Nie ma takiego pokolenia - Centrum Myśli Jana Pawła II

Transkrypt

Nie ma takiego pokolenia - Centrum Myśli Jana Pawła II
MARCIN CIELECKI
Nie ma takiego pokolenia
Szwankuje język teologów. Nie znajdują słów, aby opisać tajemnicę Boga. Częściej
mówią o moralności niŜ o wierze. ZauwaŜam zanik umiejętności mówienia o Jezusie
Chrystusie. Zamiast tego grzebiemy się w granicach moralności.
Z wykształcenia jestem teologiem. Z powołania osobą Ŝyjącą w świecie, niedługo minie rok od
momentu, gdy wstąpiłem w związek małŜeński. Te dwa wyznaczniki dają mi w Polsce status dziwaka:
świecki teolog. Podejrzliwie traktowany przez duchownych, bo być moŜe będę miał zamiar zagarnąć
ich prerogatywy i wtrącić swoje trzy grosze w kwestie, nad którymi panowali dotąd niepodzielnie.
Konsternacja na twarzy świeckich, bo ktoś z takim wykształceniem, to ni pies ni wydra. Na wódkę
moŜna z takim pójść, czy moŜe będzie moralizował? Bycie świeckim teologiem w Polsce oznacza bycie
nikim. Nie zabieram głosu w sprawach wiary ludu BoŜego. Nikt mnie o to nie prosi. Moje
wykształcenie, lata studiów, praca naukowa okazały się nikomu i niczemu nie słuŜyć. Tematy, które
chciałbym poruszyć i do których miałbym w pełni prawo, nie przebiją się przez mur zawodowych
i „uświęconych” teologów. Takich jak ja jest sporo. Jeszcze nikt (przynajmniej nie są mi znane takie
dane) nie policzył, ilu jest w Polsce świeckich teologów. Ludzi, dla których jest miejsce w Kościele,
którzy są w nim zakotwiczeni, a jednocześnie zepchnięci na margines Ŝycia we wspólnocie chrześcijan.
Kresem marzeń o realizacji siebie jako teologa jest szkolna katecheza. (Nie ma się co łudzić:
katechetami w większości są księŜa, więc świeccy absolwenci teologii zasilają jedynie szeregi
bezrobotnych). O pozostaniu na uniwersytecie i pracy naukowej praktycznie nie ma co myśleć. Na
temat Ŝycia osób świeckich, ich problemów, powołania (np. małŜeństwa) piszą wyłącznie księŜa. Język
duchownych (celibatariuszy) pozostaje skostniały, sztuczny i wciąŜ akademicki, gdy piszą
o małŜeństwie. Świecki teolog mógłby wnieść więcej realizmu i doświadczenia, mógłby odświeŜyć
zwiędły nieco dyskurs o istocie i realizacji powołania małŜeńskiego oraz tego, co moŜna umownie
nazwać „teologią Ŝycia duchowego osób świeckich”. Duchowość osób świeckich jest własna,
oryginalna, ale to trzeba odkryć. Zazwyczaj świeckim za wzór stawia się świętych, którzy byli osobami
duchownymi. W rzeczywistości chrześcijanowi bez święceń stawia się za wzór księdza czy zakonnika.
Niestety, w tematach dotyczących Ŝycia świeckiego stanowisko teologa bez święceń pozostaje głosem
wołającego na pustyni. Ilu jest w Polsce ludzi, którym po latach studiów zamknięto usta
w rzeczywistości naszego Ŝycia kościelnego w Polsce? Dostąpiliśmy zaszczytu dyskutowania
o sprawach wielkich, zgłębialiśmy traktaty, teksty mistyków, ojców i doktorów Kościoła, postanowienia
soborów. Mamy wiedzę, umiejętności, narzędzia. To wszystko okazało się niewaŜne? Niepotrzebne?
Nie jestem sam. Takich jak ja jest wielu. Zbyt wielu.
