Wersja do pobrania

Transkrypt

Wersja do pobrania
2016 / 1
Piotr Niemczyk
Bezpieczeństwo
kosztem prywatności?
Nie ma pewności, czy cienka granica między zapewnieniem bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego, a potrzebami politycznymi
aktualnych członków rządu, nie zostanie przekroczona.
30
lipca 2014 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł nieważność kilkunastu przepisów ustaw dotyczących instytucji odpowiadających
za bezpieczeństwo i porządek publiczny. Jednocześnie dał 18 miesięcy do wprowadzenia poprawek, które pozwoliłyby na legalne, zgodne
z Konstytucją RP, prowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych
na podstawie ustaw o policji i innych służb państwowych.
Niestety poprzedni parlament nie uchwalił niezbędnych zmian w ustawach. Nowy robi to w wyraźnym pośpiechu, nie bez szkody dla wartości,
nad którymi debatował Trybunał Konstytucyjny.
Trzeba przy tym zauważyć, że ochrona prawa do bezpieczeństwa i prywatności wywodzi się z polskiej konstytucji. Artykuł 5 ustawy zasadniczej
stanowi, że „Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela
oraz bezpieczeństwo obywateli (...)”. Artykuły 47 i 49 uzupełniają ten
obowiązek o prawo do ochrony prawnej życia prywatnego. Zapewniają
też wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się.
Analiza
Najważniejsze postanowienia zawarte we wspomnianym wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczyły: braku niezależnej kontroli nad
udostępnianiem danych telekomunikacyjnych i możliwości wykorzystywania w postępowaniach karnych danych uzyskanych w drodze
stosowania czynności operacyjno-rozpoznawczych, a objętych tzw.
zakazami dowodowymi (1).
Można mieć bardzo poważne wątpliwości, czy projekt ustawy – wniesiony do parlamentu przez posłów Prawa i Sprawiedliwości – „o zmianie
ustawy o Policji oraz niektórych innych ustaw” rzeczywiście odpowiada
przedstawionym przez Trybunał Konstytucyjny warunkom.
Kontrowersje projektu PiS
Dane telekomunikacyjne są zdefiniowane w art. 180c i art. 180d Prawa telekomunikacyjnego. Dotyczą parametrów urządzenia (telefonu,
tabletu, smartfonu czy komputera), które służyło do nawiązania połączenia. Umożliwiają identyfikację jego użytkownika, lokalizację, a także
ustalenie dokładnego momentu połączenia i czasu jego trwania. Dane
te nie mogą dotyczyć treści połączenia, a jedynie technicznych warunków miejsca i czasu jego zawarcia.
Przykładowo, gdyby chodziło o SMS wysłany przez osobę podejrzewaną, to służby państwowe – na podstawie obowiązujących przepisów
– mogą dostać bez zgody sądu informację o tym, kiedy i do kogo taki
SMS został wysłany. (Nie mają prawa otrzymać treści krótkiej wiadomości tekstowej).
Służby państwowe mogły pobierać takie dane wyłącznie na podstawie wewnętrznych procedur, bez jakiejkolwiek weryfikacji ze strony
niezależnej instytucji. I na to właśnie zwrócił uwagę Trybunał, nakazując
wprowadzenie zewnętrznej kontroli w procesie pozyskiwania i przetwarzania tych danych.
Na czym według projektu posłów PiS ma polegać zewnętrzna kontrola? Otóż szef lub komendant właściwej służby, ewentualnie komendant
wojewódzki lub komendant oddziału, sporządzą rejestr wystąpień o prze-
2
Można mieć bardzo
poważne wątpliwości,
czy projekt ustawy –
wniesiony do parlamentu
przez posłów Prawa
i Sprawiedliwości –
„o zmianie ustawy
o Policji oraz niektórych
innych ustaw”
rzeczywiście odpowiada
przedstawionym przez
Trybunał Konstytucyjny
warunkom.
kazanie „danych telekomunikacyjnych, pocztowych i internetowych”.
