06. pliniusz må‚odsz..

Transkrypt

06. pliniusz må‚odsz..
PLINIUSZ MŁODSZY
PANEGIRYK
EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL: [email protected]
MMII ©
1. Ojcowie Senatorowie! Słusznie i rozumnie przodkowie nasi ustanowili,
by od modłów rozpoczynać podejmowanie wszelakich zarówno działań jak i
wygłaszanie przemówień, gdyż niczego wbrew przyjętym obyczajom ani
niczego wbrew koniecznej przezorności nie mogliby ludzie przedsięwziąć bez
wsparcia bogów nieśmiertelnych, bez ich doradztwa, bez oddania należnej im
czci. Przyjęcie tego zwyczaju oraz jego podtrzymywanie komuż bardziej
przysługuje, jeśli nie konsulowi, albo kiedyż bardziej na czasie niż w chwili,
gdy bodźcem dla nas do wygłaszania mowy dziękczynnej na cześć najlepszego z
pryncepsów jest uchwała Senatu i nakaz Rzeczypospolitej? Bo też jaki z darów
boskich mógłby być cenniejszy albo dostojniejszy niźli czystego i
nieskazitelnego serca prynceps - bogom jak najbardziej podobny człowiek? A
choć do tej pory można było mieć niejakie wątpliwości co do pochodzenia
władzy na ziemi: jestże ona zrządzeniem losu, względnie dziełem przypadku
czyli też darem bliżej nieznanego bóstwa, to teraz staje się jasne, że naszego
pryncepsa wyznaczyli nam bogowie. Nie zawdzięczamy go bowiem jakiejś
ukrytej sile przeznaczeń, ale ukazał go nam Jowisz publicznie i jawnie, wybrany
mianowicie został pośród tych samych wyniosłych ołtarzy ofiarnych i na tych
samych miejscach, na których ów bóg zamieszkał, jaśniejący oczywistą swą
obecnością jak gwiazdy i niebo. Tym więcej przeto stosownie będzie teraz i
najbardziej pobożnie, jeśli się zwrócę z usilną prośbą do ciebie, Jowiszu
Najlepszy Największy, onegdaj założycielu - obecnie obrońco naszego
Imperium, by danym mi było wygłosić mowę godną konsula, godną Senatu,
godną Pryncepsa; by wszystko, co powiem, na prawdzie się zasadzało,
niezależności i wierności, i aby moja mowa dziękczynna daleka była od
jakichkolwiek pozorów czołobitności na tyle, na ile daleka jest od niezbywalnej
konieczności.
2. Jest doprawdy obowiązkiem, jak sądzę, nie tylko konsula, ale i każdego
obywatela dokładać wszelkich starań, ażeby o naszym pryncepsie tak się nie
wypowiadano, jakby to samo można było mówić o każdym innym. Dlatego też
niechaj znikną i pójdą w niepamięć owe znane wypowiedzi, które strach
wymusił: nie mówmy niczego takiego, o czym żeśmy przedtem rozprawiali;
niczego przecież, co dawniej, nie doznajemy; ani tego samego, co pierwej, nie
będziemy głosili o pryncepsie; wcale bowiem nie o tym samym rozmawiamy
teraz, co wcześniej pokątnie. Niech w naszych przemówieniach się zaznaczy
odmienność epok i niech z samego charakteru stylu mów pochwalnych jasno
wynika, kiedy i na czyją intencję zostały wygłoszone. Nigdy nie schlebiajmy jemu, jakby był naszym bogiem, nigdy jakby był przedmiotem naszego kultu: bo
nie o tyranie mówimy, ale o obywatelu, nie o panu, lecz o ojcu. On jeden się
wyróżnia wśród nas - i to tym znaczniej, że się uważa za jednego z nas i dobrze
pamięta zarówno o tym, że jest człowiekiem, jak i o tym, że ludziom przewodzi.
Uprzytomnijmy sobie zatem te nasze dobrodziejstwa i wykażmy, żeśmy godni
ich użytkownicy, mając stale na uwadze, jaką byłoby nikczemnością, gdybyśmy
większe okazywali posłuszeństwo wobec tych pryncepsów, których bardziej
cieszy niewola niż wolność obywateli. Oczywiście i lud rzymski uczestniczy na
swój sposób w wyborze pryncepsów, skoro jeszcze nie tak dawno opiewał w
zgranym chórze piękno kształtów tamtego, a teraz niezwykłą waleczność tu
obecnego; skoro kiedyś wśród frenetycznych okrzyków wychwalał gest i głos
aktorski tamtego, a teraz poczucie obowiązku, rzetelność i łagodność u tego. A
my sami? Mamyż, jak zwykle, chwalić pospołu boskość naszego pryncepsa, czy
też, jak skłania nas ku temu miłość i radosne uniesienie, jego człowieczeństwo,
umiarkowanie i przystępność? I z kolei, czyż może coś być bardziej
odpowiedniejszego dla obywatela rzymskiego, coś bardziej godnego dla
senatora, niźli nadany mu przez nas przydomek „Najlepszego"1? Ten osobliwy i
właściwy dla niego tytuł przywłaszczyli sobie kiedyś w swej zarozumiałości
poprzedni pryncepsi. Albowiem, jak się powszechnie przyjęło, i to w równym
stopniu, mieniąc siebie szczęśliwymi, jego mienimy szczęśliwym i jeden po
drugim zwracamy się z różnymi prośbami, by uczynił dla nas to czy tamto, by
słuchał nas w tej czy innej sprawie, czego nie mielibyśmy w zamiarze jemu
przedkładać, gdybyśmy wiedzieli, że nam odmówi. W reakcji na nasze prośby
oczy jego zalewają się nawet łzami, a twarz obfitym rumieńcem. Bo on
tłumaczy to sobie i odczuwa, że ludzie zwracają się do niego z prośbami nie jak
do pryncepsa, ale jak do człowieka.
3. Dlatego też przestrzegajmy, każdy na swój sposób, umiaru przy
układaniu mowy, jaki potrafiliśmy zachować w okresie nagłego wybuchu
żarliwości uczuć, i uzmysłówmy sobie, że nie ma wśród mów dziękczynnych
żadnego gatunku tchnącego większą szczerością oraz milszego w odbiorze niż
ten, w jakim naśladowałoby się tylko tego rodzaju zwroty, w których choćby z
braku czasu nie ma miejsca na obłudę. Jeśli o mnie chodzi, będę się starał
dostosowywać moją mowę do skromności i stateczności uczuć pryncepsa,
biorąc równocześnie pod uwagę nie tylko to, co mogłyby jego uszy wycierpieć,
ale i to, co winniśmy jego bohaterskim czynom. Wielka bo i niezwykła sława
pryncepsa! Toteż przystępując do wygłoszenia na jego cześć mowy
dziękczynnej, żywię obawy - nie na tyle wszakże, że mógłbym się okazać zbyt
skąpy w jego pochwałach, ile dlatego, że spotkałbym się z zarzutem z jego
strony, iż byłem w nich zanadto szczodry. Oto moje jedyne zmartwienie, oto
moje jedyne kłopoty, jakie mnie nurtują: nietrudno przecież, Ojcowie
Senatorowie, wygłaszać mowę na rzecz kogoś zasłużonego. Nie zachodzi
bowiem obawa przed posądzeniem mnie o to, że kiedy będę mówił o jego
ludzkiej życzliwości, zechcę wypominać mu wyniosłość, gdy o jego
gospodarności - rozrzutność, gdy o łaskawości - okrucieństwo, jak o jego
szczodrości - skąpstwo, gdy o jego życzliwości - zawiść, skoro zaś o jego
wstrzemięźliwości, pracowitości i odwadze, będę myślał o rozpuście, lenistwie i
tchórzostwie. Ani się nie lękam, abym się nie wydał służalczo wdzięczny,
względnie niewdzięczny - w zależności od tego, czy powiem za dużo, czy też za
mało. Miarkuję przecież, iż sami bogowie cieszą się nie tyle z odklepania
gotowych modlitw obrzędowych, ile raczej z prawości i stopnia pobożności
osób proszących, i za cenniejszego dla siebie uważają więcej tego, który wniósł
do ich świątyń stan duszy czystej i nieskalanej, niż w miarach ułożoną pieśń
poetycką.
4. Niemniej należy się podporządkować uchwale senatu, mocą której
postanowiono dla ogólnego pożytku, aby opierając się na wypowiedziach
konsula, zawartych w jego mowie zwanej dziękczynną, dobrzy pryncepsi
przypomnieli sobie, jakich czynów dokonali, a źli, jakich powinni byli dokonać.
W chwili obecnej jest to tym bardziej nieodzowne i konieczne z uwagi na to, że
Ojciec nasz zabrania całkowicie wygłaszania wszelkich mów dziękczynnych
przez osoby prywatne, nosząc się z zamiarem wyrażenia sprzeciwu nawet w
stosunku do mów publicznych, gdyby oczywiście pozwolił sobie na zakaz tego,
co polecił senat. Skromność, Cezarze Auguście, przez ciebie przemawia w
jednym i drugim wypadku: i dlatego, że nie pozwalasz wygłaszać mów
dziękczynnych na swoją cześć gdzie indziej, i dlatego, że nie zezwalasz na nie
tutaj. Bo nie tylko na ciebie spływa ten oto zaszczyt, ale i na tych, co je
wygłaszają. Ustępujesz pod naporem naszych uczuć, a choć nikt nas nie
nakłania do wysławiania twojej wspaniałomyślności, ty musisz słuchać.
Częstokroć, Ojcowie Senatorowie, rozprawiałem ze sobą w duchu, czym i w jak
wielkim zakresie winien charakteryzować się ktoś, którego nieograniczonej
władzy podlegają morza, lądy, pokój i wojna; kiedy tak rozumując usiłowałem
wytworzyć sobie obraz pryncepsa, jakiemu przysługiwałaby władza równa
bogom nieśmiertelnym, nigdy nie przyszło mi do głowy - choćby w marzeniach
- ażeby go ukształtować na obraz i podobieństwo tego, którego mamy teraz
przed oczyma. Niejeden zabłysnął na wojnie, lecz w czasie pokoju stracił na
znaczeniu; innego senatorska toga uczyniła znakomitym mężem stanu, ale
bynajmniej nie kariera wojskowa; tamten wzbudził dla siebie respekt drogą
przemocy; drugi miłość dzięki uprzejmości, tamten - osiągnięte uznanie w życiu
domowym stracił w życiu publicznym; ten znów zaprzepaścił w domu sławę,
jaką osiągnął w działalności publicznej: w końcu nikt się dotąd nie znalazł,
którego zalet nie okaleczałoby sąsiedztwo wad. Z drugiej znów strony -jaki
harmonijny zespół wszystkich wsławionych cnót, wszystkich chwalebnych
czynów przypadł w udziale naszemu pryncepsowi! A jak wcale nie umniejsza
surowości jego postawa - pogoda ducha, jego powagi szczerość, jego
dostojeństwa - wyrozumiałość. A jego tężyzna fizyczna, jego wysmukła
sylwetka, jego nobliwy kształt głowy i szlachetny wyraz twarzy, a przy tym
niezakłócona dojrzałość wieku - lecz nie tak dalece, by z łaski jakby bogów nie
uwidoczniały się oznaki wczesnej starości oraz dana mu dla większego
dostojeństwa zdobna siwizna - czyż to nie uplastycznia nam jak najdosadniej
istotną postać pryncepsa?
5. Takim powinien był zostać ten, którego nie wyznaczyły nam ani wojny
domowe, ani znękana działaniami bojowymi Rzeczpospolita, lecz pokój i
adopcja, a wreszcie wybłagana dla ziem naszych potęga bogów! Czyż wolno
było nie czynić żadnej różnicy między władcą ustanowionym przez ludzi a tym
nadanym przez bogów? Na tobie przecież, Cezarze Auguście, ukazał się w
pełnym świetle i pod niezwykłym znakiem błogosławiony osąd, i to zaraz
wtedy, gdy wyruszałeś do zgrupowania wojsk. Bo jeśli przybycie innych
pryncepsów objawiał augurom, radzącym się wyroczni, albo obfity strumień
zwierząt ofiarnych lub pomyślny przelot ptaków, ciebie wkraczającego wedle
zwyczaju na Kapitol -już jako pryncepsa - witały okrzyki obywateli, chociaż nie
w tym celu tutaj się zgromadzili. Tak przynajmniej było, gdy tłumy się tłoczyły
na świątynnych progach Kapitolu w oczekiwaniu na twój ingres, a po otwarciu
podwoi pozdrowiły głośnymi wiwatami - boga, jak się wówczas wydawało, a w
rzeczy samej - jak się wkrótce okazało - ciebie jako imperatora. Nie inaczej znak
ten przyjęty został przez pozostałe rzesze. Bo jeśli chodzi o ciebie, jedynie ty nie
chciałeś przyjąć do swej świadomości tego oraz wzbraniałeś się podjęcia
władzy; dlatego się wzbraniałeś, aby podkreślić, że zamierzasz dobrze
sprawować rządy. Tak przeto trzeba było ciebie do tego zmusić. Ale i później
nie sposób było ciebie nakłonić, chyba w perspektywie zagrożenia ojczyzny z
zewnątrz i zachwiania ładu wewnętrznego w Rzeczypospolitej. Powziąłeś
bowiem postanowienie nieprzyję-cia władzy, o ile nie zaszłaby potrzeba jej
ratowania. Dlatego też sądzę, iż te szaleńcze rozruchy w obozach wojskowych
powstały z tego powodu, że z niemałym wysiłkiem i po części groźbami
należało twoje opory przezwyciężać. A jak po silnych wiatrach i gwałtownych
burzach następuje pogoda na niebie i morzu, tak dla umocnienia cenionego
przez ciebie pokoju miał miejsce, jak sądzę, przedtem ów bunt. Są takie
odmiany w losach ludzkich, że przeciwności życiowe wynikają z układów
pomyślnych, a sytuacje pomyślne z przeciwności życiowych. Zalążki jednych i
drugich ukrywa bóg, a przyczyny dobra i zła przed nami się kryją pod różnymi
postaciami.
6. Straszna to zaiste hańba dla naszych czasów, ogromna to rana zadana
Rzeczypospolitej: władca i ojciec rodzaju ludzkiego osaczony2, pojmany i
zamknięty w wiezieniu; najłagodniejszego ze starców pozbawiono możności
ratowania ludzi, pryncepsowi zabrano to, co w pryn-cypacie najbardziej
uszczęśliwia, a mianowicie - wolność od wszelkiej przemocy. Jeśli jednak była
to jedyna przyczyna, która przybliżyła ciebie do steru rządu ocalenia
publicznego, to daleki jestem od tego, by wręcz nie stwierdzić, że była to zbyt
wysoka cena. Rozluźnieniu uległa wojskowa dyscyplina po to, by tobie
przypadło w udziale przywrócenie praworządności i usuniecie zaistniałych
wydarzeń. Sięgnięto po najgorszy w wojsku przykład w tym celu, aby
przeciwstawić mu najlepszy; zniewolony prynceps wydał wreszcie wyrok
śmierci na ludzi, których nie chciał pozbawić życia - lecz chyba po to, by dał
pryncepsa, który nie da się zniewolić. Ty istotnie już od dawna zasługiwałeś na
adopcje; nie wiedzielibyśmy jednakże, w jakim zakresie przysługiwałaby tobie
władza, gdybyś przedtem został usynowiony. Doczekaliśmy się w końcu chwili,
kiedy stało się wiadome, że tyś nie tyle otrzymał, ile raczej wyświadczył
dobrodziejstwo. Schroniła się na twych piersiach zachwiana wstrząsami
Rzeczpospolita: i oto waląca się poprzez władcę władza władcy głosem
przekazana została tobie. Ty dopiero mocą adopcji a także dzięki upartym
prośbom dałeś się przywołać, podobnie jak to niegdyś było w zwyczaju, że
wielkich wodzów odwoływano od walk toczonych z zewnętrznymi czy też z
wewnętrznymi wrogami w tym celu, by nieść pomoc zagrożonej ojczyźnie. Tak
zatem na zasadzie obopólnej ugody dokonaliście w jednej chwili obaj: syn i
ojciec, dzieła najwyższej doniosłości państwowej: on dał tobie władze, ty mu ją
przywróciłeś. Tyś bowiem jeden był w stanie w owym ważnym momencie
dziejowym odpłacić się w równej mierze za otrzymanie takiego daru; co więcej,
tyś zobowiązał swojego dobroczyńcę moralnie: po przekazaniu tobie pełni
władzy na ciebie spadło więcej kłopotów, on zaś stał się wolniejszy od trosk.
7. O, nowa to i niezwyczajna droga do pryncypatu! Ciebie przecież
pryncepsem nie uczyniły ani twoje własne ambicje, ani twój własny niepokój,
ale innych korzyści, innych obawy. A chociaż wydawać by się mogło, żeś
zdobył to, co wśród ludzi uważa się za najwyższe osiągnięcie, twoja dawna
sytuacja była dla ciebie bardziej wygodna; lecz choć pod dobrym pryncepsem,
przestałeś być osobą prywatną. Bo oto wciągnięto cię do współudziału w
pracach i kłopotach rządzenia, zaś okoliczności, jakie skłoniły cię do przejęcia
tego stanowiska, nie tylko że nie były pomyślne i napawające otuchą, ale wręcz
najeżone trudnościami oraz przykrościami: podjąłeś się władzy w chwili, jak
inny począł żałować, że się jej podjął. Żadne więzy pokrewieństwa nie łączyły
adoptowanego z adoptującym, żadne jakieś ścisłe stosunki, chyba fakt, iż jeden i
drugi uchodził za „najlepszego", i dlatego jeden godny, żeby go wybrać, i drugi,
że dokonał wyboru. Tak więc zostałeś adoptowany - nie jak ten czy inny za
zgodą małżonki. Przybrał cię bowiem za syna nie ojczym, lecz prynceps, a
mianowicie boski Nerwa, który darzył ciebie takim samym uczuciem jak
wszystkich innych. Nie godzi się też inaczej przybierać kogoś za syna, jeśli ten,
który przybiera, nie jest pryncepsem. Bo czyż nosząc się z zamiarem
przekazania w ręce jednego człowieka: senatu wraz z ludem rzymskim, sił
zbrojnych, prowincji i sprzymierzeńców, przyjąłbyś następcę z łona twej
małżonki i tym samym szukałbyś spadkobiercy władzy najwyższej jedynie w
obrębie twego własnego domu? Czyż nie rozejrzałbyś się po całym Imperium i
czyż nie przyznałbyś, że tylko ten byłby dla ciebie najbliższy, ten z tobą
najściślej związany, o którym nabierzesz przekonania, że wyróżnia się
najlepszymi przymiotami, że jest jak najbardziej bogom podobny. Kto bowiem
zamierza rozkazywać wszystkim, spośród wszystkich winien być wybrany. Bo
nie pana dla twych niewolników zamierzasz, ku swemu zadowoleniu ze
spadkobiercy, jakby nim był twój jakiś krewny, wyznaczyć, lecz jako imperator
pryncepsa dla swoich obywateli. Byłoby wyrazem zarozumialstwa graniczącego
z despotyzmem, gdyby się nie zaadoptowało tego, o którym powszechnie
wiadomo, iż będzie sprawował władzę najwyższą, nawet wtedy, gdyby się jego
nie zaadoptowało. Postąpił tak Nerwa, kiedy doszedł do wniosku, że nie ma
żadnej różnicy w tym, czy ty pochodzisz z jego rodu, czy też z wyboru, skoro
dzieci tak samo można adoptować bez zasięgania opinii, jak przychodzą na
świat; aczkolwiek ludzie na ogół odnoszą się bardziej pobłażliwie do tego,
którego prynceps spłodził niezbyt szczęśliwie, aniżeli do tego, którego wybrał.
