nierzadko do tworzenia się kultury cynizmu i nieufności wobec Kościoła. Jeżeli nawet te opinie czy uprzedzenia nie zawsze odzwierciedlają rzeczywisty obraz Kościoła, to nie są one bez znaczenia dla kształtowania się opinii o nim w całym społeczeństwie. Jaki zatem scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny, gdy chodzi o przyszłość polskiej religijności? Być może religia i Kościół katolicki w Polsce nie utrzymają swojej dominującej pozycji na rynku światopoglądowym. Można przypuszczać, że w XXI wieku będą się zaznaczać procesy „pełzającej” sekularyzacji podobne do tych, jakie zaistniały w wysoko rozwiniętych społeczeństwach pluralistycznych. Zmiany w religijności Polaków będą zmierzać nie tyle w kierunku sekularyzmu, ile raczej zakwestionowania roli Kościoła jako instytucji. Czołową tendencją będzie raczej selektywność wiary niż ateizm, odchodzenie od Kościoła w sensie instytucjonalnym niż od transcendencji w myśl przekonania: „wierzę w Boga, ale nie w Kościół”. Nie znaczy to jednak, że Polska będzie podlegać zintensyfikowanej sekularyzacji upodabniającej ją do przeciętnej europejskiej. Pomimo szybkiej modernizacji pozostaniemy krajem religijnym? Można mieć nadzieję, że Polska pozostanie przypadkiem szczególnym w krajobrazie religijnym Europy. To bynajmniej nie musi oznaczać „wyspowatości” czy „rezerwatu” katolicyzmu w Europie, lecz swoiste świadectwo wobec zsekularyzowanej Europy. Polski katolicyzm to bastion z wieloma rysami, ale równocześnie jest w nim jeszcze wiele uśpionego potencjału, który mógłby prowadzić do rewitalizacji polskiej religijności i swoistego świadectwa religijnych Polaków wobec zsekularyzowanej Europy. —rozmawiał Tomasz Królak Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport R adykalne kręgi lewicy i ruch Janusza Palikota szermują postulatem rozdziału Kościoła od państwa. Wzywają do budowy relacji w tej sferze „na wzór europejski”. Tymczasem w Europie nie ma jednego modelu. Obok siebie istnieją kraje radykalnie świeckie, takie, w których religia ma charakter państwowy, oraz o harmonijnym sposobie współistnienia. Polska należy do tych ostatnich. Zasada rozdziału państwa i Kościoła jest wynalazkiem epoki oświecenia. Nie musi jednak oznaczać ograniczenia roli Kościoła. W USA konstytucyjnemu rozdziałowi państwa od Kościoła towarzyszy ich współpraca. Różna od tego jest francuska laicité, gdzie – mimo swobody kultu – sfera religijna nie ma prawa obywatelstwa w życiu publicznym. W Europie pierwszym państwem, które w 1919 r. wprowadziło zbliżony do amerykańskiego model rozdziału, były Niemcy. Kościół i państwo są rozdzielone, ale istnieją gwarantowane konstytucyjnie formy współpracy. Obowiązujący w Polsce model jest podobny do niemieckiego. Ustalony został po 1989 r., chociaż u progu wolności wcale nie było to takie jasne. Pierwszą połowę lat 90. zdominowała ostra batalia o granice wolności dla Kościoła i sposób jego obecności w demokracji. Jeszcze od komunistów w maju 1989 r. Kościołowi udało się uzyskać osobowość prawną oraz gwarancje nieskrępowanej działalności duszpasterskiej, charytatywnej, wydawniczej i edukacyjnej. Stało się to w wyniku uchwalenia ustawy o wolności sumienia i wyznania oraz o stosunkach między państwem i Kościołem. Otwarta została także droga do restytucji części majątku. W pierwszych latach Kościół kontynuował te działania poprzez różne formy porozumień z rządem. Restytuowano ordynariat polowy, spowodowano powrót katechizacji do szkół czy kapelanów do szpitali i więzień. Linia ta spotkała się jednak z kontestacją nie tylko postkomunistów, lecz i części dawnej opozycji skupionej później w Unii Wolności. Odpowiedzią na to była próba utworzenia partii katolickiej podjęta przez działaczy nawiązujących do tradycji ruchu narodowego. Liczyli oni na wsparcie Kościoła, analogiczne, jakiego udzielił on włoskiej chadecji po II wojnie światowej. Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, występujące w szerszej koalicji pod nazwą Wyborczej Akcji Katolickiej, nie zyskało jednak wystarczającego społecznego poparcia w wyborach 1990 r. Towarzyszyła temu potężna kampania prowadzona zarówno przez postkomunistów, jak i nowe liberalne media straszące „czarną dyktaturą”. Nic dziwnego, że efektem był spadek zaufania do Kościoła. W 1993 r. wynosił on zaledwie 38 proc. wobec 90 proc. w 1989 r. Wcześniej nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk zainicjował tzw. koncepcję konkordatową relacji państwa i Kościoła. Jej istotą była, wynikająca z soboru, doktryna promująca zasadę niezależności i autonomii Kościoła w państwie, dystansu wobec partnerem w wielu sferach życia społecznego. Ten model relacji odzwierciedla również konstytucja przyjęta w kwietniu 1997 r., która wprowadziła zasadę bezstronności w relacjach z Kościołami. Jej preambuła zawiera zapis odwołujący się do Boga, ale szanujący inne przekonania: „My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w pra- Rozwiązania zawarte w konkordacie gwarantowały stabilne stosunki nie tylko z Kościołem katolickim, ale w ślad za nimi także z innymi Kościołami i związkami religijnymi, co zadekretowano w odrębnych ustawach. Polski konkordat stał się także wzorcem dla Kościoła w krajach postkomunistycznych. Choć w 2002 r. do władzy wrócili postkomuniści, nie próbowali zniweczyć konkordatu i stworzonego przez niego modelu relacji państwo – Kościół. Hamulcem okazała się kwestia integracji europejskiej, w której autorytet Kościoła był niezbędny do nie może zabraknąć polskich katolików. Istotna rola Kościoła w demokracji przejawia się również w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego. Z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że większość osób, które angażują się w wolontariat lub filantropię, podejmuje je ze względu na przekonania religijne. Kościelną osobowość prawną ma 2216 instytucji non profit: szkoły, fundacje czy hospicja. 2,5 miliona wiernych zaangażowanych jest w różnorodne stowarzyszenia. Państwo polskie: świeckie czy bezstronne? JERZY GUMOWSKI 8 MARCIN PRZECISZEWSKI Ponad 20 lat wolności to czas sporów, który jednak nie przeszkodził budowie koabitacji państwa i Kościoła, korzystnej dla obu stron. Czy uda się ten model ocalić w przyszłości? grup politycznych, przy jednoczesnej otwartości na dialog. Wyraża to konkordat podpisany w lipcu 1993 r., a ratyfikowany pięć lat później. Zasada autonomii oznacza wzajemne poszanowanie i niewchodzenie państwa i Kościoła w swe kompetencje. Konkordat gwarantuje Kościołowi prawo do swobodnego pełnienia misji duszpasterskiej, tworzenia struktur i obsadzania urzędów kościelnych zgodnie z własnym prawem oraz zapewnia cywilne skutki małżeństwa kościelnego. Jest korzystny także dla państwa, gdyż Kościół – zachowując neutralność polityczną – może być dla niego cennym wach i w powinnościach wobec dobra wspólnego…”. Formuła ta została uznana za wybitne osiągnięcie polskiej myśli konstytucyjnej, czego dowodem było przedstawienie jej przez Europejską Partię Ludową jako propozycji do traktatu konstytucyjnego UE. Nie została przyjęta z powodu sprzeciwu Francji. wsparcia linii rządu. Wiele środowisk katolickich wypowiadało się przeciwko wejściu Polski do Unii. Dlatego wizyta delegacji episkopatu w 1997 r. w Brukseli czy list pasterski na temat Unii stały się czytelnym znakiem. Równie istotne były słowa Jana Pawła II, że w pracy na rzecz jedności kontynentu Polski konkordat stał się także wzorcem dla Kościoła w krajach postkomunistycznych Niedawne wydarzenia wokół krzyża pokazały, jak łakomym kąskiem może być Kościół w grze polityków. Paradoksalnie kapitał polityczny na Krakowskim Przedmieściu chciał zbić nie tylko PiS, ale także nowe pokolenie lewicy i Janusz Palikot. Kościół musi wykazać czujność wobec brutalizacji i nieprzewidywalności życia politycznego, jaka nastąpiła w ostatnim czasie. Może to bowiem zagrozić tej istotnej zdobyczy 21 lat wolności, jaką są stabilne stosunki między państwem i Kościołem. >ROZMOWA To są konsekwencje błędów ◊: Coraz częściej padają tezy, że model relacji państwo – Kościół w Polsce jest korzystny dla Kościoła, a nie państwa. Co pan profesor na to? > Andrzej Zoll P RO F., P R AW N I K , Andrzej Zoll: Stabilizacja w relacjach z Kościołem jest korzystna dla państwa. Kościół wypełnia wiele zadań społecznych czy edukacyjnych, wyręczając w ten sposób państwo. Ponadto państwo potrzebuje, by normy, które są normami prawnymi, a mają zakorzenienie w etyce, znajdowały poparcie ze strony społecznej nauki Kościoła. Przy tym Kościół należy rozumieć nie tylko jako hierarchię, ale i wielomilionową wspólnotę wiernych. Stąd mówiąc o stosunkach państwo – Kościół, mówimy o porozumieniu państwa z dużą, nawet dominującą KUBA KAMIŃSKI KO N ST Y T U C J O N A L I STA >Były sędzia i prezes Trybunału Konstytucyjnego, były rzecznik praw obywatelskich i przewodniczący PKW, uczestnik obrad Okrągłego Stołu grupą społeczną, którą w Polsce tworzą katolicy. Zrozumiałe, że współpraca państwa z Kościołem katolickim jest intensywna, choć inne Kościoły korzystają z tych samych rozwiązań prawnych. Zostało to zapisane w konstytucji. Jednak lewica mówi o „zawłaszczaniu państwa przez Kościół”. „Zawłaszczanie państwa przez Kościół” nie jest w Polsce możliwe z punktu widzenia prawa. Nie istnieją ku temu żadne podstawy ustrojowe. Czym innym jest fakt, gdy przedstawiciele Kościoła przekraczają swe kompetencje, wykorzystując autorytet dla działań politycznych. W pewnych sytuacjach też jestem tym zaniepokojony. Myślę o zachowaniu pewnych duchownych w kampanii prezydenckiej. Cieszy mnie sprzeciw wobec tego niektórych hierarchów. A co sądzi pan profesor o wprowadzeniu zasady „świeckości” państwa, którą postuluje lewica? Bardziej cenię rozwiązania naszej konstytucji, wedle której państwo ma być niezaangażowane po stronie żadnej z grup wyznaniowych. Nie oznacza to bynajmniej laickości państwa, o co upomina się lewa strona. Laickość rozumie się jako państwo, które byłoby wrogie w stosunku do religii. Ten model jest nam obcy. Czy polski konkordat można uznać za modelowy we współczesnym świecie? Nie jestem specjalistą od konkordatów. Spójrzmy jednak, jak znakomicie funkcjonują zapisy konkordatu dotyczące np. małżeństwa. Bardzo ułatwiło to ludziom życie. A obawiano się, że będą nadużycia, że księża nie będą zgłaszać zawarcia związku itp. Nic takiego się nie dzieje. Lewica ostatnio stała się znacznie bardziej antykościelna... Tak, lewica poczuła szansę. Czy to oznacza, że może zostać zachwiany budowany przez 20 lat model harmonijnych relacji między państwem a Kościołem? Jeśli pewne błędy zostały popełnione, trzeba liczyć się z konsekwencjami. Złą krew spowodowała atmosfera wokół Komisji Majątkowej. To błąd, że nie istnieje kontrola sądowa nad jej decyzjami. A powinna istnieć szczególnie w tych sprawach, w których niemożliwe było zawarcie ugody. Oczywiście, gdy powstawała komisja, kontrola sądowa nie była wymogiem konstytucyjnym, jednak od 1997 r. wymóg taki istnieje. Gdy nie ma kontroli organu zewnętrznego, łatwo dochodzi do nadużyć. Znajdą się osoby, które przy okazji będą chciały upiec swoje ziemniaczki. Ta kwestia, jak i brak szybkiej reakcji Kościoła na wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu czy zbytnie zaangażowanie w wyborach będą wykorzystywane przez stronę, która opowiada się za naruszeniem istniejącej stabilności. Zatem państwo i Kościół, aby utrzymać istniejące „status quo”, winny bardzo uważać i przestrzegać przyjętych reguł. —rozmawiał Marcin Przeciszewski Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport 9 BARTOSZ JANKOWSKI <Takich parafii jak ta w Poznaniu, gdzie w ciągu kilku lat liczba wiernych zmniejszyła się o jedną czwartą, jest w Polsce więcej. Są one w centrach wszystkich dużych miast. Młodzi wyprowadzają się do nowych osiedli. Na zdjęciu: roraty w poznańskim kościele Matki Boskiej Bolesnej Serwis to o wiele za mało PARAFIA | Dorośli z diecezji przygotowują się tutaj do chrztu, niepełnosprawne dzieci z miasta idą do Pierwszej Komunii, a biednym emerytom funduje się wycieczki. – Parafia musi być otwarta na potrzeby wiernych – mówi ks. Eugeniusz Antkowiak STANISŁAW ZASADA Stojący w poznańskiej dzielnicy Łazarz neoromański kościół Matki Boskiej Bolesnej ma niewiele ponad 100 lat. Tutejsza parafia jeszcze mniej. Jest za to jedną z najprężniejszych w 600-tysięcznym Poznaniu. – Współczesna parafia musi tętnić duchem żywej wiary, a do tego być wrażliwa na potrzeby ludzi i ich oczekiwania – tłumaczy proboszcz ks. Eugeniusz Antkowiak. – Nie wystarczy już odprawić Mszę św. Stara i niebezpieczna Łazarz – jedna z historycznych dzielnic stolicy Wielkopolski. Słynie z zabytkowych kamienic. Także z jednego z najwyższych w mieście wskaźników przestępczości. – Mamy dużo patologii i dużo biedy – przyznaje ks. Antkowiak. Do drzwi tutejszej plebanii pukają często zapłakane kobiety i żalą się, że nie mają na chleb dla dzieci. Przychodzą emeryci, którzy nie mają za co wykupić leków. – Żadna prośba nie jest lekceważona – zapewnia proboszcz. Ale żeby dostać pomoc, nie wystarczy powiedzieć, że jest się w potrzebie. Pod adres, gdzie mieszka potrzebujący, idą najpierw wolontariusze Caritasu i robią wywiad środowiskowy. – Żeby uchronić się przed naciągaczami, pytamy o dochody, stan rodzinny, sprawdzamy, czy ktoś nie uchyla się od pracy – opowiada Małgorzata Korościk, jed- na z 20 osób działających w parafialnym Caritasie. Nigdy nie dają pieniędzy. Sami kupują odzież, żywność albo leki. – Żeby gotówki na chleb albo buty ktoś nie wydał na alkohol – tłumaczy pani Małgorzata. – Nie chcemy uczyć ludzi życia z wyciągniętą ręką, bo to ich psuje. Parafialny Caritas pomaga ponad 150 osobom. Parafia wymiera – Mam dwa razy więcej pogrzebów niż chrztów – ks. Antkowiak przegląda kartotekę. – Moja parafia wymiera. Od początku roku miał już 230 pochówków, a tylko 115 dzieci przyjęło sakrament chrztu. Inne liczby są jeszcze bardziej wymowne. Kiedy przychodził tu siedem lat temu jako proboszcz – miał ponad 16 tysięcy parafian. Teraz ma ich niewiele ponad 12 tysięcy. – Jedna czwarta ubyła – przyznaje. – Młodzi wyprowadzają się do bloków w nowszych dzielnicach albo budują się na peryferiach miasta. Zostają starsi. Ze starzejącej się parafii proboszcz uczynił atut – zajął się potrzebami ludzi starszych. Wśród kilkunastu różnych wspólnot duszpasterskich w parafii – od żywego różańca i duszpasterstwa chorych po duszpasterstwo akademickie – istnieje Grupa Emerytów. 