Raport
Największym problemem teologii w Polsce jest papieŜ Jan Paweł II. Ten wielki teolog, myśliciel
chrześcijański został potraktowany w swoim kraju jako złoty cielec. Wiem, Ŝe ta myśl wyraŜona przez
Stanisława Obirka brzmi nieprzyjemnie, ale naleŜy powiedzieć sobie prawdę: tak, niestety, jest.
Bałwochwalcze uwielbienie myśli Jana Pawła II i jego działań doprowadziło do skostnienia teologii. Nie
doczekaliśmy się ani wybitnych teologów, ani oryginalnych interpretatorów myśli Jana Pawła II,
a przecieŜ był synem tej ziemi, podobne jak on wykształcenie odebrało wielu. Teologia w Polsce nie
wydała intrygujących adeptów. MoŜna usprawiedliwiać ten stan latami zniewolenia komunizmem,
następnie powolnym wprowadzaniem w Ŝycie postanowień II soboru watykańskiego, nawet sytuacją
polityczną w kraju, który ponownie odzyskał niepodległość. Jednak czy to naprawdę usprawiedliwia?
Po latach okazuje się, Ŝe jedyną oryginalną osobowością pośród naszych teologów pozostaje ks.
Wacław Hryniewicz OMI głoszący moŜliwość nadziei powszechnego zbawienia. Dalej: długo, długo
nikt. Z ciekawych i mających coś do przekazania są jeszcze Stanisław Celestyn Napiórkowski
OFMConv, ks. Tomasz Węcławski, ks. Wacław Oszajca SJ, ks. Jacek Bolewski SJ, ks. Dariusz
Kowalczyk SJ. Z grona świeckich zauwaŜalni są jedynie ElŜbieta Adamiak i Józef Majewski. Czy nie jest
zaskakujące, Ŝe najciekawszą ksiąŜką teologiczną jest tom rozmów Nad przepaściami wiary
przeprowadzony przez Adamiak i Majewskiego z Hryniewiczem? Jedną z najwaŜniejszych ksiąŜek
o teologii napisał właśnie Majewski, a mowa tu o Teologii na rozdroŜach. KsiąŜka aktualna, trudna
i odwaŜna.
Mamy świetnych autorów podręczników, co wskazywałoby raczej na umiejętności syntezy niŜ
twórczego wysuwania wniosków i ich argumentowania. W wybieraniu cytatów i ich komentowaniu
jesteśmy mistrzami. Własnych myśli nie potrafimy jednak spisać. Czego zabrakło polskim teologom?
Wykształcenia? Z roku na rok wydaje się coraz lepsze. Więcej tłumaczeń, opracowań, wreszcie coraz
zasobniejsze publikacje zachodnich teologów (dlaczego nie tłumaczy się prac naszych wschodnich
sąsiadów?). Znajomości języków? Student przecieŜ obowiązkowo uczy się przynajmniej jednego języka
obcego.
Teologowie nie podejmują waŜnych dyskusji, a jeśli juŜ, to obwarowują się cytatami z dokumentów
kościelnych, orzeczeń soborów. Własne zdanie wyraŜone jest tak nieśmiało, jakby funkcją teologa było
jedynie czołobitne powtarzanie raz zdobytych juŜ informacji, a nie twórcze ich rozwijanie. Dogmat
naprawdę otwiera całą przestrzeń spraw, tym samym jest raczej otwarciem drzwi niŜ ich
zatrzaśnięciem. Większość teologów trzyma się uporczywie zapisanej litery prawd wiary, nie wchodząc
w istotę ich ducha. Niestety, większość teologów dogmatycznych produkuje inne wyjaśnienie tego, co
juŜ wiemy. Nic w tym odkrywczego. Jeśli juŜ teolog w Polsce zabiera głos w sporze Ŝywo dotyczącym
współczesnego człowieka, czyni to, posługując się językiem z minionej epoki i tak niejednoznacznie, Ŝe
przeciętny człowiek jest pozostawiony samemu sobie. Większość naszych pseudosporów o naturze
religijnej w rzeczywistości od kilku lat ogranicza się do ogranych tematów: aborcja, eutanazja, kara
śmierci. Morze potrzeb jest jednak znacznie większe. Nie zainicjowano chociaŜby dyskusji
o bezrobociu, nie podjęto zagadnienia teologicznego wymiaru polityki, a w demokracji w naszym
wydaniu przydałoby się ten temat raz na zawsze uporządkować, umknęło uwadze „ukąszenie”
postmodernizmem i wiele innych. Wydaje się, Ŝe zamieniono teologię w naukę dla nauki, świątobliwe
gaworzenie natchnionych męŜów, które nie przełada się na codzienne Ŝycie.
