Obroni się, bo głosi Dobro Czas na świeckich Kościół, o jakim marzę

Transkrypt

Obroni się, bo głosi Dobro Czas na świeckich Kościół, o jakim marzę
1
◊ rp.pl
Kościół w Polsce
raport
Dodatek specjalny
Partnerem dodatku jest
Katolicka Agencja Informacyjna
Czwartek | 9 grudnia 2010
∑ MAREK MAGIEROWSKI
Obroni się,
bo głosi Dobro
W
JANUSZ KAPUSTA
porównaniu z innymi krajami naszego
kontynentu Polska wydaje się oazą religijności. Podczas niedzielnych mszy
świątynie zapełniają się wiernymi. Liczba powołań, mimo trwającego od wielu
lat wyraźnego kryzysu, utrzymuje się na dość wysokim poziomie. A nauki Kościoła nie są odrzucane a
priori jako wyraz cywilizacyjnego zacofania. Polscy
biskupi powinni odczuwać ukojenie, czytając wyniki
niektórych sondaży: rośnie sprzeciw wobec aborcji,
pomysł legalizacji związków homoseksualnych spotyka się z wyjątkowo chłodnym przyjęciem w społeczeństwie, a partia Janusza Palikota, opierająca swój
program na niewybrednych hasłach antyklerykalnych, uzyskuje poparcie 1 – 2 proc. wyborców.
Na ten obraz składa się wiele czynników. Gdy w
różnych krajach Starego Kontynentu Kościół był
przez całe stulecia postrzegany jako instytucja chora, szkodliwa i pazerna, nad Wisłą był ostoją wolności i depozytariuszem idei Polski niepodległej. Od
czasu zaborów poprzez II wojnę światową aż po
ateistyczną dyktaturę PZPR. W tym samym czasie,
gdy w Hiszpanii Kościół stał u boku generała Franco (za co cierpi, w dużej mierze niesłusznie, po dziś
dzień), nasi hierarchowie walczyli z inną ponurą
juntą. Gdy liberalny Zachód oburzał się na Jana
Pawła II za jego surową krytykę teologii wyzwolenia, my widzieliśmy w nim Wielkiego Pocieszyciela i
niezłomnego pogromcę komunizmu. Nawet dzisiaj,
gdy Kościołami w Irlandii, Belgii i Stanach Zjednoczonych wstrząsają skandale pedofilskie, Polska,
poza jednostkowymi przypadkami, jest wolna od
tej zarazy.
A jednak pozycja Kościoła nie była w Polsce nigdy tak mocno zagrożona jak dziś. Ma przeciwko
sobie większość mediów, które wykorzystują każdą
sposobność, by weń uderzyć. Nie istnieje żadne
ugrupowanie parlamentarne, które mogłoby zostać
uznane za trwałego sojusznika biskupów w sprawach światopoglądowych. Największa partia opozycyjna w ostatnim czasie wielokrotnie podejmowała kwestię wiary w celach stricte politycznych, a głosy polityków broniących chrześcijańskich wartości
są rozproszone. Sam Kościół także nie potrafi mówić jednym głosem, trudno mu dotrzeć do wiernych
z jasnym przekazem, częstokroć angażuje się w partyjną politykę (dodajmy: po obu stronach sporu).
Kościół się obroni, bo głosi Dobro. Tylko, niestety,
coraz mniej ludzi to rozumie.
ROZMOWA
ANKIETA
ZBIGNIEW NOSOWSKI
ALINA PETROWA-WASILEWICZ
Czas
na świeckich
Kościół,
o jakim marzę
Katolik na cztery
różne sposoby
Każdy dzień
jest inny
Brakuje wzorców duchowości świeckich
– mówi kard. Kazimierz Nycz
Mówią o. Salij, J. Stuhr, L. Mądzik,
Sz. Hołownia, ks. Drozdowicz i inni
Przyszłość rozstrzygnie się w sporze między
katolicyzmami walki i dialogu
Zakony klauzurowe to zagadka. Grupa kobiet
modli się i pracuje za murami klasztoru
∑ str. 3
∑ str. 2, 6, 12, 18, 20
∑ str. 6
∑ str. 15
2
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Kościół,
o jakim marzę
Wiara częścią tożsamości
SONDAŻ | Katolicy w Polsce są przywiązani do Kościoła i zadowoleni z jego działalności.
TOMASZ KROLAK
transparentny w swojej
ziemskiej działalności;
– krytyki własnych błędów,
bo moc w słabości się
etyk, profesor
doskonali. To Kościół ludzi
KUL
grzesznych, ale szczerych
Izraelitów, bez fałszu;
– głoszenia niepopularnych
tez, bo mądrość tego świata
Marzy mi się Kościół,
jest głupstwem dla Boga.
który się nie boi:
To Kościół zasad jasnych
– kontestatorów
i wymagających, głoszonych
i buntowników, bo oni często
stanowczo, ale w łagodności;
z mozołem szukają prawdy,
– ubóstwa, bo Bóg wie, czego
a kto nie jest przeciwko nam,
jest z nami. To Kościół otwarty nam potrzeba. To Kościół
„w świecie, ale nie z tego
na dialog;
– słuchać świeckich, bo Duch świata”.
Święty wieje, kędy chce i Jego Boi się natomiast, że budując
wspaniałe świątynie i pomniki,
łaska nie spływa tylko na duzabiegając o splendor,
chownych. To nasz Kościół;
uznanie i wpływy, chodząc
– zaangażowania kobiet
w powłóczystych szatach
w misję głoszenia dobrej
i jeżdżąc niezgorszymi
nowiny, bo one na równi
brykami – utraci jednego,
z mężczyznami mają udział
jedynego, zagubionego
w powszechnym kapłaństwie
Kowalskiego, który bezradnie
Chrystusa;
oczekiwał pomocy. On kiedyś
– polityków, bo nie ma nic
oskarży nasz Kościół – mój
ukrytego, co by nie miało
Kościół. I będzie miał rację!
wyjść na jaw. To Kościół
s. Barbara
Chyrowicz
teolog,
duszpasterz,
pisarz
Norwid jak zwykle jest bezbłędny. W wierszu pt.
„Rzeczywistość i marzenia”
pisze: „W trzeźwej trwaj mierności”. Bo niebezpiecznie jest
poddać się marzeniom, które
nas źle nastawiają do tego,
co mamy już teraz.
Kierując się podobną intuicją,
Jacques Maritain następująco
przeciwstawiał sobie jednostronność myślenia
lewicowego i prawicowego:
Radykalne niezadowolenie
z tego, co jest, i marzenie
o tym, że wszystko można by
urządzić idealnie – to myślenie charakterystyczne dla
RADEK PASTERSKI
Jacek
Salij OP
RADEK PASTERSKI
Niekiedy doznawałem czegoś
takiego na prowincji krajów
latynoskich: skromność
i skupienie wyłącznie na
aktor
Słowie Bożym. I to jest mój
Kościół. Ale rzadko odnajduję
go w Polsce. Czasami
podczas kazania słyszę słowa
politycznej agitacji,
Zatrzymałem się niedawno
co tak mnie wyprowadza
w przepięknej średniowieczz równowagi, że – bywa
nej katedrze w Orvieto.
– wychodzę z kościoła.
Pomyślałem, że to właśnie
Chodzę na msze sprawowane
jest mój Kościół: wyzbyty
wszelkich ozdób, pozwalający po łacinie.
Przypomina mi to czasy, gdy
mi rzeczywiście się skupić
byłem ministrantem. Łacina
i oddać głębokiej refleksji,
dała mi poczucie tajemnicy,
nie zaś podziwiać złoto,
które – tak bym to ujął
feretrony, obrazy.
– pogłębia moją wiarę
Dla człowieka teatru każda
w tajemnicę wiary.
teatralizacja w „życiu” czy
Dla mnie wiara mieszka
przeradzanie się liturgii w
nie w największej na świecie
spektakl jest strasznie
figurze Chrystusa,
drażniąca. Epatowanie widza
lecz w maleńkiej kapliczce
to jest powinność teatru.
w moim wiejskim ogrodzie,
Chciałbym usłyszeć od
w Chrystusie bolejącym,
kapłana jedynie wrażliwą,
gorącą interpretację Ewangelii. który tam stoi.
Jerzy
Stuhr
ludzi lewicy. Ludzie prawicy
myślą odwrotnie: Budujmy
na tym, co jest, i pogódźmy
się z tym, że zło w naszym
świecie jest nieusuwalne.
A trzeba tak, jak radzi Norwid:
„Nie powiem: przestań”
(w sensie, Nie powiem:
porzuć swe marzenia).
„Ale jej powiem: W trzeźwej
trwaj mierności”.
O jakim Kościele marzę?
Spróbuję pokazać to na konkretnym przykładzie. Marzę
o tym, żeby katolickie rodziny
były naprawdę wspólnotami
wiary. Jeśli jednak prawda jest
taka, że tylko w co dziesiątej
katolickiej rodzinie panuje
duch prawdziwie religijny
– i tak się z tego cieszę.
I staram się przyczynić do tego, żeby może przynajmniej
w jakiejś jeszcze jednej rodzinie wiara znalazła się naprawdę
na pierwszym miejscu.
Jednocześnie uważają, że Kościół nie jest konieczny do tego, aby wierzyć
EWA K. CZACZKOWSKA
Większość Polaków dobrze, a
nawet bardzo dobrze ocenia
działalność Kościoła w Polsce.
Ufa jego pasterzom. Postrzega
Kościół jako wspólnotę i miejsce osobistego spotkania z Bogiem. Takie są wyniki sondażu
przeprowadzonego na początku grudnia przez pracownię GfK Polonia na zlecenie
„Rzeczpospolitej” we współpracy z Laboratorium „Więzi”.
Wyniki sondażu pośrednio
potwierdzają, że hasła wykrzykiwane na wiecach poparcia Janusza Palikota są bliskie bardzo wąskiej grupie
społecznej.
W sondażu nie pytaliśmy o zaufanie do całego Kościoła jako instytucji. Z badań, jakie we wrześniu przeprowadził CBOS, wynikało, że zaufanie to spadło aż o
10 punktów procentowych w stosunku do czerwca i wyniosło tylko
54 proc. Było to najpewniej wynikiem konfliktu o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. I można sądzić, że to prawdopodobnie zjawisko chwilowe. Z sondażu GfK Polonia wynika bowiem, że Polacy
ufają hierarchii kościelnej. Najbardziej papieżowi (83 proc.), następnie biskupowi danej diecezji
(73 proc.), episkopatowi i proboszczowi parafii, w której mieszka respondent (po 71 proc.). Poziom zaufania do Benedykta XVI jest nawet nieco wyższy niż rok temu
(81 proc., badanie Instytutu Socjologii UKSW), ale wciąż sporo niższy od zaufania, jakim darzono Jana Pawła II (91 proc.). Polacy ufają
także prymasowi Polski (73 proc.).
Prymas?
Trudno powiedzieć
Problem polega na tym, że po
ostatnich zmianach, w wyniku
których mamy dwóch prymasów seniorów i jednego urzędującego, niewielu potrafi poprawnie wskazać nazwisko tego
ostatniego. Prymasa abp. Józefa
Kowalczyka wymieniło tylko
15 proc. badanych. Tyle samo
wskazało na prymasa seniora
kard. Józefa Glempa. Więcej, bo
aż 17 proc. osób uważa, że jest
nim kard. Kazimierz Nycz (być
może dlatego, że ostatnio dużo
mówiono o metropolicie warszawskim w związku z nominacją na kardynała). Ale badani
wskazywali także kard. Stanisława Dziwisza (10 proc.). Najwięcej, bo aż 37 proc. osób przyznało, że trudno jest im wymienić
obecnego prymasa Polski. Czy
ktoś, kto nie wie, kto jest prymasem, może mu ufać? Prawdopodobnie Polacy mają zaufanie do
samego urzędu prymasa, niezależnie od tego, kto tę godność
aktualnie pełni.
Czym dla Polaków
jest Kościół?
– Katolicy w Polsce postrzegają Kościół w trzech różnych
aspektach: jako miejsce osobistego spotkania z Bogiem, wspólnotę i jako instytucję – mówi dr
Tomasz Żukowski, socjolog. – Z
sondaży GfK Polonia wynika, że
w porównaniu z takim samym
badaniem Centrum Myśli Jana
Pawła II z 2007 roku wzmocniło
się nieco postrzeganie Kościoła
jako wspólnoty wiernych, ale
wciąż najważniejszy jest dla polskich katolików Kościół jako
miejsce osobistego kontaktu z
Bogiem – dodaje Żukowski.
Polacy dobrze i bardzo dobrze oceniają różne aspekty
działania Kościoła. Aż 80 proc.
zadowolonych jest z dbałości
duchowieństwa o liturgię, niewiele mniej z języka homilii
(72 proc.) czy treści i stylu listów
duszpasterskich (70 proc.). Można się zastanowić, czy i na ile
wpływ na te oceny ma przyzwyczajenie i niewielkie wymagania
przynajmniej części badanych.
>KLUCZOWA JEST TRADYCJA I OSOBISTA DECYZJA
Wychowanie
i wybór
Polacy doceniają starania i
pracę duszpasterską księży
(73 proc.), działalność charytatywną Kościoła (72 proc.), która
jest bardzo rozbudowana. Najgorzej, chociaż i tak dobrze, oceniane są relacje duchowieństwa
ze świeckimi (65 proc. ocenia
pozytywnie, ale co piąty badany
ma negatywną opinię), aktywność publiczna księży (63 proc.
ocenia dobrze, ale 25 proc. źle i
bardzo źle). Co piąty badany ma
złą opinię o publicznej aktywności katolików świeckich.
Trzy czwarte badanych uważa, że polski katolicyzm jest i, co
istotne, pozostanie wyjątkowy
w Europie. Wyjątkowy, czyli z
wysokimi wskaźnikami religijności, które w tej chwili wyróżniają nas w Europie (wyższe są
tyko na Malcie). Polska jest podawana jako przykład, że nowoczesność nie musi iść w parze z laicyzacją. Tymczasem badanie GfK Polonia pokazuje, że
70 proc. Polaków zgadza się z
twierdzeniem, że ludzie nowocześni są mniej religijni.
– To, iż trzy czwarte Polaków
uważa, że nasz katolicyzm jest i
pozostanie wyjątkowy w Europie, oznacza, że Polacy czują, po
pierwsze, jak ważna jest kwestia
wiary, że jest ona częścią naszej
tożsamości, a po drugie, że buduje ona nasze miejsce w Europie – mówi dr Tomasz Żukowski. – Ciekawe, że ze stereotypem, iż ludzie nowocześni są
mniej religijni, nieco rzadziej
zgadzają się ludzie młodzi.
Ponad połowa respondentów
(58 proc.), w tym najczęściej
najmłodsi wiekiem, zgadzają się
też z twierdzeniem, że Kościół
nie jest potrzebny do tego, aby
być człowiekiem wierzącym
(jedna trzecia jest przeciwnego
zdania), jeszcze więcej, bo
81 proc., uważa, że ważniejsze
jest to, jak głęboko ludzie wierzą,
niż ilu ich jest.
Dlaczego badani są osobami
wierzącymi? Dlaczego tak się
>MIEJSCE SPOTKANIA Z BOGIEM I WSPÓLNOTA
>WIARA BEZ KOŚCIOŁA?
>JAK FINANSOWAĆ?
określają? Najczęstsza odpowiedź wskazująca na dziedziczenie wiary brzmi: bo tak zostałem wychowany (70 proc.).
Dużo, bo aż 40 proc. wskazuje
na osobistą decyzję, a tylko
6 proc. na osobiste doświadczenie Boga.
Zbigniew Nosowski, redaktor
naczelny „Więzi”, socjolog, podsumowuje:
– Polacy mocno tkwią w Kościele, bo szukają i spotykają w
nim Boga. Wysoko oceniają i
ufają instytucji, ale nie ona jest
dla nich najważniejsza, lecz Bóg.
Są przekonani, że nadal będą
wierzyć, bo nadal będą szukać
Boga, ale nie wykluczają, że mo-
gą znajdować go poza Kościołem jako instytucją.
Większość badanych nie
chce zmiany systemu finansowania Kościoła (być może mało wie o alternatywnych rozwiązaniach). Niemniej jedna
piąta opowiada się za wprowadzeniem systemu włoskiego
(podatnik może przekazać
1 proc. na określony Kościół).
Niewielu podoba się system
niemiecki, gdzie wierni muszą
obowiązkowo płacić podatek
na rzecz Kościoła.
Sondaż przeprowadziła pracownia GfK
Polonia na 1000-osobowej ogólnopolskiej, reprezentatywnej grupie
Polaków powyżej 15. roku życia. Badanie wykonano między 2 a 6 grudnia.
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
<Polski paradoks
polega na tym,
że księża
wypowiadają się
o życiu
społecznym
czy politycznym,
zastępując
w tym świeckich,
natomiast świeccy
zamiast
iść do świata,
chcą być jak
najbliżej ołtarza
i kryć się w jego
bezpiecznym
cieniu – mówi
kard. Kazimierz
Nycz, metropolita
warszawski
◊: Kościół w Polsce przeżywa dobry
czas: ma wolność, możliwość działalności charytatywnej, społecznej,
edukacyjnej. Jednocześnie dawno nie
było tak potężnej krytyki Kościoła. To,
co działo się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, było jakby
przełamaniem tabu kulturowego. Jak
ksiądz kardynał to ocenia?
Kard. Kazimierz Nycz: Mamy zbyt
krótką perspektywę czasową, by to
ocenić. Trudne momenty były także
na początku lat 90., gdy trwała dyskusja o powrocie katechezy do szkół czy
ustawie aborcyjnej. Jestem przeciwny
wyciąganiu zbyt daleko idących wniosków z tego, co działo się podczas
happeningu na Krakowskim Przedmieściu. Nie uważam, by można było
mówić, że rośnie pokolenie przeciwników Kościoła. Ale bałbym się też to
bagatelizować. Jest to sygnał, z którego biskupi, księża, ale i katolicy
świeccy powinni wyciągać wnioski.
Musimy przestać mówić, że w Polsce jest dobrze z religijnością,
bo deklaruje ją 95 proc. obywateli.
Pytam: jakie jest życie religijne tych
95 proc.? Czy ich wiara jest dziedzictwem kulturowym, przejętym po
przodkach, czy jest wiarą pogłębioną? Im szybciej uświadomimy sobie,
że powinniśmy być Kościołem misyjnym, ewangelizującym, tym prędzej
podejmiemy właściwe zadania.
Musimy, po pierwsze, pomagać człowiekowi czynić jego życie bardziej
według Ewangelii. W polskiej rzeczywistości Ewangelia mało się
przekłada na życie codzienne, na
pracę zawodową, na rodzinę. Po drugie, trzeba iść z Ewangelią do ludzi,
których nie spotykamy już w kościele, w diametralnie inny sposób.
W „diametralnie inny”, czyli jak?
Głosić Chrystusa w sposób, który
w pierwotnym chrześcijaństwie nazywał się kerygmatem – apelem
o wiarę. Trzeba zacząć od „budzenia”
wiary u tych, u których jest szczątkowa lub deklaratywna. Okazją jest, np.
przygotowanie dzieci do Pierwszej
Komunii św. czy do bierzmowania.
Prawie wszyscy rodzice chcą posłać
dziecko do komunii, choć wielu z
nich ostatni kontakt z Kościołem miało podczas ślubu. Najważniejsza jest
katecheza nie tyle dzieci, co rodziców.
Proboszczom powtarzam: musicie
być odpowiedzialni za tych, którzy
nie przychodzą już do kościoła. To
jest podstawa misji i nowej ewangelizacji w Kościele. Chodzi o to, aby
parafie stały się żywymi wspólnotami
wiary, zdolnymi do oddziaływania na
zewnątrz. W każdej parafii – na czym
niesłychanie mi zależy – jest sporo
grup i ruchów skupiających ludzi
świeckich. Przypominam księżom,
aby grupy te nie obejmowały tylko
młodych, lecz cały, wielopokoleniowy
laikat. Aby formowały go do apostolstwa „ad intra”, czyli wewnątrz
Kościoła i „ad extra” – na zewnątrz.
Uważam, że dziś szczególny nacisk
należy położyć na apostolstwo „ad
extra” – ewangelizację świata.
Członkowie ruchów w najlepszych
nawet parafiach rzadko wiedzą,
że mają do spełnienia misję
na zewnątrz.
Jeśli grupa zajmuje się tylko formowaniem samych siebie, a nie myśli
o celach apostolskich, prędzej czy
później stanie się kółkiem wzajemnej
adoracji. To ciepełko jest wygodne,
ale w chrześcijaństwie chodzi o coś
innego. Prof. Stefan Swieżawski, działacz przedwojennego „Odrodzenia”,
a później przyjaciel Karola Wojtyły,
mówił, że trzeba rozbijać „kapliczki
prywatnej pobożności”, aby katolik
czuł się zobowiązany do zaangażowania w życie społeczne. Niestety, taką
Rzymu. Do jego misji należy: przepowiadanie Słowa Bożego, funkcje
liturgiczno-kapłańskie oraz funkcja
pasterska, czyli kierowanie ludem
bożym na danym terenie.
Jeśli chodzi o sposób wypełniania
tej posługi, to trzeba go dobrze przemyśleć w kontekście nowych wyzwań.
Sądzę, że takie określenia jak pasterz,
ojciec, starszy brat, przewodnik, bardziej odpowiadają naszym czasom,
zwłaszcza jeśli w ich tle jest świadectwo apostoła. Osobiście nie czuję się
dostojnikiem i pewnie nie potrafię
nim być, lecz próbuję być pasterzem i
ojcem. Nie zamierzam celebrować biskupiego urzędu, nie o to przecież
chodzi. Swej posługi nie chciałbym
sprawować w sposób paternalistyczny, lecz braterski.
Jako biskup dużo czasu chcę poświęcać kapłanom. Bez księży biskup
nic nie zrobi. Jest to jedyny sposób
na to, aby Kościół był żywy.
Wiele środowisk, a szczególnie
lewica zarzuca Kościołowi zbytnie
zaangażowanie w politykę.
Co ksiądz kardynał o tym sądzi?
RADEK PASTERSKI
Jakie?
3
Czas na świeckich
ROZMOWA | Szczególny nacisk należy położyć na apostolstwo i misyjność
– ewangelizację nas i otaczającego świata – mówi kard. Kazimierz Nycz
w rozmowie z Ewą K. Czaczkowską i Marcinem Przeciszewskim
„kapliczkową” pobożność kształtuje
wiele parafii. Uważają, że misja Kościoła kończy się w obrębie świątyni.
Ludzie wciąż mają zakodowane w
świadomości, że religia to rzecz prywatna. Kiedyś wkładali im to do głów
komuniści, dziś nurty laickie. Uważa
się, że zadania chrześcijanina kończą
się na drzwiach kościoła, ewentualnie
na drzwiach domu. A kiedy wchodzą
w życie społeczne, do Sejmu, prowadzą biznes, wydaje się im, że tam już
nie obowiązują reguły chrześcijańskie. Powinniśmy w episkopacie
przemyśleć strategię działania, tego,
co jest do zrobienia w ciągu najbliższych pięciu – dziesięciu lat. Sprawą
wymagającą głębokich zmian jest
udział świeckich w misji Kościoła.
Bierność świeckich w Kościele nie
zawsze jest ich winą, ale braku takich potrzeb ze strony księży.
Dotychczasowe myślenie o roli
świeckich wynika często z fałszywej
wizji Kościoła, podzielonego na
czynnych i biernych. Duchowni mówią: poradzimy sobie, do
ewangelizacji nie potrzeba nam
świeckich. To błąd. Cały Kościół winien być ewangelizujący i
ewangelizowany: duchowni i świeccy.
Polski paradoks polega na tym, że
często księża wypowiadają się o życiu
społecznym czy politycznym, zastępując w tym świeckich, natomiast
świeccy zamiast otwarcie iść do świata, chcą być jak najbliżej ołtarza i kryć
się w jego bezpiecznym cieniu. Często
też przemawiający polityk lub samo-
rządowiec wygłasza „kazanie” zastępując księdza. To się nazywa
laicyzacją duchownych, a klerykalizacją katolików świeckich. Brakuje
właściwych wzorców duchowości
świeckich: jak być w pełni katolikiem,
nie duchownym, lecz świeckim „z
krwi i kości”. Potrzebujemy więcej
świętych i błogosławionych polityków,
ludzi życia społecznego.
To, czy przyjdą do Kościoła poszukując, zależy też od języka, a ten,
niestety, zniechęca do rozmowy
i dialogu.
Proszę podać przykład.
W sprawie in vitro za mało było działań uświadamiających wiernym zło
tej metody, a zbyt dużo słów potępienia.
Odbiję piłeczkę. A czy swoją rolę
wypełnili katolicy świeccy? Dlaczego,
gdy rozpoczynają dyskusję, zdejmują szaty chrześcijaństwa? Dlaczego
świeccy nie powołali takiego ruchu
społecznego, jaki powstał w latach
90. w sprawie aborcji? Kiedy pytamy,
jakie sprawy są do poprawienia w
Kościele, z uporem powtórzę: aktywność świeckich w przestrzeni
publicznej.
A co z młodzieżą? Załamanie religijności wśród młodzieży staje się
coraz bardziej widoczne.
Młodzi prawie zawsze są mniej religijni niż starsi. To jest stara
prawidłowość. Problem w tym, czy w
tej dziedzinie nie nastąpiło przyspie-
szenie. Widzę poszukiwanie wartości
wśród młodych, ale i zagubienie,
zwłaszcza na płaszczyźnie moralnej.
W świadomość młodzieży bardzo silnie wkrada się zasada, która leży u
podstaw moralności dzisiejszego
świata: sam chcę stanowić, co jest
dobre, a co złe. Nie respektuję prawdy o dobru, która istnieje poza mną.
Jak Kościół chce temu przeciwdziałać?
Powinniśmy ukazywać zasady moralności chrześcijańskiej jako
wartość, a nie tylko obowiązek, system zakazów i nakazów. Robię coś
nie dlatego, że Kościół tak nakazuje,
ale dlatego, że jestem przekonany, iż
jest dobre dla mnie. Leszek Kołakowski mówił, że „szczęście jest
ubocznym skutkiem dobra”. Jeżeli
człowiek za wszelką cenę dąży do
szczęścia, a nie do dobra, to szczęście definiuje jako przyjemność. A to
są dwie różne rzeczy.
A co to znaczy być biskupem
w XXI wieku?
Biskup XXI w. musi być bardziej
podobny do biskupów z pierwszych
wieków chrześcijaństwa. Musi być
zdolny do zmierzenia się z wyzwaniami zlaicyzowanego świata Europy
Zachodniej, który coraz bardziej jest
obecny w Polsce.
Natomiast wspólne – dziś i dawniej – jest to, co jest istotą posługi
biskupiej. Zawsze jest to pasterz Kościoła partykularnego, który swoją
misję pełni w jedności z biskupem
Rola Kościoła wyraża się w funkcji
„krytycznego sumienia demokracji”
– trosce o przestrzeganie zasad i
obronę godności człowieka. Wielokrotnie zwracał na to uwagę Jan
Paweł II. Wiąże się z tym dystans do
popierania konkretnych partii. Co innego obowiązuje świeckich. Mają nie
tylko prawo, ale i obowiązek udziału
w polityce. Winni być „solą ziemi”.
Mam wrażenie, że jeśli chodzi o
Kościół nauczający, to w kwestii stosunku do polityki cofnęliśmy się do
początku lat 90. Wówczas, z różnych
powodów, Kościół zbyt angażował się
w życie polityczne. O wiele lepsze
były lata 1995 – 2005, które charakteryzował duży dystans do polityki,
co jest zgodne z konkordatową zasadą autonomii i niezależności. Po
2005 r. jakbyśmy o tym zapomnieli.