150 osób spotyka się w pierwszą sobotę miesiąca przy kawie, herbacie i słodkim – jak się mówi w Poznaniu na ciasto. Dwa razy do roku parafia funduje emerytom wycieczki po wielkopolskich miasteczkach i sanktuariach. – Chcemy, żeby ci ludzie wiedzieli, że parafia o nich pamięta – mówi ks. Antkowiak. Wie, jakie to ważne. – Ledwo przyjedziemy z jednej wycieczki, już pytają o następną – opowiada. Planuje otworzyć dla nich świetlicę, gdzie mogliby codziennie przyjść i spotkać się z innymi, zamiast siedzieć sami w domu. Nieochrzczeni przykładem W pierwszą niedzielę adwentu biskup wprowadził uroczyście do świątyni Matki Boskiej Bolesnej kilkanaście dorosłych osób. Zajęli pierwsze ławki, a po kazaniu wyszli z kościoła. To katechumeni – dorośli, którzy przygotowują się do chrztu. Archidiecezjalny Ośrodek Katechumenalny istnieje przy parafii na Łazarzu od sześciu lat. Przewinęło się przez niego prawie 200 osób. Działa tutaj, bo ks. Antkowiakowi, który w przyszłym roku będzie obchodził 30-lecie święceń kapłańskich, abp Stanisław Gądecki zlecił jego prowadzenie. Proboszcz nie traktuje katechumenów jak kuli u nogi. Przeciwnie – wskazuje ich swoim parafianom jako budujący przykład. – To ludzie pragnący wiary, bo jeśli ktoś w dorosłym wieku decyduje się na chrzest, to znaczy, że widzi w wierze sens życia – powtarza często. Obrzęd przyjęcia katechumenów do wspólnoty Kościoła odbywa się na początku adwentu. I zawsze podczas południowej mszy św., gdy w kościele jest najwięcej ludzi. – Bo to doskonała katecheza dla wszystkich parafian – mówi proboszcz. – Zwłaszcza gdy coraz więcej katolików odchodzi od wiary. Prałat Antkowiak zastał też w parafii duszpasterstwo niepełnosprawnych. Raz w miesiącu osoby z upośledzeniem umysłowym z Poznania i okolic spotykają się w jego kościele na mszy św. Co roku w maju niepełnosprawne dzieci idą tutaj do Pierwszej Komunii. – Ich obecność traktuję jak bogactwo, z którego czerpie cała parafia – przekonuje proboszcz. Uważa, że dzięki temu w świadomości jego wiernych niepełnosprawność przestała być czymś wstydliwym albo wyjątkowym. – Moi parafianie zaczęli patrzeć na osoby dotknięte kalectwem normalnie, a nie ze współczuciem – mówi. – I dzięki Bogu. Bo ci ludzie nie potrzebują litości, tylko normalnego traktowania. Apokalipsa na plebanii „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły” – Jerzy Babiak, emerytowany inżynier i były dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Poznaniu, czyta na głos z wielkiej księgi Biblii fragment Apokalipsy wg św. Jana. W jesienny wieczór słucha go kilkanaście osób. Przyszły na plebanię na spotkanie Kręgu Biblijnego. Ksiądz Antkowiak zaczął je prowadzić ćwierć wieku temu, kiedy nie był jeszcze proboszczem. – Bez systematycznego kontaktu ze słowem bożym nie ma wzrostu wiary – mówi. W parafii Matki Boskiej Bolesnej w pięciu Kręgach Biblijnych jest 90 osób – mają od 20 do 75 lat. Spotykają się dwa razy w miesiącu. Czytają fragment Pisma Świętego, a potem dyskutują. – Wzrastam nie tylko w pobożności, ale i zdobywam biblijną wiedzę – chwali spotkania Babiak. Proboszcz ceni sobie to, że na spotkania Kręgów Biblijnych przychodzą nie tylko gorliwi katolicy, ale także ludzie zdystansowani wobec Kościoła. – Ci, którzy wytrwają, są potem zaangażowani w życie parafialne – mówi. Zatrzymać w kościele W czasie ostatniej kolędy ks. Antkowiak spotkał parafianina, który chwalił się, że co niedziela idzie do innego kościoła. W parafialnym jest tylko raz w roku. Jednak większość praktykujących mieszkańców łazarskiej parafii jest wierna swojej świątyni. – Jeśli ludzie zauważą, że księża bez wyliczania poświęcają im czas i dbają o nich, to będą się dobrze czuli w parafii i nie odejdą – mówi ks. Antkowiak. – Samo odprawienie mszy św., udzielenie chrztu czy urządzenie pogrzebu to jeszcze za mało, żeby ich zatrzymać. To tylko serwis, który nie wystarczy. 10 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport ≥Ponad dwa miliony osób z kraju i zza granicy odwiedza co roku sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach ≥Zjazdy gnieźnieńskie stały się miejscem debat o najważniejszych wyzwaniach Kościoła RAFAŁ GUZ BARTOSZ JANKOWSKI Jedna wiara... ≥W Wielką Sobotę ponad 90 proc. Polaków święci pokarmy Czwartek | 9 grudnia 2010 11 BARTOSZ JANKOWSKI Kościół w Polsce • raport PIOTR KAŁA PIOTR GUZIK ≥O połowę zmniejszyła się liczba nowicjuszy w zakonach w ciągu ostatnich 11 lat ROMAN BOSIACKI BARTOSZ JANKOWSKI ≥Na Jasną Górę przychodzą w pieszych pielgrzymkach także niepełnosprawni ≥Ogromną popularnością cieszą się wędrówki szlakami Jana Pawła II, jak ten – spływ kajakowy Brdą ≥Co roku w spotkaniach na Lednicy uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy młodych 12 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Elżbieta Adamiak teolożka, wykładowczyni na UAM TOMASZ KROLAK Kościół, o jakim marzę Kościół, o jakim marzę słucha. Słucha Boga w Jego słowie spisanym – Biblii. Słucha człowieka, kobiet i mężczyzn, bo w nich odnajduje obraz i podobieństwo Boże. Wtedy gdy jest to trudne – bo zaprzecza się godności ludzkiej – wyraźnie staje po stronie krzywdzonych. Słucha świata w jego pięknie i w jego cierpieniu, odnajdując w nim znaki czasu, ślady działania Boga. Kościół o jakim marzę pamięta. O pierwszym słowie Jezusa: „Nawracajcie się…”. O własnych błędach i grzechach, zauważa je, nazywa, szuka dróg naprawy i przemiany, którą zaczyna od siebie. O długiej tradycji wiary, zmieniającej się wraz z rozwojem ludzkości, w różnych epokach i kulturach. O tym, iż sam pielgrzymuje w wierze. Kościół o jakim marzę służy. Jest dla wszystkich. Nie wyklucza nikogo z jakiegokolwiek względu z grona tych, do których został posłany. Jest wspólnotą zadającą sobie trud, by rozeznać dawane przez Ducha Bożego charyzmaty, przyjmującą je i na nim opierającą swe istnienie i działanie. Wszelkie dobra i struktury, bez których nie mógłby istnieć, nie są celem same dla siebie, lecz wyraźnie podporządkowane służbie bliźnim. Kościół o jakim marzę jest czytelnym znakiem zbawienia. Ożywczym źródłem dla wszystkich, którzy poszukują wskazań, jak żyć. Miejscem spotkania autentycznych świadków Zmartwychwstałego. będzie przykładem. Chodzi o to, by wierny mógł powiedzieć o księdzu: reżyser, twórca tak, on rozwiązał mój problem Sceny Plastycztakże swoim zachowaniem, nej KUL to jest dla mnie przykład. Oczekują też indywidualnego kontaktu z kapłanem, który zidentyfikuje Chciałbym, aby nastąpiło rozmówcę personalnie: kim zintegrowanie wiernych ze jest, jaką ma rodzinę. Tak strukturą Kościoła, bo grozi powstaje parafialna więź. nam myślenie typu: jestem Niepokój ludzi wyzwala też wierzący, ale Kościół brak pokory, ubóstwo instytucjonalny nie jest mi i prostota. A także jakaś do wiary potrzebny. dekoracyjność, rytualizm. Chciałbym, aby większa Potrzeba też więcej refleksja towarzyszyła decyzjom o chrzcie czy ślubie, cierpliwości, by werdykty, wyroki wobec ludzi nie tzn. byśmy czynili to zapadały tak pochopnie. po refleksji na temat istoty Potrzeba tej wyrozumiałości sprawy, a mniej z obawy – wobec tych, co błądzą, przed opiniami innych. upadają czy czasami nie dają Oczekiwałbym także od nas sobie rady. Za tym idzie wszystkich większej znajomości Biblii, bo śladowo zaglądanie w głąb człowieka: w jego słabość, upadki znamy to, co jest istotą wiary. i bezradność. Ludzie oczekują, że kapłan JERZY DUDEK Leszek Mądzik TOMASZ KROLAK których po śmierci beatyfikuje, nie obmyśla królestwa doskonałości i nie wytyka benedyktyn błędów tak, jak to robi historyk z opactwa czy sędzia; nie boi się burzy, w Lubiniu bo czasami trzeba przejść przez wielką burzę i ciemność, aby zobaczyć to, kim jesteśmy naprawdę; który Marzy mi się Kościół, który byłby raczej oknem, przez jest domem i wspólnotą dla które można dostrzec światło, wszystkich. Kościół, który: niż lustrem, w którym inni główną uwagę poświęca temu, co jest ludziom wspólne dostrzegają swoją ułomność; i co prowadzi ich do dzielenia będzie zawsze pamiętał, że liczy się tylko miłość wspólnego losu; nie odrzuca tego, co jest w innych religiach i z miłości będziemy sądzeni, prawdziwe i święte; nie boi się a nie z ilości posiadanych być małym, pogardzanym, bo wyznawców i terytoriów czy rozdanych komunii świętych; Boże wybranie ma miejsce pamięta, że nawrócenie jest wtedy, gdy stajemy się niczym; nie odrzuca świętych, dziełem Boga, nie człowieka, my możemy nawrócić tylko którzy chodzą niekiedy jak siebie… i o to głównie chodzi. starotestamentowi prorocy Marzę też, aby w kurii ścieżkami, którymi nikt wszystkie wydziały działały rozsądny nie chodzi; tak dobrze jak kasa. nie potępia za życia tych, Jan M. Bereza Mobilizacja świeckich pilnie potrzebna LAIKAT | Aż 90 proc. Polaków to katolicy. Ich zaangażowanie w życie Kościoła jest zróżnicowane, ale to od nich zależy, czy spełni się w Polsce „proroctwo laicyzacji” ALINA PETROWA-WASILEWICZ Uczą się i studiują, pracują zawodowo, zakładają rodziny i wychowują dzieci. Ta licząca blisko 34 mln osób społeczność jest wewnętrznie zróżnicowana – zaliczają się do niej zarówno osoby głęboko wierzące, angażujące się w życie Kościoła, jak i katolicy „kulturowi”, zaglądający do świątyń na mocy przyzwyczajeń i tradycji, oraz osoby obojętne religijne. Druga kategoria? Przez wieki laikat był postrzegany jako bierna masa katolików drugiej kategorii, których zbawienie jest zagrożone z powodu życia „w świecie”. Decyzje podejmowali duchowni, więc świeccy nie czuli się odpowiedzialni za Kościół, wspierając go jedynie materialnie i modlitwą. Sobór watykański II dowartościował „świat” jako środowisko życia katolików, które mają ewangelizować, a nie z niego uciekać. Gdy mówi się o świeckich w Kościele, opisuje się liczne wspólnoty formacyjne, modlitewne i charytatywne. Mimo że wczasach PRL zakazano działalności świeckich stowarzyszeń (Akcji Katolickiej, Sodalicji Mariańskiej i in.), dziś się odbudowały i działają. W Polsce jest blisko300 wspólnot laikatu. Zalicza się do nich powstałe w średniowieczu III zakony dla świeckich, bractwa, a także nowe ruchy tworzące się w XX wieku, które towarzyszyły niejako soborowi. Nowe ruchy – Odnowa w Duchu Świętym, Droga Neokatechumenalna, Focolare, Wiara i Światło – mimo zakazów przeniknęły do Polski w czasach PRL i proponowały katolikom pogłębioną formację, lekturę Biblii, szkołę modlitwy, rekolekcje. Obok zagranicznych powstały dwa rodzime – Ruch Światło-Życie oraz Ruch Rodzin Nazaretańskich. Z tych wspólnot rekrutują się dziś kościelni aktywiści angażujący się w działania charytatywne i edukacyjne parafii, prowadzący kioski z prasą, opiekujący się więźniami, włączający w ruch hospicyjny. Część z nich angażuje się w działalność polityczną i samorządową, pracuje w szkolnictwie, na uniwersytetach i w mediach. Brak reprezentacji Czy rola świeckich w Kościele w Polsce jest zgodna z wizją soboru? Wielu księży wciąż spogląda na laikat jak na masę, która angażuje się w jakieś inicjatywy tylko po to, żeby zrealizować pomysły duchowieństwa. O „przedsoborowości” może świadczyć liczba rad parafialnych. W ponad 10 tys. polskich parafii takie gremia istnieją zaledwie w co dziesiątej z nich. Jednak wielu duchownych traktuje świeckich po partnersku, jako równorzędnych członków wspólnoty, którzy codziennie chrystianizują świat w rodzinach, miejscach pracy, wspólnocie regionalnej i narodowej. Ta różnorodna grupa świeckich nie ma jednak własnej re- prezentacji przy episkopacie, tak jak np. katolicy niemieccy. Członkowie działającej od 1994 r. Krajowej Rady Katolików Świeckich reprezentują wyłącznie siebie. Nowy statut ma tę sytuację zmienić. Konsolidacja licznych grup laikatu ma dziś pierwszoplanowe znaczenie. 10 procent aktywnych Aktywnych i zaangażowanych wiernych jest ok. 2 – 2,5 mln, czyli mniej niż 10 proc. ochrzczonych. Spośród wszystkich katolików praktykuje ok. 40 – 45 proc., czyli mniej niż połowa (ta liczba od lat pozostaje na podobnym poziomie, ale w dużych miastach jest ich ok. 30 proc.). Równolegle zwiększa się liczba osób przystępujących do komunii św. (ok. 17 proc. z tendencją wzrostową), co świadczy o pogłębieniu wiary. Badacze zwracają uwagę na polaryzację postaw – pewna część odchodzi od wiary, ci, co pozostają, dokonują świadomego wyboru i ją pogłębiają. Nie potwierdzają się więc zapowiedzi szybkiej laicyzacji. Przeprowadzone pięć lat temu przez CBOS badania wyka- zały, że mimo iż 80 proc. ankietowanych identyfikuje się ze swoją parafią, tylko 4 proc. wspiera parafialne inicjatywy, 30 proc. robi to rzadko, a pozostali w ogóle. Tylko 15 proc. ma poczucie, że mają wpływ na życie parafii, ale aż 71 procentom ta sytuacja odpowiada. Ta bierność świadczy o konsumenckim podejściu do wspólnoty Kościoła, która ma zapewnić wiernym związek z tradycją i obyczajami przodków. Powstaje pytanie, jakie są hierarchie wartości wyznawane przez „kulturowych” katolików, jakich wyborów dokonują, na kogo głosują, czy byliby skłonni bronić wartości i np. wziąć udział w milionowej manifestacji w obronie rodziny, na wzór Hiszpanii. W każdych czasach żyli katolicy gorliwi i tacy, których przynależność do Kościoła była konwencjonalna. Ale dziś obojętność wobec projektów modernizacji obyczajowej i etycznej może doprowadzić do laicyzacji społeczeństwa. Od tej „milczącej świeckiej większości” zależy, jaka jest przyszłość Kościoła w Polsce – czy laicyzacja stanie się faktem, czy też Polska zachowa wartości, które ją ukształtowały, i nadal będzie chrześcijańską wyspą w Europie. > NAJSILNIEJSZY NEOKATECHUMENAT Największe ruchy i stowarzyszenia: Droga Neokatechumenalna – ok. 35 tys. Odnowa w Duchu Świętym – ok. 27 tys. oraz 150 tys. sympatyków Ruch Światło-Życie – ok. 27 tys. Akcja Katolicka – 26 tys. Domowy Kościół – 24,5 tys. ∑ Spadek powołań SEMINARIA Polska ma największą ilość powołań kapłańskich w Europie. Niemniej doświadczamy pierwszych znamion kryzysu Od kilku dziesięcioleci Polska uznawana jest za ewenement w skali kontynentu. Mówi się nawet o polskiej „szkole powołań”. Na ich dużą liczbę największy wpływ miał wybór Polaka na papieża. W latach 1978 – 1987 nastąpił 40-procentowy wzrost powołań. Po 1989 r. liczba seminarzystów aż do 2006 r. zachowywała dużą stabilność. Jednak w 2007 r. nastąpił dość duży spadek powołań. Na pierwszy rok do seminariów diecezjalnych zgłosiło się o 25 proc. mniej osób. Nieco lepiej było w semi- nariach zakonnych. Tendencja spadkowa utrzymuje się nadal, ale nieco wyhamowała. W bieżącym roku liczba powołań była niemal analogiczna jak w poprzednim: 687 kandydatów do seminariów diecezjalnych oraz 207 do zakonnych. Dopiero najbliższe lata pokażą, jaki jest trwały trend. Spadek powołań kapłańskich po 2007 roku wynika z wielu przyczyn, zarówno zewnętrznych, jak i wewnątrzkościelnych. Wśród pierwszych wymienić należy pogłębiający się niż demograficzny oraz emigrację młodych, natomiast wśród drugich – spadek religijności wśród młodzieży czy tracący na atrakcyjności