Huck i Tom z wizytą wśród studentów Uniwersytetu
Transkrypt
Huck i Tom z wizytą wśród studentów Uniwersytetu
Sabina Banasiak Huck i Tom z wizytą wśród studentów Uniwersytetu Warszawskiego - Witajcie! – zakrzyknęła Anka po angielsku. Tom i Huck stali w drzwiach mieszkania niedawno poznanej koleŜanki, nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać. Dziewczyna o dość pospolitej polskiej urodzie, radośnie wciągnęła ich do duŜego, pustawego, jeśli nie liczyć dwóch łóŜek, paru kwiatów, paru krzeseł i stert ksiąŜek, pokoju. Szybko przedstawiła całe obecne towarzystwo: - Poznajcie Alę, moją przyjaciółkę. Mieszkamy tu jeszcze z Magdą, to nasz pokój. Znamy się wszystkie jeszcze z gimnazjum. Tam siedzi Karola, chodziłyśmy razem do liceum. Krzyśka, kolegę z roku, juŜ widzieliście, a to jego współlokator – Aleksander Gracjan. W skrócie Olek. Drobniutka Alicja z figlarnymi blond loczkami pomachała im od razu. Po obu jej stronach siedzieli Krzysiek i Olek – obaj równie długowłosi i milczący, jeden mroczniejszy od drugiego. Karolina, średniowysoka brunetka o dość pokaźnym nosie, siedziała na łóŜku. Anna posadziła obok niej chłopaków, po czym odpłynęła do kuchni po coś do picia, w pomieszczeniu leniwie potoczyły się rozmowy. Z konieczności przewaŜał język rodzinny Amerykanów. - Jak długo jesteście juŜ w Polsce? – Karolina zapytała uprzejmie. - Właściwie to od tygodnia – odpowiedział Huck – Ledwo się wprowadziliśmy do mieszkania. - I jak wam się podoba? Zwiedziliście juŜ coś? Jak uczelnia?– ciągnęła. - Super. W Ŝyciu nie spodziewałem się, Ŝe będę mieszkać w kraju, którego mój brat nawet nie potrafi znaleźć na mapie – oŜywił się Tom. - AŜ tak mała ta Polska? – zaśmiała się dziewczyna – masz kogoś jeszcze z rodzeństwa oprócz brata? Bo ja jestem jedynaczką. - Tak właściwie to Jim jest moim bratem przyrodnim. Huck nie ma nikogo. - Nie smutno wam tak bez nikogo w domu? – wtrąciła się Ala – mam młodszych brata i siostrę i nie wyobraŜam sobie momentu, kiedy wracam do domu do Wrocławia i zastaję tam ciszę i spokój. Umarłabym z nudów. - CóŜ, – wymamrotał Tom – jakoś daję sobie radę. Mam sporo przyjaciół, którzy często mnie odwiedzają. Lubimy grać w baseball lub słuchać muzyki. Wychodzimy teŜ czasem do klubu. W tym momencie weszła Anka z napojami, a za nią Magda z Matem. Magda miała przyjemną dla oka pulchną fizjonomię i rozpuszczone, proste włosy, Mat dla kontrastu był wysokim chudzielcem z wielką szopą na głowie. Był prawdziwą duszą towarzystwa. Słodki cięŜar Magdy na kolanach nie przeszkadzał mu Ŝywo gestykulować i wiele mówić. Opowiedział historyjkę po polsku o tym, jak spotkał znajomego z obozu, zanim zagadał do Hucka i Toma: - A więc… Gdzie mieszkacie? – akcent Mata był zdecydowanie najlepszy z całej grupki. - Na śurawiej. Wynajmujemy jednopokojowe mieszanie – odparł Huck. Czuł się lekko uraŜony poniewaŜ, nie rozumiał prawie nic po polsku i wejście Mata wyłączyło go na chwilę z towarzystwa. - „śurawia”! Perfekcyjna wymowa! Jestem naprawdę pod wraŜeniem – Mat nie omieszkał się ponaigrywać z gości - Ale miałem na myśli miejsce, gdzie mieszkaliście w USA. Spędziłem pół roku w Iowa. Kiedy mi się znudziła kukurydza pojeździłem tu i tam. MoŜe nawet byliśmy w tych samych miejscach? - Ach, juŜ rozumiem! Studiujemy w Boston College. Wcześniej mieszkałem w Jackson w stanie Missisipi, przez dłuŜszą chwilę w Meridian, a urodziłem się w Nowym Orleanie w Luizjanie. Pracowałem w transporcie, to zobaczyłem kilka innych stanów. Ale ogólnie nic specjalnego. - Ja podobnie. Przeprowadzałem się kilka razy wzdłuŜ Missisipi. Ciotka nie przepadała za komarami i ciągle twierdziła, Ŝe tym razem na pewno trafimy na lepsze miejsce. Pewien czas uczyłem się na Zachodnim brzegu, zanim trafiłem do jednej szkoły z Huckiem. - Całkiem sporo jak na jedno krótkie Ŝycie. Moje przeprowadzki