8. On przeto umyślnie uniknął tego przypadku, biorąc pod rozwagę sądy
nie tylko ludzkie, ale i boskie. Dlatego też adopcja twoja dokonała się nie w
pokoju sypialnym, ale w świątyni, nie przed łożem małżeńskim, lecz u
wezgłowia Jowisza Najlepszego Największego; na niej w końcu oparły się zręby
twej władzy nie dla naszego zniewolenia, ale naszej wolności, naszego
bezpieczeństwa. Bo też i sławę w tej mierze zyskali bogowie: przez nich
dokonało się to dzieło, dzięki nim usankcjonowała się władza; Nerwa był tylko
ich sługą: i jak on, zamierzając dokonać aktu adopcji, podporządkował się ich
woli, tak - i ty -aktowi adopcji. Dostarczono właśnie wieniec laurowy z Pannonii
(i to za sprawą bogów) po to, by ten znak zwycięstwa upiększył przyjście
nowego Imperatora3. Wieniec ten złożył imperator Nerwa w świątyni u podnóży
posągu Jowisza; nagle powstał, przyjmując wynioślejszą i dostojniejszą niż
zazwyczaj postawę, a przywoławszy na świadectwo zebranych tam ludzi i
bogów, przybrał ciebie za syna, to jest jako jedyne dla siebie wsparcie w tych
ciężkich dla niego czasach. Następnie zadowolony z tego poczucia
bezpieczeństwa, z tego sławnego czynu, jakby to było złożenie władzy (bo co to
za różnica, czy się składa władze najwyższą, czy też się ją dzieli z kimś drugim,
gdyby oczywiście nie fakt, że trudniejsze wyjście?) i, jakbyś był tam obecny,
oparty o ciebie, podtrzymywał na twych ramionach siebie ojczyznę, stając się
dzięki twej młodości i twojej sile mocniejszy. Od razu ustały wszelkie rozruchy.
Wszakże nie nastąpiło to w wyniku samej adopcji, ale siły oddziaływaw-czej
adoptowanego; i oto jakżeż nierozsądnie postąpiłby Nerwa, gdyby zaadoptował
kogoś innego. Czyżbyśmy już zapomnieli, jak jeszcze niedawno wewnętrzne
niesnaski nie tylko że nie umilkły po adopcji4, ale dopiero się wzmogły? Tak i to
właśnie wydarzenie mogłoby się stać podnietą do swarów i zarzewiem buntów,
gdyby wybór nie padł na ciebie. A czyż można było wątpić, iż mógł władzę
przekazać władca, który utracił poważanie, a którą odzyskał dzięki swojemu
autorytetowi ten, komu ją przekazano? Stałeś się równocześnie i synem, i
Cezarem, a niebawem Imperatorem i wspólnikiem władzy trybuńskiej i
wszelkiej innej, co niedawno przypisał też ojciec - tyle że rodzony - jednemu ze
swoich dwóch synów5.
9. Wielce znaczącym dowodem twojej zaradności jest fakt, że zyskałeś
uznanie nie tylko jako spadkobierca władzy, lecz również jako jej
współuczestnik. Następcą bowiem musi się zostać nawet wbrew swej woli,
dzielić z kimś władze jedynie za twoją zgodą. Czyż potomni uwierzą, iż ktoś
zrodzony z ojca patrycjusza, byłego konsula i tryumfatora, stojący na czele
zaprawionych w bojach znacznych sił wojskowych, jemu całkowicie oddanych,
nie został przez wojsko obwołany cesarzem? Czyż nie jemu właśnie nadany
został przez też wojska tytuł Germanika, gdy zarządzał Germanią? Niczego nie
przedsięwziął, aby zostać imperatorem? Niczego nie uczynił, co by nie było
konieczne dla państwa, ani niczego, co by okazało się sprzeczne z poczuciem
jego obywatelskiej karności? Karnym przecież okazałeś się, Cezarze,
obywatelem i w zachowaniu prawowierności doszedłeś do pryncypatu, i w
niczym mocniej nie uzewnętrzniłeś w swoim harcie ducha obywatelskiej
powinności, jak w sposobie konsekwentnego przejmowania władzy. Jużeś
Cezarem, już Imperatorem, już Germanikiem, a tyś jakby nieobecny i
nieświadom tego, lecz pomimo takich znaczących tytułów pozostajesz
człowiekiem prywatnym, gdy w grę wchodzą sprawy osobiste. Wydałoby się
czymś patetycznym, gdybym wyrzekł: „Nie wiedziałeś, że zostaniesz
Imperatorem", gdy ty istotnie, będąc imperatorem, nie wiedziałeś, że nim jesteś.
Kiedy zaś dotarła do ciebie wieść o twym szczęśliwym losie, wolałeś pozostać
tym, czym dotychczas, lecz nie było ci wolno. Czyż jako zwykły obywatel nie
podporządkowałbyś się jego woli, jako legat imperatorowi, a jako syn ojcu?
Gdzież wobec tego twoja dyscyplina? Gdzież przekazany przez przodków
zwyczaj nakazujący wypełniać spokojnie i ochoczo wszelkie obowiązki zlecone
przez władcę? A cóż doprawdy mówić w wypadku, gdyby ci kazał przejść z
jednej prowincji do drugiej, z jednego obszaru zmagań wojennych na inny?
Wiadomo przecież, że korzysta on z tego samego prawa, kiedy odwołuje cię od
twej pracy do objęcia dowództwa na wojnie, jak i z tego, którego mocą wysyła
kogoś do armii, obojętnie, czy każe ci iść jako legatowi, czy też powracać jako
pryncepsowi, chyba że się zyskuje większe uznanie za okazane posłuszeństwo w
tym, gdzie się go najmniej można spodziewać.
10. Majestat wydającego rozkazy pomnażał jego własny autorytet, gdyż
wystawiony był na próbę w najgroźniejszych dla niego chwilach, w których
zachodziła potrzeba wyrobić u ciebie przekonanie, że tym więcej należało się
podporządkować woli rozkazującego, im mniejsze inni okazywali
posłuszeństwo. Do tego dochodziły cię słuchy o zawartym przez senat i lud
porozumieniu. Ale nie była to jedynie decyzja Nerwy, to była elekcja.
Albowiem wszędzie, gdzie tylko byli ludzie, wszyscy tego samego w swych
pragnieniach oczekiwali; on korzystając jedynie z prawa przewodniczącego
senatu pierwszy zabrał głos, pierwszy uczynił to, co wszyscy inni mieli zamiar
zrobić. Niemniej, na Herku-lesa, nie wszyscy mimo wielkości sprawy
zaakceptowaliby ten fakt, gdyby nie zatwierdzono go wcześniej, niż to nastąpiło.
A ty - z jakim umiarem, dobrzy bogowie, i powściągliwością nadałeś kierunek
swej władzy i swoim szczęśliwym losom! Od święta owszem - tyś Imperator z
tytułów, wizerunków i oznak, a tak na co dzień toś w skromności, pracowitości i
w ciągłym pogotowiu funkcjonujący wódz, legat, żołnierz -zwłaszcza wtedy,
gdy w szybkich marszach kroczyłeś na czele swych chorągwi, swoich orłów
legionowych, i niczego innego z tej adopcji tobie tak nie przyznawano, jak
miłość ojcowską, jak synowskie posłuszeństwo, a ty ze swej strony o nic się tak
nie modliłeś, jak o długi wiek dla tego imienia, jak o długotrwałość jego chwały.
Bogowie w swej przezorności już wcześnie wysunęli ciebie na pierwsze
miejsce; ty jednak aż do tej pory pragnąłeś pozostać na drugim, a nawet dożyć
tak - starczego wieku: wydało ci się, że jak długo ktoś drugi jest imperatorem, ty
sam jesteś osobą prywatną. Wysłuchane zostały twoje modlitwy, lecz o ileż
korzystniejszą rzeczą było dla tego najlepszego i najzacniejszego starca, którego
bogowie pozyskali dla nieba6, by po boskim i nieśmiertelnym akcie nie popełnił
czegoś śmiertelnego. Przysługuje bowiem tak wielkiemu dziełu, ażeby stało się
największe, a mianowicie przez poddanie jego twórcy aktowi konsekracji, aby
kiedyś w przyszłości można było postawić potomnym pytanie, czy bóg już to
uczynił. I tak, tylko dlatego że był twoim ojcem, zasłużył na miano ojca nas
wszystkich. Niebłaha w tym sława, ogromny też rozgłos, bo kiedy po zbyt
licznych doświadczeniach przekonał się, że państwo dobrze zostało osadzone w
twoich ramionach, tobie pozostawił ziemie, zaś ziemiom - ciebie; i właśnie
przez to samo stał się drogim dla wszystkich i godnym naszych uczuć; a to, iż
go dziś brak, wynika stąd, że przewidział, aby jego braku nie odczuwano.
11. Tyś go, jak przystało na syna, uczcił najpierw łzami, a wkrótce potem
licznymi świątyniami, nie idąc śladami tamtych cesarzy, którzy czynili to samo,
lecz z całkiem innych pobudek. Zaliczył co prawda Tyberiusz w poczet bogów
Augusta, ale po to, by wprowadzić do kodeksu karnego oskarżenie o obrazę
majestatu, Neron - Klaudiusza w tym celu, ażeby go ośmieszyć; Tytus
Wespazjana a Domicjan Tytusa, ale ten pierwszy, by uchodzić za syna bożego,
zaś drugi - za brata boskiego. Ty między gwiazdami umieściłeś ojca nie dla
postrachu obywateli, nie na zniewagę bóstw ani dla swej czci, ale dlatego, że
wierzysz w niego jak w boga. Nie jest to zbyt wiele w porównaniu z tym, co
wyczyniają ci, którzy nawet siebie uważają za bogów. Jednak chociaż go
wielbisz za pośrednictwem flamina ofiarami na ołtarzach i wezgłowiach, to
przecież w niczym innym nie działasz bardziej przekonywająco, iż jest bogiem,
jak w tym, że sam takim jesteś. W przypadku bowiem pryncepsa, który
dokonawszy wyboru następcy, uległ przeznaczeniu, jedyną, a tym samym
najpewniejszą poręką jego boskości jest dobry - następca. Czy wobec tego w
spadku po nieśmiertelności ojca przybyło tobie coś z zarozumiałości? Czy ty
pójdziesz w ślady tych ostatnich pryncepsów, żyjących w próżniactwie i
chełpiących się boskością swych rodziców, czy też tamtych dawnych i godnych
szacunku? którzy to właśnie Imperium...7, z którego w rozbiciu musieli uciekać,
a dowody ich pogromu były tak oczywiste, jakby ono odniosło nad nimi tryumf.
Toteż podnieśli się na duchu i jarzmo niewoli z siebie zrzucili, walcząc z nami
już nie o swoją wolność, lecz o to, aby nas zniewolić; a jeśli prowadzili z nami
rokowania pokojowe, to wcale nie z myślą o zawieszeniu broni, lecz na zasadzie
partnerstwa stron, narzucając takie postanowienia układu, jakie byłyby do
przyjęcia przez nich8.
12. Ale teraz znowu ogarnął ich strach, a nawet popłoch, wiec gotowi są
przyjąć narzucone im warunki. Bo oto widzą oni u Rzymian dowódcę, jako
jednego spośród dawnych i cieszących się szacunkiem, któremu to rangę
imperatora nadały pola bitew, pokryte ciałami poległych żołnierzy, oraz morskie
odmęty zroszone zwycięską krwią. Teraz my bierzemy zakładników, a nie
wykupujemy własnych wojowników z niewoli, ani nie zawieramy jako rzekomi
zwycięzcy - układów pokojowych, obwarowanych ogromnymi sumami
pieniężnymi i zobowiązaniami. Proszą nas, błagają; my ze swej strony wobec
jednych jesteśmy hojni, drugich odprawiamy z niczym, a w obu tych wypadkach
działamy świadomi wielkości Imperium: podziękowania nam wyrażają ci,
którzy coś uzyskali; odwagi zaś nie mają się uskarżać owi, którym odmówiono.
Czyż odważyliby się wiedząc o tym, że ty w ataku deptałeś po piętach
najdzikszym plemionom, i to w tym samym czasie, kiedy przyjazny im Dunaj, a
dla nas jak najmniej dogodny, połączył zmarzliną swoje brzegi, a na jego
powierzchni - od lodu twardej - przewozić można było potężne siły wojskowe;
gdy dzikim ludom służyły za oręż nie tyle pociski, ile raczej ich klimat, ich pora
roku. Lecz z chwilą jak miejsce twego dowodzenia znalazło się niedaleko stąd,
to jakby się zmieniły pory roku: oni mianowicie, zamknięci w swych skrytych
okopach, trzymani byli w karbach; żołnierze natomiast nasi byli zadowoleni, że
mogli biegać po brzegach i gdybyś zezwolił im skorzystać z jakiejś
niecodziennej sposobności, daliby barbarzyńcom zakosztować „ich własnej"
zimy.
13. Taki szacunek mają dla ciebie wrogowie. A jakie nastroje wśród twoich
żołnierzy? W jakiż to sposób zjednałeś sobie ich podziw dla siebie, że razem z
tobą znosili głód, z tobą - pragnienie? gdy w czasie pamiętnych ćwiczeń
mieszałeś pośród kurzu swój dowódczy pot z żołnierskim i gdy w wolnej walce
- niczym się od pozostałych nie różniąc poza siłą i wysmukłą sylwetką - bądź to
z dala rzucałeś oszczepem, bądź też rzucane sam podnosiłeś, wesoły i
zadowolony z żołnierskiej odwagi, ile razy spadło czy to na twój szyszak, czy
też na tarczę twą jakieś ciężkie uderzenie; chwaliłeś nawet zadających ciosy i
zachęcałeś do odwagi. I rzeczywiście już poczynali sobie coraz śmielej, kiedy
jako sędzia kierujący walkami początkujących zestawiałeś oręż, próbowałeś
dotykiem pocisków; a jeśli któryś z nich wydał ci się przy uchwycie zbyt
twardy, sam ciskałeś. A cóż mówić o uldze, jaką przynosiłeś zmęczonym, a
chorym pomoc? Nie w twoim było zwyczaju wracać do swoich pomieszczeń
namiotowych wcześniej, zanim nie dokonałeś przeglądu wnętrz sypialnych
swych towarzyszy broni, i nie prędzej udawałeś się na spoczynek niźli po
wszystkich. Nie wydaje mi się, by jakiś wysokiej rangi dowódca wojskowy
mógł być godny tego podziwu, chyba że znalazłby się taki równy Fabrycjuszom,
Scypionom czy Kamillusom9. Tego bowiem rodzaju męża mógłby wtedy
zagrzać do naśladownictwa ktoś na pewno lepszy. Z chwilą zaś jak szkolenie
bojowe z praktycznego przeszło na spektakularne, wtedy i wysiłek fizyczny
żołnierza przeistoczył się w zadowolenie czysto cielesne, zwłaszcza że naszym
ćwiczeniom nie patronował ktoś z weteranów, chlubiący się odznaczeniami
militarnymi takimi jak „muralis"10 czy „civica"11, zaś instruktorem bywał jakiś
Greczyn. Jakąż wiec dumą napawa nas fakt, że znalazł się mąż, który jako jeden
ze wszystkich ustosunkowuje się całym sercem do obyczajów ojczystych i do
cnót ojczystych, który bez podniety z zewnątrz i bez odpowiedniego dla siebie
przykładu sam się ze sobą szamoce, sam się ze sobą potyka; a jak sam jeden
dzierży władzę najwyższą, tak też do niego samego powinna ta władza
najwyższa należeć.
14. Lecz dla ciebie, Cezarze, to nie nowość, to nie pierwociny, skoro będąc
jeszcze małym chłopcem rozsławiłeś laurem partyjskim imię twego ojca, a na
tytuł „Germanicus" zasługiwałeś już wówczas, gdy zuchwałą dzicz partyjską
uśmierzyłeś samym postrachem, jak tylko doszła ich wieść o twoim zbliżaniu
się; zaś Ren zespoliłeś z Eufratem w godnym twej osoby podziwie. Kiedy świat
cały przemierzałeś nie tyle krokami, ile raczej głośnymi czynami, czyż nie
pozostawałeś wśród tych, z którymi ci przyszło potem obcować, stale większy i
sławniejszy? A przecież nie byłeś jeszcze Imperatorem, nie byłeś jeszcze synem
boga. Germanię i Hiszpanię bronią i dzielą zarazem nie tylko liczne ludy
oraz leżące między owymi rubieżami rozległe i bezgraniczne niemal obszary
ziemskie, ale również Pireneje oraz Alpy, a także owe, inne ogromne, choć
nieporównywalne z nimi, pasma górskie. Kiedy poprzez całą tę przestrzeń
wiodłeś, czy raczej - taka była szybkość - unosiłeś za sobą legiony, nie
szczędziłeś wcale pojazdu ani nawet konia. A rączy on - i nie wierzchowcem był
u ciebie podczas marszu, a ozdobą, gdy stąpał za tobą razem z innymi, jakby nie
był ci potrzebny, chyba żeby w dniu za-obozowania móc zaznaczyć szybkim
obiegiem i wzniesioną kurzawą w tumanie piachu rozciągające się w pobliżu
pole namiotowe. Mamże podziwiać początki twoich zmagań, czy też ich
zakończenie? Wiele istotnie znaczy fakt, że wytrwałeś w swych
przedsięwzięciach, co więcej - nie bałeś się, iż mógłbyś nie wytrwać. Tu nie
mam wcale wątpliwości, że tamten człowiek, sam strachem podszyty a
równocześnie z zawiścią odnoszący się do wszelkich przejawów bohaterstwa
innych (choć korzystał z ich pomocy), że ów właśnie imperator, który ściągnął
ciebie aż z Hiszpanii z potężną odsieczą dla legionów toczących boje na
pograniczu Germanii, tak ogromny wzbudził w sobie - choć nie bez pewnych
obaw - podziw dla ciebie, jaki wywarł kiedyś na swoim królu znany syn
Jowisza12: ten oto po ciężkich pracach i trudnych do wykonania rozkazach,
nieposkromiony i zawsze niezmordowany, donosił władcy o ich spełnieniu; tak
samo i ty po przeprowadzonych, jedna po drugiej, zwycięskich wyprawach
okazałeś się godny owego przedsięwzięcia.
15. Jako trybun wojskowy natomiast dokonywałeś w młodym jeszcze
wieku, lecz ze stanowczością męża już dojrzałego, militarnej lustracji
najodleglejszych zakątków Imperium; i właśnie wówczas dzięki temu
szczęśliwemu zbiegowi okoliczności miałeś możność zwrócenia uwagi na
oczywistość, że długo i wnikliwie trzeba się było uczyć tego, co niebawem
miałeś przekazać innym do nauki. A nie ograniczając się do poznania jedynie
trybu życia obozowego i wypełniania niejako powinności wojskowej, tak
sprawnie odbyłeś trybunat13, że mogłeś od razu przejąć stanowisko dowodzenia
i niczego nie musiałeś się uczyć w czasie, gdy trzeba było uczyć innych. W
ciągu dziesięciu lat służby wojskowej poznałeś zwyczaje i obyczaje różnych
ludów, położenie geograficzne regionów, korzyści płynące z miejscowych
uwarunkowań; przywykłeś do znoszenia przeróżnych ciepłot wód i klimatu,
jakby to były rzeki i pory roku takie same, jak w kraju ojczystym. Ileż to razy
zmieniałeś konia, ileż razy wysłużoną zbroję! Przyjdzie czas, w którym potomni
zapragną zwiedzić albo też nakażą młodszym pokoleniom obejrzeć pola, które
wessały twój pot, drzewa, pod którymi odpoczywałeś, załomy skalne, które
zabezpieczały cię podczas snu, domostwa wreszcie, jakie gościły ciebie wraz z
twoim licznym orszakiem, podobnie jak tobie samemu pokazywano w swoim
czasie święte ślady potężnych wodzów na tychże miejscach. Ale to było kiedyś:
w obecnych czasach każdy nieco starszy żołnierz uważa się za twego
towarzysza broni. Bo też iluż jest takich, dla których nie byłbyś towarzyszem
broni, zanim nie zostałeś imperatorem? Tym się tłumaczy oczywistość, że ty
niemal wszystkich nazywasz po imieniu, że potrafisz wyliczyć mężniejsze
czyny poszczególnych wojowników; i nie mają wcale potrzeby opowiadać tobie
o swych ranach, odniesionych w obronie Rzeczypospolitej, ci, którym ty jako
naoczny świadek miałeś możność wyrazić zaraz na miejscu słowa uznania.
16. Jednak tym więcej należy mówić o twoim rozsądnym zarządzaniu
państwem, bo chociaż wzrosłeś w chwale wojennej, jesteś zwolennikiem pokoju
i nie pragniesz z byle powodu tryumfów - czy to dlatego, że miałeś ojca
tryumfatora, czy może dlatego, że w dniu twojej adopcji złożono Jowiszowi
Kapitolińskiemu wieniec laurowy. Ani się wojen nie lękasz, ani też ich nie
wszczynasz. Wielce znaczącym jest, Imperatorze Auguście, wielce wymownym
stanąć nad brzegiem Dunaju i, chociaż tryumf pewny w razie jego
przekroczenia, nie pragnąć stoczenia decydującej bitwy z tymi, którzy nie
zechcieliby jej podjąć. Pierwsze osiąga się poprzez bohaterstwo, drugie dzięki
rozsądkowi. No bo jeśli ty sam nie chcesz podjąć walki, świadczy to o twoim
rozsądku, a jeśli nie chcą jej także twoi wrogowie, dowodzi to twojej dzielności.