A więc krytyka zbytniego zaangażowania politycznego Kościoła nie jest
bezprzedmiotowa.
Zależy na jakim poziomie. Myślę,
że Konferencja Episkopatu Polski nie
popełnia takich błędów. Swój głos
ogranicza do formułowania kryteriów uprawiania polityki, między
innymi przy okazji wyborów. Problem jest gdzie indziej. Chodzi o
poszczególnych ludzi i o aplikację
nauczania Kościoła na ten temat w
parafiach czy mediach katolickich,
szczególnie niektórych.
Zaczęliśmy rozmowę od wydarzeń
na Krakowskim Przedmieściu. Krzyż,
zgodnie z porozumieniem podpisanym między kurią, Kancelarią
Prezydenta i harcerzami jest już w
św. Annie. Ale czy porozumienie zostało wypełnione? Zawiera ono
przecież passus o trwałym upamiętnieniu ofiar, czego gwarantem stał
się m.in. ksiądz kardynał.
Proszę dokładnie czytać tekst porozumienia, jak również komunikat
Prezydium Episkopatu i Rady Biskupów Diecezjalnych z Jasnej Góry.
Zobowiązanie ze strony Kościoła ma
charakter wyłącznie moralny, gdyż innego mieć nie może. Nie byliśmy
stroną konfliktu. Zarówno w porozumieniu, jak i w oświadczeniu
episkopatu wyraziliśmy przekonanie,
że to, co się wydarzyło w Smoleńsku,
zasługuje na upamiętnienie. Z tego się
nie wycofuję. Przekonuje mnie pomysł budowy „pomnika” w postaci
trwałego dzieła natury charytatywnej,
kulturalnej, edukacyjnej. To jest ten
rodzaj upamiętnienia, jakie lubił Jan
Paweł II. Uważam, że realizacja tego
powinna być dziełem Kancelarii Prezydenta i rządu RP, ale też samorządu
Warszawy przy wsparciu organizacji
pozarządowych, w tym Kościoła. ∑
4
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Caritas
to znaczy
miłość
<Pomoc
dzieciom
i młodzieży
jest jednym
z priorytetów
Caritas.
Mikołajki
dla dzieci
w Bazylice
Najświętszego
Serca
Jezusowego
na
warszawskiej
Pradze.
POMOC | To marka wśród organizacji
ANNA WOJTAS
Caritas – największą organizację
charytatywną Kościoła katolickiego zna prawie każdy. Dzięki
niej na wigilijnych stołach Polaków płoną świece z logo organizacji, która przez cały rok pomaga potrzebującym. To ona inicjuje akcje pomocy poszkodowanym w kataklizmach, niesie
wsparcie dla ubogich, organizuje wakacyjne kolonie dla dzieci,
a ostatnio otwiera tzw. okna życia. Ma na swoim koncie niezliczoną ilość inicjatyw doraźnych i
długofalowych, których celem
jest różnego rodzaju pomoc potrzebującym, gdyż caritas – po
łacinie – znaczy miłość.
Skrzydła dzieciom
Choć w swoich działaniach Caritas nie zapomina o ludziach
chorych, bezdomnych, niepełnosprawnych, migrantach i uchodźcach, co więcej – aktywizuje bezrobotnych, wspomaga Polaków
za wschodnią granicą, to aktualnym priorytetem tej kościelnej organizacji jest pomoc dzieciom i
młodzieży.
– Chcemy dać dzieciom
skrzydła, aby wybiły się ponad
ubóstwo – mówią pomysłodawcy „Skrzydła na co dzień” długofalowego programu pomocy dla
uczniów szkół podstawowych,
gimnazjów i liceów. W ciągu pięciu lat skorzystały z niego ponad
3 tysiące dzieci. Instytucje, firmy
i anonimowi ofiarodawcy deklarują wsparcie finansowe dla
konkretnego ucznia przynajmniej przez jeden semestr.
„Skrzydła na co dzień” gwarantują dożywianie, wyprawkę
szkolną oraz odzież na zimę i lato. Natomiast program „Skrzydła” to pomoc w rozwoju dziecka i motywowaniu go do zdobywania wiedzy: korepetycje, dojazdy do szkoły, wycieczki szkolne oraz wakacyjny wypoczynek.
By pozyskać nowe środki na
stypendia, Caritas Polska wspól-
REKLAMA
nie z Narodowym Bankiem Polskim prowadzi akcję „Wymieńmy się”. Wycofane z obiegu
banknoty i monety sprzed denominacji można przekazać do
końca roku Caritas, a ta wymieni
je w NBP na nowe złote. Z szacunków NBP wynika, że Polacy posiadają jeszcze ok. 8,3 mld sztuk
starych monet i banknotów. Ich
łączna wartość – licząc w nowych
złotych – to około 175 mln zł. I potencjalnie taka właśnie kwota
mogłaby wspomóc program
„Skrzydła”.
Okna życia
Symbolem troski o życie dzieci są tzw. okna życia. Uratowały
życie ok. 30 noworodkom, które
z różnych powodów nie mogły
liczyć na opiekę swych rodziców.
Dały im szansę na znalezienie
rodzin, które je adoptowały. W
całej Polsce Caritas we współpracy z zakonami otworzył ok.
40 takich okien. Pomaga też samotnym matkom, ofiarom przemocy domowej i samym dzieciom. Domy Samotnej Matki,
Centra Interwencji Kryzysowej,
Domy Dziecka, centra adopcyjne, świetlice socjoterapeutyczne
i parafialne udzielają pomocy tysiącom kobiet i dzieci.
Codziennie też tysiące Polaków mają możliwość skorzystania z prowadzonych przez Caritas jadłodajni. Jako akredytowana organizacja charytatywna Caritas bezpłatnie przekazuje osobom potrzebującym nadwyżki
żywności z rezerw Unii Europejskiej. W ramach programu PEAD
do 1,7 mln osób w całym kraju
docierają za jej pośrednictwem
artykuły spożywcze.
Oprócz tych wielkich projektów Caritas patronuje lokalnym
inicjatywom. W Bielsku-Białej od
dziesięciu lat działa Bank Chleba. Codziennie piekarze z 17 piekarń dostarczają ok. 400 sztuk
pieczywa i w ten sposób pomagają co miesiąc 700 rodzinom.
W Kielcach działa jedna
z pierwszych ogrzewalni prowa-
JAKUB OSTAŁOWSKI
charytatywnych. Wie kiedy,
komu i jak udzielić pomocy
> AKCJE CHARYTATYWNE
Cztery tysiące placówek, miliony ofiarodawców
Caritas w Polsce prowadzi:
∑ parafialne i diecezjalne punkty wydawania odzieży
∑ punkty doraźnej pomocy
∑ wypożyczalnie sprzętu rehabilitacyjnego
∑ stacje opieki Caritas
∑ świetlice socjoterapeutyczne
∑ jadłodajnie (codziennie wydają 23,8 tys. posiłków)
∑ domy opieki
∑ noclegownie
∑ hospicja domowe i stacjonarne
∑ poradnie lekarskie
∑ łaźnie dla bezdomnych i ubogich
∑ domy dziecka
∑ zakłady opieki lekarskiej
∑ domy dla ofiar przemocy domowej
∑ domy samotnej matki
∑ apteki
∑ centra integracji społecznej dla bezrobotnych
∑ stacjonarne placówki dla uzależnionych
∑ centra adopcyjno-opiekuńcze
dzonych przez Caritas. Dzięki
niej od dziesięciu lat w tym mieście i najbliższej okolicy nie odnotowano przypadku śmierci
osoby bezdomnej z powodu
wychłodzenia.
Tysiące
wolontariuszy
Autorskim pomysłem Caritas
są też stacje opieki medycznej
tworzone we współpracy z samorządami. Najczęściej pomieszczenia udostępnia parafia, sprzęt
zapewnia Caritas, natomiast
utrzymywanie stacji bierze na
siebie miasto. Powstała ponad
miesiąc temu w Nowym Targu
placówka działa jako niepubliczny zakład opieki zdrowotnej
i świadczy pomoc w zakresie
drobnych zabiegów pielęgniarskich i rehabilitacyjnych. Choć
Caritas Polska działa już 20 lat, to
2006
696
201
174
170
106
74
55
55
32
27
18
16
16
14
13
10
6
3
nawiązuje do tradycji pracy
charytatywnej sprzed 1950 r.
Obecnie koordynuje działania
44 Caritas diecezjalnych, te zaś
parafialnych.
Caritas niewątpliwie tworzą
ludzie: 4,5 tys. pracowników
oraz ponad 102 tys. wolontariuszy w Parafialnych Zespołach
Caritas, którzy motywowani
chrześcijańską etyką niosą pomoc w swoim najbliższym otoczeniu. Dynamicznie rozwijają
się też akademickie, szkolne, a
nawet przedszkolne koła Caritas. – To oni szerzą kulturę solidarności z ubogimi – docenia
wolontariuszy dyrektor Caritas
Polska ks. Marian Subocz.
Najstarsze szkolne koło działa
nieprzerwanie od 15 lat przy II LO
w Rzeszowie, pod opieką Marii
Daniel-Nyrki. Młodzież uczy się w
ten sposób wrażliwości na potrzeby innych. – Zdajemy sobie
sprawę, że inni mają gorzej, i po-
W 2009 roku Caritas w Polsce rozprowadziła:
∑ 1 028 713 skarbonek w ramach akcji „Jałmużna wielkopostna”
∑ 461 737 świec-paschalików oraz 23 133 baranków
w akcji „Wielkanocnego dzieła Caritas”
∑ prawie 3 miliony świec w ramach 16. edycji „Wigilijnego dzieła
pomocy dzieciom”.
Zebrano ofiary w wysokości 17 792 378 zł.
Z każdej świecy Caritas Polska przeznaczyła
10 groszy na pomoc dla ubogich dzieci w Afryce
∑ 6 047 902 zł – wyniosła pomoc humanitarna dla zagranicy
SMS POMAGAM – zebrano 3 108 036 zł z przeznaczeniem
na akcje prowadzone przez Caritas Polska i diecezjalne Caritas
(m.in. pomoc dla mieszkańców Strefy Gazy, ofiar trzęsienia ziemi
we Włoszech, wsparcie pogorzelców w Kamieniu Pomorskim,
pomoc powodzianom z południowej Polski,
paczki świąteczne dla dzieci mieszkających na Ukrainie,
Białorusi i Litwie).
źródło: Raport roczny 2009 Caritas w Polsce
przez naszą pomoc chcemy to
zmieniać – mówią wolontariuszki.
Na początku działalność koła
była jednorazową akcją. Uczniowie zbierali pieniądze na podręczniki i odzież dla uboższych
kolegów. Obecnie pomagają we
wszystkich akcjach organizowanych przez diecezjalną Caritas.
Co roku do koła zgłasza się ponad 150 uczniów chętnych do
pomocy.
Procent z podatku
Caritas cieszy się zaufaniem
Polaków. Co roku rozdysponowuje pomoc o wartości kilkuset
milionów złotych (w 2009 r. – ponad 441 mln zł.), przekazując ją
potrzebującym – głównie w kraju, ale również za granicą. Podatnicy przekazali Caritas w Polsce
ponad 13 mln zł z tytułu 1 proc.
podatku dochodowego za 2009 r.
Przy realizacji wielu projektów
pomocowychCaritaswspółpracuje
zorganizacjamicharytatywnymiinnychKościołów–ewangelickąDiakonią i prawosławnym Eleos. Na
arenie międzynarodowej współpracuje z Papieską Radą „Cor
Unum” oraz jest członkiem Caritas
InternationalisiCaritasEuropa.
Aby świadczona pomoc była
skuteczniejsza, Caritas Polska zamierza we współpracy z KUL
utworzyć instytut badawczy.
Pierwsze kroki zostały już podjęte. Zaprezentowano wspólny raport nt. biedy w Polsce. Wynika
z niego, że swoistym kapitałem,
który pomoże zapobiegać ubóstwu, jest nie tylko polityka
państwa, samorządu czy działania Kościoła, ale też indywidualny potencjał każdego potrzebującego. Caritas podkreśla: osoby ubogie nie są ofiarami, mają swój potencjał, który
należy wyzwolić.
0645979
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
◊: Po co organizować ludziom
umieranie? Nie powinniśmy umierać
w domu, przy rodzinie?
Ks. Piotr Krakowiak: Powinniśmy.
I najczęściej wciąż opiekujemy się
chorym w jego domu, w tzw. hospicjach domowych. To powszechna
i najlepsza forma pomocy umierającym w naszym kraju. Ale
rzeczywiście coś się zmieniło – w XX
w., po horrorach drugiej wojny światowej zaczęliśmy udawać, że śmierci
nie ma. W Ameryce zaczęło się mówić, że wystarczy dobrze się
odżywiać i dobrze pracować, a będzie się wiecznym. Znikła śmierć, za
to pojawiły się domy ostatnich pożegnań, gdzie malowało się trupa, żeby
było pięknie. I zaprzeczało się śmierci. U nas zaprzeczało się jej także
dlatego, że komuniści nie mieli odpowiedzi na pytanie, co po śmierci.
Żyło się więc wiecznie albo w pamięci następnych pokoleń. Śmierć stała
się tabu, a słowo „umieranie” zaczęło
znikać z języka publicznego. Pojawił
się też problem samotności ludzi
umierających w instytucjach, bo zapanowała wiara, że medycyna jest
wszechmocna, że jeszcze trochę i będziemy nieśmiertelni. Medycyna w
ciągu stulecia przedłużyła przecież
życie o drugie tyle – bo myliśmy ręce, bo odkryto penicylinę itd. I wraz
z triumfem medycyny wypchnęliśmy
śmierć ze świadomości.
Nie pacjent,
lecz domownik
> RUCH HOSPICYJNY
Kościół prowadzi w Polsce
100 ośrodków
paliatywno-hospicyjnych (na 500
istniejących). Pierwsze hospicja
powstały w latach 80. W 2004 r.
w Gdańsku powstała Fundacja
Hospicyjna, której celem jest m.in.
pozyskiwanie środków na opiekę
hospicyjną i szkolenie pracowników
służby zdrowia, wolontariuszy oraz
pacjentów i ich rodzin. Fundacja
razem z TVP i hospicjami z całej
Polski zrealizowała cykl siedmiu
kampanii edukacyjnych „Hospicjum
to też życie”. Powołała też fundację
Lubię Pomagać, która w 2011 roku
przy współpracy m.in. Ministerstwa
Pracy i Polityki Społecznej,
Ministerstwa Zdrowia oraz organizacji
charytatywnych: katolickiego
Caritasu, protestanckiej Diakonii oraz
prawosławnej Eleos – rusza
z programem aktywizacji
wolontariatu na rzecz przewlekle
chorych w domach. Więcej info
na stronie www.hospicja.pl
ROZMOWA | ks. Piotr Krakowiak, krajowy duszpasterz hospicjów
—p.kob
Dlaczego to takie ważne, żeby umierającemu towarzyszyć?
Bo do hospicjum trafia nie tylko
„pacjent terminalny”, lecz człowiek,
który czegoś w życiu nie dokończył,
a miał jeszcze plany, bo ma rodzinę,
PIOTR WITTMAN
I dlatego teraz wypychamy śmiertelnie chorych z domów?
To efekt tempa życia w wielkich
miastach, atomizacji społeczności,
blokowisk w wielkich aglomeracjach,
gdzie często nawet nie wiemy, że ktoś
za ścianą umiera. Ludzie pracują od
rana do wieczora, nie mają czasu na
opiekę nad umierającym bliskim.
Nawet wzorowe, kochające się rodziny przychodzą do nas ze łzami
w oczach i proszą o opiekę stacjonarną nad ich bliskimi, bo nie są już
w stanie pomóc w domu. Na wsi jest
wciąż inaczej – tu cała społeczność
pomaga rodzinie umierającego, a wielopokoleniowe rodziny na zmianę się
nim opiekują. Więzi rodzinne są silne,
często wręcz wstydem jest oddanie
kogoś do hospicjum. Chcę jednak
podkreślić, że to nie miejsce jest najważniejsze w opiece hospicyjnej.
Najważniejsze jest to, żeby umierający
nie był sam. W tym zawiera się cała filozofia opieki hospicyjnej. To dlatego
Kościół tak mocno się w to zaangażował, bo ta filozofia odpowiada
chrześcijańskiej wizji towarzyszenia
człowiekowi u kresu życia.
5
≥Niemal w każdej diecezji istnieje hospicjum prowadzone przez zakon i parafię
bo ma dzieci, ale też niezałatwione
sprawy, kredyty. I czuje się bezradny,
bo wiadomość o tym, że trzeba
umierać, zawsze jest za wczesna. Nawet w przypadku ludzi starych,
którzy mówią, że już chcą odejść, jest
tak, że jeśli przeżyją dzień bez fizycznego bólu i nie czują się samotni czy
niepotrzebni, mówią: „ciekawe, która
wolontariuszka przyjdzie jutro”.
U kresu życia mamy do czynienia z
czymś, co nazywane jest cierpieniem
totalnym. Przede wszystkim jest ból
fizyczny. Ale kiedy ten ból choćby na
chwilę mija, pojawiają się inne: ból
egzystencjalny – co będzie ze mną,
ból duchowy – w co wierzę, ból społeczny – co będzie z moją rodziną,
ból kulturowy – co zostawiam, czy
nie odchodzę z pustymi rękami.
Wymiary tego bólu totalnego są tak
różne, jak różne jest nasze życie.
Dlatego też formy pomocy są różne.
I decyduje o nich sam pacjent, albo
– jak często mówimy w domach ho-
spicyjnych – domownik albo gość. To
jego potrzeby decydują, czy najważniejszy dla niego będzie w danej
chwili lekarz, pielęgniarka, duchowny, psycholog czy np. wolontariusz
spędzający z chorym czas. To dlatego jest tak ważne, żeby opieka nad
umierającym była dziełem zespołu.
Uświadamiacie pacjentom, że to ich
ostatni przystanek?
– To często jedna z naszych pierwszych i najważniejszych powinności.
Do hospicjum trafiają ludzie z zasady
z nieodwołalnym wyrokiem śmierci.
I tu się pojawia pytanie: co z nadzieją?
Bo przecież nadzieja w chorych się tli.
Odpowiedź jest prosta i uczciwa – my
tej nadziei choremu nie odbieramy.
Zmieniamy tylko do niej nastawienie.
Podtrzymujemy nadzieję, ale nie na
wyzdrowienie, lecz na piękne życie
do końca. I uczymy się wspólnie cierpliwości, oczekując, aż to życie
zgaśnie. Bo – to jest niezwykle ważne
– jesteśmy przeciwni eutanazji, ale też
przeciwko uporczywej terapii przedłużającej agonię. Są przecież
symptomy, z punktu widzenia medycznego, które jednoznacznie
wskazują na to, że kolejne zabiegi, stosowane terapie bardziej umęczą
chorego, niż dadzą jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Fundamentem ruchu
hospicyjnego jest uznanie godnej, naturalnej śmierci.
Trudno nie zapytać o Boga. Bo pewnie im bliżej śmierci, tym więcej
takich pytań.
Na pewno w hospicjach intensywniej o nim mówimy, choćby dlatego,
że pacjenci wiedzą, że niebawem
przejdą przez bramę życia i śmierci
z wiarą, że Bóg jest, albo z wątpieniem, że go nie ma. Dlatego tak ważne
jest, żeby bez potrzeby nie wprowadzać chorego w stan śpiączki
farmakologicznej. To jest sposób dość
często promowany na Zachodzie, że
pacjenta się usypia pod pretekstem,
że to dla jego dobra, żeby go już nie
bolało. To oczywiście nie jest eutanazja, bo intencja jest dobra, ale istnieje
ryzyko, że w ten sposób pozbawi się
umierającego możliwości zadania
sobie najważniejszych u kresu życia
pytań egzystencjalnych, duchowych.
Stąd tak ważna rola duchownych
i świeckich chrześcijan w zespołach.
Polacy wspierają materialnie hospicja, ale wciąż uważają je tylko za
umieralnie. Czy to się zmieni?
Edukowanie społeczeństwa to jest
wyzwanie, jakie sobie postawiłem po
doświadczeniach pracy w ośrodku w
USA. Dorośli Polacy na hasło „hospicjum” wciąż reagują ucieczką od
tematu. Zupełnie inaczej jest z dziećmi – w Gdańsku zapraszaliśmy
dzieciaki ze szkół do odwiedzania hospicjum, teraz stało się to powszechne
w całym kraju. Dzieci w sposób naturalny opowiadają rodzicom, że
widziały ludzi na wózkach i w łóżkach, z którymi mogły porozmawiać.
Tak dokonuje się edukacja dorosłych
za pośrednictwem dzieci, bo gdy
dzieciom się mówi, że hospicjum to
miejsce, w którym umierają ludzie, to
je to nie dziwi. Przecież one wiedzą,
że piesek umarł, że babcia umarła, że
papież umarł. Dla nich to my, dorośli,
tworzymy tabu. To od dzieci się nauczyłem, że musimy być prości w
przekazie. I pozytywni. Jak hasło, które głosimy razem z hospicjami z całej
polski, że „Hospicjum to też życie”.
—rozmawiał Piotr Kobalczyk
Głodnemu dać jeść, nagiemu odzież, bezdomnemu schronienie
POMOC
Poza Caritas istnieje wiele
organizacji charytatywnych.
Bo wrażliwość na człowieka
w potrzebie motywuje wielu
katolików do działania
Po roku 1989 r. znacznie wzrosła
liczba osób zaangażowanych w
parafialną działalność charytatywną. Niestety, wciąż nie ma całościowych badań, które ukazałyby zarówno wielość tego typu
kościelnych organizacji, jak i zakres świadczonej przez nie pomocy. Niemniej z badania aktyw-
ności Polaków przeprowadzonego przez Stowarzyszenie
Klon/Jawor przed dwoma laty
wynika, że dwa razy częściej pracują społecznie osoby chodzące
do kościoła co najmniej raz w tygodniu niż te, które praktykują
rzadziej lub w ogóle. Natomiast
według pallotyńskiego Instytutu
Statystyki Kościoła katolickiego
większość osób zaangażowanych w filantropię lub wolontariat (61 proc.) podejmuje aktywność ze względu na przekonania
moralne, religijne lub polityczne.
Twierdzą one, iż „ludziom trzeba
pomagać”. To z tego powodu za-
silają parafialne zespoły Caritasu
albo działają w ramach różnych
ruchów i stowarzyszeń, a gdy jest
potrzeba, organizują charytatywne festyny czy przedświąteczne akcje pomocy. Jeszcze inni nie są członkami żadnych
struktur, ale przekazują pieniądze lub dary rzeczowe na takie
akcje. Nie brak też stricte charytatywnych organizacji katolickich: zarówno z tradycjami, jak i
nowych, powstałych w odpowiedzi na jakąś naglącą potrzebę.
Tradycjami może poszczycić
się Towarzystwo Pomocy im. św.
Brata Alberta, do którego należy
2,8 tys. członków w 60 kołach.
Towarzystwo, działające od 1981 r.
jest pierwszą w Polsce organizacją pozarządową, która zajęła się
pomocą bezdomnym. Jego
członkowie wychodzą z założenia, że „każdemu głodnemu
trzeba dać jeść, bezdomnemu
miejsce, a nagiemu odzież. Jak
nie można dużo, to mało”. Tak
jak św. Brat Albert Chmielowski
– opiekun biedaków, dla których porzucił karierę malarską –
prowadzą na terenie całej Polski
schroniska i łaźnie dla bezdomnych oraz jadłodajnie dla ubogich. Nie tylko dają schronienie
czy posiłek, ale rozmawiają o
problemach i pomagają je rozwiązać. Wolontariusze zapewniają, że w ich schroniskach nie
ma nawracania „na siłę”, a jedynie zachęta do przemiany życia.
Takich placówek jest w Polsce 77.
Od 20 lat bezdomnym i uzależnionym pomaga również
wspólnota Chleb Życia. – To oni
– jak mówi założycielka wspólnoty s. Małgorzata Chmielewska – są najbardziej „ubodzy z
ubogich”. Według niej najważniejsze jest danie ludziom odtrąconym Jezusa Chrystusa, życia braterskiego i pracy, dlatego
wspólnota stara się u swoich
podopiecznych, z którymi dzieli
życie, uwolnić potencjał dobrej
woli.
Najmłodszą katolicką organizacją charytatywną działającą w Polsce od czterech lat są
Rycerze Kolumba. Zrzeszają
oni już 1,5 tys. mężczyzn. Rycerze wpierają świetlicę misyjną
w Kamerunie, przekazują chorym wózki i sprzęt medyczny,
współorganizują bale i koncerty charytatywne, z których dochód przeznaczany jest na potrzeby chorych.
—Anna Wojtas
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Kościół,
o jakim marzę
filozof,
publicysta
DAREK GOLIK
Paweł
Milcarek
Wiktor
Skworc
biskup
tarnowski
JAKUB OSTAŁOWSKI
Nie jest mi potrzebny „Kościół
moich marzeń”, nie mam
zamiaru prorokować na temat
„Kościoła przyszłości”.
Pamiętam wiele tekstów
na ten temat – zwłaszcza tych
pisanych w latach 60. i 70.
wieku XX – i drżę, żeby nie
popełnić niczego tak
śmiesznego jak tamte
wyobrażenia, które zresztą
pozwalały oderwać się
„duchowi soboru” od litery
Vaticanum II – i uciekać
od rzeczywistości. Wciąż
odkrywam w Kościele rzeczy,
które dla mnie są nowe.
Chciałbym, żeby Kościół żył
i w liturgii, i w teologii,
i w pobożności domowej
wszystkimi swoimi epokami
Kościół z marzenia nie jawi mi
się bynajmniej jako
antyteza Kościoła realnego
istnienia, dlatego mojego
opisu Kościoła marzeń nie
należy odczytywać jako
jakiegoś wotum nieufności
względem rzeczywistości
kościelnej tu i teraz. Kościół
jest rzeczywistością
bożo-ludzką; bytuje na styku
ziemi i nieba. Jest Domem
Bożym, a dzięki temu
prawdziwie ludzkim, bo tylko
Bóg umie być w pełni ludzki,
w Kościele i przez Kościół.
Marzę, aby ludzie, także
wierzący, coraz bardziej
odkrywali tę prawdę – dar
dyrektor
programowy
Religia.tv
To Kościół ludzi świadomych,
kim są. Kościół ludzi
zainteresowanych nie tylko
tym, jakie są argumenty
w sprawie in vitro
i antykoncepcji, ale przede
wszystkim, kim jest Bóg,
w którego wierzą.
W tej wizji świeccy są wszędzie tam, gdzie mogą być
– w radach parafialnych, ekonomicznych, udzielają komunii
jako nadzwyczajni szafarze.
Księża to wspierani przez
wiernych prawdziwi specjaliści nie tyle od murarki czy
wyborczych list, co od życia
duchowego, a biskup to nie
naczelny diecezjalny publicy-
MICHAŁ WARDA
Szymon
Hołownia
– żeby na każdym kroku silne
było poczucie „świętych
obcowania”. Żeby żywsza była
obecność duchowości
monastycznych, zwykle
o głębszym oddechu,
potężnym realizmie
nadprzyrodzoności. Żeby
Kościół mógł ofiarować
narodom naukę moralną
wolną od konformizmu
względem możnych tego
świata, swoją jedność
– wszystkim ofiarom
rozłamów z przeszłości,
a na co dzień żyć
z przekonaniem, że
największym darem, jaki
może ofiarować ludziom, jest
ta wiara, która daje życie
wieczne… I jeszcze drobna,
ale ważna sprawa: żeby
księża, których wciąż mamy
w Polsce tak dużo, byli znowu
widoczni na ulicach jak znaki
na rozstajnych drogach;
zamiast pozować do zdjęć
w kalendarzach.