ograniczają się do przeniesienia do Warszawy – powiedziała Ala z podziwem w głosie. - U nas to zupełnie normalne – odparł skromnie Tom. Nie spodziewał się, Ŝe tak oczywisty element jego biografii moŜe na kimkolwiek zrobić wraŜenie. Ala dodała: - Trudno by mi było się rozstać z przyjaciółkami z Wrocławia, dlatego wzięłam je ze sobą – Dziewczyny spojrzały po sobie porozumiewawczo i wybuchnęły śmiechem. Wszyscy Polacy wiedzieli, Ŝe były nierozłączne. Karola zapytała: - Trzymasz kontakt z kimś z Meridianu? - Jasne. Mam wielu bliskich przyjaciół, których poznałem w szkołach, na wycieczkach lub w sekcji pływackiej. Piszemy czasem do siebie mejle i jak jestem w pobliŜu, idziemy razem na kręgle. Przeprowadzka to zawsze doskonała okazji, Ŝeby poznać kogoś nowego i sympatycznego. Jak na przykład tutaj... – Huck mrugnął do Ali. - CięŜko powiedzieć, Ŝe jesteśmy z Warszawy. Tutaj prędzej spotkasz kogoś spoza stolicy, niŜ urodzonego Warszawiaka – odezwał się Krzysiek – Gdybyś pojechał do Wrocławia. Tam są świetni ludzie! Tylko tam moŜna znaleźć kumpla, z którym pojedziesz rowerami na Krym albo stopem do Prowansji. - Jesteście z Wrocławia? Czy to daleko? – zapytał Tom. - Tak, stamtąd przyjechaliśmy. Wrocław leŜy na południowym-zachodzie kraju. Tylko Olek jest z Gdańska. – Wyjaśniła Karolina – staramy się trzymać razem, bo to zawsze raźniej. - Mirella mieszka właściwie w Legnicy. Ale to blisko Wrocławia – dodał Mat – Przyjdzie dzisiaj, tylko na nią jeszcze czekamy. - Mirellę poznaliśmy na jednym wyjeździe w góry – powiedziała Anka – jej rodzice prowadzą ośrodek turystyczny. Jeśli zechcecie, wybierzemy się tam kiedyś. Dalej rozmowa zeszła na podróŜe po górach, wakacje i grę w piłkę plaŜową. Gdy pierwsze lody zostały przełamane Amerykanie zaczęli brylować. Huck opowiadał dziewczynom z wielką swadą o swoich wojaŜach, a Tom omawiał z chłopakami najskuteczniejsze serie treningowe. W końcu i Mirella dotarła. Okazała się atrakcyjną młodą damą z orzechowymi oczami o niesamowicie łagodnym usposobieniu. Od razu wpadła w oko Huckowi. Będąc juŜ w komplecie, towarzystwo wymaszerowało z mieszkania i skierowało się na przystanek. Dojechali do centrum i znaleźli lokal, w którym mieli zarezerwowane miejsce. Minęli panów „Absolutny Brak Szyi”, zostawili bluzy w szatni i znaleźli swoją wnękę ze stolikiem. Dziewczyny juŜ po pierwszym drinku wyszły na parkiet, Ŝeby potańczyć. Ustawiły się w kółeczku i podrygiwały w takt muzyki. Chłopaki udawali, Ŝe jeszcze piją, a tymczasem wtajemniczali swoich nowych znajomych w skomplikowaną polską rzeczywistości i oczywiście komentowali koleŜanki. W pewnym momencie podeszła Magda i bezceremonialnie porwała Mata do tańca. Panowie, widząc, Ŝe pozostałe teŜ się zbliŜają, wstali z siedzeń. Na posterunku pozostali tylko Krzysiek „śeby pilnować torebek”. Szybko się okazało, Ŝe Amerykanie moŜe nie są mistrzami tańca, ale potrafią dobrze się bawić. Spotkali teŜ przypadkiem znajomych Karoliny z lektoratu, wśród których znalazł się Murzyn imieniem Sid. Pochodził on z Minneapolis, więc szybko dogadał się z Huckiem i Tomem. Okazało się, Ŝe wszyscy troje uwielbiają motocykle, a Sid miał nawet własny w Polsce. Dziewczyny wróciły do stolika, Ŝeby poplotkować, a obcokrajowcy podeszli do baru po drinki. Impreza trwała w najlepsze. Zupełnie nieoczekiwanie do klubu weszło kilku dziwnych kolesi. Nie rzucali się od razu w oczy, ale zdecydowanie wyglądali podejrzanie. ZbliŜyli się do baru i zobaczywszy Murzyna, zaczęli go przedrzeźniać. Huck od razu stanął w obronie Sida. Rozsierdzeni tubylcy zaczęli obrzucać go wszelkimi wyzwiskami, jakie tylko byli w stanie sobie przypomnieć z amerykańskich filmów. Sid profilaktycznie wycofał się w tłum i to samo poradził towarzyszom. Tom jendak chciał załagodzić sytuację, ale wypadki potoczyły się za szybko. Jeden z kolesi popchnął