wizerunek życia kapłańskiego i zakonnego. Tradycyjnym zapleczem powołań kapłańskich jest połu- >POWOŁANIA KAPŁAŃSKIE dniowa Polska. W czołówce diecezji, które mogą się poszczycić największą liczbą alumnów, nadal znajdują się: tarnowska (213), katowicka (157), krakowska (144), lubelska (136) i przemyska (130). Do najmniej licznych seminariów duchownych w Polsce na- leżą: seminarium w Łowiczu, gdzie do kapłaństwa przygotowuje się 35 alumnów, w tym pięciu na I roku, oraz seminaria w Drohiczynie (35 alumnów, ośmiu na I roku) i Elblągu (48 alumnów, 14 na I roku). —mp Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Świat milczy, ty działaj STOWARZYSZENIE | Przez lata katolicy z Zachodu pomagali Kościołowi w Polsce. Jak możemy się odwdzięczyć? Wspierając tych, którzy cierpią prześladowania za wiarę LIDIA SADKOWSKA-MOKKAS Polska sekcja międzynarodowego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie istnieje w Warszawie zaledwie od pięciu lat. Ale dzięki jego działaniom coraz więcej osób w Polsce nie tylko uświadamia sobie, jak wielkim problemem są prześladowania chrześcijan na świecie, ale także zaczęło nieść prześladowanym pomoc finansową i – co równie ważne – modlitewną. Chrześcijanie są bowiem najbardziej dyskryminowaną grupą religijną na świecie. Różnych form prześladowania – od dyskryminacji w pracy i w sferze publicznej po napaści fizyczne, tortury i morderstwa – doznają chrześcijanie w ponad siedemdziesięciu krajach świata. Rocznie ginie za wiarę ok. 170 tysięcy osób. – Naszym moralnym obowiązkiem jest informowanie opinii publicznej o prześlado- waniach chrześcijan i organizowanie dla nich pomocy – mówi Marta Ogonowska-Polkowska ze Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. – Stowarzyszenie jest ambasadorem prześladowanych chrześcijan, głosem tych, którzy nie mogą mówić. Realizujemy w ten sposób testament o. Werenfrieda, który mówił: „Prześladowani chrześcijanie są elitą Kościoła. Solidarność z nimi jest sprawą honoru”. tycznego kapłana odpowiedziały głównie wdowy, które niedawnym okupantom przygotowały tony paczek żywnościowych z najbardziej odporną na zepsucie słoniną. O. Werenfrieda nazywano odtąd Ojcem Słoniną. Stowarzyszenie nie zapomniało o katolikach prześladowanych w krajach za żelazną kurtyną. Od 1957 roku, gdy o. Werenfried spotkał się w Rzymie z kard. Stefanem Wyszyńskim, pomagało Kościołowi w Polsce. Nasi księża mogli się odtąd kształcić za granicą. Stowarzyszenie pomagało także zakonom kontemplacyjnym i seminariom duchownym w Polsce. Wspierało budowę wielu kościołów, w tym słynnej Arki Pana w Nowej Hucie. W sumie Kościół w Polsce otrzymał od Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie największą pomoc finansową spośród wszystkich krajów dawnego bloku wschodniego. Od 1962 roku, po apelu Jana XXIII, stowarzyszenie pomaga Bliźnim, którzy cierpią Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (Kirche in Not) powstało w 1947 r. Założył je norbertanin o. Werenfried van Straaten, który na prośbę Piusa XII zaapelował do Belgów o pomoc humanitarną dla niedawnych wrogów – Niemców. Nawoływał do solidarności i pojednania. Na apel charyzma- Dzień Solidarności Polska sekcja Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Po- REKLAMA >ROZMOWA Podaruj cząstkę Betlejem > Waldemar chrześcijanom w krajach Trzeciego Świata. Do centralnego biura organizacji w Königstein k. Frankfurtu nad Menem przychodzi rocznie ok. 9 tysięcy listów z całego świata z prośbą o pomoc. Z pieniędzy zebranych od ofiarodawców finansowane są różne projekty. Organizacja wspiera seminaria duchowne, zakony kontemplacyjne, wydaje literaturę religijną (Biblię „Bóg przemawia do swoich dzieci” wydano w 50 milionach egzemplarzy w 164 językach), pomaga w zakupie środków transportu, budowie szkół, finansowaniu kształcenia nauczycieli, działalności mediów katolickich. Stowarzyszenie pomaga także w zaspokajaniu codziennych potrzeb bytowych uchodźców i prześladowanych. Pomoc Kościołowi w Potrzebie pomaga chrześcijanom w 140 krajach świata. W ciągu 60 lat istnienia zrealizowało 200 tysięcy projektów o wartości 3 miliardów euro. Cisło WALDEMAR KOMPAŁA KSIĄDZ >dyrektor polskiej sekcji Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie ◊: Skąd pomysł akcji SOS dla Ziemi Świętej? Ks. Waldemar Cisło: Pomysł zrodziły fakty. W ciągu 40 lat liczba chrześcijan w Ziemi Świętej spadła do 2 proc. W samym Betlejem przez ćwierć wieku zmniejszyła się z 50 do 20 proc. Rozpoczynając tę akcję, chcieliśmy przeciwdziałać zjawisku emigracji. chrześcijańskich w Betlejem, o 3 w nocy izraelski patrol wojskowy przeprowadził rewizję. Szukano terrorystów i pomylono adresy. Pomimo szykan chrześcijanie nie myślą o opuszczeniu swojej ziemi. Tutaj są nie tylko groby ich ojców, ale i ziemska ojczyzna Chrystusa. Ta ziemia jest ważna dla wszystkich chrześcijan. Dlaczego chrześcijanie emigrują? Głównie z przyczyn ekonomicznych. Chrześcijanie są eliminowani z rynku pracy. Pogarszają się ich warunki bytowe, rośnie bezrobocie. Droga z Betlejem do Jerozolimy, gdzie również mogliby podjąć pracę, wydłużyła się w ostatnich latach z 40 minut do trzech godzin. Powodem jest mur z zasiekami, wiele wojskowych punktów kontrolnych. Trwa też cicha zmowa izraelskich i arabskich biur turystycznych, które w Betlejem omijają sklepiki i hoteliki prowadzone przez chrześcijan. Nierzadko dochodzi do tzw. redukcji, czyli wysiedleń. Fałszowane są akty własności. Kiedy odwiedziłem jedną z rodzin W jaki sposób można pomóc chrześcijanom w Betlejem? Bardzo prosto: kupując ich wyroby z drzewa oliwnego – krzyże, różańce, szopki bożonarodzeniowe – dajemy im pracę. Obecnie współpracuje z nami 60 chrześcijańskich rodzin, dla których jest to podstawowe źródło utrzymania. W rozmowach zawsze podkreślają, że nie chcą jałmużny, lecz pracy, która pozwoli im godnie żyć. Gdzie można kupić wyroby z Betlejem? Przede wszystkim w naszym biurze przy ul. Wiertniczej w Warszawie, ale także w sklepie przy Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Zakopanem, na Starówce w Pelplinie. Nasze stoisko znajduje się także w księgarni duszpasterstwa rolników w Licheniu. Wyroby z Ziemi Świętej można też zamawiać przez stronę internetową stowarzyszenia www.pkwp.org. Na przykład księża z wielu parafii zamawiają krzyże dla dzieci przystępujących do Pierwszej Komunii Świętej oraz bierzmowania. Akcja prowadzona jest bowiem przez cały rok, ale szczególnie w okresie adwentu. Gdzie najtrudniej być chrześcijaninem? Jeśli chodzi o skalę trudności i problemów, z jakimi borykają się chrześcijanie, są bardziej niebezpieczne miejsca niż Ziemia Święta. Na świecie co trzy minuty ginie za wiarę chrześcijanin. W Arabii Saudyjskiej za posiadanie Biblii czy krzyża można trafić do więzienia. Na utratę życia narażeni są chrześcijanie w Chinach, Wietnamie, Korei, Iraku czy Sudanie. Sytuacji w tym ostatnim kraju, gdzie chrześcijanie są szczególnie prześladowani: mordowani, zmuszani do opuszczania domów i szukania schronienia w obozach dla uchodźców, poświęcimy szczególną uwagę w przyszłym roku. Co dwa lata publikujemy raport o prześladowaniach chrześcijan na świecie. Najnowszy ukaże się w styczniu. —rozmawiała Lidia Sadkowska-Mokkas 13 Pomoc Kościołowi w potrzebie trzebie jest 17. biurem narodowym. W oddziale, którego dyrektorem jest ks. dr Waldemar Cisło, pracuje dziewięć osób. Obecnie największym przedsięwzięciem biura jest pomoc Kościołowi prześladowanemu. W 2008 roku Konferencja Episkopatu Polski postanowiła, że każda druga niedziela listopada będzie Dniem Solidarności z Kościołem Prześladowanym. W 2009 r. pieniądze przekazane zostały chrześcijanom w stanie Orisa w Indiach. W tym roku działania stowarzyszenia koncentrowały się na wsparciu chrześcijan w Iraku, którzy giną w zamachach bombowych, atakach na kościoły i domy. Przed wojną w Zatoce Perskiej żyło w Iraku ok. 1 mln 200 tysięcy chrześcijan, dzisiaj według różnych statystyk jest od 200 do 500 tys. Reszta musiała opuścił domy i szukać schronienia za granicą. Rok 2011 będzie poświęcony sytuacji chrześcijan w Sudanie. – W pracy kierujemy się zasadą trzech kroków: informacja – modlitwa – pomoc finansowa – mówi ks. dr Waldemar Cisło. – Bo chociaż świat milczy, to my, chrześcijanie, musimy działać. Na pomoc prześladowanym polska sekcja Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie zebrała – i przekazała do centrali w Niemczech – 8 214 285 złotych. Jest to suma zebrana w kościołach i datki stałego grona darczyńców, których stowarzyszenie ma w Polsce już 19,5 tys. —e.cz. osób. > PRZEŚLADOWANIA CHRZEŚCIJAN Czy wiesz, że: ∑ 170 000 chrześcijan ginie rocznie za wiarę w Jezusa Chrystusa, ∑ co trzy minuty ginie jeden chrześcijanin, ∑ 200 mln chrześcijan jest brutalnie prześladowanych, ∑ w ponad 70 krajach świata łamie się prawo do wolności religijnej, ∑ 350 milionów chrześcijan poddawanych jest różnym formom dyskryminacji religijnej?∑ 0645981 14 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Fundacja z wyobraźnią STYPENDIA | Dzięki Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia przybywa dziennikarzy, prawników, lekarzy, artystów i sportowców Michał Ziółkowski student UW, stypendysta ALICJA WYSOCKA Dzieło, z którego Kościół w Polsce może być naprawdę dumny, powstało trochę przez przypadek. Po pielgrzymce papieskiej w 1999 roku zostało sporo pieniędzy od sponsorów, które należało dobrze spożytkować. Biskupi z komitetu organizacyjnego pielgrzymki postanowili stworzyć specjalny fundusz dla promowania młodych i zdolnych ludzi, których nie stać na solidne wykształcenie. Idei przyklasnęli sponsorzy i w 2000 roku Konferencja Episkopatu Polski powołała Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia. Tak powstał żywy pomnik Jana Pawła II. Jego twórcy wspominają, że papież cieszył się tym dziełem i zdecydowanie wolał takie pomniki od spiżowych. Dzień Papieski Podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Polski 18 sierpnia 2002 roku na krakowskich Błoniach mówił o konieczności podejmowania tego typu przedsięwzięć: „W obliczu współczesnych form ubóstwa, których, jak wiem, nie brakuje w naszym kraju, potrzebna jest dziś – jak to określiłem w liście »Novo millennio ineunte« – wyobraźnia miłosierdzia w duchu solidarności z bliźnimi, dzięki której pomoc będzie świadectwem braterskiej wspólnoty dóbr. Niech tej wyobraźni nie zabraknie mieszkańcom Krakowa i całej naszej ojczyzny. Niech wyznacza duszpasterski program Kościoła w Polsce”. Program działania Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia jest realizacją tych wskazań. To jeden z najskuteczniejszych sposobów upowszechniania papieskiego nauczania, choć przeciętny Polak o fundacji słyszy na ogół raz w roku, w październiku, podczas Dnia Papieskiego. Wtedy przed kościoły i na ulice wielu miast ruszają wolontariusze z puszkami na datki zasilające fundusz stypendialny. Ofiarność Polaków rośnie. Na starcie fundacja wypłacała stypendia 500 osobom, obecnie wszystkich podopiecznych jest już 2300. – Jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim naszym darczyńcom. Oni na serio przyjęli papieskie przesłanie – podkreśla ks. Jan Drob, prezes zarządu fundacji. Szanse na stypendium mają uczniowie pochodzący z niedużych miejscowości (do 20 tys. mieszkańców), z dobrą średnią ocen (min. 4,8) i niskimi dochodami rodziców (nie więcej niż 922 zł brutto na osobę). Przeciętne stypendium wynosi dla gimnazialistów i licealistów 310 zł, podzielone na dwa pakiety: socjalny (160 zł) i naukowy (150 zł), a dla studentów 380 zł miesięcznie. Nabór prowadzony jest przez sieć koordynatorów diecezjalnych dla gimnazjalistów i licealistów. Indeks bp. Chrapka Stypendium można przedłużyć na czas studiów. W tym roku studentów stypendystów jest już 780 na 171 różnych kierunkach 52 uczelni. W programie pomocowym pojawia się coraz więcej stypendiów przyznawanych wspólnie z partnerami fundacji – największymi uniwersytetami, korporacjami prawników i innymi fundacjami. Od 2002 roku maturzyści mogą się ubiegać o 12 dziennikarskich indeksów na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jagiellońskim w akademickim konkursie im. bp. Jana Chrapka. Indeksy zdobyło już 79 osób. – Wyróżnia ich nie tylko dziennikarski talent, ale też społeczna pasja – podkreśla red. Barbara Sułek-Kowalska, która z ramienia UW uczestniczy w Komisji Konkursowej. – Oni nie siedzą z założonymi rękami, czekając na mannę z nieba, ale inicjują ciekawe, a często ważne przedsięwzięcia w swoich lokalnych środowiskach. Należą do tych, którym chce się chcieć. Fundacja stawia na takich ludzi, bo sama opiera się na podobnej idei. Stypendyści aktywnie uczestniczą w życiu studenckim, chętnie angażują się w wolontariat. Co roku spotykają się na letnim obozie formacyjno-integracyjnym. Spotkania formacyjne i towarzyskie organizowane są w różnych miastach Polski przez cały rok akademicki. Ważne są również cotygodniowe spotkania wspólnoty, gdzie zawiązują się trwałe przyjaźnie. W ciągu roku stypendyści pomagają w organizacji Dnia Papieskiego i Gali „Totus”, zdobywając przy okazji doświadczenie reporterskie. Totusy Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia przyznaje co roku Totusy – prestiżowe nagrody za działalność prowadzoną w duchu wartości bliskich Janowi Pawłowi II. Wręczane są w przeddzień Dnia Papieskiego na Zamku Królewskim w Warszawie. Laureaci oprócz statuetki anioła dostają nagrodę pieniężną – 50 tysięcy zł. Wśród nagrodzonych „katolickimi Noblami” przeważają osoby i instytucje powszechnie znane, jak m.in. o. Jan Góra, Krzysztof Kolberger, Wojciech Kilar czy Marek Piwowski, ale są też bohaterowie lokalnych środowisk To nie jest zwykłe stypendium, tak jak niezwykły był Jan Paweł II, ale także bp Jan Chrapek, który przyczynił się do powstania fundacji. Stypendium dało mi szansę podjęcia studiów dziennikarskich w Warszawie, mieście wymagającym i kilkaset razy większym od Przedborza, z którego okolic pochodzę. W moim domu żyje się skromnie, nieraz trzeba zaciskać zęby, żeby przetrwać. Stypendium pozwala mi nie tylko się utrzymać, ale też rozwijać pasję fotograficzną. Z biegiem lat równie ważne jak pomoc materialna stają się przyjaźnie zawiązane na letnich obozach, duchowe przewodnictwo w okresie wchodzenia w dorosłe życie. Te spotkania wzmacniają moją tożsamość i sprawiają, że z dala od domu wcale nie jestem samotny. Za dziesięć lat, w czasie których fundacja i jej przyjaciele dali mi wiele nadziei i radości, po stokroć dziękuję. Jestem stypendystką od sześciu lat. Mama usłyszała o takiej szansie w telewizji, podczas Dnia Papieskiego. Moje stypendium dzieli się na pakiet socjalny i naukowy. Z pierwszego pieniądze idą na codzienne sprawy: żywność, ubrania; z