kupić stołek barowy

Transkrypt

kupić stołek barowy
Sygn. akt II K 51/15
WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Dnia 8 stycznia 2016 r.
Sąd Okręgowy w Słupsku w II Wydziale Karnym w składzie:
Przewodniczący SSO Aldona Chruściel-Struska
Ławnicy: Teresa Żmuda Trzebiatowska, Barbara Strójwąs
Protokolant st. sekr. sądowy Katarzyna Sieńkowska - Lorenc
Prokurator Prokuratury Rejonowej w Słupsku Beaty Borzemskiej
po rozpoznaniu w dniach 6, 9 października, 4 listopada, 4 grudnia 2015 roku, 8 stycznia 2016 roku sprawy
M. P. s. J. i W. zd. B., urodzonego (...) w D.
oskarżonego o to, że:
w dniu 11 maja 2015r, w salonie gier w U. przy ul. (...) poprzez użycie przemocy w postaci kilkukrotnego
uderzenia pięścią w twarz oraz kopanie po głowie i grożenie pozbawieniem życia poprzez trzymanie nad głową T. K.
niebezpiecznego przedmiotu w postaci kawałka rozbitego lustra, w wyniku czego doznał on obrażeń ciała w postaci
opuchnięcia głowy, dokonał kradzieży saszetki z zawartością pieniędzy w kwocie 2.815 zł, czym działał na szkodę T.
K. i M. G.,
- tj. o czyn z art. 280 par. 2 k.k.
1. uznaje oskarżonego M. P. za winnego tego, że w dniu 11 maja 2015 roku w salonie gier w U. przy ul. (...)
używając przemocy w postaci kilkukrotnego uderzenia pięścią w twarz oraz kopania po głowie, wypowiadając groźbę
pobicia oraz używając podobnie niebezpiecznego przedmiotu do noża w postaci odłamka rozbitego lustra, poprzez
jego trzymanie nad ciałem T. K., w wyniku czego T. K. doznał stłuczenia powłok głowy po stronie lewej, z otarciami
naskórka, dokonał kradzieży saszetki z zawartością pieniędzy w kwocie 2.815 zł, czym działał na szkodę T. K. i
(...) .H.U. (...), to jest popełnienia czynu z art. 280 § 2 k.k. i za to na mocy art. 280 § 2 k.k. skazuje go na karę 3 (trzech)
lat pozbawienia wolności,
2. na podstawie art. 63 § 1 k.k. na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności zalicza oskarżonemu okres
rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie od dnia 12 maja 2015 roku godz. 14, 40 do dnia 8 stycznia 2016 roku,
przy czym jeden dzień rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie równa się jednemu dniowi kary pozbawienia
wolności,
3. zasądza od Skarbu Państwa na rzecz kancelarii adwokackiej adw. P. S. kwotę
dziewięćdziesiąt siedem, czterdzieści) złotych brutto tytułem obrony M. P. z urzędu,
(...),40 (tysiąc sześćset
4. na zasadzie art. 624 § 1 k.p.k. zwalnia oskarżonego M. P. od ponoszenia kosztów sądowych.
UZASADNIENIE
W dniu 10 maja 2015 roku, o godzinie 19,00 T. K. rozpoczął pracę w salonie gier usytuowanym w U. na ulicy (...). Był
tam zatrudniony od stycznia - lutego 2015 roku. Zajmował się nadzorem nad salonem, wypłacaniem wygranych na
automatach do gier oraz utrzymaniem czystości w salonie gier.
T. K. był osobą o znacznym stopniu niepełnosprawności, która polegała na niedowładzie kończyn dolnych. Poruszał
się o kulach.
Około godz. 22, 00 do salonu gier przyszli dwaj znajomi T. G. (1) M. i G. Z. (1) oraz kilka innych osób, w tym obywatel
(...) - M. P.. M. P. słabo mówił po polsku, natomiast rozumiał co do niego w tym języku mówił T. K..
(dowód: częściowo wyjaśnienia M. P. - k. 86, 315 - 316, zeznania T. K. - k. 4v, 318, G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337, G.
Z. (1) - k. 16v - 17, 334 - 336)
M. P. rozpoczął grę na automatach. W tym czasie spożywał też alkohol w postaci piwa puszkowego, które otrzymał
jako klient salonu gier. M. P. w rozmowie z G. M., G. Z. (1) i T. K. powiedział, że od około 2 miesięcy przebywa w Polsce
i pracuje w (...) S.A. Na początku mężczyzna wygrywał pieniądze, które T. K. mu wypłacał, wyjmując je z saszetki
przypiętej do pasa. Wygrane M. P. przeznaczał na dalszą grę. Następnie mężczyzna przegrał wygraną, a także część
posiadanych przy sobie wcześniej pieniędzy. Po pewnym czasie w salonie gier oprócz T. K. i M. P. zostali tylko G. M.
i G. Z. (1).
(dowód: częściowo wyjaśnienia M. P. - k. 86, 94 - 95, 316, 316v, 317, zeznania T. K. - k. 4v - 5, 318, G. Z. (1) - k. 334
- 336, G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337)
Około godz. 0, 20 G. M. i G. Z. (1) opuścili lokal i udali się do S. do (...). Mieli tam zakupić jedzenie, w tym także dla
T. K.. W związku z tym po pewnym czasie do T. K. zatelefonował G. M., aby ustalić co kupić mu do jedzenia.
(dowód: zeznania T. K. - k. 4 v - 5, G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337, G. Z. (1) - k. 16v - 17, 334 - 336 )
Po wyjściu znajomych T. K. z salonu gier, nikt inny już do lokalu nie wchodził. Po rozmowie z kolegami, T. K. udał się
do łazienki. Przy pasie miał przypiętą saszetkę z pieniędzmi w kwocie 2 815 zł.
Gdy T. K. przebywał w toalecie, M. P. zapukał energicznie do drzwi łazienki. T. K. otworzył mu drzwi, po czym otrzymał
od niego kilka ciosów w twarz pięścią. Wówczas T. K. postanowił zamknąć drzwi łazienki przed napastnikiem, aby
zyskać na czasie i wezwać telefonicznie pomoc. M. P. zaczął się jednak z nim szarpać i zadawał mu ciosy w twarz. W
końcu pracownik salonu gier zamknął drzwi łazienki przez M. P.. T. K. chciał wyjąć telefon, jednak w tym czasie M.
P. wyważył drzwi toalety, które spadły na T. K., a upadając rozbiły lustro wiszące na ścianie usytuowanej równolegle
do ściany z drzwiami. Jednocześnie M. P. przewrócił znajdujące się w łazience wiadro z wodą, która rozlała się po
podłodze.
T. K. upadł na ziemię, leżąc na plecach znalazł się pod drzwiami, które zatrzymały się na występie znajdującym się
pod umywalką. M. P. wszedł do wnętrza łazienki, stanął patrząc od strony wejścia do łazienki po prawej stronie, przy
leżącym na ziemi pod drzwiami T. K., sytuując się od strony kabiny prysznicowej i sedesu. Mężczyzna zażądał od
pracownika salonu wydania pieniędzy. Zaczął kopać T. K. po jego lewej stronie głowy, wystającej spod drzwi patrząc
od wejścia do łazienki po prawej stronie drzwi. Jednocześnie napastnik używając języka ukraińskiego podniesionym
głosem powtarzał do atakowanego słowa: „dawaj, bo ubiju” (dawaj, bo pobiję). T. K. starał się kryć głowę, chowając
ją pod drzwi, pod którymi się leżał. Następnie M. P. wziął z podłogi kawałek rozbitego lustra w kształcie trójkąta o
bokach po kilkanaście cm. i zbliżył się z nim do T. K. na odległość około 1 m. W tym czasie T. K. wyjrzał spoza drzwi,
aby obserwować zachowanie mężczyzny, po czym zobaczył, że M. P. kieruje w jego stronę ostrym kątem odłamek
lustra i nim potrząsa. Wówczas T. K., obawiając się konsekwencji takiego zachowania napastnika oddał mu saszetkę
z pieniędzmi. Mężczyzna zabrał ją i ruszył w stronę wyjścia z salonu gier, po czym go opuścił. T. K. podniósł się ziemi,
wyszedł z łazienki i podszedł do znajdującej się w salonie lady, po czym włączył przycisk alarmowy do firmy (...).
W tym momencie M. P. zajrzał do salonu gier przez drzwi wejściowe, jednak gdy T. K. chwycił pojemnik z gazem
obronnym, M. P. cofnął się na ulicę.
(dowód: częściowo wyjaśnienia M. P. - k. 316 - 317v, zeznania T. K. - k. 318v - 321, G. Z. (1) - k. 16 v - 17, 334 - 336,
339, G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337, A. R. - k. 387v - 388v, M. S. - k. 388v - 389, protokół oględzin - k. 8 - 9, w odpisie -
k. 209 - 212, dokumentacja fotograficzna - k. 102 - 106, protokół oględzin zapisu monitoringu - k. 143 - 146, w odpisie
- k. 216 - 218)
M. P. szybkim krokiem oddalił się, zmierzając do swojego miejsca zamieszkania w U., przy ul. (...). Po drodze wyrzucił
saszetkę, pozostawiając sobie pieniądze.
(dowód: wyjaśnienia M. P. - k. 316)
Około godz. 1, 12 T. K. zatelefonował do swojego kolegi G. M., któremu w skrócie opowiedział o zdarzeniu. Następnie
do lokalu przybyli pracownicy firmy (...) A. R. i M. S.. Pracownicy tej firmy wezwali Policję.
(dowód: zeznania T. K. - k. 318v, A. P. (1) - k. 10v - 11, 329v, D. T. (1) - k. 13v - 14v, 330v - 331v, A. R. - k. 387v - 388v,
M. S. - k. 388v - 389, G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337, G. Z. (1) - k. 16v - 17, 334 - 336)
Na miejsce przyjechali funkcjonariusze Policji w osobach A. P. (1) i D. T. (1). Po uzyskaniu wstępnych informacji
od T. K., policjanci udali się na teren przyległy do ul. (...), w poszukiwaniu sprawcy napadu, jednak go nie odnaleźli
i powrócili do salonu gier. W tym czasie przed salon gier zajechali znajomi T. G. (1) M. i G. Z. (1). Nie zostali już
wpuszczeni do lokalu, jedynie G. M. przekazał T. K. przez drzwi zakupione dla niego jedzenie. Następnie do salonu
gier przybył tam reprezentujący właściciela salonu (...).H.U. W. R. M. G..
(dowód: zeznaniaAdrianny P. - k. 10 - 11, 329v - 330v, D. T. (1) - k. 13 - 14, 330 v - 331v,G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337,
G. Z. (1) - k. 16v - 17, 334 - 336, M. G. - k. 108v, 337v - 338)
M. G. zwrócił się do T. K., aby nie ujawniał Policji co rzeczywiście zaszło w salonie gier, instruując go, że ma powiedzieć,
że sam przewrócił się na śliskiej podsadzce, a sprawca podbiegł do niego i zabrał mu saszetkę z pieniędzmi.
(dowód: zeznania A. P. (1) - k. 10 -11, 329v - 330v, 338 - 338v, D. T. (1) - k. 13 - 14, 330 v - 331v, 338v - 339)
T. K. w wyniku uderzeń M. P. doznał stłuczenia powłok głowy po stronie lewej, z otarciami naskórka. Nadto
od odłamków lustra, na które upadł w łazience T. K. doznał dwóch powierzchownych ran ciętych obu dłoni, nie
wymagających chirurgicznego zaopatrzenia. Obrażenia te spowodowały naruszenie czynności narządów jego ciała i
rozstrój zdrowia na czas do 7 dni. Po zdarzeniu T. K. nie korzystał z pomocy lekarskiej.