Raz wreszcie przyjmować będzie również Kapitol nie teatralne wozy
tryumfalne, nie wizerunki zafałszowanych zwycięstw, lecz imperatora okrytego
prawdziwą i niepodważalną sławą przynoszącą upragniony pokój i tak
oczywistą uległość wrogów, że już nad nikim nie trzeba będzie odnosić
zwycięstwa. Wspanialsze to od wszystkich tryumfów, bo nie z innych
powodów, jak tylko z pogardy ich dla naszego Imperium zrodziła się potrzeba
naszych zwycięstw nad nimi. Jeśli wszakże jakiś król barbarzyński posunie się
do tego stopnia w swej nierozwadze oraz szaleństwie, że zasłuży na twój gniew i
oburzenie, to choćby go broniły rozlane w poprzek drogi morza lub niezmiernie
głębokie rzeki, czy też strome góry, przekona się, iż wszystko to tak podatne, tak
szybko ustępujące przed twoim męstwem, jak osiadające góry, wysychające
rzeki, poskromione tonie morskie; niech więc nie sądzi, że walą się na niego
jedynie okręty wojenne naszej floty, ale cała ziemia.
17. Już mi się wydaje, że widzę pochód tryumfalny14, ciężki nie tyle od
wydartych prowincjom łupów ani od złota wymuszonego od naszych
sprzymierzeńców, ile od zbroi nieprzyjaciół i kajdan wziętych do niewoli
królów; wydaje mi się, że rozpoznaję imiona wodzów znakomitych i niezbyt
dostojne w stosunku do ich imion postacie; wydaje mi się, że patrzę na nosze
uginające się pod ciężarem okrutnych potworów urobionych przez
barbarzyńców i każdego z ich twórców kroczącego z zawiązanymi rękami za
dziełem jego sztuki; a w końcu ciebie samego, stojącego wyniośle na rydwanie z
tyłu za ujarzmionymi plemionami, przed rydwanem natomiast tarcze przez
ciebie samego podziurawione. Ale i tobie nie zabrakłoby zdobycznej zbroi,
ściągniętej z wroga, gdyby jakiś spośród królów odważył się wystąpić do walki
wręcz, nie drżąc ze strachu nie tylko przed miotanymi przez ciebie pociskami,
ale i zabójczymi spojrzeniami twoich oczu oraz groźnymi minami rysującymi
się na twojej twarzy, mając ponadto przed sobą obręb pola i całość sił zbrojnych.
Dzięki umiarowi w sprawowaniu władzy, jaki ostatnio wykazałeś, zasłużyłeś na
to, by w wypadku gdybyś w obronie godności Imperium poczuł się zmuszony
czy to wydać wojnę, czy też odeprzeć wroga, zdawać się mogło, że nie po to
odniosłeś zwycięstwo, żeby odbyć tryumf, ale dlatego odbywasz tryumf, że
odniosłeś zwycięstwo.
18. Z jednego wnioskuję o drugim. Jakżeż wspaniałym osiągnięciem jest
to, że przywróciłeś rozluźnioną i zaniedbaną dyscyplinę w obozach
wojskowych, likwidując narosłe w minionej epoce zło, między innymi
krnąbrność i wzgardę dla posłuszeństwa? Bezpiecznie jest obecnie zasłużyć na
szacunek, bezpiecznie na miłość, i już nikt z dowódców wojskowych nie lęka
się ani o to, że go żołnierze nie cierpią, ani dlatego, że jego lubią; stąd wolni są
zarówno od uraz, jak i przymi-leń, chętnie uczestniczą w pracach, biorą udział w
ćwiczeniach bojowych, zaprawiając się do władania bronią, zdobywania twierdz
i dowodzenia ludźmi. Oczywiście nie ten jest pryncepsem, który byłby zdania,
iż to jemu grozi niebezpieczeństwo, iż przeciw niemu skierowuje się to
wszystko, co przygotowane jest przeciw wrogom; taki rodzaj
Domicjan (81-96)
Imię Domicjana z uwagi na damnatio memoriae występuje w „Panegiryku" dwukrotnie: 1) w r 11 hist. uzasadnione, 2) w r 20 - interpolacja pośmiertna
rozumowania charakteryzował tych, których niepokoje wynikały z ich wrogiej
działalności. Ciż sami wyrażali ze swej strony zadowolenie, że zamierają
zainteresowania sztuką wojenną i że nie tylko myśl, ale i samo ciało wiotczeje, i
że nawet miecze przez niedbalstwo nie posiadają już siły przebicia i tępieją. W
następstwie tego nasi dowódcy wojskowi lękali się zdrady nie tyle ze strony
obcych władców, co swoich własnych pryncep-sów, nie tyle zbrojnych
oddziałów wroga, co własnych towarzyszy broni.
19. Mają gwiazdy te właściwość we wszechświecie, że wzejś-cie
większych przysłania mniejsze i słabsze: podobnie ranga legatów ulega
przyćmieniu wraz z przybyciem imperatora. Ty jednak, choć byłeś co prawda
większy od wszystkich, ale większy bez uszczerbku dla godności kogoś
drugiego: każdy przecież zatrzymywał tę samą godność tak w twojej obecności,
jak i w czasie twej nieobecności; a nawet w większości przypadków zyskiwali
oni jeszcze większe uznanie dlatego, że ty ich tak samo darzyłeś szacunkiem.
Będąc przeto drogim zarówno dla ludzi piastujących najwyższe godności, jak i
dla osób pełniących najniższe posługi, starałeś się tak łączyć funkcje imperatora
z pozycją towarzysza broni, byś mógł z jednej strony, niczym jaki nadzorca,
zmuszać wszystkich do wytężonego wysiłku, a z drugiej jako współuczestnik i
towarzysz przynosić im ukojenie. Szczęśliwi ci, których przywiązanie i
pracowitość oceniasz nie za pośrednictwem łączników i pośredników, lecz ty
sam - osobiście, a nie ze słyszenia, ale na podstawie własnej obserwacji. Oni to
sprawili, że ty nawet nieobecny nikomu o nieobecnych bardziej nie wierzysz
aniżeli sobie samemu.
20. Ciebie tymczasem przywoływała do powrotu tęsknota za obywatelami,
zaś umiłowanie ojczyzny zaczęło brać górę nad przywiązaniem do życia
obozowego. Wobec czego i powrotna twoja droga spokojna i pozbawiona
okazałej pompy - zupełnie tak jakbyś wracał po zawarciu pokoju. Do twoich tu
pochwał nie chciałbym wcale przydawać faktu, że przybycia twego nie uląkł się
nigdzie żaden ojciec ani żaden małżonek: pozorna u innych skromność, u ciebie
wszczepiona i wrodzona, i to pośród tych cnót, których nie mógłbyś sobie
przywłaszczyć. Żadnych zajść podczas egzekwowania podwód, żadnego
wybrzydzania na domy noclegowe; zaopatrzenie w żywność takie jak dla
wszystkich; a do tego towarzyszący orszak pod bronią i karny - chciałoby się
powiedzieć, że wielki jakiś wódz, a jak najbardziej ty sam, wyrusza do swoich:
do tego stopnia żadnej, czy prawie żadnej, różnicy miedzy Imperatorem już
proklamowanym a przyszłym. Jakżeż niepodobny był niedawny przemarsz
innego pryncepsa! O ile tylko nazwać to można było przemarszem, a nie
spustoszeniem, skoro dokonywano eksmisji gości hotelowych; skoro wszystko
na prawo i na lewo spalono i stratowano, niczym jakaś przemoc, czy też nawet
ci sami barbarzyńcy, przed którymi uciekał, wpadli tutaj. Trzeba było wyjaśniać
wiec mieszkańcom prowincji, że tamta droga była Domicjana, a nie naszego
pryncepsa. Tak przeto nie dla twojej chwały, ile dla wspólnego dobra ogłosiłeś
w edykcie dodatkowo, jakimi obciążeniami obarczono was obu. Niech
imperator15 przyzwyczaja się prowadzić rozliczenia ze swoim państwem: tyle
niechaj wyniesie przychód, a tyle rozchód, tak jakby chciał wystawić rachunek;
niech poda do urzędowej wiadomości, ile pieniędzy rozszastał. W ten sposób
osiągnie się to, że nie będzie trwonił pieniędzy na te cele, o jakich potem wstyd
by mu było mówić. Poza tym przyszli władcy - chcą czy nie chcą - winni
wiedzieć, że to a to tyle kosztuje, a mając do wyboru dwa z przytoczonych
przykładów, niechże pamiętają, że zupełnie, jak to ludzie zwyczajni, chcąc
wysnuć wniosek na temat obyczajów swych, wybiorą albo jeden, albo drugi.
21. Czy ty wobec tak wielkich czynów nie zasługiwałeś na jakieś nowe
zaszczyty, nowe tytuły? Ależ ty odmawiałeś nawet tytułu Ojca Ojczyzny. Jak
bardzo długą toczyliśmy walkę z tobą, z tą twoją skromnością! Jak późno
odnieśliśmy zwycięstwo! Z tytułem tym, przyjmowanym przez innych zaraz: po
prostu w pierwszym dniu pryncypatu, jak tytuły Imperatora i Cezara, ty
zwlekałeś aż do tej pory, by wreszcie złożyć oświadczenie, że ty także teraz
zasługujesz na ten zaszczyt, choć w ocenie swoich zasług jesteś bardzo ostrożny.
Tak więc tobie jednemu spośród wszystkich wypadło, byś był istotnym Ojcem
Ojczyzny, zanim zostałeś nim formalnie. Byłeś przecież nim w naszych sercach
i osądach; ani też nie leżało w interesie publicznego szacunku dla ciebie, pod
jakim by tytułem do ciebie się zwracano, chyba że komuś wydawałoby się
wyrazem niewdzięczności, gdyby tytułował ciebie Imperatorem i Cezarem, gdy
tymczasem w duchu wyczuwał w tobie ojca. A z jaką uprzejmością, z jakąż
łaskawością odnosisz się ty sam do tego tytułu! Obcujesz jak ojciec ze swoimi
obywatelami niby ze swoimi dziećmi! Jak zwykły obywatel, który wyszedłszy
od nas, wrócił jako imperator, rozumiesz nas, znajdując w nas zrozumienie!
Bierzesz nas za tych samych co siebie samego, boś równy wszystkim - o tyle
wszakżeś większy, boś większy i lepszy od innych.
22. A nade wszystko w ów znany nam dzień, kiedy tak bardzo oczekiwany
i upragniony wróciłeś16 nareszcie do swego miasta! Już samo to, że wkroczyłeś,
jakże cudowne i wspaniałe! Poprzedni bowiem władcy wjeżdżając kazali się
zazwyczaj wnosić, nie mówię już, że z rydwanu zaprzężonego w czwórkę
śnieżnobiałych koni, lecz - co było wyrazem większej jeszcze zuchwałości - na
ludzkich barkach. Ty samą wysmukłością
Śródmieście Rzymu (Kapitol, Fora i Palatyn)
Z zamieszczonego tu planu można przypuszczać, że trasa pochodu Trajana przebiegała przez via
Appia, potem v. Triumphalis, a na wysokości Koloseum (gdzie później stanie Łuk Konstantyna)
skręcała na v. Sacra i po przejściu pod Łukiem Tytusa biegła środkiem Forum Romanum, skąd w górę
przez clivus Capitolinus na Kapitol; stamtąd po uroczystościach centralnych u wezgłowia posągu
Jowisza Kap Trajan wraz z towarzyszącą mu świtą wrócił na Forum, by w pobliżu świątyni Westy
udać się przez clivus Palatinus do Domus Augusti na Palatynie.
swojej cielesnej sylwetki górowałeś nad innymi wzrostem i w swej wzniosłości
świeciłeś tryumf nie tyle nad naszą uległością, co raczej nad zarozumiałością
dawnych pryncepsów. Dlatego też nikogo nie powstrzymał ani wiek, ani zły
stan zdrowia, ani płeć, byle tylko mógł nasycić swe oczy tym niecodziennym
widowiskiem. Ciebie rozpoznawały małe dzieci, ciebie pokazywali sobie
młodzi, podziwiali starzy; również chorzy nie bacząc na zalecenia lekarskie,
rwali się do ciebie, aby cię zobaczyć jakby dla ratowania zdrowia. Stąd też jedni
głosili, że dość mają życia, jak tylko ciebie ujrzeli i powitali; inni na odwrót, że
dopiero teraz warto żyć. Nawet kobiety doznawały wówczas największego
usatysfakcjonowania ze swej płodności, kiedy spostrzegły, dla jakiego
pryncepsa zrodziły obywateli, dla jakiego imperatora - żołnierzy. Widzieć
można było dachy zatłoczone i uginające się pod ciężarem ludzi oraz wszystkie
miejsca zajęte - nawet te wiszące i niepewne na zrobienie chociażby kroku;
zewsząd zapełnione ulice - poza wąskim przejściem, pozostawionym dla ciebie,
a z jednej i drugiej strony lud rozweselony; na każdym kroku to samo radosne
uniesienie, te same okrzyki zadowolenia. Tak zgodna u wszystkich panowała
radość z powodu twojego powrotu, jak zgodne było przekonanie, że przybyłeś
do wszystkich: ona sama jednak wzrastała w miarę twego zbliżania się, a
następnie wzmagała się za każdym niemal krokiem.
23. Miło było dla wszystkich, że członków senatu witałeś przyjmując
każdego pocałunkiem, jako że i ty kiedyś odprawiony zostałeś pocałunkiem;
miło, że chwalebne czyny osób będących ekwitami uczciłeś imiennie, tytułami,
nie uciekając się do pomocy nomenklatora; miło, że nie ukrywałeś oznak
zażyłości w stosunku do klientów, których osobiście powitałeś, daleko milej
jednak było nam patrzeć, jak z wolna i spokojnie stąpałeś - na ile oczywiście
tłumy widzów na to pozwalały, albowiem ludzie zabiegający drogę napierali
zwarcie również na ciebie, a raczej w głównej mierze na ciebie, ponieważ zaraz
pierwszego dnia powierzyłeś wszystkim samego siebie. Nie osłaniany bowiem
przez oddziały swej straży przybocznej, lecz otoczony ze wszystkich stron bądź
to przez najwybitniejszych senatorów, bądź też przez przedstawicieli stanu
ekwickiego - w zależności od wzrastającego natłoku - jednych czy drugich
spośród tych grup - ty kroczyłeś w ślad za twoimi liktorami, zachowującymi
milczenie i spokój: bo też żołnierze nie różnili się w niczym od tłumu w
usposobieniu i zachowaniu stanu równowagi i skromności. Z chwilą zaś jak
począłeś wchodzić na Kapitol, jakżeż radośnie wspominać zaczęli wszyscy
twoją adopcję! Jakżeż niezwykle podniosły był nastrój wśród tych, którzy witali
ciebie pierwsi na tym samym miejscu jako Imperatora! Co więcej, gotów
byłbym uwierzyć, iż to sam bóg doznał wtedy szczególnej radości ze swego
dzieła. A kiedy zatrzymałeś się na tym samym miejscu, z którego Ojciec twój
miał obwieścić ową wielką tajemnicę bogów, co za radosne nastroje udzielały
się stojącym wokół ludzkim rzeszom! Jak na nowo wracały głośne owacje. Jak
podobny był do tamtego dzień, który zrodził ten dzisiejszy! Jak pełno wszędzie
ołtarzy i jak ciasno od zwierząt ofiarnych! Jakie zespolenie modłów wszystkich
za pomyślność jednego! A choć rozumowali, iż modlą się za siebie i za swoje
dzieci, modlili się za ciebie. Stąd skierowałeś swe kroki do pomieszczeń
mieszkalnych - co prawda na Palatynie, ale z takim wyrazem twarzy, z takim
opanowaniem, że odnosiło się wrażenie, jakbyś szedł do swojego prywatnego
domu. Pozostali udali się z kolei do swoich siedzib, by tam jeszcze raz przeżyć
ufność w wiarę, do jakiej nie trzeba nikogo zmuszać.
24. Przesyciłoby każdego innego tego rodzaju wkroczenie do Miasta; ty z
każdym dniem budzisz coraz większy zachwyt i stajesz się z każdą chwilą
lepszym spośród pryncepsów, jakimi jedynie przyrzekali być inni w przeszłości.
Tak przeto bieg czasu sprzyja tylko tobie i umacnia twoje znaczenie. Ty
przecież umiałeś sprząc i połączyć fakty jak najbardziej sobie przeciwstawne, a
mianowicie: pewność bezpieczeństwa doświadczonego władcy ze skromnością
początkującego. Ty nie sprowadzasz powitalnych uścisków do padania ci do
stóp, ani nie oddajesz ruchem ręki pocałunku, bo choć jesteś Imperatorem, nadal
zachowujesz ludzki wyraz twarzy. Stąpałeś przedtem na własnych nogach,
stąpasz i teraz; byłeś dotąd entuzjastą wysiłku: wszystko wokół ciebie uległo
przeobrażeniom, ale ty w sobie samym niczego nie zmieniłeś mimo
szczęśliwości losu. Wolno obecnie w chwili, gdy prynceps obok przechodzi (w
miejscach publicznych), zatrzymać się, zabiec mu drogę, towarzyszyć lub minąć
go: ty się przechadzasz pośrodku nas, a nie jakbyś szedł obok nas; ty udzielasz
się nam w bogactwie twojej osobowości, do niczego nas nie zobowiązując.
Każdy, kto do ciebie się zbliży, nie odchodzi od ciebie ani na krok, a koniec
rozmowie kładzie nieśmiałość każdego jednego, a nie twoja zarozumiałość. Ty
sprawujesz co prawda rządy nad nami i my jesteśmy twoimi poddanymi, mimo
to podlegamy w jakiejś mierze prawom. One bowiem również normują nasze
namiętności i przyjemności, one obcują z nami, one wśród nas istnieją. Ty
górujesz i wyróżniasz się poprzez dostojeństwo swoje, poprzez władzę swoją,
które są co prawda ponad ludźmi, do ludzi jednakże należą. Poprzedni pryncepsi
zaniechali z pogardy dla nas i z lęku przed równością posługiwania się
własnymi nogami. Nieśli ich zatem ponad naszymi głowami niewolnicy na
swych barkach i karkach; ciebie natomiast rozgłos, ciebie chwała, ciebie, miłość
obywateli, ciebie nasza wolność stawia ponad samych pryncepsów; ciebie do
gwiazd wynosi ta oto wspólna dla wszystkich Matka Ziemia i zmieszane z nią
ślady kroków Pryncepsa.
25. Nie żywię wcale obaw, Ojcowie Senatorowie, by nie spotkać się z
zarzutem, że zbyt przeciągam swoją wypowiedź, skoro należałoby sobie życzyć
- i to jak najmocniej, ażeby te sprawy, dla których wygłasza się mowę
dziękczynną ku czci pryncepsa, były przedstawione obszernie: byłoby doprawdy
wyrazem głębszego szacunku, żeby pozostawić je w formie całej i nie
uszczuplonej pod wasze rozważania, aniżeli prześlizgnąć się po nich
powierzchownie i skrótowo, gdyż nasuwa się tu niemal wniosek, iż właśnie te
zagadnienia, o których chciałoby się zachować milczenie, wydają się tak ważne,
jak się w istocie przedstawiają: chyba że można zbagatelizować sprawę
zasobności rodów i wydanych ludowi zapomogach, a wydano je w całości,
podczas gdy żołnierzom wypłacono tylko cześć donatywów. Czyż było
lekkomyślnością wypłacić choćby ratami tym, którym łatwiej można odmówić?
Aczkolwiek i w tym przeciwstawnym pojmowaniu równości zachowana została
racja. Żołnierze zostali zrównani z ludem dlatego, że otrzymali tylko cześć, ale
za to pierwsi, zaś lud z żołnierzami dlatego, że był drugi w kolejce, lecz
otrzymał od razu wszystko. A mimo to - z jakim uczuciem łaskawości dokonany
został podział! Ileż starań dołożyłeś, aby nikt nie znalazł się poza zasięgiem
twojej szczodrobliwości. Przyznano tym, którzy po twoim edyk-cie wciągnięci
zostali na listę skreślonych osób, a zrównani zostali z innymi ci, którym niczego
nie przyrzeczone. Jednego bowiem zatrzymały sprawy służbowe, innego stan
zdrowia; ten był na morzu, tamten na szlakach rzecznych: na każdego czekano,
a przewidziano również, czy też ktoś nie zachorował, czy nie był służbowo
zajęty, czy nie znalazł się gdzieś daleko poza granicami Imperium: każdy niech
przyjdzie, kiedy zechce, każdy niechaj się zjawi, kiedy będzie mógł.