Kościoła jako domu ze
wszystkimi tego, jakże
bogatymi nie tylko w tradycji
polskiej, konsekwencjami.
Marzę, by sam Kościół – to
znaczy my wszyscy – coraz
bardziej odkrywał swą
tożsamość i coraz pełniej
stawał się tym, czym jest
Kościół – wspólnotą
ukierunkowaną na Boga
i człowieka. I cieszę się,
widząc, że te marzenia chyba
się spełniają, co istotne
na poziomie większości
parafii. Bo Kościół nie jest
abstraktem – ludzie doświadczają go, tak w wymiarze
lokalnym, jak i uniwersalnym,
przede wszystkim poprzez parafię. I tam najczęściej
budowniczowie Kościoła – jego duchowej i materialnej
przestrzeni – kładą swoją cegiełkę; obyśmy my wszyscy
położyli ją właściwie, ofiarnie,
z pietyzmem, z miłością.
sta czy episkopalny polityk,
ale prawdziwy dobry pasterz,
którego osobiście zna co najmniej połowa z jego owiec.
To Kościół, w którym na nowo
wydobywa się Eucharystię.
To Kościół otwartych kościołów z wieczystą adoracją.
Prowadzący konsekwentnie
do źródła – do sakramentów.
To, co realnie możemy osiągnąć, to stać się w tym kraju
sensowną, kreatywną mniejszością. Ta mniejszość,
wzorem obecnego papieża,
nie uchyla się od dialogu,
mimo iż wie, że nie zawsze
możliwy będzie kompromis.
Jest ona ważnym punktem
odniesienia dla tych,
co na zewnątrz, a dla tych,
co zastanawiają się, czy
wejść, albo już są w środku
– nie najeżonym znakami
zakazu i nakazu miasteczkiem
ruchu drogowego, a wielką życiową przygodą.
P
od względem ideowym polski katolicyzm nie jest monolitem. Widzi
to gołym okiem każdy, kto przygląda się różnym środowiskom funkcjonującym w ramach jednego Kościoła. Na czym polegają te różnice ideowe, o
co w nich chodzi, jakie wizje myślenia i działania stoją za poszczególnymi postawami?
W mediach masowych najchętniej stosowane są upraszczające podziały dualistyczne: katolicyzm łagiewnicki i toruński, ludowy
i intelektualny, otwarty i zamknięty. Wyróżnianie tylko dwóch podejść jest jednak zazwyczaj dalekie od rzetelności. Taki opis jest
najczęściej także silnie obarczony wartościowaniem: jedna postawa dobra, druga zła.
Próbując przekroczyć te ograniczenia
(choć nie jest to do końca możliwe), przedstawiam opis czterech tendencji w polskim
katolicyzmie. Nie jest to fotografia rzeczywistości. Posługuję się metodą zwaną w socjologii typami idealnymi. Opisywane postawy
nie istnieją w postaci czystej (dlatego nie ma
tu nazwisk osób czy nazw środowisk), są natomiast pomocnym narzędziem do analizy
złożonej rzeczywistości.
Różnice między poszczególnymi stanowiskami można analizować na wielu płaszczyznach. Zasadniczo dotyczą one nie spraw
nym i bezpiecznym świecie, w którym panują proste, sprawdzone zasady.
Świat zewnętrzny jest tu postrzegany jako
jednoznacznie wrogi chrześcijaństwu i właściwie nie podejmuje się walki o jego kształt.
Głównym problemem staje się raczej: jak nie
mieć nic wspólnego ze złem tego świata.
Podstawową wytyczną działania jest strategia przetrwania. W imię przyszłości niezbędny jest bowiem odpowiednik biblijnej
„reszty Izraela”, która miała ocalić naród.
Dlatego większość wysiłków – tak instytucjonalnych, jak i formacyjnych – służy umocnieniu w wierze tych, którzy już wierzą.
Katolicyzm walki
Zwolennicy tego ujęcia kierują się nie wrogością wobec świata, lecz raczej nieufnością i
podejrzliwością. Uważają, że od świata nie
można się odwracać, trzeba podjąć zmagania o
jego kształt. Punktem odniesienia ich społecznej refleksji i aktywności jest przede wszystkim
państwo, które powinno opierać się (zwłaszcza
jego ustawodawstwo) na wartościach chrześcijańskich jako silnym fundamencie.
W dzisiejszym świecie toczy się ostra walka o rząd dusz, wojna kultur. Zagrożone są
Katolik
na cztery
różne sposoby
RADEK PASTERSKI
6
ZBIGNIEW NOSOWSKI
Katolicyzm twierdzy, jak i prywatny
doprowadziłyby do marginalizacji
Kościoła w Polsce. Przyszłość
rozstrzygnie się w sporze między
katolicyzmem walki i katolicyzmem
dialogu
doktrynalnych, lecz relacji Kościół – świat:
stosunku wobec wolności, pluralizmu kulturowego, kryzysu wartości, misji Kościoła we
współczesnym świecie, sekularyzacji, dialogu, rozumienia soboru watykańskiego II oraz
wizji społeczeństwa i państwa polskiego. W
„Więzi” nr 1/2010 szczegółowo analizowałem
te różnice, a mój tekst był komentowany
przez kilkunastu katolickich publicystów z
różnych nurtów. Tutaj przedstawiam ujęcie z
konieczności syntetycznie skrótowe. Rzecz
jasna, nie jestem bezstronny, bo analiza dotyczy spraw, które mnie głęboko obchodzą.
Katolicyzm twierdzy
Wyjściowym założeniem jest tu uznanie, że
religia katolicka i polska tradycja są dziś bezlitośnie atakowane, dlatego trzeba zewrzeć
szeregi. Punktem odniesienia w myśleniu jest
naród. To, co katolickie, utożsamiane jest z
tym, co narodowe. Również państwo polskie
powinno służyć realizacji zasad katolickich.
Zwolennicy tej postawy raczej demaskują zło, niż z nim polemizują. Dialog ze światem jest tu uważany za oznakę słabości.
Skupiają się zatem na formowaniu własnych zwolenników w swoim alternatyw-
fundamenty naszej cywilizacji. Dlatego nie
można stać z boku. Trzeba wejść w ostry
spór z liberalizmem. Reakcją na rewolucję
obyczajową powinna być kontrrewolucja.
Kluczowym problemem staje się tu: jak
skutecznie walczyć w obronie naszych racji? Świadomie jest tu przyjmowana strategia konfrontacji. Zła nie wystarczy zdemaskować, trzeba je skutecznie zwalczać; nie
tylko broniąc się, lecz także atakując. Walka
jest cnotą. Ci, którzy są pasywni w tym fundamentalnym sporze (np. naiwni wyznawcy dialogizmu) – przegrywają.
Katolicyzm dialogu
Ta postawa wychodzi z krytycznej akceptacji współczesnego świata. Istnieją w nim
tendencje niebezpieczne, ale są też oznaki
narastającego głodu duchowego i tęsknota
za trwałymi wartościami. Dlatego należy ze
światem podjąć nie walkę, lecz dialog (co
czasem może oznaczać spór). Dialog nie
sprzeciwia się głębokiej tożsamości katolickiej, lecz jest jej wyrazem. Otwartość na drugiego człowieka to przecież postawa ewangeliczna. Kościół ma wymagać, ale najpierw
i najwięcej od siebie.
Głównym problemem staje się tu: jak w
nowy, skuteczniejszy sposób przekonywać
do chrześcijańskiej wizji życia. Kryzys wartości to nie koniec świata, lecz wyzwanie do
odnowy naszej tradycji. Demokracja potrzebuje wartości, więc należy wpływać także na życie publiczne. Trzeba to czynić nie
tylko odgórnie, lecz także oddolnie – przez
społeczeństwo obywatelskie.
Katolicyzm dialogu proponuje zatem strategię roztropności. W świecie jest i dobro, i zło
– trzeba umieć je od siebie odróżniać. Światu
potrzeba nadziei: dobrej nowiny, a nie złej.
Katolicyzm prywatny
W tym ujęciu kluczową rolą Kościoła jest
wpływ na jednostki. Mniej ważne staje się
wpływanie na kształt społeczeństwa poprzez prawo i struktury. Dążenie do wpisania religijnych zasad moralnych do prawa
państwowego jest tu uznawane za przejaw
słabości Kościoła, który nie radzi sobie z
formowaniem ludzkich sumień.
Przemiany świata są nieuchronne. Trzeba pogodzić się z rozwojem pluralistycznego społeczeństwa, zaakceptować sytuację
ludzi wierzących jako mniejszości i zrezygnować z prób narzucania innym własnych
wzorców myślenia. Dobro samo się obroni,
nie trzeba mu w tym pomagać. Kościół musi
się dostosować do świata poprzez wewnętrzne, głęboko idące reformy.
Kluczowym problemem dla tej odmiany
katolicyzmu jest: jak nadążać za przemianami świata, kultury, systemów wartości.
Przyjmuje się tu strategię wiarygodnego
świadectwa, które ma docelowo zachęcić
innych do dobra i przyjaźni z Bogiem. Jedynie w ten sposób można rozprzestrzeniać
wiarę, która jest przecież prywatną sprawą
każdego człowieka.
Bez okrągłego stołu
Czy różne nurty ideowe są przejawem siły polskiego katolicyzmu czy raczej jego słabością? Sam fakt istnienia różnic (a tym bardziej ich opisywanie) niczemu nie zagraża.
Skoro pokojowo współistnieją w Kościele
bardzo różne duchowości zakonne, to znajdzie się miejsce także na różne strategie Kościoła wobec świata.
My jednak mamy do czynienia nie tylko z
różnicami czy napięciami (które są logiczną
konsekwencją różnic), lecz z konfliktami, a
nawet z mocno utrwalonymi podziałami.
Niektóre środowiska katolickie nie kontaktują się ze sobą, traktując innych jako wroga.
Hans Urs von Balthasar, wybitny XX-wieczny teolog szwajcarski, stwierdził kiedyś, iż
„żaden święty nie twierdził nigdy, że czyni
coś j e d y n i e słusznego”. Wszyscy oczywiście robili rzeczy dobre, ale nie uważali swoich form zaangażowania za odpowiedniki
metra z Sèvres katolicyzmu. My natomiast
mamy w Polsce kilka wersji katolicyzmów
jedynie słusznych.
Brakuje natomiast inicjatyw ponad podziałami. Nie ma komu zwołać wewnątrzkościelnego okrągłego stołu. Od lat nie kwapią się do
tego również biskupi – choć to oni powinni
być stróżami kościelnej jedności. Sami są w
wielu sprawach mocno podzieleni, jakże więc
mają łączyć innych? Bez ich zaangażowania
trudno jednak liczyć na wygaszenie emocji w
relacjach pomiędzy różnymi środowiskami.
A do kogo należy przyszłość? Który nurt
stanie się dominujący w polskim katolicyzmie? Moim zdaniem paradoksalnie zarówno katolicyzm twierdzy, jak i katolicyzm prywatny długofalowo doprowadziłyby do marginalizacji Kościoła – w pierwszym przypadku przez odcięcie się od świata, w drugim
przez sprowadzenie wiary do prywatności.
Pozostaje zatem napięcie między strategią konfrontacji a strategią roztropności,
między katolicyzmem walki a katolicyzmem
dialogu. To między nimi zapewne toczyć się
będzie w najbliższych latach główny wewnątrzkościelny spór (a może dialog?) o nową formułę działania Kościoła oraz jego rolę
w demokratycznym i pluralistycznym polskim społeczeństwie XXI wieku.
Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Więź”
i dyrektorem programowym Laboratorium WIĘZI
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Nasza
wiara się
zmienia
RELIGIJNOŚĆ | Socjologowie podkreślają,
że Polacy wiarę dziedziczoną coraz
częściej zastępują wiarą z wyboru
kiedy liczenie wiernych w kościołach pokazało ich 40 proc.
Zmniejszającej się liczbie
osób chodzących do kościoła
towarzyszy jednak wzrost wiernych głęboko religijnych i korzystających z sakramentów.
Liczba osób przystępujących do
komunii św. (communicantes) w
tym okresie uległa niemal podwojeniu: z 10 proc. w 1989 r. do
prawie 17 proc. w 2009 r. Wiara
Polaków staje się więc bardziej
dojrzała, wynika dziś bardziej z
osobistego wyboru niż tylko z
tradycji.
Wbrew obiegowym opiniom
badania Instytutu Statystyki
Kościoła katolickiego wskazują,
że 87 proc. polskich katolików
reprezentuje postawy tolerancji
i ekumenizmu, a tylko 11 proc.
postawę nietolerancji.
MARCIN PRZECISZEWSKI
O ile przed 20 laty Polska wraz z
Irlandią, Hiszpanią i Włochami
należała do grupy najbardziej religijnych społeczeństw Europy, o
tyle obecnie odgrywa rolę lidera
w skali kontynentu. Pozostałe
kraje o najwyższej religijności zostały w tym samym czasie silniej
naznaczone laicyzacją. W Hiszpanii na początku lat 80. XX wieku regularnie w niedzielnej mszy
św. uczestniczyło ponad 40 proc.
dorosłej ludności, a 25 lat później
już tylko 18 proc. Podobnie w Irlandii, gdzie w 1990 r. praktykowało regularnie 81 proc. dorosłych, w 2006 r. już 44 proc.
Mniej w kościołach
Polacy, jak pokazują statystyki,
są bardziej odporni na laicyzację
niż inne społeczeństwa Europy.
Nasz przykład obalił rozpowszechnioną w światowej socjologii tezę, że modernizacja społeczeństwa musi się wiązać ze
znacznym spadkiem religijności.
Niemniej i w Polsce nastąpił,
choć nie tak głęboki jak w innych
krajach, spadek religijności. Od
1989 r. poziom niedzielnych
praktyk religijnych (dominicantes) spadł o niecałe 10 procent.
Według Instytutu Statystyki Kościoła katolickiego w 1990 r.
50 proc. Polaków w każdą niedzielę uczestniczyło we mszy św.,
w 1999 roku – 47 proc., a w 2009
r. już tylko nieco ponad
41 proc. Najgorszy był rok 2008,
Zróżnicowanie
terytorialne
W zakresie praktyk religijnych Polska nie jest jednak monolitem. Ich poziom jest zróżnicowany w zależności od regionu. Najwyższy wykazują tradycyjnie trzy diecezje Polski południowo-wschodniej: tarnowska
– niemal 71 proc. wiernych
uczestniczy w niedzielnej mszy
św., rzeszowska – 65 proc., i
przemyska – około 61 proc. Są
to obszary charakteryzujące się
najwyższymi praktykami religijnymi w Europie. Kontrapunkt
na religijnej mapie praktyk w
Polsce stanowią diecezje szczecińsko-kamieńska – 27 proc.,
>NIEDZIELNE PRAKTYKI RELIGIJNE
łódzka – 29 proc., oraz koszalińsko-kołobrzeska – 28 proc.
wiernych uczestniczących w
niedzielnej mszy św. W aglomeracji warszawskiej poziom praktyk wynosi blisko 32 proc. Ateizacja powiodła się komunistom
w największym stopniu tam,
gdzie udało się zniszczyć tradycyjne struktury społeczne: w
aglomeracjach przemysłowych
(Warszawa czy Łódź) oraz na
ziemiach poniemieckich, gdzie
masowo tworzono PGR.
Nagroda
czy kara po śmierci
Silne zróżnicowanie – zależnie
od
miejsca
zamieszkania
– dotyczy też stopnia ortodoksyjności wyznawanej wiary. Tradycyjnie prym w tej dziedzinie
wiedzie południe Polski. Mimo iż
ponad 92 proc. Polaków przyznaje się do wiary, to prawdę o
zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa podziela o 2 proc. mniej.
Sprawa ta kształtuje się odmiennie w zależności od regionu bądź
diecezji. O ile niemal 100 proc.
mieszkańców diecezji tarnowskiej wierzy w zmartwychwstanie, to wiarę tę podziela o
wiele mniej mieszkańców diecezji szczecińsko-kamieńskiej
– 84 proc. W życie wieczne wierzy 71 proc. Polaków. Stwierdzono, że 72 proc. Polaków uznaje
istnienie nagrody lub kary po
śmierci, natomiast 9 proc. nie
podziela tej wiary. Ponadto tylko 45 proc. jest się w stanie zgodzić na istnienie piekła.
Niekonsekwencje
wiary
Mimo wysokich wskaźników
religijności akceptacja głoszo-
nych przez Kościół norm moralnych jest wybiórcza. Podstawowym problemem polskiej religijności jest zjawisko określane
przez socjologów jako selektywność wiary, czyli brak akceptacji pewnych fragmentów nauczania Kościoła. Mówi się o narastającej rozbieżności pomiędzy rytualną płaszczyzną wiary
a religijnością dnia codziennego. Jest to zjawisko charakterystyczne dla Europy, obecne i w
Polsce.
W świetle badań CBOS z
2006 r. aż 53 proc. Polaków wyraża przekonanie, że nie ma jasnych i absolutnych zasad
określających, co jest dobre, a
co złe. Tylko 38 proc. uważa, że
można mówić o istnieniu jasnych i mających zastosowanie
do wszystkich zasad określających dobro i zło. Niemal połowa respondentów (46 proc.)
uważa, że rozstrzyganie o tym,
co jest dobre, a co złe, powinno
pozostać indywidualną sprawą każdego człowieka. Konsekwencją takiego podejścia do
etyki jest duże przyzwolenie
na sytuacje, które z punktu widzenia moralności katolickiej
oceniane są jako naganne. Należą do nich – jak wykazuje Rafał Boguszewski, opierając się
na badaniach CBOS – m.in.
świadome kupowanie podrabianych rzeczy, jazda na gapę,
rozwód, ściąganie na egzaminach, a tym bardziej seks
przedmałżeński.
Panuje wysokie przyzwolenie na seks przedmałżeński
oraz antykoncepcję. Badania
Instytutu Statystyki Kościoła
katolickiego z 2009 r. w diecezji płockiej wykazały, że stosowanie środków antykoncepcyjnych za niedopuszczalne
uznaje zaledwie 18 proc. jej
mieszkańców.
7
>MORALNOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA
>PRAWDY WIARY
Niemniej od połowy lat 90.
widoczny jest spadek akceptacji
dla czynów, które Kościół katolicki jednoznacznie potępia,
stanowczo zabierając głos w
dyskursie publicznym. W pierwszym rzędzie chodzi o aborcję i
eutanazję. W przypadku aborcji
stopień akceptacji podczas
dwudziestolecia spadł o niemal 20 proc. (z 57 proc. do 39), a
eutanazji o ponad 10 (z 48 proc.
do 37).
Poparcie
dla in vitro
Niestety, wciąż wysoka jest
wśród polskich katolików akceptacja dla metody in vitro.
W czerwcowym badaniu
CBOS w przypadku małżeństw wyraziło ją 73 proc. badanych. Z tego zdecydowane
poparcie wyraża 44 proc., a
umiarkowane 29 proc. Zdecydowanie „nie” mówi 9 proc.
badanych, a „raczej nie” kolejne 9 proc. A dzieje się tak, mimo że – jak pokazują badania
– zdecydowana większość dorosłych Polaków (84 proc.) zna
stanowisko Kościoła katolickiego w tej kwestii.
Nawet w grupie osób wierzących i stosujących się do wskazań Kościoła wyraźnie przeważa poparcie dla wykorzystywania tej metody w przypadku
małżeństw borykających się z
problemem bezpłodności. Cytowane badania ISKK z diecezji
płockiej wykazały, że niemal
40 proc. wiernych nie widzi w tej
metodzie nic złego.
Okazuje się zatem, że – mimo deklarowanej wierności
nauczaniu Kościoła – stanowisko tych osób w kwestii zapłodnienia in vitro jest z tym
nauczaniem sprzeczne. Paradoks polega na tym, że 59 proc.
osób wierzących i deklarujących stosowanie się do wskazań Kościoła opowiada się za
in vitro, a 27 proc. jest temu
przeciwnych. Wyniki te świadczą o konieczności poważnego
przemyślenia przez sam Kościół sposobów dotarcia do
wiernych w zakresie budowania ich świadomości w kwestiach bioetycznych. Wskazują
na niezbędną dalekosiężną pracę edukacyjną.
>ROZMOWA
Bastion
z wieloma
rysami
◊: Polska się gwałtownie
sekularyzuje – prawda to
czy fałsz?
Ks. Janusz Mariański:
Teoria głosząca nieuchronny
spadek religijności wraz
z procesami
modernizacyjnymi w Polsce,
mimo dokonujących się
procesów sekularyzacji,
okazuje się co najmniej
wątpliwa.
> Janusz
Mariański
WOJCIECH NIEŚPIAŁOWSKI
K S I Ą D Z , P RO F E S O R
>kierownik Katedry
Socjologii Moralności
w Instytucie Socjologii KUL
i p.o. kierownika Katedry
Socjologii Religii KUL
W jakich dziedzinach polscy
katolicy mają największy
problem z realizacją nauczania
Kościoła?
Szczególnie w sferze
moralności małżeńskiej
i rodzinnej. W praktyce życia
codziennego dochodzi tu
do wielu kompromisów.
Można szacować, że doktrynę
moralną Kościoła aprobuje
jedna trzecia Polaków.
Podobna część wyraża mniej
lub bardziej wyraźne
zastrzeżenia i mniej więcej
tyle samo Polaków w bardzo
wielu kwestiach, nawet
fundamentalnych, odeszło
od wartości i norm przyjętych
w Kościele katolickim.
Jakich wyborów dokonywać
będzie dzisiejsza młodzież?
Istnieją uzasadnione obawy,
że prowadzona z wielkim
rozmachem katechizacja
w szkole nie zapobiegnie
w przyszłości emigracji
młodzieży z Kościoła.
W ostatnich dwóch dekadach
z pewnością stała się ona
mniej religijna.
Na ile jest to efekt częstej dziś
krytyki wobec Kościoła:
nadmiernego przywiązania
księży do dóbr materialnych,
mieszania się do polityki czy prób
narzucania konserwatywnej
moralności całemu
społeczeństwu?
Krytyka ta przyczynia się
nierzadko do tworzenia się
kultury cynizmu i nieufności
wobec Kościoła. Jeżeli nawet
te opinie czy uprzedzenia nie
zawsze odzwierciedlają
rzeczywisty obraz Kościoła,
to nie są one bez znaczenia
dla kształtowania się opinii
o nim w całym
społeczeństwie.
Jaki zatem scenariusz wydaje się
najbardziej prawdopodobny, gdy
chodzi o przyszłość polskiej
religijności?
Być może religia i Kościół
katolicki w Polsce nie
utrzymają swojej dominującej
pozycji na rynku
światopoglądowym. Można
przypuszczać, że w XXI wieku
będą się zaznaczać procesy
„pełzającej” sekularyzacji
podobne do tych, jakie
zaistniały w wysoko
rozwiniętych społeczeństwach
pluralistycznych. Zmiany
w religijności Polaków będą
zmierzać nie tyle w kierunku
sekularyzmu, ile raczej
zakwestionowania roli
Kościoła jako instytucji.
Czołową tendencją będzie
raczej selektywność wiary
niż ateizm, odchodzenie
od Kościoła w sensie
instytucjonalnym niż
od transcendencji w myśl
przekonania: „wierzę w Boga,
ale nie w Kościół”. Nie znaczy
to jednak, że Polska będzie
podlegać zintensyfikowanej
sekularyzacji upodabniającej
ją do przeciętnej
europejskiej.
Pomimo szybkiej modernizacji
pozostaniemy krajem religijnym?
Można mieć nadzieję, że
Polska pozostanie
przypadkiem szczególnym
w krajobrazie religijnym
Europy. To bynajmniej nie
musi oznaczać
„wyspowatości” czy
„rezerwatu” katolicyzmu
w Europie, lecz swoiste
świadectwo wobec
zsekularyzowanej Europy.
Polski katolicyzm to bastion
z wieloma rysami, ale
równocześnie jest w nim
jeszcze wiele uśpionego
potencjału, który mógłby
prowadzić do rewitalizacji
polskiej religijności
i swoistego świadectwa
religijnych Polaków wobec
zsekularyzowanej Europy.
—rozmawiał Tomasz Królak
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
R
adykalne kręgi lewicy i
ruch Janusza Palikota
szermują postulatem
rozdziału Kościoła od
państwa. Wzywają do
budowy relacji w tej sferze „na wzór europejski”. Tymczasem w Europie nie ma jednego modelu. Obok siebie istnieją kraje radykalnie świeckie, takie, w których
religia ma charakter państwowy, oraz o
harmonijnym sposobie współistnienia.
Polska należy do tych ostatnich.
Zasada rozdziału państwa i Kościoła
jest wynalazkiem epoki oświecenia.
Nie musi jednak oznaczać ograniczenia roli Kościoła. W USA konstytucyjnemu rozdziałowi państwa od Kościoła
towarzyszy ich współpraca. Różna od
tego jest francuska laicité, gdzie – mimo
swobody kultu – sfera religijna nie ma
prawa obywatelstwa w życiu publicznym. W Europie pierwszym państwem,
które w 1919 r. wprowadziło zbliżony
do amerykańskiego model rozdziału,
były Niemcy. Kościół i państwo są rozdzielone, ale istnieją gwarantowane
konstytucyjnie formy współpracy.
Obowiązujący w Polsce model jest
podobny do niemieckiego. Ustalony
został po 1989 r., chociaż u progu wolności wcale nie było to takie jasne.
Pierwszą połowę lat 90. zdominowała
ostra batalia o granice wolności dla Kościoła i sposób jego obecności w demokracji. Jeszcze od komunistów w maju
1989 r. Kościołowi udało się uzyskać
osobowość prawną oraz gwarancje
nieskrępowanej działalności duszpasterskiej, charytatywnej, wydawniczej i
edukacyjnej. Stało się to w wyniku
uchwalenia ustawy o wolności sumienia i wyznania oraz o stosunkach między państwem i Kościołem. Otwarta
została także droga do restytucji części
majątku.
W pierwszych latach Kościół kontynuował te działania poprzez różne
formy porozumień z rządem. Restytuowano ordynariat polowy, spowodowano powrót katechizacji do szkół czy
kapelanów do szpitali i więzień. Linia
ta spotkała się jednak z kontestacją
nie tylko postkomunistów, lecz i części
dawnej opozycji skupionej później w
Unii Wolności. Odpowiedzią na to była próba utworzenia partii katolickiej
podjęta przez działaczy nawiązujących do tradycji ruchu narodowego.
Liczyli oni na wsparcie Kościoła, analogiczne, jakiego udzielił on włoskiej
chadecji po II wojnie światowej. Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe,
występujące w szerszej koalicji pod
nazwą Wyborczej Akcji Katolickiej,
nie zyskało jednak wystarczającego
społecznego poparcia w wyborach
1990 r.
Towarzyszyła temu potężna kampania prowadzona zarówno przez postkomunistów, jak i nowe liberalne media straszące „czarną dyktaturą”. Nic
dziwnego, że efektem był spadek zaufania do Kościoła. W 1993 r. wynosił
on zaledwie 38 proc. wobec 90 proc. w
1989 r.
Wcześniej nuncjusz apostolski w
Polsce abp Józef Kowalczyk zainicjował tzw. koncepcję konkordatową relacji państwa i Kościoła. Jej istotą była,
wynikająca z soboru, doktryna promująca zasadę niezależności i autonomii
Kościoła w państwie, dystansu wobec
partnerem w wielu sferach życia społecznego.
