Basie z piekarskiej przeróbki

Transkrypt

Basie z piekarskiej przeróbki
Basie z piekarskiej przeróbki
Utworzono: czwartek, 04 grudnia 2014
Autor: Kajetan Berezowski
Źródło: Trybuna Górnicza
Codziennie przyodziewają roboczy kombinezon i hełm ochronny. W plątaninie taśmociągów, sit i przesiewaczy czują się
jak u siebie w domu. Na swych stanowiskach pracy są niezastąpione. Bezbłędnie potrafią odróżnić surowiec kiepskiej
jakości od dobrego.
– Kiedyś to nam panowie na Barbórkę kwiaty wręczali. Dziś uśmiech, miłe słowo płynące z głębi serca w zupełności wystarczy –
zapewniają pracownice kopalni Piekary noszące imię górniczej patronki.
Barbary z reguły są spokojne. Lubią otaczać ludzi swoją opieką. Z natury są niezależne i nie zgadzają się łatwo z opinią
większości. Wciąż też poszukują lepszych rozwiązań. Czasem bywają nadpobudliwe, ale za to są niezwykle uczuciowe i może
właśnie dlatego z trudem wybaczają wyrządzone im krzywdy. Poza tym Basie najlepiej czują się we własnym świecie i to jest
powód, dla którego lubią pokaprysić. Należy je zatem wciąż na nowo odkrywać, poznawać i doceniać – tyle „Księga imion”. A jakie
Basie są w rzeczywistości? Sprawdziliśmy to w kopalni Piekary.
Barbara Garczarczyk zatrudniona jest w kontroli jakości, czyli na pierwszej linii przeróbkarskiego frontu. Ma za sobą 35 lat pracy
zawodowej. Trafiła do górnictwa tuż po ukończeniu 18. roku życia. Pochodzi z Wybrzeża. W przyszłym roku odejdzie na zasłużoną
emeryturę. Bacznie obserwowała wszystkie zmiany, które przechodziła piekarska kopalnia.
– Kiedyś pracowało się wyłącznie fizycznie, a dziś komputer muszę umieć obsłużyć. Wszędzie automaty i skomplikowana
elektronika. Przy pomocy specjalistycznego urządzenia w kilka sekund określam dane konkretnej partii węgla, a więc wilgoć,
zawartość popiołu, siarki, kaloryczność. Każdą pobraną próbkę węgla mielę, opisuję, oznaczam numerem i wysyłam do
laboratorium. Robota ze wszech miar odpowiedzialna, bo co by to było, gdybym fatalnej jakości surowiec skierowała do produkcji
ekogroszku? Lepiej nie myśleć. Tu, w zakładzie przeróbczym, wszystko musi chodzić jak w zegarku – zapewnia.
Wszechstronność to jej atut
Jej koleżanka Barbara Olszewska w przeróbce pracuje od 1985 r. Jak tylko uzyskała pełnoletniość, podjęła decyzję o wyjeździe z
podwłocławskiej wsi na Śląsk. Nie kryje, że chodziło o zarobki. O wysokich pensjach w górnictwie mówiła wtedy cała Polska.
– Zatrudnienie mieliśmy w tamtych czasach większe, no i ludzie byli jacyś tacy mniej uprzejmi. Wytykano mi, że jestem nie swoja,
czyli gorolka (śmiech). Było mi ciężko, a robota fizyczna też do łatwych nie należała. Teraz jest nowocześnie. Maszyny są szybsze
i nie ma tyle hałasu. W wyniku okrojenia liczebności załogi musimy radzić sobie na więcej niż jednym stanowisku. Każda z nas jest
wszechstronna. Przez lata się tego nauczyłyśmy. Szkoda tylko, że młodych dziewcząt w ogóle nie przyjmują do pracy. Niby mamy
bezrobocie, ale jak co do czego przyjdzie, to do roboty przy węglu chętnych nie ma. Nasze dzieci także za górnictwem nie tęsknią.
Takie czasy – opowiada Olszewska.
Jak dodaje, dziś ludzie w kopalni bardzo się zmienili. Ustały regionalne animozje. Praca jest spokojniejsza i więcej uwagi poświęca
się bezpieczeństwu.
Miłe spojrzenie, ciepłe słowo
W Barbórkę obie Basie zamierzają naturalnie świętować swoje imieniny, może nie tak hucznie, jak bywało to przed laty, ale na
pewno uroczyście.
– Dawniej tę atmosferę czuło się bardziej wyraziście. Orkiestra grała od rana, a premię wypłacano w gotówce. Po szychcie
dzieciaki przybiegały pod bramę kopalni i zaczynało się: „Mamo, kup to, kup tamto, idziemy do sklepu”. Szło się, a jakżeby inaczej.
A po powrocie do domu w portfelu zostawała jeszcze spora sumka. Dzisiejsza rzeczywistość nie jest już tak kolorowa, ale
najważniejsze, że zdrowie jeszcze dopisuje – podsumowuje Barbara Garczarczyk.
Obie Basie z piekarskiej kopalni liczą, że męska część załogi nie poskąpi ciepłych słów i miłych spojrzeń także po okresie
barbórkowym.
No bo co by to była za przeróbka bez Baś.
Panie w górnictwie
W Kompanii Węglowej płeć piękna stanowi 10 proc. zatrudnionych. Według danych z początku br. na stanowiskach robotniczych
pracowało ok. 2,5 tys. kobiet. Żeńska część załogi Jastrzębskiej Spółki Węglowej wynosiła nieco ponad 2100 osób, z czego 980
kobiet zatrudnionych było na stanowiskach robotniczych. W katowickim Holdingu Węglowym pracowało 1780 przedstawicielek płci
pięknej, czyli ok. 9,5 proc. całej załogi. Z kolei w spółce Tauron Wydobycie kobiety zajmowały 700 etatów.

Podobne dokumenty