części naukowej kupuję przybory do szkoły, książki i płacę za dodatkowe lekcje angielskiego. Zaoszczędziłam też na gitarę. Uczę się grać. Wreszcie spełnia się moje marzenie! Znam sporo stypendystów, przyjaźnię się z kilkoma dziewczynami. W fundacji fajne jest to, że możemy na siebie liczyć. Zawsze można też wpaść do biura fundacji. Jedna ze starszych koleżanek pomaga mi przygotować się do matury z języka rosyjskiego. Chciałabym być stypendystką także na studiach, dlatego po maturze zamierzam zawalczyć o indeks w jednym z konkursów akademickich. – np. krakowskie Hospicjum św. Łazarza czy Stowarzyszenie Pomocy Wzajemnej Być Razem z Cieszyna. Artystycznym pod- sumowaniem corocznych obchodów rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II jest Koncert Dnia Papieskiego. Małgorzata Pasymowska maturzystka z diecezji warszawsko-praskiej Świadectwa, ojcostwa, autorytetu niecznie”. Gdy w 1988 r. na pytanie: czy można być człowiekiem religijnym bez Kościoła, odpowiadało twierdząco 27 proc. młodych, to w 2005 r. niemal dwukrotnie więcej – 47 proc. W porównaniu z resztą Europy polska młodzież jest wierząca i intensywnie praktykująca. Badania CBOS pokazują, że od 1992 r. poziom deklaracji wiary młodzieży nie zmienia się i wynosi ok. 90 proc. Niepokojące jest natomiast, że w tej grupie wiekowej – od 18 do 24 lat – niemal o połowę (z 9 do 5 proc.) spadła liczba głęboko wierzących. Widoczny jest też spadek praktyk religijnych. O ile w 1988 r. 50 proc. młodych ludzi praktykowało systematycznie, o tyle w 2005 r. 39 proc. Podobnie zmniejszyła się liczba młodych praktykujących niesystematycznie: z 33 proc. w 1988 r. do 29 proc. w 2005 r. Jak wykazuje Instytut Statystyki Kościoła katolickiego, coraz popularniejsza staje się postawa: „wiara – tak, Kościół – nieko- Maria Rogaczewska, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, wskazuje na popularne wśród młodych „podejście rynkowe” do duchowości: religia ma mi pomagać, zaspokajać potrzeby. Jeśli tak się nie dzieje – po co mi ona? Konsekwencją jest wybieranie z nauczania Kościoła tego, co odpowiada, i odrzucania treści niewygodnych. – Część młodych traktuje wiarę jako środek, który może dostarczać przyjemnych przeżyć, poczucia wspólnoty. Nie wyobrażają sobie natomiast, by Kościół ingerował w sferę ich osobistych wyborów, np. dotyczących życia seksualnego – mówi Rogaczewska. – W tym sensie wiara staje się zupełnie oderwana od życia. Istotnie, jeszcze w 1988 r. współżycie seksualne przed ślubem za Podejście rynkowe niedopuszczalne uważało 21 proc. młodych, a w 2005 r. już tylko 9 proc. Antykoncepcja nie do przyjęcia jest jedynie dla ok. 7 proc. Natomiast coraz bardziej negatywnie młodzież, tak jak całe społeczeństwo, ocenia aborcję. W 1988 r. aż 45 proc. młodych katolików akceptowało przerywanie ciąży. Dziesięć lat później tylko 17 proc., a w 2005 r. – 8 proc. Wyniki te pokazują, że wytrwała praca duszpasterska przynosi rezultaty. <Większość pielgrzymujących na Jasną Górę to ludzie młodzi Oczekiwania Księża pracujący z młodymi mówią, że nie są oni jednorodną grupą i tę ich różnorodność potrzeb trzeba dostrzegać. Inaczej jest w mniejszych miejscowościach, inaczej w wielkich miastach. Inne potrzeby mają dziewczęta, które łatwiej integrują się w kościelnych wspólnotach, inne chłopcy, którzy są bardziej podatni na laicyzację. Dlatego propozycja Kościoła dla młodzieży jest różnorodna. Począwszy od ambitnych form skierowanych do ogółu wiernych, lecz chętnie wybieranych DAREK GOLIK MŁODZIEŻ Religijność młodych Polaków coraz mniej kształtują tradycja i przywiązanie do rytuału, a coraz bardziej indywidualizm. Popularna staje się postawa: „wiara – tak, Kościół – niekoniecznie” przez młodych, takich jak rekolekcje ignacjańskie, formacja na drodze neokatechumenalnej albo w Oazie, poprzez rozmaite inicjatywy wolontariackie aż po koncerty ewangelizacyjne, imprezy sportowe typu Parafiada czy masowe spotkania. Wśród tych ostatnich fenomenem jest organizowana przez o. Jana Górę Lednica, na którą corocznie przybywa kilkadziesiąt tysięcy młodych. Czego dziś najbardziej oczekuje od Kościoła młodzież? – Świadectwa, ojcostwa, autorytetu – mówią duszpasterze. Zwracają uwagę na przekaz, zarówno jeśli chodzi o prawdy wiary, jak i kontrowersyjne tematy. Nie można się wymądrzać, mówić hermetycznym, niezrozumiałym językiem. Najważniejsze, by skupiać się na tym, co jest fundamentem wiary: głosić miłość Boga, który posłał Syna, by odkupił grzesznika, którym jest każdy z nas. – Młodzi pragną prawdy, autentyzmu. Zwłaszcza teraz, gdy w świecie wciąż trzeba udawać kogoś innego, zakładać maski – mówi 26-letnia Justyna. —Maria Czerska Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport 15 Każdy dzień jest inny KLASZTOR | Zakony klauzurowe to zagadka. ALINA PETROWA-WASILEWICZ – Nasze powołanie trudno wytłumaczyć – mówi matka Jolanta, ksieni klasztoru Benedyktynek w Żarnowcu na Pomorzu. Osoba, która wchodzi do krużganków XIII-wiecznego gotyckiego klasztoru, nie widzi 21 mniszek mieszkających za klauzurą. Czasami usłyszy śpiew dochodzący z kaplicy. Ich przełożona opowiada, jak żyją. Wstają o 5.20, o godz. 6 odmawiają jutrznię, czyli hymn, psalmy i fragment Pisma Świętego, po niej następuje półgodzinna medytacja i msza św. Po mszy i śniadaniu każda z sióstr udaje się do swoich zajęć. Czym się zajmują? Prowadzą gospodarstwo (mają dwadzieścia kilka hektarów, z czego połowa to łąki), pracują w sadzie i w pięknym ogrodzie w wirydarzu, haftują. W klasztorze jest też niewielkie muzeum ze zbiorem ksiąg liturgicznych, które zostały przepisywane przez średniowieczne mniszki, co jest unikatem na skalę europejską. Są tu także bogato haftowane ornaty, stuły, naczynia liturgiczne. Okoliczne kobiety, zainspirowane haftami zakonnic, stworzyły słynny czterokolorowy haft kaszubski. Siostry codziennie gotują, sprzątają, robią przetwory na zimę. Przyjmowanie gości spragnionych ciszy i duchowości to ważny „znak firmowy” benedyktynek. Św. Benedykt z Nursji, założyciel tego najstarszego w Europie, liczącego 1500 lat, zakonu, chciał, żeby klasztory były samowystarczalne, a mnisi żyli z pracy własnych rąk. Mieli „modlić się i pracować”, czyli ora et labora, jak głosi sentencja zakonna. – To hasło zbudowało Europę – matka ksieni nie ma wątpliwości. Benedyktyni uprawiali rolę, budowali klasztory i kościoły, zakładali szkoły, przepisywali księgi i recytując psalmy, siedem razy dziennie wychwalali Boga. Do wspólnoty żarnowieckiej należy jedna z najwybitniejszych historyczek życia zakonnego w Polsce s. Małgorzata Borkowska. Zajmuje się studiowaniem starych zakonnych dokumentów i pisaniem kolejnych, cenionych przez historyków, opracowań. S. Borkowska nie jest jedyną osobą z wyższym wykształceniem w klasztorze. Jedna trzecia zakonnic ukończyła studia. Są wśród nich konserwatorka zabytków, specjalistka od maszyn tekstylnych, lekarka, jest siostra, która ukończyła dwa fakultety. U benedyktynek praca łączy się z modlitwą. O godz. 15 siostry mają godzinę czytań, o 18 odmawiają nieszpory. Jest to śpiew gregoriański po łacinie, nawiązujący do wielowiekowej tradycji zakonu. O godz. 20 wspólnota się zbiera, żeby odmówić różaniec. Jest to jej modlitwa wstawiennicza do Boga. – Coraz więcej ludzi prosi nas o modlitwę – mówi matka ksieni. Piszą listy i telefonują, ale najczęściej proś- BEATA KITOWSKA Grupa kobiet modli się i pracuje za murami klasztoru. Czy to ma sens? ≥Coraz więcej ludzi prosi nas o modlitwę – mówią benedyktynki z Żarnowca by przysyłają Internetem (klasztory, które nie mają Internetu, można policzyć na palcach jednej ręki). Odkąd adres mejlowy klasztoru został podany przez katolicki tygodnik, liczba próśb lawinowo rośnie. O co proszą? – O uzdrowienie ciała i duszy, o uwolnienie od nałogów, pracę, pokój w rodzinie, nawrócenie i umocnienie wiary. Proszą ludzie zrozpaczeni, samotni, szukający drogi, przeżywający kryzys. Dzień kończy się o 20.30 kompletą, po czym następuje silentium, czyli czas milczenia aż do godz. 5.20 następnego dnia. Siedem godzin modlitwy i osiem pracy, godzina rekreacji – dni w klasztorze są do siebie bardzo podobne. Tylko w niedzielę można pospać dłużej. Życie mniszek płynie ustalonym przez re- gułę trybem. Brzozowe krzyże na przykościelnym cmentarzu przypominają o siostrach, które dobiły do mety. W zakonie benedyktyńskim obowiązuje tzw. stabilitas loci, czyli związanie z miejscem. Kandydatka, która wstąpi do konkretnej wspólnoty i złoży śluby wieczyste, pozostanie w niej do końca życia. Reguła nie przewiduje opuszczania klasztoru, chyba że wymagają tego nadzwyczajne okoliczności – stan zdrowia, sprawy związane z zakonem. Wstąpienie do klasztoru to także rezygnacja z przestrzeni. I po co to wszystko? – Matka Jolanta wie, że bardzo trudno to wytłumaczyć, zwłaszcza współczesnym ludziom. Zgodzić się na zamknięcie, rezygnację z własnych planów? Gdyby siostry zajmowały się chorymi, bez- domnymi, biednymi, gdyby była jakaś widzialna, wymierna korzyść z ich życia, można byłoby im wybaczyć „ekstrawagancję” polegającą na wyrzeczeniach i ograniczeniach. Rodzice z trudem akceptują wybór córek, gdy wstępują do zakonu klauzurowego. Często reagują bardzo emocjonalnie i chcą, żeby zmieniły decyzję. W takich sytuacjach ksieni proponuje im, żeby przyjechali i przekonali się, jak jest. A jest tak, że bez mocnej motywacji prowadzenie takiego życia jest niemożliwe, a tą motywacją jest miłość do Boga. Klasztor klauzurowy zaś stwarza optymalne warunki do kontaktu z Nim – jego cisza, jednostajność sprawiają, że każdy dzień jest inny, bo Bóg wciąż zaskakuje, a Ten, którego chce spotkać każda zakonnica, jest tak blisko, że może wziąć na barki nawet najtrudniejsze sprawy dziejące się za klasztornym murem. – Nie ma nic piękniejszego niż nasze życie – mówi z przekonaniem matka Jolanta. Jej matka, która wychowała sześcioro dzieci, mówi to samo. – Trzeba po prostu odnaleźć swoje powołanie. > W POLSCE JEST ∑ 212 zgromadzeń męskich i żeńskich ∑ 12 852 zakonników ∑ 24 387 zakonnic ∑ 940 nowicjuszy i nowicjuszek ∑ 1494 kleryków w seminariach zakonnych ∑ 6194 osoby konsekrowane są na misjach i za granicą —b.ł Mniej osób, dużo więcej dzieł ZAKONY Liczba osób konsekrowanych spada. Nie oznacza to jednak kryzysu, bo wzrasta liczba nowych zgromadzeń i prowadzonych przez zakony dzieł Gdyby o kondycji zakonów w Polsce wnioskowano na podstawie liczby członków, to niepokój o stan życia zakonnego miałby podstawy. Są zgromadzenia, które systematycznie maleją, przy czym w większym stopniu dotyka to zgromadzeń żeńskich niż męskich. Najliczniejsze zgromadzenie żeńskie – elżbietanki – w ostatnich dziesięciu latach zmniejszyło stan liczebny o 15 procent, a urszulanki szare o ponad 25 procent. Alarmująco wyglądają statystyki powołań. Zarówno w zgromadzeniach żeńskich, jak i męskich liczba nowicjuszy w ciągu ostatnich 11 lat zmniejszyła się średnio o połowę. Jednocześnie w życiu zakonnym w Polsce zachodzą bardzo dynamiczne procesy, które wskazują na jego rozwój. Od 1980 r. mamy do czynienia z bardzo dynamicznym procesem instalowania się w Polsce nowych zgromadzeń zakonnych – z zagranicy, a także rodzimych. W ostatnich 30 latach działalność rozpoczęły 73 nowe zgromadzenia na 244 istniejące. Proces ten jest związany z opinią o ojczyźnie Jana Pawła II jako kraju o bardzo dużej liczbie powołań, z których chciały „skorzystać” także zgromadzenia z zagranicy, przeżywające problemy z powołaniami. Niektórym zgromadzeniom to się udało, np. założonym przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty misjonarkom miłości, które od 1998 r. podwoiły w Polsce swoją liczebność. Zjawiskiem potwierdzającym tezę o dobrej kondycji życia zakonnego w Polsce są żeńskie zakony kontemplacyjne, które przeżywają wręcz rozwój. Największe zgromadzenie kontemplacyjne – karmelitanki bose – od 1998 r. zwiększyło liczbę mniszek z 382 do 520, otworzyły trzy nowe domy w Polsce i pięć za granicą. Zjawiskiem, które zasługuje na szczególną uwagę w polskim życiu zakonnym, jest niezwykła aktywizacja. O ile w połowie lat 90. zgromadzenia prowadziły około 1000 różnego rodzaju dzieł, o tyle obecnie – dwa razy więcej. Stało się to możliwe po zdjęciu ograniczeń ideologicznych, którym podlegały zakony przed 1989 rokiem, gdy komuniści nie po- zwalali osobom konsekrowanym na aktywność w życiu społecznym. Zasadnicze znaczenie miało także powołanie Komisji Majątkowej, która zwróciła zakonom część domów zrabowanych w czasach PRL. Pozwoliło im to powrócić do działalności przerwanej przez komunistów w latach 50. Analiza aktywności zakonów pokazuje, że najwięcej zgromadzeń zajmuje się pracą wychowawczą i szkolnictwem, prowadząc ponad 800 tego typu placówek, a także działalnością opiekuńczo-zdrowotną, prowadząc 400 różnego rodzaju domów opieki dla osób starszych czy niepełnosprawnych, szpitali czy przychodni. Zgromadzenia zakonne charakteryzuje również otwartość na nowe wyzwania. Odpowiedzią zakonów na problem narkomanii czy AIDS było założe- nie wielu ośrodków, w których potrzebujący mogą uzyskać wsparcie. Problemem prostytucji zajmują się pasterki, pasterzanki czy siostry Maryi Niepokalanej. Odpowiedzią na wezwanie do ochrony życia poczętego jest ponad 30 domów samotnej matki. W Polsce istnieje również 35 świeckich instytutów życia konsekrowanego (25 z nich powstało w Polsce), które liczą ponad tysiąc osób. Składają one śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, jednak nie noszą habitów czy innych zewnętrznych oznak swojego stanu. Nie mieszkają też we wspólnocie, lecz samotnie lub przy rodzinie. Istota ich powołania polega na praktykowaniu rad ewangelicznych w świecie, wykonują więc takie same zawody jak świeccy. > ZAKONY PROWADZĄ M.IN. —Bogumił Łoziński —b.ł ∑ domy rekolekcyjne 236 ∑ świetlice, ośrodki wychowawcze 143 ∑ przedszkola 371 ∑ szkoły różnych typów 216 ∑ wyższe uczelnie 16 ∑ bursy i internaty 62 ∑ domy samotnej matki i dziecka 33 ∑ domy dziecka, wychowawcze 62 ∑ placówki dla dzieci i dorosłych upośledzonych umysłowo 138 ∑ placówki dla osób w podeszłym wieku i chronicznie chorych 115 ∑ hospicja 8 ∑ szpitale 6 ∑ schroniska i przytuliska 20 ∑ kuchnie dla ubogich 36 ∑ wydawnictwa 41 ∑ czasopisma 81 16 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Andrzej Regent proboszcz parafii w Topolnie ROMAN BOSIACKI Parafia: dochody i wydatki Od 1999 roku ks. Andrzej Regent, proboszcz parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Topolnie niedaleko Świecia, rozliczenia finansowe publikuje w Internecie. – To są pieniądze ludzi – tłumaczy. Parafianie, a jest ich tu 600, odbierają to dobrze, sceptycznie podchodzą natomiast niektórzy duchowni. W 2009 r. przychody do tzw. kasy bieżącej parafii wyniosły 68 tys. 252 zł. Z datków na tacę było 32 tys. 423 zł, reszta m.in. ze zbiórek, kolekt z mszy obrzędowych, kolędy. Koszty administrowania parafią to ok. 57 tys zł plus 13 tys. wydatki pozaparafialne. W sumie wy- datki z kasy bieżącej wyniosły 70 tys. 300 zł. Niewielki deficyt decyzją Rady Parafialnej pokryty został z funduszu remontowego i pieniędzy przeznaczonych na działalność charytatywną. Pieniądze są zwracane, kiedy wpływają datki od wiernych. Do tzw. kasy remontowo-inwestycyjnej w 2009 roku parafianie wpłacili 29 tys. 571 zł. Wydatki wyniosły 14 tys. 32 zł. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczono na tegoroczny remont zabytkowych organów. Ks. Regent ocenia, że przychody spadają w stosunku do wydatków. Ile zarabia proboszcz? – Miesięcznie moje dochody wahają się pomiędzy 1500 zł a 1700 zł brutto – mówi. Przychody księdza pochodzą m.in. z intencji mszalnych. Za pogrzeb wierni płacą ok. 10 proc. zasiłku pogrzebowego, czyli 650 zł. Ofiary za chrzty, śluby —pek – co łaska. IZABELA MATJASIK Pięciozłotówki nie pójdą do nieba, bo na mszy są tylko dwuzłotówki – żartują księża. Choć nie wszystkim jest do śmiechu. Bo podstawą utrzymania parafii jest tradycyjna taca, czyli ofiary zebrane podczas mszy św. Ks. Sławomir Kokorzycki, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki w Korytowie, gdzie na niedzielną mszę przychodzi 200 – 300 osób, na tacy znajduje dziesięcio-, a nawet pięciogroszówki. – To tereny popegeerowskie, ludzie są bez pracy, sami potrzebują pomocy – tłumaczy. Dlatego przy parafii, zamiast plebanii, stworzył Ośrodek Wspierania Rodziny Caritas. Ośrodek pomaga nie tylko parafianom – dzięki niemu proboszcz jest w stanie opłacić bieżące rachunki kościoła za prąd i ogrzewanie. W dużych miejskich parafiach i tam, gdzie ludzi stać na wrzucenie piątki czy banknotów dziesięciozłotowych, niedzielna taca przynosi od 2 tysięcy do kilku tysięcy złotych. Proboszcz może nie tylko utrzymać kościół, ale też zatrudnić organistę i kościelnego. W uboższych trzeba liczyć na wolontariat wiernych. proboszcz parafii w Katowicach TOMASZ JODŁOWSKI Z ofiar i etatów Stanisław Noga Parafia Matki Boskiej Piekarskiej w Katowicach liczy 8 – 9 tysięcy wiernych. Jest zadłużona, bo kościół jest remontowany. Ostatnio – dach. Wymiana blachodachówek kosztowała 30 tys. zł, do spłaty zostało 10 tys. zł. Proboszcz ks. Stanisław Noga dostał od parafian na urodziny prezent – bilet na wycieczkę do Ziemi Świętej, ale zamienił na gotówkę, by spłacić długi. – Życie jest coraz droższe, ledwo wiążemy koniec z końcem – mówi. Przyznaje, że długi ma przez cały rok. Udaje się je spłacić po kolędzie, bo wtedy parafianie są hojniejsi. proboszcz parafii w Tarnowie Parafia katedralna w Tarnowie liczy ponad 7 tys. osób, ale do kościoła systematycznie przychodzi połowa. Latem taca z niedzieli wynosi ok. 4 tys. zł, w okresie jesienno-zimowym ok. 5 tys. zł. Roczne koszty utrzymania kościoła to ok. 280 tys. zł – obejmują opłaty za ogrzewanie, prąd, zakup komunikantów, opłacenie kościelnego, sprzątaczki czy dekoracji. Ofiary za msze św. wynoszą od 30 do 50 zł, śluby i pogrzeby od 100 do 300 zł, chrzest dziecka od 50 do 100 złotych. Pieniądze z intencji mszalnych, ślubów, chrztów i PIOTR GUZIK Stanisław Salaterski Wpływy: z ofiar na tacę 14 tys. miesięcznie plus 6 tys. złotych tzw. kolekty kopertowej. Wydatki: energia – 3 tys. zł co dwa miesiące; opłaty miesięczne – ogrzewanie od 1200 (latem) do 6 tys. złotych (zimą); telefon, woda gaz – około 800 złotych; pensja czterech pracowników na trzy czwarte etatu – 2500 zł. Miesięcznie parafia oddaje do diecezji ok. 3,5 tys. zł. Proboszcz żyje z intencji mszalnych, ofiar za chrzty, pogrzeby, śluby, z czego dokłada także do utrzymania kościoła. Ofiary za msze św. wynoszą od 10 do 100 zł, najczęściej 30 zł za mszę w tygodniu i 50 zł w niedzielę; ofiary za pogrzeb – 200 – 300 zł, ślub od 100 do 500 zł. Ks. Noga od kilku lat spłaca samochód – 800 zł miesięcz—i.k. nej raty (został rok). pogrzebów są dzielone między wikariuszy i proboszcza – z tym że proboszcz otrzymuje 25 proc. więcej. Wszyscy składają się na jedzenie i utrzymanie – opłacenie rachunków za prąd, gaz, Internet i telefon, pensję dla gospodyni. Miesięczne wyżywienie dziesięciu księży i opłacenie gospodyni to wydatek od 4 do 5 tys. zł. Sześciu wikariuszy pracuje w szkole jako katecheci, są też ksiądz emeryt i ksiądz, który pisze doktorat. Wikariusze katecheci ze szkolnej pensji oddają 100 – 120 zł na rzecz proboszcza, który z racji swoich obowiązków w parafii nie pracuje poza nią. – Miesięcznie, w zależności od liczby intencji i tego, czy są śluby, chrzty i pogrzeby, zarabiam 1500 – 2 tys. zł – mówi ks. Stanisław Salaterski. Wikariusze, ponieważ otrzymują pensję w szkole, —eb zarabiają więcej. Źródłem utrzymania księży jeszcze do niedawna były wyłącznie intencje mszalne oraz tzw. iura stolae, czyli ofiary za ślub, chrzest czy pogrzeb. Wysokość ofiar zależy od regionu i zamożności parafian. Rozpiętość w całym kraju jest duża – od 10 zł za intencję mszalną w najuboższych rejonach po 50 – 70, a nawet 100 zł w zamożnych. Ślub i pogrzeb od 200 do 500 – 600 zł, mniej za chrzty – od 10 – 20 po 100 – 200 zł. Zasadniczo pieniądze te oraz datki z kolędy należą do księży, ale w praktyce bywa różnie. Czasem proboszczowie opłacają z tych pieniędzy rachunki za utrzymanie świątyni. W niektórych regionach Polski jakiś procent z kolędy trafia do parafialnej kasy, do diecezji lub na fundusz budowy kościoła. Od kilkunastu lat dodatkowym źródłem utrzymania części osób duchownych jest wynagrodzenie otrzymywane za pracę poza parafią. Według danych Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski w szkołach pracuje 15 tysięcy księży i sióstr zakonnych (12 534 księży diecezjalnych i zakonników oraz 2610 sióstr zakonnych). Jako katecheci w szkole mogą zarobić ok. 2200 zł. Księża pracują też jako kapelani w szpitalach – ok. 1000 osób, czy w więzieniach – 220. Przykładowo ks. Jacek Bazarnik od 17 lat pracuje w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu na pełny etat – 42 godziny tygodniowo, ale często przebywa na oddziałach 10 – 12 godzin. Jego pensja to niecałe 2 tys. zł. Kapelani często pracują na ćwierć lub pół etatu, choć są na każdy telefon ze szpitala. Kapelani więzienni – których jest w całym kraju 220 – pracują w większości na pół lub ćwierć etatu. Tylko 18 z nich ma pełen etat, który wynosi 2,2 tys. zł netto. Po co księdzu „osobiste” pieniądze, skoro mieszka na plebanii? Wbrew pozorom nie mieszka tam za darmo. Płaci za jedzenie, ogrzewanie, prąd, telefon czy In- ternet, opłaca też pensję dla gospodyni. Księża ze swoich pieniędzy składają się również na fundusz wspierania księży-emerytów, chorych kapłanów, na misje, wydział teologiczny regionalnej uczelni i seminarium duchowne. Bywa też, że z własnych pieniędzy wpłacają datki na inne charytatywne dzieła, np. Dom Samotnej Matki czy klasztory klauzurowe, jeśli takie są w diecezji (np. w diecezji bielsko-żywieckiej proboszcz dwutysięcznej parafii płaci osobistych składek ok. 1600 zł rocznie). I płacą państwowe podatki. Ksiądz jest więc w pewnym sensie „opodatkowany” podwójnie – na rzecz diecezji i urzędu skarbowego. Podatki – Denerwujące są zarzuty, że Kościół nie płaci podatków – mówi ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii św. Michała w Leśnej. Jego parafia płaci 1300 zł rocznie podatku rolnego i od nieruchomości wyliczonego według stawek, które obowiązują wszystkich mieszkańców gminy. Urząd skarbowy wylicza także podatek dochodowy księży (inne stawki są dla wikariuszy i proboszczów), biorąc za podstawę liczbę miesz- proboszczowie płacą 40 groszy od wiernego miesięcznie – mówi ekonom, ks. Zbigniew Dusza. Zbiera i wydaje Część rocznego budżetu diecezji idzie na utrzymanie kurii i płace jej pracowników. W diecezji tarnowskiej księża w kurii zarabiają 2,4 tys. zł, ale potrąca im się tysiąc złotych na utrzymanie i jedzenie, więc „na rękę” otrzymują 1,4 tys. zł. Pracownicy świeccy – średnio 1,9 tys. zł brutto, do tego obiad w kurii. Większość budżetu diecezji pochłaniają dzieła charytatywne, utrzymanie seminarium (w archidiecezji katowickiej ok. 2 mln zł rocznie) i domów księży seniorów (ponad milion złotych rocznie), remonty i budowy kościołów. Wiele diecezji dotuje lokalne katolickie media – rozgłośnię radiową czy wydawnictwo. Diecezje obowiązują też składki na Kościół powszechny: świętopietrze, na Konferencję Episkopatu Polski, Komisję Episkopatów Wspólnoty Europejskiej. Budżet diecezji nie opiera się jednak tylko na składkach z parafii. Kurie prowadzą też inwestycje, np. wynajem powierzchni biurowych, wydawnictwa czy Kasa Kościoła FINANSE | Podstawą utrzymania Kościoła są taca i ofiary wiernych. Projektem pozostaje wprowadzenie systemu, który pozwoli przekazać 1 proc. podatku na cele religijne kańców w parafii, których w Leśnej jest 3250. – Do kościoła chodzi 1370 osób, ale podatek płacę od wszystkich zameldowanych, czyli 2016 zł rocznie – mówi ks. Sadkiewicz. Księża, którzy są zatrudnieni poza parafią, płacą jak wszyscy podatek dochodowy. Ale to nie wszystko. Parafie są źródłem finansowania dla wyższych szczebli struktury kościelnej. Płacą więc one na rzecz diecezji podatek kościelny, który jest liczony w groszach od parafianina. Wariantów tego systemu jest kilka: liczony jest od liczby osób zameldowanych w parafii, tzw. poduszne (np. w archidiecezji lubelskiej), lub od liczby osób, które rzeczywiście chodzą do kościoła (np. w archidiecezji warszawskiej). Natomiast w diecezji tarnowskiej zamiast ryczałtu proboszczowie wysyłają do kurii tacę z pierwszej niedzieli miesiąca. Kuria tarnowska, ale i inne zwalniają z opłat te parafie, które budują kościoły albo są ubogie. W diecezji tarnowskiej, która liczy milion 122 tys. wiernych, wpływy za rok 2009 wyniosły 4,6 mln zł. – Do kościoła regularnie powinno chodzić 940 tys., z czego wynika, że sklepy z dewocjonaliami. Przykładowo w diecezji tarnowskiej z wynajmu lokali kuria ma 25 tys. zł zysku. W archidiecezji katowickiej ok. 2,5 mln zł rocznie uzyskuje się z działalności gospodarczej. Archidiecezja warszawska czerpie dochody ze współwłasności biurowca w centrum Warszawy (Centrum Jasna) oraz Roma Office Center. Również sekretariat Konferencji Episkopatu Polski utrzymuje się nie tylko ze składek płynących z diecezji, ale także z działalności gospodarczej, głównie wynajmu powierzchni biurowych. W sumie rocznie dysponuje 2,5 mln zł, co w całości przeznaczane jest na bieżące funkcjonowanie: ogrzewanie, prąd, pensje dla pracowników, podatki, remonty pomieszczeń. Sekretariat KEP zatrudnia około 30 osób – księży, siostry zakonne i osoby świeckie. Średnia płaca wynosi brutto około 2 tys. zł. Darowizny, dotacje Źródłem dochodów parafii, diecezji i innych podmiotów kościelnych jest także ziemia. Ko- ściół w Polsce posiada łącznie ok. 100 tys. hektarów. Parafialne fundusze, podobnie jak zakonów i innych instytucji religijnych, zasilają także darowizny od osób fizycznych i prawnych. W 2009 roku – wynika z danych Ministerstwa Finansów – 1219 osób prawnych przekazało na kult religijny darowizny w kwocie 62 mln zł. Przeciętna darowizna wynosiła więc ok. 49 tys. zł. Niestety, nie wiadomo, ile osób fizycznych i na jaką sumę przekazało darowizny na cele religijne. Ministerstwo liczy darowizny łącznie, bez wyodrębniania na kult, mimo że podatnicy mają obowiązek dokładnego informowania o podmiocie i celu darowizny w PIT. W Polsce zasadą jest, że wszystko, co dotyczy kultu i spraw religijnych, finansowane jest z tacy, darowizn i działalności gospodarczej podmiotów kościelnych. Państwo wspiera natomiast pozareligijną działalność społeczną i edukacyjną, jaką prowadzą instytucje kościelne na podobnych zasadach, jak to się dzieje w przypadku innych podmiotów prawnych. Konkordat gwarantuje natomiast dofinansowanie kilku wyższych katolickich uczelni: Papieskiego Uniwersytetu JP II w Krakowie (w 2010 r. dotacja w wysokości 20 858 tys. zł, Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum (11 877 tys. zł), Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie (4924 tys. zł), Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu (5815 tys.), Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (134 376 tys. zł). Czas na reformę Reliktem minionego systemu jest Fundusz Kościelny zasilany pieniędzmi z budżetu. W 2010 roku – kwotą 90 mln zł (z funduszu korzystają też inne Kościoły). Z tych pieniędzy opłacane są w 80 proc. składki ubezpieczeniowe za tych duchownych, którzy nie są zatrudnieni na etatach, oraz w 100 proc. za siostry klauzurowe i misjonarzy. Ok. 10 proc. rocznego budżetu jest przeznaczane na dofinansowanie remontów zabytkowych obiektów sakralnych. Fundusz Kościelny powstał w 1950 roku i miał być rodzajem rekompensaty za dobra kościelne przejęte przez państwo. Miało ono przekazywać Kościołowi część dochodów uzyskiwanych z zagarniętych dóbr. Nigdy do tego nie doszło. Zamiast tego fundusz był zasilany dowolnymi kwotami z budżetu, a do 1989 r. korzystali z niego głównie duchowni lojalni wobec władzy. Od lat mówi się o konieczności zmian w systemie finansowania Kościoła: likwidacji Funduszu Kościelnego i wprowadzeniu tzw. podatku kościelnego. Podatnik mógłby – jak dzieje się to w niektórych innych krajach europejskich – przekazać 1 proc. ze swego podatku na Kościół. Zmiana systemu wydaje się konieczna po pierwsze z uwagi na rosnące koszty utrzymania obiektów sakralnych, a po drugie z powodu dużych rozpiętości finansowych między parafiami oraz między diecezjami. Aby jednak zmienić system finansowania i wprowadzić nowy, potrzebna jest wola nie tylko Kościoła, lecz także państwa. —e.cz., kai Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport 17 Dla potrzebujących i wymagających <Na Śląsku niemal w każdej parafii istnieje duszpasterstwo górników POZA LITURGIĄ | Duszpasterstwa specjalistyczne w cenny JOANNA OPERACZ Największym jest duszpasterstwo rodzin. Pod jego skrzydła trafia każdy, kto przechodzi kurs przedmałżeński. W co trzeciej parafii, czyli w trzech tysiącach, działają poradnie, w których pracuje sześć tysięcy doradców życia rodzinnego. Służą oni pomocą rodzinom, w szczególności tym, które zmagają się z problemami. Bo choć wiara Polaków się utrzymuje, to silny kryzys dotyka rodzinę. Młodzi są mniej dojrzali. Co trzecie małżeństwo się rozpada, a sądy kościelne wydają rocznie kilka tysięcy orzeczeń o nieważności małżeństwa. – Jak odpowiedzieć na te narastające wyzwania? – to pytanie zadaje sobie wielu księży i świeckich. Pomoc rodzinie niosą też ruchy. Zainteresowaniem cieszą się propozycje Ruchu Spotkania Małżeńskie dla małżonków (także tych przeżywających