Ten model relacji odzwierciedla
również konstytucja przyjęta w kwietniu 1997 r., która wprowadziła zasadę
bezstronności w relacjach z Kościołami. Jej preambuła zawiera zapis odwołujący się do Boga, ale szanujący inne
przekonania: „My, Naród Polski –
wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,
zarówno wierzący w Boga będącego
źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej
wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w pra-
Rozwiązania zawarte w konkordacie
gwarantowały stabilne stosunki nie tylko z Kościołem katolickim, ale w ślad za
nimi także z innymi Kościołami i związkami religijnymi, co zadekretowano w
odrębnych ustawach. Polski konkordat
stał się także wzorcem dla Kościoła w
krajach postkomunistycznych.
Choć w 2002 r. do władzy wrócili
postkomuniści, nie próbowali zniweczyć konkordatu i stworzonego przez
niego modelu relacji państwo – Kościół. Hamulcem okazała się kwestia
integracji europejskiej, w której autorytet Kościoła był niezbędny do
nie może zabraknąć polskich katolików.
Istotna rola Kościoła w demokracji
przejawia się również w tworzeniu
społeczeństwa obywatelskiego. Z danych Instytutu Statystyki Kościoła
Katolickiego wynika, że większość
osób, które angażują się w wolontariat lub filantropię, podejmuje je ze
względu na przekonania religijne. Kościelną osobowość prawną ma 2216
instytucji non profit: szkoły, fundacje
czy hospicja. 2,5 miliona wiernych zaangażowanych jest w różnorodne stowarzyszenia.
Państwo polskie:
świeckie
czy bezstronne?
JERZY GUMOWSKI
8
MARCIN PRZECISZEWSKI
Ponad 20 lat wolności to czas sporów, który jednak nie przeszkodził
budowie koabitacji państwa i Kościoła, korzystnej dla obu stron.
Czy uda się ten model ocalić w przyszłości?
grup politycznych, przy jednoczesnej
otwartości na dialog. Wyraża to konkordat podpisany w lipcu 1993 r., a ratyfikowany pięć lat później. Zasada autonomii oznacza wzajemne poszanowanie i niewchodzenie państwa i Kościoła w swe kompetencje. Konkordat
gwarantuje Kościołowi prawo do swobodnego pełnienia misji duszpasterskiej, tworzenia struktur i obsadzania
urzędów kościelnych zgodnie z własnym prawem oraz zapewnia cywilne
skutki małżeństwa kościelnego. Jest
korzystny także dla państwa, gdyż Kościół – zachowując neutralność polityczną – może być dla niego cennym
wach i w powinnościach wobec dobra
wspólnego…”. Formuła ta została uznana za wybitne osiągnięcie polskiej myśli konstytucyjnej, czego dowodem było przedstawienie jej przez Europejską
Partię Ludową jako propozycji do traktatu konstytucyjnego UE. Nie została
przyjęta z powodu sprzeciwu Francji.
wsparcia linii rządu. Wiele środowisk
katolickich wypowiadało się przeciwko wejściu Polski do Unii. Dlatego wizyta delegacji episkopatu w 1997 r. w
Brukseli czy list pasterski na temat
Unii stały się czytelnym znakiem. Równie istotne były słowa Jana Pawła II, że
w pracy na rzecz jedności kontynentu
Polski konkordat stał się także
wzorcem dla Kościoła
w krajach postkomunistycznych
Niedawne wydarzenia wokół
krzyża pokazały, jak łakomym kąskiem może być Kościół w grze polityków. Paradoksalnie kapitał polityczny na Krakowskim Przedmieściu
chciał zbić nie tylko PiS, ale także
nowe pokolenie lewicy i Janusz Palikot.
Kościół musi wykazać czujność
wobec brutalizacji i nieprzewidywalności życia politycznego, jaka
nastąpiła w ostatnim czasie. Może to
bowiem zagrozić tej istotnej zdobyczy 21 lat wolności, jaką są stabilne
stosunki między państwem i Kościołem.
>ROZMOWA
To są
konsekwencje
błędów
◊: Coraz częściej padają tezy, że model relacji państwo
– Kościół w Polsce jest korzystny dla Kościoła, a nie
państwa. Co pan profesor na
to?
> Andrzej Zoll
P RO F., P R AW N I K ,
Andrzej Zoll: Stabilizacja w
relacjach z Kościołem jest korzystna dla państwa. Kościół
wypełnia wiele zadań społecznych czy edukacyjnych,
wyręczając w ten sposób państwo. Ponadto państwo
potrzebuje, by normy, które są
normami prawnymi, a mają zakorzenienie w etyce,
znajdowały poparcie ze strony
społecznej nauki Kościoła. Przy
tym Kościół należy rozumieć
nie tylko jako hierarchię, ale i
wielomilionową wspólnotę
wiernych. Stąd mówiąc o stosunkach państwo – Kościół,
mówimy o porozumieniu państwa z dużą, nawet dominującą
KUBA KAMIŃSKI
KO N ST Y T U C J O N A L I STA
>Były sędzia i prezes Trybunału
Konstytucyjnego, były rzecznik
praw obywatelskich i przewodniczący PKW, uczestnik obrad
Okrągłego Stołu
grupą społeczną, którą w Polsce tworzą katolicy. Zrozumiałe,
że współpraca państwa z Kościołem katolickim jest
intensywna, choć inne Kościoły
korzystają z tych samych rozwiązań prawnych. Zostało to
zapisane w konstytucji.
Jednak lewica mówi o „zawłaszczaniu państwa przez Kościół”.
„Zawłaszczanie państwa przez
Kościół” nie jest w Polsce możliwe z punktu widzenia prawa.
Nie istnieją ku temu żadne
podstawy ustrojowe. Czym innym jest fakt, gdy
przedstawiciele Kościoła przekraczają swe kompetencje,
wykorzystując autorytet dla
działań politycznych. W pewnych sytuacjach też jestem tym
zaniepokojony. Myślę o zachowaniu pewnych duchownych
w kampanii prezydenckiej.
Cieszy mnie sprzeciw wobec
tego niektórych hierarchów.
A co sądzi pan profesor o wprowadzeniu zasady „świeckości”
państwa, którą postuluje lewica?
Bardziej cenię rozwiązania naszej konstytucji, wedle której
państwo ma być niezaangażowane po stronie żadnej z grup
wyznaniowych. Nie oznacza to
bynajmniej laickości państwa,
o co upomina się lewa strona.
Laickość rozumie się jako państwo, które byłoby wrogie w
stosunku do religii. Ten model
jest nam obcy.
Czy polski konkordat można
uznać za modelowy we współczesnym świecie?
Nie jestem specjalistą od konkordatów. Spójrzmy jednak,
jak znakomicie funkcjonują
zapisy konkordatu dotyczące
np. małżeństwa. Bardzo ułatwiło to ludziom życie. A
obawiano się, że będą nadużycia, że księża nie będą
zgłaszać zawarcia związku itp.
Nic takiego się nie dzieje.
Lewica ostatnio stała się znacznie
bardziej antykościelna...
Tak, lewica poczuła szansę.
Czy to oznacza, że może zostać
zachwiany budowany przez
20 lat model harmonijnych
relacji między państwem
a Kościołem?
Jeśli pewne błędy zostały
popełnione, trzeba liczyć się z
konsekwencjami. Złą krew
spowodowała atmosfera wokół
Komisji Majątkowej. To błąd, że
nie istnieje kontrola sądowa nad
jej decyzjami. A powinna istnieć
szczególnie w tych sprawach, w
których niemożliwe było
zawarcie ugody. Oczywiście, gdy
powstawała komisja, kontrola
sądowa nie była wymogiem
konstytucyjnym, jednak od
1997 r. wymóg taki istnieje. Gdy
nie ma kontroli organu
zewnętrznego, łatwo dochodzi
do nadużyć. Znajdą się osoby,
które przy okazji będą chciały
upiec swoje ziemniaczki.
Ta kwestia, jak i brak szybkiej
reakcji Kościoła na
wydarzenia na Krakowskim
Przedmieściu czy zbytnie
zaangażowanie w wyborach
będą wykorzystywane przez
stronę, która opowiada się za
naruszeniem istniejącej
stabilności. Zatem państwo i
Kościół, aby utrzymać
istniejące „status quo”, winny
bardzo uważać i przestrzegać
przyjętych reguł.
—rozmawiał Marcin Przeciszewski
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
9
BARTOSZ JANKOWSKI
<Takich parafii
jak ta
w Poznaniu,
gdzie w ciągu
kilku lat liczba
wiernych
zmniejszyła się
o jedną
czwartą,
jest w Polsce
więcej.
Są one
w centrach
wszystkich
dużych miast.
Młodzi
wyprowadzają
się do nowych
osiedli.
Na zdjęciu:
roraty
w poznańskim
kościele
Matki Boskiej
Bolesnej
Serwis to o wiele za mało
PARAFIA | Dorośli z diecezji przygotowują się tutaj do chrztu, niepełnosprawne dzieci z miasta idą do Pierwszej Komunii,
a biednym emerytom funduje się wycieczki. – Parafia musi być otwarta na potrzeby wiernych – mówi ks. Eugeniusz Antkowiak
STANISŁAW ZASADA
Stojący w poznańskiej dzielnicy Łazarz
neoromański kościół Matki Boskiej Bolesnej ma niewiele ponad 100 lat. Tutejsza parafia jeszcze mniej. Jest za to jedną z najprężniejszych w 600-tysięcznym Poznaniu.
– Współczesna parafia musi tętnić
duchem żywej wiary, a do tego być
wrażliwa na potrzeby ludzi i ich oczekiwania – tłumaczy proboszcz ks. Eugeniusz Antkowiak. – Nie wystarczy już
odprawić Mszę św.
Stara i niebezpieczna
Łazarz – jedna z historycznych
dzielnic stolicy Wielkopolski. Słynie z
zabytkowych kamienic. Także z jednego z najwyższych w mieście wskaźników przestępczości. – Mamy dużo patologii i dużo biedy – przyznaje ks.
Antkowiak.
Do drzwi tutejszej plebanii pukają
często zapłakane kobiety i żalą się, że
nie mają na chleb dla dzieci. Przychodzą emeryci, którzy nie mają za co wykupić leków. – Żadna prośba nie jest
lekceważona – zapewnia proboszcz.
Ale żeby dostać pomoc, nie wystarczy powiedzieć, że jest się w potrzebie.
Pod adres, gdzie mieszka potrzebujący,
idą najpierw wolontariusze Caritasu i
robią wywiad środowiskowy. – Żeby
uchronić się przed naciągaczami, pytamy o dochody, stan rodzinny, sprawdzamy, czy ktoś nie uchyla się od pracy
– opowiada Małgorzata Korościk, jed-
na z 20 osób działających w parafialnym Caritasie.
Nigdy nie dają pieniędzy. Sami kupują odzież, żywność albo leki. – Żeby gotówki na chleb albo buty ktoś
nie wydał na alkohol – tłumaczy pani
Małgorzata. – Nie chcemy uczyć ludzi
życia z wyciągniętą ręką, bo to ich
psuje.
Parafialny Caritas pomaga ponad
150 osobom.
Parafia wymiera
– Mam dwa razy więcej pogrzebów
niż chrztów – ks. Antkowiak przegląda
kartotekę. – Moja parafia wymiera.
Od początku roku miał już 230 pochówków, a tylko 115 dzieci przyjęło sakrament chrztu.
Inne liczby są jeszcze bardziej wymowne. Kiedy przychodził tu siedem
lat temu jako proboszcz – miał ponad
16 tysięcy parafian. Teraz ma ich niewiele ponad 12 tysięcy. – Jedna czwarta
ubyła – przyznaje. – Młodzi wyprowadzają się do bloków w nowszych dzielnicach albo budują się na peryferiach
miasta. Zostają starsi.
Ze starzejącej się parafii proboszcz
uczynił atut – zajął się potrzebami ludzi
starszych. Wśród kilkunastu różnych
wspólnot duszpasterskich w parafii –
od żywego różańca i duszpasterstwa
chorych po duszpasterstwo akademickie – istnieje Grupa Emerytów. 150
osób spotyka się w pierwszą sobotę
miesiąca przy kawie, herbacie i słodkim – jak się mówi w Poznaniu na ciasto.
Dwa razy do roku parafia funduje
emerytom wycieczki po wielkopolskich miasteczkach i sanktuariach.
– Chcemy, żeby ci ludzie wiedzieli,
że parafia o nich pamięta – mówi ks.
Antkowiak. Wie, jakie to ważne.
– Ledwo przyjedziemy z jednej wycieczki, już pytają o następną – opowiada.
Planuje otworzyć dla nich świetlicę,
gdzie mogliby codziennie przyjść i spotkać się z innymi, zamiast siedzieć sami
w domu.
Nieochrzczeni
przykładem
W pierwszą niedzielę adwentu biskup wprowadził uroczyście do świątyni Matki Boskiej Bolesnej kilkanaście
dorosłych osób. Zajęli pierwsze ławki, a
po kazaniu wyszli z kościoła. To katechumeni – dorośli, którzy przygotowują się do chrztu.
Archidiecezjalny Ośrodek Katechumenalny istnieje przy parafii na Łazarzu od sześciu lat. Przewinęło się przez
niego prawie 200 osób. Działa tutaj, bo
ks. Antkowiakowi, który w przyszłym
roku będzie obchodził 30-lecie święceń kapłańskich, abp Stanisław Gądecki zlecił jego prowadzenie.
Proboszcz nie traktuje katechumenów jak kuli u nogi. Przeciwnie – wskazuje ich swoim parafianom jako budujący przykład. – To ludzie pragnący
wiary, bo jeśli ktoś w dorosłym wieku
decyduje się na chrzest, to znaczy, że
widzi w wierze sens życia – powtarza
często.
Obrzęd przyjęcia katechumenów
do wspólnoty Kościoła odbywa się na
początku adwentu. I zawsze podczas
południowej mszy św., gdy w kościele
jest najwięcej ludzi. – Bo to doskonała
katecheza dla wszystkich parafian –
mówi proboszcz. – Zwłaszcza gdy coraz więcej katolików odchodzi od
wiary.
Prałat Antkowiak zastał też w parafii duszpasterstwo niepełnosprawnych. Raz w miesiącu osoby z upośledzeniem umysłowym z Poznania i
okolic spotykają się w jego kościele na
mszy św. Co roku w maju niepełnosprawne dzieci idą tutaj do Pierwszej
Komunii.
– Ich obecność traktuję jak bogactwo, z którego czerpie cała parafia
– przekonuje proboszcz. Uważa, że
dzięki temu w świadomości jego wiernych niepełnosprawność przestała być
czymś wstydliwym albo wyjątkowym.
– Moi parafianie zaczęli patrzeć na
osoby dotknięte kalectwem normalnie,
a nie ze współczuciem – mówi. – I dzięki Bogu. Bo ci ludzie nie potrzebują litości, tylko normalnego traktowania.
Apokalipsa
na plebanii
„I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły” – Jerzy Babiak, emerytowany inżynier i były dyrektor
Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Poznaniu, czyta na
głos z wielkiej księgi Biblii fragment
Apokalipsy wg św. Jana. W jesienny
wieczór słucha go kilkanaście osób.
Przyszły na plebanię na spotkanie
Kręgu Biblijnego. Ksiądz Antkowiak
zaczął je prowadzić ćwierć wieku temu, kiedy nie był jeszcze proboszczem. – Bez systematycznego kontaktu ze słowem bożym nie ma wzrostu
wiary – mówi.
W parafii Matki Boskiej Bolesnej w
pięciu Kręgach Biblijnych jest 90 osób
– mają od 20 do 75 lat. Spotykają się
dwa razy w miesiącu. Czytają fragment
Pisma Świętego, a potem dyskutują. –
Wzrastam nie tylko w pobożności, ale i
zdobywam biblijną wiedzę – chwali
spotkania Babiak.
Proboszcz ceni sobie to, że na spotkania Kręgów Biblijnych przychodzą
nie tylko gorliwi katolicy, ale także ludzie zdystansowani wobec Kościoła.
– Ci, którzy wytrwają, są potem zaangażowani w życie parafialne – mówi.
Zatrzymać w kościele
W czasie ostatniej kolędy ks. Antkowiak spotkał parafianina, który chwalił
się, że co niedziela idzie do innego kościoła. W parafialnym jest tylko raz w
roku. Jednak większość praktykujących mieszkańców łazarskiej parafii
jest wierna swojej świątyni.
– Jeśli ludzie zauważą, że księża bez
wyliczania poświęcają im czas i dbają o
nich, to będą się dobrze czuli w parafii i
nie odejdą – mówi ks. Antkowiak. – Samo odprawienie mszy św., udzielenie
chrztu czy urządzenie pogrzebu to
jeszcze za mało, żeby ich zatrzymać. To
tylko serwis, który nie wystarczy.
10
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
≥Ponad dwa miliony osób z kraju i zza granicy odwiedza co roku sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach
≥Zjazdy gnieźnieńskie stały się miejscem debat o najważniejszych
wyzwaniach Kościoła
RAFAŁ GUZ
BARTOSZ JANKOWSKI
Jedna wiara...
≥W Wielką Sobotę ponad 90 proc. Polaków święci pokarmy
Czwartek | 9 grudnia 2010
11
BARTOSZ JANKOWSKI
Kościół w Polsce • raport
PIOTR KAŁA
PIOTR GUZIK
≥O połowę zmniejszyła się liczba nowicjuszy w zakonach w ciągu ostatnich 11 lat
ROMAN BOSIACKI
BARTOSZ JANKOWSKI
≥Na Jasną Górę przychodzą w pieszych pielgrzymkach także niepełnosprawni
≥Ogromną popularnością cieszą się wędrówki szlakami
Jana Pawła II, jak ten – spływ kajakowy Brdą
≥Co roku w spotkaniach na Lednicy uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy młodych
12
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Elżbieta
Adamiak
teolożka,
wykładowczyni
na UAM
TOMASZ KROLAK
Kościół,
o jakim marzę
Kościół, o jakim marzę słucha.
Słucha Boga w Jego słowie
spisanym – Biblii. Słucha
człowieka, kobiet i mężczyzn,
bo w nich odnajduje obraz
i podobieństwo Boże. Wtedy
gdy jest to trudne – bo
zaprzecza się godności
ludzkiej – wyraźnie staje
po stronie krzywdzonych.
Słucha świata w jego pięknie
i w jego cierpieniu, odnajdując
w nim znaki czasu, ślady
działania Boga.
Kościół o jakim marzę
pamięta. O pierwszym słowie
Jezusa: „Nawracajcie się…”.
O własnych błędach
i grzechach, zauważa je,
nazywa, szuka dróg naprawy
i przemiany, którą zaczyna
od siebie. O długiej tradycji
wiary, zmieniającej się wraz
z rozwojem ludzkości,
w różnych epokach
i kulturach. O tym, iż sam
pielgrzymuje w wierze.
Kościół o jakim marzę służy.
Jest dla wszystkich. Nie wyklucza nikogo z jakiegokolwiek
względu z grona tych,
do których został posłany.
Jest wspólnotą zadającą
sobie trud, by rozeznać dawane przez Ducha Bożego
charyzmaty, przyjmującą je i na
nim opierającą swe istnienie
i działanie. Wszelkie dobra
i struktury, bez których nie
mógłby istnieć, nie są celem
same dla siebie, lecz wyraźnie
podporządkowane służbie
bliźnim.
Kościół o jakim marzę jest czytelnym znakiem zbawienia.
Ożywczym źródłem dla
wszystkich, którzy poszukują
wskazań, jak żyć. Miejscem
spotkania autentycznych
świadków Zmartwychwstałego.
będzie przykładem. Chodzi
o to, by wierny mógł
powiedzieć o księdzu:
reżyser, twórca
tak, on rozwiązał mój problem
Sceny Plastycztakże swoim zachowaniem,
nej KUL
to jest dla mnie przykład.
Oczekują też indywidualnego
kontaktu z kapłanem,
który zidentyfikuje
Chciałbym, aby nastąpiło
rozmówcę personalnie: kim
zintegrowanie wiernych ze
jest, jaką ma rodzinę. Tak
strukturą Kościoła, bo grozi
powstaje parafialna więź.
nam myślenie typu: jestem
Niepokój ludzi wyzwala też
wierzący, ale Kościół
brak pokory, ubóstwo
instytucjonalny nie jest mi
i prostota. A także jakaś
do wiary potrzebny.
dekoracyjność, rytualizm.
Chciałbym, aby większa
Potrzeba też więcej
refleksja towarzyszyła
decyzjom o chrzcie czy ślubie, cierpliwości, by werdykty,
wyroki wobec ludzi nie
tzn. byśmy czynili to
zapadały tak pochopnie.
po refleksji na temat istoty
Potrzeba tej wyrozumiałości
sprawy, a mniej z obawy
– wobec tych, co błądzą,
przed opiniami innych.
upadają czy czasami nie dają
Oczekiwałbym także od nas
sobie rady. Za tym idzie
wszystkich większej
znajomości Biblii, bo śladowo zaglądanie w głąb człowieka:
w jego słabość, upadki
znamy to, co jest istotą wiary.
i bezradność.
Ludzie oczekują, że kapłan
JERZY DUDEK
Leszek
Mądzik
TOMASZ KROLAK
których po śmierci beatyfikuje,
nie obmyśla królestwa
doskonałości i nie wytyka
benedyktyn
błędów tak, jak to robi historyk
z opactwa
czy sędzia; nie boi się burzy,
w Lubiniu
bo czasami trzeba przejść
przez wielką burzę
i ciemność, aby zobaczyć to,
kim jesteśmy naprawdę; który
Marzy mi się Kościół, który
byłby raczej oknem, przez
jest domem i wspólnotą dla
które można dostrzec światło,
wszystkich. Kościół, który:
niż lustrem, w którym inni
główną uwagę poświęca
temu, co jest ludziom wspólne dostrzegają swoją ułomność;
i co prowadzi ich do dzielenia będzie zawsze pamiętał,
że liczy się tylko miłość
wspólnego losu; nie odrzuca
tego, co jest w innych religiach i z miłości będziemy sądzeni,
prawdziwe i święte; nie boi się a nie z ilości posiadanych
być małym, pogardzanym, bo wyznawców i terytoriów czy
rozdanych komunii świętych;
Boże wybranie ma miejsce
pamięta, że nawrócenie jest
wtedy, gdy stajemy się
niczym; nie odrzuca świętych, dziełem Boga, nie człowieka,
my możemy nawrócić tylko
którzy chodzą niekiedy jak
siebie… i o to głównie chodzi.
starotestamentowi prorocy
Marzę też, aby w kurii
ścieżkami, którymi nikt
wszystkie wydziały działały
rozsądny nie chodzi;
tak dobrze jak kasa.
nie potępia za życia tych,
Jan M.
Bereza
Mobilizacja świeckich
pilnie potrzebna
LAIKAT | Aż 90 proc. Polaków to katolicy. Ich zaangażowanie w życie Kościoła jest
zróżnicowane, ale to od nich zależy, czy spełni się w Polsce „proroctwo laicyzacji”
ALINA
PETROWA-WASILEWICZ
Uczą się i studiują, pracują zawodowo, zakładają rodziny i
wychowują dzieci. Ta licząca blisko 34 mln osób społeczność
jest wewnętrznie zróżnicowana
– zaliczają się do niej zarówno
osoby głęboko wierzące, angażujące się w życie Kościoła, jak i
katolicy „kulturowi”, zaglądający do świątyń na mocy przyzwyczajeń i tradycji, oraz osoby
obojętne religijne.
Druga kategoria?
Przez wieki laikat był postrzegany jako bierna masa katolików drugiej kategorii, których
zbawienie jest zagrożone z powodu życia „w świecie”. Decyzje
podejmowali duchowni, więc
świeccy nie czuli się odpowiedzialni za Kościół, wspierając go
jedynie materialnie i modlitwą.
Sobór watykański II dowartościował „świat” jako środowisko
życia katolików, które mają
ewangelizować, a nie z niego
uciekać.
Gdy mówi się o świeckich
w Kościele, opisuje się liczne
wspólnoty formacyjne, modlitewne i charytatywne. Mimo że
wczasach PRL zakazano działalności świeckich stowarzyszeń
(Akcji Katolickiej, Sodalicji Mariańskiej i in.), dziś się odbudowały i działają. W Polsce jest blisko300 wspólnot laikatu. Zalicza
się do nich powstałe w średniowieczu III zakony dla świeckich,
bractwa, a także nowe ruchy
tworzące się w XX wieku, które
towarzyszyły niejako soborowi.
Nowe ruchy – Odnowa w Duchu Świętym, Droga Neokatechumenalna, Focolare, Wiara i
Światło – mimo zakazów przeniknęły do Polski w czasach
PRL i proponowały katolikom
pogłębioną formację, lekturę
Biblii, szkołę modlitwy, rekolekcje. Obok zagranicznych powstały dwa rodzime – Ruch
Światło-Życie oraz Ruch Rodzin Nazaretańskich. Z tych
wspólnot rekrutują się dziś kościelni aktywiści angażujący się
w działania charytatywne i edukacyjne parafii, prowadzący
kioski z prasą, opiekujący się
więźniami, włączający w ruch
hospicyjny. Część z nich angażuje się w działalność polityczną i samorządową, pracuje w
szkolnictwie, na uniwersytetach i w mediach.
Brak reprezentacji
Czy rola świeckich w Kościele w Polsce jest zgodna z wizją
soboru? Wielu księży wciąż
spogląda na laikat jak na masę,
która angażuje się w jakieś inicjatywy tylko po to, żeby zrealizować pomysły duchowieństwa. O „przedsoborowości”
może świadczyć liczba rad parafialnych. W ponad 10 tys. polskich parafii takie gremia istnieją zaledwie w co dziesiątej z
nich. Jednak wielu duchownych traktuje świeckich po
partnersku, jako równorzędnych członków wspólnoty, którzy codziennie chrystianizują
świat w rodzinach, miejscach
pracy, wspólnocie regionalnej i
narodowej.
Ta różnorodna grupa świeckich nie ma jednak własnej re-
prezentacji przy episkopacie,
tak jak np. katolicy niemieccy.
Członkowie działającej od
1994 r. Krajowej Rady Katolików Świeckich reprezentują
wyłącznie siebie. Nowy statut
ma tę sytuację zmienić. Konsolidacja licznych grup laikatu
ma dziś pierwszoplanowe znaczenie.
10 procent
aktywnych
Aktywnych i zaangażowanych wiernych jest ok. 2 – 2,5
mln, czyli mniej niż 10 proc.
ochrzczonych. Spośród wszystkich katolików praktykuje ok.
40 – 45 proc., czyli mniej niż połowa (ta liczba od lat pozostaje
na podobnym poziomie, ale w
dużych miastach jest ich ok. 30
proc.). Równolegle zwiększa się
liczba osób przystępujących do
komunii św. (ok. 17 proc. z tendencją wzrostową), co świadczy
o pogłębieniu wiary. Badacze
zwracają uwagę na polaryzację
postaw – pewna część odchodzi
od wiary, ci, co pozostają, dokonują świadomego wyboru i ją
pogłębiają. Nie potwierdzają się
więc zapowiedzi szybkiej laicyzacji.
Przeprowadzone pięć lat temu przez CBOS badania wyka-
zały, że mimo iż 80 proc. ankietowanych identyfikuje się ze
swoją parafią, tylko 4 proc.
wspiera parafialne inicjatywy,
30 proc. robi to rzadko, a pozostali w ogóle. Tylko 15 proc. ma
poczucie, że mają wpływ na życie parafii, ale aż 71 procentom
ta sytuacja odpowiada. Ta bierność świadczy o konsumenckim podejściu do wspólnoty
Kościoła, która ma zapewnić
wiernym związek z tradycją i
obyczajami przodków. Powstaje pytanie, jakie są hierarchie
wartości wyznawane przez
„kulturowych” katolików, jakich
wyborów dokonują, na kogo
głosują, czy byliby skłonni bronić wartości i np. wziąć udział w
milionowej manifestacji w
obronie rodziny, na wzór Hiszpanii.