Przewybornie to z twej strony, Cezarze, przybliżyć niejako poprzez genialną
myśl dobroczynności najodleglejsze obszary, skurczyć niezmierzone tereny za
pomocą rozdawnictwa, zapobiec wypadkom, uchronić od nieszczęść, a
równocześnie starać się na wszelki sposób, aby każdy z plebsu rzymskiego w
czasie akcji rozdawniczej wyczuwał w tobie raczej postawę obywatelską aniżeli
humanitarną.
26. Bywało przedtem, że w dniu nadejścia kongiarium17 wypatrywano
ukazania się pryncepsa na publicznym miejscu, zaś ulice zapełniano zazwyczaj
tłumami dzieci stanowiących przecież przyszły lud rzymski. Wysiłek ze strony
rodziców polegał na tym, by ostentacyjnie wskazywać na swoje maleństwa, a
usadowiwszy je na barkach, wyuczać wznoszenia okrzyków pełnych pochlebstw
i służalczości: one powtarzały to, do czego je nakłoniono. Niemniej większa
cześć zwracała się wśród wrzawy z daremnymi prośbami do głuchego na te
wołania pryncepsa, nieświadome, o co prosiły, ani tego, co uzyskały, i dopiero
po otrzymaniu jasnej odpowiedzi w czym rzecz, zabierano je do domów. Tobie
nawet przez myśl nie przeszło, aby dać się prosić; i chociaż byłoby niezmiernie
miło dla twych oczu nasycić je widokiem rzymskiej młodzieży, ty jednak
wolałeś wpisać wszystkich na listę, zanim mieli cię zobaczyć, względnie
zwrócić się do ciebie bezpośrednio z prośbami, aby już od wieku młodzieńczego
zaznajamiali się z rolą ojca ojczyzny w procesie wychowawczym, żeby
wzrastali z twoich dotacji ci, co wzrastają dla ciebie, by dzięki twojemu
funduszowi alimentacyjnemu18 doszli do służby wojskowej dla ciebie, by
jednemu tobie wszyscy zawdzięczali w ogóle tyle, ile swoim rodzicom każdy.
Słusznie to, Cezarze, że ty ze swej strony podejmujesz się utrzymania na swój
własny koszt imienia rzymskiego, bo też nie ma innego rodzaju nakładów
pieniężnych, godnych wielkiego i zasługującego na nieśmiertelność pryncepsa,
jak sumy wyłożone z troski o przyszłe pokolenie. Ludzi majętnych zachęcają jak
i nakłaniają do wychowania dzieci wysokie nagrody, jak również wysokie kary;
biedota natomiast liczyć może tylko na łaskawość pryncepsa. Jeżeli ten
zrodzonych z zaufania do siebie dzieci nie wspiera hojną ręką, nie wzbogaca i
nie osłania miłością, przyspiesza upadek Imperium, upadek Rzeczypospolitej i
na nic się nie przyda jego ostrzeżenie pod adresem możnych przed
lekceważeniem interesów plebsu, by nie stało się tak jak z głową, która
oderwana od tułowia zacznie się chwiać od ciężaru nie mającego stałego
oparcia.
27. Łatwo sobie wyobrazić, jak bardzo byś się ucieszył, gdyby okrzykami
radości witały ciebie tłumy rodziców, dzieci, starców, niemowląt i chłopców.
Pierwszy by dotarł do twych uszu głos malutkich obywateli, którym to obiecałeś
przyznać alimenta, a najbardziej ich tym zjednałeś sobie, że nie potrzebowali się
o nie ubiegać. Ważne jest nade wszystko to, iż jesteś tego rodzaju pryncepsem,
pod którego rządami można i opłaca się wychowywać dzieci. Żaden już rodzic
nie lęka się -poza nieprzewidzianymi przypadkami - o swego syna, a gniewu
prynce-psa nie zalicza się do typu chorób nieuleczalnych. Wielką doprawdy
zachętą w wychowaniu dzieci jest nadzieja na alimenta, nadzieja na kon-giaria;
znacznie większa jednakże to sama tylko nadzieja na - naszą wolność, nadzieja
na nasze bezpieczeństwo. Co więcej, lepiej by było, gdyby prynceps w niczym
nie okazywał nam swojej szczodrobliwości w rozdawnictwie, ale niczego
równocześnie nam nie zabierając; nikogo nie żywił, byle nikogo nie zabijał:
wtedy mimo wszystko nie zabraknie ludzi, którzy zechcą mieć dzieci. I na
odwrót: niech będzie szczodry w rozdawnictwie i niech wszystko nam zabiera,
niech żywi i zabija, to w krótkim stosunkowo czasie zyska tyle, że wszystkim
obmierznie myśl nie tylko o przyszłych pokoleniach, ale i o sobie samych, a
także o swoich rodzicach. Dlatego też w całym twym programie dobroczynności
niczego bym bardziej nie chwalił, jak to, że dajesz kongiaria ze swojej kasy i
alimenta ze swojej, że dzieci obywateli nie żywią się u ciebie, jak szczenięta
dzikich zwierząt, krwią pomordowanych; i to jest dla otrzymujących wsparcie
najwdzięczniejsze, iż zdają sobie sprawę, że to, co otrzymują, nie zostało
nikomu wyrwane siłą, że wzbogaciwszy tak wielu, uboższym stał się jedynie
sam prynceps; chociaż nawet i nie on: No bo jeśli kogokolwiek jest cokolwiek,
jest wszystkich, to on sam tyleż posiada, ile mają wszyscy.
28. Ale do czego innego wzywa mnie twa bogata w rytmy poetyckie sława:
do czego znów innego? Pewnie dlatego, że chyba już sporo wyraziłem
uwielbienia i podziwu dla kwot, jakie wydałeś nie po to, byś świadom
zarzucanej ci hańby chciał odwrócić od siebie jej niesławne imię, ani po to, by
pogodniejszym jakimś tematem odciągnąć uwagę od krążących plotek
przepojonych smutkiem i bólem19. Nie wykupiłeś się przecież od żadnej winy
poprzez kongiarium, od żadnego okrucieństwa dzięki alimentom, bo nie w tym
leżała istotna przyczyna twojej dobroczynności, byś mógł zło, jakie uczyniłeś,
dalej czynić bezkarnie. Wyłożone nakłady zjednały ci miłość, a nie
przebaczenie, a lud rzymski ufny w postanowienie twego trybunału nie odszedł
niepocieszony. Kongiarium bowiem ofiarowałeś uradowanym masom, sam
uradowany; ludziom wolnym od trosk, sam beztroski. I to, co poprzedni pryncepsi rzucali często wzburzonym masom ludowym dla uśmierzenia nurtującej
ich nienawiści do siebie, tyś dał ludowi będąc tak samo prawym człowiekiem,
jak prawy jest lud, który ten dar otrzymał. Ojcowie Senatorowie! Znalazło się
bez mała pięć tysięcy wolno urodzonych podopiecznych, których w wyniku
dobroczynnej akcji naszego prynce-psa zdołano odszukać, odkryć i wciągnąć na
listę. Oni, jako żołnierska rezerwa w czasie wojny a ozdoba podczas pokoju,
żywią się na koszt publiczny, ucząc się wspólnie kochać ojczyznę, i nie tylko
jako ojczyznę, lecz również jako swoją żywicielkę. Z nich będą się uzupełniać
szeregi żołnierskie, z nich tryby, z nich urodzą się ci, dla których alimenta nie
byłyby już potrzebne. Niech ciebie, Cezarze, bogowie darzą wiekiem, na jaki
zasługujesz, niech chronią hart twego ducha, którym cię obdarzyli, a zobaczysz,
że im bardziej wzrastać będzie liczba młodocianych, tym więcej wciągniętych
zostanie ich na twoją listę. Zwiększa się ona bowiem z dnia na dzień oraz
poszerza, nie dlatego, że droższe dla rodziców stały się dzieci, lecz dlatego, że
cenniejsi dla pryncepsa są obywatele. Ty będziesz rozdzielał kongiaria, jeśli
zechcesz; będziesz przyznawał alimenta, jeśli twa wola: one jednak przychodzą
na świat dla ciebie.
29. Za wzór nieustającego kongiarium uważam zwielokrotnione
zaopatrzenie w zboże. Troska o nie przyniosła kiedyś Pompejuszowi nie mniej
rozgłosu niż wyeliminowanie z Pola Marsowego przekupstwa w ubieganiu się o
urzędy; zniesienie piractwa na morzu, zdobyczne łupy ze Wschodu i Zachodu,
oglądane podczas tryumfów. I niewiele on więcej aniżeli nasz Ojciec zdziałał w
poczuciu swego obywatelskiego obowiązku, kiedy dzięki swoim wpływom,
rozważnemu postępowaniu i zdobytemu zaufaniu otwarł na nowo drogi,
udostępnił porty, lądom przywrócił szlaki podróżnicze, wybrzeża morzu, morze
wybrzeżom20, a odległe plemiona tak związał handlem ze sobą, że się odnosi
wrażenie, iż to, co zostało wytworzone w jednym gdzieś miejscu, uchodzi za
produkt wszystkich. Czy nie daje się zauważyć, że każdy rok zaspokaja nasze
potrzeby bez uszczerbku dla innych? Bo nie dokonuje się rekwizycji, jak w
kraju nieprzyjacielskim, zbiorów żniwnych, zrabowanych sprzymierzeńcom daremnie wołającym o pomoc, po to zresztą, by zbutwiały w naszych stodołach.
Oni sami przywożą do nas płody, co ziemia zrodziła, co w słońcu dojrzało, co
żniwa przyniosły, a nie uciskani nowymi podatkami nie zaniedbują dawnych
świadczeń. Skarb prywatny pryn-cepsa skupuje wszystko, co uważa za
niezbędne. Stąd zasoby, stąd regularne zaopatrzenie w żywność, której cenę
ustala się umownie między sprzedającymi a kupującymi, stąd i dostatek tutaj, a
nigdzie głodu.
30. Sławny Egipt tak się wprawił w produkcji zboża, że niemal całkowicie
uniezależnił się od opadów, a nawet pogody: jeżeli tylko ziemia została na czas
nawodniona wylewami własnej rzeki - bo zazwyczaj nie była użyźniana
żadnymi innymi wodami, jak tylko tymi, które niosły jej nurty - uzyskiwał tyle
powierzchni pod zasiew, że mógł łatwo współzawodniczyć z krajami o
najwyższej jakości gleby, nie zamierzając niejako nigdy im ustąpić. I oto obszar
ten w wyniku nieoczekiwanej suszy, grożącej klęską nieurodzaju, pozbawiony
został ożywczej wilgoci, gdyż leniwo toczący swoje zasoby wodne Nil z wolna i
jakby zwlekając wynosił się z koryta, porównywalny jeszcze do potężnych rzek,
lecz coraz mniej do nich podobny. Z tego też powodu spora część użytków
rolnych, poddanych zazwyczaj procesowi nawadniania, a przez to i użyźniania,
zabieliła się od grubej warstwy rozgrzanego pyłu. Na próżno wypatrywał wtedy
Egipt chmur i z trwogą spozierał na niebo, bo i sam rodzic urodzaju, płynący
coraz węższą i coraz słabszą strugą, ograniczył był zbiory tego roku do tych
samych ilości, co zapasy wód. Ta rzeka bowiem o niestałym nurcie, wychodząc
z brzegów, stanęła nie tylko w swym biegu, a jej wody nie dotarły do
zalewanych zazwyczaj miejsc wśród pagórków, ale wręcz spłynęły z łagodnie
pochyłych terenów, znajdując ujście w niezbyt łagodnym i ledwo zauważalnym
spadku, a do wyschniętych już miejsc doszły jeszcze nie nawilgocone masy
ziemi. Tak oto region pozbawiony dopływów - a tym samym nawodnienia zwrócił się o pomoc do Cezara, jak zwykł był czynić, kierując się do swego
boga, Nilu, lecz nie dłuższy był dla niego okres nieszczęść, jak czas, w jakim
dotarła do nas wieść o tym. Tak sprawna jest w zasięgu twojej władzy możność
spieszenia z pomocą, Cezarze, tak przy tym równomiernie uczulona twoja
dobroć na wszelkie wypadki i tak przysposobiona do zorganizowania środków
zaradczych, a także pomocy poszkodowanym, że wystarczy, byś był tylko
powiadomiony o doznanych przez kogokolwiek cierpieniach, jakie zaszły w
okresie twoich rządów.
31. Modlę się bezsprzecznie o urodzajne lata i urodzajne dla wszystkich
mieszkańców gleby, niemniej chciałbym uwierzyć, iż na przykładzie tej ciężkiej
sytuacji Egiptu los pragnął sprawdzić twoje siły i zobaczyć twoją niebywałą
troskliwość. Jeśli bowiem zasługujesz na wszelką, gdziekolwiek by to było,
pomyślność, to czyż nie jest oczywistą rzeczą, by w wypadku jakiegoś
nieszczęścia przygotować grunt i materiał w przedmiocie twoich pochwał oraz
cnót, jako że w sytuacjach pomyślnych sprawdzają się ludzie-szczęśliwcy, a w
niepomyślnych - wielcy? Rozpowszechniło się z dawien dawna mniemanie, że
bez dostaw z Egiptu nasze Miasto nie jest w stanie samodzielnie się wyżywić
ani utrzymać. Chełpił się zatem ten próżny i nierozumny lud, że choć władczy
nasz naród, to przecież go żywi, i że od ich rzeki a także od ich okrętów zależy
albo nasz dostatek, albo nasz głód. Zwróciliśmy Egiptowi jego dobra: otrzymał
ilości zbóż, które był nam przysłał, a zabrane ziarno siewne odprowadził z
powrotem. Niech przeto Egipt pojmie i zrozumie z doświadczenia, że dostarcza
nam nie środków żywności, lecz podatku w naturze; niechaj przyjmie do
wiadomości, iż nie jest narodowi rzymskiemu niezbędny, a ponadto niechże wie,
że ma pełnić rolę służebną. Po tym, co zaszło, niechaj Nil kocha swoje łożysko i
niech spełnia rolę rzeki: nic Miastu do tego, ani Egiptowi, chyba że stamtąd
wysyłano by statki puste i nie załadowane, podobne do wracających, a stąd
pełne i załadowane i takie jak zwykły przychodzić z to-
warem, a w wyniku odwrócenia funkcji morza należałoby sobie życzyć raczej
wiatrów pomyślnych i krótszego kursu. Dziwnym by się to, Cezarze, wydało,
gdyby zaopatrzenie miast w zboże nie odczuło stagnacji gospodarczej Egiptu i
opadania wód Nilu; ono dzięki twoim zasobom i twoim staraniom zaobfitowało
do tego stopnia, że stwierdzono zgodnie, że my możemy się obejść bez wsparcia
Egiptu, lecz nie Egipt bez naszej pomocy. Podjęto akcję wobec tego zasobnego
niezwykle ludu, jak gdyby był wolnym narodem: wstyd bowiem było tej
niesamowitej klęski nieurodzaju. Toteż z zażenowaniem i niepokojem patrzyli,
jak dzięki tobie zaradzono nie tylko niedostatkom, ale i wstydowi. Podziwiali
rolnicy spichlerze pełne zboża, których przecież oni nie napełnili swym ziarnem,
zastanawiając się, z jakich obszarów sprowadzono ziarno do siewów, względnie
medytując, w której to części Egiptu płynie druga taka rzeka. Tak przeto dzięki
twojemu dobrodziejstwu ani sam kraj nie stał się ziemią złego urodzaju, ani Nil
posłuszny co prawda zwykle Egiptowi nie popłynął obfitszym nurtem, jak ku
naszej chwale.
32. Jakżeż teraz napawa nas otuchą sam fakt, że wszystkie prowincje
znalazły się pod naszym panowaniem i naszym nadzorem z chwilą, gdy
pryncepsem został ten, który potrafi niezależnie od pory roku i zaistniałej
okoliczności przerzucić i przywrócić płody rolne nieraz tu, drugi raz tam; który
istotnie potrafi wykarmić i otoczyć opieką lud, żyjący po drugiej stronie morza,
jakby to była jakaś cząstka ludu i pleb-su rzymskiego. Nawet niebo jest rzadko
kiedy tak łaskawe, aby można było wszystkie ziemie równocześnie użyźnić i
wesprzeć: on oddalił od razu od wszystkich, jeśli nie klęskę nieurodzaju, to
chociażby zgubne skutki suszy; on zatem sprowadza do nas - o ile nie sam
urodzaj, to tyłe samo co dobra urodzaju; on bowiem związał Wschód z
Zachodem umowami handlowymi o wzajemnym zaopatrzeniu w żywność, aby
to, czym dysponują i co wytwarzają poszczególne narody w ogóle, dostawały w
towarach na zasadzie obopólnej wymiany; żeby doszły do przekonania, iż dla
ludów podbitych jest korzystniej mieć nad sobą jednego pana, któremu by
podlegały, aniżeli żyć w stale skłóconej niezależności. Bo oto z chwilą, jak
dobra wszystkich ulegną rozdrobnieniu, wtedy każdy będzie działał na własną
rękę ze szkodą dla pojedynczych członków danej społeczności. Jeżeli natomiast
dobra ich będą ze sobą zespolone i przemieszane, straty każdego jednego nikogo
nie dotkną, ponieważ ich wspólne dobro będzie się odnosić do wszystkich. Lecz
obojętnie oraz niezależnie od tego, czy ziemie posiadają jakieś bóstwo, czy też
rzeki swego ducha opiekuńczego, zwracam się tu z modlitwą i do owej rzeki, i
do samej ziemi, by zadowolona z tej łaskawości pryncepsa zechciała przyjąć na
swe pulchne łono ofiarowane jej ziarno siewne i zwróciła je w
zwielokrotnionym wymiarze. Nie żądamy oczywiście procentów: niemniej
niech się uważa za zobowiązaną do ich zapłacenia, a za złamanie w ciągu roku
zaufania niech rekompensuje podczas wielu lat, a następnie na przestrzeni
wszystkich wieków, tym więcej że się tego nie domagamy.
33. Dość uczyniono z pożytkiem zarówno dla obywateli, jak i
sprzymierzeńców. Oglądaliśmy21 z kolei widowisko wcale nie bez wyrazu, ni
monotonne, ani też tego rodzaju, że mogłoby ludzi zmiękczyć i złamać, lecz
takie, co pchało do pięknych zmagań i pogardy śmierci, nawet bowiem w
zespołach niewolników i skazańców uwidacznia się chęć sławy i zwycięstwa.
Jakąż potem hojność okazał Trajan podczas rozdawnictwa, jakąż bezstronność,
wolny od wszelkiej afektacji, względnie nad nią górując! Otrzymano, czego się
domagano, ofiarowano zaś więcej, niż się domagano. On sam nalegał całkiem
szczerze i namawiał, byśmy wyrażali nasze życzenia: toteż było więcej, niż się
spodziewano, więcej niż przewidywano. A jaka obecnie swoboda u widzów
wyrażania własnych uczuć, jak bezpiecznie okazywać przychylność wobec
aktorów! Nikomu też nie zarzuca się - jak praktykowano do tej pory - obrazy
majestatu za to, że znienawidził gladiatora: nikt z widzów nie stawał się
przedmiotem widowiska, okupując swoje nieszczęsne upodobania na haku albo
w płomieniach. Szaleniec to i nieświadom czci, który zbrodnie z tytułu obrazy
majestatu gromadził na arenie, tłumacząc, że się go lekceważy, że się go
potępia, podczas gdy on sam uważał siebie za to samo, co bogów, a gladiatorów
za to samo, co siebie samego.