Raz na pół roku przekażą właściwemu sądowi okręgowemu zrobione na
jego podstawie sprawozdanie, zawierające liczbę przypadków pobieranych danych i ich rodzaj, a także kwalifikacje prawne przestępstw,
w związku z którymi dane te były potrzebne. Sąd okręgowy będzie mógł
skontrolować prawidłowość działania służby, zapoznając się z materiałami uzasadniającymi udostępnienie tych danych.
Pierwsza wątpliwość, na jaką można wskazać, porównując nowe przepisy z wyrokiem Trybunału, dotyczy tego, że kontrola może mieć miejsce
praktycznie dwa razy w roku. I to na podstawie sprawozdania sporządzonego już po fakcie pobrania danych. Jest to więc kontrola następcza,
a nie poprzedzająca wystąpienie o billingi czy lokalizacje połączeń.
Jeżeli takie pobranie miałoby miejsce w złej wierze, na przykład przez
skorumpowanego funkcjonariusza, to szkody wyrządzone obywatelowi
– nawet po ujawnieniu takiego przypadku przez sąd – mogą być nie do
odwrócenia.
Inną wątpliwość budzi skuteczność takiej kontroli. W Polsce rocznie ma
miejsce około dwóch milionów wystąpień o dane telekomunikacyjne.
Uprawnienia do tych kontroli będą miały 42 sądy okręgowe. Czyli średnio na jeden sąd może przypadać rocznie prawie 50 tys. przypadków do
sprawdzenia. A nie we wszystkich miastach-siedzibach sądów okręgowych są jednocześnie komendy wojewódzkie lub komendy oddziałów
uprawnionych służb. Ilu sędziów i urzędników sądowych będzie można
oddelegować do tych sprawdzeń bez szkody dla innych postępowań?
Można się obawiać, że kontrola takiej ilości zapytań będzie wyłącznie
iluzoryczna. Tym bardziej, że w Warszawie (gdzie trafią sprawozdania
wszystkich służb specjalnych i CBŚP) i największych miastach wojewódzkich
zapytań będzie nieporównywalnie więcej. Prawdopodobnie liczonych
w setkach tysięcy. Wnikliwe kontrole sprawozdań grozić mogą paraliżem
sądów.
Kolejna wątpliwość, chyba najpoważniejsza, dotyczy nowego pojęcia w ustawie, właściwie niezdefiniowanego: „danych internetowych”.
Autorzy projektu odsyłają zainteresowanych do art. 18 ust. 1-5 ustawy
3
o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Wskazywane przepisy zawierają takie pojęcia jak: „informacje o rozpoczęciu, zakończeniu oraz zakresie
każdorazowego korzystania z usługi” i: „dane niezbędne ze względu na
właściwość świadczonej usługi”. Sęk w tym, że ustawę o świadczeniu
usług drogą elektroniczną uchwalono w 2002 roku, czyli w czasie, gdy
usługi świadczone w sieci były bez porównania mniej dostępne i rozbudowane niż obecnie. Dlatego wtedy pytanie o zakres korzystania z usługi
lub jej właściwość nie musiało budzić kontrowersji.
Niestety ani organizacje praw człowieka, ani Rzecznik Praw Obywatelskich nie występowały wystarczająco skutecznie o doprecyzowanie tych
pojęć. Tymczasem – w wyniku rozwoju usług internetowych – powstawały
kolejne portale społecznościowe, serwisy randkowe, elektroniczne sklepy, domy aukcyjne i biura transakcyjne, wirtualne biura matrymonialne,
internetowe strony dla pasjonatów i hobbystów, podróżników, smakoszy
i hipochondryków. Dziś to, co się mieści w „zakresie z nich korzystania”
i „właściwościach usługi”, może dotyczyć spraw najbardziej intymnych,
których treści nie wolno ujawniać bez wyraźnego postanowienia sądu.
Pozostawienie pojęcia „danych internetowych” bez konkretnej definicji oddzielającej techniczne dane o połączeniu od przesyłanych czy
pobieranych treści grozi poważnym naruszeniem praw człowieka i Kon-
Pozostawienie pojęcia
„danych internetowych”
bez konkretnej definicji
oddzielającej techniczne
dane o połączeniu
od przesyłanych czy
pobieranych treści grozi
poważnym naruszeniem
praw człowieka
i Konstytucji RP.
stytucji RP.