(dowód: zeznania T. K. - k. 4 - 5, 50 - 52, 66 - 68, 318v - 322, 331v - 333, G. M. - k. 19 - 20, 336v - 337, G. Z. (1) - k. 17,
334 - 336, opinia biegłego chirurga M. R. - k. 127 - 128, opinia biegłej z zakresu medycyny sądowej D. P. - k. 402 - 406)
M. P. został zatrzymany przez Policję w dniu 12 maja 2015 roku. Wcześniej tego samego dnia zgłosił w miejscu
zatrudnienia A. B., że z uwagi na problemy z wątrobą, w dniu 13 maja 2015 roku zamierza wracać na (...). Tego dnia
otrzymał też wypłatę wynagrodzenia.
W wyniku przeszukania M. P. zabezpieczono od niego 30 banknotów o nominale 10 złotych, 36 banknotów o nominale
20 złotych, 31 banknotów o nominale 50 złotych, 14 banknotów o nominale 100 złotych, tj. w łącznej kwocie 3 970
złotych oraz monety o nominałach 2 złotych, 20 groszy, 10 groszy, 5 groszy i 1 grosza. W miejscu jego zamieszkania
w U., przy ul. (...) zabezpieczono banknoty w euro i dolarach USA.
(dowód: zeznania A. B. - k. 28v, 339v - 340v, protokół zatrzymania osoby - k. 38, protokół przeszukania osoby - k. 41
- 45, protokół przeszukania miejsca zamieszkania - k. 46 - 48)
Policja zwróciła T. K. pieniądze odebrane od M. P. w kwocie 2 815 zł.
(dowód: zeznania T. K. - k. 148v, pokwitowanie - k.150 )
Salon gier przy ul. (...) w U. usytuowany był na parterze budynku. Drzwi prowadzące do lokalu zaklejone były plakatem.
Wymiary pomieszczenia wynosiły 232 cm na 490 cm. Przy bocznych ścianach lokalu ustawione były automaty do gry.
Na wprost wejścia znajdował się stołek barowy oraz przylegająca do ściany lada o wysokości 140 cm i szerokości 130
cm. Między ladą a przeciwległą ścianą znajdowało się przejście o szerokości 80 cm prowadzące do toalety. Na końcu
lokalu, po lewej stronie, patrząc od strony wejścia, znajdowała się toaleta o wymiarach 3 m szerokości i 2 m długości.
W toalecie na ścianie na wprost wejścia znajdowała się umywalka, nad którą przed zdarzeniem wisiało lustro. Z prawej
strony patrząc od strony wejścia, w rogu usytuowany był sedes. Obok sedesu, w odległości kilkudziesięciu cm, patrząc
od strony wejścia, po prawej stronie, przy ścianie, znajdowała się kabina prysznicowa.
(dowód: zeznania T. K. - k. 318v - 319, 319v, 320, 320v, 322, G. Z. (1) - k. 334v - 335, protokół oględzin miejsca - k. 8
- 9, w odpisie - k. 209 - 212, dokumentacja fotograficzna - k. 102 - 106)
Oskarżony M. P. w postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i wyjaśnił,
że tego dnia był w dwóch salonach gier, a do przedmiotowego wszedł około godz. 18, 00. Był tam po raz drugi. Od
obsługującego salon, który kulał, otrzymał za darmo piwo. On sam pograł tam trochę, wypił dwa, trzy piwa i poszedł
do domu, nikogo nie bił i nie zabierał pieniędzy. Przed salonem ani w salonie z nikim nie rozmawiał (k. 86, 94 - 95).
Na rozprawie oskarżony częściowo przyznał się do dokonania rozboju na T. K., opisując, że po godzinie 18, 00
wyszedł ze swojego miejsca zamieszkania i zrobił zakupy. Następnie wszedł do salonu gier, zaczął grać. Było tam 2 3 chłopaków. Grał na kilku maszynach, wygrywał i przegrywał. Następnie poszedł do toalety i tam spotkał chłopaka,
który wychodził z toalety. Gdy chłopak go zobaczył, zakrzyczał, chciał zamknąć przed nim drzwi, ale on mu na to
nie pozwolił. Chłopak naciskał na drzwi od wewnątrz, a on sam z drugiej strony i drzwi spadły. Pokrzywdzony upadł
na podłogę, a on sam na niego. Wtedy pokrzywdzony mógł się uderzyć. On sam powiedział do niego, aby „oddawał
pieniądze”, ale pokrzywdzony nie chciał mu ich dać. On sam uderzył go dłonią w głowę i mówił: „dawaj pieniądze”.
Pokrzywdzony oddał mu pieniądze i wówczas on sam pobiegł do domu. M. P. zaprzeczył, aby wiedział o jakim lusterku
mowa, ponieważ on sam go nie widział, nie wie czy spadło ze ściany, czy z półki. Nie widział gdzie ono było. Saszetkę
na pieniądze on sam wyrzucił po drodze, nie pamięta gdzie, bo uciekał (k. 315v - 316). W toku odpowiedzi na pytania
oskarżony opisał, że Policja zabrała mu skradzione pieniądze, nie wie dokładnie ile, bo miał też swoje pieniądze w
złotówkach, euro i dolarach. Gdy on sam oddalał się od chłopaka, nie miał on żadnych obrażeń ciała. Widział go
po raz pierwszy, choć w tym salonie był drugi raz. Wykluczył, aby pokrzywdzonego kopał i bił pięścią po głowie.
Podał, że raz uderzył go dłonią. M. P. przeczył, aby groził mu pozbawieniem życia wskazując, że mówił do niego,
aby dawał pieniądze, bo będzie go bił. Nie miał wtedy nic szklanego w ręku. W czasie zajścia on sam znajdował
się na korytarzu, a pokrzywdzony wewnątrz toalety. Gdy drzwi w łazience spadały, to spadło lustro, w przejściu do
toalety, lub w korytarzu. On sam nie widział, czy lustro spadło w toalecie. Ono spadło, rozleciało się i wyleciało na
korytarz. On sam nie brał do ręki odłamków tego lustra. Oskarżony twierdził też w toku odpowiedzi na pytania, że
drzwi spadły na pokrzywdzonego, a on sam na niego nie spadł. Pokrzywdzony leżał obok sedesu. M. P. podał, że tego
nie widział, ale myśli, że pokrzywdzony uderzył się o sedes, ponieważ leżał przy samym sedesie. Oskarżony wskazał
jednak, że nie widział u T. K. żadnych śladów od tego uderzenia, krwi. Pokrzywdzony miał pieniądze przyczepione
przy pasie i sam mu je oddał z saszetką, gdy on sam powiedział do niego: „daj mi pieniądze”. Nie widział czy
pokrzywdzony odpinał saszetkę, bo leżał bokiem. M. P. wskazał, że w czasie zdarzenia wypił z puszek dwa piwa,
które otrzymał od pokrzywdzonego. Oskarżony przyznał, że widział u T. K. saszetkę z pieniędzmi, ale nie wie ile
było tam pieniędzy. Opisał, że najpierw w tym salonie gier wygrywał, a następnie zaczął przegrywać i przegrał więcej
niż wygrał. M. P. przekonywał, że nie chciał zarzucanego czynu popełnić, była to nagła myśl, aby to zrobić. Gdy
on sam zabierał pieniądze pokrzywdzonemu w salonie nikogo nie było. Poza tym oskarżony twierdził, że udał się
do toalety w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej, a pokrzywdzonego zobaczył, gdy opuszczał toaletę. M. P. nie
potrafił wytłumaczyć czego pokrzywdzony się wystraszył, gdy jego samego zobaczył, oraz nie wiedział co wówczas
on krzyczał. Oskarżony stwierdził, że chciał do domu wysłać dzieciom zabrane pieniądze, ponieważ jest jedynym
żywicielem rodziny. Oświadczył, że swojego czynu żałuje, przeprasza pokrzywdzonego (k. 316 - 316v).
M. P. nie podtrzymał swoich wyjaśnień ze śledztwa. Nie potrafił uzasadnić zmiany swojego stanowiska w zakresie
przyznania do czynu. Opisał, że przed przybyciem do przedmiotowego salonu gier, tego wieczoru był pół godziny
wcześniej w innym salonie gier, ale tam nic nie wygrał. Przyszedł do tego salonu gier, ponieważ będąc w nim dwa,
trzy dni wcześniej wygrał 100 złotych. Oskarżony wskazał, że nie wie dlaczego pokrzywdzony, na jego widok chciał
zamknąć przed nim drzwi łazienki. On sam groził mu, że go pobije, a nie, że zabije. Nadmienił, że drzwi, które spadły
na posadzkę, zostały odsunięte przez niego samego lub pokrzywdzonego. On sam będąc w półprzysiadzie, w połowie
pozostając na korytarzu, lekko uderzył leżącego pokrzywdzonego i wówczas ten oddał mu pieniądze. Chłopak leżał
między drzwiami, a sedesem. Dalej oskarżony stwierdził, że drzwi toalety po ich wyważeniu leżały jakoś bokiem i on
sam je odsunął. Pokrzywdzony leżał bokiem przy progu łazienki (k. 317- 317v).
Oskarżony w czasie zeznań T. K. oświadczył też, że gdyby kopał pokrzywdzonego, to T. K. miałby ślady na twarzy,
ponieważ on sam miał wówczas buty z twardą podeszwą i twardymi czubkami (k. 319v). Utrzymywał, że w czasie
zajścia był na korytarzu, nie mógł przez drzwi wejść do łazienki (k. 320v). Przeczył, aby wziął do ręki odłamek lustra,
o czym świadczyć ma to, że nie miał pokaleczonych rąk (k. 321).
Sąd zważył, co następuje:
Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wskazuje, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu.
Analiza wyjaśnień M. P. prowadzi do wniosku, że nie są one wiarygodne, a ich ukształtowanie przez oskarżonego
obliczone zostało na złagodzenie jego odpowiedzialności karnej.
Pierwotnie oskarżony nie przyznał się do zarzucanego czynu, natomiast w postępowaniu jurysdykcyjnym oświadczył,
że przyznaje się do jego popełnienia, przy czym z treści jego wypowiedzi wynikało, iż potwierdzał jedynie uderzenie
przez siebie dłonią w głowę T. K., grożenie mu pobiciem oraz zabór saszetki z pieniędzmi. Wykluczał natomiast, aby w
inny sposób fizycznie działał wobec pokrzywdzonego, a także, by używał wobec niego odłamka zbitego lustra. Jednakże
relacje oskarżonego w tej mierze, jako nielogiczne, nie zasługiwały na akceptację.
Dokonując zatem w pierwszej kolejności oceny wyjaśnień oskarżonego mających potwierdzać te jego tezy, stwierdzić
należy, że na wiarę nie zasługują depozycje oskarżonego, iż udając się do toalety nie wiedział, iż znajduje się tam
pokrzywdzony. Mając na uwadze niewielkie rozmiary salonu gier wynoszące 232 cm na 490 cm (por. protokół oględzin
- k. 8 - 9, w odpisie - k. 209 - 212, dokumentacja fotograficzna - k. 102 - 106), jak i to, że składał się on zaledwie
z dwóch pomieszczeń (głównego z automatami do gier i znajdującej się za ladą pracownika salonu pomieszczenia
łazienki), nie sposób przyjąć za odpowiadające prawdzie, że M. P., nie widząc T. K. w salonie, nawet przy słabym
oświetleniu w lokalu, nie orientował się, że ten przebywa w toalecie. Nie może zatem ulegać wątpliwości, że oskarżony
celowo udał się za pokrzywdzonym do łazienki. Nadto z twierdzeń samego oskarżonego z rozprawy wynika, że gdy T.
K. chciał przed nim zamknąć drzwi toalety, M. P. okazał determinację w dotarciu do pokrzywdzonego do tego stopnia,
że przez popychanie drzwi toalety, wbrew działaniom pokrzywdzonego, spowodował ich wyważenie z zawiasów i
upadek na ziemię. Przy tym, bez wątpienia oskarżony wiedział, że T. K. ma przy sobie pieniądze, skoro jak wynikało
z wyjaśnień samego oskarżonego, tego dnia w salonie (...) wypłacał mu wygrane, a środki na to T. K., wedle swojej
relacji, przechowywał w saszetce przypiętej do pasa.