34. Ale ty, Cezarze, jakżeż przepiękne ofiarowałeś nam przedstawienie w
zamian za tamto przez nas przeklęte! Byliśmy świadkami sądu nad
donosicielami22, jakby nad bandytami, jakby nad rozbójnikami. Nie usadawiali
się oni bynajmniej gdzieś w miejscach odludnych ani na drogach, lecz w
świątyniach i w sądach, żaden testament nie był bezpieczny, żaden stan cywilny:
nie pomagało zupełnie ani sieroctwo, ani dzieciństwo. Zło niniejsze zwiększała
po części zawistna pazerność pryncepsów. Tyś je dostrzegł i jak przedtem w
siłach zbrojnych przywróciłeś ład, tak później w sądach: wyciąłeś w pień
zakorzenione w nas zło, a podejmując środki zaradcze zawczasu ostre, zadbałeś
o to, by nie rozpowszechniano poglądu, iż osadzone na prawach państwo obaliły
prawa. Bo choćby i twój szczęśliwy los jak i twe akcje szczodrobliwości
dostarczały nam niezwykłych widowisk, jak zresztą i dostarczyły: a to potężne
zmagania mężów o atletycznej budowie i przy ogromnej odwadze; a to srogość
dzikich zwierząt; a to nieznana ich łagodność w wyniku tresury; a to ukryte i
tajemnicze skarby udostępnione za twych rządów do ogólnego zwiedzania wszystko to jednak nie wywarło jakiegoś bardziej miłego i usprawiedliwionego
oraz godniejszego twej epoki wrażenia, jak fakt, że danym nam było z góry
oglądać odwrócone głowy i wykręcone karki donosicieli. Uważając to za
słuszne, doznawaliśmy zadowolenia, gdy prowadzono ich niczym błagalników,
pragnących zyskać odkupienie za owo sianie niepokoju publicznego kosztem
krwi skazańców - na powolne stracenie i sroższe ponadto kary. Załadowano ich
na spiesznie ściągnięte statki i burzom morskim przekazano na pastwę, byleby
stąd odeszli i znaleźli się gdzieś daleko od opustoszałych przez donosy terenów;
a gdyby kogoś z nich fale względnie sztormy wyrzuciły - na wystające z morza
rafy skaliste, niechaj uprawia nagie kamienie i niegościnne wybrzeża, niech
pędzi twardy i pełen trwogi tryb życia, niech się pogrąży w smutku, skoro miał
za nic tak cenne dla wszystkich wolnych ludzi poczucie - bezpieczeństwa.
35. Wart zapamiętania to widok, jak grupa okrętów załadowanych
donosicielami wydana została na pastwę wiejących ze wszystkich stron wiatrów,
i w obliczu burz zmuszona rozpiąć żagle, płynęła w ślad za rozwścieczonymi
falami, obojętnie na jakie skały miały ją unieść. Miło było przyglądać się, jak
tuż po wyjściu z portu statki uległy rozproszeniu i jak zaraz na brzegu tegoż
samego morza składano podziękowania pryncepsowi, który nie tracąc nic na
swej łagodności przekazał pomstę ludzi i świata - bogom morza. Wtedy też
powstała najodpowiedniejsza chwila, ażeby się przekonać, jaka różnica w
czasach mogła tu mieć miejsce: gdy dawniej do wystających z morza raf
skalistych przykuwano ludzi jak najmniej winnych, obecnie do tych raf - jak
najbardziej winnych; gdy jeszcze nie tak dawno wszystkie wyspy zapełniały się
senatorami, teraz tłumami denuncjatorów; osadziwszy ich w owych miejscach
odosobnienia, odsunąłeś tychże od dotychczasowej praktyki nie tyle na okres
przejściowy, ale na zawsze. Zmierzali do zawładnięcia cudzymi zasobami
pieniężnymi: niech stracą te, jakie sami posiadają; pragnęli usunąć drugich z ich
domów rodzinnych, niech sami przepędzeni zostaną ze swych własnych; i niech
nie podstawiają, jak przedtem, do napiętnowania - choć nie dających się
oszpecić czół bladych a twardych niczym żelazo - po to, by naigrawać się z
napiętnowanych przez siebie ofiar, lecz niech oczekują równej nagrodzie - kary,
niechaj nie mają większej niźli strach nadziei, niech się boją innych, jak inni ich
się bali. Z wielką doprawdy rozwagą w sercu zadbał boski Tytus o nasze
bezpieczeństwo i nasze pomszczenie, dlatego więc zrównaliśmy go z bogami.
Lecz jakżeż tyś bardziej godny, o ileż godniejszyś nieba, skoroś tyle uzasadnień
dorzucił do tamtych, przez które uczyniliśmy go bogiem! Było to tym trudniej,
że cesarz Nerwa, tak bardzo godny ciebie jako syna, ciebie jako następcy, jakżeż
dużo ważnych inicjatyw do edyktu Tytusa wprowadził i jak na ogół wielu było
zdania, że już nic więcej nie pozostało do dodania - z wyjątkiem ciebie - jako że
tyś tak wiele elementów wymyślił, iż miało się wrażenie, jakby przed tobą
niczego jeszcze nie wynaleziono. Z nich każde twe przedsięwzięcie ileż uznania
przyniosło tobie! Lecz ty hojnym promieniem uraczyłeś wszystkich, jak
słoneczny blask dnia, który nie świeci jakiejś tylko części na ziemskim obszarze,
nie jedynie jednemu albo też drugiemu, a każdemu.
36. Jakąż radość sprawia nam świadomość, że budżet państwa
zrównoważony, nie poddany jakowymś wahaniom i zewnętrznym niepokojom,
jak to było przed rozpasaniem się donosicielstwa. Teraz świątynia ta sama23 co
dawniej, obecnie to istotne miejsce kultu bóstwa, a nie siedlisko odzierania
obywateli z mienia, ani okrutna kryjówka dla krwią zdobytych łupów, a jedyne
dotąd na świecie miejsce, w którym pod rządami najlepszego z pryncepsów
uczciwi obywatele nie mogą być traktowani na równi ze złymi. Obowiązuje tu
bowiem szacunek dla prawa i nie ma tu niczego, co by pochodziło z rabunku
dobra publicznego; nikomu nie daruje się tu winy, lecz odwrotnie: zwiększa się
kary; zmianie uległo jedynie to, co wynikało z respektu dla prawa, a nie z obawy
przed donosicielami. Ale ty prawdopodobnie nie stosujesz tak samo surowych
rygorów wobec skarbu, co w stosunku do kasy państwowej: przeciwnie, ty
odnosisz się doń o tyle surowiej, o ile więcej twoim zdaniem wolno ci
rozporządzać twoimi własnymi środkami finansowymi aniżeli sumami
pochodzącymi ze skarbu publicznego. Dlatego też twojemu rzecznikowi czy
nawet prokuratorowi można powiedzieć: „Idź do sądu, wystąp przed
trybunałem!" Albowiem i dla pryncepsa wymyślono trybunał - tak samo
obowiązujący jak pozostałych obywateli, chyba że chce się go mierzyć
wpływami prawującego się. Los z urny wyznacza sędzię skarbowi: można się
nie zgodzić, można się i głośno wypowiedzieć: „Tego nie chcę, jest bojaźliwy i
niewiele zrozumiał z dobrodziejstw epoki; wolę tamtego, ponieważ całym
sercem jest oddany Cezarowi". Z tego samego forum korzystają zarówno
pryncypat, jak i wolni obywatele. Tym tłumaczy się owo szczególne uznanie dla
ciebie, że częściej przegrywa skarb; bo tylko przy najlepszym pryncepsie nie ma
sprawy przegranej. Ogromna to twoja zasługa, ale tym większa dlatego, że
takich masz prokuratorów, iż obywatele twoi najczęściej wolą nie mieć innych
sędziów. Wolno jednak zająć odmienne stanowisko: „Nie chcę jego dobierać".
Bo też nie przydajesz do łask swoich żadnych obwarowań, ponieważ zdajesz
sobie sprawę z tego, że najwyższą ceną zasadniczych dobrodziejstw jest
możność niekorzystania z nich.
37. Nakłady publiczne Imperium spowodowały ustanowienie wielu
podatków uciążliwych z uwagi na dobro ogółu oraz z krzywdą dla
poszczególnych obywateli. Wśród tych obciążeń znalazła się pięcioprocentowa
suma spadkowa, podatek raczej znośny i łatwy do zapłacenia, lecz tylko dla
obcych, uciążliwy natomiast dla swoich. Dlatego też tamtym został
podwyższony, a tym zmniejszony; było oczywiście rzeczą całkiem jasną, z jaką
goryczą w sercu ludzie zamierzali, czy raczej nie zamierzali, coś niecoś
wydostać i wyłudzić z tych dóbr, jakie im przysługiwały z racji związków krwi,
powinowactwa, czy w końcu zrzeszenia w kulcie religijnym, a w których
posiadanie weszli, nie traktując ich nigdy jako dobra obce lub jako - co najwyżej
- przedmiot nadziei, ale jako swoje własne i zawsze w ich posiadaniu będące,
ażeby z kolei przekazać je komuś ze swoich najbliższych. Niemniej tę łagodność
prawa zachowano jedynie wobec tych, którzy legitymowali się dawnym stażem
obywatelstwa. Nowi natomiast, którzy swoje obywatelstwo uzyskali czy to
poprzez prawo latyńskie, czy też z łaski pryncepsa, a nie nabyli przy tym
uprawnień z racji powinowactwa, traktowani byli jako osoby jak najbardziej
obce wobec tych, z którymi byli jak najmocniej powiązani. Tak więc to
największe dobrodziejstwo przeobraziło się w najcięższą krzywdę, albowiem
obywatelstwo rzymskie stało się jakby przedmiotem nienawiści, niezgody i
osierocenia, pozbawiając ludzi najdroższej rękojmi, to jest dzieci, dla których
przecież zachowali swe uczucia. Ale znaleźli się i tacy, u których tak głęboko
zakorzeniła się miłość dla imienia naszego, iż uważali, że samo posiadanie
obywatelstwa rzymskiego kompensuje całkowicie szkody, wynikające nie tylko
z ustawy o podatku spadkowym, lecz i braku powinowactwa; jednak winno ono
mimo wszystko przypaść w udziale tym, którzy cenili je tak wysoko. Toteż
Ojciec twój ustanowił, że od dóbr matczynych, odziedziczonych przez dzieci, i
od dóbr dzieci, odziedziczonych przez matkę, podatku spadkowego się nie płaci,
choćby nie nabyły one jeszcze praw pokrewieństwa w chwili, gdy uzyskały
obywatelstwo. Ten sam przywilej niepłacenia podatku spadkowego przyznał
synowi w odniesieniu do dóbr ojcowskich, przez niego odziedziczonych, jeśli
tylko przywrócono go pod władzę ojcowską, uważając za rzecz niegodziwą i
nierozsądną, czy wręcz nie licującą - wprowadzać do tych imion rodowych
nazwisko dzierżawcy podatków, czy też jakby z powodu tego podatku
spadkowego zrywać najświętsze więzy rodzinne, chyba że w grę wchodzi jakieś
wykroczenie; żaden podatek nie jest tyle wart, żeby za jego cenę wyobcować
sobie wzajemnie dzieci i rodziców.
38. To tyle o twoim Ojcu; to zapewne zbyt skąpo, jak przystało na
najlepszego pryncepsa, ale nie najlepszego ojca, który nosząc się z zamiarem
usynowienia „najlepszego", tego ponadto dokonał w swojej ojcowskiej
łaskawości, że ograniczywszy się do zapoczątkowania czy raczej ukazania
pewnych przedsięwzięć, obfity i prawie nietknięty przedmiot z zakresu
dobroczynności zachował dla syna. Ty dołączyłeś przeto natychmiast do
programu jego łask i to, by podobnie jak syn przyjmujący spadek po ojcu, tak
ojciec stając się dziedzicem majątku synowskiego zwolniony był od podatku; a
także by ojciec, z chwilą jak przestał nim być, nie stracił tego, co było jego.
Niezwykle to piękne z twej strony, Cezarze, iż nie dopuściłeś, żeby podatki
wyciskały łzy rodzicom. Niech ojciec przejmie w posiadanie dobra synowskie
bez uszczerbku dla siebie i niech nie ma za współspadkobiercę kogoś, kto nie
uczestniczy z nim w smutku: niechaj nikt nie wzywa do rozliczeń ojca w chwili,
gdy gnębi go świeży jeszcze ból z powodu sieroctwa, i nie zmusza go do tego,
by się zastanawiał, jaki majątek zostawił mu syn. Ojcowie Senatorowie!
Wysoko cenię sobie akt łaski pryncepsa, pragnąc wskazać na myśl, jaka
przyświeca jego szczodrobliwości. Tam bowiem, gdzie taka idea nie istnieje,
należałoby się raczej domyślać chciwości, zarozumiałości, rozrzutności i tym
podobnych uwarunkowań aniżeli szczodrobliwości. Godne to było, władco, twej
łagodności, umniejszyć ciążące na sieroctwie krzywdy i nie dopuścić, ażeby
ktoś straciwszy syna, był narażony na inny jeszcze smutek. I tak aż nadto
bolesną dla ojca jest rzeczywistość czyniąca go jedynym spadkobiercą własnego
syna, a cóż mówić o tym, gdy współspadkobiercę nie syn wyznaczy?
Nadmieńmy także i o tym, że gdy boski Nerwa postanowił, aby dzieci
przejmujące w spadku dobra ojcowskie były zwolnione od konieczności
płacenia dwudziestej części, zgodny był w tym, ażeby rodzice przejmujący w
spadku dobra swych dzieci zwolnieni byli od podatku spadkowego. Bo niby z
jakiego powodu darzyć by należało większymi względami młodszych aniżeli starszych? Względnie dlaczego nie miałaby
przebiegać ta sama sprawiedliwość w kierunku odwrotnym? Ty oczywiście,
Cezarze, usunąłeś ów znany wyjątek: „o ile tylko syn byłby pod władzą
ojcowską", wczuwając się, jak mniemam, w siłę i prawo Natury; nakazującej z
reguły, by dzieci podlegały woli rodziców, a nie przekazywała jej osobnikom
silniejszym zarówno w świecie zwierząt, jak i ludzi.
39. On oczywiście nie ograniczył zniesienia dwudziestej części jedynie do
pierwszego stopnia pokrewieństwa, ale włączył również i drugi, bacząc, ażeby w
przypadku, jak brat dziedziczył majątek po siostrze, i na odwrót: gdy siostra po
bracie, a także jak dziadek i babcia po wnuczce czy wnuku, i odwrotnie: byli
zabezpieczeni przed podatkiem spadkowym. To samo przyznał w swej
łaskawości również tym, którzy poprzez prawo latyńskie nabywali
obywatelstwo rzymskie, a wszystkim nadał jednorazowo oraz równocześnie i
zgodnie z prawem Natury uprawnienia z tytułu pokrewieństwa we wzajemnych
ich stosunkach między sobą, podczas gdy poprzedni pryncepsi domagali się
usilnie, aby w każdym poszczególnym przypadku zwracano się do nich z
odpowiednim wnioskiem - nie tyle z myślą o przychylnym załatwieniu prośby,
ile o jej odrzuceniu. Na podstawie tego można sobie uzmysłowić, ile dobrej
woli, ile zapału trzeba było włożyć, aby te rozsypane oraz - że się tak wyrażę pozrywane więzy rodzinne razem zestawić, połączyć i kazać im niejako się
odrodzić; przedłożyć to, czego odmawiano, a także dostarczyć wszystkim razem
to, czego w pojedynkę nie mogli zazwyczaj osiągnąć: w końcu pozbawić siebie
samego tylu sposobności do akcji dobroczynnej, rozlicznych okazji do
zobowiązań innych wobec siebie, względnie do przypisywania sobie zasług.
Niegodną zgoła rzeczą, jak sądzę, wydało mu się żądać od ludzi tego, co im
bogowie dali. Siostrą i bratem jesteście, dziadkiem i wnukami: dlaczego więc
mielibyście ubiegać się o to, czym jesteście. Dla siebie jesteście krewnymi. Cóż
to? Przy całym swym umiarkowaniu zresztą uważa się rzecz dla siebie równie
uciążliwą przyznawać, jak i odmawiać prawa do spadku. Toteż piastujcie z
pogodą ducha zaszczytne obowiązki, przyjmujcie prawa obywatelskie: nikogo
przez to nie wyrwie się ze związków pokrewieństwa niczym odcięty pień:
wszyscy będą mogli korzystać z tych samych co dawniej związków
pokrewieństwa, z tym że będą teraz bardziej cenieni. Nawet w wypadku
odległego i zanikającego już stopnia pokrewieństwa nikt nie będzie musiał
wpłacać dwudziestej części od jakiejkolwiek sumy spadkowej, albowiem
wspólną nam wszystkim Ojciec ustalił wysokość kwot, jakie by mogły podlegać
poborcy podatkowemu.
40. Wolna zatem będzie od należności dwudziestej części mała i
nieznaczna suma spadkowa, a jeśli wdzięczny spadkobierca wyrazi życzenie,
całość może przejść na obsługę kosztów grobowca lub na pokrycie wydatków na
pogrzeb. Nikt nie będzie sprawował nad tym nadzoru ani nikt przyganiał. Jeżeli
komuś przypadnie w udziale niewielka suma pieniędzy z tytułu spadku po kimś,
niech swobodnie nią rozporządza i spokojnie lokuje ją. To prawo o dwudziestej
części wydano w tym sensie, by niebezpieczeństwo jego przekroczenia
dotyczyło znacznych kwot pieniężnych. Dawna niesprawiedliwość przeistoczyła
się teraz w szczerą wdzięczność, a krzywdzące dotąd postępowanie w zbożne
życzenie: spadkobierca pragnie być winien dwudziestej części. Wniesiono
bowiem poprawkę, aby ci, którzy winni byli z podobnych powodów dwudziestą
część w dzień edyktu, a jeszcze nie wpłacili byli należności, nie wpłacali jej
wcale. Jednakże nawet bogowie nie są w stanie przyjść z pomocą w sprawach
zaszłych, ty przecież przyszedłeś wydając postanowienie, by przestał być
dłużnym każdy jeden z tego tytułu, że i później nie miał być dłużnym, to jest:
doprowadziłeś do tego, byśmy nie mieli złych pryncepsów. Gdyby zgodnie z
tym rozumowaniem i prawa natury na to zezwoliły, z jakąż ochotą zwróciłbyś
tylu ofiarom zrabowane mienie, tylu pomordowanym życiodajną krew oraz
dobra.
Tyś wydał zakaz ściągania należności, jeżeli sięgają okresu sprzed twego
pryncypatu. Inny ktoś oburzałby się w swym gniewie na nich jak na ludzi
krnąbrnych i za opieszałość w spłatach karałby ich podwójnymi, a nawet
poczwórnymi grzywnami. W twoim zaś mniemaniu nie ma żadnej różnicy w
nieuczciwości postępowania, obojętnie, czy domagasz się, aby to, co nie
należało, uważać za dług, czy też postanawiasz, że coś podlega zadłużeniu.
41. Czekają ciebie, Cezarze, troski i kłopoty konsula. Kiedy się tak
zastanawiam nad tym, że ty we własnej osobie zniosłeś obowiązek płacenia
składek na rzecz pryncepsa, że wypłaciłeś żołnierzom nagrody, że wydałeś
ludowi pieniężne upominki, że wypędziłeś donosicieli, że złagodziłeś przepisy
podatkowe, to wydaje mi się, że będziesz się kiedyś musiał spotkać z pytaniem,
czy przypadkiem z należytą troską obliczyłeś aż tak niesamowite wpływy
finansowe Imperium. Czyż aż tak oddziaływawcze znaczenie posiada twoje jako
pryncepsa zamiłowanie do gospodarności, że będziesz mógł sprostać takim
kosztom, tylu wydatkom? Bo też w czym leży przyczyna, że innym
pryncepsom, mimo że rabowali wszystko, a to, co zrabowali, przejmowali z
kolei na własność, tak że gdyby niczego nie zrabowali, zabrakłoby im
wszystkiego, tobie natomiast wszystkiego starcza z nadwyżką, jakkolwiek tak
wiele rozdajesz i niczego nikomu nie zabierasz. W żadnym czasie zresztą nie
odczuwali pieniężnych braków ci spośród pryncepsów, którzy finansową
gospodarkę skarbu traktowali zawsze w sposób poważny i surowy. Byli też
pryncepsi sami z natury chciwi i drapieżni, a którym nauczycieli nie brakowało;
stałe jednak uczyli się od nas przeciwko nam. Lecz teraz dostęp do uszu twoich
zamknięty jest zupełnie dla wszelkich pochlebstw, a zwłaszcza tych
wypływających z chciwości. Milczą zatem pochlebcy, dając spokój swoim
praktykom. Skoro więc nie ma komu radzić, nie ma i doradców. Stąd wynika, że
choć wiele zawdzięczamy twojemu postępowaniu wobec siebie samego, więcej
w stosunku do nas.