Co z tajemnicą adwokacką i tajemnicą spowiedzi?
Bardzo poważna konkluzja Trybunału Konstytucyjnego dotyczyła możliwości wykorzystywania przez służby państwowe informacji objętych
tzw. zakazami dowodowymi. Zakazy dowodowe dotyczą ewentualności
wykorzystania w postępowaniu karnym wiadomości chronionych tajemnicą zawodową. Do najważniejszych takich danych chronionych należą:
tajemnica adwokacka, dziennikarska, lekarska i tajemnica spowiedzi.
O zakazie wykorzystywania takich chronionych informacji stanowią art.
178 i 180 kodeksu postępowania karnego. Przepisy te zakazują przesłuchiwania jako świadków adwokatów, którzy dysponują wiedzą
przekazaną im przez klientów, i duchownych o tym, czego dowiedzieli się na spowiedzi. Trochę mniej „szczelne” są tajemnice notarialne,
4
O zakazie
wykorzystywania takich
chronionych informacji
stanowią art. 178
i 180 kodeksu
postępowania karnego.
lekarskie, dziennikarskie czy radcowskie. Od osób tych zawodów można zażądać ujawnienia tajemnicy, ale tylko wtedy, kiedy postępowanie
dotyczy któregoś z najpoważniejszych przestępstw (wymienionych w art.
240 kodeksu karnego), np. zamachu stanu, szpiegostwa, terroryzmu,
zabójstwa czy piractwa.
Znaczenie tych przepisów nie budzi wątpliwości. Natomiast przez
środowiska prawnicze podnoszone były pytania, czy jeżeli w trakcie kontroli operacyjnej, np. podsłuchu, służba państwowa uzyska informacje
pochodzące z rozmowy adwokata z klientem, albo ze spowiedzi, to czy
i jak można je wykorzystać w postępowaniu karnym lub w innym celu.
Trybunał Konstytucyjny stwierdził wówczas jasno, że jeżeli nie zostaną
wprowadzone gwarancje „niezwłocznego, komisyjnego i protokolarnego zniszczenia materiałów zawierających informacje objęte zakazami
dowodowymi, co do których sąd nie uchylił tajemnicy zawodowej bądź
uchylenie było niedopuszczalne”, to wszystkie przepisy zezwalające
na kontrolę operacyjną są niezgodne z konstytucją. I jako takie powinny przestać być stosowane nie później niż półtora roku od ogłoszenia
wyroku.
Jednak projekt ustawy posłów PiS nie przewiduje jednoznacznego
przepisu nakazującego zniszczenie materiałów, a jedynie procedurę
ewentualnego dopuszczenia pochodzących z nich informacji. Nie ma
w nim innego traktowania tajemnicy spowiedzi i adwokackiej niż lekarskiej i dziennikarskiej, pomimo że kodeks postępowania karnego rozróżnia
je bardzo wyraźnie. I zabrania przesłuchiwania adwokatów i duchownych bez względu na okoliczności.
Pobieżna analiza tego rozdzielenia wskazanego przez kodeks postępowania karnego sugerowałaby, że przynajmniej w przypadku informacji,
o których mowa w art. 178 kpk, powinno być zarządzone niezwłoczne
zniszczenie materiałów, bez żadnych dalszych badań mogących doprowadzić do naruszenia prawnie chronionych tajemnic.
O tym, co się może dziać z materiałami operacyjnymi zawierającymi
treści tajemnic zawodowych, decydować mają dodatkowe przepisy
5
wprowadzone do wszystkich ustaw o służbach państwowych. W przypadku służb policyjnych, któryś z komendantów wojewódzkich albo
komendant główny informują prokuratora. W przypadku służb specjalnych (ABW, CBA, SKW) poinformowany ma być Prokurator Generalny.
Materiały zawierające tajemnice będą przekazane prokuratorowi, który następnie prześle je do sądu. Sąd może dopuścić wykorzystanie tych
materiałów w postępowaniu karnym albo nakazać ich zniszczenie. Na
postanowienie sądu prokurator (lub Prokurator Generalny) może złożyć
zażalenie, które musi być rozpatrzone – a jego ocena poszerza krąg osób
znających tajemnice objęte zakazami dowodowymi.