Teologia w Polsce istnieje pod znakiem Jana Pawła II i pod jego cięŜarem jednocześnie ginie.
Zaskakujące, jak z rozległej, śmiałej myśli wielkiego teologa moŜna reprodukować setki marnych,
podobnych do siebie, niczego nieodkrywających prac magisterskich. Większość z nich opiera się na
skwapliwym napisaniu innym słowami tego, co juŜ zostało powiedziane w tekstach PapieŜa.
Intelektualnym rozmachem teologia w naszym kraju przypomina bardziej skansen niŜ laboratorium
wiary.
Dorastanie z PapieŜem w tle
Jestem dzieckiem swoich czasów. Jako młody człowiek widziałem, jak państwo i Kościół angaŜują się
w spory o kształt odrodzonej Polski, konstytucji, praw i obowiązków obywatela. Poziom dyskusji po
obu stronach zraził mnie na lata do obu rozmówców. Nie chciałem w tym uczestniczyć. Spoglądałem,
niewiele rozumiejąc, to na państwo, to na Kościół. Pomiędzy nimi jawił się zawsze Jan Paweł II.
Entuzjastycznie przyjmowany, otaczany bałwochwalczym uwielbieniem. Nie ufałem wiwatującym
tłumom. Wiedziałem, Ŝe po burzach oklasków, polskich przyśpiewkach, ci sami ludzie powrócą do
odłoŜonych sporów. Wiedziałem, Ŝe te same tłumy sprawiające wraŜenie spijających z ust PapieŜa
kaŜde słowo i rozumiejących je w lot, rozsypią się, przybierając kaŜdemu właściwą, pojedynczą twarz
z nietolerancją, dewocją, ksenofobią. Wiedziałem, Ŝe te same tłumy, które niosą człowieka na swych
rękach, mogą innego człowieka zhańbić. Nie uczestniczyłem w tym.
Jan Paweł II: szacunek zawsze. Nie potrafiłem jednak czytać jego encyklik, homilii, całego archipelagu
myśli. Ciągle między przecinkami, kropkami, w znakach przystankowych jak echo powracało
bałwochwalcze uwielbienie mas. Jan Paweł II, król nasz polski malowany. Wiwatować, śpiewać,
klaskać — potrafiliśmy, czytać i realizować — to było za trudne. Tym bardziej stawałem bezradny
wobec tekstów Jana Pawła II, gdy perfidnie wykorzystywano jego myśli do poparcia swoich celów.
Jako Polak czułem się totalnie wykorzystany, oszukany, zeszmacony, bo jeśli uŜywa się do swoich
rozgrywek jego głosu, wielkiego człowieka, to co moŜna zrobić z moim? Patrzyłem zgorszony, gdy
przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej róŜnego rodzaju maści Polityczni Zbawiciele Narodu
Polskiego podpierają swoje ksenofobiczne hasła zdaniami PapieŜa. „PapieŜ ostrzega przed unią,
istnieje spisek przeciwko Polsce, papieŜ jest przeciwny referendum” — i tak dalej. Wątpliwości
rozwiało zdecydowane i ostre przemówienie Jana Pawła II: Polska potrzebuje Europy, a Europa
potrzebuje Polski. Dlaczego jednak nikt nie przeprosił za wcześniejsze wypowiedzi? Dlaczego nikt nie
uderzył się w piersi? Dlaczego pozwoliliśmy, my, Polacy, tak swobodnie manipulować autorytetem
przywódcy Kościoła?