Podobnie, nie sposób przyjąć za oskarżonym, że nie wie z jakiego powodu, gdy on sam stanął w drzwiach łazienki, na
jego widok pokrzywdzony zaczął krzyczeć. Jest to nielogiczne, gdy zważy się, że M. P. jednocześnie utrzymywał, że T. K.
uderzył dopiero wówczas, gdy ten już leżał na ziemi, po upadku wraz z drzwiami. Sprzecznym zatem z doświadczeniem
życiowym jest, że T. K. miałby bez żadnego powodu krzyczeć na widok oskarżonego, którego przecież wcześniej widział
w salonie gier, obsługiwał tam i którego tam pozostawił udając się do toalety. Opisywane przez samego oskarżonego
zachowanie T. K. świadczy o tym, że M. P. zachował się w wobec pokrzywdzonego w inny sposób, aniżeli to oskarżony
przedstawiał. Koresponduje to zresztą z dalszym działaniem oskarżonego w postaci wyważenia drzwi łazienki podczas
przepychania się nimi z pokrzywdzonym.
Oskarżony przekonywał także, że pokrzywdzony mógł doznać obrażeń ciała nie od jego samego działań, a od uderzenia
się o sedes podczas upadku na ziemię. Jednocześnie jednak sam przyznał, że nie widział, aby T. K. w ten sposób się
uderzył, a także że nie widział u T. K. po tym obrażeń ciała. Zatem jego wyjaśnienia w tej mierze miały na celu jedynie
odsunięcie od siebie konsekwencji spowodowanych obrażeń u T. K..
Znamienne jest również, że oskarżony twierdził, iż nie widział u pokrzywdzonego śladów krwi na żadnej części ciała,
a przecież wskazał, że T. K. podał mu saszetkę z pieniędzmi, a wówczas pokrzywdzony miał już pokaleczone od
odłamków lustra, na których leżał, krwawiące dłonie. Tym samym insynuacje oskarżonego uznać należy za sprzeczne
z zasadami racjonalnego rozumowania.
Na taką ocenę zasługiwały także depozycje M. P. w zakresie zarzucanego mu działania wobec T. K. odłamkiem
stłuczonego lustra. Oskarżony w toku swojej wypowiedzi na rozprawie początkowo przekonywał, że nie wie o jakim
lustrze mowa, albowiem go nie widział, nie wie czy spadło ze ściany lub z półki. Jednak w dalszej części tych
swych wyjaśnień, na skutek pytań, oskarżony jednak opisał, że gdy drzwi w toalecie spadały na ziemię, spadło
lustro, rozleciało się i wyleciało na korytarz. Analiza takich relacji oskarżonego prowadzi do wniosku, że były one
niekonsekwentne, skoro M. P. początkowo wykazywał brak jakiejkolwiek wiedzy o lustrze, a następnie opisywał co
stało się z odłamkami stłuczonego wówczas lustra.
M. P. utrzymywał też, że nie wchodził do wnętrza łazienki, co zdaniem Sądu, miało przekonywać, iż oskarżony nie kopał
T. K., jak i nie groził mu odłamkiem lustra. Jednakże teza o tym, że M. P. nie znajdował się wewnątrz łazienki razem
z pokrzywdzonym jawi się jako nielogiczna, gdy zważy się, że M. P. przecież odebrał od pokrzywdzonego saszetkę z
pieniędzmi. Nie byłoby to możliwe bez obecności oskarżonego we wnętrzu toalety, skoro w tym czasie T. K. znajdował
się pod drzwiami, w pozycji leżącej. Zatem nawet przy stosunkowo niedużych rozmiarach łazienki, znajdując się za jej
progiem niewysoki (160 cm wzrostu - k. 85) M. P. nie byłby w stanie odebrać od leżącego pokrzywdzonego saszetki
z pieniędzmi.
Stwierdzić zatem należy, że już ocena samych wyjaśnień oskarżonego, bez ich konfrontacji z innymi dowodami
zgromadzonymi w sprawie, prowadzi do wniosku, iż depozycje te nie były szczere.
Poza taką oceną samych relacji M. P., przedstawianych przez niego, także w toku rozprawy, jego wersji zdarzenia
przeczą zeznania pokrzywdzonego.
Dokonując ich analizy, Sąd podszedł do nich z ostrożnością, a to kierując się tym, że w toku postępowania, były one
przez T. K. zmieniane.
Mianowicie składając zeznania po raz pierwszy, bezpośrednio po zdarzeniu, pokrzywdzony podał, że gdy jego
znajomi G. M. i G. Z. (2) około północy opuścili salon gier, aby kupić pożywienie w McDonaldzie, on sam został
z przebywającym w salonie już od dłuższego czasu, oskarżonym. Udał się do toalety, zamknął jej drzwi używając
tylko klamki, zdjął z pasa saszetkę z pieniędzmi w kwocie 2170 złotych, położył ją obok muszli, na podłodze. Usłyszał
energiczne pukanie do drzwi toalety. Uchylił je, a oskarżony pchnął je do środka, w wyniku czego drzwi się otworzyły.
Oskarżony ze złością, nic nie mówiąc, wyrwał mu z prawej ręki saszetkę z pieniędzmi. Chwytając saszetkę przewrócił
stojące w toalecie wiadro z wodą. T. K. stwierdził, że nie bał się napastnika, ale był w szoku. Chciał ruszyć w
jego kierunku, ale poślizgnął się na rozlanej wodzie i upadł na ziemię. Doznał delikatnych rozcięć naskórka dłoni,
najprawdopodobniej upadając na ostry próg toalety. Oskarżony wyszedł z salonu, po chwili wrócił, coś do niego
powiedział po rosyjsku i wyszedł. Wówczas on wezwał firmę ochroniarską (...), a następnie powiadomił M. G. o
napadzie. Pokrzywdzony przeczył, aby M. P. zadał mu jakiś cios oraz mu groził. Twierdził, że oprócz zadrapań na
dłoniach nie doznał innych obrażeń ciała (k. 4v - 5).
Tych zeznań pokrzywdzony nie podtrzymał w toku kolejnego jego przesłuchania. W dniu 12 maja 2015 roku, podczas
okazania osób, T. K. po wskazaniu przez siebie oskarżonego jako sprawcę czynu na jego osobie, opisał, że gdy otworzył
oskarżonemu drzwi toalety, otrzymał od niego kilka uderzeń pięścią w twarz, po czym wypchnął M. P. z łazienki,
jednak w trakcie dalszego przepychania się, gdy on sam próbował zamknąć drzwi toalety, oskarżony pchnął je tak,
że wypadły z zawiasów i drzwi te jego samego przygniotły. W międzyczasie jemu samemu spadła z pasa saszetka,
którą włożył zanim oskarżony znalazł się w toalecie. Gdy on sam leżał pod wyważonymi drzwiami, napastnik go kopał.
Drzwi spadając zahaczyły o wiszące na ścianie lustro, które spadło. Oskarżony kopiąc go nie wiedział co ma robić i
chwycił kawałek rozbitego szkła, skierował go w jego samego kierunku, mówiąc coś czego on sam nie rozumiał. On sam
wiedział, że chodzi mu o pieniądze i oddał napastnikowi saszetkę z zawartością. Pokrzywdzony wskazał, że obawiał
się wówczas o swoje życie. M. P. wziął saszetkę z pieniędzmi, po czym skierował się do wyjścia, a on sam podniósł się
z ziemi i wezwał ochronę. Wówczas T. K. wskazał też, że w wyniku opisywanego zdarzenia doznał opuchnięcia twarzy.
Tłumacząc rozbieżność w swoich wypowiedziach w tej sprawie stwierdził, że wynikało to z poczucia strachu (k. 50 - 52).
Podobnie zajście świadek zrelacjonował podczas zeznań składanych przed prokuratorem w dniu 13 maja 2015 roku, z
tym, że sprecyzował, iż po otwarciu oskarżonemu drzwi toalety, otrzymał od niego trzy ciosy w twarz pięścią, następnie
gdy chciał zamknąć drzwi i przepychał się z oskarżonym, ten go uderzał w twarz. On sam wypchnął go z łazienki i
chciał zatelefonować po pomoc, jednak wówczas spadły na niego samego drzwi od łazienki, rozbijając lustro. Drzwi
te zatrzymały się na niewielkim podeście z kafelek pod umywalką. On sam znalazł się pod tymi drzwiami, leżąc na
plecach. Obok niego samego, pod drzwiami była też jego saszetka i oskarżony nie mógł jej sięgnąć. T. K. wskazał, że M.
P. z furią w oczach coś do niego mówił, on sam nie rozumiał co, jednak orientował się, że chodzi o pieniądze. Oskarżony
kilka razy kopnął go leżącego pod drzwiami w głowę, po czym chwycił w dwie ręce odłamek lustra, następnie trzymał
go w jednej ręce, nad nim samym powtarzając „dawaj”, a on sam wiedział, że chciał pieniędzy. Wówczas, jak podał
T. K., przestraszył się i oddał mu pieniądze w saszetce. M. P. zabrał je i skierował się do wyjścia, a on sam podniósł
się z ziemi i wezwał ochronę. Oskarżony cofnął się do salonu, jednak on sam wziął pojemnik z gazem i oskarżony
wyszedł. Wówczas on sam telefonicznie zawiadomił o zajściu M. G.. Pokrzywdzony przeczył, aby M. G. namawiał go do
mówienia policji nieprawdy, przekonując, że to on sam nie chciał jej mówić, ponieważ był w szoku i obawiał się utraty
pracy oraz wstydził się, że został okradziony. Obawiał się rozgłosu, co miało miejsce podczas pierwszego napadu na
ten salon rok wcześniej (k. 66 - 67). Te relacje T. K. podtrzymał w dniu 26 czerwca 2015 roku, odbierając kwotę 2815
złotych jako skradzioną w dniu 11 maja 2015 roku z salonu (k. 148v).
Dokonując analizy tych wypowiedzi T. K., Sąd doszedł do przekonania, że na wiarę co do istoty zasługują te relacje
pokrzywdzonego, które zostały przez niego zmodyfikowane po pierwszym przesłuchaniu.
Podkreślenia przede wszystkim wymaga, że pierwsze zeznania T. K., choć przeczył on wówczas stosowaniu wobec
niego jakiejkolwiek przemocy ze strony oskarżonego, jak i jego groźbom, pozostawały w tym zakresie w sprzeczności
ze zmienionymi relacjami M. P.. Przypomnieć bowiem należy, że w toku rozprawy oskarżony przyznał się do uderzenia
dłonią w głowę pokrzywdzonego, jak i stosowania wobec niego gróźb pobicia, gdy tymczasem T. K. w swych pierwszych
wypowiedziach wprost wykluczał takie zachowanie względem siebie ze strony oskarżonego. Nie może zaś ulegać
wątpliwości, że M. P. nie miał żadnego powodu, aby podawać jakiekolwiek obciążające go okoliczności, wbrew
relacjom pokrzywdzonego, gdyby nie miały one miejsca podczas zaistniałego zdarzenia.
Nadto, zdaniem Sądu, T. K. podczas swych pierwszych relacji starał się także ukryć okoliczność użycia wobec niego
odłamka lustra, pomijając w swej relacji, iż podczas zdarzenia doszło do rozbicia w łazience lustra oraz przekonując,
że ran ciętych na dłoniach doznał od upadku na próg łazienki.
Tymczasem z protokołu oględzin łazienki z dnia 11 maja 2015 roku o godz. 02,25 wynika, że po prawej stronie łazienki
znajdowały się odłamki stłuczonego lustra, a nadto ramka po lustrze (protokół oględzin - k. 8 - 9, w odpisie - k. 209 211). To zaś w sposób oczywisty koresponduje z takimi obrażeniami ciała jak rany cięte na dłoniach.