W każdych czasach żyli katolicy gorliwi i tacy, których przynależność do Kościoła była konwencjonalna. Ale dziś obojętność wobec projektów modernizacji obyczajowej i etycznej
może doprowadzić do laicyzacji
społeczeństwa. Od tej „milczącej świeckiej większości” zależy,
jaka jest przyszłość Kościoła w
Polsce – czy laicyzacja stanie się
faktem, czy też Polska zachowa
wartości, które ją ukształtowały,
i nadal będzie chrześcijańską
wyspą w Europie.
> NAJSILNIEJSZY NEOKATECHUMENAT
Największe ruchy i stowarzyszenia:
Droga Neokatechumenalna – ok. 35 tys.
Odnowa w Duchu Świętym – ok. 27 tys.
oraz 150 tys. sympatyków
Ruch Światło-Życie – ok. 27 tys.
Akcja Katolicka – 26 tys.
Domowy Kościół – 24,5 tys. ∑
Spadek powołań
SEMINARIA
Polska ma największą ilość
powołań kapłańskich
w Europie. Niemniej
doświadczamy pierwszych
znamion kryzysu
Od kilku dziesięcioleci Polska
uznawana jest za ewenement w
skali kontynentu. Mówi się nawet o polskiej „szkole powołań”.
Na ich dużą liczbę największy
wpływ miał wybór Polaka na
papieża. W latach 1978 – 1987
nastąpił 40-procentowy wzrost
powołań. Po 1989 r. liczba seminarzystów aż do 2006 r. zachowywała dużą stabilność. Jednak
w 2007 r. nastąpił dość duży
spadek powołań. Na pierwszy
rok do seminariów diecezjalnych zgłosiło się o 25 proc. mniej
osób. Nieco lepiej było w semi-
nariach zakonnych. Tendencja
spadkowa utrzymuje się nadal,
ale nieco wyhamowała.
W bieżącym roku liczba powołań była niemal analogiczna
jak w poprzednim: 687 kandydatów do seminariów diecezjalnych oraz 207 do zakonnych.
Dopiero najbliższe lata pokażą,
jaki jest trwały trend.
Spadek powołań kapłańskich
po 2007 roku wynika z wielu
przyczyn, zarówno zewnętrznych, jak i wewnątrzkościelnych. Wśród pierwszych wymienić należy pogłębiający się
niż demograficzny oraz emigrację młodych, natomiast wśród
drugich – spadek religijności
wśród młodzieży czy tracący na
atrakcyjności wizerunek życia
kapłańskiego i zakonnego.
Tradycyjnym zapleczem powołań kapłańskich jest połu-
>POWOŁANIA KAPŁAŃSKIE
dniowa Polska. W czołówce diecezji, które mogą się poszczycić
największą liczbą alumnów, nadal znajdują się: tarnowska (213),
katowicka (157), krakowska (144),
lubelska (136) i przemyska (130).
Do najmniej licznych seminariów duchownych w Polsce na-
leżą: seminarium w Łowiczu,
gdzie do kapłaństwa przygotowuje się 35 alumnów, w tym pięciu na I roku, oraz seminaria w
Drohiczynie (35 alumnów, ośmiu
na I roku) i Elblągu (48 alumnów,
14 na I roku).
—mp
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Świat milczy, ty działaj
STOWARZYSZENIE | Przez lata katolicy z Zachodu pomagali
Kościołowi w Polsce. Jak możemy się odwdzięczyć?
Wspierając tych, którzy cierpią prześladowania za wiarę
LIDIA SADKOWSKA-MOKKAS
Polska sekcja międzynarodowego Stowarzyszenia Pomoc
Kościołowi w Potrzebie istnieje
w Warszawie zaledwie od pięciu
lat. Ale dzięki jego działaniom
coraz więcej osób w Polsce nie
tylko uświadamia sobie, jak
wielkim problemem są prześladowania chrześcijan na świecie,
ale także zaczęło nieść prześladowanym pomoc finansową i –
co równie ważne – modlitewną.
Chrześcijanie są bowiem najbardziej dyskryminowaną grupą religijną na świecie. Różnych
form prześladowania – od dyskryminacji w pracy i w sferze
publicznej po napaści fizyczne,
tortury i morderstwa – doznają
chrześcijanie w ponad siedemdziesięciu krajach świata. Rocznie ginie za wiarę ok. 170 tysięcy
osób.
– Naszym moralnym obowiązkiem jest informowanie
opinii publicznej o prześlado-
waniach chrześcijan i organizowanie dla nich pomocy – mówi
Marta Ogonowska-Polkowska
ze Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. – Stowarzyszenie jest ambasadorem
prześladowanych chrześcijan,
głosem tych, którzy nie mogą
mówić. Realizujemy w ten sposób testament o. Werenfrieda,
który mówił: „Prześladowani
chrześcijanie są elitą Kościoła.
Solidarność z nimi jest sprawą
honoru”.
tycznego kapłana odpowiedziały głównie wdowy, które niedawnym okupantom przygotowały
tony paczek żywnościowych z
najbardziej odporną na zepsucie słoniną. O. Werenfrieda nazywano odtąd Ojcem Słoniną.
Stowarzyszenie nie zapomniało o katolikach prześladowanych w krajach za żelazną
kurtyną. Od 1957 roku, gdy
o. Werenfried spotkał się w Rzymie z kard. Stefanem Wyszyńskim, pomagało Kościołowi w
Polsce. Nasi księża mogli się odtąd kształcić za granicą. Stowarzyszenie pomagało także zakonom kontemplacyjnym i seminariom duchownym w Polsce.
Wspierało budowę wielu kościołów, w tym słynnej Arki Pana w
Nowej Hucie. W sumie Kościół w
Polsce otrzymał od Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie największą pomoc finansową spośród wszystkich krajów
dawnego bloku wschodniego.
Od 1962 roku, po apelu Jana
XXIII, stowarzyszenie pomaga
Bliźnim,
którzy cierpią
Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (Kirche in
Not) powstało w 1947 r. Założył
je norbertanin o. Werenfried
van Straaten, który na prośbę
Piusa XII zaapelował do Belgów
o pomoc humanitarną dla niedawnych wrogów – Niemców.
Nawoływał do solidarności i pojednania. Na apel charyzma-
Dzień Solidarności
Polska sekcja Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Po-
REKLAMA
>ROZMOWA
Podaruj cząstkę Betlejem
> Waldemar
chrześcijanom w krajach Trzeciego Świata. Do centralnego
biura organizacji w Königstein
k. Frankfurtu nad Menem przychodzi rocznie ok. 9 tysięcy listów z całego świata z prośbą o
pomoc. Z pieniędzy zebranych
od ofiarodawców finansowane
są różne projekty. Organizacja
wspiera seminaria duchowne,
zakony kontemplacyjne, wydaje literaturę religijną (Biblię
„Bóg przemawia do swoich
dzieci” wydano w 50 milionach
egzemplarzy w 164 językach),
pomaga w zakupie środków
transportu, budowie szkół, finansowaniu kształcenia nauczycieli, działalności mediów
katolickich. Stowarzyszenie
pomaga także w zaspokajaniu
codziennych potrzeb bytowych uchodźców i prześladowanych.
Pomoc Kościołowi w Potrzebie pomaga chrześcijanom w
140 krajach świata. W ciągu
60 lat istnienia zrealizowało
200 tysięcy projektów o wartości 3 miliardów euro.
Cisło
WALDEMAR KOMPAŁA
KSIĄDZ
>dyrektor polskiej sekcji
Stowarzyszenia Pomoc
Kościołowi w Potrzebie
◊: Skąd pomysł akcji SOS
dla Ziemi Świętej?
Ks. Waldemar Cisło: Pomysł
zrodziły fakty. W ciągu 40 lat
liczba chrześcijan w Ziemi
Świętej spadła do 2 proc.
W samym Betlejem przez
ćwierć wieku zmniejszyła się
z 50 do 20 proc.
Rozpoczynając tę akcję,
chcieliśmy przeciwdziałać
zjawisku emigracji.
chrześcijańskich w Betlejem,
o 3 w nocy izraelski patrol
wojskowy przeprowadził
rewizję. Szukano terrorystów
i pomylono adresy. Pomimo
szykan chrześcijanie nie myślą
o opuszczeniu swojej ziemi.
Tutaj są nie tylko groby ich
ojców, ale i ziemska ojczyzna
Chrystusa. Ta ziemia jest
ważna dla wszystkich
chrześcijan.
Dlaczego chrześcijanie emigrują?
Głównie z przyczyn
ekonomicznych. Chrześcijanie
są eliminowani z rynku pracy.
Pogarszają się ich warunki
bytowe, rośnie bezrobocie.
Droga z Betlejem
do Jerozolimy, gdzie również
mogliby podjąć pracę,
wydłużyła się w ostatnich
latach z 40 minut do trzech
godzin. Powodem jest mur
z zasiekami, wiele wojskowych
punktów kontrolnych. Trwa
też cicha zmowa izraelskich
i arabskich biur
turystycznych, które
w Betlejem omijają sklepiki
i hoteliki prowadzone przez
chrześcijan. Nierzadko
dochodzi do tzw. redukcji,
czyli wysiedleń. Fałszowane są
akty własności. Kiedy
odwiedziłem jedną z rodzin
W jaki sposób można pomóc
chrześcijanom w Betlejem?
Bardzo prosto: kupując ich
wyroby z drzewa oliwnego
– krzyże, różańce, szopki
bożonarodzeniowe – dajemy
im pracę. Obecnie
współpracuje z nami 60
chrześcijańskich rodzin, dla
których jest to podstawowe
źródło utrzymania.
W rozmowach zawsze
podkreślają, że nie chcą
jałmużny, lecz pracy, która
pozwoli im godnie żyć.
Gdzie można kupić wyroby
z Betlejem?
Przede wszystkim w naszym
biurze przy ul. Wiertniczej
w Warszawie, ale także w sklepie przy Sanktuarium Matki
Boskiej Fatimskiej w Zakopanem, na Starówce w Pelplinie.
Nasze stoisko znajduje się także w księgarni duszpasterstwa
rolników w Licheniu. Wyroby
z Ziemi Świętej można też zamawiać przez stronę
internetową stowarzyszenia
www.pkwp.org. Na przykład
księża z wielu parafii zamawiają krzyże dla dzieci
przystępujących do Pierwszej
Komunii Świętej oraz
bierzmowania. Akcja prowadzona jest bowiem przez cały
rok, ale szczególnie w okresie
adwentu.
Gdzie najtrudniej być
chrześcijaninem?
Jeśli chodzi o skalę
trudności i problemów,
z jakimi borykają się
chrześcijanie, są bardziej
niebezpieczne miejsca niż
Ziemia Święta. Na świecie co
trzy minuty ginie za wiarę
chrześcijanin. W Arabii
Saudyjskiej za posiadanie
Biblii czy krzyża można trafić
do więzienia. Na utratę życia
narażeni są chrześcijanie
w Chinach, Wietnamie, Korei,
Iraku czy Sudanie. Sytuacji
w tym ostatnim kraju, gdzie
chrześcijanie są szczególnie
prześladowani: mordowani,
zmuszani do opuszczania
domów i szukania schronienia
w obozach dla uchodźców,
poświęcimy szczególną uwagę
w przyszłym roku. Co dwa lata
publikujemy raport
o prześladowaniach
chrześcijan na świecie.
Najnowszy ukaże się
w styczniu.
—rozmawiała
Lidia Sadkowska-Mokkas
13
Pomoc
Kościołowi
w potrzebie
trzebie jest 17. biurem narodowym. W oddziale, którego dyrektorem jest ks. dr Waldemar
Cisło, pracuje dziewięć osób.
Obecnie największym przedsięwzięciem biura jest pomoc
Kościołowi prześladowanemu.
W 2008 roku Konferencja Episkopatu Polski postanowiła, że
każda druga niedziela listopada będzie Dniem Solidarności
z Kościołem Prześladowanym.
W 2009 r. pieniądze przekazane zostały chrześcijanom w stanie Orisa w Indiach. W tym roku działania stowarzyszenia
koncentrowały się na wsparciu
chrześcijan w Iraku, którzy giną w zamachach bombowych,
atakach na kościoły i domy.
Przed wojną w Zatoce Perskiej
żyło w Iraku ok. 1 mln 200 tysięcy chrześcijan, dzisiaj według
różnych statystyk jest od 200
do 500 tys. Reszta musiała opuścił domy i szukać schronienia
za granicą. Rok 2011 będzie poświęcony sytuacji chrześcijan
w Sudanie.
– W pracy kierujemy się zasadą trzech kroków: informacja – modlitwa – pomoc finansowa – mówi ks. dr Waldemar
Cisło. – Bo chociaż świat milczy, to my, chrześcijanie, musimy działać.
Na pomoc prześladowanym
polska sekcja Stowarzyszenia
Pomoc Kościołowi w Potrzebie
zebrała – i przekazała do centrali w Niemczech – 8 214 285 złotych. Jest to suma zebrana w kościołach i datki stałego grona
darczyńców, których stowarzyszenie ma w Polsce już 19,5 tys.
—e.cz.
osób.
> PRZEŚLADOWANIA CHRZEŚCIJAN
Czy wiesz, że:
∑ 170 000 chrześcijan ginie
rocznie za wiarę w Jezusa
Chrystusa,
∑ co trzy minuty ginie jeden
chrześcijanin,
∑ 200 mln chrześcijan jest
brutalnie prześladowanych,
∑ w ponad 70 krajach świata
łamie się prawo do wolności
religijnej,
∑ 350 milionów chrześcijan
poddawanych jest różnym
formom dyskryminacji
religijnej?∑
0645981
14
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Fundacja z wyobraźnią
STYPENDIA | Dzięki Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia przybywa dziennikarzy,
prawników, lekarzy, artystów i sportowców
Michał
Ziółkowski
student UW,
stypendysta
ALICJA WYSOCKA
Dzieło, z którego Kościół w
Polsce może być naprawdę
dumny, powstało trochę przez
przypadek. Po pielgrzymce
papieskiej w 1999 roku zostało sporo pieniędzy od sponsorów, które należało dobrze
spożytkować. Biskupi z komitetu organizacyjnego pielgrzymki postanowili stworzyć
specjalny fundusz dla promowania młodych i zdolnych ludzi, których nie stać na solidne wykształcenie. Idei przyklasnęli sponsorzy i w 2000
roku Konferencja Episkopatu
Polski powołała Fundację
Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Tak powstał żywy pomnik Jana Pawła II. Jego twórcy
wspominają, że papież cieszył
się tym dziełem i zdecydowanie wolał takie pomniki od
spiżowych.
Dzień Papieski
Podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Polski 18 sierpnia
2002 roku na krakowskich Błoniach mówił o konieczności podejmowania tego typu przedsięwzięć: „W obliczu współczesnych form ubóstwa, których,
jak wiem, nie brakuje w naszym
kraju, potrzebna jest dziś – jak
to określiłem w liście »Novo millennio ineunte« – wyobraźnia
miłosierdzia w duchu solidarności z bliźnimi, dzięki której
pomoc będzie świadectwem
braterskiej wspólnoty dóbr.
Niech tej wyobraźni nie zabraknie mieszkańcom Krakowa i całej naszej ojczyzny. Niech wyznacza duszpasterski program
Kościoła w Polsce”.
Program działania Fundacji
Dzieło Nowego Tysiąclecia jest
realizacją tych wskazań. To jeden z najskuteczniejszych sposobów upowszechniania papieskiego nauczania, choć
przeciętny Polak o fundacji
słyszy na ogół raz w roku, w
październiku, podczas Dnia
Papieskiego. Wtedy przed kościoły i na ulice wielu miast ruszają wolontariusze z puszkami na datki zasilające fundusz
stypendialny. Ofiarność Polaków rośnie. Na starcie fundacja
wypłacała stypendia 500 osobom, obecnie wszystkich podopiecznych jest już 2300. – Jesteśmy niezmiernie wdzięczni
wszystkim naszym darczyńcom. Oni na serio przyjęli papieskie przesłanie – podkreśla
ks. Jan Drob, prezes zarządu
fundacji.
Szanse na stypendium mają
uczniowie pochodzący z niedużych miejscowości (do 20 tys.
mieszkańców), z dobrą średnią
ocen (min. 4,8) i niskimi dochodami rodziców (nie więcej niż
922 zł brutto na osobę). Przeciętne stypendium wynosi dla
gimnazialistów i licealistów
310 zł, podzielone na dwa pakiety: socjalny (160 zł) i naukowy (150 zł), a dla studentów
380 zł miesięcznie. Nabór prowadzony jest przez sieć koordynatorów diecezjalnych dla gimnazjalistów i licealistów.
Indeks bp. Chrapka
Stypendium można przedłużyć na czas studiów. W tym roku
studentów stypendystów jest
już 780 na 171 różnych kierunkach 52 uczelni.
W programie pomocowym
pojawia się coraz więcej stypendiów przyznawanych wspólnie
z partnerami fundacji – największymi
uniwersytetami,
korporacjami prawników i innymi fundacjami. Od 2002 roku
maturzyści mogą się ubiegać o
12 dziennikarskich indeksów
na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jagiellońskim w akademickim konkursie im. bp. Jana Chrapka. Indeksy zdobyło już 79 osób.
– Wyróżnia ich nie tylko dziennikarski talent, ale też społeczna pasja – podkreśla red. Barbara Sułek-Kowalska, która z
ramienia UW uczestniczy w
Komisji Konkursowej. – Oni
nie siedzą z założonymi rękami, czekając na mannę z nieba,
ale inicjują ciekawe, a często
ważne przedsięwzięcia w swoich lokalnych środowiskach.
Należą do tych, którym chce
się chcieć. Fundacja stawia na
takich ludzi, bo sama opiera
się na podobnej idei.
Stypendyści aktywnie uczestniczą w życiu studenckim, chętnie angażują się w wolontariat.
Co roku spotykają się na letnim
obozie formacyjno-integracyjnym. Spotkania formacyjne i
towarzyskie organizowane są w
różnych miastach Polski przez
cały rok akademicki. Ważne są
również cotygodniowe spotkania wspólnoty, gdzie zawiązują
się trwałe przyjaźnie. W ciągu
roku stypendyści pomagają w
organizacji Dnia Papieskiego i
Gali „Totus”, zdobywając przy
okazji doświadczenie reporterskie.
Totusy
Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia przyznaje co roku Totusy – prestiżowe nagrody za
działalność prowadzoną w duchu wartości bliskich Janowi
Pawłowi II. Wręczane są w
przeddzień Dnia Papieskiego
na Zamku Królewskim w Warszawie. Laureaci oprócz statuetki anioła dostają nagrodę pieniężną – 50 tysięcy zł. Wśród nagrodzonych „katolickimi Noblami” przeważają osoby i instytucje powszechnie znane,
jak m.in. o. Jan Góra, Krzysztof
Kolberger, Wojciech Kilar czy
Marek Piwowski, ale są też bohaterowie lokalnych środowisk
To nie jest zwykłe stypendium,
tak jak niezwykły był Jan Paweł
II, ale także bp Jan Chrapek,
który przyczynił się do powstania
fundacji. Stypendium dało mi
szansę podjęcia studiów
dziennikarskich w Warszawie,
mieście wymagającym i kilkaset
razy większym od Przedborza,
z którego okolic pochodzę.
W moim domu żyje się
skromnie, nieraz trzeba zaciskać
zęby, żeby przetrwać.
Stypendium pozwala mi nie tylko
się utrzymać, ale też rozwijać
pasję fotograficzną. Z biegiem
lat równie ważne jak pomoc
materialna stają się przyjaźnie
zawiązane na letnich obozach,
duchowe przewodnictwo
w okresie wchodzenia w dorosłe
życie. Te spotkania wzmacniają
moją tożsamość i sprawiają,
że z dala od domu wcale nie
jestem samotny. Za dziesięć lat,
w czasie których fundacja i jej
przyjaciele dali mi wiele nadziei
i radości, po stokroć dziękuję.
Jestem stypendystką od sześciu
lat. Mama usłyszała o takiej
szansie w telewizji, podczas
Dnia Papieskiego. Moje
stypendium dzieli się na pakiet
socjalny i naukowy.
Z pierwszego pieniądze idą na
codzienne sprawy: żywność,
ubrania; z części naukowej
kupuję przybory do szkoły,
książki i płacę za dodatkowe
lekcje angielskiego.
Zaoszczędziłam też na gitarę.
Uczę się grać. Wreszcie spełnia
się moje marzenie! Znam sporo
stypendystów, przyjaźnię się z
kilkoma dziewczynami. W
fundacji fajne jest to, że możemy
na siebie liczyć. Zawsze można
też wpaść do biura fundacji.
Jedna ze starszych koleżanek
pomaga mi przygotować się do
matury z języka rosyjskiego.
Chciałabym być stypendystką
także na studiach, dlatego po
maturze zamierzam zawalczyć
o indeks w jednym z konkursów
akademickich.
– np. krakowskie Hospicjum
św. Łazarza czy Stowarzyszenie
Pomocy Wzajemnej Być Razem
z Cieszyna. Artystycznym pod-
sumowaniem corocznych obchodów rocznicy pontyfikatu
Jana Pawła II jest Koncert Dnia
Papieskiego.
Małgorzata
Pasymowska
maturzystka
z diecezji warszawsko-praskiej
Świadectwa, ojcostwa, autorytetu
niecznie”. Gdy w 1988 r. na pytanie: czy można być człowiekiem
religijnym bez Kościoła, odpowiadało twierdząco 27 proc. młodych, to w 2005 r. niemal dwukrotnie więcej – 47 proc.
W porównaniu z resztą Europy
polska młodzież jest wierząca i
intensywnie praktykująca. Badania CBOS pokazują, że od
1992 r. poziom deklaracji wiary
młodzieży nie zmienia się i wynosi ok. 90 proc. Niepokojące
jest natomiast, że w tej grupie
wiekowej – od 18 do 24 lat – niemal o połowę (z 9 do 5 proc.)
spadła liczba głęboko wierzących. Widoczny jest też spadek
praktyk religijnych. O ile w 1988
r. 50 proc. młodych ludzi praktykowało systematycznie, o tyle w
2005 r. 39 proc. Podobnie
zmniejszyła się liczba młodych
praktykujących niesystematycznie: z 33 proc. w 1988 r. do
29 proc. w 2005 r.
Jak wykazuje Instytut Statystyki Kościoła katolickiego, coraz
popularniejsza staje się postawa:
„wiara – tak, Kościół – nieko-
Maria Rogaczewska, socjolog
z Uniwersytetu Warszawskiego,
wskazuje na popularne wśród
młodych „podejście rynkowe”
do duchowości: religia ma mi
pomagać, zaspokajać potrzeby.
Jeśli tak się nie dzieje – po co mi
ona? Konsekwencją jest wybieranie z nauczania Kościoła tego,
co odpowiada, i odrzucania treści niewygodnych.
– Część młodych traktuje
wiarę jako środek, który może
dostarczać przyjemnych przeżyć, poczucia wspólnoty. Nie
wyobrażają sobie natomiast, by
Kościół ingerował w sferę ich
osobistych wyborów, np. dotyczących życia seksualnego –
mówi Rogaczewska. – W tym
sensie wiara staje się zupełnie
oderwana od życia.
Istotnie, jeszcze w 1988 r. współżycie seksualne przed ślubem za
Podejście rynkowe
niedopuszczalne uważało 21 proc.
młodych, a w 2005 r. już tylko
9 proc. Antykoncepcja nie do przyjęcia jest jedynie dla ok. 7 proc.
Natomiast coraz bardziej negatywnie młodzież, tak jak całe
społeczeństwo, ocenia aborcję.
W 1988 r. aż 45 proc. młodych
katolików akceptowało przerywanie ciąży. Dziesięć lat później
tylko 17 proc., a w 2005 r.
– 8 proc. Wyniki te pokazują, że
wytrwała praca duszpasterska
przynosi rezultaty.
<Większość
pielgrzymujących na
Jasną Górę
to
ludzie
młodzi
Oczekiwania
Księża pracujący z młodymi
mówią, że nie są oni jednorodną
grupą i tę ich różnorodność potrzeb trzeba dostrzegać. Inaczej
jest w mniejszych miejscowościach, inaczej w wielkich miastach. Inne potrzeby mają
dziewczęta, które łatwiej integrują się w kościelnych wspólnotach, inne chłopcy, którzy są
bardziej podatni na laicyzację.
Dlatego propozycja Kościoła
dla młodzieży jest różnorodna.
Począwszy od ambitnych form
skierowanych do ogółu wiernych, lecz chętnie wybieranych
DAREK GOLIK
MŁODZIEŻ
Religijność młodych Polaków
coraz mniej kształtują tradycja
i przywiązanie do rytuału,
a coraz bardziej
indywidualizm. Popularna
staje się postawa: „wiara
– tak, Kościół – niekoniecznie”
przez młodych, takich jak rekolekcje ignacjańskie, formacja na
drodze neokatechumenalnej albo w Oazie, poprzez rozmaite
inicjatywy wolontariackie aż po
koncerty ewangelizacyjne, imprezy sportowe typu Parafiada
czy masowe spotkania. Wśród
tych ostatnich fenomenem jest
organizowana przez o. Jana Górę Lednica, na którą corocznie
przybywa kilkadziesiąt tysięcy
młodych.
Czego dziś najbardziej oczekuje od Kościoła młodzież?
– Świadectwa, ojcostwa, autorytetu – mówią duszpasterze.
Zwracają uwagę na przekaz, zarówno jeśli chodzi o prawdy wiary, jak i kontrowersyjne tematy.
Nie można się wymądrzać, mówić
hermetycznym, niezrozumiałym
językiem. Najważniejsze, by skupiać się na tym, co jest fundamentem wiary: głosić miłość Boga, który posłał Syna, by odkupił grzesznika, którym jest każdy z nas.
– Młodzi pragną prawdy, autentyzmu. Zwłaszcza teraz, gdy
w świecie wciąż trzeba udawać
kogoś innego, zakładać maski
– mówi 26-letnia Justyna.
—Maria Czerska
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
15
Każdy dzień
jest inny
KLASZTOR | Zakony klauzurowe to zagadka.
ALINA
PETROWA-WASILEWICZ
– Nasze powołanie trudno wytłumaczyć – mówi matka Jolanta,
ksieni klasztoru Benedyktynek
w Żarnowcu na Pomorzu. Osoba,
która wchodzi do krużganków
XIII-wiecznego gotyckiego klasztoru, nie widzi 21 mniszek mieszkających za klauzurą. Czasami
usłyszy śpiew dochodzący z kaplicy.
Ich przełożona opowiada, jak
żyją. Wstają o 5.20, o godz. 6 odmawiają jutrznię, czyli hymn,
psalmy i fragment Pisma Świętego, po niej następuje półgodzinna medytacja i msza św. Po
mszy i śniadaniu każda z sióstr
udaje się do swoich zajęć. Czym
się zajmują? Prowadzą gospodarstwo (mają dwadzieścia kilka hektarów, z czego połowa to
łąki), pracują w sadzie i w pięknym ogrodzie w wirydarzu,
haftują. W klasztorze jest też
niewielkie muzeum ze zbiorem
ksiąg liturgicznych, które zostały przepisywane przez średniowieczne mniszki, co jest unikatem na skalę europejską. Są tu
także bogato haftowane ornaty,
stuły, naczynia liturgiczne. Okoliczne kobiety, zainspirowane
haftami zakonnic, stworzyły
słynny czterokolorowy haft kaszubski.
Siostry codziennie gotują,
sprzątają, robią przetwory na zimę. Przyjmowanie gości spragnionych ciszy i duchowości to
ważny „znak firmowy” benedyktynek.