Artysta i teolog
Teolog z otwartości na ludzi zmierza w stronę Boga. Jest otwarty na ludzi i otwarty na Boga. Teologia
w Polsce pokonuje zaledwie połowę drogi — zmierza w stronę Boga, nie mając słuchu, wraŜliwości na
ludzi. śycie zna z gazety, a jedne dowody czerpie z Ŝycia wspólnego. Jednostka nie czyni wspólnoty.
Teolog w Polsce przypomina nieco czarnoksięŜnika zamkniętego w wysokiej wyniosłej wieŜy, z której
ogląda przez lunetę tętniące w oddali miasto ze swoimi sprawami wielkimi i małymi. Z tego
podglądania tworzy obraz społeczeństwa, dla którego jest. Bo teolog jest dla wspólnoty, dla Ludu
BoŜego, jest równieŜ dla ludzi spoza Kościoła. Teologia, która siedzi w samotnej wieŜy, nie ma nic
wspólnego z Ŝyciem. Nie jest otwarta na ludzi, nie słucha ich, traci wraŜliwość języka autentycznych
problemów duchowych, duchowych zmagań i poszukiwań.
Szwankuje język teologów. Nie znajdują słów, aby opisać tajemnicę Boga. Częściej mówią
o moralności niŜ o wierze. ZauwaŜam zanik umiejętności mówienia o Jezusie Chrystusie. Zamiast tego
grzebiemy się w granicach moralności. Wszyscy na dobrą sprawę wiemy, jak mamy postępować, a
i tak nam to się nie udaje. Nikt od powtarzania tego faktu się nie poprawił. Człowiek moŜe się zmienić,
gdy spotka Kogoś, kto jest w stanie oddać za niego Ŝycie. Być moŜe liczba tematów z pogranicza
moralności jest odwrotnie proporcjonalna do jakości autentycznego zapatrzenia w Boga.
Jan Paweł II często nawiązywał w swoich publikacjach i przemówieniach do myśli artystów i filozofów.
Czerpał z kultury, gdyŜ był człowiekiem zanurzonym w sztuce. WraŜliwość i otwartość na twórczość
artystyczną, jak równieŜ fakt, Ŝe sam był poetą, pozwalały mu znaleźć taką przestrzeń mówienia
o Bogu, jakiej głęboko pragnęliśmy. Święty i artysta są jakby wzajemnym uzupełnieniem, nierozłączną
parą. Teolog i artysta są powiązani ze sobą. Teolog powinien mieć w sobie coś z człowieka sztuki, bo
to sztuka łamie zasady i dociera znacznie dalej niŜ zdawkowe definicje. Obrazy, partytury, rzeźby,
literatura intuicyjnie są nieraz znacznie bliŜej Boga niŜ traktaty świątobliwych męŜów. Sztuka jest
naraŜona na wyśmianie, niezrozumienie — to ryzyko w nią wkalkulowane. Zazdroszczę nieraz
teologom wypowiadającym się z niewzruszoną pewnością. Wydaje mi się, Ŝe przemawiają wtedy
z punktu na Ziemi, który nazywam Pępkiem Świata. Mowa teologa jest tak samo naraŜona na
dewastacje, jak kaŜde dzieło sztuki. Tak samo bezbronna.
Teolog wzgardzony zachowuje się jak odrzucona kobieta. Nie dostrzega winy w sobie, w swoim
języku, w postawie, którą przyjął. Rzadko jest w stanie wysłuchać głosów krytyki, zabić w sobie dumę.