Hucka, który z kolei potrącił innych ludzi przy barze. Panowie o grubych karkach, słuŜący za ochronę klubu, w końcu zorientowali się, Ŝe zabawa nie przebiega jak powinna i wyprowadzili agresorów. Razem z Huckiem i Tomem, którzy równieŜ zostali wzięci za przyczynę rozruchów. Na zewnątrz miejscowi poględzili chwilę i na szczęście zdecydowali udać się do kolejnego klubu, zamiast pokazać „tym głupim Amerykańcom” na co ich stać. Huck i Tom stali, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Ich gospodarze zostali w środku i prawdopodobnie o niczym nie wiedzieli, komórki Amerykanów oczywiście zostały u Krzyśka, nie orientowali się, gdzie są i w którą stronę pójść, Ŝeby trafić do swojego mieszkania. - Przynajmniej nic nam nie jest – rezolutnie stwierdził Huck – Przejdziemy się? – zaproponował i ruszyli przed siebie. Długo włóczyli się po ulicach centrum. Zataczali coraz większe kręgi względem klubu, co i rusz natrafiając na przepiękne scenki rodzajowe. Patrzyli na nieliczne samochody i pieszych, którzy śpiesznie podąŜali kaŜdy w swoją stronę. Widzieli staruszkę, która czekała na pitę w lokalu całodobowym. Jedną ręką mozolnie wybierała bilon z portmonetki, a w drugiej trzymała rączkę torby na kółeczkach i smycz, na końcu której pieklił się piesek. Czasem ulicą przetaczał się rozklekotany autobus podobny do krwioŜerczego potwora. Mijali wyfiokowane laski, które faceci trzymali za szyje lub talie. Mijali łudząco podobne do siebie szare kloce z betonu. Pomarańczowe światło latarni nadawało im postapokaliptyczny wyraz, kaŜdy kontener na śmieci zdawał się być pojazdem mutantów. Doszli nad Wisłę, gdzie straszyły ciemne, lecz bynajmniej nie opuszczone krzaczory. Przeszli kawałek nadbrzeŜem, aŜ dotarli do mostu. Most wrzynał się daleko między zabudowania, wyniesiony nad drzewa. Zaglądali za firanki nielicznych oświetlonych okien. W końcu przysiedli na pustym przystanku tramwajowym. Siedzieli w milczeniu, aŜ podszedł do nich męŜczyzna z brodą. Nie wyglądał na bezdomnego, choć ubiór miał cudaczny: długi płaszcz zacerowany skrawkami materiału w stu kolorach, zielone sztruksowe spodnie, brązowe buciska, które ziały rozklejonymi paszczami. Zapytał ich o coś po polsku. Usłyszawszy w odpowiedzi obcą mowę, zaczął szwargotać po niemiecku, zupełnie jakby wszystkie języki nie będące jego własnym, stanowiły jedno. Huck i Tom zrozumieli, Ŝe chodzi o papierosa, więc dali mu jednego na odczepnego. Facet pokazał dwoma palcami „V”, uśmiechając się od ucha do ucha, i odszedł. - Czuję się, jakbym był w krainie absurdu – powiedział nieoczekiwanie Tom. - Mhmmm… Zupełnie jak u Gide’a – Huck przytaknął. Butem stukał w kostkę chodnikową i intensywnie przypatrywał się tej czynności. - Tom? - Co? Huck miał ochotę o coś zapytać, ale właściwie nie wiedział o co. Niewiele wiedział o swoim towarzyszu. Dzisiejsza noc wiele zmieniła w jego podejściu do Toma, którego znał do tej pory tylko z biblioteki, kręgli i wypadów do klubu. - Nieźle nam się zaczyna ten nasz pobyt na Wschodzie – powiedział. - W rzeczy samej. Tu jest niesamowicie. Zupełnie inaczej, niŜ u nas. - Dobrze, Ŝe mamy juŜ wielu przyjaciół. Są bardzo mili, ale cięŜko ich zrozumieć. - Pewnie się niepokoją. - MoŜliwe. Jakoś nie pomyślałem o tym wcześniej. Na pewno dawno się zorientowali, Ŝe wyparowaliśmy. Znów umilkli. Niebo zaczęło szarzeć. Huck i Tom dotarli do swojej siedziby, gdy słońce zaczynało wychylać się zza bloków. Tam czekała na nich Anka. Miała rozmazany makijaŜ, podkrąŜone oczy i rozdygotane ręce. Okrzyczała ich za to, Ŝe zniknęli bez uprzedzenia, Ŝe nie próbowali się z nią skontaktować, Ŝe juŜ chciała wzywać policję, Ŝe się strasznie martwiła, Ŝe ona juŜ od zmysłów odchodziła, i Ŝe wszyscy ich szukają. Zaparzyli jej herbatę i połoŜyli spać do łóŜka. Potem Huck wyciągnął się w swoim łóŜku, a Tom na materacu.