42. Wzbogacały niegdyś zarówno kasę cesarską, jak i skarb państwowy nie
tyle prawa Wokoniusa i Juliusza24, ile te szczególne oraz nadzwyczajne w swym
charakterze, a mianowicie oskarżające o zbrodnie obrazy majestatu ludzi, którzy
takiej zbrodni nie popełnili. Ty nas od tego zła uwolniłeś całkowicie,
zadowolony z wielkości, której nikomu nie brakowało bardziej niż tym, którzy
przywłaszczyli sobie ten majestat. Przywrócone zostało zaufanie do przyjaciół,
przywiązanie do dzieci, posłuszeństwo u niewolników, którzy znów okazują
szacunek i karność - świadomi, że mają nad sobą panów. Już nie niewolnicy
przyjaciółmi pryncepsa, a my jesteśmy; ani też Ojciec Ojczyzny nie żywi
przekonania, że droższy jest dla jakichś obcych służalców niż dla własnych
obywateli. Tyś nas wszystkich uwolnił od swojskich oskarżycieli, tyś pod
hasłem wspólnego ocalenia unicestwił, że się tak wyrażę, wojnę niewolniczą. W
niej okazałeś się pomocny nie mniej niewolnikom niż ich właścicielom: nam
zapewniłeś bezpieczeństwo, zaś ich uczyniłeś lepszymi. Ty nie pragniesz, żeby
ciebie z tego powodu chwalono (może to nie powinno być przyczynkiem
również do chwały), mimo to warto nam przywołać na pamięć owego dobrze
nam znanego pryncepsa, który podjudzał niewolników przeciw władzy ich
panów i wskazywał na przestępstwa, które mogły podlegać karze, gdyby mu o
tym doniesiono. Wielkie to było i trudne do uniknięcia nieszczęście i tylekroć
każdemu panu bezpośrednio zagrażające, ilekroć miał on pod swoją władzą
podobnych pryncepsowi niewolników.
43. Do tego samego rejestru spraw należy zaliczyć i to, że nasze testamenty
są zabezpieczone, ponieważ spadkobiercą nas wszystkich nie jest jeden
człowiek, już to dlatego, że wpisany został do akt testa-mentacyjnych, już to z
tego powodu, że nie został wpisany. Ciebie nikt nie przywołuje ani do
testamentów zafałszowanych, ani do testamentów niesprawiedliwych. Nikt nie
obraca swej złości, nikt swej nienawiści, nikt swej wściekłości przeciwko tobie;
ty jesteś przedmiotem uroczystych ślubowań nie z tej przyczyny, że ktoś drugi
ciebie obraził, ale dlatego, że na to zasłużyłeś. Piszą o tobie przyjaciele - a nie
znający cię autorzy nie wspominają o tobie - i tak nie ma różnicy między osobą
prywatną a pryncepsem, chyba w tym, iż większość obywateli darzy ciebie
miłością; bo i ty wielu ludzi miłujesz. Zachowaj, Cezarze, tę linię postępowania,
a z praktyki wyniknie, czy dla pryncepsa pożyteczniej jest i korzystniej nie tylko
ze względów prestiżowych, ale i ekonomicznych, gdyby ludzie woleli za takiego
spadkobiercę raczej umrzeć niż być do tego zmuszeni. Ojciec twój obdarował
wielu i ty obdarowałeś wielu. Rozstanie się ktoś kiedyś z życiem nie całkiem ci
oddany, ale pozostaną ci, którzy korzystają z jego dóbr i nic od nich nie będzie
do ciebie docierać, jak tylko rozgłos twego imienia. Wdzięczny bowiem dłużnik
czyni szczodrobliwość milszą, niewdzięczny - głośniejszą. Lecz któż przed tobą
przenosił taką oto sławę ponad pieniądze? A iluż było wśród pryncepsów takich,
którzy by nie rościli sobie prawa nawet do tej części ojcowizny, którą każdy z
nas uważał za własną? Czyż dary łask zarówno królów jak i cezarów nie
upodabniają się do pokrytych wabi-kiem haczyków wędkarskich i
zamaskowanych przynętą sideł myśliwskich dla zdobyczy, którą oni zabierali ze
sobą wraz z tym, co dało się złowić w powtarzanych manewrach w
zwielokrotnionym kształcie - po odliczeniu własnych nakładów?
44. Jak bardzo korzystnie jest przejść poprzez trudy życia do jego
pomyślnych sytuacji! Żyłeś razem z nami, razem z nami narażałeś
się na niebezpieczeństwa, doznawałeś strachu; takie to też było życie ludzi
uczciwych. Ty wiesz i sam przekonałeś się, jak mocno przeklinają ludzie złych
pryncepsów i tych, którzy uczynili ich złymi. Ty pamiętasz, czegoś się był
zwykł razem z nami domagać, na co się użalać. Ty sprawując rządy pryncepsa,
okazujesz się w opinii obywateli daleko lepszym władcą, niż sobie takiego
niegdyś życzyłeś. Toteż tak myśmy się nastawili, że choć przedtem naszym
największym pragnieniem był każdy prynceps lepszy od najgorszego, teraz nie
moglibyśmy ścierpieć żadnego innego jak tylko najlepszego. Nie ma przeto
nikogo, kto byłby do tego stopnia nieświadom twojej osobowości, do tego
stopnia nieświadom swojej własnej, iżby chciał zająć po tobie to właśnie
miejsce. Łatwiej jest znaleźć jakiegoś człowieka, który mógłby być twoim
następcą, aniżeli takiego, co chciałby nim zostać. Bo któż by wolał się podjąć
dobrowolnie ciężaru twych trosk? Któż by się nie lękał, żeby go stawiano na
równi z tobą? Ty sam się przekonałeś, jak jest ciężko przejąć władzę w spadku
po dobrym pryncepsie: toteż będąc po akcie adopcji przedkładałeś swe racje, by
się od tego wymówić. Czyż błaha to sprawa i łatwa do naśladowania, że ktoś nie
płacił hańbą za swoje ocalenie? Zagwarantowane jest wszystkim życie i godność
życia, dlatego też nierozsądnie ktoś postępuje ani właściwie, żyjąc w ukryciu25.
Takie samo oczywiście, jak w okresie dawnych swobód politycznych, uznanie
dla cnót obywatelskich istnieje i za naszego pryncepsa, a nagrody za dobre
czyny nie wynikają jedynie z poczucia powinności. Ty cenisz sobie stałość
postaw obywatelskich, a jednostki o prawym, choć burzliwym, charakterze nie
poddajesz fizycznym torturom ani nie spychasz ich na dół, jak to czynili inni, ale
otaczasz opieką i podnosisz na duchu. Uczciwość opłaca się ludziom,
jakkolwiek starczy aż nadto dla człowieka, jeżeli nie szkodzi drugim: im zlecasz
godności, im kapłaństwa, im prowincje: oni wybijają się dzięki twej przyjaźni i
przychylnemu wobec nich nastawieniu z twojej strony. Za taką cenę uaktywnia
się ludzi o podobnym poglądzie na uczciwość i przedsiębiorczość, przyciąga o
odmiennym: nagradzanie bowiem za dobro i zło czyni ludzi dobrymi i złymi.
Nieliczni tylko mogą polegać na własnym sposobie rozumowania do tego
stopnia, że nie wyczekują ani nie unikają tego, co haniebne, ni tego, co uczciwe
- w zależności od tego, czy wiodło się im dobrze, czy źle; pozostali idą tam,
gdzie widzą, że nagradza się nie pracę, lecz bezczynność, nie czujną
troskliwość, lecz ślamazarną ospałość, nie zmysł oszczędzania, lecz chęć
używania, chcąc to samo osiągnąć za pomocą środków, dzięki którym - jak
widzą - inni już osiągnęli swój cel; pragną się bowiem widzieć takimi jak tamci,
a dążąc z całą stanowczością w tym kierunku, sami się stają takimi.
45. I właśnie poprzedni pryncepsi, z wyjątkiem twego Ojca, a oprócz niego
jeden albo dwu (również i o tym mówiłem nie raz), bardziej cieszyli się z wad
obywateli aniżeli z ich cnót: po pierwsze dlatego, że każdego zachwyca w kimś
drugim jego własna natura, a w końcu dlatego, że uważali oni jedynie takich
ludzi za bardziej wytrzymałych na niewolnictwo, którym nic więcej nie
odpowiadało, jak być niewolnikami. W ich przeto rękach skupiali wszystko,
natomiast ludzi prawych, zagubionych gdzieś w wiejskiej głuszy i jakby za
życia pogrzebanych, wydobywali na światło dzienne nie inaczej jak przez
donosy i groźne procesy. Ty dobierasz przyjaciół spośród najlepszych. I słuszne
to, na Herkulesa, że dla najlepszego z pryncepsów najdrożsi są ci, którzy
znienawidzili zło. Tobie wiadomo, że stosownie do tego, jak różnią się w swych
strukturach politycznych pryncypat i dominat, tak dla nikogo innego prynceps
nie jest milszy jak dla tych, którzy sami jak najbardziej odczuli na sobie brzemię
dominatu. Ty właśnie popierasz tych ludzi, ty się nimi chlubisz, przedstawiając
ich jako wzór do naśladowania, a także wskazując, jaką drogą życia zamierzasz
kroczyć, jacy ludzie odpowiadają tobie. I dlatego do tej pory nie przyjąłeś
urzędu cenzora ani nadzoru nad moralnością, ponieważ wolałeś wpływać na nas
raczej poprzez dobrodziejstwa aniżeli przez środki nacisku. A nadto nie znam
przykładu, czy przypadkiem jakiś prynceps więcej wskórał na rzecz poprawy
obyczajów, stosując przymus, niż ten, który dawał obywatelom możność
doskonalenia się. My do tego stopnia chętnie poddajemy się przewództwu
pryncepsa, że stajemy się - że tak powiem - jego podatnymi naśladowcami. Dla
niego pragniemy być drodzy, dla niego chcemy być ludźmi cieszącymi się jego
uznaniem, na co daremnie mogliby liczyć osobnicy nam niepodobni; i w
ciągłym okazywaniu posłuszeństwa wobec niego doszliśmy do tego stanu, iż
niemal wszyscy żyjemy podporządkowani obyczajom jednego człowieka. W
następstwie tego uformował się w nas niezupełnie szczęśliwy pogląd, że my,
jakkolwiek potrafimy naśladować pryncepsa złego, dobrego nie potrafimy.
Podążaj tylko dalej tą drogą, Cezarze, a twoje czyny nabiorą znaczenia
zaplanowanej przez ciebie cenzury. Bo też samo życie pryncepsa stanowi
cenzurę, i to nieustającą. Według niej my się ustawiamy, według niej my się
kierujemy, a nie tyle zależy nam na wydawaniu nakazów, ile raczej na wzorach.
Strach oczywiście to wiarołomny nauczyciel prawdy. Ludzie uczą się łatwiej na
przykładach, które to głównie dobra mają w sobie i w działaniu dowodzą, iż to,
czego uczą, da się w praktyce urzeczywistnić.
46. I pod wpływem jakiegoż strachu zdołano by osiągnąć to, co zyskano przez
szacunek dla twojej osoby? Owszem, zdobył się ktoś tam inny na to, by lud
rzymski dopuścił do zniesienia widowisk panto-mimicznych, ale nie zdobył się
na to, by sam lud zapragnął tego. A do ciebie zwrócono się z prośbą o to, do
czego zmuszał inny, i dobrodziejstwem poczęło być to, co było wymuszeniem.
Bo i nie z mniejszym aplauzem osiągnęli obywatele od ciebie zgodę na
zniesienie pantomimy, jak od twego ojca, aby ją przywrócił. W obu wypadkach
postąpiono słusznie, albowiem należało przywrócić to, co zniósł zły prynceps, a
znieść powtórnie to, co zostało przywrócone. Bo w sprawach, którym źli dobry
kształt nadają, należy przestrzegać zasady, z której by wynikało jasno, że
krytyce podlega autor, a nie jego dzieło. Ci sami oto ludzie, którzy w swoim
czasie oglądali i oklaskiwali cesarza w roli scenicznego aktora, dzisiaj wyrażają
swą odrazę na spektaklach pantomimicznych, potępiając zniewieściałość
środków wyrazu artystycznego oraz nie licujące z naszymi czasami sztuczydła.
Z tego jasno wynika, że ludzie w swej masie pojmują istotę poglądu
pryncepsów, skoro podchodzą z całą surowością do sprawy, której autorstwo
pochodzi tylko od jednego człowieka. Niech ci się szczęści, Cezarze, w tym
rozgłosie surowej sprawiedliwości, dzięki czemu dobiłeś się tego, że to, co
przedtem określano mianem przymusu i nakazu, teraz uważa się za wyraz
moralnych powinności. Poddali oto krytyce swe błędy, którzy podlegali naganie,
a ci, których należało umoralnić, stali się moralizatorami. Dlatego też nikt nie
narzeka na surowość twego postępowania, a wolno przecież i ponarzekać. Lecz
chociaż z zestawienia wynika, iż na ogół ludzie na żadnego innego pryncepsa
mniej nie narzekali, jak na tego, na którego można było jak najwięcej narzekać,
nie ma niczego w twoich czasach, z czego by się świat cały nie cieszył ani
radował. Na coraz wyższe stanowiska wysuwają się ludzie prawi, natomiast źli co jest przejawem panującego w państwie spokoju - nie lękają się o siebie ani
się ich nikt nie boi. Ty leczysz, zapobiegając wypaczeniom, ale w wypadku, gdy
cię usilnie proszą o to, i wszystkim, których czynisz ludźmi uczciwymi, tę
przysparzasz sławę, że stwarzasz wrażenie, iż tyś ich zmuszał do tego.
47. A cóż w odniesieniu do życia, cóż na temat wychowania młodzieży, którą w
tak zasadniczy sposób kształtujesz! Ileż okazujesz nauczycielom szacunku w
rozmowie z nimi, ileż uznania masz dla wiedzy ludzi wykształconych! Jak pod
twoimi rządami studia artystyczne nabrały nowego ducha, świeżych rumieńców
i patriotycznych postaw! To okrutni władcy tępili je w poprzednich czasach,
skazując na wygnanie26, albowiem prynceps świadom wszystkich swych
występków wydalał wrogich tym występkom twórców, kierując się nie tyle
nienawiścią, co raczej szacunkiem dla nich. A ty chroniąc właśnie te sztuki,
masz je w zasięgu swego wzroku i słuchu. Ty zapewniasz im to wszystko, czego
one wymagają, a cenisz je na tyle, na ile znajdujesz w nich uznanie dla swojej
polityki. A czy ktoś, parający się studiami humanistycznymi, nie wyniósłby w
pochwałach zarówno wszystkich twoich łask, jak - i to w pierwszej linii niezwykłej łatwości w uzyskiwaniu dostępu do twojej osoby? Ojciec twój,
człowiek wielkiej zaiste osobowości, kazał umieścić przed wami prynce-psami
napis o brzmieniu „zamek budowli publicznych"; nie miałoby to znaczenia,
gdyby nie adoptował kogoś, który by mógł tam zamieszkać jak w podwojach
publicznych. Jakżeż trafnie odpowiada ta nazwa w swej treści obyczajom
twoim, jakżeż ty sam tak postępujesz we wszystkim, jakbyś chciał uzasadnić, że
nie kto inny ten napis umieścił. Jakież bowiem forum, jakież świątynie tak
szeroko otwarte dla ludzi? Nawet sam ów Kapitol, miejsce tak znane z twojej
adopcji, nie ma charakteru bardziej oficjalnego ani bardziej dla wszystkich
dostępnego. Żadnych w ogóle zakazów, żadnych narastających stopni
zbezczeszczenia, jakkolwiek po pokonaniu tysiąca z górą progów zawsze by
powstać mogły jakoweś trudności oraz przeszkody. Obszerne były apartamenty
przed tobą, obszerne pozostaną i po tobie, lecz przy tobie istnieje najwyższy
spokój: tyle wszędzie ciszy, tyle głębokiego szacunku w uczuciach, tak że te
jako przykładne wzory dla małych rodzinnych penatów i larów wąskiego kręgu
promieniują z domu pryncepsa, pełnego skromności i spokojnego bytowania.
48. A ty sam, z jaką serdecznością nas przyjmujesz! Jak szczerze nas
oczekujesz! Jak ogromną część dnia spędzasz wśród tylu zajęć państwowych,
nie czując zmęczenia! Toteż schodzimy się u ciebie w czasie nam dogodnym,
ale nie jako ludzie sobie obcy i przytłoczeni twoim majestatem, ani jak ci, którzy
zamierzając podejść do ciebie żywią śmiertelne dla siebie niebezpieczeństwo z
powodu swego spóźnienia - a w poczuciu niezagrożenia i w pogodnym nastroju.
Bo też on - choć prynceps - rozumie, iż zdarza się niekiedy, że mogła nas
zatrzymać w domu jakaś pilniejsza potrzeba; zawsze znajdujemy u ciebie
wytłumaczenie, a nigdy nie musimy się tłumaczyć. Ty przecież wiesz dobrze, że
każdemu zależy, by ciebie zobaczyć, by ciebie odwiedzić; tym chętniej przeto
użyczasz okazji do dłuższego korzystania z tej przyjemności. Ranne powitania u
ciebie nie kończą się na pospiesznym przebiegu spotkania i na pustosłowiu. My
się ociągamy z wyjściem, my się zatrzymujemy co chwila, jak w każdym
zwykłym domu, w domu, który jeszcze nie tak dawno osaczała zewsząd
wzmożonym strachem okrutna bestia, gdy zamknięta niby w jakiejś jaskini bądź
to spijała krew swych najbliższych, bądź też wynurzała się na zewnątrz, niosąc
spustoszenie i śmierć wśród najprzedniejszych obywateli. Przed podwojami
przewalała się trwoga razem z pogróżkami, a lęk udzielał się zarówno tym,
których dopuszczono, jak owym, których wykluczono z wizyty. A do tego on
sam wzbudzający grozę podczas spotkania nawet z wyrazu twarzy: buta na
czole, gniew w spojrzeniu, bladość na zniewieściałej cerze, na obliczu bezwstyd
zabarwiony mocnym rumieńcem. Nikt nie śmiał podejść do niego, nikt
przemówić w czasie, gdy on sam starał się pozostawać w cieniu i z dala od
reszty, nie wychodząc nigdy ze swego odosobnienia, sam przyczyniając się do
takiego wyobcowania.
49. On zaś w obrębie tych samych murów, które jego zdaniem miały zapewnić
mu bezpieczeństwo, zamknął z sobą podstępną zdradę i Boga Zemsty w swych
zbrodniczych czynach. I oto dopadły go siły karzące: usunęły i złamały opór
straży, a przez wąskie i chronione przejścia wtargnęły jak przez otwarte
podwoje (przy sprzyjających im odźwiernych) do środka; na nic mu się wtedy
zdała jego boskość, na nic owe tajemne kryjówki i kąty osamotnione, dokąd go
zapędzał lek, wzgarda i nienawiść do ludzi. O ileż teraz bezpieczniejszy, o ileż
spokojniejszy jest ten sam dom, gdy na jego straży stoi - nie okrucieństwo, a
miłość, nie zupełne odgrodzenie się od społeczeństwa, lecz liczne tłumy
nawiedzających go obywateli. Czyż wobec tego nie poucza nas doświadczenie,
iż najwierniejszą straż pryncepsa stanowi jego nieposzlakowany charakter? To
zamek niedostępny, to nie do zdobycia warownia, której obwarowań nie trzeba.
Na próżno postrach ma za obronę, kto miłością nie będzie otoczony: przemoc
bowiem wyzywa przemoc. A ty sam, czy jedynie te zasadnicze części dnia
spędzasz na naszych oczach i w naszej obecności? Czyż w chwilach twego
odpoczynku nie uczestniczy ten sam tłum i towarzystwo tych samych osób?
Czyż nie spożywasz posiłków stale w naszym gronie, czyż nie zawsze przy
naszym wspólnym stole? Czyż nie doznajemy wzajemnie zadowolenia z
naszego obcowania? Czyż nie wciągasz nas do towarzyskich dysput i sam ich
nie podtrzymujesz? Czyż czas ów twoich biesiad nie przeciąga się na skutek
twojej uprzejmości, choć ty przez zamiłowanie do gospodarności swojej
wolałbyś go ograniczyć? Nie leży bowiem w twoim zwyczaju, byś zabawiwszy
aż do południa na ekskluzywnej jakiejś uczcie, przeznaczonej jedynie dla ciebie,
zjawił się oficjalnie u siebie - lecz w roli nadzorcy i kontrolera swych gości sam o pełnym żołądku i z czkawką na wymioty (podczas gdy oni na czczo i przy
pustym brzuchu), ażeby nie tyle podawać, ile rzucać im potrawy, jakich ty sam
brzydziłbyś się dotknąć, a z trudem uporawszy się z owym, wynoszącym się nad
innych, rzekomym biesiadowaniem, wracasz znowu do swej zamelinowanej
garkuch-ni i ukrytej w niej rozpusty. Przeto nie budzi w nas podziwu ani twe
złoto, ani srebro, ani wyszukane w pomysłach przyjęcia, ale słodycz i wdzięk
twojej uprzejmości, której nigdy do syta, kiedy wszystko takie szczere,
niezakłamane i opromienione statecznością. Bo też podczas biesiad u pryncepsa
nie mają miejsca ani przepojone cudzoziemską mistyką przedstawienia, ani
wyzute z wszelkiej przyzwoitości imprezy rozrywkowe, lecz charakteryzuje je
życzliwość wobec zaproszonych gości, swoboda w opowiadaniu dowcipów i
szacunek dla zamiłowań artystycznych. Dlatego też i sen twój oszczędny, a przy
tym krótki, z miłości zaś do nas żaden czas nie jest dla ciebie bardziej stracony
jak ten, który spędzasz bez nas.