Na głosy nieprzechylne gotów jest od razu, jak gdyby z urzędu, nakładać wypowiedzi odsądzające od
czci. W rzeczywistości, tak jak w naszym społeczeństwie, jest to juŜ niemal klątwa.
Przyjęcie krytyki pozwala na powrót się umiejscowić. Mowa teologów nie jest Głosem Ostatecznym, bo
i teolog nie jest Panem Bogiem. Ten, kto podąŜa ścieŜkami nauki określanej w średniowieczu mianem
pierwszej lub królowej nauki powinien zdawać sobie (a nieraz równieŜ innym) sprawę, Ŝe sam jest
wędrowcem w drodze do Pana Boga.
Mówienie o Panu Bogu — zarówno w sztuce, jak i w teologii — zakłada próbę zrozumienia. Artysta jest
w o tyle lepszej sytuacji, Ŝe wsłuchuje się w głosy publiczności. Wie, czy był odebrany tak, jak sobie
tego Ŝyczył, albo Ŝe go zrozumiano. Teolog grzeszy pychą: przemawia, ale nie słucha. Jan Paweł II,
widzieliśmy to wielokrotnie, wsłuchany był w lud BoŜy. Jego przemówienia, jego pisma były bardziej
zaproszeniem do dialogu, przyjacielskim otwarciem niŜ bezdusznym oznajmieniem woli.
Zaufać człowiekowi
Wybrałem studia teologiczne, bo miałem zbyt duŜo pytań. W trakcie studiów na niektóre z nich
uzyskałem odpowiedź, szybko jednak się okazało, Ŝe jest teŜ część takich, na które odpowiedź nie
przychodzi szybko. Odpowiada samo Ŝycie, jeśli trwa przy Panu Bogu i ludziach. Studia teologiczne
w duŜym stopniu pokazały mi, Ŝe wątpliwości naleŜy przykryć stertą uznanych, ortodoksyjnych pisarzy,
czyli skasować swój umysł, wyprać go z pytającego „ja” i zająć się zdawaniem egzaminów, które są
waŜniejsze. Tak, byłem zniechęcony.
Z tekstów Jana Pawła II przerabialiśmy dwie encykliki: Redemptor hominis i Veritatis splendor.
Zwłaszcza tę ostatnią wałkowaliśmy niemiłosiernie na teologii moralnej. Grzebiąc się w szczegółach,
kazuistycznie szukając, dzieląc i ćwiartkując tekst, zgubiliśmy całościową wizję PapieŜa.
Dopiero teraz, gdy nieśpiesznie powracam do encyklik papieskich, uderza mnie coś, czego brakuje
polskim teologom. Zaufanie do człowieka. Wiara w człowieka.
Ten człowiek jest drogą Kościoła, drogą, która prowadzi niejako u podstawy tych wszystkich dróg,
jakimi Kościół kroczyć powinien, poniewaŜ człowiek — kaŜdy bez wyjątku — został odkupiony przez
Chrystusa, poniewaŜ z człowiekiem — kaŜdym bez wyjątku — Chrystus jest w jakiś sposób
zjednoczony, nawet gdyby człowiek nie zdawał sobie z tego sprawy.
Zdanie oszałamiające. MoŜna by robić całe wypisy z Redemptor hominis, ale ich myśl przewodnia jest
jedna: człowiek jest drogą Kościoła. Z ręką na sercu: czy wyciągnęliśmy z tego wnioski?
Jak czytać?