Tym samym, Sąd uznał, że argumenty pokrzywdzonego co do tego, że pierwsze jego relacje w sprawie składane do
protokołu nie były zgodne z rzeczywistością, a miały na celu złagodzenie charakteru zdarzenia, jak i co do przyczyn
podawania przez niego pierwotnej wersji zdarzenia z wyłączeniem stosowania wobec niego przemocy i gróźb oraz
narzędzia w postaci odłamka lustra zasługują na aprobatę. Są one zarówno racjonalne, jak i zgodne z doświadczeniem
życiowym. Zważyć bowiem należy, że T. K. jest osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym, ma trudności w
poruszaniu się, albowiem jego niepełnosprawność polega na niedowładzie kończyn dolnych, porusza się przy pomocy
kul. Zatem w istocie ma on ograniczony zakres możliwości zarobkowego go zatrudnienia. Stąd jest przekonującym,
że T. K. mógł obawiać się, że w związku z omawianym zajściem zostanie przez przedstawiciela pracodawcy uznany
za nieprzydatnego do pracy w salonie gier, a w konsekwencji utraty zatrudnienia. Nadto nagłośnienie zdarzenia i
jego w nim roli, mogło także spowodować, że podobnie mogliby go ocenić inni potencjalni pracodawcy. O tym, że
była to rzeczywiście istotna dla pokrzywdzonego kwestia świadczą także zeznania funkcjonariusza Policji P. D., który
wskazał, że T. K. wyrażał mu takie obawy, w czasie, gdy on sam dowoził go na czynności w tej sprawie (k. 411v - 412).
Ponadto na treść relacji pokrzywdzonego w postępowaniu przygotowawczym, choć świadek temu zaprzeczał,
niewątpliwie wpływ miał przedstawiciel pracodawcy pokrzywdzonego - M. G.. Konstatacja taka nasuwa się w
kontekście zeznań funkcjonariuszy Policji - A. P. (1) i D. T. (1), którzy jako pierwsi policjanci podjęli na miejscu
zdarzenia interwencję. Zeznali oni bowiem zgodnie, że byli świadkami tego, że M. G. polecił T. K., aby nie mówił
Policji co rzeczywiście zaszło w salonie gier, aby powiedział, że sam przewrócił się na śliskiej podsadzce, a sprawca
podbiegł do niego i zabrał mu saszetkę z pieniędzmi (k. 11, 14v). Zeznania te A. P. (1) i D. T. (1) podtrzymali w
konfrontacji z M. G. (k. 338 - 338v, 338v - 339). Stwierdzić zaś należy, że policjanci ci wcześniej nie znając M. G., jak i
pokrzywdzonego, nie mieli żadnego powodu, aby przedstawić tak nietypową sytuację, jak wpływanie na treść zeznań
świadka w obecności funkcjonariuszy Policji.
Godzi się też zauważyć, że także świadek A. J. wskazał, że zaobserwował, że M. G. nie pozwalał pokrzywdzonemu
swobodnie się w sprawie wypowiadać, ponieważ wchodził mu w słowa, nasłuchiwał co T. K. mówił do funkcjonariuszy
Policji (k. 384v). Podobnie P. D. podał, że gdy dowoził T. K. z A. J. do prokuratury, to T. K. mówił im, że boi się składać
zeznania, bo szef zwolni go z pracy, a on sam jest niepełnosprawny i drugiej pracy nie znajdzie, wobec czego nie chce
nic w tej sprawie dalej robić, chce się wycofać. P. D. podał też, że nie namawiał pokrzywdzonego do składania zeznań,
nie pamiętał zaś czy powiedział mu, że ma mówić prawdę, natomiast wskazał mu, że policjanci długo szukali sprawcy
i mimo zakończenia godzin pracy, dalej zajmowali się tą sprawą (k. 385v - 386v, 411v).
Ł. C. - uczestniczący w oględzinach salonu gier po zajściu, także zauważył, że przedstawiciel właściciela salonu pytał
czy można jakoś wycofać tę sprawę, a on sam poinformował go, że jest ona prowadzona z urzędu. Świadek podał też,
że choć M. G. miał tego samego dnia stawić się do komisariatu, to tego nie zrobił, a po podjęciu z nim telefonicznego
kontaktu, twierdził, że jest zmęczony (k. 387).
Podobną postawę M. G. w sprawie zaobserwowali też pracownik (...) A. R., jak i dyżurny KP w U. - T. G. (2),
którzy podali, że osoba ta miała zarówno do policji, jak i pracowników ochrony pretensje, że przyjechali i że została
powiadomiona Policja (k. 388 - 388v, 410v - 411).
Wprawdzie M. G. nie potwierdził swojego wpływania na T. K. jako świadka w sprawie, to zważyć należy, że wynikało to
z obawy przed swoją odpowiedzialnością za takie zachowanie, zwłaszcza w związku z pouczeniem go o prawie odmowy
odpowiedzi na pytania, które mogłyby go narazić na odpowiedzialność karną (k. 337v - 338, 338 - 339).
Takiego zachowania M. G. względem pokrzywdzonego nie potwierdził też T. K., jednak nie sposób uznać za
przekonujące, że nie związani z nim w żaden sposób funkcjonariusze Policji mieliby podawać tak znamienną
okoliczność, gdyby ona w istocie nie zaistniała. Natomiast T. K. bez wątpienia nie chciał jej ujawniać, aby nie narażać
się M. G., mającemu wpływ na zatrudnienie pokrzywdzonego w salonie gier. Jak zaś wynikało z relacji T. K., bardzo
zależało mu utrzymaniu swojego zatrudnienia zarobkowego.
Podkreślenia też z całą mocą wymaga, że omawiana postawa M. G. względem T. K., nie pozostała obojętna dla
pokrzywdzonego. Analiza pierwszych zeznań T. K. składanych na Policji prowadzi do wniosku, że swoją treścią
odpowiadają one wskazówkom M. G. w zakresie treści, jakie T. K. miał przekazać Policji odnośnie przebiegu zdarzenia,
w którym uczestniczył.
Sąd nie pominął przy tej ocenie zachowania pokrzywdzonego zeznań A. P. (1) i D. T. (1), iż po rozmowie T. K. z
M. G., T. K. przedstawił im nową wersję zdarzenia, inną niż w pierwszym z nim kontakcie na miejscu zdarzenia, a z
której wynikało, że gdy on sam udał się do toalety, M. P. do niej zapukał, a następnie zaczął kopać jej drzwi, w wyniku
czego drzwi wypadły z zawiasów, uderzyły w lustro wiszące na ścianie, lustro spadło na posadzkę i się rozbiło. M. P.
chwycił kawałek szkła z lustra i nim go zranił, po czym zabrał mu saszetkę z pieniędzmi w kwocie 2770 złotych, po
zerwaniu mu jej z pasa i opuścił lokal. T. K. okazał im wówczas rany cięte na dłoniach (k. 10v - 11, 14v, 330). Według
tych świadków, jeszcze przed kontaktem pokrzywdzonego z M. G., T. K. powiedział im, że gdy został sam w lokalu
ze sprawcą i poszedł do toalety, został przez niego zaatakowany butelką, zostały mu przez niego zabrane pieniądze w
kwocie 2740 złotych, jednak nic mu się nie stało i nie odniósł żadnych widocznych obrażeń ciała i oni żadnych takich
u niego nie widzieli (k. 10v -11, 13v - 14).
Analiza tych wersji zdarzenia, prowadzi do wniosku, że żadna z nich nie pokrywa się z ostatecznie prezentowaną przez
pokrzywdzonego w toku postępowania. Wskazać jednak należy, że T. K. relacjonując policjantom zajście na miejscu
zdarzenia, nie składał jeszcze zeznań, które potwierdzałby swoim podpisem, a zatem nie można wykluczyć, że wówczas
znajdując się pod wrażeniem przeżytego zdarzenia, obawy przed konsekwencjami dla niego samego z punktu widzenia
jego zatrudnienia, jak i postawy M. G., był zdezorientowany i z tego powodu, jego wypowiedzi wobec policjantów
były odmienne, o czym świadczy choćby rozbieżność w jego relacjach co do wysokości środków pieniężnych, które
utracił, gdy różnica w tych kwotach w istocie nie była przecież znaczna i nie mogła mieć wpływu na ocenę przez
organy ścigania samego zdarzenia. Stąd w pierwszej relacji pokrzywdzony pomijał wyważenie drzwi łazienki przez
oskarżonego, stłuczenie lustra, uderzanie jego samego ręką, groźby, użycie wobec niego lustra, doznanie jakichkolwiek
obrażeń ciała (w tym ran ciętych na dłoniach), a w drugiej łagodził ją w stosunku do swoich ostatecznych relacji poprzez
pomijanie uderzania go ręką i kopania.
Odnosząc się natomiast do twierdzeń policjantów o tym, że pierwotnie T. K. miał wskazywać na działanie wobec niego
butelką, to nie można, zdaniem Sądu, wykluczyć, iż jak podawał T. K., który wykluczał, aby wskazywał policjantom
działanie wobec niego takim przedmiotem, że został błędnie przez policjantów zrozumiany, co do użycia wobec niego
szkła. Na taką okoliczność wskazuje treść zeznań A. P. (1), która w pierwszej swej relacji podała, że na miejscu nie
widziała żadnych kawałków szkła (k. 11), co mogło odnosić się zarówno do potłuczonej butelki, ale też i do odłamków
zbitego lustra, zaś D. T. (1) podał, że nie widział u pokrzywdzonego widocznych obrażeń ciała (k. 13v). Tymczasem
z relacji pracownika ochrony (...)- A. R., który przybył do salonu gier przed funkcjonariuszami Policji, wynikało, że
on sam widział na miejscu jakieś szkło, którego nie potrafił określić, a u pokrzywdzonego zauważył krwawiące dłonie
(k. 387v). Wprawdzie drugi pracownik (...) - M. S. podał, że widział na miejscu zbitą szklankę, jak i całe butelki
po piwie, to zważyć należy, że nie widział on z kolei na miejscu puszki po piwie, gdy fakt konsumowania z niej piwa
przez oskarżonego w salonie gier nie był przez nikogo kwestionowany, a nadto puszkę taką znaleziono w salonie gier
w widocznym miejscu na pojemniku na odpady (k. 103 v, zdjęcia nr 4, 10 i 11).
Zaznaczenia zaś wymaga, że w toku oględzin miejsca zdarzenia, nie znaleziono ani butelki ani odłamków zbitej
butelki, natomiast w łazience znajdowały się odłamki zbitego lustra i jego rama. Jest zaś oczywistym, że T. K. nie miał
możliwości usunąć w obecności pracowników ochrony, a następnie policjantów, w sposób niezauważony butelek po
piwie. Zresztą takie zachowanie pokrzywdzonego nie znajdowałoby żadnego logicznego uzasadnienia, nawet w celu
ukrycia wydawania piwa klientom w salonie, mimo braku koncesji w tym względzie, skoro M. P. spożywał tam piwo
z puszki, a nie z butelki, a zatem w tej sytuacji T. K. mógłby chcieć ukryć puszkę, a nie butelkę po piwie.
Stąd wypowiedź M. S. w tym zakresie, całkowicie odosobniona i nie znajdująca potwierdzenia w śladach materialnych,
nie mogła była zostać uznana w tej części za wiarygodną, a mogła wynikać ze znacznego upływu czasu od zajścia do
pierwszego i jedynego przesłuchania świadka w sprawie, a w konsekwencji zatarcia szczegółów zdarzenia.
Ponadto o tym, że pierwsze relacje T. K. o zajściu były chaotyczne i niekompletne świadczą też dalsze relacje
pracowników ochrony (...). Wspomniany A. R. podał bowiem, że T. K. opowiedział po przybyciu ich na miejsce, że
sprawca wyłamał drzwi łazienki, w której on sam się znajdował, przygniótł go tymi drzwiami, kopał, bił pięściami
i kazał oddać pieniądze (k. 387v). Także M. S. wskazał, że pokrzywdzony mówił o jego biciu rękoma, nogami,
wyłamaniu drzwi łazienki, a nie wspominał, że ktoś zaatakował go szkłem (k. 389).
Analiza wypowiedzi tych świadków, jak i A. P. (1) i D. T. (1), prowadzi zatem do konstatacji, że T. K. tak jak A. R. i
M. S. nie wspomniał o działaniu wobec niego odłamkiem lustra, tak nie wspomniał policjantom o jego biciu rękoma
i kopaniu.