Św. Benedykt z Nursji, założyciel tego najstarszego w Europie,
liczącego 1500 lat, zakonu, chciał,
żeby klasztory były samowystarczalne, a mnisi żyli z pracy
własnych rąk. Mieli „modlić się i
pracować”, czyli ora et labora,
jak głosi sentencja zakonna. – To
hasło zbudowało Europę – matka ksieni nie ma wątpliwości. Benedyktyni uprawiali rolę, budowali klasztory i kościoły, zakładali szkoły, przepisywali księgi i recytując psalmy, siedem razy
dziennie wychwalali Boga.
Do wspólnoty żarnowieckiej
należy jedna z najwybitniejszych historyczek życia zakonnego w Polsce s. Małgorzata
Borkowska. Zajmuje się studiowaniem starych zakonnych dokumentów i pisaniem kolejnych, cenionych przez historyków, opracowań. S. Borkowska
nie jest jedyną osobą z wyższym
wykształceniem w klasztorze.
Jedna trzecia zakonnic ukończyła studia. Są wśród nich konserwatorka zabytków, specjalistka od maszyn tekstylnych, lekarka, jest siostra, która ukończyła dwa fakultety.
U benedyktynek praca łączy
się z modlitwą. O godz. 15 siostry
mają godzinę czytań, o 18 odmawiają nieszpory. Jest to śpiew
gregoriański po łacinie, nawiązujący do wielowiekowej tradycji zakonu. O godz. 20 wspólnota się zbiera, żeby odmówić różaniec. Jest to jej modlitwa wstawiennicza do Boga. – Coraz więcej ludzi prosi nas o modlitwę –
mówi matka ksieni. Piszą listy i
telefonują, ale najczęściej proś-
BEATA KITOWSKA
Grupa kobiet modli się i pracuje
za murami klasztoru. Czy to ma sens?
≥Coraz więcej ludzi prosi nas o modlitwę – mówią benedyktynki z Żarnowca
by przysyłają Internetem (klasztory, które nie mają Internetu,
można policzyć na palcach jednej ręki). Odkąd adres mejlowy
klasztoru został podany przez
katolicki tygodnik, liczba próśb
lawinowo rośnie. O co proszą?
– O uzdrowienie ciała i duszy, o
uwolnienie od nałogów, pracę,
pokój w rodzinie, nawrócenie i
umocnienie wiary. Proszą ludzie
zrozpaczeni, samotni, szukający
drogi, przeżywający kryzys.
Dzień kończy się o 20.30 kompletą, po czym następuje silentium, czyli czas milczenia aż do
godz. 5.20 następnego dnia. Siedem godzin modlitwy i osiem
pracy, godzina rekreacji – dni w
klasztorze są do siebie bardzo
podobne. Tylko w niedzielę
można pospać dłużej. Życie mniszek płynie ustalonym przez re-
gułę trybem. Brzozowe krzyże
na przykościelnym cmentarzu
przypominają o siostrach, które
dobiły do mety. W zakonie benedyktyńskim obowiązuje tzw. stabilitas loci, czyli związanie z miejscem. Kandydatka, która wstąpi
do konkretnej wspólnoty i złoży
śluby wieczyste, pozostanie w
niej do końca życia. Reguła nie
przewiduje opuszczania klasztoru, chyba że wymagają tego nadzwyczajne okoliczności – stan
zdrowia, sprawy związane z zakonem. Wstąpienie do klasztoru
to także rezygnacja z przestrzeni.
I po co to wszystko? – Matka
Jolanta wie, że bardzo trudno to
wytłumaczyć, zwłaszcza współczesnym ludziom. Zgodzić się na
zamknięcie, rezygnację z własnych planów? Gdyby siostry
zajmowały się chorymi, bez-
domnymi, biednymi, gdyby była
jakaś widzialna, wymierna korzyść z ich życia, można byłoby
im wybaczyć „ekstrawagancję”
polegającą na wyrzeczeniach i
ograniczeniach. Rodzice z trudem akceptują wybór córek, gdy
wstępują do zakonu klauzurowego. Często reagują bardzo
emocjonalnie i chcą, żeby zmieniły decyzję. W takich sytuacjach
ksieni proponuje im, żeby przyjechali i przekonali się, jak jest.
A jest tak, że bez mocnej motywacji prowadzenie takiego życia
jest niemożliwe, a tą motywacją
jest miłość do Boga. Klasztor klauzurowy zaś stwarza optymalne
warunki do kontaktu z Nim – jego
cisza, jednostajność sprawiają, że
każdy dzień jest inny, bo Bóg
wciąż zaskakuje, a Ten, którego
chce spotkać każda zakonnica,
jest tak blisko, że może wziąć na
barki nawet najtrudniejsze sprawy dziejące się za klasztornym
murem. – Nie ma nic piękniejszego niż nasze życie – mówi z przekonaniem matka Jolanta. Jej matka, która wychowała sześcioro
dzieci, mówi to samo. – Trzeba po
prostu odnaleźć swoje powołanie.
> W POLSCE JEST
∑ 212 zgromadzeń męskich
i żeńskich
∑ 12 852 zakonników
∑ 24 387 zakonnic
∑ 940 nowicjuszy
i nowicjuszek
∑ 1494 kleryków w seminariach zakonnych
∑ 6194 osoby konsekrowane są
na misjach i za granicą
—b.ł
Mniej osób, dużo więcej dzieł
ZAKONY
Liczba osób konsekrowanych
spada. Nie oznacza to jednak
kryzysu, bo wzrasta liczba
nowych zgromadzeń
i prowadzonych
przez zakony dzieł
Gdyby o kondycji zakonów w
Polsce wnioskowano na podstawie liczby członków, to niepokój o stan życia zakonnego
miałby podstawy. Są zgromadzenia, które systematycznie
maleją, przy czym w większym
stopniu dotyka to zgromadzeń
żeńskich niż męskich. Najliczniejsze zgromadzenie żeńskie
– elżbietanki – w ostatnich
dziesięciu latach zmniejszyło
stan liczebny o 15 procent, a
urszulanki szare o ponad
25 procent. Alarmująco wyglądają statystyki powołań. Zarówno w zgromadzeniach
żeńskich, jak i męskich liczba
nowicjuszy w ciągu ostatnich 11
lat zmniejszyła się średnio o połowę. Jednocześnie w życiu zakonnym w Polsce zachodzą
bardzo dynamiczne procesy,
które wskazują na jego rozwój.
Od 1980 r. mamy do czynienia z bardzo dynamicznym
procesem instalowania się w
Polsce nowych zgromadzeń
zakonnych – z zagranicy, a także rodzimych. W ostatnich
30 latach działalność rozpoczęły 73 nowe zgromadzenia
na 244 istniejące. Proces ten
jest związany z opinią o ojczyźnie Jana Pawła II jako kraju o
bardzo dużej liczbie powołań,
z których chciały „skorzystać”
także zgromadzenia z zagranicy, przeżywające problemy z
powołaniami. Niektórym zgromadzeniom to się udało, np.
założonym przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty misjonarkom
miłości, które od 1998 r. podwoiły w Polsce swoją liczebność. Zjawiskiem potwierdzającym tezę o dobrej kondycji życia zakonnego w Polsce są żeńskie zakony kontemplacyjne, które przeżywają
wręcz rozwój. Największe
zgromadzenie kontemplacyjne – karmelitanki bose – od
1998 r. zwiększyło liczbę mniszek z 382 do 520, otworzyły
trzy nowe domy w Polsce i pięć
za granicą.
Zjawiskiem, które zasługuje
na szczególną uwagę w
polskim życiu zakonnym, jest
niezwykła aktywizacja. O ile w
połowie lat 90. zgromadzenia
prowadziły około 1000 różnego rodzaju dzieł, o tyle obecnie
– dwa razy więcej. Stało się to
możliwe po zdjęciu ograniczeń
ideologicznych, którym podlegały zakony przed 1989 rokiem, gdy komuniści nie po-
zwalali osobom konsekrowanym na aktywność w życiu
społecznym. Zasadnicze znaczenie miało także powołanie
Komisji Majątkowej, która
zwróciła zakonom część domów zrabowanych w czasach
PRL. Pozwoliło im to powrócić
do działalności przerwanej
przez komunistów w latach 50.
Analiza aktywności zakonów pokazuje, że najwięcej
zgromadzeń zajmuje się pracą
wychowawczą i szkolnictwem,
prowadząc ponad 800 tego typu placówek, a także działalnością opiekuńczo-zdrowotną, prowadząc 400 różnego rodzaju domów opieki dla osób
starszych czy niepełnosprawnych, szpitali czy przychodni.
Zgromadzenia zakonne charakteryzuje również otwartość
na nowe wyzwania. Odpowiedzią zakonów na problem narkomanii czy AIDS było założe-
nie wielu ośrodków, w których
potrzebujący mogą uzyskać
wsparcie. Problemem prostytucji zajmują się pasterki, pasterzanki czy siostry Maryi
Niepokalanej. Odpowiedzią na
wezwanie do ochrony życia
poczętego jest ponad 30 domów samotnej matki.
W Polsce istnieje również
35 świeckich instytutów życia
konsekrowanego (25 z nich powstało w Polsce), które liczą
ponad tysiąc osób. Składają
one śluby czystości, ubóstwa i
posłuszeństwa, jednak nie noszą habitów czy innych zewnętrznych oznak swojego
stanu. Nie mieszkają też we
wspólnocie, lecz samotnie lub
przy rodzinie. Istota ich powołania polega na praktykowaniu
rad ewangelicznych w świecie,
wykonują więc takie same zawody jak świeccy.
> ZAKONY PROWADZĄ M.IN.
—Bogumił Łoziński
—b.ł
∑ domy rekolekcyjne 236
∑ świetlice, ośrodki
wychowawcze 143
∑ przedszkola 371
∑ szkoły różnych typów 216
∑ wyższe uczelnie 16
∑ bursy i internaty 62
∑ domy samotnej matki
i dziecka 33
∑ domy dziecka,
wychowawcze 62
∑ placówki dla dzieci
i dorosłych upośledzonych
umysłowo 138
∑ placówki dla osób
w podeszłym wieku
i chronicznie chorych 115
∑ hospicja 8
∑ szpitale 6
∑ schroniska i przytuliska 20
∑ kuchnie dla ubogich 36
∑ wydawnictwa 41
∑ czasopisma 81
16
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Andrzej
Regent
proboszcz
parafii
w Topolnie
ROMAN BOSIACKI
Parafia: dochody
i wydatki
Od 1999 roku ks. Andrzej Regent, proboszcz parafii
Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Topolnie niedaleko
Świecia, rozliczenia finansowe
publikuje w Internecie. – To są
pieniądze ludzi – tłumaczy.
Parafianie, a jest ich tu 600,
odbierają to dobrze, sceptycznie podchodzą natomiast
niektórzy duchowni. W 2009 r.
przychody do tzw. kasy bieżącej parafii wyniosły 68 tys.
252 zł. Z datków na tacę było
32 tys. 423 zł, reszta m.in. ze
zbiórek, kolekt z mszy obrzędowych, kolędy. Koszty
administrowania parafią to ok.
57 tys zł plus 13 tys. wydatki
pozaparafialne. W sumie wy-
datki z kasy bieżącej wyniosły
70 tys. 300 zł. Niewielki deficyt decyzją Rady Parafialnej
pokryty został z funduszu remontowego i pieniędzy
przeznaczonych na działalność charytatywną. Pieniądze
są zwracane, kiedy wpływają
datki od wiernych. Do tzw. kasy remontowo-inwestycyjnej w
2009 roku parafianie wpłacili
29 tys. 571 zł. Wydatki wyniosły 14 tys. 32 zł. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczono na tegoroczny remont
zabytkowych organów. Ks. Regent ocenia, że przychody
spadają w stosunku do wydatków. Ile zarabia proboszcz?
– Miesięcznie moje dochody
wahają się pomiędzy 1500 zł
a 1700 zł brutto – mówi. Przychody księdza pochodzą m.in.
z intencji mszalnych. Za pogrzeb wierni płacą ok. 10 proc.
zasiłku pogrzebowego, czyli
650 zł. Ofiary za chrzty, śluby
—pek
– co łaska.
IZABELA MATJASIK
Pięciozłotówki nie pójdą do nieba, bo na mszy są tylko dwuzłotówki – żartują księża. Choć nie
wszystkim jest do śmiechu. Bo
podstawą utrzymania parafii jest
tradycyjna taca, czyli ofiary zebrane podczas mszy św. Ks. Sławomir Kokorzycki, proboszcz
parafii św. Stanisława Kostki w
Korytowie, gdzie na niedzielną
mszę przychodzi 200 – 300 osób,
na tacy znajduje dziesięcio-, a nawet pięciogroszówki. – To tereny
popegeerowskie, ludzie są bez
pracy, sami potrzebują pomocy –
tłumaczy. Dlatego przy parafii,
zamiast plebanii, stworzył Ośrodek Wspierania Rodziny Caritas.
Ośrodek pomaga nie tylko parafianom – dzięki niemu proboszcz jest w stanie opłacić bieżące rachunki kościoła za prąd i
ogrzewanie.
W dużych miejskich parafiach
i tam, gdzie ludzi stać na wrzucenie piątki czy banknotów dziesięciozłotowych, niedzielna taca
przynosi od 2 tysięcy do kilku tysięcy złotych. Proboszcz może
nie tylko utrzymać kościół, ale
też zatrudnić organistę i kościelnego. W uboższych trzeba liczyć
na wolontariat wiernych.
proboszcz
parafii
w Katowicach
TOMASZ JODŁOWSKI
Z ofiar i etatów
Stanisław
Noga
Parafia Matki Boskiej Piekarskiej w Katowicach liczy 8
– 9 tysięcy wiernych.
Jest zadłużona, bo kościół
jest remontowany. Ostatnio
– dach. Wymiana blachodachówek kosztowała 30 tys. zł,
do spłaty zostało 10 tys. zł.
Proboszcz ks. Stanisław Noga
dostał od parafian na urodziny
prezent – bilet na wycieczkę
do Ziemi Świętej, ale zamienił
na gotówkę, by spłacić długi.
– Życie jest coraz droższe,
ledwo wiążemy koniec z końcem – mówi.
Przyznaje, że długi ma przez
cały rok. Udaje się je spłacić
po kolędzie, bo wtedy parafianie są hojniejsi.
proboszcz
parafii
w Tarnowie
Parafia katedralna w Tarnowie
liczy ponad 7 tys. osób, ale do
kościoła systematycznie przychodzi połowa. Latem taca z
niedzieli wynosi ok. 4 tys. zł,
w okresie jesienno-zimowym
ok. 5 tys. zł. Roczne koszty
utrzymania kościoła to ok.
280 tys. zł – obejmują opłaty
za ogrzewanie, prąd, zakup
komunikantów, opłacenie kościelnego, sprzątaczki czy
dekoracji.
Ofiary za msze św. wynoszą
od 30 do 50 zł, śluby i pogrzeby od 100 do 300 zł,
chrzest dziecka od 50 do 100
złotych.
Pieniądze z intencji mszalnych, ślubów, chrztów i
PIOTR GUZIK
Stanisław
Salaterski
Wpływy: z ofiar na tacę
14 tys. miesięcznie plus 6 tys.
złotych tzw. kolekty kopertowej.
Wydatki: energia – 3 tys. zł co
dwa miesiące; opłaty miesięczne – ogrzewanie od
1200 (latem) do 6 tys. złotych
(zimą); telefon, woda gaz
– około 800 złotych; pensja
czterech pracowników na trzy
czwarte etatu – 2500 zł. Miesięcznie parafia oddaje do
diecezji ok. 3,5 tys. zł.
Proboszcz żyje z intencji
mszalnych, ofiar za chrzty, pogrzeby, śluby, z czego dokłada
także do utrzymania kościoła.
Ofiary za msze św. wynoszą
od 10 do 100 zł, najczęściej
30 zł za mszę w tygodniu
i 50 zł w niedzielę; ofiary
za pogrzeb – 200 – 300 zł,
ślub od 100 do 500 zł.
Ks. Noga od kilku lat spłaca
samochód – 800 zł miesięcz—i.k.
nej raty (został rok).
pogrzebów są dzielone między wikariuszy i proboszcza –
z tym że proboszcz otrzymuje
25 proc. więcej. Wszyscy
składają się na jedzenie i
utrzymanie – opłacenie rachunków za prąd, gaz,
Internet i telefon, pensję dla
gospodyni. Miesięczne wyżywienie dziesięciu księży i
opłacenie gospodyni to wydatek od 4 do 5 tys. zł. Sześciu
wikariuszy pracuje w szkole
jako katecheci, są też ksiądz
emeryt i ksiądz, który pisze
doktorat. Wikariusze katecheci
ze szkolnej pensji oddają 100
– 120 zł na rzecz proboszcza,
który z racji swoich obowiązków w parafii nie pracuje poza
nią. – Miesięcznie, w zależności od liczby intencji i tego,
czy są śluby, chrzty i pogrzeby, zarabiam 1500 – 2 tys. zł
– mówi ks. Stanisław Salaterski. Wikariusze, ponieważ
otrzymują pensję w szkole,
—eb
zarabiają więcej.
Źródłem utrzymania księży
jeszcze do niedawna były wyłącznie intencje mszalne oraz
tzw. iura stolae, czyli ofiary za
ślub, chrzest czy pogrzeb. Wysokość ofiar zależy od regionu i zamożności parafian. Rozpiętość
w całym kraju jest duża – od 10 zł
za intencję mszalną w najuboższych rejonach po 50 – 70, a nawet 100 zł w zamożnych. Ślub i
pogrzeb od 200 do 500 – 600 zł,
mniej za chrzty – od 10 – 20 po
100 – 200 zł. Zasadniczo pieniądze te oraz datki z kolędy należą
do księży, ale w praktyce bywa
różnie. Czasem proboszczowie
opłacają z tych pieniędzy rachunki za utrzymanie świątyni.
W niektórych regionach Polski
jakiś procent z kolędy trafia do
parafialnej kasy, do diecezji lub
na fundusz budowy kościoła.
Od kilkunastu lat dodatkowym źródłem utrzymania części
osób duchownych jest wynagrodzenie otrzymywane za pracę
poza parafią. Według danych
Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski w szkołach pracuje 15 tysięcy
księży i sióstr zakonnych (12 534
księży diecezjalnych i zakonników oraz 2610 sióstr zakonnych).
Jako katecheci w szkole mogą zarobić ok. 2200 zł. Księża pracują
też jako kapelani w szpitalach –
ok. 1000 osób, czy w więzieniach
– 220. Przykładowo ks. Jacek Bazarnik od 17 lat pracuje w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu na pełny etat – 42 godziny tygodniowo, ale często przebywa na oddziałach 10 – 12 godzin. Jego pensja to niecałe 2 tys. zł.
Kapelani często pracują na
ćwierć lub pół etatu, choć są na
każdy telefon ze szpitala. Kapelani więzienni – których jest w całym kraju 220 – pracują w większości na pół lub ćwierć etatu.
Tylko 18 z nich ma pełen etat,
który wynosi 2,2 tys. zł netto.
Po co księdzu „osobiste” pieniądze, skoro mieszka na plebanii? Wbrew pozorom nie mieszka
tam za darmo. Płaci za jedzenie,
ogrzewanie, prąd, telefon czy In-
ternet, opłaca też pensję dla gospodyni. Księża ze swoich pieniędzy składają się również na fundusz wspierania księży-emerytów, chorych kapłanów, na misje,
wydział teologiczny regionalnej
uczelni i seminarium duchowne.
Bywa też, że z własnych pieniędzy wpłacają datki na inne
charytatywne dzieła, np. Dom
Samotnej Matki czy klasztory
klauzurowe, jeśli takie są w diecezji (np. w diecezji bielsko-żywieckiej proboszcz dwutysięcznej parafii płaci osobistych składek ok. 1600 zł rocznie). I płacą
państwowe podatki. Ksiądz jest
więc w pewnym sensie „opodatkowany” podwójnie – na rzecz
diecezji i urzędu skarbowego.
Podatki
– Denerwujące są zarzuty, że
Kościół nie płaci podatków – mówi ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii św. Michała w Leśnej. Jego parafia płaci 1300 zł
rocznie podatku rolnego i od nieruchomości wyliczonego według
stawek, które obowiązują wszystkich mieszkańców gminy. Urząd
skarbowy wylicza także podatek
dochodowy księży (inne stawki
są dla wikariuszy i proboszczów),
biorąc za podstawę liczbę miesz-
proboszczowie płacą 40 groszy
od wiernego miesięcznie – mówi
ekonom, ks. Zbigniew Dusza.
Zbiera i wydaje
Część rocznego budżetu diecezji idzie na utrzymanie kurii i
płace jej pracowników. W diecezji tarnowskiej księża w kurii zarabiają 2,4 tys. zł, ale potrąca im
się tysiąc złotych na utrzymanie
i jedzenie, więc „na rękę” otrzymują 1,4 tys. zł. Pracownicy
świeccy – średnio 1,9 tys. zł brutto, do tego obiad w kurii.
Większość budżetu diecezji
pochłaniają dzieła charytatywne, utrzymanie seminarium (w
archidiecezji katowickiej ok.
2 mln zł rocznie) i domów księży
seniorów (ponad milion złotych
rocznie), remonty i budowy kościołów. Wiele diecezji dotuje lokalne katolickie media – rozgłośnię radiową czy wydawnictwo.
Diecezje obowiązują też składki
na Kościół powszechny: świętopietrze, na Konferencję Episkopatu Polski, Komisję Episkopatów Wspólnoty Europejskiej.
Budżet diecezji nie opiera się
jednak tylko na składkach z parafii. Kurie prowadzą też inwestycje, np. wynajem powierzchni biurowych, wydawnictwa czy
Kasa
Kościoła
FINANSE | Podstawą utrzymania
Kościoła są taca i ofiary wiernych.
Projektem pozostaje wprowadzenie
systemu, który pozwoli przekazać
1 proc. podatku na cele religijne
kańców w parafii, których w Leśnej jest 3250. – Do kościoła chodzi 1370 osób, ale podatek płacę
od wszystkich zameldowanych,
czyli 2016 zł rocznie – mówi ks.
Sadkiewicz. Księża, którzy są zatrudnieni poza parafią, płacą jak
wszyscy podatek dochodowy.
Ale to nie wszystko.
Parafie są źródłem finansowania dla wyższych szczebli struktury kościelnej. Płacą więc one na
rzecz diecezji podatek kościelny,
który jest liczony w groszach od
parafianina. Wariantów tego systemu jest kilka: liczony jest od
liczby osób zameldowanych w
parafii, tzw. poduszne (np. w archidiecezji lubelskiej), lub od
liczby osób, które rzeczywiście
chodzą do kościoła (np. w archidiecezji warszawskiej).
Natomiast w diecezji tarnowskiej zamiast ryczałtu proboszczowie wysyłają do kurii tacę z
pierwszej niedzieli miesiąca. Kuria tarnowska, ale i inne zwalniają
z opłat te parafie, które budują
kościoły albo są ubogie. W diecezji tarnowskiej, która liczy milion
122 tys. wiernych, wpływy za rok
2009 wyniosły 4,6 mln zł. – Do kościoła regularnie powinno chodzić 940 tys., z czego wynika, że
sklepy z dewocjonaliami. Przykładowo w diecezji tarnowskiej
z wynajmu lokali kuria ma
25 tys. zł zysku. W archidiecezji
katowickiej ok. 2,5 mln zł rocznie uzyskuje się z działalności
gospodarczej. Archidiecezja
warszawska czerpie dochody ze
współwłasności biurowca w
centrum Warszawy (Centrum
Jasna) oraz Roma Office Center.
Również sekretariat Konferencji Episkopatu Polski utrzymuje się nie tylko ze składek płynących z diecezji, ale także z
działalności gospodarczej, głównie wynajmu powierzchni biurowych. W sumie rocznie dysponuje 2,5 mln zł, co w całości przeznaczane jest na bieżące funkcjonowanie: ogrzewanie, prąd,
pensje dla pracowników, podatki, remonty pomieszczeń. Sekretariat KEP zatrudnia około
30 osób – księży, siostry zakonne
i osoby świeckie. Średnia płaca
wynosi brutto około 2 tys. zł.
Darowizny, dotacje
Źródłem dochodów parafii,
diecezji i innych podmiotów kościelnych jest także ziemia. Ko-
ściół w Polsce posiada łącznie ok.
100 tys. hektarów. Parafialne fundusze, podobnie jak zakonów i
innych instytucji religijnych, zasilają także darowizny od osób fizycznych i prawnych. W 2009 roku – wynika z danych Ministerstwa Finansów – 1219 osób prawnych przekazało na kult religijny
darowizny w kwocie 62 mln zł.
Przeciętna darowizna wynosiła
więc ok. 49 tys. zł. Niestety, nie
wiadomo, ile osób fizycznych i na
jaką sumę przekazało darowizny
na cele religijne. Ministerstwo liczy darowizny łącznie, bez wyodrębniania na kult, mimo że podatnicy mają obowiązek dokładnego informowania o podmiocie
i celu darowizny w PIT.
W Polsce zasadą jest, że
wszystko, co dotyczy kultu i
spraw religijnych, finansowane
jest z tacy, darowizn i działalności gospodarczej podmiotów kościelnych. Państwo wspiera natomiast pozareligijną działalność społeczną i edukacyjną, jaką prowadzą instytucje kościelne na podobnych zasadach, jak
to się dzieje w przypadku innych
podmiotów prawnych. Konkordat gwarantuje natomiast dofinansowanie kilku wyższych katolickich uczelni: Papieskiego
Uniwersytetu JP II w Krakowie
(w 2010 r. dotacja w wysokości
20 858 tys. zł, Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum (11 877 tys. zł), Papieskiego Wydziału Teologicznego w
Warszawie (4924 tys. zł), Papieskiego Wydziału Teologicznego
we Wrocławiu (5815 tys.), Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (134 376 tys. zł).
Czas na reformę
Reliktem minionego systemu
jest Fundusz Kościelny zasilany
pieniędzmi z budżetu. W 2010
roku – kwotą 90 mln zł (z funduszu korzystają też inne Kościoły). Z tych pieniędzy opłacane są
w 80 proc. składki ubezpieczeniowe za tych duchownych, którzy nie są zatrudnieni na etatach, oraz w 100 proc. za siostry
klauzurowe i misjonarzy. Ok.
10 proc. rocznego budżetu jest
przeznaczane na dofinansowanie remontów zabytkowych
obiektów sakralnych. Fundusz
Kościelny powstał w 1950 roku i
miał być rodzajem rekompensaty za dobra kościelne przejęte
przez państwo. Miało ono przekazywać Kościołowi część dochodów uzyskiwanych z zagarniętych dóbr. Nigdy do tego nie
doszło. Zamiast tego fundusz
był zasilany dowolnymi kwotami z budżetu, a do 1989 r. korzystali z niego głównie duchowni
lojalni wobec władzy.
Od lat mówi się o konieczności zmian w systemie finansowania Kościoła: likwidacji Funduszu Kościelnego i wprowadzeniu tzw. podatku kościelnego.
Podatnik mógłby – jak dzieje się
to w niektórych innych krajach
europejskich – przekazać 1 proc.
ze swego podatku na Kościół.
Zmiana systemu wydaje się konieczna po pierwsze z uwagi na
rosnące koszty utrzymania
obiektów sakralnych, a po drugie z powodu dużych rozpiętości finansowych między parafiami oraz między diecezjami. Aby
jednak zmienić system finansowania i wprowadzić nowy, potrzebna jest wola nie tylko Kościoła, lecz także państwa.
