Kobiety Inspirują-Złoto-Orla

Transkrypt

Kobiety Inspirują-Złoto-Orla
kobiety nas inspirujĄ
piękno natury
doścignąć
|Rozmawia Elżbieta Jeznach|
Karolina Sobolewska
to mama trójki dzieci,
instruktorka nurkowania,
przewodniczka miejska
i pilot wycieczek po
Europie i świecie.
To także certyfikowany
rzeczoznawca diamentów
i współwłaścicielka
pracowni jubilerskiej
Złoto-Orla w Warszawie.
Jak zostaje się jubilerem?
U nas to kwestia rodzinna, no i oczywiście dość długiego czasu. Potrzeba było wielu lat, by powstała firma
w jej obecnej formie. Pyta pani o
jubilerstwo, ale w przypadku mojej
rodziny chodzi tutaj również o złotnictwo. Pracownia i sklep Złoto-Orla
powstały dość dawno, bo już w 1983
roku, kiedy mój tato, Maciej Sobolewski – z wykształcenia inżynier metalurg
– po wielu latach nauki jubilerskiego
fachu u różnych mistrzów i zdobyciu
dyplomu Mistrza Rzemiosła Artystycznego otworzył najpierw pracownię, a
później sklep, które działają do dzisiaj.
W latach 80. była pani małą
dziewczynką.
Właśnie wtedy, podpatrując trochę
tatę przy pracy z palnikiem, mogłam
przyjrzeć się, przekonać z bliska, o co
46
to całe zamieszanie z jubilerstwem.
Kiedy byłam mała, jeszcze zanim powstał sklep, razem z siostrami uwielbiałyśmy sięgać po albumy taty o biżuterii. Było ich mnóstwo. Godzinami
oglądałyśmy zdjęcia przepięknych
kolii, królewskich naszyjników z dawnych epok, diamentowych pierścionków i innych cudów. Ten zachwyt
jest chyba zrozumiały dla wszystkich,
nawet dużych już dzisiaj dziewczynek
(śmiech). Z kolei te bardziej techniczne, fachowe książki oczywiście bawiły mniej, ale wprowadzały jakąś
tajemnicę i wywoływały głód wiedzy.
Zresztą podczas spotkań rodzinnych
temat jubilerstwa przewijał się nieustannie. Dzięki Złoto-Orlej w życiu
moim i moich sióstr było sporo podróżowania, poznawania innych kultur,
nauki tego, co po sobie zostawiły, i
dzięki temu ja i moje siostry nosimy w
ale wiem, że moja przygoda z nurkowaniem jeszcze się nie skończyła.
Podwodny świat to zupełnie inna bajka. Każdy koral, nietypowa formacja
skalna czy barwy i kształty ryb przypominają nam, że my, ludzie, nigdy nie
stworzymy takich cudów.
Nawet jako jubilerzy?
Jubilerzy, złotnicy bezpośrednio tworzący biżuterię to artyści. Oczywiście
posiłkujemy się naturą, zresztą wszystkie używane przez nas materiały powstały setki tysięcy, a nawet miliony
lat przed ludźmi. My, jubilerzy, próbujemy doścignąć piękno natury.
Czy jubiler jest trochę
marzycielem?
sobie podróżniczego bakcyla. Wraz
z siostrą zostałyśmy przewodniczkami
po Warszawie, następnie pilotami
wycieczek, zdobyłam certyfikaty na
nurka, skończyłam geologię, później
kursy rzeczoznawstwa diamentów w
Polsce, a następnie w Antwerpii
Została pani nurkiem?
Rekreacyjnie, jak rozumiem?
Nurkować zaczęłam już w 1993 roku,
w czasach, gdy sprzęt dostępny w
Polsce był na tyle siermiężny i tak ciężki, że zejście pod wodę przypominało
film o komandosach. To nie był sport
tak popularny, jak to jest obecnie.
A jak jest teraz?
Teraz mam trójkę dzieci, najmłodsze
niedługo skończy pół roku. Nurkowanie być może nie wszystkim kojarzy
się z odpowiedzialnością (śmiech),
Bycie jubilerem to przede wszystkim
precyzowanie celów, zaufanie i wiedza. Ale marzenia, takie zupełnie
ludzkie, też grają rolę w moim życiu
i pchają mnie do przodu. Będąc
jeszcze nastolatką, pracowałam we
Francji jako opiekunka, wtedy po raz
pierwszy zobaczyłam alpejskie szczyty, przemierzałam na nartach doliny,
zakochałam się w tym miejscu i przyrzekłam sobie, że kiedyś tam wrócę.