Dokonując oceny tych twierdzeń Sąd doszedł zatem do przekonania, że wypowiedzi pokrzywdzonego wobec
pierwszych osób, które po zajściu znalazły się na miejscu zdarzenia, były bardzo emocjonalne i z tego powodu przy
każdej kolejnej relacji nie zawierały wszystkich elementów zajścia.
Nie stało to jednak na przeszkodzie uznaniu, że na prawdzie polegały zmodyfikowane jeszcze na etapie postępowania
przygotowawczego, składane do protokołu zeznania T. K., o czym świadczy także to, że wersję tę pokrzywdzony
utrzymywał już stanowczo w toku rozprawy, a jak wskazano wyżej, korespondowała ona z treścią protokołu oględzin
miejsca zdarzenia, a po części także z wypowiedziami oskarżonego.
Mianowicie przed Sądem T. K. podał, że gdy udał się do łazienki pod nieobecność kolegów w salonie, usłyszał
energiczne pukanie do drzwi łazienki, uchylił je i otrzymał nieoczekiwanie kilka ciosów w twarz pięścią. Próbował
zamknąć przed oskarżonym drzwi łazienki, wypychając go, a kiedy zdołał je zamknąć i zatrzasnąć zamek, aby
zatelefonować na policję lub do szefa, drzwi na niego spadły, a wraz z nimi oskarżony. Spadając, drzwi rozbiły lustro
znajdujące się nad zlewem. On sam znalazł się w pozycji leżącej płasko na plecach na ziemi, pod drzwiami, które
zatrzymały się na występie w ścianie. Wyważając drzwi oskarżony przewrócił w łazience wiadro z wodą. Oskarżony
wszedł do łazienki, stanął od strony sedesu i kabiny prysznicowej, po czym zaczął go kopać w głowę wystawioną spoza
tych drzwi, krzycząc „dawaj”. On sam widział tylko buty kopiącego go napastnika. Gdy na chwilę przestał, on sam
wychylił głowę zza drzwi i zobaczył, że oskarżony trzyma w rękach i potrząsa kawałkiem lustra w kształcie trójkąta
o bokach po kilkanaście cm. Mężczyzna stanął wtedy nad nim leżącym pod drzwiami, w odległości kroku od niego.
Trzymając odłamek lustra w odległości 0, 5 do 1 m od niego, ostrym kątem w jego stronę, oskarżony kopał go i mówił do
niego „dawaj, dawaj” oraz jeszcze coś, czego on sam nie znając języka ukraińskiego, nie rozumiał, jednak z mowy ciała
mężczyzny zrozumiał, że jeżeli on mu nie odda pieniędzy, to napastnik wobec niego użyje odłamka lustra. Wówczas
on sam uznał za bezcelowe dalsze swój opór, przypomniał sobie bowiem sprawę dziewczyny, która w tym salonie
została pocięta. Uznał, że nie będzie się narażał za taką kwotę i oddał napastnikowi saszetkę z zawartością ponad 2
000 złotych. Saszetka ta wcześniej spadła mu z pasa, gdy upadał na ziemię. Gdy oskarżony wyszedł z salonu, on sam
dobiegł do biurka i wezwał firmę ochroniarską. T. K. podał, że na skutek zdarzenia miał pocięte dłonie od pobitego
lustra, na którym leżał, płynęła mu z nich dość obficie krew, a także miał otarcia, opuchnięcia głowy, z której nie
płynęła mu krew. Rany na dłoniach opatrywała mu Policja. Był kopany przez M. P. w twarz i głowę, łącznie około 10
razy (k. 318 - 320v).
Odnosząc się do swoich wypowiedzi w śledztwie T. K. przyznał, że te pierwsze nie odpowiadały prawdzie, bowiem
bał się medialnego rozgłosu w tej sprawie, podobnie jak miało miejsce w sprawie innej pracownicy tego salonu, która
rok wcześniej została pocięta przez chłopaka. Pokrzywdzony nadmienił, że był wówczas w szoku, ponieważ nigdy
wcześniej nie miał do czynienia z Policją, i myślał, że najlepiej jest to załagodzić, bo gdyby opisał rzeczywisty przebieg
zdarzenia, byłoby to przedmiotem zainteresowania mediów. Poza tym, on sam nie chciał, aby ktoś dowiedział się,
że on pracuje w tym salonie, ponieważ nie przyznał się do tego nawet członkom swojej rodziny. Jednakże, według
pokrzywdzonego, policjanci zorientowali się, że zajście miało poważniejszy przebieg niż to pierwszy raz zrelacjonował
do protokołu, ponieważ zwracali uwagę na to, że on jest opuchnięty, a w salonie gier w łazience było potłuczone
szkło. Nadto, gdy on wracał z okazania, jeden z policjantów powiedział mu, że jeżeli nie powie prawdy, to tak jakby
ochraniał sprawcę i ten dostanie niższą karę. Gdy on sam zobaczył na okazaniu oskarżonego, wróciły do niego wrażenia
ze zdarzenia, że sprawca mógł go zabić i on sam już nie chciał go chronić. Dlatego u Prokuratora mówił już tak jak
rzeczywiście zajście przebiegało (k. 320v - 321). T. K. wskazał też, w tym w konfrontacji z D. T. (1), że wydaje mu
się, że na miejscu zdarzenia mówił policjantom o tym zdarzeniu, tak jak rzeczywiście przebiegało, mówił o swoim
pobiciu, nadto wydawało mu się, że rozmawiał z nimi o tym wówczas tylko raz (k. 321v, 332 - 333). Według niego,
także G. M. i G. Z. (3) mógł bezpośrednio po zajściu opowiedzieć jego prawdziwą wersję. Tłumaczył, że różnica w jego
zeznaniach co do ukradzionej sumy pieniędzy wynikała z tego, że podał ją najpierw na gorąco, a następnie zaś dokonał
przeliczeń, na podstawie swoich zapisów co do wygranych (k. 321v - 322). W zakresie różnicy w swoich zeznaniach
co do chwycenia pojemnika z gazem, gdy oskarżony cofnął się do salonu, pokrzywdzony stwierdził, że nie powiedział
o tym na rozprawie, ponieważ ważniejsze wydawało mu się, że włączył przycisk alarmowy do firmy ochraniarskiej, a
pojemnik ten wziął do ręki w tym samym momencie (k. 322).
Wskazać należy, że zeznania składane w postępowaniu jurysdykcyjnym co do istoty korespondowały z relacjami
T. K. u Prokuratora i podczas okazania osób. Sąd zauważył w ich treści wskazane nieścisłości, jednak nie były
one o zasadniczym charakterze co do przebiegu całego zdarzenia. Nadto co do kwoty sumy zabranej przez M.
P. pokrzywdzonemu, uzasadnienie T. K. jest przekonujące, gdy zważy się, że pierwszy raz był on przesłuchiwany
bezpośrednio po zajściu, a następnie rzeczywiście mógł dokonać weryfikacji na postawie swoich zapisów sumy
ukradzionej przez oskarżonego. Co do zaś użycia przez pokrzywdzonego pojemnika z gazem, to argumentacja T. K.
co do przyczyn rozbieżności jest logiczna, albowiem to zachowanie pokrzywdzonego miało już miejsce po zasadniczej
części zdarzenia i mógł on uznać je za mało istotne i nie pozostające w zainteresowaniu Sądu.
Ponadto, jak wynika z ich zeznań, T. K. rzeczywiście podobnie zajście opisał G. M. (k. 19 - 20, 336v - 337) i G. Z. (4)
(k. 16v - 17, 334 - 336), zarówno w zakresie swojego kopania i bicia pięścią w twarz i głowę przez M. P., jak i zbitego
lustra w łazience oraz swojego nim skaleczenia. G. Z. (1) nadmienił też, że T. K. powiedział mu, że jego szef był zły,
że salon może zostać zamknięty, ponieważ był to drugi napad na ten salon. Sąd zauważył, że w śledztwie T. K., wedle
relacji G. Z. (1), nie mówił mu o tym, że był kopany przez oskarżonego, a świadek ten nie potrafił wytłumaczyć dlaczego
o tym powiedział na rozprawie, wskazując, że nie pamięta wszystkiego z uwagi na upływ czasu, obecnie domyśla się
tego zdarzenia (k. 335 - 335v), a było tak jak mówił w śledztwie, bo czynił to na bieżąco. Analiza zeznań świadka ze
śledztwa wskazuje zaś na to, że wówczas też początkowo nie zrelacjonował całego zajścia, nie mówiąc o użyciu przez
oskarżonego lustra, a dopiero wypłynęło to w jego zeznaniach na skutek pytania przesłuchującego. Zatem nie można
wykluczyć, że świadek także pominął w ten sam sposób kwestię kopania pokrzywdzonego, której nie uzupełnił z uwagi
na brak pytania ze strony przeprowadzającego czynność przesłuchania. Takie wnioskowanie jest tym bardziej zasadne,
gdy zważy się, że G. Z. (1) wskazał już wówczas na obrażenia ciała T. K., które według tego ostatniego, miały pochodzić
właśnie od kopania go przez M. P. po głowie (k. 17).
Z kolei G. M. w postępowaniu przygotowawczym wskazał, że telefonując do niego bezpośrednio po zajściu T. K.
powiedział mu, że został pobity i napadnięty przez mężczyznę, który pozostał z nim w salonie gier, że tarzali się po
podłodze. On sam bezpośrednio po zajściu już nie widział pokrzywdzonego, a w ciągu dnia po zajściu, T. K. jedynie
przez telefon mówił mu, że ma pocięte ręce. Wówczas T. K. także prosił go, aby nie rozgłaszać tego co stało się w salonie
(k. 19v - 20). Te zeznania świadek podtrzymał na rozprawie (k. 336v - 337).
Wskazać zatem należy, że co do podstawowych elementów omawianego zajścia T. K. przekazał swoim kolegom
informacje podobnie jak w toku rozprawy i u prokuratora, oraz podczas okazania oskarżonego. Wynikające zaś z relacji
G. M. i G. Z. (1) odmienności są zrozumiałe, w sytuacji, gdy ich wiedza o zajściu była szczątkowa, pochodziła z rozmowy
telefonicznej z pokrzywdzonym (której G. Z. (1) dokładnie nie słyszał) oraz z krótkiej relacji T. K.. Przy czym, nie
można było w tym kontekście pominąć, że T. K. przedstawiając swoim kolegom w dniu następnym przebieg zdarzenia
wyraźnie obawiał się skutków jego nagłośnienia, tak jak o tym mówił tłumacząc swoją postawę w postępowaniu
przygotowawczym, skoro prosił G. M. o zachowanie dla siebie informacji w tym zakresie. Z tego zatem względu jest
oczywistym, że T. K. mógł swoim znajomym nie opisywać szczegółowo zajścia z M. P., zwłaszcza w zakresie działania
wobec niego odłamkiem lustra, które z uwagi na jego drastyczność mogło wzbudzić emocje u jego kolegów.
W przekonaniu Sądu, prawdziwości opisu przebiegu przedmiotowego zdarzenia danego ostatecznie przez T. K., nie
podważają też wyjaśnienia oskarżonego co do braku możliwości spowodowania u T. K. obrażeń ciała na głowie poprzez
jego kopanie, a to z uwagi na to, że M. P. miał, wedle swych depozycji, nie wchodzić za pokrzywdzonym do łazienki,
jak i tego, że kopanie jego twardym obuwiem pokrzywdzonego, musiałby spowodować widoczne obrażenia na głowie.
Oprócz wskazanej już wyżej oceny wyjaśnień oskarżonego w tym zakresie poczynionej w początkowej części zważeń,
uznać należy, że przeczą temu zarówno zeznania T. K., jak i jego kolegów.
Mianowicie T. K. podał odnośnie swoich obrażeń ciała, że miał pocięte od lustra dłonie, z których płynęła mu obficie
krew oraz otarcia i opuchnięcia głowy, która jednak nie krwawiła (k. 318v). Zaprzeczył, aby uderzył się o sedes (k.