—e.cz., kai
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
17
Dla potrzebujących i wymagających
<Na Śląsku
niemal
w każdej
parafii
istnieje
duszpasterstwo
górników
POZA LITURGIĄ | Duszpasterstwa specjalistyczne w cenny
JOANNA OPERACZ
Największym jest duszpasterstwo rodzin. Pod jego skrzydła
trafia każdy, kto przechodzi
kurs przedmałżeński. W co trzeciej parafii, czyli w trzech tysiącach, działają poradnie, w których pracuje sześć tysięcy doradców życia rodzinnego. Służą
oni pomocą rodzinom, w szczególności tym, które zmagają się
z problemami. Bo choć wiara
Polaków się utrzymuje, to silny
kryzys dotyka rodzinę. Młodzi
są mniej dojrzali. Co trzecie małżeństwo się rozpada, a sądy kościelne wydają rocznie kilka tysięcy orzeczeń o nieważności
małżeństwa. – Jak odpowiedzieć na te narastające wyzwania? – to pytanie zadaje sobie
wielu księży i świeckich.
Pomoc rodzinie niosą też ruchy. Zainteresowaniem cieszą
się propozycje Ruchu Spotkania
Małżeńskie dla małżonków (także tych przeżywających kryzys) i
narzeczonych – rocznie odbywa
się ok. 160 tur rekolekcji, z których skorzystało już ok. 40 tys.
osób. Formację małżeństw prowadzą też kręgi Kościoła Domowego, skupiające 24,5 tys. osób.
Lednica, Taizé
Nie sposób policzyć, ile osób
korzysta z duszpasterskich propozycji dla młodych. Krajowe
Duszpasterstwo Młodzieży przy
episkopacie przygotowuje wyjazdy na międzynarodowe imprezy, m.in. Światowe Dni Młodzieży i spotkania organizowane
w różnych europejskich miastach przez wspólnotę z Taizé.
Młodzież lubi charyzmatycznych księży i spektakularne wydarzenia, takie jak modlitewne
czuwania na Polach Lednickich
koło Gniezna, które od 1997 r. organizuje dominikanin o. Jan Góra. – Młodych przyciągają osobistości – medialne twarze i świetni
duszpasterze. Można ich złapać
tylko na odważne myślenie
– uważa ks. Wojciech Sadłoń, socjolog i duszpasterz warszawskich studentów. Swą renomę
zachowują duszpasterstwa akademickie, prowadzone w ok. 200
ośrodkach. Prym wiodą dominikańskie i jezuickie. Każdy student może znaleźć coś dla siebie,
poczynając od modlitwy i liturgii,
poprzez rekolekcje, specjalistyczne konwersatoria, aż po
atrakcyjny odpoczynek. Jednak –
W trzech tysiącach
parafii działają
poradnie rodzinne.
Pracuje w nich sześć
tysięcy doradców
przy gwałtownym wzroście liczby
studiujących – problemem jest to,
że z duszpasterstwa akademickiego korzysta ok. 2 – 5 proc. studentów. Dlatego episkopat zaleca, aby grupy dla studentów powstawały w każdej parafii.
Na mocy konkordatu powstały duszpasterstwa chorych, policji, służby celnej i Straży Granicznej. Najczęściej spotykamy
się z duszpasterstwem chorych.
Cierpiącym i ich rodzinom pomaga około tysiąca kapelanów
zatrudnionych w placówkach
Służby Zdrowia na całe etaty
lub części etatów. Wstęp do
szpitali i hospicjów oraz wynagrodzenie gwarantuje im art. 5
konkordatu. – W umowie mam
pięć godzin pracy dziennie, ale
nie liczę godzin. Nieraz jestem
osiem, dziesięć zwłaszcza jeśli
zdarzy się trudna spowiedź –
mówi ks. Marian Bigaj, kapelan
w klinice Attis w Warszawie.
Apostolstwo Chorych z siedzibą
w Katowicach zrzesza chorych,
którzy chcą ofiarowywać modlitwę i cierpienie w intencji Kościoła i świata.
W duszpasterstwie Straży
Granicznej, które reaktywowano w 1993 r. na prośbę ministra
spraw wewnętrznych, pracuje
13 kapelanów oddelegowanych
z Ordynariatu Polowego. Natomiast dla 16 tysięcy celników
posługę pełni pięciu kapelanów
w ramach duszpasterstwa
utworzonego w 2007 r. Kwestię
duszpasterstwa policji reguluje
porozumienie z 2007 r. pomiędzy jej komendantem głównym
a episkopatem. Na etatach jest
17 księży, a 60 pracuje jako wolontariusze. Biuro Ochrony Rządu ma trzech kapelanów.
Po 1989 r. reaktywowano w
Polsce duszpasterstwo więzienne. Obecnie 156 zakładów penitencjarnych obsługuje 220 kapelanów, a nabożeństwa odprawiane są w 102 kaplicach. Duchownym pomaga 600 świeckich wolontariuszy z Bractwa Więziennego. Dobry pomysł na ich resocjalizację to pomaganie potrzebującym. – Więźniowie pchają
wózki z niepełnosprawnymi w
pielgrzymce na Jasną Górę, pracują też w hospicjach – mówi
ks. Paweł Wojtas, obecny kapelan
JAKUB MORKOWSKI/EDYTOR.NET
sposób uzupełniają ofertę Kościoła
więziennictwa. Duszpasterstwem
objęci są też pracownicy mundurowi i cywilni służby więziennej.
Dla ludzi z pasją
Pod koniec lat 80. ok. 400 kapelanów pracowało wśród robotników, a wokół struktur
duszpasterstwa ludzi pracy powstawały komórki „Solidarności”. Teraz, gdy podział na świat
pracy i resztę jest anachronizmem, duszpasterstwo ludzi
pracy szuka nowej formuły. Największym wydarzeniem jest
ogólnopolska pielgrzymka świata pracy na Jasną Górę, w której
uczestniczy ok. 30 tys. osób,
Biznes w sutannie
EKONOMIA
Coraz więcej parafii i zakonów
próbuje zarabiać pieniądze
na działalności komercyjnej.
Benedyktyni mają sieć
sklepów, bonifratrzy apteki,
a parafia mariacka hotel
Biznes w sutannie ciągle kojarzy
się głównie z sanktuariami, ruchem pielgrzymkowym czy dewocjonaliami. I rzeczywiście jest
to biznes, choć niewielki. Najwięcej, bo ponad 4 miliony pielgrzymów rocznie przyciąga Jasna Góra. Łagiewniki i Licheń
– po 2 mln pielgrzymów.
– W Częstochowie zyski są
niewielkie. Pielgrzymi przebywają w mieście kilka godzin, nie
nocują, mają własny prowiant,
dlatego nie zostawiają pieniędzy – tłumaczy Grzegorz Nienartowicz z Polskiej Izby Pielgrzymkowej. – Nie ma współpracy samorządów i Kościoła w
promowaniu lokalnych sanktuariów i tworzeniu szlaków pąt-
niczych. Pielgrzymki nie stały
się jeszcze regionalnym „produktem” – dodaje.
W sanktuariach nie załamują
jednak rąk. Powstają domy pielgrzyma, restauracje, kawiarnie i
gospody. Wydaje się książki, kalendarze, mapy, kartki pocztowe, plakaty, płyty DVD i CD. Na
pątników czekają kościelne biura pielgrzymkowe. Ich oferta
jest coraz bogatsza. Jednym z
najprężniejszych jest Biuro Pielgrzymkowe Księży Pallotynów.
Oferuje 100 wypraw do 60 krajów, w tym takie atrakcje jak wizyta w indyjskiej plantacji przypraw, zwiedzanie wioski eskimoskiej i wycieczka na szczyt
czynnego wulkanu.
Działalność przynosi zyski,
ale niewielkie. – Nasza marża to
ok. 5 proc. Zyski idą na działalność pallotynów, m.in. misje i seminarium – informuje ks. Roman Tkacz, dyrektor biura.
Stały wzrost przychodów notują wydawnictwa katolickie.
Jak wynika z „Raportu o książce
katolickiej” za 2009 r. (Biblioteka
Analiz), w Polsce jest ok. 120 wydawców katolickich. W 2008 r.
odnotowali oni 175 mln zł wpływów. Największe na rynku wydawnictwo WAM opublikowało
w ubiegłym roku 380 tytułów, w
tym 212 nowości. W oficynie
pracuje ok. 120 osób.
Jednak biznes w sutannie to
nie tylko książki i pielgrzymki.
Jako proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w podwarszawskiej Falenicy ks. Marek
Doszko zorganizował wypożyczalnię sprzętu sportowego i kawiarenkę internetową.
Niektóre parafie i zakony
prowadzą działalność na większą skalę. Bakalie w alkoholu,
konfitura „Wiśnie na rumie”
oraz cukierki ziołowe św. Hildegardy – to tylko niektóre przysmaki dostępne w sklepach benedyktyńskich. W Polsce jest ich
już kilkadziesiąt, a wciąż powstają nowe. Przedsiębiorstwo
ma ponad milion złotych rocznych obrotów. Klasztor jest naj-
większym pracodawcą w okolicy – za jego murami pracuje ponad 60 osób. – Gdyby nie zyski z
tej działalności, nie moglibyśmy
utrzymać klasztoru, zapłacić rachunków za gaz czy prąd ani
wykonywać remontów i konserwacji zabytkowych budynków
– mówił niedawno „Rz” opat
klasztoru w Tyńcu, o. Bernard
Sawicki.
Z kolei bonifratrzy prowadzą
sieć aptek. Obok leków gotowych i recepturowych oferują
też leki ziołowe robione według
tradycyjnej zakonnej receptury.
Sporym biznesem jest także
wynajmowanie kamienic, które
parafie odzyskały od państwa.
Znana z tego jest m.in. parafia
mariacka w Krakowie. Parafia
prowadzi też trzygwiazdkowy
hotel Wit Stwosz. „Dla gości hotelowych zwiedzanie Bazyliki
Mariackiej wraz z ołtarzem gratis” – zachęca na swojej stronie
internetowej hotel.
—Jarosław Stróżyk
Łukasz Kasper
głównie z „Solidarności”. – Dzisiaj ludzie chyba nie utożsamiają
się tak bardzo jak kiedyś ze swoim zawodem i chcą bardziej szukać Boga jako osoby, a nie jako
pracownicy – mówi ks. Sadłoń.
– Pracują w coraz większym pośpiechu, a przy tym nie potrafią i
nie chcą łączyć pracy, której nie
postrzegają już chyba jako powołanie, z duchowością.
Zainteresowaniem cieszą się
te duszpasterstwa, które oferują
coś poza rozwojem duchowym.
Np. duszpasterstwo nauczycieli,
z którym związanych jest ok.
12 tys. osób, proponuje pieszą
pielgrzymkę połączoną z warsztatami zawodowymi. Duszpasterstwo służby zdrowia (ok. 4
tys. osób) organizuje wykłady
na tematy bioetyczne. Duszpasterstwo ludzi morza prowadzi
kilkanaście ośrodków dla marynarzy i rybaków oraz wspiera
rodziny tych, którzy zginęli na
morzu. Barwne są duszpasterstwa hobbystów: motocyklistów, myśliwych, esperantystów,
rycerzy. Opiekują się nimi księża, którzy podzielają te pasje.
Duszpasterstwa krajowe mają
także inne grupy zawodowe,
m.in. rolnicy, twórcy, pocztowcy,
pracownicy wodociągów. Są też
małe grupy – taksówkarzy w Radomiu, zakrystianów w Krakowie
czy pszczelarzy w Wielkopolsce.
Kościół otacza opieką duchową również dziesiątki tysięcy
osób niepełnosprawnych. Własne duszpasterstwa mają m.in.
niewidomi, niesłyszący, osoby z
niepełnosprawnością intelektualną i poruszające się na wózkach.
Mityngi AA
Powiązanie formacji duchowej
ze wsparciem psychologicznym
to wyróżnik duszpasterstwa uzależnionych. Spotkania grup AA
odbywają się najczęściej w salach
parafialnych. Największy ośrodek prowadzą marianie w Licheniu. Na letni Mityng pod Gwiazdami przyjeżdża tam corocznie
20 tysięcy alkoholików, narkomanów, nałogowych palaczy, żarłoków, uzależnionych od seksu, hazardu i Internetu. W kapucyńskim Ośrodku Apostolstwa
Trzeźwości w Zakroczymiu co roku dwa tysiące duchownych i
świeckich uczy się, jak pomagać
alkoholikom.
Pionierską pracę wykonują
duszpasterstwa osób zmagających się ze skłonnościami homoseksualnymi – lubelska Odwaga, którą opiekuje się jezuita
o. Mieczysław Kożuch, i Pascha z
Krakowa.
Część majątku
oddała komisja
PRAWO
Po 1989 r. Kościół odzyskał
ok. 61 tys. hektarów ziemi.
Komuniści tylko w Polsce
centralnej zabrali
ok. 140 tys. ha kościelnej ziemi
Po 20 latach działania, z końcem
stycznia 2011 r., ma zakończyć
działalność Komisja Majątkowa.
Została powołana na mocy ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z maja 1989 r.,
a jej zadaniem było przywrócenie kościelnym osobom prawnym ich własności zabranej
przez państwo, m.in. z pogwałceniem ustawy z 20 marca 1950
r. o przejęciu dóbr martwej ręki.
Do komisji wpłynęły 3063 wnioski o zwrot nieruchomości, z
których jedna piąta (666) została odrzucona. W 230 sprawach
nie zapadły orzeczenia.
W wyniku działań komisji
Kościół odzyskał 60 771 ha zie-
mi, a także 490 budynków i lokali. W sprawach, w których
zwrot własności nie był możliwy, komisja przyznała odszkodowania i rekompensaty
– 140 mln zł. Nikt nie obliczył,
jaka jest wartość utraconego i
odzyskanego majątku.
Przewidywano, że rządowo-kościelna komisja będzie
pracować kilka miesięcy. Po
20 latach odchodzi w niesławie spowodowanej zarzutami
prokuratorskimi postawionymi kilku osobom, m.in. Markowi P., pełnomocnikowi niektórych zakonów przed komisją.
W sumie w wyniku działania Komisji Majątkowej oraz
uwłaszczenia i decyzji wojewodów na Ziemiach Zachodnich Kościół po 1989 r. uzyskał
ok. 90 tys. ha ziemi. Przed wojną posiadał prawie 400 tys. ha,
z tego 220 tys. ha zostało za
Bugiem.
—e.cz.
18
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
Kościół,
o jakim marzę
Chciałbym, aby biskupi byli
bliżej ludzi.
Marzę o Kościele, w którym
scenarzysta,
kapłan jest lubiany i ceniony
reżyser
przez swoich parafian nie tylko ze względu na swoją
„zaradność”, ale przede
wszystkim na umiejętność
współżycia z ludźmi. Chodzi
Marzę o Kościele, który głosi
Ewangelię również poprzez kul- o to, by ludzie widzieli w nim
kogoś, kto jest wierny głoszoturę, organizując spotkania,
wykłady, pokazy filmowe, spek- nym ideałom. Nie każdy musi
być bp. Wojtyłą albo ks. Jatakle teatralne. Marzę
nem Zieją, ale myślę, że to są
o Kościele, dla którego kultura
jest ważną formą ewangelizacji. wzorce, które powinny im być
naprawdę bliskie. Nie wymaCieszy mnie każda nowo wygam, żeby ksiądz chodził
budowana świątynia, ale
martwi brak wyczucia estetyki. pieszo lub jeździł na rowerze,
ale wymagam, aby jego plebaWygląda na to, że twórcy nowych świątyń traktują lud boży nia była otwarta dla każdego,
jak ciemnogród, serwując mu a on sam żył skromnie.
często antywzorce kulturowe. Powinien zapraszać parafian
do współpracy, angażować
Marzę o Kościele, w którym
ich w życie parafii tak,
biskupi mają stały kontakt
z wiernymi, nie tylko przy oka- aby czuli się za nią
współodpowiedzialni.
zji uroczystości religijnych.
Jan
Pospieszalski
publicysta,
muzyk
MAGDA STAROWIEYSKA
RAFAŁ GUZ
Paweł
Woldan
Moje marzenia o Kościele są
niewyszukane. Kult boży
i głoszenie Słowa Bożego – to
zadania niezmienne
i wystarczy je dobrze
wypełniać. Niewiele jest
miejsc, gdzie należytą uwagę
poświęca się muzyce
i przygotowaniu niedzielnych
celebracji. Status zawodowy
organistów plasuje ich gdzieś
między sprzątaczką
a kościelnym. Schole często
działają bez nadzoru, nie
mając szans na podnoszenie
poziomu.
Trudno nam będzie po latach
radosnej twórczości
proboszczów dyletantów
i architektów nieuków zmienić
budownictwo sakralne
schyłkowych lat Peereelu
i pierwszych lat III RP. Straty
są nie do odrobienia.
Jak groźny jest brak
kompetencji, jak wielkie
zadufanie kapłanów
inwestorów, widać na Jasnej
Górze. Wystawienie
pod szczytem koszmarnych
pomniczków z tajemnicami
różańca i gigantycznego
pomnika Prymasa Tysiąclecia
zniszczyło widok klasztoru.
Na zabytkowych bramach jak
na dworcach PKS – tablice
wyświetlacze, a w bazylice
nowiusieńka „śliczna”
posadzka. Jeśli można tak
działać w narodowym
sanktuarium, co może się
dziać na prowincji?
Na szczęście jest wiele
miejsce, gdzie troska o liturgię
i piękno świątyni pożera
kapłanów i wiernych, i oby
stawała się ona standardem,
do którego będą równać inni.
MICHAŁ WALCZAK
wchodzić po wysokich
schodach. Czyli był blisko
i nisko.
Od sióstr i braci w wierze
oczekuję zaangażowania
siostra, Wspólno– płynącego z modlitwy.
ta Chleb Życia
– w budowaniu miłości tam,
gdzie każdy z nas jest.
Kościół moich marzeń? Taki
Od wszystkich, w tym od siebie
będzie niewątpliwie w raju.
– przedkładania Chrystusa
Na razie jest to wspólnota
wędrująca, kulejąc. Czego nam ponad wszystko. Ponad
wszystkim brak? Luzu, pokory, podziały narodowe, klanowe,
stanowe, rasowe, polityczne
życia w prawdzie i prostoty.
i geograficzne.
No i odwagi.
Kościół jest powszechny
Od odpowiedzialnych
i najpierw jesteśmy
oczekuję, żeby wyplątali się
chrześcijanami, potem
z politycznych uzależnień
Polakami, członkami jakiejś
po to, żeby ich głos był
rodziny, mieszkańcami regionu.
słyszany przez wszystkich.
Oczekuję budowania jedności Kościół marzeń to wspólnota
dobroci płynącej z Boga.
i troski o najsłabszych.
A jak tu dobrym być? Nie
Wyjścia z biur do ludzi. Życia
wiem, bo jeszcze żyję.
prostego i współczującego.
Dobry pasterz musi mieć
szerokie ramiona. I żyć tak,
www
Cała ankieta
żeby najsłabsza owca mogła
w serwisie
do niego dotrzeć, jeśli sam jej
ekai.pl
nie znajdzie. I nie musiała
Małgorzata
Chmielewska
Dobra Nowina
w dobie popkultury
KULTURA | Dialog z twórcami różnych dziedzin i ochrona świątyń przed kiczem
to jedno z ważniejszych wyzwań dla Kościoła
TOMASZ KRÓLAK
Biorąc pod uwagę liczbę różnego typu inicjatyw, rozkwit rynku
wydawniczego, festiwale, przeglądy filmowe, kongresy organizowane na szczeblu ogólnopolskim i międzynarodowym, można by sądzić, że kultura chrześcijańska w Polsce kwitnie. Niestety, nie przekłada się to na jej
znaczące osiągnięcia. Najpierw
jednak o blaskach.
Książka, muzyka,
film
W porównaniu z PRL, kiedy
to duchowej strawy dostarczał
głównie koncesjonowany politycznie Instytut Wydawniczy
PAX i ostro reglamentowany (tytuły i papier) Znak, dziś żyjemy
w prawdziwym eldorado. Każdego roku ponad 120 katolickich oficyn wydaje kilkaset nowych tytułów autorów z kraju i
zagranicy. Bogactwo oferty wydawniczej pokazują odbywające się od 16 lat Targi Wydawców
Katolickich w Warszawie, które
być może przerodzą się w imprezę o charakterze ekumenicznym i międzynarodowym.
Fenomenem w skali światowej
jest polska poezja kapłańska. Możemy się chlubić nie tylko liczbą
księży poetów, ale i jakością ich
twórczości, docenianej przez profesjonalną krytykę literacką. Klasą
samą dla siebie byli nieżyjący już
księża poeci: Jan Twardowski czy
Janusz Pasierb, wśród tworzących warto wspomnieć o Jerzym
Szymiku czy Wacławie Oszajcy SJ.
Muzyka? Można tu swobodnie
wybierać: od spotkań z muzyczną klasyką w wykonaniu znamienitych artystów ze świata po two-
rzone nad Wisłą utwory o rodowodzie rockowym czy gospel.
Od 20 lat organizowany jest
Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakralnej „Gaude Mater”.
W ubiegłym roku artyści z
16 krajów świata zaprezentowali twórczość wywodzącą się
z różnych religii i kultur. Od
1997 do ubiegłego roku odbywał się w Toruniu Międzynarodowy Ekumeniczny Festiwal
Muzyki Chrześcijańskiej Song
of Songs – największa w Europie
Środkowo-Wschodniej
prezentacja artystów wykonujących współczesną muzykę
chrześcijańską, adresowaną do
młodych. Przede wszystkim
jednak Polska może się chlubić
dziełami fenomenalnego polskiego kompozytorskiego tria:
Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar i zmarły niedawno
Henryk Mikołaj Górecki. Ich
twórczość mocno osadzona w
sacrum zdobywa od lat międzynarodowe uznanie.
Na organizowanym od 1986
roku Międzynarodowym Festiwalu Filmów i Multimediów w
Niepokalanowie co roku prezentowanych jest ponad 130 filmów
fabularnych i dokumentalnych.
Dzięki profesjonalnym produkcjom problematyka religijna trafia na szeroki rynek kultury. Dużym wydarzeniem
okazał się film „Popiełuszko.
Wolność jest w nas” Rafała
Wieczyńskiego, który obejrzało dotąd blisko 2 mln widzów.
Można wspomnieć o sukcesie
filmu – opowieści o kardynale
Wyszyńskim „Prymas. Trzy lata z tysiąca” Teresy Kotlarczyk
oraz wielu innych produkcji w
różny sposób wykorzystujących wątki religijne, jak „Jasminum” Kolskiego, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” Koter-
skiego czy „Wszystko będzie
dobrze” Wiszniewskiego.
Kongresy, debaty
Jedną z najbardziej udanych
inicjatyw wolnej Polski w dziedzinie kultury jest organizowany
od 1997 r. co kilka lat Zjazd
Gnieźnieński – europejskie spotkanie przedstawicieli różnych
wyznań i religii, polityków, intelektualistów, naukowców. Zjazd
łączy intelektualną debatę z modlitwą i wymiarem artystycznym.
Wśród ogólnopolskich inicjatyw kulturalnych o inspiracji
chrześcijańskiej wymienić należy
także Gdański Areopag – realizowany przez tamtejsze Duszpasterstwo Środowisk Twórczych projekt poświęcony cnotom i powinnościom człowieka i obywatela.
Lokalnym odpowiednikiem
ogólnopolskich spotkań są odbywające się w dziesiątkach polskich miejscowości dyskusje i
koncerty organizowane przez
Kluby Inteligencji Katolickiej w
ramach Tygodni Kultury Chrześcijańskiej.
Niewątpliwym sukcesem jest
rozpoczęty w 2000 r. i trwający do
dziś cykl „Verba Sacra – Modlitwy
katedr polskich”, którego pomysłodawcą był Gustaw Holoubek.
W różnych miejscach kraju odbyło się do tej pory blisko 100 recytacji Biblii i literatury religijnej.
Nie tak różowo...
Jednak pomimo mnogości
wspomnianych inicjatyw trudno być bezkrytycznym optymistą. Można się zastanawiać, czy
ilość nie zaszkodziła jakości.
– Istnieje dziś wyraźna dysproporcja pomiędzy dużym bogac-
twem duchowym a bezradnością jego wyrażenia w sztuce –
uważa ks. prof. Michał Janocha,
historyk sztuki z UKSW.
Problemem jest m.in. wszechobecny kicz religijnej sztuki plastycznej, poziom nowej architektury sakralnej i wystrój świątyń.
Nie lepiej jest w dziedzinie muzyki towarzyszącej liturgii. – Muzyka sakralna, głęboka, piękna,
związana z tradycją, została wyparta przez tanią, sezonową muzykę religijną – ubolewa ks. prof.
Janocha i dodaje, że należy bić na
alarm, bo popkultura staje się narzędziem do głoszenia Ewangelii.
– To nieporozumienie, bo ona
niesie zupełnie inną wizję świata i
człowieka, dlatego to się nie może
udać, podobnie jak nie da się wyrazić Męki Pańskiej w operetce.
Jeszcze mocniej rzecz ujmuje
wybitny historyk starożytności
ks. prof. Marek Starowieyski, dla
którego współczesna kultura
katolicka w Polsce jest przykładem degrengolady. – Gdzie jest
mecenat kultury? Jakie wielkie
biblioteki powstały? Jakie wielkie dzieła architektury? Zamiast
tego mamy jakieś żałosne koncerty religijne transmitowane
przez TV – ubolewa.
Nowego przemyślenia wymaga formuła Tygodni Kultury
Chrześcijańskiej, które były fenomenem lat 80. Na fascynujących debatach, koncertach, wystawach, w murach kościołów
spotykali się wówczas twórcy z
bardzo różnych „parafii” (wielka
w tym zasługa ks. Wiesława Niewęgłowskiego). Nie są już dziś widoczne także Kluby Inteligencji
Katolickiej. – Okazuje się, że wolność jest dla nas, paradoksalnie,
trudniejsza niż niewola. Podczas
prześladowań się solidaryzujemy, natomiast wolność nas rozkłada – ocenia ks. prof. Janocha.
Co siódmy pielgrzymuje
PĄTNICY
Polacy są najbardziej
pielgrzymującym narodem
w Europie. Co roku 7 mln
z nas udaje się do jakiegoś
sanktuarium
Narodowym fenomenem są
pielgrzymki piesze. Co roku ok.
400 tys. osób pielgrzymuje pieszo do różnych sanktuariów, z
czego ponad 200 tys. na Jasną
Górę. Piesze pielgrzymki nie
poddają się tradycyjnej klasyfikacji uznającej je za element religijności ludowej. Dziś w większości uczestniczą w nich młodzi inteligenci.
Polacy pielgrzymują nie tylko
pieszo. Pielgrzymki autokarowe,
rowerowe, konne, na rolkach, z
wykorzystaniem samochodów
czy nawet samolotem nikogo już
nie dziwią. W ten sposób rocznie
pielgrzymuje 7 mln Polaków – to
ok. 15 proc. ludności. Stanowią
oni 20 proc. pielgrzymujących
Europejczyków.
Polacy odwiedzają głównie
krajowe sanktuaria, których jest
ponad 500. Dominują wśród nich
sanktuaria maryjne. Stanowią 85
proc. sanktuariów, z tego ponad
200 posiada koronowane wizerunki Matki Bożej. Oprócz tradycyjnych celów pielgrzymowania,
jak grób św. Wojciecha w Gnieźnie, przybywa wciąż nowych
miejsc. Ośrodkiem pielgrzymkowo-patriotycznym od lat 80. stał
się grób ks. Jerzego Popiełuszki w
Warszawie, który odwiedziło
18 mln pielgrzymów, w tym
dwóch papieży. Setki tysięcy pielgrzymów przybywają do Matki
Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach, które jest
sanktuarium-wotum za ocalenie
Jana Pawła II w zamachu.