kryzys) i narzeczonych – rocznie odbywa się ok. 160 tur rekolekcji, z których skorzystało już ok. 40 tys. osób. Formację małżeństw prowadzą też kręgi Kościoła Domowego, skupiające 24,5 tys. osób. Lednica, Taizé Nie sposób policzyć, ile osób korzysta z duszpasterskich propozycji dla młodych. Krajowe Duszpasterstwo Młodzieży przy episkopacie przygotowuje wyjazdy na międzynarodowe imprezy, m.in. Światowe Dni Młodzieży i spotkania organizowane w różnych europejskich miastach przez wspólnotę z Taizé. Młodzież lubi charyzmatycznych księży i spektakularne wydarzenia, takie jak modlitewne czuwania na Polach Lednickich koło Gniezna, które od 1997 r. organizuje dominikanin o. Jan Góra. – Młodych przyciągają osobistości – medialne twarze i świetni duszpasterze. Można ich złapać tylko na odważne myślenie – uważa ks. Wojciech Sadłoń, socjolog i duszpasterz warszawskich studentów. Swą renomę zachowują duszpasterstwa akademickie, prowadzone w ok. 200 ośrodkach. Prym wiodą dominikańskie i jezuickie. Każdy student może znaleźć coś dla siebie, poczynając od modlitwy i liturgii, poprzez rekolekcje, specjalistyczne konwersatoria, aż po atrakcyjny odpoczynek. Jednak – W trzech tysiącach parafii działają poradnie rodzinne. Pracuje w nich sześć tysięcy doradców przy gwałtownym wzroście liczby studiujących – problemem jest to, że z duszpasterstwa akademickiego korzysta ok. 2 – 5 proc. studentów. Dlatego episkopat zaleca, aby grupy dla studentów powstawały w każdej parafii. Na mocy konkordatu powstały duszpasterstwa chorych, policji, służby celnej i Straży Granicznej. Najczęściej spotykamy się z duszpasterstwem chorych. Cierpiącym i ich rodzinom pomaga około tysiąca kapelanów zatrudnionych w placówkach Służby Zdrowia na całe etaty lub części etatów. Wstęp do szpitali i hospicjów oraz wynagrodzenie gwarantuje im art. 5 konkordatu. – W umowie mam pięć godzin pracy dziennie, ale nie liczę godzin. Nieraz jestem osiem, dziesięć zwłaszcza jeśli zdarzy się trudna spowiedź – mówi ks. Marian Bigaj, kapelan w klinice Attis w Warszawie. Apostolstwo Chorych z siedzibą w Katowicach zrzesza chorych, którzy chcą ofiarowywać modlitwę i cierpienie w intencji Kościoła i świata. W duszpasterstwie Straży Granicznej, które reaktywowano w 1993 r. na prośbę ministra spraw wewnętrznych, pracuje 13 kapelanów oddelegowanych z Ordynariatu Polowego. Natomiast dla 16 tysięcy celników posługę pełni pięciu kapelanów w ramach duszpasterstwa utworzonego w 2007 r. Kwestię duszpasterstwa policji reguluje porozumienie z 2007 r. pomiędzy jej komendantem głównym a episkopatem. Na etatach jest 17 księży, a 60 pracuje jako wolontariusze. Biuro Ochrony Rządu ma trzech kapelanów. Po 1989 r. reaktywowano w Polsce duszpasterstwo więzienne. Obecnie 156 zakładów penitencjarnych obsługuje 220 kapelanów, a nabożeństwa odprawiane są w 102 kaplicach. Duchownym pomaga 600 świeckich wolontariuszy z Bractwa Więziennego. Dobry pomysł na ich resocjalizację to pomaganie potrzebującym. – Więźniowie pchają wózki z niepełnosprawnymi w pielgrzymce na Jasną Górę, pracują też w hospicjach – mówi ks. Paweł Wojtas, obecny kapelan JAKUB MORKOWSKI/EDYTOR.NET sposób uzupełniają ofertę Kościoła więziennictwa. Duszpasterstwem objęci są też pracownicy mundurowi i cywilni służby więziennej. Dla ludzi z pasją Pod koniec lat 80. ok. 400 kapelanów pracowało wśród robotników, a wokół struktur duszpasterstwa ludzi pracy powstawały komórki „Solidarności”. Teraz, gdy podział na świat pracy i resztę jest anachronizmem, duszpasterstwo ludzi pracy szuka nowej formuły. Największym wydarzeniem jest ogólnopolska pielgrzymka świata pracy na Jasną Górę, w której uczestniczy ok. 30 tys. osób, Biznes w sutannie EKONOMIA Coraz więcej parafii i zakonów próbuje zarabiać pieniądze na działalności komercyjnej. Benedyktyni mają sieć sklepów, bonifratrzy apteki, a parafia mariacka hotel Biznes w sutannie ciągle kojarzy się głównie z sanktuariami, ruchem pielgrzymkowym czy dewocjonaliami. I rzeczywiście jest to biznes, choć niewielki. Najwięcej, bo ponad 4 miliony pielgrzymów rocznie przyciąga Jasna Góra. Łagiewniki i Licheń – po 2 mln pielgrzymów. – W Częstochowie zyski są niewielkie. Pielgrzymi przebywają w mieście kilka godzin, nie nocują, mają własny prowiant, dlatego nie zostawiają pieniędzy – tłumaczy Grzegorz Nienartowicz z Polskiej Izby Pielgrzymkowej. – Nie ma współpracy samorządów i Kościoła w promowaniu lokalnych sanktuariów i tworzeniu szlaków pąt- niczych. Pielgrzymki nie stały się jeszcze regionalnym „produktem” – dodaje. W sanktuariach nie załamują jednak rąk. Powstają domy pielgrzyma, restauracje, kawiarnie i gospody. Wydaje się książki, kalendarze, mapy, kartki pocztowe, plakaty, płyty DVD i CD. Na pątników czekają kościelne biura pielgrzymkowe. Ich oferta jest coraz bogatsza. Jednym z najprężniejszych jest Biuro Pielgrzymkowe Księży Pallotynów. Oferuje 100 wypraw do 60 krajów, w tym takie atrakcje jak wizyta w indyjskiej plantacji przypraw, zwiedzanie wioski eskimoskiej i wycieczka na szczyt czynnego wulkanu. Działalność przynosi zyski, ale niewielkie. – Nasza marża to ok. 5 proc. Zyski idą na działalność pallotynów, m.in. misje i seminarium – informuje ks. Roman Tkacz, dyrektor biura. Stały wzrost przychodów notują wydawnictwa katolickie. Jak wynika z „Raportu o książce katolickiej” za 2009 r. (Biblioteka Analiz), w Polsce jest ok. 120 wydawców katolickich. W 2008 r. odnotowali oni 175 mln zł wpływów. Największe na rynku wydawnictwo WAM opublikowało w ubiegłym roku 380 tytułów, w tym 212 nowości. W oficynie pracuje ok. 120 osób. Jednak biznes w sutannie to nie tylko książki i pielgrzymki. Jako proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w podwarszawskiej Falenicy ks. Marek Doszko zorganizował wypożyczalnię sprzętu sportowego i kawiarenkę internetową. Niektóre parafie i zakony prowadzą działalność na większą skalę. Bakalie w alkoholu, konfitura „Wiśnie na rumie” oraz cukierki ziołowe św. Hildegardy – to tylko niektóre przysmaki dostępne w sklepach benedyktyńskich. W Polsce jest ich już kilkadziesiąt, a wciąż powstają nowe. Przedsiębiorstwo ma ponad milion złotych rocznych obrotów. Klasztor jest naj- większym pracodawcą w okolicy – za jego murami pracuje ponad 60 osób. – Gdyby nie zyski z tej działalności, nie moglibyśmy utrzymać klasztoru, zapłacić rachunków za gaz czy prąd ani wykonywać remontów i konserwacji zabytkowych budynków – mówił niedawno „Rz” opat klasztoru w Tyńcu, o. Bernard Sawicki. Z kolei bonifratrzy prowadzą sieć aptek. Obok leków gotowych i recepturowych oferują też leki ziołowe robione według tradycyjnej zakonnej receptury. Sporym biznesem jest także wynajmowanie kamienic, które parafie odzyskały od państwa. Znana z tego jest m.in. parafia mariacka w Krakowie. Parafia prowadzi też trzygwiazdkowy hotel Wit Stwosz. „Dla gości hotelowych zwiedzanie Bazyliki Mariackiej wraz z ołtarzem gratis” – zachęca na swojej stronie internetowej hotel. —Jarosław Stróżyk Łukasz Kasper głównie z „Solidarności”. – Dzisiaj ludzie chyba nie utożsamiają się tak bardzo jak kiedyś ze swoim zawodem i chcą bardziej szukać Boga jako osoby, a nie jako pracownicy – mówi ks. Sadłoń. – Pracują w coraz większym pośpiechu, a przy tym nie potrafią i nie chcą łączyć pracy, której nie postrzegają już chyba jako powołanie, z duchowością. Zainteresowaniem cieszą się te duszpasterstwa, które oferują coś poza rozwojem duchowym. Np. duszpasterstwo nauczycieli, z którym związanych jest ok. 12 tys. osób, proponuje pieszą pielgrzymkę połączoną z warsztatami zawodowymi. Duszpasterstwo służby zdrowia (ok. 4 tys. osób) organizuje wykłady na tematy bioetyczne. Duszpasterstwo ludzi morza prowadzi kilkanaście ośrodków dla marynarzy i rybaków oraz wspiera rodziny tych, którzy zginęli na morzu. Barwne są duszpasterstwa hobbystów: motocyklistów, myśliwych, esperantystów, rycerzy. Opiekują się nimi księża, którzy podzielają te pasje. Duszpasterstwa krajowe mają także inne grupy zawodowe, m.in. rolnicy, twórcy, pocztowcy, pracownicy wodociągów. Są też małe grupy – taksówkarzy w Radomiu, zakrystianów w Krakowie czy pszczelarzy w Wielkopolsce. Kościół otacza opieką duchową również dziesiątki tysięcy osób niepełnosprawnych. Własne duszpasterstwa mają m.in. niewidomi, niesłyszący, osoby z niepełnosprawnością intelektualną i poruszające się na wózkach. Mityngi AA Powiązanie formacji duchowej ze wsparciem psychologicznym to wyróżnik duszpasterstwa uzależnionych. Spotkania grup AA odbywają się najczęściej w salach parafialnych. Największy ośrodek prowadzą marianie w Licheniu. Na letni Mityng pod Gwiazdami przyjeżdża tam corocznie 20 tysięcy alkoholików, narkomanów, nałogowych palaczy, żarłoków, uzależnionych od seksu, hazardu i Internetu. W kapucyńskim Ośrodku Apostolstwa Trzeźwości w Zakroczymiu co roku dwa tysiące duchownych i świeckich uczy się, jak pomagać alkoholikom. Pionierską pracę wykonują duszpasterstwa osób zmagających się ze skłonnościami homoseksualnymi – lubelska Odwaga, którą opiekuje się jezuita o. Mieczysław Kożuch, i Pascha z Krakowa. Część majątku oddała komisja PRAWO Po 1989 r. Kościół odzyskał ok. 61 tys. hektarów ziemi. Komuniści tylko w Polsce centralnej zabrali ok. 140 tys. ha kościelnej ziemi Po 20 latach działania, z końcem stycznia 2011 r., ma zakończyć działalność Komisja Majątkowa. Została powołana na mocy ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z maja 1989 r., a jej zadaniem było przywrócenie kościelnym osobom prawnym ich własności zabranej przez państwo, m.in. z pogwałceniem ustawy z 20 marca 1950 r. o przejęciu dóbr martwej ręki. Do komisji wpłynęły 3063 wnioski o zwrot nieruchomości, z których jedna piąta (666) została odrzucona. W 230 sprawach nie zapadły orzeczenia. W wyniku działań komisji Kościół odzyskał 60 771 ha zie- mi, a także 490 budynków i lokali. W sprawach, w których zwrot własności nie był możliwy, komisja przyznała odszkodowania i rekompensaty – 140 mln zł. Nikt nie obliczył, jaka jest wartość utraconego i odzyskanego majątku. Przewidywano, że rządowo-kościelna komisja będzie pracować kilka miesięcy. Po 20 latach odchodzi w niesławie spowodowanej zarzutami prokuratorskimi postawionymi kilku osobom, m.in. Markowi P., pełnomocnikowi niektórych zakonów przed komisją. W sumie w wyniku działania Komisji Majątkowej oraz uwłaszczenia i decyzji wojewodów na Ziemiach Zachodnich Kościół po 1989 r. uzyskał ok. 90 tys. ha ziemi. Przed wojną posiadał prawie 400 tys. ha, z tego 220 tys. ha zostało za Bugiem. —e.cz. 18 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport Kościół, o jakim marzę Chciałbym, aby biskupi byli bliżej ludzi. Marzę o Kościele, w którym scenarzysta, kapłan jest lubiany i ceniony reżyser przez swoich parafian nie tylko ze względu na swoją „zaradność”, ale przede wszystkim na umiejętność współżycia z ludźmi. Chodzi Marzę o Kościele, który głosi Ewangelię również poprzez kul- o to, by ludzie widzieli w nim kogoś, kto jest wierny głoszoturę, organizując spotkania, wykłady, pokazy filmowe, spek- nym ideałom. Nie każdy musi być bp. Wojtyłą albo ks. Jatakle teatralne. Marzę nem Zieją, ale myślę, że to są o Kościele, dla którego kultura jest ważną formą ewangelizacji. wzorce, które powinny im być naprawdę bliskie. Nie wymaCieszy mnie każda nowo wygam, żeby ksiądz chodził budowana świątynia, ale martwi brak wyczucia estetyki. pieszo lub jeździł na rowerze, ale wymagam, aby jego plebaWygląda na to, że twórcy nowych świątyń traktują lud boży nia była otwarta dla każdego, jak ciemnogród, serwując mu a on sam żył skromnie. często antywzorce kulturowe. Powinien zapraszać parafian do współpracy, angażować Marzę o Kościele, w którym ich w życie parafii tak, biskupi mają stały kontakt z wiernymi, nie tylko przy oka- aby czuli się za nią współodpowiedzialni. zji uroczystości religijnych. Jan Pospieszalski publicysta, muzyk MAGDA STAROWIEYSKA RAFAŁ GUZ Paweł Woldan Moje marzenia o Kościele są niewyszukane. Kult boży i głoszenie Słowa Bożego – to zadania niezmienne i wystarczy je dobrze wypełniać. Niewiele jest miejsc, gdzie należytą uwagę poświęca się muzyce i przygotowaniu niedzielnych celebracji. Status zawodowy organistów plasuje ich gdzieś między sprzątaczką a kościelnym. Schole często działają bez nadzoru, nie mając szans na podnoszenie poziomu. Trudno nam będzie po latach radosnej twórczości proboszczów dyletantów i architektów nieuków zmienić budownictwo sakralne schyłkowych lat Peereelu i pierwszych lat III RP. Straty są nie do odrobienia. Jak groźny jest brak kompetencji, jak wielkie zadufanie kapłanów inwestorów, widać na Jasnej Górze. Wystawienie pod szczytem koszmarnych pomniczków z tajemnicami różańca i gigantycznego pomnika Prymasa Tysiąclecia zniszczyło widok klasztoru. Na zabytkowych bramach jak na dworcach PKS – tablice wyświetlacze, a w bazylice nowiusieńka „śliczna” posadzka. Jeśli można tak działać w narodowym sanktuarium, co może się dziać na prowincji? Na szczęście jest wiele miejsce, gdzie troska o liturgię i piękno świątyni pożera kapłanów i wiernych, i oby stawała się ona standardem, do którego będą równać inni. MICHAŁ WALCZAK wchodzić po wysokich schodach. Czyli był blisko i nisko. Od sióstr i braci w wierze oczekuję zaangażowania siostra, Wspólno– płynącego z modlitwy. ta Chleb Życia – w budowaniu miłości tam, gdzie każdy z nas jest. Kościół moich marzeń? Taki Od wszystkich, w tym od siebie będzie niewątpliwie w raju. – przedkładania Chrystusa Na razie jest to wspólnota wędrująca, kulejąc. Czego nam ponad wszystko. Ponad wszystkim brak? Luzu, pokory, podziały narodowe, klanowe, stanowe, rasowe, polityczne życia w prawdzie i prostoty. i geograficzne. No i odwagi. Kościół jest powszechny Od odpowiedzialnych i najpierw jesteśmy oczekuję, żeby wyplątali się chrześcijanami, potem z politycznych uzależnień Polakami, członkami jakiejś po to, żeby ich głos był rodziny, mieszkańcami regionu. słyszany przez wszystkich. Oczekuję budowania jedności Kościół marzeń to wspólnota dobroci płynącej z Boga. i troski o najsłabszych. A jak tu dobrym być? Nie Wyjścia z biur do ludzi. Życia wiem, bo jeszcze żyję. prostego i współczującego. Dobry pasterz musi mieć szerokie ramiona. I żyć tak, www Cała ankieta żeby najsłabsza owca mogła w serwisie do niego dotrzeć, jeśli sam jej ekai.pl nie znajdzie. I nie musiała Małgorzata Chmielewska Dobra Nowina w dobie popkultury KULTURA | Dialog z twórcami różnych dziedzin i ochrona świątyń przed kiczem to jedno z ważniejszych wyzwań dla Kościoła TOMASZ KRÓLAK Biorąc pod uwagę liczbę różnego typu inicjatyw, rozkwit rynku wydawniczego, festiwale, przeglądy filmowe, kongresy organizowane na szczeblu ogólnopolskim i międzynarodowym, można by sądzić, że kultura