321), nie wiedział czy upadając drzwi uderzyły go w głowę (k. 322). Wobec oświadczenia oskarżonego, że nie kopał
pokrzywdzonego, bo ten miałby ślady od jego twardego obuwia, T. K. podtrzymał, że M. P. go kopał, dodając, że
policjanci sami stwierdzili, że on ma opuchnięcia, rany na głowie. Według niego, jego obrażenia nie były bardziej
poważne, z uwagi na to, że oskarżony nie był większej postury. T. K. opisał, że oskarżony kopał go w lewą część głowy,
tak, że bardzo go bolało za uchem i musiał odwołać wizytę u dentysty, ponieważ nie był w stanie poruszać szczęką.
Przez dłuższy czas bolała go głowa. Wskazał, że spoza drzwi wystawało jego lewe ramię i głowa, którą miał zwróconą
w lewą stronę, gdzie znajdował się M. P.. Tłumaczył, że nie korzystał z pomocy lekarskiej, ponieważ uważał, że jej nie
potrzebuje, a nadto chciał, aby jak najszybciej zakończyły się czynności związane z tą sprawą, a nadto gdyby pojechał
do lekarza, to dowiedziałyby się o tym jego siostry, które nadmiernie się denerwują (k. 319 - 320, 321). Także w
konfrontacji z policjantami D. T. (1) i A. P. (1), T. K. podtrzymał, że powiedział policjantom na miejscu zdarzenia, że
został pobity, choć nie pamiętał czy opisał to dokładnie, jednak był kopany i miał po tym widoczne ślady. Zaznaczył,
że o zajściu rozmawiał z policjantami w salonie gier, a tam jest ciemno, ponieważ nie ma odsłoniętych okien, a on nie
pokazywał policjantom ran po kopaniu, nie wspominał im o obrażeniach głowy, choć miał je jeszcze przez kilkanaście
dni. Wówczas nie nosił fryzury z bardzo krótkimi włosami. Policjanci na miejscu proponowali mu wezwanie pogotowia
czy opatrzenie ran, widzieli je na pewno na rękach, ponieważ on krwawił. Obrażenia po kopaniu zauważyli policjanci,
którzy go zabrali na przesłuchanie (k. 331v - 333). Także dalej T. K. utrzymywał konsekwentnie, że doznał także innych
obrażeń aniżeli na rękach, przy czym wskazywał, że widzieli je u niego policjanci, którzy zabrali go na przesłuchanie na
komisariat. Wskazał też, że w trakcie przesłuchania policjanci polecili mu zdjąć koszulę i zostało mu wykonana jedna
fotografia, z boku, w który był kopany. Nadto jego obrażenia na głowie zauważył policjant, który go prowadził w czasie
przesłuchania do toalety (k. 339 - 339v). Te twierdzenia pokrzywdzony podtrzymał w konfrontacji z policjantem P.
D., w tym opisując podobnie swoje obrażenia na głowie jak poprzednio oraz wskazując, że musiały one być widoczne,
ponieważ miał też zmianę koloru skóry na nosie, który był opuchnięty, na ulicy zaczepiali go ludzie pytając co mu się
stało, ale nie potrafił wskazać po jakim czasie od zdarzenia to nastąpiło. Natomiast nie pamiętał czy mówił policjantom,
z którymi miał kontakt, że boli go głowa i nos (k. 411v - 413).
Dokonując oceny tych relacji, stwierdzić należy, że T. K. był stanowczy w tym, że na skutek zajścia doznał obrażeń
nie tylko w postaci ran ciętych na dłoniach od odłamków lustra, na które upadł w łazience, ale też co do tego, że miał
obrażenia na twarzy i z boku głowy od kopania i uderzania go pięścią w twarz. To swoje stanowisko podtrzymywał
także w konfrontacji z funkcjonariuszami Policji. Podkreślenia przy tym wymaga, że równie stanowczo i niezmiennie
wskazywał też funkcjonariuszy Policji, którzy, jego zdaniem, mogli zauważyć jego obrażenia na twarzy i głowie.
Przy czym, w przekonaniu Sądu, nie można było ocenić, iż świadek nieprawdziwie dopiero podczas kolejnych zeznań
przed Sądem wskazywał, że również inne postronne osoby, na ulicy, po zajściu miały dostrzegać jego obrażenia na
twarzy, bowiem nie mógł się on spodziewać wcześniej, że okoliczność ta będzie przez oskarżonego kwestionowana i
będzie przedmiotem szczegółowych dociekań w sprawie.
Sąd zauważył, że z zeznań funkcjonariuszy Policji A. P. (2) i D. T. (2) ze śledztwa wynikało, że początkowo T. K.
twierdził, że nie doznał żadnych widocznych obrażeń ciała, a następnie - po zmianie wersji zajścia - oni sami widzieli
u niego powierzchowne rany cięte lewej dłoni i prawej dłoni, jednak nie żądał on pomocy medycznej (k. 10v - 11, 13 14v), przy czym A. P. (1) podała, że w salonie gier było słabe oświetlenie, panował półmrok, tak, że nie mogła nawet
stwierdzić czy drzwi łazienki były uszkodzone. Z kolei w postępowaniu jurysdykcyjnym A. P. (2) pamiętała jedynie,
że T. K. był zdenerwowany, miał skaleczoną rękę, nie kojarzyła czy miał on inne obrażenia ciała, zaś odnosząc się do
swych wypowiedzi ze śledztwa oświadczyła, że nie pamięta czy widziała u T. K. obrażenia na twarzy i innych częściach
ciała, także powołując się na panujący w salonie gier półmrok, a na zewnątrz oświetlenie ulicznych latarni. Świadek
ta zaznaczyła, że gdyby ona i kolega stwierdzili jakieś obrażenia głowy u pokrzywdzonego, podjęliby stosowne kroki,
jednak podała, że pokrzywdzony rozmawiał z nimi normalnie, nie chciał pomocy medycznej, przy czym wskazała, że
z uwagi na to, że nie jest lekarzem, nie jest w stanie stwierdzić, czy zauważyłaby obrażenia głowy u pokrzywdzonego,
gdyby ten na nic się nie skarżył, nie pamiętała też jak wówczas T. K. miał uczesane włosy (k. 330 - 330v, 333). Z kolei
D. T. (1) twierdził, że nie pamięta czy widział u pokrzywdzonego obrażenia ciała poza ranami ciętymi na dłoniach.
Stwierdził, że gdyby były one na głowie pokrzywdzonego, to z powodu włosów trudno byłoby je zauważyć, przyznał,
że rutynowo pyta pokrzywdzonych o potrzebę pomocy medycznej, nie pamiętał czy pokrzywdzony mówił o tym, że
został pobity (k. 330v - 332v).
Analiza tych relacji prowadzi zatem do wniosku, że dopóki pokrzywdzony nie wskazał policjantom obrażeń ciała
w postaci ran ciętych na rękach, oni ich nie zauważyli, a zwrócili na nie uwagę dopiero, gdy T. K. podał im
zmienioną wersję zdarzenia. Zatem jest przekonującym, zwłaszcza w warunkach, w których prowadzili rozmowy z
pokrzywdzonym, w źle oświetlonym salonie, jak i w świetle lamp ulicznych, nocą na ulicy, że z uwagi na to, że T. K. na
to sam nie wskazał, a oświadczał też, że nie oczekuje pomocy medycznej, nie uskarżał się na ból w okolicach twarzy i
głowy, nie zauważyli, że miał w tych okolicach ciała obrażenia.
Sąd zauważył, że także inni funkcjonariusze Policji przeprowadzający czynności z pokrzywdzonym, jak i pracownicy
ochrony (...) w tej kwestii twierdzili bądź, że nie zwrócili uwagi czy pokrzywdzony miał obrażenia bądź nie mieli z nim
kontaktu pozwalającego na poczynienie w tym względzie wskazanych spostrzeżeń.
I tak pracownik ochrony (...) A. R. wskazał, że gdy wszedł z kolegą na wezwanie do salonu gier, zastał tam
poruszającego się o kulach pokrzywdzonego, który miał zakrwawione ręce, jednak nie chciał pomocy lekarskiej, a
podobnie T. K. powiedział też policjantom, którzy tam przyjechali. Świadek nie pamiętał natomiast czy pokrzywdzony
uskarżał się na jakieś dolegliwości bólowe (k. 387v, 388). Z kolei M. S. wskazał, że nie było widać wówczas u
pokrzywdzonego zewnętrznych obrażeń ciała, poza zakrwawionymi dłońmi, mówił on, że nie potrzebuje pomocy
lekarskiej, przy czym rozmowa o tym toczyła się w salonie gier, gdzie panował półmrok (k. 388v - 389).
Ł. K. - technik kryminalistyczny, który miał do czynienia z pokrzywdzonym kilka dni po zdarzeniu pamiętał, że T. K.
poruszał się o kuli, natomiast nie pamiętał czy miał on rany cięte lub inne, czy uskarżał się na ból, nie wiedział czy
T. K. był do tej sprawy fotografowany, wskazując, że nie miał z nim wówczas kontaktu (k. 383v - 384v). Podobnie
Ł. C., który uczestniczył w oględzinach na miejscu zdarzenia jako protokolant, stwierdził, że nie przyglądał się
pokrzywdzonemu, nie miał z nim kontaktu (k. 387).
A. J., który przesłuchiwał T. K. po raz pierwszy w sprawie stwierdził, że wówczas zauważył, że pokrzywdzony miał
pokaleczone, krwawiące dłonie i mu je opatrzył. T. K. był wówczas roztrzęsiony, sprawiał wrażenie zastraszonego,
zastanawiał się nad swoimi zeznaniami, jakby bał się ich treści, chyba nie wychodził wówczas do łazienki. Świadek
nie pamiętał czy widział u niego inne obrażenia ciała, siniaki, czy pokrzywdzony uskarżał się na jakiś ból, pokazywał
inne obrażenia na swoim ciele, a uwagę jego samego zwróciła pokaleczona jego dłoń. Podał, że uczestniczył też w
przewożeniu pokrzywdzonego wraz z P. D. do prokuratury. Nie pamiętał czy T. K. była wykonywana jakaś fotografia
(k. 384v - 385v). Dyżurny KP w U. - T. G. (2) podał, że nie pamięta czy pokrzywdzony miał obrażenia ciała, a z jego
wypowiedzi wynikało, że w pamięć zapadło mu bardziej zachowanie M. G. (k. 410v - 411).
P. D., na którego wskazał A. J., jako także mający kontakt z pokrzywdzonym, podał, że gdy przewoził go 800 m na
okazanie osób, jako kierowca, nie przyglądał się pokrzywdzonemu czy miał on obrażenia ciała, a on sam nic nie mówił
o potrzebie pomocy lekarskiej. Natomiast, gdy wiózł go do Prokuratury, T. K. siedział na tylnym siedzeniu i też on
sam koncentrował się na prowadzeniu pojazdu. Nie kojarzył, z uwagi na upływ czasu, okoliczności podawanej przez
pokrzywdzonego, że widział u niego na klatce schodowej krew (k. 385v - 386v, 412).
Uczestniczący w czynności okazania osób pokrzywdzonemu - R. R., podał zaś, że nie pamięta czy widział podczas
okazania u pokrzywdzonego jakieś obrażenia ciała, siniaki, zaczerwienia, czy T. K. skarżył się na odczuwany ból.
Zaprzeczył, aby to on pomagał mu udać się do toalety, nie pamiętał nawet czy T. K. miał jakieś rany cięte. Zaprzeczył,
aby wykonywał mu fotografie (k. 389v - 390).
A. Z. (poprzednio P.) także nie potrafiła stwierdzić, czy w czasie gdy ona jako protokolant uczestniczyła z T. K. w
czynności okazania osób, miał on jakieś obrażenia ciała, a tym co odnośnie jego osoby zapamiętała, to to, że był
niepełnosprawny, poruszał się o kulach i miał ciemne włosy. Nie wiedziała czy były mu na komisariacie wykonywane
fotografie. Przyznała, że znajduje się tam na stanie aparat fotograficzny, ale nie wiedziała czy są nim wykonywane
przez policjantów zdjęcia celem zabezpieczenia siebie przed pomówieniami o nieprawidłowe działania (k. 446v), a o
czym wspominał świadek P. D., wskazując, że po zapełnieniu karty tego aparatu, co ma miejsce w KP w U. szybko,
następuje kasowanie zbędnych zdjęć (k. 412v).