Ćwierć miliona rocznie odwiedza Wadowice.
Polacy pielgrzymują także
do sanktuariów zagranicznych:
Lourdes, Fatimy, Medjugorie.
Grób Jana Pawła II w Grotach
Watykańskich odwiedza każdego roku ok. 100 tys. rodaków. Od
kilku lat popularnością cieszą
się piesze pielgrzymki z Suwałk
do Ostrej Bramy oraz z Podhala
do Lewoczy na Słowacji.
Najszybciej rozwijającym się
dziś na świecie sanktuarium są
krakowskie Łagiewniki, gdzie
pięć lat życia spędziła i zmarła
św. Faustyna Kowalska. Tu znajduje się ustanowione przez Jana Pawła II światowe centrum
Bożego Miłosierdzia. Co roku
przybywa tu ponad 2 mln osób,
w tym ok. 500 tys. pielgrzymów
z 90 krajów.
—mp, im
> GŁÓWNE SANKTUARIA
Jasna Góra – 4,5 mln rocznie
Łagiewniki – 2 mln
Licheń – 2 mln
Kalwaria Zebrzydowska
– 1,5 mln
Krzeptówki – 1 mln
Niepokalanów – 800 tys.
Gietrzwałd – 800 tys.
Grób ks. Popiełuszki – 700 tys.
Św. Anna – 200 tys.
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
19
Teologiczne getto
NAUKA | Bezkrytyczna wierność Rzymowi, kurczowe trzymanie się litery
SEBASTIAN DUDA
Polska teologia katolicka na światowej mapie kościelnej wypadała
dotąd dość słabo. Wystarczy powiedzieć, iż za najbardziej wpływową postać polskiej teologii
uznaje się często za granicą św.
Faustynę Kowalską – prostą zakonnicę, mistyczkę, która nie
miała nic wspólnego z żadnym
teologicznym fakultetem.
Nie da się już dłużej – w dobie
Internetu i szybkiego przepływu informacji – usprawiedliwiać braku znaczenia polskiej
teologii w Kościele powszechnym naszym oddzieleniem od
istotnych debat na Zachodzie.
Wielu polskich teologów studiuje i odbywa staże na rzymskich, niemieckich czy francuskich wydziałach teologii. Niewiele z tego wynika poza (nawet,
przyznać trzeba, dość imponującą) ilością przyczynkarskich
rozpraw na temat dyskusji, które dawno gdzie indziej już odbyto i najczęściej szczęśliwie również zakończono. Szczególnie
wyraźnie widoczne jest to w biblistyce. Słabe zakorzenienie
polskiej teologii w Piśmie Świętym wypada zresztą uznać za
jedną z podstawowych jej przewin.
Po 1989 roku na rodzime
uczelnie teologiczne trafiła także znaczna liczba świeckich. Mimo to wciąż nie widać kresu klerykalnego getta w polskiej teo-
logii. Co więcej, paradoksalnie
do jej ugruntowania przyczynił
się też długi pontyfikat Jana
Pawła II. Bezkrytyczna wierność
Watykanowi zaczęła urastać
wśród wielu polskich teologów
do rangi największej teologicznej cnoty.
Tym bardziej warto przeto
zwracać uwagę na to, co w polskiej teologii nosi pewne znamiona oryginalności, pamiętając wszak, iż nie wydała ona
współcześnie osobowości, której znaczenie (jeśli pominiemy
postać i dzieło polskiego papieża) w katolickim świecie teologicznym byłoby na miarę Congara, von Balthasara czy Ratzingera.
Najciekawszą dyskusją w Polsce w latach ostatnich był niewątpliwie spór wokół koncepcji
nadziei powszechnego zbawienia ks. prof. Wacława Hryniewicza. Można przypuszczać, iż
książki tego lubelskiego teologa
długo jeszcze będą powodem
zarówno inspiracji, jak i kontrowersji dla rodzimej (a może i
niepolskiej) refleksji teologicznej.
Za polską teologiczną specjalność można chyba uznać
mariologię (gdzie indziej w
świecie jest ona często traktowana jako dyscyplina marginalna). W tej dziedzinie wyróżniają
się od lat prace powstające w
kręgu Jasnej Góry oraz twórczość ks. prof. Napiórkowskiego.
Rozwija się również w Polsce
teologia ekumeniczna, choć po
kraju, którego geograficzne i kulturowe usytuowanie czyni zeń
naturalny pomost między
Wschodem i Zachodem, można
by chyba oczekiwać jeszcze
większych w tej dziedzinie osiągnięć. Niemniej warto zwrócić
uwagę na dokonania ks. prof. Alfonsa Skowronka, abp. Alfonsa
Nossola i wspomnianego wyżej
ks. Hryniewicza oraz ich uczniów.
Dobrze, iż w końcu powstają
solidne studia dot. nauczania
Jana Pawła II. Powoli wykluwają
się również ciekawsze niż dotąd
propozycje w ramach teologii
dogmatycznej (np. działalność
grupy skupionej wokół półrocznika „Teologia w Polsce”). Godne uwagi teksty publikowali też
ostatnio na różnych łamach teologowie związani z Laboratorium „Więzi” i krakowskim Centrum Kultury i Dialogu.
Dla odmiany szeroko nagłaśniane w mediach spory wokół
dzieł i koncepcji Tomasza Węcławskiego-Polaka (obecnie
apostaty) wydają się do pewnego stopnia powtórzeniem kontrowersji, które na Zachodzie
były aktualne dobre pół wieku
temu.
Na twórczą reinterpretację
czeka za to wciąż intrygująca antropologia stworzona przez ks.
prof. Józefa Tischnera. Pamiętać przy tym trzeba, iż przez
długie lata na kształt polskiej
teologii wpływały spory stricte
filozoficzne między tomistami
(szczególnie skupionymi w tzw.
szkole lubelskiej) i fenomenologami. Ich echa znaleźć można
zarówno w dziełach Tischnera,
jak i Jana Pawła II. Dziś jednak
nie nadają one już raczej dominującego tonu katolickim debatom intelektualnym w Polsce.
Dość osobny przypadek
stanowi twórczość ks. prof. Michała Hellera – cenionego w
świecie filozofa i kosmologa,
laureata prestiżowej Nagrody
Templetona za pokonywanie
barier między nauką a religią. W
pracach Hellera wyraźne jest
przeświadczenie, iż problemy,
jakie niesie ze sobą współczesna nauka, wymagają nowej filozofii i nowej teologii. O systematyczne sformułowanie tej ostatniej Heller dotąd jednak się
jeszcze nie pokusił.
W kontekście klerykalnej gettoizacji polskiej teologii na szacunek zasługuje bez wątpienia
działalność teologów świeckich
– np. Elżbiety Adamiak czy Michała Wojciechowskiego – których badania niejednokrotnie
spotykają się z wielką podejrzliwością w klerykalnych kręgach.
Potencjał polskiej teologii na
pewno jest wielki. Czy Kościół w
Polsce – tak bogaty w teologiczne wydziały – znajdzie w sobie
wreszcie odwagę, by go w końcu
lepiej wykorzystać?
Autor jest filozofem, teologiem,
publicystą, redaktorem „Przeglądu
Powszechnego”
TYTUS IMIJEWSKI/GAZETA POMORSKA
watykańskich dokumentów bardziej są przez polskich teologów cenione niż
samodzielność myślenia
EKUMENIZM
Więcej niż tolerancja
– Chyba nikt na świecie nie traktuje tak poważnie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan jak
Polska – zauważył kiedyś abp Alfons Nossol. Już od kilkudziesięciu lat Kościół katolicki wspólnie
ze skupiającą siedem Kościołów
Polską Radą Ekumeniczną organizuje w styczniu nabożeństwa
ekumeniczne (18 – 25 stycznia).
Do przyspieszenia w dialogu ekumenicznym doszło pod koniec lat
90. pod wpływem przykładu Jana
Pawła II, który zachęcał też polskich chrześcijan, aby nie tylko
„się tolerowali, ale także kochali”.
Największym wydarzeniem
ekumenicznym było jak dotąd
podpisanie w roku Wielkiego
Jubileuszu 2000 „Deklaracji o
wzajemnym uznaniu ważności
chrztu świętego” (z wyjątkiem
baptystów). Efektem pracy zespołu międzywyznaniowego jest
ekumeniczny przekład Nowego
Testamentu i psalmów. Obecnie
Komisja ds. Dialogu Episkopatu
Polski i Polskiej Rady Ekumenicznej przygotowuje instrukcję
na temat małżeństw chrześcijan
różnych wyznań. Wydarzeniem
ekumenicznym są też zjazdy
gnieźnieńskie, które organizowane są we współpracy z różnymi Kościołami.
Kościół katolicki i Polska Rada Ekumeniczna powołały też
komisje dwustronne zajmujące
się dialogiem katolików z prawosławnymi, luteranami, polskokatolikami, adwentystami
oraz mariawitami.
Pewną słabością dialogu ekumenicznego w Polsce jest to, że
są one prowadzone w dość wąskich środowiskach składających się bądź ze specjalistów,
bądź entuzjastów tej idei.
—Paweł Bieliński
W kolejce po katolickie wychowanie
EDUKACJA
Katolickie szkoły przyciągają
nie tylko wierzących. Rodzice
chwalą wychowanie, jakie
oferują, i poziom nauki
W Krakowie do niektórych placówek katolickich ustawiają się
kolejki. Tak było podczas rekrutacji do szkoły podstawowej
prowadzonej przez siostry augustianki. Rodzice, którym zależy, by ich pociechy trafiły właśnie tam, nawet nocą czekali
przed budynkiem.
– Poziom nauki jest znakomity, a dzieci bezpieczne – zapewnia jeden z ojców, znana w Krakowie postać. Zakonnice nie
chcą natomiast rozmawiać o popularności szkoły. – Wystarczy,
że nas inni chwalą – mówi „Rz”
jedna z sióstr.
W takich szkołach rodzice
próbują wpisywać na listy oczekujących na miejsce nawet dwuletnie maluchy. Tak jest w krakowskiej podstawówce im.
Świętej Rodziny z Nazaretu prowadzonej przez Caritas.
– Najważniejszy nie jest poziom nauki. Interesuje mnie wy-
chowanie i odpowiednia opieka
– mówi Joanna Szarek, której
trójka dzieci chodzi właśnie do
Zespołu Szkół im. Świętej Rodziny. – To nieporównywalne ze
szkołami, gdzie przemoc jest
chlebem powszednim – zapewnia. – Tu nauczyciele znają
uczniów i mają dla nich czas.
Nie bez znaczenia są stopnie
oraz rozwój młodych ludzi. W
szkole działa ponad 30 kółek zainteresowań. Nic dziwnego, że
na przyszłe lata na liście chętnych do nauki w podstawówce
prowadzonej przez Caritas czeka około 100 osób.
W Poznaniu jest podobnie.
Pięć osób na miejsce w podstawówce, cztery w gimnazjum,
dwie w liceum – liczba chętnych
do podjęcia nauki w publicznych salezjańskich szkołach
przewyższa ich „pojemność”.
– Nie ma chuligaństwa, nie
słychać przekleństw – mówi ks.
Arkadiusz Szymczak, dyrektor
placówki. Zgłaszają się do niego
osoby, które chcą zarezerwować
miejsce dla dzieci z trzyletnim
wyprzedzeniem.
– Nie prowadzimy zapisów na
tak odległe terminy. Zresztą nie
kolejność na liście decyduje o
przyjęciu – wyjaśnia ks. Szymczak. Co zatem? Dzieci przed rozpoczęciem szkoły podstawowej
muszą przejść rozmowę z psychologiem, a przyszli gimnazjaliści i uczniowie liceum wykazać
się znakomitym świadectwem.
Szkoły katolickie od lat osiągają doskonałe wyniki na egzaminach. Najlepsze na Podkarpaciu jest rzeszowskie Gimnazjum
i Liceum im. Jana Pawła II Sióstr
Prezentek. W mieście się mówi,
że to prawie zakon. – To dlaczego
chcą tu posyłać dzieci nawet niewierzący? – pyta jeden z członków rady rodziców. Gdy przychodzi
czas
zapisywania
uczniów, przed gabinetem dyrektor ustawiają się kolejki. Stoją
biznesmeni, sędziowie, artyści.
– Tajemnicą sukcesu jest dobry nauczyciel – podkreśla s. Anna Telus, dyrektor Gimnazjum i
Liceum Sióstr Prezentek.
Nauczyciel historii i wiedzy o
społeczeństwie Piotr Chmielowiec twierdzi, że systematycznej
pracy z uczniem sprzyja to, iż po
ukończeniu gimnazjum w tym
samym budynku młodzież może kontynuować naukę w li-
ceum pod okiem tych samych
nauczycieli. – Już w gimnazjum
można wyłowić talenty i otoczyć
opieką – mówi.
Beniamin Maria Wilibald Bukowski skończył trzecią klasę liceum. W tym roku był finalistą
ogólnopolskiej olimpiady z języka łacińskiego i olimpiady artystycznej, zakwalifikował się do
II etapu olimpiady z języka angielskiego i filozofii. Jego pasją
jest poezja. W zeszłym roku zdobył Grand Prix w Ogólnopolskim
Konkursie Literackim „Następcy
Herberta” i wydał tomik poezji.
U prezentek nie jest wyjątkiem. Dorównują mu m.in. Mateusz Skomra – laureat olimpiady matematycznej, wiedzy o
Unii Europejskiej, a nawet Misyjnej Olimpiady Znajomości Afryki. Szymon Wrzesień i Rafał Rębisz byli finalistami olimpiady
chemicznej. Stypendystką prezesa Rady Ministrów jest Paulina
Magda, finalistka ogólnopolskiej
olimpiady biologicznej.
Czy jednak w tej szkole rygory nie są zbyt duże? – Jaki tam
reżim! – śmieją się uczniowie. –
Nikomu nie szkodzi modlitwa
na pierwszej lekcji.
> SZKOŁY, WYDZIAŁY, UNIWERSYTETY
60 tys. uczniów, 90 tys. studentów
Z danych Rady Szkół Katolickich
działającej przy Episkopacie wynika, że w Polsce istnieje 530
publicznych i niepublicznych
szkół katolickich. Szkół podstawowych jest 152, gimnazjów
– 188, liceów ogólnokształcących – 139, a szkół
ponadgimnazjalnych kształcących w zawodzie – 18. Oprócz
tego jest 13 szkół dla chorych
i uczniów z problemami wychowawczymi, zaś szkół
specjalnych dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo – 20. We
wszystkich tych szkołach
kształci się ok. 57 tys. uczniów,
a pracuje ponad 10 tys. nauczycieli. Natomiast do 489
przedszkoli uczęszczają ponad 23 tysiące dzieci.
Kościół prowadzi także uczelnie wyższe: Papieski
Uniwersytet Jana Pawła II w Krakowie, Katolicki
Uniwersytet Lubelski, jezuickie
Ignatianum w Krakowie, Papieskie Wydziały Teologiczne
w Warszawie i Wrocławiu,
kilkadziesiąt seminariów duchownych (UKSW w Warszawie jest uczelnią świecką).
W Toruniu działa związana z Radiem Maryja Wyższa
Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. Ponadto istnieje sześć
wydziałów teologicznych
na uniwersytetach świeckich.
W kościelnych uczelniach
i wydziałach (bez seminariów)
w 2008 r. kształciło się 90 tys.
studentów.
—eł, e.cz., s.d.
– Mundurki to nie problem.
Ważna jest miła atmosfera, małe
klasy. Tu nie ma się czego bać –
twierdzi 15-letnia Ola Korkuć,
która do krakowskiego gimna-
zjum sióstr prezentek przeniosła się po roku nauki w Gimnazjum nr 2. Sama o tym zdecydowała.
—Ewa Łosińska, Józef Matusz, zal
20
Czwartek | 9 grudnia 2010
Kościół w Polsce • raport
EWA K. CZACZKOWSKA
TOMASZ KRÓLAK
MARCIN PRZECISZEWSKI
<Witraż
w Katedrze
Notre Dame
w Paryżu
Doświadczenie 20 lat wolności
pokazuje, że religia jest w Polsce
elementem trwałym. Ale podobnie mówiło się o Irlandii czy
kanadyjskim Quebecku, gdzie
w krótkim czasie nastąpił dramatyczny spadek religijności.
Był to efekt wewnętrznego kryzysu tamtejszego Kościoła.
Co zrobić, by zminimalizować
możliwość takiego scenariusza?
1
Młodzież. Wskaźniki życia
religijnego młodzieży są o
10 proc. niższe niż ich rodziców. Wiara staje się wynikiem indywidualnego
wyboru, a nie dziedziczenia. Aby
młodzi chcieli sercem wybrać
katolicyzm, trzeba im pokazać
Kościół jako wspólnotę, w której
można znaleźć odpowiedzi na
najważniejsze pytania. Młodych
nie zainteresują religijne celebracje, lecz Kościół porywającej
propozycji duchowej, Kościół
świadków, a nie nauczycieli.
8
Język. Nazbyt hermetyczny, sztywny, nakazowy, etykietujący, często emocjonalny – taki
bywa język niektórych
ludzi Kościoła w Polsce. To nie
jest język rozmowy z człowiekiem, który szuka, stawia pytania, ma wątpliwości. W ten sposób trudno jest dotrzeć nie tylko do młodych, którzy szukają
argumentów w świecie wielu
propozycji
światopoglądowych, ale także do ludzi dorosłych, których demokracja nauczyła podmiotowości. O tym,
jak ważny jest język, pokazała
debata nad in vitro.
3
Ewangelizacja. Usypiająca jest wizja Polaków
jako „najbardziej wierzącego narodu w Europie”. Zadaniem Kościoła jest głoszenie Chrystusa
wszystkim. Dziś szczególny nacisk należy położyć na ewangelizację otaczającego świata.
Świat potrzebuje radykalnego
świadectwa ochrzczonych, czego wrogiem jest „letniość”. Z
prawdą ewangelii należy trafić
także do agnostyków, poszukujących, a nawet ateistów. Konieczne jest ewangelizacyjne
wyjście ku światu wszystkich
środowisk i grup Kościoła. Więcej miejsca w przestrzeni publicznej winny zajmować debaty nad kształtem kultury, polityki czy ekonomii widzianych z
chrześcijańskiej perspektywy.
4
Świadectwo. Obecność
Kościoła w społeczeństwie powinna się koncentrować na dawaniu
mocnego i wiarygodnego ewangelicznego świadectwa, a
kiedy trzeba – sprzeciwu. Świat
przemieniali święci, a nie mentorzy. Potrzeba żywych świadków postaw ewangelicznych:
troski o ubogich, odrzuconych,
cierpiących i wykluczonych – w
każdej parafii i wspólnocie. Konieczne jest też pogłębienie
AFP
2
Świeccy. Brakuje właściwych wzorców duchowości świeckich: jak być
w pełni katolikiem, nie
duchownym, lecz świeckim z krwi i kości. Rolę świeckich
pojmuje się jako pomocników
duchowieństwa, a nie równorzędnych partnerów w dziele
ewangelizacji. Potrzeba więcej
zaufania do świeckich, przekazywania im większej odpowiedzialności. Brakuje reprezentacji katolików świeckich na forum krajowym. Mogłaby być ona partnerem w rozmowach z episkopatem oraz wyrażać stanowisko w
kwestiach najważniejszych dla
kraju. W debacie nad przyszłością Polski głos świeckich winien
brzmieć o wiele donośniej.
7
Przejrzystość. Wiarygodność Kościoła buduje transparentność finansowa i personalna.
Trzeba rozważyć wprowadzenie nowego sposobu finansowania Kościoła. Nie buduje autorytetu widoczna u niektórych duchownych chęć wygodnego urządzenia się oraz
przedkładanie pragmatyki nad
etykę, czego przykładem było
reprezentowanie niektórych instytucji kościelnych przed Komisją Majątkową przez Marka P.
Ważne jest przemyślenie kryteriów awansów duchowieństwa
– jakie osoby na jakich szczeblach są potrzebne w związku z
nowymi wyzwaniami.
Na skrzyżowaniu
kościelnych dróg
WYZWANIA | W jakim kierunku ewoluować będzie polski
katolicyzm? Czy Polska, jak mówił Jan Paweł II,
będzie źródłem twórczego religijnego fermentu w Europie,
czy podzieli los krajów, w których przemiany modernizacyjne
przyniosły szybką laicyzację?
świadomości religijnej wiernych. Koncentracja na Biblii
wzmocniłaby świadomość religijną tych, którzy przeżywają
wiarę jako pogłębianie swojej
tożsamości, pozostałym zaś pozwoliłaby nie mylić programu
partii z ewangelią.
5
Nauczanie społeczne.
Poza kwestią ochrony
życia głos społeczny Kościoła jest anemiczny. Od
1989 r. episkopat opublikował tylko dwa liczące się dokumenty społeczne: o sytuacji wsi
oraz o bezrobociu. Niewiele jest
ruchów katolickich, które za
priorytet uznają działalność publiczną. Niemal nieznana jest ka-
tolicka nauka społeczna. Choć
istnieje kilka jej katedr na katolickich uczelniach, nie ma to dostatecznego przełożenia na duszpasterstwo ani na działania laikatu. Efektem jest niezdolność
katolików do sformułowania
wspólnej strategii obecności w
polityce oraz dawania świadectwa na tej scenie. Pokazuje to
m.in. debata parlamentarna wokół ustaw bioetycznych.
6
Jedność. W soborowej
konstytucji
„Lumen
gentium” napisano, że
Kościół ma być niejako
sakramentem jedności
rodzaju ludzkiego. Wobec obserwowanej radykalizacji życia pu-
blicznego Kościół powinien z mocą wzywać do jedności. Głos kościelnych autorytetów winien
brzmieć ponad wszelkimi podziałami partyjnymi. Bo gdy nie
brzmi, Kościół może się stać elementem instrumentalizacji, co
było widoczne w ostatnich miesiącach. Groźna dla przyszłości
chrześcijaństwa może być niechęć i agresja, które pojawiają
się we wzajemnych relacjach
katolików. Czy to normalne, że
w wolnej Polsce nie zdarzyło
się, by do wspólnej debaty
usiedli przedstawiciele wszystkich środowisk katolickich –
od „Tygodnika Powszechnego”
po Radio Maryja? Jak uleczyć
tę chorobę?
Kościół w Polsce. Raport – dodatkek „Rzeczpospolitej” przygotowany we współpracy z Katolicką Agencją Informacyjną
Redakcja: Ewa K. Czaczkowska
Opracowanie graficzne: Wojciech Niedzielko, łamanie Elżbieta Koźlik
9
Polityka. Istnieje pilna
potrzeba formacji świeckichzdolnych do świadectwa w życiu politycznym. Potrzeba więcej świętych i błogosławionych
świeckich polityków; potrzeba
głosu Kościoła – krytycznego
sumienia demokracji. Niezbędny jest powrót do wskazań soboru watykańskiego II, który
polityczne zaangażowanie duchowieństwa ograniczył do metapolityki. „Zaczadzenie PiS”
czy „zadymienie PO” szkodzą
Kościołowi. Zatraca się w ten
sposób jego uniwersalizm.
10
Przywódca z wizją.
Przywództwo indywidualne zastąpione zostało w
episkopacie demokracją utożsamianą z zasadą
kolegialności. Wzmocniono samodzielność biskupów diecezjalnych, a rola przewodniczącego episkopatu sprowadza się
do mediatora między różnymi
opcjami i typami wrażliwości.
Tymczasem potrzebny jest
przywódca o dalekosiężnej wizji obecności Kościoła w społeczeństwie, który przekona do
niej episkopat.
11
Zarządzanie kryzysowe. Kościół powinien
się nauczyć zarządzania kryzysowego.
Szybkiego rozwiązywania sytuacji trudnych już w
zarodku zamiast czekania w
myśl zasady: jakoś to będzie.
Szybkie i przemyślane decyzje
musi podejmować także wówczas, gdy dojdzie do publicznego wybuchu skandalu. Brak
tych umiejętności, jak pokazało
kilka sytuacji kryzysowych w
ostatnich latach, obniża autorytet całego Kościoła.
Mam
marzenie...
KS. WOJCIECH DROZDOWICZ
Wspominam rok 1963 i słowa
Martina Luthera Kinga: I have a
dream (Mam marzenie). My też
mamy marzenia. Od moich parafian (parafia bł. Edwarda Detkensa w Warszawie) otrzymałem
44 odpowiedzi na ankietę: Kościół, o jakim marzę. Oto, co
wspólnie wymarzyliśmy:
∑ Większa zawartość cukru w
cukrze (albo soli w soli). Chrześcijanie mają być solą nadającą
smak światu. W Europie od czasów Konstantyna (IV w.) staliśmy
się główną potrawą. Tak było aż
do XX wieku. Od pewnego czasu
uczymy się na nowo być solą. Dać
się zjeść, ale równocześnie nadać
smak całej światowej potrawie.
Nie przewidzieliśmy jednego: sól
zwietrzała i utraciła swój smak.
Marzy mi się sól niezwietrzała jak
s. Faustyna, ks. Jerzy, Jan Paweł.
Może jeszcze kilka pań i panów.
∑ Zwolnić księży z tysiąca różnych średnio potrzebnych zajęć,
by mogli przygotować się do
NIEDZIELNEJ MSZY ŚW. To cud
boski, że ludzie przychodzą jeszcze do kościoła. Nasza liturgia
jest zdesakralizowana, a kazania
nie wiadomo o czym. Marzy mi
się, żeby księża cały tydzień przygotowywali niedzielną mszę św.
(kazanie, liturgię, śpiewy), żebyśmy tęsknili do niej, jak do świeżego powietrza.
∑ Przeniesienie Watykanu do
Rio de Janeiro albo do Buenos
Aires. Brat Roger spytał 30 lat temu Jana Pawła II, kiedy wyprowadzi się z Watykanu. Papież odpowiedział, że on chyba tego nie dokona, ale będzie musiał to uczynić
któryś z jego następców. Widać
gołym okiem, że Europa to hospicjum. Prawdziwe życie Kościoła
toczy się w Ameryce Łacińskiej, w
Afryce i w Azji. Marzę, żeby Benedykt XVI przeniósł Watykan np.
do Rio de Janeiro albo do Buenos
Aires. Pozostałym w Europie prałatom i kanonikom trzeba by wydawać smaczne jedzenie.
∑Dziura w płocie (o wolności).
Czuję, że z pasterza owiec zamieniam się w hodowcę drobiu.
Główną troską hodowcy drobiu
jest dbałość o to, żeby kury nie
uciekły z kurnika. Marzę o tym,
żeby wrócić do pasterzowania, a
w płocie okalającym kościół pozostawić dziurę.
∑W seminariach duchownych
wprowadzić nowy przedmiot:
„Ewangelizacja Marsjan”. Nikt nie
wie, jak ewangelizować Marsjan.
A to zmusza do poszukiwania nowych, nieznanych dróg ewangelizacji. Marsjanie to współczesna
młodzież wychowana w wirtualnej rzeczywistości Internetu.
∑ Uroczyste spalenie na stosie
keyboardów parafialnych i piosenek oazowych. Powrót chorału gregoriańskiego i zmartwychwstanie Jimmiego Hendriksa.
∑ Szanować prawosławie, zaprzyjaźnić się z nim i wnikliwie
poznawać jego liturgię.
∑ Niech Sejm RP zwolni z VAT
winobluszcz pięciolistny, by obsiać nim nowoczesne kościoły
na zewnątrz i w środku.
∑ Wyrzucenie z kościołów mikrofonów i wielki triumfalny powrót starych ambon.
∑ By profesorowie UKSW szanowali papieża Benedykta XVI.

Podobne dokumenty