chrześcijańska w Polsce kwitnie. Niestety, nie przekłada się to na jej znaczące osiągnięcia. Najpierw jednak o blaskach. Książka, muzyka, film W porównaniu z PRL, kiedy to duchowej strawy dostarczał głównie koncesjonowany politycznie Instytut Wydawniczy PAX i ostro reglamentowany (tytuły i papier) Znak, dziś żyjemy w prawdziwym eldorado. Każdego roku ponad 120 katolickich oficyn wydaje kilkaset nowych tytułów autorów z kraju i zagranicy. Bogactwo oferty wydawniczej pokazują odbywające się od 16 lat Targi Wydawców Katolickich w Warszawie, które być może przerodzą się w imprezę o charakterze ekumenicznym i międzynarodowym. Fenomenem w skali światowej jest polska poezja kapłańska. Możemy się chlubić nie tylko liczbą księży poetów, ale i jakością ich twórczości, docenianej przez profesjonalną krytykę literacką. Klasą samą dla siebie byli nieżyjący już księża poeci: Jan Twardowski czy Janusz Pasierb, wśród tworzących warto wspomnieć o Jerzym Szymiku czy Wacławie Oszajcy SJ. Muzyka? Można tu swobodnie wybierać: od spotkań z muzyczną klasyką w wykonaniu znamienitych artystów ze świata po two- rzone nad Wisłą utwory o rodowodzie rockowym czy gospel. Od 20 lat organizowany jest Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakralnej „Gaude Mater”. W ubiegłym roku artyści z 16 krajów świata zaprezentowali twórczość wywodzącą się z różnych religii i kultur. Od 1997 do ubiegłego roku odbywał się w Toruniu Międzynarodowy Ekumeniczny Festiwal Muzyki Chrześcijańskiej Song of Songs – największa w Europie Środkowo-Wschodniej prezentacja artystów wykonujących współczesną muzykę chrześcijańską, adresowaną do młodych. Przede wszystkim jednak Polska może się chlubić dziełami fenomenalnego polskiego kompozytorskiego tria: Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar i zmarły niedawno Henryk Mikołaj Górecki. Ich twórczość mocno osadzona w sacrum zdobywa od lat międzynarodowe uznanie. Na organizowanym od 1986 roku Międzynarodowym Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie co roku prezentowanych jest ponad 130 filmów fabularnych i dokumentalnych. Dzięki profesjonalnym produkcjom problematyka religijna trafia na szeroki rynek kultury. Dużym wydarzeniem okazał się film „Popiełuszko. Wolność jest w nas” Rafała Wieczyńskiego, który obejrzało dotąd blisko 2 mln widzów. Można wspomnieć o sukcesie filmu – opowieści o kardynale Wyszyńskim „Prymas. Trzy lata z tysiąca” Teresy Kotlarczyk oraz wielu innych produkcji w różny sposób wykorzystujących wątki religijne, jak „Jasminum” Kolskiego, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” Koter- skiego czy „Wszystko będzie dobrze” Wiszniewskiego. Kongresy, debaty Jedną z najbardziej udanych inicjatyw wolnej Polski w dziedzinie kultury jest organizowany od 1997 r. co kilka lat Zjazd Gnieźnieński – europejskie spotkanie przedstawicieli różnych wyznań i religii, polityków, intelektualistów, naukowców. Zjazd łączy intelektualną debatę z modlitwą i wymiarem artystycznym. Wśród ogólnopolskich inicjatyw kulturalnych o inspiracji chrześcijańskiej wymienić należy także Gdański Areopag – realizowany przez tamtejsze Duszpasterstwo Środowisk Twórczych projekt poświęcony cnotom i powinnościom człowieka i obywatela. Lokalnym odpowiednikiem ogólnopolskich spotkań są odbywające się w dziesiątkach polskich miejscowości dyskusje i koncerty organizowane przez Kluby Inteligencji Katolickiej w ramach Tygodni Kultury Chrześcijańskiej. Niewątpliwym sukcesem jest rozpoczęty w 2000 r. i trwający do dziś cykl „Verba Sacra – Modlitwy katedr polskich”, którego pomysłodawcą był Gustaw Holoubek. W różnych miejscach kraju odbyło się do tej pory blisko 100 recytacji Biblii i literatury religijnej. Nie tak różowo... Jednak pomimo mnogości wspomnianych inicjatyw trudno być bezkrytycznym optymistą. Można się zastanawiać, czy ilość nie zaszkodziła jakości. – Istnieje dziś wyraźna dysproporcja pomiędzy dużym bogac- twem duchowym a bezradnością jego wyrażenia w sztuce – uważa ks. prof. Michał Janocha, historyk sztuki z UKSW. Problemem jest m.in. wszechobecny kicz religijnej sztuki plastycznej, poziom nowej architektury sakralnej i wystrój świątyń. Nie lepiej jest w dziedzinie muzyki towarzyszącej liturgii. – Muzyka sakralna, głęboka, piękna, związana z tradycją, została wyparta przez tanią, sezonową muzykę religijną – ubolewa ks. prof. Janocha i dodaje, że należy bić na alarm, bo popkultura staje się narzędziem do głoszenia Ewangelii. – To nieporozumienie, bo ona niesie zupełnie inną wizję świata i człowieka, dlatego to się nie może udać, podobnie jak nie da się wyrazić Męki Pańskiej w operetce. Jeszcze mocniej rzecz ujmuje wybitny historyk starożytności ks. prof. Marek Starowieyski, dla którego współczesna kultura katolicka w Polsce jest przykładem degrengolady. – Gdzie jest mecenat kultury? Jakie wielkie biblioteki powstały? Jakie wielkie dzieła architektury? Zamiast tego mamy jakieś żałosne koncerty religijne transmitowane przez TV – ubolewa. Nowego przemyślenia wymaga formuła Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, które były fenomenem lat 80. Na fascynujących debatach, koncertach, wystawach, w murach kościołów spotykali się wówczas twórcy z bardzo różnych „parafii” (wielka w tym zasługa ks. Wiesława Niewęgłowskiego). Nie są już dziś widoczne także Kluby Inteligencji Katolickiej. – Okazuje się, że wolność jest dla nas, paradoksalnie, trudniejsza niż niewola. Podczas prześladowań się solidaryzujemy, natomiast wolność nas rozkłada – ocenia ks. prof. Janocha. Co siódmy pielgrzymuje PĄTNICY Polacy są najbardziej pielgrzymującym narodem w Europie. Co roku 7 mln z nas udaje się do jakiegoś sanktuarium Narodowym fenomenem są pielgrzymki piesze. Co roku ok. 400 tys. osób pielgrzymuje pieszo do różnych sanktuariów, z czego ponad 200 tys. na Jasną Górę. Piesze pielgrzymki nie poddają się tradycyjnej klasyfikacji uznającej je za element religijności ludowej. Dziś w większości uczestniczą w nich młodzi inteligenci. Polacy pielgrzymują nie tylko pieszo. Pielgrzymki autokarowe, rowerowe, konne, na rolkach, z wykorzystaniem samochodów czy nawet samolotem nikogo już nie dziwią. W ten sposób rocznie pielgrzymuje 7 mln Polaków – to ok. 15 proc. ludności. Stanowią oni 20 proc. pielgrzymujących Europejczyków. Polacy odwiedzają głównie krajowe sanktuaria, których jest ponad 500. Dominują wśród nich sanktuaria maryjne. Stanowią 85 proc. sanktuariów, z tego ponad 200 posiada koronowane wizerunki Matki Bożej. Oprócz tradycyjnych celów pielgrzymowania, jak grób św. Wojciecha w Gnieźnie, przybywa wciąż nowych miejsc. Ośrodkiem pielgrzymkowo-patriotycznym od lat 80. stał się grób ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie, który odwiedziło 18 mln pielgrzymów, w tym dwóch papieży. Setki tysięcy pielgrzymów przybywają do Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach, które jest sanktuarium-wotum za ocalenie Jana Pawła II w zamachu. Ćwierć miliona rocznie odwiedza Wadowice. Polacy pielgrzymują także do sanktuariów zagranicznych: Lourdes, Fatimy, Medjugorie. Grób Jana Pawła II w Grotach Watykańskich odwiedza każdego roku ok. 100 tys. rodaków. Od kilku lat popularnością cieszą się piesze pielgrzymki z Suwałk do Ostrej Bramy oraz z Podhala do Lewoczy na Słowacji. Najszybciej rozwijającym się dziś na świecie sanktuarium są krakowskie Łagiewniki, gdzie pięć lat życia spędziła i zmarła św. Faustyna Kowalska. Tu znajduje się ustanowione przez Jana Pawła II światowe centrum Bożego Miłosierdzia. Co roku przybywa tu ponad 2 mln osób, w tym ok. 500 tys. pielgrzymów z 90 krajów. —mp, im > GŁÓWNE SANKTUARIA Jasna Góra – 4,5 mln rocznie Łagiewniki – 2 mln Licheń – 2 mln Kalwaria Zebrzydowska – 1,5 mln Krzeptówki – 1 mln Niepokalanów – 800 tys. Gietrzwałd – 800 tys. Grób ks. Popiełuszki – 700 tys. Św. Anna – 200 tys. Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport 19 Teologiczne getto NAUKA | Bezkrytyczna wierność Rzymowi, kurczowe trzymanie się litery SEBASTIAN DUDA Polska teologia katolicka na światowej mapie kościelnej wypadała dotąd dość słabo. Wystarczy powiedzieć, iż za najbardziej wpływową postać polskiej teologii uznaje się często za granicą św. Faustynę Kowalską – prostą zakonnicę, mistyczkę, która nie miała nic wspólnego z żadnym teologicznym fakultetem. Nie da się już dłużej – w dobie Internetu i szybkiego przepływu informacji – usprawiedliwiać braku znaczenia polskiej teologii w Kościele powszechnym naszym oddzieleniem od istotnych debat na Zachodzie. Wielu polskich teologów studiuje i odbywa staże na rzymskich, niemieckich czy francuskich wydziałach teologii. Niewiele z tego wynika poza (nawet, przyznać trzeba, dość imponującą) ilością przyczynkarskich rozpraw na temat dyskusji, które dawno gdzie indziej już odbyto i najczęściej szczęśliwie również zakończono. Szczególnie wyraźnie widoczne jest to w biblistyce. Słabe zakorzenienie polskiej teologii w Piśmie Świętym wypada zresztą uznać za jedną z podstawowych jej przewin. Po 1989 roku na rodzime uczelnie teologiczne trafiła także znaczna liczba świeckich. Mimo to wciąż nie widać kresu klerykalnego getta w polskiej teo- logii. Co więcej, paradoksalnie do jej ugruntowania przyczynił się też długi pontyfikat Jana Pawła II. Bezkrytyczna wierność Watykanowi zaczęła urastać wśród wielu polskich teologów do rangi największej teologicznej cnoty. Tym bardziej warto przeto zwracać uwagę na to, co w polskiej teologii nosi pewne znamiona oryginalności, pamiętając wszak, iż nie wydała ona współcześnie osobowości, której znaczenie (jeśli pominiemy postać i dzieło polskiego papieża) w katolickim świecie teologicznym byłoby na miarę Congara, von Balthasara czy Ratzingera. Najciekawszą dyskusją w Polsce w latach ostatnich był niewątpliwie spór wokół koncepcji nadziei powszechnego zbawienia ks. prof. Wacława Hryniewicza. Można przypuszczać, iż książki tego lubelskiego teologa długo jeszcze będą powodem zarówno inspiracji, jak i kontrowersji dla rodzimej (a może i niepolskiej) refleksji teologicznej. Za polską teologiczną specjalność można chyba uznać mariologię (gdzie indziej w świecie jest ona często traktowana jako dyscyplina marginalna). W tej dziedzinie wyróżniają się od lat prace powstające w kręgu Jasnej Góry oraz twórczość ks. prof. Napiórkowskiego. Rozwija się również w Polsce teologia ekumeniczna, choć po kraju, którego geograficzne i kulturowe usytuowanie czyni zeń naturalny pomost między Wschodem i Zachodem, można by chyba oczekiwać jeszcze większych w tej dziedzinie osiągnięć. Niemniej warto zwrócić uwagę na dokonania ks. prof. Alfonsa Skowronka, abp. Alfonsa Nossola i wspomnianego wyżej ks. Hryniewicza oraz ich uczniów. Dobrze, iż w końcu powstają solidne studia dot. nauczania Jana Pawła II. Powoli wykluwają się również ciekawsze niż dotąd propozycje w ramach teologii dogmatycznej (np. działalność grupy skupionej wokół półrocznika „Teologia w Polsce”). Godne uwagi teksty publikowali też ostatnio na różnych łamach teologowie związani z Laboratorium „Więzi” i krakowskim Centrum Kultury i Dialogu. Dla odmiany szeroko nagłaśniane w mediach spory wokół dzieł i koncepcji Tomasza Węcławskiego-Polaka (obecnie apostaty) wydają się do pewnego stopnia powtórzeniem kontrowersji, które na Zachodzie były aktualne dobre pół wieku temu. Na twórczą reinterpretację czeka za to wciąż intrygująca antropologia stworzona przez ks. prof. Józefa Tischnera. Pamiętać przy tym trzeba, iż przez długie lata na kształt polskiej teologii wpływały spory stricte filozoficzne między tomistami (szczególnie skupionymi w tzw. szkole lubelskiej) i fenomenologami. Ich echa znaleźć można zarówno w dziełach Tischnera, jak i Jana Pawła II. Dziś jednak nie nadają one już raczej dominującego tonu katolickim debatom intelektualnym w Polsce. Dość osobny przypadek stanowi twórczość ks. prof. Michała Hellera – cenionego w świecie filozofa i kosmologa, laureata prestiżowej Nagrody Templetona za pokonywanie barier między nauką a religią. W pracach Hellera wyraźne jest przeświadczenie, iż problemy, jakie niesie ze sobą współczesna nauka, wymagają nowej filozofii i nowej teologii. O systematyczne sformułowanie tej ostatniej Heller dotąd jednak się jeszcze nie pokusił. W kontekście klerykalnej gettoizacji polskiej teologii na szacunek zasługuje bez wątpienia działalność teologów świeckich – np. Elżbiety Adamiak czy Michała Wojciechowskiego – których badania niejednokrotnie spotykają się z wielką podejrzliwością w klerykalnych kręgach. Potencjał polskiej teologii na pewno jest wielki. Czy Kościół w Polsce – tak bogaty w teologiczne wydziały – znajdzie w sobie wreszcie odwagę, by go w końcu lepiej wykorzystać? Autor jest filozofem, teologiem, publicystą, redaktorem „Przeglądu Powszechnego” TYTUS IMIJEWSKI/GAZETA POMORSKA watykańskich dokumentów bardziej są przez polskich teologów cenione niż samodzielność myślenia EKUMENIZM Więcej niż tolerancja – Chyba nikt na świecie nie traktuje tak poważnie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan jak Polska – zauważył kiedyś abp Alfons Nossol. Już od kilkudziesięciu lat Kościół katolicki wspólnie ze skupiającą siedem Kościołów Polską Radą Ekumeniczną organizuje w styczniu nabożeństwa ekumeniczne (18 – 25 stycznia). Do przyspieszenia w dialogu ekumenicznym doszło pod koniec lat 90. pod wpływem przykładu Jana Pawła II, który zachęcał też polskich chrześcijan, aby nie tylko „się tolerowali, ale także kochali”. Największym wydarzeniem ekumenicznym było jak dotąd podpisanie w roku Wielkiego Jubileuszu 2000 „Deklaracji o wzajemnym uznaniu ważności chrztu świętego” (z wyjątkiem baptystów). Efektem pracy zespołu międzywyznaniowego jest ekumeniczny przekład Nowego Testamentu i psalmów. Obecnie Komisja ds. Dialogu Episkopatu Polski i Polskiej Rady Ekumenicznej przygotowuje instrukcję na temat małżeństw chrześcijan różnych wyznań. Wydarzeniem ekumenicznym są też zjazdy gnieźnieńskie, które organizowane są we współpracy z różnymi Kościołami. Kościół katolicki i Polska Rada Ekumeniczna powołały też komisje dwustronne zajmujące się dialogiem katolików z prawosławnymi, luteranami, polskokatolikami, adwentystami oraz mariawitami. Pewną słabością dialogu ekumenicznego w Polsce jest to, że są one prowadzone w dość wąskich środowiskach składających się bądź ze specjalistów, bądź entuzjastów tej idei. —Paweł Bieliński W kolejce po katolickie wychowanie EDUKACJA Katolickie szkoły przyciągają nie tylko wierzących. Rodzice chwalą wychowanie, jakie oferują, i poziom nauki W Krakowie do niektórych placówek katolickich ustawiają się kolejki. Tak było podczas rekrutacji do szkoły podstawowej prowadzonej przez siostry augustianki. Rodzice, którym zależy, by ich pociechy trafiły właśnie