Odnosząc się do wskazanych relacji, stwierdzić należy, że policjanci z uwagi na to, że pokrzywdzony nie uskarżał się na
dolegliwości dotyczące jego głowy i twarzy, nie kierowali swej uwagi na obrażenia pokrzywdzonego w tych częściach
ciała, a uwagę ich zwracały w pierwszym z nim kontakcie jego poranione dłonie. Nadto tym, co przede wszystkim
było zauważane przez tych świadków, w odniesieniu do T. K., to jego niepełnosprawność. Podkreślenia też wymaga,
że obrażeń tych nie pamiętał nawet R. R., mimo, że w czasie okazania oskarżonego, gdy pokrzywdzony relacjonował
zdarzenie, T. K. już wówczas podał, że doznał na skutek zdarzenia opuchnięcia twarzy (k. 52).
Ponadto, zdaniem Sądu, co do fotografii o której wykonywaniu wobec niego mówił T. K., to w świetle zeznań P. D.
(k. 412v), mimo informacji z Policji, iż nie wykonywano pokrzywdzonemu w KP U. żadnych zdjęć (k. 349), nie można
wykluczyć, że jednak takie zdjęcie T. K. sporządzono. P. D. wskazał bowiem, że zdjęcia takie mógł robić technik
kryminalistyczny, swoim aparatem, ale też policjanci z KP w U. niekiedy wykonują zdjęcia innym - małym - aparatem,
aby zabezpieczyć dla siebie dowód, że policjanci działali w danej sprawie zgodnie z prawem, jednak zdjęcia te robią
tylko dla siebie, a nie na potrzeby sprawy. Po zapełnieniu karty w aparacie, zdjęcia te są kasowane, zaś aparat ten
jest używany co drugi, co trzeci dzień, stąd według niego, zdjęć ze zdarzenia dotyczącego pokrzywdzonego już nie ma
(k. 412v). T. K. nie pamiętał jakim aparatem zrobiono fotografię jego obrażeń ciała, a zatem nie można wykluczyć,
że zostało ono zrobione małym aparatem, nie na potrzeby postępowania w sprawie M. P., a zatem nie znalazło to
odniesienia w żadnym protokole, wobec czego brak dowodu, że takie zdjęcie zostało sporządzone. Za pobawione zaś
logiki uznać należało, utrzymywanie przez pokrzywdzonego, że taką fotografię my wykonano, gdyby nie był o tym
przekonany. Mógł bowiem przewidywać i oczekiwać, że na Komisariacie Policji taka czynność została odnotowana w
pisemnym dokumencie.
Zaznaczenia też wymaga, że T. K. stanowczo i niezmiennie podtrzymywał, w tym w konfrontacji z P. D., że kilku
policjantów, którzy brali udział w czynnościach z nim przeprowadzanych widziało jego obrażenia ciała, w tym
policjant, którego nie zdołano ustalić, a który miał pomagać pokrzywdzonemu w dotarciu do toalety na Komisariacie,
bowiem żaden z ustalonych wykonujących czynności wobec T. K. w sprawie policjantów (k. 349), okoliczności tej nie
potwierdził (k. 412v - 413).
Ponadto, poza wskazywaniem przez siebie już podczas okazania oskarżonego, że doznał obrażeń twarzy, a także
opisywania już wówczas, że był przez M. P. uderzany pięścią w twarz i kopany (k. 49 - 52), a o czym też wspominał,
jak podano wyżej, A. R. i M. S., na obrażenia ciała T. K. wskazał też G. Z. (1). Opisał on bowiem, że nie widział już
pokrzywdzonego po opuszczeniu salonu, po zajściu z oskarżonym, ale następnego dnia pojechał do niego i widział, że
miał on pocięte ręce, a także chyba z prawej strony miał opuchniętą głowę, czoło w okolicy skroni, natomiast on sam
nie widział u niego siniaków. Sam T. K. nie opowiadał o tym, jakich obrażeń doznał na głowie, a tylko, że miał być
kopany i bity pięścią (k. 334v). Przy czym, co warte zaakcentowania, już w postępowaniu przygotowawczym świadek
wskazał, że widział w dniu 12 maja 2015 roku u T. K. nie tylko obrażenia na ręce w postaci zaschniętej rany, ale też
spuchniętą głowę w okolicy skroni (k. 17).
Z kolei G. M. pamiętał, że u pokrzywdzonego widział pokaleczone ręce, a nadto choć on sam nie widział u niego innych
obrażeń ciała, to T. K. skarżył się po zajściu na ból głowy (k. 336v). Zeznania te podtrzymał w toku rozprawy, przy
czym nie był pewny czy widział u T. K. obrażenia na głowie (k. 337).
Tym samym, zdaniem Sądu, nie można zasadnie utrzymywać, że inne poza ranami ciętymi dłoni, obrażenia ciała
T. K. nie powstały na skutek omawianego zajścia. Podkreślenia wymaga bowiem, że zeznania w tym względzie
pokrzywdzonego korespondują z zeznaniami jego kolegów (choć G. Z. (1) nie był pewny co do strony głowy, na której
widział obrażenia pokrzywdzonego), i to w przypadku G. Z. (1) składanymi już w postępowaniu przygotowawczym,
gdy świadek nie mógł zdawać sobie sprawy z ich istotności w kontekście przyszłych wyjaśnień oskarżonego.
Wobec tego, zdaniem Sądu, relacje pokrzywdzonego nie są w tej mierze odosobnione.
Wprawdzie przedstawiciel pracodawcy pokrzywdzonego - M. G., twierdził, że nie przypomina sobie, aby widział u T.
K. inne obrażenia ciała aniżeli jakieś zdrapania na rękach (k. 337v - 338), to jednak jego zeznania w tej mierze nie
mogą być miarodajne, skoro nakłaniał on pokrzywdzonego do przedstawienia takiej wersji zdarzenia, która te inne
obrażenia ciała wykluczała.
Ponadto, o tym, iż zeznania T. K. co do doznanych obrażeń ciała polegają na prawdzie, świadczy treść opinii biegłej
z zakresu medycyny sądowej D. P.. Biegła stwierdziła w niej bowiem, że podawany przez T. K., jak i świadków
charakter, rozległość i umiejscowienie uszkodzeń ciała w postaci powierzchownych ran ciętych obu rąk oraz stłuczenia
powłok głowy, spowodowały co najwyżej naruszenie czynności narządu ciała i rozstrój zdrowia trwające nie dłużej niż
7 dni, a do ich powstania mogło dojść w warunkach i okolicznościach podawanych przez pokrzywdzonego (k. 402 406).
Zatem treść opinii wskazuje na to, że mechanizm powstania obrażeń ciała podawanych przez T. K. odpowiadał
tymże obrażeniom. Jednocześnie opinia ta przeczy twierdzeniom M. P., iż T. K. musiałby doznać na skutek kopania
przez niego twardym obuwiem w głowę, poważniejszych obrażeń ciała, aniżeli na to pokrzywdzony wskazywał. Biegła
zaznaczyła bowiem, iż wszystkie obrażenia, a zatem także te pochodzące od kopania, co najwyżej mogły spowodować
skutki dla pokrzywdzonego trwające do 7 dni. Ponadto biegła podała, że zmiany urazowe w postaci stłuczenia powłok
głowy, mogły być niezauważone przez osoby postronne, jeżeli były zlokalizowane w obrębie skóry owłosionej głowy.
W ocenie Sądu, opinia ta co do skutków działania oskarżonego, tworzy całość z wnioskami płynącymi z oględzin
miejsca zdarzenia, jak i zeznań pokrzywdzonego co do warunków, w jakich M. P. miał go kopać. Zauważenia bowiem
wymaga, że po wyważeniu drzwi, które przynajmniej w większej części, wedle relacji T. K., znajdowały się nadal
w łazience, przy uwzględnieniu rozmiarów łazienki i jej wyposażenia, M. P. w istocie miał niewiele miejsca do
dokonywania ruchów nogą podczas kopania pokrzywdzonego, co musiało wpływać na siłę jego ciosów i to niezależnie
od odczuwanej ich dolegliwości przez pokrzywdzonego, zwłaszcza, że ciosy te następowały we wrażliwe na ból części
ciała.
Natomiast odnosząc się do stłuczeń powłok twarzy biegła wskazała, że w miejscach gdzie godził uraz lub urazy,
uszkodzenia w postaci zaczerwienia powłok powinny być widoczne krótko po ich doznaniu, zaś w ciągu kilku godzin
po zdarzeniu, a więc także następnego dnia powinny być widoczne w tych okolicach twarzy podbiegnięcia lub wylewy
krwawe.
Koresponduje to zatem z twierdzeniami pokrzywdzonego, że miał po zajściu zasiniony nos, co zwracało uwagę
znajomych na ulicy.
Sąd uznał, że opinia biegłej D. P. była jasna, logiczna i zrozumiała. Udzieliła odpowiedzi na postawione pytania, na
które zgodnie z zakresem posiadanych wiadomości specjalnych i udostępnionych materiałów dowodowych mogła
udzielić odpowiedzi, a przy tym uwzględniła wszystkie okoliczności istotne dla rozstrzygnięcia badanej kwestii. Stąd
Sąd uznał, że może ona stanowić podstawę poczynionych przez Sąd ustaleń faktycznych.
Sąd nie pominął, iż w niniejszej sprawie opinię wydał biegły chirurg M. R., jednak z uwagi na to, że nie mógł on odnieść
się do dodatkowego materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, a z treści opinii wynikało, że została ona oparta
tylko o dane z akt sprawy na dzień 29 maja 2015 roku oraz wskazane w postanowieniu o powołaniu biegłego obrażenie
T. K. w postaci opuchnięcia głowy (k. 127 - 129), Sąd uznał, iż nie może ona stanowić podstawy do ustaleń w sprawie.
Zdaniem Sądu, co do działania przez oskarżonego wobec pokrzywdzonego odłamkiem lustra, zeznania T. K. jawią się
w tym względzie jako logiczne.
Zdaniem Sądu, o tym, że wersja o użyciu wobec niego odłamka zbitego lustra polegała na prawdzie świadczy to, że
choć pokrzywdzony nie wspominał o tym podczas swojej pierwszej relacji składanej policjantom na miejscu zdarzenia,
to jednak następnie konsekwentnie o tym zeznawał. Zważyć zaś należy, że nie miał on żadnych powodów, aby taką
wersję zdarzenia z odłamkiem lustra przedstawiać, gdyby nie miała ona miejsca, skoro równie dobrze, z uwagi na brak
postronnych świadków zajścia, mógł twierdzić, że M. P. działał wobec niego jakimkolwiek innym narzędziem. Zdaniem
Sądu, wręcz ujawnienie przez niego takiego działania oskarżonego mogło być przez niego uważane za niekorzystne pod
kątem jego dalszego tam zatrudnienia, a to w kontekście wcześniejszego napadu na pracownicę tego samego salonu
gier, kiedy osoba ta została poraniona ostrym narzędziem.
Poza tym, jak wynika z treści protokołu oględzin miejsca zdarzenia, w salonie gier rzeczywiście znajdowała się w
łazience na posadzce woda oraz odłamki zbitego lustra. Choć A. P. (2) twierdziła w postępowaniu przygotowawczym,
że nie widziała w łazience odłamków lustra (k. 11), zaś D. T. (1) nie odniósł się do tej kwestii (k. 13 - 14v), to
wobec treści wskazanego protokołu, musiało to stanowić ze strony tych policjantów przeoczenie. Podkreślenia bowiem
wymaga, że T. K. między zdaniem policjantom A. P. (1) i D. T. (1) pierwotnej relacji, a nowej po rozmowie z M. G.,
nie pozostawał w salonie gier sam, bo także gdy policjanci udali się na przeszukanie przyległych ulic w poszukiwaniu
sprawcy, pozostawał on tam w obecności pracowników ochrony, zatem nie było możliwości, aby lustro w lokalu zbił w
późniejszym okresie czasu. Taką okoliczność bowiem, niewątpliwie ujawniliby pracownicy ochrony (...), gdyby miała
ona miejsce.