Tekstowi nie naleŜy się kłaniać, bo to najszybsza droga do jego uśmiercenia. Nikt nie czyta ksiąŜek,
które są w muzealnych gablotach. Kto z nas przeczytał O obrotach sfer niebieskich Mikołaja
Kopernika? Ich „kanoniczność” zwalnia z obowiązku czytania. Z tekstem trzeba się spierać — wtedy
Ŝyje. Teologia w Polsce uśmierca i umniejsza myśl religijną Jana Pawła II. Encykliki, adhortacje,
kazania, przemówienia, listy pasterskie się cytuje, ale się ich nie czyta. Dobrze mieć kilka przypisów
z PapieŜa, parę zgrabnych cytatów i juŜ błyszczymy. W rzeczywistości nie tyle jesteśmy wierni
przesłaniu Jana Pawła II, ile raczej stajemy się jego nieudolnymi klonami. Myślę, Ŝe bylibyśmy bardziej
wierni i bliŜej niego, gdybyśmy zamiast ust pełnych frazesów i czołobitności weszli w autentyczny
dialog z tym, co zechciał nam zostawić. Dialog nie zakłada rezygnacji z własnego myślenia. Inaczej
część z nas, Ŝeby porozmawiać z kimś ciekawym i inteligentnym, musiałaby mówić do lustra. Tekst,
aby Ŝył, czyli funkcjonował w społeczności, powinien stanąć w ogniu egzystencjalnego doświadczenia
czytelnika.
Zdaję sobie sprawę z wagi papieskich dokumentów. Dla człowieka wierzącego mają nieraz znaczenie
fundamentalne: tego nie da się ruszyć, podwaŜyć, przesunąć. NaleŜy jednak zrozumieć, na jakich
fundamentach opiera swoją budowlę. Św. Tomasz z Akwinu miał powiedzieć, Ŝe wiara niepoparta
wiedzą zamienia się w zabobon. Chciałbym zaproponować inne spojrzenie na tekst. Z tekstem trzeba
się kłócić (mądrze), wadzić i mocować. Nieustannie go weryfikować. Wystawiać na ogień krzyŜowych
pytań. Wydać na pastwę Ŝyciowych doświadczeń. Wtedy się okaŜe, czy przetrwa, czy przepadnie.
A my razem z nim.
JP2
Nie ma Pokolenia JP2. Choć z pewnością chcielibyśmy, Ŝeby było. Nie ma i nie będzie takiego
pokolenia. Jest coś innego. Do naszych narodowych miesięcy, do Marca, do Grudnia, do Czerwca, do
Sierpnia, dołączył nam jeszcze Kwiecień i chyba tak naleŜy na to patrzeć.
Czas po śmierci Jana Pawła II zaskoczył wszystkich. I chyba najbardziej zaskoczył Kościół w Polsce. To
wierni byli inicjatorami spotkań, czuwań. Świeccy gromadzili się w kościołach, prosząc, a nierzadko
domagając się, mszy świętej. Duchowni dali plamę. Nie byli przygotowani na taki obrót rzeczy. Nie
wierzyli w swoje owieczki. Sytuacja wymknęła się pasterzom z rąk. Czuwania, trwanie na modlitwie,
Ŝałoba ludu BoŜego... Duchowni byli w tym jakby nieobecni. Nie umieli się odnaleźć, znaleźć
wspólnego języka ze świeckimi. Nagle zostali porwani przez falę wiary i uczuć wiernych. Bieg
wydarzeń pokazał coś, co zostało w dniach Ŝałoby skrzętnie zepchnięte pod dywan: istnieje bariera
między duchownymi a świeckimi, nie jesteśmy razem, nie tworzymy naprawdę jednej Owczarni, nie
rozumiemy ani wzajemnych potrzeb, ani oczekiwań, nawet własny język brzmi jak mowa obca. Myślę,
Ŝe przyjdzie jeszcze czas na powaŜną dyskusję nad tym, co Kwiecień ujawnił w polskim Kościele.
Kibice znów zaczęli się bić, jedna z partii ogłosiła postulat amnestii dla więźniów dla uczczenia pamięci
Jana Pawła II — tak, wróciliśmy do normalności i chyba wszystkim trochę ulŜyło. O Pokoleniu JP2
zaczęło się robić coraz ciszej. JuŜ nikt się nie łudził.