To było moje marzenie. Wróciłam tam
już w czasach, gdy byłam pilotem wycieczek i studiowałam geologię. Kolejny raz w Alpy pojechałam z moim
mężem, czysto przyjemnościowo.
Patrzy pani na góry okiem
geologa?
Nie, to nie jest tak, że wszędzie widzę
geologiczne formacje (śmiech). Na
góry patrzę raczej jak na wyzwanie:
czy da się zjechać tu, czy tam, jak jeździ się w puchu na stromiźnie, co jest
po drugiej stronie góry…
Czyli jest to freeride?
Tak, poza trasą jest najciekawiej. Ra-
czej nie ma tam dużo ludzi i można
pozostać sam na sam z górą. Zawsze
zresztą zmrożony i skrzący się śnieg
kojarzył mi się z diamentami.
Mówi pani o podwodnych czy
górskich przygodach, tymczasem
świat szlachetnych kamieni i
diamentów kojarzy się raczej z
poważnymi starszymi panami w
ciemnych garniturach, gdzieś w
Antwerpii.
(śmiech) Owszem, poznałam tych
panów, o których pani mówi. Ale
świat diamentów czy w ogóle kamieni jubilerskich takich jak rubiny, szafiry,
szmaragdy, turmaliny, ametysty… jest
przecież bardzo ekscytujący. Do wiedzy o tym, jak one powstawały przez
tysiące lat, do znajomości ich wartości
rynkowej i wreszcie wyceny dochodzi
również sposób oprawienia ich w pięknej biżuterii. Sądzę, że wszyscy eksperci kamieni szlachetnych w głębi duszy
patrzą na nie oczami artystów.
Jak odczuwa pani zmiany
zachodzące w branży jubilerskiej?
Dobrze, że są ludzie, których stać na
dobra luksusowe, ale od jakiegoś czasu widzimy trend, który bardziej odpowiada potrzebie dzisiejszych czasów.
Co to takiego?
Większa refleksja przy zakupie, która
pomaga dokonać przemyślanego
wyboru, oraz przede wszystkim personalizacja. Wielu klientów odkrywa,
że pozwalając sobie na jakiś wyrób
jubilerski, może również nadać mu
unikalny, osobisty charakter, według
własnego pomysłu.
Jak rozumiem, pani pracownia
podejmuje takie wyzwania?
Jak najbardziej. Nasza pracownia
specjalizuje się w biżuterii na indy-
widualne zamówienia. Mamy na
przykład klienta, który zamówił u nas
zawieszkę – monogram. Teraz co
roku przychodzi w okolicach swojej
rocznicy ślubu i dokłada do zawieszki
jeden diamencik. Oprócz tego sami
tworzymy unikalne wyroby, np. całą
kolekcję muzyczną – broszki i zawieszki w kształcie instrumentów, czy serię
bursztynowo-srebrnych korków do
karafek. Realizujemy także zamówienia dla firm, takie jak znaczki okolicznościowe, spinki czy dowolne wyroby
jubilerskie z logo danej firmy. Wszystko można obejrzeć na naszej stronie
WWW oraz w sklepie internetowym.
Internet to dobre medium dla
biżuterii? Drogie wyroby chyba
wymagają, by obejrzeć je z bliska?
Oczywiście, że tak, ale nie wszyscy
klienci tak uważają. Mamy zamówienia z innych miast, a nawet krajów.
Najdalsza przesyłka poszła niedawno do Australii. Ale sklep internetowy
ma jeszcze tę zaletę, że klienci mogą
spędzić na wyborze dowolną ilość
czasu, aby konkretnym wyrobom się
przyjrzeć, zadać pytania na ich temat, ocenić je i polubić. Na stronie
każdy wyrób opatrzony jest szczegółowym opisem, wraz z techniczną
informacją dotyczącą wymiarów,
specyfikacji kamieni czy diamentów,
zgodnie z certyfikacją. Dzięki internetowi nasi klienci łatwiej spełniają
swoje marzenia.
A jaki jest pani sposób na
spełnianie marzeń?
Zabrzmi to jak kwestia z taniego poradnika, ale spełnianie marzeń zależy od dwóch podstawowych rzeczy:
trzeba konkretnie wyartykułować
swój cel, a później do niego dążyć.
Brzmi to trochę „za łatwo”, ale mnie
jak dotąd się udaje. n
Więcej informacji
www.zloto-orla.pl
www.sklep.zloto-orla.pl
47

Podobne dokumenty