50. Jednak z uwagi na to, że my, współuczestnicy korzystający z zasobów
twoich, przyzwyczailiśmy się je mieć jak swe własne do tego stopnia, że
równocześnie uważamy je za nasze! Ty bowiem nie wcielasz do swoich
niezmierzonych posiadłości każdego ugoru, każdego jeziora, każdego nawet
pastwiska górskiego po uprzednim usunięciu dotychczasowych właścicieli;
nawet zdroje, rzeki i morza nie podlegają twojemu jedynie nadzorowi. Dzieje się
tak dlatego, że Cezar nie wszystko uważa za swoją własność, a zresztą własność
imperialna pryncepsa jest znacznie większa aniżeli jego własność rodzinna.
Wiele bowiem z własności rodzinnej przeszło na własność imperialną zwłaszcza te, które zajmowali poprzedni pryncepsi - nie po to zresztą, by sami
mieli z nich korzystać, ale w tym celu, aby nikt inny nie wszedł w ich
posiadanie. Oto teraz w ślad za usuniętymi nobilami przybywają do ich
dotychczasowych siedzib godni właścicieli gospodarze i miejsca dające
schronienie znakomitym ludziom nie ulegają już dewastacji w wyniku
zasiedlenia ich niewolnikami ani się nie rozpadają na skutek niecnego
plądrowania. Można też zauważyć przepiękne budynki, poszerzone i tętniące
życiem po usunięciu zniszczeń. Wielka to twoja zasługa nie tylko w stosunku do
mieszkających tam osób, ale i w odniesieniu do samego budownictwa: podnosić
z ruin, nie dopuszczać do pustostanu, ratować wielkie zabytki architektoniczne
od zagłady, rekonstruując je w tym samym miejscu, z takim samym zapałem, z
jakim je wznoszono. Są to co prawda obiekty nieme, wydają się jednak być
istotami myślącymi i wyrażającymi swą radość dlatego, że lśnią pięknem, że są
tłumnie nawiedzane, że raz wreszcie zaczęły się czuć własnością rozumnego
gospodarza. Krąży pod imieniem Cezara ogromny wykaz majątków
wystawionych na sprzedaż; wynika z tego ubolewania godna jego chciwość: tak
dużo chciał mieć posiadłości, mimo że tak wiele było mu niepotrzebnych. Zgubą
wówczas groziło ze strony pryncepsa temu, który posiadał jakiś przestronniejszy
niż on dom, tamtemu, że bardziej uroczą wille; obecnie nasz prynceps poszukuje
dla tych samych obiektów nowych gospodarzy, nawet ich sam wprowadza; co
więcej, my jeszcze dzisiaj owe słynne ogrody wielkiego niegdyś imperatora, ów
znany, dostępny tylko dla Cezara, majątek podmiejski wystawiamy na licytacje,
kupujemy, zasiedlamy. Tak wielka jest skala łaskawości pryncepsa, tak
bezpieczne są czasy, że on uważa nas godnych najwytworniejszych jego
posiadłości, a my ze swej strony nie lękamy się faktu, że uchodzimy za godnych
takich łask. Ale ty nie tylko stwarzasz dla swych obywateli sporo możliwości
kupna, lecz nawet rozdajesz i darujesz wszystko, co niezwykle urzekające; to,
powiadasz, rozdajesz, co otrzymałeś podczas elekcji i adopcji; to przekazujesz,
co przejąłeś na mocy orzeczenia sądowego, a niczego nie uważasz za własne jak
to, co masz od przyjaciół.
51. Gdy chodzi o budownictwo, to jesteś tak samo oszczędny w stawianiu
nowych gmachów, jak i sumienny w zabezpieczaniu już wzniesionych. Toteż
budynki miejskie nie są teraz narażone, jak dawniej, na wstrząsy, spowodowane
przewożeniem olbrzymich ciosów kamiennych na place budów. Domy stoją
obecnie bezpiecznie, a świątynie już się nie chwieją w swoich posadach. Tobie
samemu starcza aż nadto, ponieważ przejąłeś władzę po jednym najbardziej
gospodarnym spośród pryncepsów; wielce znamiennym też w twoim
postępowaniu jest wydzielać coś albo i wycinać z tego, co poprzedni prynceps
pozostawił jako niezbyt konieczne. Poza tym ojciec twój zabierał na swe własne
cele to, co mu dał szczęśliwy los Imperium, ty na twe własne to, co tobie dał
twój ojciec. A jakżeż wspaniałomyślny jesteś w łożeniu na dobro publiczne! Z
tej strony portyk, z tamtej wnoszą się świątynie w zdumiewającym pośpiechu,
tak iż ulec można złudzeniu, iż budowle te nie powstawały w kolejnych
odcinkach czasu, lecz zamieniono je na inne. Dalej z przepięknym wystrojem
świątyń rywalizuje nie kończący się bieg pobocza Cyrku: obiekt godny narodu zwycięsko panującego nad ludami - sam wart zobaczenia nie mniej jak to, co
będzie się oglądać z jego widowni. A warto poza zewnętrzną tegoż fasadą
zwrócić uwagę i na to, że miejsce dla pryncepsa znalazło się na tym samym
poziomie co siedzenia dla zwykłej publiczności; a że na całej przestrzeni jeden
wystrój, wszystko ciągnie się bez przerw i nierówności, natomiast trybuna
przeznaczona dla Cezara ani trochę nie przyciąga większej uwagi od tego,
czemu przygląda się on bacznie. Wolno zatem będzie obywatelom twoim
patrzeć na ciebie: danym im będzie widzieć nie tylko lożę pryncepsa, ale
samego pryncepsa, siedzącego w miejscu publicznym, wśród ludu, któremu
przyznałeś dodatkowo pięć tysięcy miejsc żywienia. Zwiększyłeś przecież z
łatwością liczbę kongiariów dla niego i zleciłeś, by opierając się na zaufaniu do
twojej szczodrobliwości podjęto na przyszłość jeszcze większą ich sumę27.
52. Gdyby z tych świadczeń dla społeczeństwa dokonał choć jednego jakiś inny
prynceps, jego głowa już dawno promieniałaby sławą i pośród bogów stanąłby
jego tron ze złota lub kości słoniowej, zaś przed wspanialszymi niż zazwyczaj
ołtarzami modlono by się do niego przy obfitszych jak gdzie indziej ofiarach. Ty
wstępujesz do świątyń nie w innym celu, jak po to, żeby się tam pomodlić, a za
najwyższy honor dla siebie uważasz pełnienie straży przed świętymi miejscami i
osłania-nie niczym podwoje wejścia do nich. Tak to się dzieje, aby bogowie mogli zachować swoje szczególne znaczenie u ludzi, ponieważ ty sam nie mógłbyś
zaadoptować nikogo z bogów. Dlatego też w przedsionku świątyni Jowisza
Najlepszego Najwyższego widzimy jeden czy drugi twoich posągów, jak ten tu
z brązu. A nie tak dawno wszystkie wejścia, wszystkie schody oraz cały
dziedziniec połyskiwały już to od złota, już to od srebra, czy raczej wszystko to
było obrazem zbezczeszczenia, gdyż statuy bogów splugawione zostały przez
zmieszane z nimi wizerunki wszetecznego pryncepsa. Dlatego te oto z brązu i w
dodatku nieliczne pozostają nienaruszone i takie trwać będą tak długo jak sama
świątynia; tamte natomiast ze złota i w niezmiernej liczbie zostały podczas
powszechnie panującej radości obalone i doszczętnie rozbite w ofierze
odkupienia. Ludziom rozkosz sprawiało roztrzaskiwanie o ziemię głów posągów
o butnym wyrazie twarzy, z całą zajadłością machanie toporami, niejako chcąc,
by za każdym ciosem krew tryskała i ból był zadany. Nikt z ludzi nie był w
stanie panować dłużej nad tłumionym dotąd w sobie wybuchem oszałamiającej
radości, tak iż w upuście zemsty wydawało się im, że dostrzegają porozrywane
części ciała, odrąbane członki, aż w końcu, jak te okrutne i straszne posągi stają
się pastwą płomieni, by pod wpływem ognia owe groźne upiory przybrały
zostać istot miłych i pożytecznych dla ludzi. Ty, Cezarze, z właściwą sobie
godnością zezwalasz, by hołd za twoją dobroczynność złożyć nie przed
wizerunkiem twojego Opiekuńczego Ducha, ale u podnóża posągu Jowisza
Najlepszego Największego, mając w pamięci fakt, że jemu za-zawdzięczamy to,
za co winniśmy się czuć mu zobowiązani, gdyż twoja obroczynność jest zasługą
boga, który dał nam ciebie. Dawniej niezliczone wprost stada zwierząt
ofiarnych, przechodzących przez Kapitol, musiały jakby zajęte zawracać w
znacznej mierze ze swej drogi na pastwisko, bo dla uczczenia jednego
najwstrętniejszego posągu najokrutniejszego z wiadców trzeba było tyle ofiarnej
posoki ze zwierząt, ile krwi ludzkiej on sam upuścił.
53. Ojcowie Senatorowie! Wszystko, o czym mówię, względnie, o czym dotąd
mówiłem na temat innych pryncepsów, zmierza do tego, aby wykazać, jakie
zmiany poczynił Nasz Ojciec oraz jakie poprawki wprowadził w zakresie
moralnych zasad sprawowania przez pryncepsów władzy, która na skutek długo
stosowanych przestępczych praktyk uległa przekupstwu i wypaczeniom. Nic
zresztą, co przedstawia jakąś wartość moralną, nie da się ująć w ramy pochwał
w porównywalnym wymiarze. Pierwszą dlatego powinnością każdego jednego
obywatela, szczerze oddanego sprawie najlepszego z cesarzy, jest krytyczne
ustosunkowanie się do tych, co są innego zdania. Nigdy bowiem nie ceni w
odpowiedni sposób dobrych pryncepsów ten, kto nie dość należycie okazuje
swoją odrazę w odniesieniu do złych. A należy wziąć pod uwagę i to, że nie ma
jakiejś pełniejszej i donioślejszej zasługi ze strony naszego Imperatora
względem nas, jak ta, iż bezpiecznie teraz wyszydzać złych pryncepsów. Czyż
zapomnieliśmy o bolesnych ciosach zadanych nam przez dopiero co ukaranego
Nerona? Puściłby w niepamięć -wierze - że się szarpie jego imię oraz życie, kto
mścił jego śmierć i nie brałby do siebie słów, jakie by o nim tak bardzo do siebie
podobnym wypowiedziano. Toteż ja, Cezarze, zestawiając cię ze wszystkimi wedle twych zasług - pryncepsami, cenię ciebie wyżej aniżeli wielu innych
dlatego, że wolno nam codziennie wypowiadać się krytycznie o złych władcach
tak w nastawieniu do przeszłości, jak i - powołując się na twój przykład - w celu
ostrzeżenia przyszłych, że nie ma nigdzie miejsca ni czasu, w którym by cienie
splamionych krwią pryncepsów mogły zaznać spokoju i wolne były od
przekleństw potomnych. Z tym większą stanowczością głośmy, Ojcowie
Senatorowie, o naszych bólach i radościach: cieszmy się z tego, z czego
korzystamy, płaczmy nad tym, co było powodem naszych cierpień. Pod rządami
dobrego pryncepsa należy nam czynić jedno i drugie równocześnie. To niech
będzie treścią naszych utajnionych myśli, naszych rozmów, naszych też mów
dziękczynnych; i niech wszyscy pamiętają, że najdobitniejszą formę pochwały
na cześć nieskazitelnego władcy osiąga się w tym wypadku, jeżeli przedmiotem
nagany są poprzedni pryncepsi, wcale na takie uznanie nie zasługujący. No bo
jeśli następni pryncepsi milczą na temat pryncepsa złego, oczywistą jest rzeczą,
iż ten obecny postępuje tak samo.
54. I czyż kędyś ostało się jeszcze miejsce, gdzie by nie wiedziano o tej
nikczemnej służalczości, skoro rozpowszechniało się chwalby władców nawet
podczas igrzysk i na popisach krasomówczych, ukazywano je w pozach
tanecznych, a przez stosowanie zniewieściałych głosów, melodii oraz gestów
przekształcały się w ogólne pośmiewisko. A jakżeż oburzający był ów znany
fakt, że z chwalbami wystąpiono równocześnie w senacie i na scenie: na scenie
aktor, w senacie konsul. Ty precz usunąłeś teatralne zespoły komediowe od
udziału w uwielbianiu twojej osoby. Bo też poeci utrwalają należną ci cześć na
wieki w dostojnych swych pieśniach, zaś w swych kronikach historycy, a nie
odtwórcy tych krótkich i żenujących wierszydeł pochwalnych. Nie dość na tym:
im więcej będzie milczeć na twój temat scena, z tym większą jednomyślnością
w owacjach podnosić się będzie na twoją cześć widownia. Ale dlaczego ja się
mam dziwić temu, jeśli ty sam zwykłeś niechętnie rozprawiać o tym albo wręcz
odrzucać zaszczyty, jakie my tobie proponujemy? Dawniej nie było w senacie
sprawy, nad jaką debatowano, choćby pospolitej i błahej, by nie doszło do
pochwał tego spośród pryn-cepsów, z którym z konieczności należało podjąć
uchwałę. Obojętnie, czy naradzaliśmy się nad zwiększeniem liczby gladiatorów,
czy też nad ustanowieniem kolegium rzemieślników, poświęcaliśmy imieniu
Cezarów - jakby chodziło o poszerzenie granic Imperium - już to potężne
łuki, już to napisy przekraczające wymiary przyczółków świątyń, bądź też
nazwy miesięcy, i to nie tylko tych pojedynczych w roku. Oni godzili na to z
trudem i z ociąganiem wyrażali swe zadowolenie, jakby to było ich zasługą. A
któż z nas teraz, jakby niepomny tego, co jest przedmiotem obrad, nadużywa
swojej powinności wyrażenia zdania dostojeństwem pryncepsa? Tę naszą
stateczność zawdzięczamy twojemu rozsądnemu sprawowaniu władzy. Twej
woli poddajemy się chętnie, bo do kurii przybywamy nie dla współubiegania się
w pochlebstwach o twoje względy, ale z potrzeby służenia sprawiedliwej
sprawie. Chcemy bowiem okazać się wdzięcznymi za twoją szczerość oraz
prawość w wierze, iż ty, jeśli chcesz czegoś, to rzeczywiście chcesz, a jeśli nie,
to istotnie nie chcesz. Zaczynamy od tego, a kończymy na tym, od czego za
innego pryncepsa nie można było zacząć ani na czym skończyć. Bo też wiele z
uchwalonych dostojeństw i inni nie przyjęli; jednakże dawniej nikt z nich nie
był tak dalece wielkoduszny, iżby mu powierzono, czego nie chciał, ażeby
uchwalono. Cenniejsze - w moim mniemaniu -od wszelkich tytułów jest to, że
imię twoje utrwala się nie w napisach, wyrytych na belkowaniach i kamieniach,
lecz na pomnikach nieśmiertelnej chwały.
55. Utwierdzi się w świadomości następnych pokoleń fakt, iż był prynceps,
któremu, choć był człowiekiem pełnym sił twórczych i prawego charakteru,
przyznawano raczej skromne, częściej żadne, godności. Oczywiście, gdybyśmy
chcieli przeciwstawić się polityce przymusu tamtych czasów, uleglibyśmy w
nierównej walce: wygodniejsza jest przecież w podejmowaniu wymysłów
obłuda aniżeli szczerość, zniewolenie niźli swoboda myślenia, obawa przed
gwałtem niż miłość do ludzi. Obecnie, skoro wszelką nowość wykorzystano
przez fałsz, nie pozostaje nam żaden inny dla ciebie zaszczyt, jak tylko ten, że
niekiedy odważymy się o tobie zamilknąć. Teraz dalej, jeśli w końcu nasze
przywiązanie do ciebie przerwie milczenie i przemoże skromność twoją,
jakaż to będzie godność, że my ją uchwalimy, a jakaż, iż nie odrzucisz jej?
Niechaj z tego jasno wynika, że ty nie przez zarozumiałość ani z pogardy
odrzucasz najwyższe zaszczyty dlatego, że uznajesz mniejsze jako niegodne.
Lepsze to, Cezarze, niż gdybyś miał odrzucić wszystkie; odrzucenie bowiem
wszystkich jest przejawem pychy, natomiast przyjmowanie nawet tych najmniej
znaczących jest dowodem umiarkowania. Z tym samym umiarem zasięgasz
porady zarówno u nas, jak i w prefekturze skarbu państwowego. U nas dlatego,
żeby uniknąć wszelkich podejrzeń; w skarbie państwowym zaś z tego powodu,
że w wydatkach przestrzegasz miary, byś w wypadku przekroczenia limitu nie
musiał uzupełniać ubytków kosztem niewinnych ludzi. Stoją oto twoje posągi,
jakie poświęcano niegdyś osobom prywatnym za szczególne zasługi dla
Rzeczypospolitej. Widać statuy naszego Cezara, odlane z tego samego kruszcu
co posągi Brutusów i Kamillusów28.I nie ma różnicy w motywacjach. Tamci
przecież odparli wrogie siły od murów Miasta; ten usunął bezpowrotnie reżym
autokratyczny i to wszystko, co stwarza niewola, a zachował siedzibę pryncepsa
po to, by miejsca tego nie zajął despota. Toteż dla mnie, śledzącego twą
mądrość polityczną, nie wydaje się czymś dziwnym, że ty albo uporczywie
uchylasz się, albo odnosisz się powściągliwie do tych doczesnych i nietrwałych
tytułów. Ty wiesz, na czym polega prawdziwa, na czym wieczna sława
pryncepsa, na czym zasadzają się jego dostojeństwa, na które nie ma wpływu
ogień ani podeszły wiek, ani spadkobierca. Łuki tryumfalne, posągi, ołtarze
nawet i świątynie ulegają rujnacji i pada na nie cień zapomnienia: zaniedbane i
rozdrapane przez potomnych. Duch natomiast gardzący chciwością zaszczytów,
zwalczający nieograniczoność władzy, a także panujący nad namiętnościami
kwitnie samą sędziwością swoją i przez nikogo nie jest więcej sławiony, jak
przez tych, co najmniej się winni czuć jako powołani do tego. Ponadto z chwilą
jak ktoś został pryncepsem, natychmiast staje się podmiotem sławy, lecz nie
wiadomo na razie: dobrej czy złej; w każdym razie - wiecznej. A zatem
prynceps nie powinien zabiegać o sławę wieczną, która budzić może niechęć u
wielu ludzi, lecz o sławę dobrą, to jest taką, która trwa potem nie w jakichś
obrazach i posągach, ale w cnocie i zasługach. Co więcej, te mniej z pozoru
znaczące cechy charakteru dobitniej wyraża i utrwala ludzka życzliwość aniżeli
złoto czy srebro w pięknie form cielesnych pryncepsa. Ten doprawdy stan
rzeczy szczególnie szczodrze przypadł tobie w udziale z uwagi na to, iż twoje
niezwykle pogodne spojrzenie i budzący uczucie przywiązania wyraz twego
oblicza tkwią mocno w oczach, na ustach i w sercach wszystkich obywateli.