Nie ma Pokolenia JP2. Pokolenie JP2 nie załoŜy odrębnej gazety, nie przejmie władzy w państwie, nie
nastanie odgórna naprawa obyczajów. Na szczęście. Dlaczego? CzyŜby to, co wydarzyło się
w Kwietniu, nie miało Ŝadnego znaczenia, niczego nie obudziło, niczego nie stworzyło?
Lubię patrzeć na swoich licealistów i ich twarze, gdy w trakcie dyskusji nieraz wplatam słowa:
„Jesteście Pokoleniem JP2. Wiele się po was spodziewamy. Nie zawiedźcie nas”. Ich twarze nie
wyraŜają dosłownie nic. Jedno wielkie nic. Nie czują się Ŝadnym pokoleniem i choć reagują
emocjonalnie na przesłanie postaci Jana Pawła II, nie czują się powołani do jakiegokolwiek działania,
nie mają Ŝadnej misji. MoŜe to i lepiej. Nie obciąŜajmy, nie nakładajmy na nich misji, którą sami mamy
wykonać, a o której chcemy zapomnieć.
Śmierć Jana Pawła II pokazała, Ŝe jego osoba była wspólnym mianownikiem, elementem łączącym
niezwykle zróŜnicowaną młodzieŜ. Nic jej do tej pory nie łączyło. Nie uznawała dat, ironizowała na
temat nowego panteonu solidarnościowych bohaterów, słuchała róŜnej muzyki, była zmęczona
państwem, które nie ma na nią pomysłu. Mimo fali krytyki stanu moralnego młodzieŜy to właśnie ona
zdumiewała nas podczas kwietniowej Ŝałoby. Powiedzmy szczerze: inspirowała nas.
Piszę o młodzieŜy, ale nie tylko ona jest wyznaczona do bycia Pokoleniem JP2. Niemal całe moje Ŝycie
to czas pontyfikatu Jana Pawła II. Sam czuję się bardziej wyznaczony do dzierŜenia cięŜaru
przynaleŜności do Pokolenia JP2. Takiego pokolenia jednak nie ma. Ono jest po części w kaŜdym
z nas. KaŜdy z nas jest z tego pokolenia. Dlatego nie nastąpi odnowa moralna, nie będzie moralnej
rewolucji, choć bardzo wszyscy tego pragniemy. Nic się nie zmieni. Autorytet Jana Pawła II dalej
będzie wykorzystywany, wciąŜ nikt nie będzie za to przepraszał, a my zanurzymy się z lubością
w naszych małych, przyziemnych sporach, nadając im rangę Spraw Niezwykle WaŜnych. Wolę myśleć
o Pokoleniu JP2 jako zadaniu, które czeka kaŜdego z nas. Bo mamy zadanie.
Nie jestem socjologiczną etykietką. Nie ułatwię mediom opisu świata. Pokolenie JP2 to kaŜdy, kto
podjął zadanie. Na półce przybywa ksiąŜek Jana Pawła II i ksiąŜek o Janie Pawle II. Powoli. Jestem
nieufny, wciąŜ podąŜa za mną cień bałwochwalczego uwielbienia PapieŜa. Przyglądam się temu
towarzyszowi: nie wyzwolę się juŜ z tego, deprecjonuje mnie to, a moŜe pomaga? Osądzi mnie ktoś,
Ŝe jestem dzieckiem swoich czasów?
Przybywa ksiąŜek. Zaprzyjaźniam się z nimi. Mamy z Radkiem umowę, aby co pewien czas pisać do
siebie listy, w których będziemy się dzielić wraŜeniami z lektur encyklik Jana Pawła II. Bez
bałwochwalczych oklasków, z autentycznym zaciekawieniem, z własną zgodą i niezgodą. Bo tekst musi
być Ŝywy.
MARCIN CIELECKI ur. 1979, ukończył historię i teologię, autor zbioru wierszy Czas przycinania
winnic, nauczyciel historii w Olsztynku, mieszka w Olsztynie.