Także, w przekonaniu Sądu, nie można było przyjąć za przekonującą argumentacji M. P., iż o tym, że nie działał wobec
T. K. odłamkiem lustra świadczy brak u niego samego zranień od tego przedmiotu. Biorąc pod uwagę, że T. K. opisywał,
że M. P. początkowo trzymał odłamek lustra dwiema rękoma, a dopiero następnie w jednej ręce, a także uwzględniając
jego rozmiary (boki długości kilkunastu cm), to taki sposób ujęcia tego przedmiotu i jego trzymania, nawet przy
niewątpliwej ostrości jego brzegów, nie powodował przecież konieczności zranienia się nim przez oskarżonego.
Reasumując, Sąd uznał, że całokształt zgromadzonego materiału dowodowego, we wzajemnym ze sobą powiązaniu,
nie pozwala na przyjęcie wersji M. P., o tym, że jego działanie wobec T. K. stanowiło jedynie rozbój w formie
podstawowej bez użycia podobnie niebezpiecznego do noża przedmiotu, jak i bez użycia przemocy w postaci kopania
pokrzywdzonego, jak i uderzania go kilkukrotnie pięścią w twarz.
Przechodząc do subsumcji prawnej zachowania oskarżonego, stwierdzenia zatem wymaga, że przestępstwo rozboju
określone przepisem art. 280 § 1 k.k. polega na kradzieży popełnionej przy użyciu przemocy wobec osoby lub groźby
natychmiastowego jej użycia albo przez doprowadzenie człowieka do stanu nieprzytomności lub bezbronności. Użycie
przemocy to zastosowanie siły, fizycznej przewagi, przejawiającej się w wykorzystaniu przymusu. Oznacza zachowanie
polegające na zastosowaniu siły fizycznej ukierunkowanej na decyzję woli osoby, która jest przedmiotem przemocy.
Kwalifikowanym rozbojem, w myśl art. 280 § 2 k.k., jest natomiast posługiwanie się przez sprawcę przy jego
popełnieniu bronią palną, nożem lub innym podobnie niebezpiecznym przedmiotem lub środkiem obezwładniającym
albo współdziałanie z osobą, która takim przedmiotem posługuje się.
Zważyć należy, że zgodnie z akceptowanym przez niniejszy Sąd poglądem wyrażonym w orzecznictwie, o charakterze
niebezpiecznego narzędzia w myśl art. 280 § 2 k.k., decydują jego właściwości jak jego kształt, wymiary, masa,
tnąca powierzchnia, ostrość albo zawarty w nim materiał wybuchowy lub łatwopalny, który zwyczajnie użyty
zagraża bezpośrednim niebezpieczeństwem spowodowania śmierci lub ciężkiego uszkodzenia ciała. Chodzi bowiem
o przedmioty niebezpieczne ze względu na swą konstrukcję lub właściwości, a nie z uwagi na sposób ich użycia. Przy
tym przedmiot taki musi być przy zwykłym użyciu podobnie niebezpieczny jak nóż czy broń palna (por. wyrok Sądu
Apelacyjnego w Łodzi z dnia 28 lutego 2001 roku w sprawie II AKa 9/01; Prok. i Pr.-wkł. 2002/9/28, KZS 2002/10/84,
wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 5 czerwca 2009 roku w sprawie II AKa 61/09, wyrok Sądu Apelacyjnego
w Gdańsku z dnia 15 lipca 2010 roku w sprawie II AKa 181/10, POSAG 2010/3/174-194, wyrok Sądu Apelacyjnego w
Lublinie z dnia 18 lipca 2001 roku w sprawie II AKa 157/02, Prok. i Pr. 2003 rok, Nr 4 poz. 24).
Sąd Najwyższy stwierdził, że "przy dokonywaniu oceny "niebezpieczności" przedmiotu z punktu widzenia kwalifikacji
prawnej z art. 280 § 2 k.k. istotne znaczenie będą miały takie cechy (właściwości) przedmiotu, które sprawią, że
wykorzystanie zwykłych funkcji lub działania przedmiotu przeciwko człowiekowi spowoduje powstanie realnego
zagrożenia o równowartości odpowiadającej użyciu broni palnej lub noża (por. postanowienie Sądu Najwyższego z
dnia 29 maja 2003 roku, I KZP 13/03, OSNKW 2003, nr 7 - 8, poz. 69). Kryterium oceny niebezpieczności przedmiotu,
którym posługuje się sprawca, stanowią obiektywne cechy przedmiotu, nadające mu charakter niebezpieczny, bez
względu na sposób użycia (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 14 stycznia 1999 roku, II Aka 210/98,
KZS 1999, z. 2, poz. 22, wyrok sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 26 maja 2006 roku w sprawie II AKa 244/06,
KZS 2007/2/63).
Dla przypisania odpowiedzialności karnej za przestępstwo kwalifikowanego rozboju konieczne jest zatem
stwierdzenie obiektywnych cech przedmiotu, który miałby być podobnie niebezpieczny jak nóż i broń palna, a więc
zidentyfikowanie go i opisanie cech kwalifikujących go jako niebezpieczny (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie
z dnia 11 maja 2006 roku w sprawie II AKa 61/06, KZS 2006/5/37, Prok. i Pr.-wkł. 2006/10/17, postanowienie Sądu
Najwyższego z dnia 29 maja 2003 roku w sprawie I KZP 13/03, OSNKW 2003, nr 7-8 poz. 69).
Zgodzić się zatem należy z poglądem wyrażonym w orzecznictwie, że w przypadku posługiwania się przez
sprawcę przedmiotami wymienionymi w art. 280 § 2 k.k. ustawodawca zakłada, że samo ich użycie stwarza stan
bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Dowodzeniu podlega więc w
tych sytuacjach jedynie fakt posługiwania się przez sprawcę rozboju określonym przedmiotem (por. wyrok Sądu
Apelacyjnego w Lublinie z dnia 17 listopada 2010 roku w sprawie II AKa 234/10, KZS 2011, nr 5, poz. 82).
Przenosząc to na grunt niniejszej sprawy, Sąd uznał, że odłamek lustra w kształcie trójkąta stanowił przedmiot
podobnie niebezpieczny do noża.
Jak wynikało z relacji T. K., odłamek lustra, który wobec niego użył M. P., miał kształt trójkąta o bokach po kilkanaście
cm. Narzędzie to miało ostro zakończone brzegi a także zakończone było ostrym kątem, a zatem z uwagi na swój
kształt, tnącą powierzchnię i ostrość, podobne do noża, mogło spowodować w razie jego użycia poważne skutki dla
życia lub zdrowia, a wobec tego zagrażało bezpośrednim niebezpieczeństwem spowodowania śmierci lub ciężkiego
uszkodzenia ciała.
Trzymając w obu rękach, a następnie w jednej taki przedmiot, o cechach podobnie niebezpiecznego narzędzia do
noża, w pobliżu ciała T. K., nadto domagając się od niego wydania pieniędzy, po uprzednim zastosowaniu wobec
niego przemocy polegającej na jego uderzaniu pięścią w twarz i kopaniu po głowie, oraz groźby jego pobicia, M. P. bez
wątpienia posługiwał się niebezpiecznym przedmiotem w celu uzyskania od T. K. mienia w postaci pieniędzy.
Wobec tego uznać należało, że M. P. poprzez to, że w dniu 11 maja 2015 roku w salonie gier w U. przy ul. (...)
używając przemocy w postaci kilkukrotnego uderzenia pięścią w twarz oraz kopania po głowie, wypowiadając groźbę
pobicia oraz używając podobnie niebezpiecznego przedmiotu do noża w postaci odłamka rozbitego lustra, poprzez
jego trzymanie nad ciałem T. K., w wyniku czego T. K. doznał stłuczenia powłok głowy po stronie lewej, z otarciami
naskórka, dokonał kradzieży saszetki z zawartością pieniędzy w kwocie 2.815 zł, czym działał na szkodę T. K. i
(...) .H.U. (...), dopuścił przestępstwa z art. 280 § 2 k.k.
W ocenie Sądu, co do oskarżonego nie zachodziły żadne kodeksowe okoliczności uchylające czy umniejszające ich
zawinienie. M. P. był bowiem osobą dorosłą, w pełni poczytalną, miał zatem zachowaną obiektywną możliwość
zachowania się zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym i dania posłuchu normom prawnym.
Za przypisany M. P. czyn, Sąd skazał go na karę 3 lat pozbawienia wolności.
Przy wymiarze tej kary Sąd uwzględnił okoliczności na korzyść i obciążające oskarżonego.
Bez wątpienia okolicznościami na niekorzyść M. P. było działanie przez niego pod wpływem alkoholu, a także wobec
osoby o znacznym stopniu niepełnosprawności, jaką był T. K., a zatem osoby o ograniczonej możliwości obrony przed
napastnikiem. Sąd zważył także, iż na skutek działań oskarżonego pokrzywdzony doznał obrażeń ciała, aczkolwiek o
charakterze powierzchownym, to jednak powodujących dyskomfort fizyczny w postaci odczuwanego bólu.
Natomiast jako okoliczność łagodzącą dla oskarżonego Sąd poczytał jego dotychczasową niekaralność (k. 221). Sąd
miał też na uwadze treść wywiadu środowiskowego o oskarżonym, jak i zeznań A. B. (k. 339v - 340v) wedle których
M. P. w miejscu zamieszkania w Polsce dał się poznać jako osoba bezproblemowa, zatrudniona odpłatnie, a w miejscu
zatrudnienia wykonująca swoją pracę sumiennie (k. 427, 28 - 29), przy czym nie zarejestrowana na terenie Polski
jako podatnik (k. 306).
Mając to na uwadze, Sąd doszedł do przekonania, że wymierzona oskarżonemu kara jest adekwatna do stopnia
zawinienia M. P. oraz społecznej szkodliwości popełnionego przez niego czynu stanowiącego zbrodnię. Zdaniem Sądu,
jedynie kara wymierzona oskarżonemu w powyższym zakresie może spełnić pokładane w niej cele zarówno w zakresie
prewencji indywidualnej, stanowiąc odpowiednią dolegliwość dla oskarżonego, jak i w zakresie prewencji generalnej,
wpływając na kształtowanie społecznie pożądanych postaw.
Zdaniem Sądu, tak wyważona kara winna spełnić cele wychowawcze i zapobiegawcze wobec oskarżonego
przyczyniając się do przestrzegania przez niego w przyszłości porządku prawnego, jednocześnie przekonując o
nieuchronności kary za przestępstwa oraz o braku pobłażliwości organów wymiaru sprawiedliwości dla takich czynów,
a w konsekwencji o nieopłacalności popełniania przestępstw i potrzeby przestrzegania porządku prawnego, a zatem
powstrzymania się od powrotu do przestępstwa.
Na podstawie art. 63 § 1 k.k. na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności zaliczono oskarżonemu okres
rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie od dnia 12 maja 2015 roku godz. 14, 40 do dnia 8 stycznia 2016 roku,
przy czym jeden dzień rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie równa się jednemu dniowi kary pozbawienia
wolności.
O wynagrodzeniu obrońcy oskarżonego z urzędu adwokata P. S. orzeczono w myśl § 14 ust. 2 pkt 5 i § 16 rozporządzenia
Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez
Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu (Dz. U. Nr 163, poz. 1348 z późn. zm.),
uwzględniając ilość terminów rozprawy w której obrońca uczestniczył.
Na zasadzie art. 624 § 1 k.p.k., mając na względzie, że z uwagi na tymczasowe aresztowanie oskarżony był pozbawiony
możliwości osiągania dochodów na terenie Polski, zwolniono oskarżonego M. P. od ponoszenia kosztów sądowych.