Łatwo zauważyć, że postulowany przez większość środowisk prawniczych postulat niezwłocznego niszczenia danych operacyjnych,
zawierających najpoważniejsze tajemnice zawodowe, trudno uznać za
zrealizowany. Podobnie można ocenić realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego w tym zakresie.
Uzyskane wbrew przepisom Konstytucji (Trybunał wskazał tych artykułów
aż pięć: art. 42 ust. 2, art. 47, art. 49, art. 51 ust. 2 i art. 54 ust. 1 w związku
z art. 31 ust. 3) dane nie tylko nie będą niezwłocznie niszczone, ale będą
przechodzić przez biurka funkcjonariuszy którejś ze służb. A następnie –
prokuratury, skończywszy w sądzie. W przypadku zamiaru złożenia przez
prokuratora zażalenia te informacje będą ponownie badane w prokuraturze (z prawdopodobnym udziałem służby, która je wytworzyła)
i następnie jeszcze raz w sądzie.
To już nie tylko kwestia ewentualnego dopuszczenia informacji do oceny
w procesie karnym, to także narażenie na ujawnienie wobec osób nieuprawnionych tajemnic szczególnie ważnych dla ochrony prywatności
ludzi. Ludzi, którzy przypadkowo mogli znaleźć się w orbicie zainteresowania policji czy służb specjalnych.
W kontekście planowanych zmian w ustawie o Policji warto zwrócić uwagę na inny projekt ustawy autorstwa posłów Prawa i Sprawiedliwości
– Prawo o prokuraturze. Czytamy w nim: „Urząd Prokuratora Generalnego sprawuje Minister Sprawiedliwości”. Jakie poważne konsekwencje
niesie za sobą ten zapis? Otóż do oceny znaczenia najpoważniejszych
6
tajemnic obywateli dopuszczony zostanie polityk wskazany przez partię rządzącą, a nie profesjonalista wyłoniony w drodze konkursu spośród
osób związanych z wymiarem sprawiedliwości przez całe swoje zawodowe życie.
Inne światło na ten problem rzuca także paragraf 3. ust. 3 rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów w sprawie szczegółowego zakresu działania
ministra – członka Rady Ministrów Mariusza Kamińskiego – koordynatora
służb specjalnych. Zgodnie z nim koordynator ma za zadanie „analizowanie i dokonywanie oceny stosowania przez służby specjalne uprawnień
umożliwiających ingerencję w prawa i wolności człowieka i obywatela”.
Natomiast zgodnie z paragrafem 6. ust 1. ma on „prawo żądać informacji, w tym niejawnych, dokumentów, analiz i sprawozdań okresowych
lub dotyczących poszczególnej sprawy albo rodzaju spraw od szefów
służb specjalnych”. Nie ma więc pewności, czy cienka granica pomiędzy zapewnieniem bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego,
a potrzebami politycznymi aktualnych członków rządu, nie zostanie
przekroczona.
18 miesięcy wskazane w wyroku TK upływa 7 lutego 2016 roku. Projekt
ustawy o Policji wpłynął do Sejmu... 24 grudnia. Być może opozycji uda
się wymusić na rządzących, aby projekt faktycznie uwzględnił wyrok Trybunału. Inaczej polskiej praworządności grozi kolejny poważny problem.
(1)
Normy zabraniające przeprowadzenia dowodu w określonych warun-
kach lub stwarzające ograniczenia w pozyskiwaniu dowodów. (przyp.
Red.).
* Piotr Niemczyk – ekspert z zakresu bezpieczeństwa, były Dyrektor Biura
Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa i podsekretarz stanu odpowiedzialny za telekomunikację w Ministerstwie Gospodarki, działacz
opozycji demokratycznej w PRL.
ul. Wiejska 12 lok. 9
00-490 Warszawa
tel. +48 22 459 64 41
[email protected]
www.instytutobywatelski.pl
7
Być może opozycji
uda się wymusić na
rządzących, aby projekt
faktycznie uwzględnił
wyrok Trybunału.
Inaczej polskiej
praworządności grozi
kolejny poważny
problem.