Walka z kominami

Transkrypt

Walka z kominami
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady
Walka z kominami
Dla Polski - kocioł, dla Unii - komin. Wynik sporu o definicję źródła spalania ma dla Polski olbrzymie konsekwencje.
Nie tylko finansowe. Jeszcze w tym miesiącu prof. Janusz Lewandowski z Politechniki Warszawskiej chce zakończyć
prace nad nową propozycją rozwiązania problemów Polski z ograniczeniem emisji dwutlenku siarki (SO2 ).
Zobowiązania podjęte przez nasz kraj wobec Unii Europejskiej w traktacie akcesyjnym od kilku lat spędzają sen z
powiek szefów firm energetycznych. Z opresji próbuje wybrnąć kolejny już minister środowiska.
Poprzedni projekt, przewidujący renegocjowanie z UE zapisów traktatu akcesyjnego, nie został przyjęty przez rząd.W
traktacie akcesyjnym część polskich producentów energii, głównych emitentów SO 2 , otrzymała tzw. derogacje
imienne, czyli pozwolenia na to, by przez pewien czas nie dotrzymywać zaostrzonych norm emisji tej substancji, które
wejdą w życie w 2008 r. i obejmą duże źródła spalania (tzw. dyrektywa LCP). Ulgi objęły źródła, dla których — ze
względu na wiek i poziom wyeksploatowania — nie opłaca się budować kosztownych instalacji odsiarczania.
Jednocześnie w tym samym traktacie Polska zobowiązała się do redukcji emisji w skali kraju. Poczynając od 2008 r.,
mamy realizować tzw. cele pośrednie, by w 2020 r. osiągnąć docelowy poziom redukcji emisji SO 2 z dużych źródeł.
Problem w tym, że dotrzymanie zobowiązań krajowych wobec UE praktycznie uniemożliwia nam wykorzystanie ulg
formalnie przyznanych poszczególnym elektrowniom. Jeśli zechcemy z nich skorzystać, nie mamy szans zmieścić się w
limicie.
Część ekspertów mówi wprost, że polscy negocjatorzy nie zauważyli problemu na etapie formułowania zapisów
traktatu i po prostu dali się wciągnąć w pułapkę. Według Janusza Lewandowskiego, UE dała nam „marchewkę” w
postaci derogacji, ale zadbała też o „kij”, by Polska nie czekała z założonymi rękami, lecz redukowała emisję.
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Aby rozliczyć Polskę i krajowe firmy z przestrzegania dyrektywy LCP, trzeba
najpierw zdefiniować objęte nią duże źródła spalania. Przepisy ustalają próg na poziomie 50 MW. Problem w tym, że
według Polski źródłem jest kocioł, a zdaniem Brukseli — komin, przez który emitowane są spaliny (do którego często
podłączonych jest kilka kotłów). Jakie są konsekwencje tej rozbieżności? Olbrzymie.
- Zgodnie z naszą definicją, dyrektywa LCP powinna objąć niespełna 400 krajowych instalacji. Jeśli zastosowalibyśmy
definicję Brukseli, za duże źródła musielibyśmy uznać ponad 1 tys. obiektów — mówi Roman Głaz, naczelnik
wydziału ds. ochrony powietrza w resorcie środowiska.
Skutki są poważne, bo, po pierwsze, dla części małych ciepłowni oznacza to konieczność zrealizowania dużych
inwestycji w ekologię —często przekraczających ich możliwości finansowe. Po drugie, przyjęcie unijnej definicji
powoduje, że Polsce kurczy się pula emisji dla źródeł LCP, bo trzeba ją podzielić na więcej firm. Dlatego ekspert
przygotowujący rozwiązanie dla rządu skupia się na takiej modyfikacji definicji dużego źródła, by umożliwiła Polsce
wywiązanie się ze zobowiązań traktatowych i nie doprowadziła do ruiny krajowych firm.
- Kompromisowa definicja pozwoliłaby wyłączyć z puli LCP małe źródła szczytowe, które pracują w ciągu roku
stosunkowo krótko. Zgodnie z oczekiwaniami Brukseli, odnosiłaby się do komina, a nie kotła, jednak moc źródła na
potrzeby dyrektywy byłaby ważona liczbą przepracowanych w roku godzin — wyjaśnia Janusz Lewandowski.
Zdaniem profesora, to rozwiązanie pozwoliłoby nam spełnić traktatowe limity niewielkim kosztem, choć i tak byłaby
konieczna częściowa rezygnacja z derogacji. Równolegle z zaostrzeniem norm ekologicznych w Polsce miałby zacząć
działać system wewnętrznego handlu emisjami SO 2 , który umożliwiłby funkcjonowanie źródłom emitującym więcej,
a premiowałby czystszych producentów.
Roman Głaz podkreśla, że to rozwiązanie nie ma jeszcze akceptacji resortu środowiska, wydaje się jednak mało
prawdopodobne, by resort zdołał do końca roku wypracować zupełnie inną koncepcję, a właśnie w tym terminie chce
przedstawić swoją propozycję Brukseli.
Pomysł na razie nie zbiera dobrych recenzji wśród zainteresowanych.
- Najgorzej wyjdą na tym średniacy, których zastosowanie nowej definicji uplasuje w grupie większych emitentów
objętych ostrzejszymi rygorami — wyjaśnia Janusz Lewandowski.
Jego zdaniem, dla kilkudziesięciu małych producentów energii, którzy — w myśl nowych przepisów — znajdą się w
zasięgu dyrektywy LCP, niewiele się zmieni.
- Większość z nich i tak pozostanie w tej samej grupie źródeł o mocy 5-225 MW, co oznacza, że nadal będą ich
obowiązywały te same standardy emisji SO 2 — dodaje profesor.
- To prawda. Jednak zmienią się wymogi w zakresie emisji pyłów, co oznacza konieczność budowania kosztownych
elektrofiltrów. Małych ciepłowni nie stać na takie inwestycje — uważa Bogusław Regulski, wiceprezes Izby
Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
strona 1 / 2
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady
Walka z kominami
Pomysł krytykują też duże elektrociepłownie.
- Polska powinna poszukać sojuszników i walczyć o stosowanie dotychczasowych reguł. Znalazłaby ich bez trudu.
Definicja źródło-komin to widzimisię unijnych urzędników — sumuje Jacek Dreżewski, prezes Vattenfall Heat
Poland.
Agniszka Berger
Źródło: Puls Biznesu
strona 2 / 2