tam, nawet nocą czekali przed budynkiem. – Poziom nauki jest znakomity, a dzieci bezpieczne – zapewnia jeden z ojców, znana w Krakowie postać. Zakonnice nie chcą natomiast rozmawiać o popularności szkoły. – Wystarczy, że nas inni chwalą – mówi „Rz” jedna z sióstr. W takich szkołach rodzice próbują wpisywać na listy oczekujących na miejsce nawet dwuletnie maluchy. Tak jest w krakowskiej podstawówce im. Świętej Rodziny z Nazaretu prowadzonej przez Caritas. – Najważniejszy nie jest poziom nauki. Interesuje mnie wy- chowanie i odpowiednia opieka – mówi Joanna Szarek, której trójka dzieci chodzi właśnie do Zespołu Szkół im. Świętej Rodziny. – To nieporównywalne ze szkołami, gdzie przemoc jest chlebem powszednim – zapewnia. – Tu nauczyciele znają uczniów i mają dla nich czas. Nie bez znaczenia są stopnie oraz rozwój młodych ludzi. W szkole działa ponad 30 kółek zainteresowań. Nic dziwnego, że na przyszłe lata na liście chętnych do nauki w podstawówce prowadzonej przez Caritas czeka około 100 osób. W Poznaniu jest podobnie. Pięć osób na miejsce w podstawówce, cztery w gimnazjum, dwie w liceum – liczba chętnych do podjęcia nauki w publicznych salezjańskich szkołach przewyższa ich „pojemność”. – Nie ma chuligaństwa, nie słychać przekleństw – mówi ks. Arkadiusz Szymczak, dyrektor placówki. Zgłaszają się do niego osoby, które chcą zarezerwować miejsce dla dzieci z trzyletnim wyprzedzeniem. – Nie prowadzimy zapisów na tak odległe terminy. Zresztą nie kolejność na liście decyduje o przyjęciu – wyjaśnia ks. Szymczak. Co zatem? Dzieci przed rozpoczęciem szkoły podstawowej muszą przejść rozmowę z psychologiem, a przyszli gimnazjaliści i uczniowie liceum wykazać się znakomitym świadectwem. Szkoły katolickie od lat osiągają doskonałe wyniki na egzaminach. Najlepsze na Podkarpaciu jest rzeszowskie Gimnazjum i Liceum im. Jana Pawła II Sióstr Prezentek. W mieście się mówi, że to prawie zakon. – To dlaczego chcą tu posyłać dzieci nawet niewierzący? – pyta jeden z członków rady rodziców. Gdy przychodzi czas zapisywania uczniów, przed gabinetem dyrektor ustawiają się kolejki. Stoją biznesmeni, sędziowie, artyści. – Tajemnicą sukcesu jest dobry nauczyciel – podkreśla s. Anna Telus, dyrektor Gimnazjum i Liceum Sióstr Prezentek. Nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie Piotr Chmielowiec twierdzi, że systematycznej pracy z uczniem sprzyja to, iż po ukończeniu gimnazjum w tym samym budynku młodzież może kontynuować naukę w li- ceum pod okiem tych samych nauczycieli. – Już w gimnazjum można wyłowić talenty i otoczyć opieką – mówi. Beniamin Maria Wilibald Bukowski skończył trzecią klasę liceum. W tym roku był finalistą ogólnopolskiej olimpiady z języka łacińskiego i olimpiady artystycznej, zakwalifikował się do II etapu olimpiady z języka angielskiego i filozofii. Jego pasją jest poezja. W zeszłym roku zdobył Grand Prix w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Następcy Herberta” i wydał tomik poezji. U prezentek nie jest wyjątkiem. Dorównują mu m.in. Mateusz Skomra – laureat olimpiady matematycznej, wiedzy o Unii Europejskiej, a nawet Misyjnej Olimpiady Znajomości Afryki. Szymon Wrzesień i Rafał Rębisz byli finalistami olimpiady chemicznej. Stypendystką prezesa Rady Ministrów jest Paulina Magda, finalistka ogólnopolskiej olimpiady biologicznej. Czy jednak w tej szkole rygory nie są zbyt duże? – Jaki tam reżim! – śmieją się uczniowie. – Nikomu nie szkodzi modlitwa na pierwszej lekcji. > SZKOŁY, WYDZIAŁY, UNIWERSYTETY 60 tys. uczniów, 90 tys. studentów Z danych Rady Szkół Katolickich działającej przy Episkopacie wynika, że w Polsce istnieje 530 publicznych i niepublicznych szkół katolickich. Szkół podstawowych jest 152, gimnazjów – 188, liceów ogólnokształcących – 139, a szkół ponadgimnazjalnych kształcących w zawodzie – 18. Oprócz tego jest 13 szkół dla chorych i uczniów z problemami wychowawczymi, zaś szkół specjalnych dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo – 20. We wszystkich tych szkołach kształci się ok. 57 tys. uczniów, a pracuje ponad 10 tys. nauczycieli. Natomiast do 489 przedszkoli uczęszczają ponad 23 tysiące dzieci. Kościół prowadzi także uczelnie wyższe: Papieski Uniwersytet Jana Pawła II w Krakowie, Katolicki Uniwersytet Lubelski, jezuickie Ignatianum w Krakowie, Papieskie Wydziały Teologiczne w Warszawie i Wrocławiu, kilkadziesiąt seminariów duchownych (UKSW w Warszawie jest uczelnią świecką). W Toruniu działa związana z Radiem Maryja Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. Ponadto istnieje sześć wydziałów teologicznych na uniwersytetach świeckich. W kościelnych uczelniach i wydziałach (bez seminariów) w 2008 r. kształciło się 90 tys. studentów. —eł, e.cz., s.d. – Mundurki to nie problem. Ważna jest miła atmosfera, małe klasy. Tu nie ma się czego bać – twierdzi 15-letnia Ola Korkuć, która do krakowskiego gimna- zjum sióstr prezentek przeniosła się po roku nauki w Gimnazjum nr 2. Sama o tym zdecydowała. —Ewa Łosińska, Józef Matusz, zal 20 Czwartek | 9 grudnia 2010 Kościół w Polsce • raport EWA K. CZACZKOWSKA TOMASZ KRÓLAK MARCIN PRZECISZEWSKI <Witraż w Katedrze Notre Dame w Paryżu Doświadczenie 20 lat wolności pokazuje, że religia jest w Polsce elementem trwałym. Ale podobnie mówiło się o Irlandii czy kanadyjskim Quebecku, gdzie w krótkim czasie nastąpił dramatyczny spadek religijności. Był to efekt wewnętrznego kryzysu tamtejszego Kościoła. Co zrobić, by zminimalizować możliwość takiego scenariusza? 1 Młodzież. Wskaźniki życia religijnego młodzieży są o 10 proc. niższe niż ich rodziców. Wiara staje się wynikiem indywidualnego wyboru, a nie dziedziczenia. Aby młodzi chcieli sercem wybrać katolicyzm, trzeba im pokazać Kościół jako wspólnotę, w której można znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania. Młodych nie zainteresują religijne celebracje, lecz Kościół porywającej propozycji duchowej, Kościół świadków, a nie nauczycieli. 8 Język. Nazbyt hermetyczny, sztywny, nakazowy, etykietujący, często emocjonalny – taki bywa język niektórych ludzi Kościoła w Polsce. To nie jest język rozmowy z człowiekiem, który szuka, stawia pytania, ma wątpliwości. W ten sposób trudno jest dotrzeć nie tylko do młodych, którzy szukają argumentów w świecie wielu propozycji światopoglądowych, ale także do ludzi dorosłych, których demokracja nauczyła podmiotowości. O tym, jak ważny jest język, pokazała debata nad in vitro. 3 Ewangelizacja. Usypiająca jest wizja Polaków jako „najbardziej wierzącego narodu w Europie”. Zadaniem Kościoła jest głoszenie Chrystusa wszystkim. Dziś szczególny nacisk należy położyć na ewangelizację otaczającego świata. Świat potrzebuje radykalnego świadectwa ochrzczonych, czego wrogiem jest „letniość”. Z prawdą ewangelii należy trafić także do agnostyków, poszukujących, a nawet ateistów. Konieczne jest ewangelizacyjne wyjście ku światu wszystkich środowisk i grup Kościoła. Więcej miejsca w przestrzeni publicznej winny zajmować debaty nad kształtem kultury, polityki czy ekonomii widzianych z chrześcijańskiej perspektywy. 4 Świadectwo. Obecność Kościoła w społeczeństwie powinna się koncentrować na dawaniu mocnego i wiarygodnego ewangelicznego świadectwa, a kiedy trzeba – sprzeciwu. Świat przemieniali święci, a nie mentorzy. Potrzeba żywych świadków postaw ewangelicznych: troski o ubogich, odrzuconych, cierpiących i wykluczonych – w każdej parafii i wspólnocie. Konieczne jest też pogłębienie AFP 2 Świeccy. Brakuje właściwych wzorców duchowości świeckich: jak być w pełni katolikiem, nie duchownym, lecz świeckim z krwi i kości. Rolę świeckich pojmuje się jako pomocników duchowieństwa, a nie równorzędnych partnerów w dziele ewangelizacji. Potrzeba więcej zaufania do świeckich, przekazywania im większej odpowiedzialności. Brakuje reprezentacji katolików świeckich na forum krajowym. Mogłaby być ona partnerem w rozmowach z episkopatem oraz wyrażać stanowisko w kwestiach najważniejszych dla kraju. W debacie nad przyszłością Polski głos świeckich winien brzmieć o wiele donośniej. 7 Przejrzystość. Wiarygodność Kościoła buduje transparentność finansowa i personalna. Trzeba rozważyć wprowadzenie nowego sposobu finansowania Kościoła. Nie buduje autorytetu widoczna u niektórych duchownych chęć wygodnego urządzenia się oraz przedkładanie pragmatyki nad etykę, czego przykładem było reprezentowanie niektórych instytucji kościelnych przed Komisją Majątkową przez Marka P. Ważne jest przemyślenie kryteriów awansów duchowieństwa – jakie osoby na jakich szczeblach są potrzebne w związku z nowymi wyzwaniami. Na skrzyżowaniu kościelnych dróg WYZWANIA | W jakim kierunku ewoluować będzie polski katolicyzm? Czy Polska, jak mówił Jan Paweł II, będzie źródłem twórczego religijnego fermentu w Europie, czy podzieli los krajów, w których przemiany modernizacyjne przyniosły szybką laicyzację? świadomości religijnej wiernych. Koncentracja na Biblii wzmocniłaby świadomość religijną tych, którzy przeżywają wiarę jako pogłębianie swojej tożsamości, pozostałym zaś pozwoliłaby nie mylić programu partii z ewangelią. 5 Nauczanie społeczne. Poza kwestią ochrony życia głos społeczny Kościoła jest anemiczny. Od 1989 r. episkopat opublikował tylko dwa liczące się dokumenty społeczne: o sytuacji wsi oraz o bezrobociu. Niewiele jest ruchów katolickich, które za priorytet uznają działalność publiczną. Niemal nieznana jest ka- tolicka nauka społeczna. Choć istnieje kilka jej katedr na katolickich uczelniach, nie ma to dostatecznego przełożenia na duszpasterstwo ani na działania laikatu. Efektem jest niezdolność katolików do sformułowania wspólnej strategii obecności w polityce oraz dawania świadectwa na tej scenie. Pokazuje to m.in. debata parlamentarna wokół ustaw bioetycznych. 6 Jedność. W soborowej konstytucji „Lumen gentium” napisano, że Kościół ma być niejako sakramentem jedności rodzaju ludzkiego. Wobec obserwowanej radykalizacji życia pu- blicznego Kościół powinien z mocą wzywać do jedności. Głos kościelnych autorytetów winien brzmieć ponad wszelkimi podziałami partyjnymi. Bo gdy nie brzmi, Kościół może się stać elementem instrumentalizacji, co było widoczne w ostatnich miesiącach. Groźna dla przyszłości chrześcijaństwa może być niechęć i agresja, które pojawiają się we wzajemnych relacjach katolików. Czy to normalne, że w wolnej Polsce nie zdarzyło się, by do wspólnej debaty usiedli przedstawiciele wszystkich środowisk katolickich – od „Tygodnika Powszechnego” po Radio Maryja? Jak uleczyć tę chorobę? Kościół w Polsce. Raport – dodatkek „Rzeczpospolitej” przygotowany we współpracy z Katolicką Agencją Informacyjną Redakcja: Ewa K. Czaczkowska Opracowanie graficzne: Wojciech Niedzielko, łamanie Elżbieta Koźlik 9 Polityka. Istnieje pilna potrzeba formacji świeckichzdolnych do świadectwa w życiu politycznym. Potrzeba więcej świętych i błogosławionych świeckich polityków; potrzeba głosu Kościoła – krytycznego sumienia demokracji. Niezbędny jest powrót do wskazań soboru watykańskiego II, który polityczne zaangażowanie duchowieństwa ograniczył do metapolityki. „Zaczadzenie PiS” czy „zadymienie PO” szkodzą Kościołowi. Zatraca się w ten sposób jego uniwersalizm. 10 Przywódca z wizją. Przywództwo indywidualne zastąpione zostało w episkopacie demokracją utożsamianą z zasadą kolegialności. Wzmocniono samodzielność biskupów diecezjalnych, a rola przewodniczącego episkopatu sprowadza się do mediatora między różnymi opcjami i typami wrażliwości. Tymczasem potrzebny jest przywódca o dalekosiężnej wizji obecności Kościoła w społeczeństwie, który przekona do niej episkopat. 11 Zarządzanie kryzysowe. Kościół powinien się nauczyć zarządzania kryzysowego. Szybkiego rozwiązywania sytuacji trudnych już w zarodku zamiast czekania w myśl zasady: jakoś to będzie. Szybkie i przemyślane decyzje musi podejmować także wówczas, gdy dojdzie do publicznego wybuchu skandalu. Brak tych umiejętności, jak pokazało kilka sytuacji kryzysowych w ostatnich latach, obniża autorytet całego Kościoła. Mam marzenie... KS. WOJCIECH DROZDOWICZ Wspominam rok 1963 i słowa Martina Luthera Kinga: I have a dream (Mam marzenie). My też mamy marzenia. Od moich parafian (parafia bł. Edwarda Detkensa w Warszawie) otrzymałem 44 odpowiedzi na ankietę: Kościół, o jakim marzę. Oto, co wspólnie wymarzyliśmy: ∑ Większa zawartość cukru w cukrze (albo soli w soli). Chrześcijanie mają być solą nadającą smak światu. W Europie od czasów Konstantyna (IV w.) staliśmy się główną potrawą. Tak było aż do XX wieku. Od pewnego czasu uczymy się na nowo być solą. Dać się zjeść, ale równocześnie nadać smak całej światowej potrawie. Nie przewidzieliśmy jednego: sól zwietrzała i utraciła swój smak. Marzy mi się sól niezwietrzała jak s. Faustyna, ks. Jerzy, Jan Paweł. Może jeszcze kilka pań i panów. ∑ Zwolnić księży z tysiąca różnych średnio potrzebnych zajęć, by mogli przygotować się do NIEDZIELNEJ MSZY ŚW. To cud boski, że ludzie przychodzą jeszcze do kościoła. Nasza liturgia jest zdesakralizowana, a kazania nie wiadomo o czym. Marzy mi się, żeby księża cały tydzień przygotowywali niedzielną mszę św. (kazanie, liturgię, śpiewy), żebyśmy tęsknili do niej, jak do świeżego powietrza. ∑ Przeniesienie Watykanu do Rio de Janeiro albo do Buenos Aires. Brat Roger spytał 30 lat temu Jana Pawła II, kiedy wyprowadzi się z Watykanu. Papież odpowiedział, że on chyba tego nie dokona, ale będzie musiał to uczynić któryś z jego następców. Widać gołym okiem, że Europa to hospicjum. Prawdziwe życie Kościoła toczy się w Ameryce Łacińskiej, w Afryce i w Azji. Marzę, żeby Benedykt XVI przeniósł Watykan np. do Rio de Janeiro albo do Buenos Aires. Pozostałym w Europie prałatom i kanonikom trzeba by wydawać smaczne jedzenie. ∑Dziura w płocie (o wolności). Czuję, że z pasterza owiec zamieniam się w hodowcę drobiu. Główną troską hodowcy drobiu jest dbałość o to, żeby kury nie uciekły z kurnika. Marzę o tym, żeby wrócić do pasterzowania, a w płocie okalającym kościół pozostawić dziurę. ∑W seminariach duchownych wprowadzić nowy przedmiot: „Ewangelizacja Marsjan”. Nikt nie wie, jak ewangelizować Marsjan. A to zmusza do poszukiwania nowych, nieznanych dróg ewangelizacji. Marsjanie to współczesna młodzież wychowana w wirtualnej rzeczywistości Internetu. ∑ Uroczyste spalenie na stosie keyboardów parafialnych i piosenek oazowych. Powrót chorału gregoriańskiego i zmartwychwstanie Jimmiego Hendriksa. ∑ Szanować prawosławie, zaprzyjaźnić się z nim i wnikliwie poznawać jego liturgię. ∑ Niech Sejm RP zwolni z VAT winobluszcz pięciolistny, by obsiać nim nowoczesne kościoły na zewnątrz i w środku. ∑ Wyrzucenie z kościołów mikrofonów i wielki triumfalny powrót starych ambon. ∑ By profesorowie UKSW szanowali papieża Benedykta XVI.