56. Myślę, Ojcowie Senatorowie, że zauważyliście, iż ja od dłuższego już czasu
nie wysuwam na plan pierwszy tego, co chciałbym przedłożyć w formie
wniosku. Postawiono mi bowiem zadanie wygłoszenia mowy pochwalnej na
cześć samego pryncepsa, a nie jego dokonań. Jest przecież wiele spraw godnych
pochwały, których dokonali również i źli pryncesi, jednakże samego tylko
spośród ogółu prynce-psów sławić można wyłącznie najlepszego. I dlatego,
Imperatorze Auguście, nie ma jakiejś innej większej pochwały dla ciebie jak to,
że wygłaszający ku czci twojej mowę dziękczynną nie mają nic do ukrycia ani
nic do przemilczenia. Bo czyż jest w sprawowaniu twego pryncypatu jakaś
sprawa, nad którą ktoś występujący z mową pochwalną winien by przejść do
porządku dziennego lub całkowicie pominąć? Jakaż to chwila, jakiż to w ogóle
punkt zwrotny czasu nie zaowocował twoimi dobrodziejstwami, w jakimż
momencie nie było powodów, by ciebie nie wysławiać? Czyż nie wszystko w
twej działalności jest tego rodzaju, iż ten, jak się wydaje, chwali ciebie najlepiej,
kto mówi o niej, będąc całkowicie zgodny z prawdą? To jest właśnie powodem,
że mowa moja rozciągnęła się na niezmierną jakąś skale, a przecież ja nic
jeszcze nie powiedziałem na temat dwulecia sprawowania przez ciebie władzy.
Jakżeż dużo mówiłem o twoim umiarkowaniu, a ileż więcej pozostało do
omówienia! Jak na przykład o tym, że przyjąłeś konsulat po raz wtóry dlatego,
że przekazał go tobie prynceps, a zarazem Twój Ojciec. Kiedy zaś bogowie
powierzyli tobie władzę najwyższą w państwie, a wraz z tym możność nie tylko
decydowania o wszystkim, ale i rozporządzania własną osobowością,
odmówiłeś trzeciego konsulatu, choć i teraz mogłeś być dobrym konsulem.
Wielka to sprawa wyrzec się wysokiej godności, daleko większa - wyrzec się
sławy. Czemuż miałbym się bardziej dziwić, czy temu, żeś sprawował konsulat,
czy raczej faktowi, żeś konsulatu nie przyjął? A konsulat swój odbywałeś nie tu
na wczasach w stolicy, w tym głębokim zanadrzu spokoju, lecz tam w bliskim
sąsiedztwie z dzikimi plemionami, podobny do tych, dla których było
zwyczajem zamieniać częstokroć senatorską togę na płaszcz żołnierski i
zwycięsko podbijać nieznane krainy. Wspaniałe to dla Imperium, chwalebne dla
imienia twego, kiedy przedstawiciele naszych sprzymierzeńców oraz nasi
przyjaciele zwracali się do ciebie bezpośrednio w swojej własnej ojczyźnie,
względnie na terenie swoich dziedzictw. Przepyszny był widok, gdy po licznych
wiekach trybunę konsula, zbudowaną na wzniesieniu przykrytym zieloną darnią,
okalał w swym dostojeństwie rząd rózg liktorskich, włóczni i sztandarów.
Majestatu przydawały przewodniczącemu tutaj konsulowi różnorakie stroje
ludzi zwracających się do niego ze swoimi sprawami, pomieszane głosy o
odmiennym brzmieniu oraz przemówienia rzadko kiedy bez pomocy tłumaczy.
Rzeczą wielkiej niewątpliwie wagi jest wydawanie sprawiedliwych wyroków w
odniesieniu do obywateli, a cóż dopiero, gdy chodzi o ludzi obcych. Na
szczególne zapewne uznanie zasługuje zagwarantowanie układom tym
przestrzeni trwałego pokoju, a cóż mówić o sprawowaniu twardej władzy na
bezkresnych obszarach z wysokości krzesła kurulnego zwycięskiego konsula i
jego panowaniu nad groźnymi brzegami w bezpieczeństwie i pokoju, w jego
pogardzie dla przeraźliwych wrzasków barbarzyńców oraz uśmierzaniu wrogiej
grozy nie tyle za pomocą siły oręża, ile poprzez coraz odpowiedniejsze
stosowanie i podejmowanie środków administracyjnych. Tak wiec ludzie ci nie
pozdrawiali ciebie twoimi posągami, ale bezpośrednio jako przewodniczącego
trybunału i udzielającego poddanym posłuchania - imperatora. Dlatego też
zasłużyłeś na takie samo uznanie za okazywanie obcym swojej wyższości, jak
inni za ich poskromienie.
57. Oto sława, jaką się okryłeś w czasie odbywania konsulatu; inną natomiast
zyskałeś sobie sławę za jego zrzeczenie się. Było to jeszcze na początku
pryncypatu, i to w czasie, gdy przesyt honorami takimi usprawiedliwił cię
niejako: ty odmówiłeś konsulatu, podczas gdy dawniej świeżo proklamowani
pryncepsi na siebie przenosili konsulat przeznaczony dla kogoś innego. Znalazł
się nawet taki, który przy końcu swego pryncypatu wyrwał komuś - przez siebie
samego przyznany -konsulat, przywłaszczając go sobie, choć tamten go odbył
już w znacznej mierze. Z tego właśnie zaszczytnego urzędu ty - choć nie
wymagał on szczególnego trudu - ustąpiłeś na rzecz osób nie piastujących
żadnej magistratury, gdy inni pryncepsi bądź to na początku, bądź też przy
końcu sprawowania swej władzy do tego stopnia są jej żądni, że zabierają tym,
którzy ją jeszcze piastują. Czyż nie budzi w tobie niechęci proponowany ci
konsulat trzeci w ogóle, pierwszy za twego pryncypatu? No bo drugi konsulat
podjąłeś co prawda jako Imperator, jednak za życia Imperatora, przy czym nie
można ci z tego tytułu robić zarzutu, że uczyniłeś tak z szacunku dla tego
szacownego urzędu, czy też dla przykładu, albowiem kierowałeś się nakazem
posłuszeństwa w stosunku do Ojca. Tak przeto w państwie, w którym widziało
się już pięciokrotnych, a nawet sześciokrotnych konsulów, i to nie takich, jakich
wybierano u schyłku swobód obywatelskich pośród przemocy i zamieszek, lecz
takich, którym ofiarowano konsulaty - już odsuniętym od życia
politycznego i przebywającym w swoich posiadłościach wiejskich, w takim
właśnie państwie ty, prynceps rodzaju ludzkiego, odmówiłeś przyjęcia trzeciego
konsulatu jako rzekomo zbyt uciążliwego dla ciebie. Czyżbyś jako August,
Cezar i Ojciec Ojczyzny w jednej osobie czuł się skromniejszy od Papiriusów i
Kwintiusów29? Ależ ich ongiś, chciałbyś powiedzieć, wzywała cała
Rzeczpospolita. Jakże to? A ciebie, czyż nie ta sama wzywa Rzeczpospolita?
Nie ten sam senat? Nie ten sam nawet konsulat, który - jak widać - włożony na
twe ramiona krzepnie na duchu i ciągle wzrasta?
58. Nie wzywam cię oczywiście, abyś brał sobie za wzór owego, który przez
nieustanne piastowanie konsulatów doprowadził do tego, że pewien rok się
wydłużył, nie mając przerwy30. Chciałbym raczej przyrównać cię do tych, o
których wiemy na pewno, że ilekroć zostawali konsulami, nie troszczyli się
wyłącznie o swoje sprawy. W tym właśnie czasie, gdyś ty odmawiał przyjęcia
trzeciego konsulatu, jeden z senatorów był trzykrotnym konsulem. Lecz dla
twojej skromnej osoby nasze jednomyślne stanowisko okazało się - nie
wiadomo dlaczego - kłopotliwe, jakkolwiek myśmy zalecali jedynie, żebyś jako
prynceps zechciał być tyle razy konsulem, ile razy był nim twój senator. Ty
jednak przez swą powściągliwość odmówiłeś i tym razem, chociaż w tym czasie
nie pełniłeś żadnego urzędu. A może syn męża konsularnego i tryumfatora za
szybko awansuje, zostając - po raz trzeci konsulem? Może mu to nie
przysługuje? Może na to nie zasługuje z racji samej wielkości swego rodu?
Udziałem przecież losu był fakt, że i osoby prywatne rozpoczynały rok i
otwierały wykazy konsulatów, a i to było wyraźnym dowodem przywróconej
wolności, że konsulem nie został Cezar, ale ktoś drugi. Tak zaczął się po
wypędzeniu królów pierwszy wolny rok; tak stłumienie niewolnictwa
udostępniło osobom prywatnym wejście do kalendarza. O, wy nieszczęśni
chciwcy zaszczytów, co chcielibyście być zawsze konsulami, jak zawsze byli
pryncepsi! Aczkolwiek nie tyle żądza zaszczytów, co raczej zawiść, a także
złośliwość stają się pozorem, pod którym przyswajane w ciągu wszystkich lat
władzy można dostojne oznaki w purpurze przekazać na rzecz drugich, jeśliby
nie zostały zerwane przedwcześnie lub uległy przekwitnięciu. Mamże bardziej
się dziwić twojej łaskawości, względnie skromności niż twej wielkoduszności?
Wielkodusznością było z reguły wstrzymywanie się od proponowanej godności,
przejawem skromności - odstąpienie jej innym, a łaskawości - zadowolenie, że
korzystają z niej drudzy.
59. Lecz nadszedł czas wziąć na swe barki konsulat, by przez jego podjęcie i
sprawowanie uczynić go urzędem o jeszcze większym znaczeniu. Wszak nazbyt
częste jego odmawianie nasuwa raczej wątpliwość jego z twej strony oceny oraz
sugestię, jakoby nie bardzo był godny ciebie. Jednak mimo że odmówiłeś jego
przyjęcia, w rzeczy samej uważaz go za jak najbardziej ciebie godny. Niemniej
nie będziesz mógł nikogo w żaden sposób przekonać, jeżeli wreszcie nie
zaprzestaniesz jego odmawiania. Jeśli wyrzekasz się łuków tryumfalnych, jeżeli
nie chcesz pomników zwycięstwa, jeśli się wymawiasz od posągów, należy ci to
wybaczyć dla twojej skromności; bo przecież one rzeczywiście zostały tobie
przez nas ofiarowane: teraz zaś domagamy się od ciebie, byś zechciał pouczyć
przyszłych pryncepsów, jak zerwać z wygodnictwem w niewielkim choćby
zakresie, odłożyć rozkosze życia na czas późniejszy i, jakby obudzeni - choćby
na krótko - ze snu szczęśliwości, zechcieli wdziać togę bramowaną, którą mimo
że mogliby dać innym, sobie woleliby zagarnąć, zasiąść na krześle kurulnym,
które by chcieli zatrzymać dla siebie; niech osiągną w końcu to, o co się
ubiegali, i staną się konsulami, ale nie dlatego tylko, żeby zostać eponimami
roku. Odbyłeś drugi konsulat, to wiem: będziesz się mógł nim wykazać na
poczet zasług w stosunku do oddziałów wojskowych, wobec przedstawicielstw
prowincji, wobec cudzoziemców, lecz nie jesteś w stanie wobec nas.
Słyszeliśmy istotnie, że ty swoją powinność jako konsul wypełniłeś w całości,
owszem, ale tylkośmy słyszeli. Mówi się o tobie, żeś był konsulem jak
najbardziej sprawiedliwym, jak najbardziej ludzkim, jak najbardziej
wyrozumiałym, ale tylko się mówi. Słuszną jest zatem rzeczą, abyśmy mogli
wreszcie zaufać naszym własnym sądom, naszym własnym oczom, a nie
polegać jedynie na powszechnie panującej opinii i pogłoskach. Jak długo jeszcze
cieszyć się będziemy z czegoś pośrednio, z czym nie zetknęliśmy się
bezpośrednio? Pozwól, żebyśmy sami siebie przekonali, czy ów drugi konsulat
przydał tobie coś z wyniosłości. Wielki wpływ na zmianę obyczajów u ludzi w
ogóle ma wiek średni, a jeszcze większy w życiu pryncepsów. Mówimy
wprawdzie, że jeśli ktoś posiada jakąś cnotę, ten ma je wszystkie: chcielibyśmy
się jednakże osobiście przekonać, czy w danym wypadku to samo znaczy
„dobry konsul" co „dobry prynceps". Wszak niezależnie od tego, że trudno te
dwie funkcje najwyższe sprawować w jednym ręku równocześnie, istnieje zasainicza różnica między nimi obiema przez to, że pryncepsowi wypada być jak
najbardziej podobnym do osoby prywatnej, a konsulowi jak najmniej io niej
zbliżonym.
60. I dlatego ja dopatruję się powodu odmowy przyjęcia kon-sulatu w
poprzednim roku w tym przede wszystkim, że ty nie byłeś w stanie go
sprawować pod swą nieobecność, lecz dopiero wtedy, kiedy powróciłeś do
Miasta i spełniły się życzenia wszystkich. Zachodzi więc pytanie, w czym
chciałbyś potwierdzić szczególnie wyrażenie swej zgo-dy na to, czego tak
bardzo pragnęliśmy? Niewiele znaczy dla nas, byś tylko przychodził do kurii,
nie zwołując posiedzeń, żebyś się świadczył obecnością w senacie, nie
przewodnicząc sesjom, byś się tylko przysłuchiwał stawianiu wniosków, nie
pytając o zdanie wszystkich po kolei. Chceszże przywrócić temu
najdostojniejszemu trybunałowi konsulów jego dawną powagę? Wstąp wiec nań
sam! Chceszże, by pozostał na trwałe szacunek dla magistratur senackich,
poważanie dla prawa i wyrozumiałość dla ludzi dochodzących swych krzywd? podejmij ten urząd! O ile by przedtem leżało w interesie Rzeczypospolitej, abyś
jako osoba prywatna dotąd był dla niej jedynie konsulem i senatorem zarazem,
to przyjmij do wiadomości, iż teraz zależy jej na tym, żebyś był jedynie
pryncepsem albo i konsulem równocześnie. Wobec tylu i tak istotnych
argumentów musiał w końcu ustąpić - choć nie bez licznych oporów -prynceps
ze swojej powściągliwości. Lecz w jakiż to sposób ustąpił? Oczywista nie tak,
by samemu dorównać osobom prywatnym, ale żeby osoby prywatne dorównały
jemu. On przyjął ów trzeci konsulat - z tym wszakże zastrzeżeniem, ażeby dać
szansę drugim. On znał umiar, on znał poczucie godności u ludzi, którzy by się
nie podjęli trzeciego konsulatu - chyba że razem z trzykrotnym konsulem.
Godność taką, jaką niegdyś przyznawano, aczkolwiek skąpo, ludziom biorącym
udział w przedsięwzięciach wojennych lub podczas niebezpiecznych zagrożeń
wewnętrznych, ty przyznałeś mężom wybitnie się wyróżniającym, jacy dobrze i
na trwałe zasłużyli się w twojej sprawie - z tym że nie w zbroi, lecz w todze31.
W swoich nieustannych troskach i staraniach czujesz się, Cezarze, przecież
zobowiązany w stosunku do jednych i drugich. Jednak w sposobie postępowania
pryncepsa jest czymś bardzo rzadkim i niezwykłym, by uważał się wobec
czegokolwiek zobowiązany, a gdyby i miał się za takiego, ustosunkowałby się
do tego z całą serdecznością. Ty, Cezarze, bierzesz na siebie zobowiązania i
wypełniasz je sumiennie. Lecz ilekroć wyznaczasz konsulów po raz trzeci, to nie
dlatego, że pragniesz uchodzić za wielkiego pryncepsa, ale za przyjaciela. Co
więcej, ty skromniutkie zasługi niektórych obywateli podnosisz dzięki zasobom
swego majątku do wyższej rangi. Ty bowiem sprawiasz, iż odnosi się wrażenie,
że każdy odwzajemnia się tobie w takiej samej mierze, w jakiej otrzymał
dobrodziejstwo od ciebie. O cóż więc chciałbym się u bogów modlić za twoją
łaskawość? Chyba jedynie o to, żebyś się stale zobowiązując, zobowiązywał
ludzi i stawiał ich w niepewnej sytuacji, czy bardziej opłaca się twoim
obywatelom być wobec ciebie dłużnymi, czy raczej świadczyć usługi dla ciebie.
61. I mnie się doprawdy zdawało, że widzę przed sobą ów dawny nasz senat,
kiedy to w obecności trzykrotnego konsula proszono o zdanie senatora
wyznaczonego po raz trzeci na konsula. Jak wielkie dostojeństwo było u
tamtych, jak wielkie też u ciebie teraz! Zdarza się zapewne, że ludzie nawet o
krępej i słusznej budowie ciała tracą na swej wielkości vv zestawieniu z
osobnikami o znacznie wyższym niż oni wzroście; podobnież ma się rzecz z
bardzo wysokimi godnościami obywatelskimi, które w zetknięciu z twoim
najwyższym dostojeństwem ulegają niejako przygaśnięciu i w miarę jak coraz
bardziej zbliżają się do - twojej wielkości, tym coraz więcej zdają się oddalać od
swojej własnej. I choć nie byłeś w stanie zrównać ich ze sobą, mimo że ci na
tym zależało, umieściłeś ich wszakże na stosunkowo wysokich stanowiskach ale pod warunkiem, że dostrzec ich można o tyle wyżej od pozostałych, o ile od
ciebie niżej. Gdybyś przesunął był czyjś tam trzeci konsulat na ten sam rok, w
którym przypadałby twój własny trzeci konsulat, poczytywano by ten fakt za
przejaw twojej wielkoduszności. Bo jak miernikiem szczęścia jest możność
mieć tyle, ile by się chciało, tak wyrazem rozsądku jest chęć posiadania tyle, ile
by posiąść się udało. Ten godny pochwały, kto na trzeci konsulat zasłużył, ale
godniejszy jej ten, pod kim nań zasłużył: za wielkiego i zasługującego na trwałą
pamięć uchodzi ów, co osiągnął tak wielką nagrodę, ale za jeszcze większego
ten, kto przyznał otrzymującemu tę nagrodę. A cóż powiedzieć o tym, że ty
ozdobiłeś dwu trzecim konsulatem równocześnie, a dwóch kolegów
uczestnictwem w kulcie twej świątobliwości. Uczyniłeś zaś to po to, aby nikt nie
miał żadnej wątpliwości, iż zależało ci na tym szczególnie, by rozciągnąć czas
trwania konsulatu. W ten sposób objąłby on oba konsulaty, a ty byś pozostał
kolegą -jednego i drugiego. Obaj zresztą odbyli nie tak dawno konsulat po raz
drugi, przyrzeczony im jeszcze przez Twego Ojca, a zatem nie tak cenny, jak
konsulat dany im przez ciebie! A przecież migały dotąd przed oczyma jednego i
drugiego odjęte im dopiero co rózgi liktorskie, w uszach zaś pobrzmiewały u
obu - uroczystym echem znane zawołania liktorów głoszących zbliżanie się
konsula; teraz znowu krzesło kurulne, znowu purpura: jak niegdyś, gdy wróg
był już blisko, a Rzeczpospolita, znalazłszy się w największym
niebezpieczeństwie, zwracała się o pomoc i domagała się, aby na jej czele stanął
ktoś doświadczony w pełnieniu najwyższych powinności: oddawano wówczas
obowiązki konsula nie tyle owym doświadczonym ludziom, ile ciż sami
doświadczeni mężowie poddawali się obowiązkom konsula. Tak dużo jest w
tobie mocy w świadczeniu dobrodziejstw, że sama uprzejmość twoja w
odniesieniu do ludzi nie mniejszy ma wpływ niż zniewalające do działania
okoliczności. Oni dopiero co zdjęli bramowane togi, by wdziać je ponownie;
dopiero co kazali odejść liktorom, by ich przywołać z powrotem; dopiero co
odeszli winszujący przyjaciele, by wrócić znowu. Czy leży w naturze człowieka
i czy jest w jego mocy ponawianie stanów zachwytu, przywracanie uczuć
radości, niedawanie i chwili wytchnienia gratulującym, ani do żadnych innych
przerw w powtórnym ubieganiu się o konsulat nie dopuścić, jak tylko do tego,
by ukończyć jedną konsularną kadencję, a rozpocząć następną? Czyń zawsze tak
samo i niech nigdy nie opuszcza ciebie ani odwaga, ani szczęście. Powierzaj
trzykrotne konsulaty jak największej liczbie obywateli! A choćbyś i powierzył
trzykrotny konsulat jak największej ilości obywateli, to zawsze przecież
pozostanie daleko więcej takich, którym winien byś był je użyczyć.
62. Uczucie radości z powodu wszelakich dobrodziejstw, przyznawanych
ludziom istotnie zasłużonym, udziela się zarówno im samym, jak i im
podobnym. Szczególne jednakże zadowolenie z ich konsulatu jest udziałem nie
tylko jakiejś części senatorów, ale całego senatu, i to w takim nastroju, jakby
wydawało się wszystkim, iż ten zaszczytny urząd sami otrzymali, choć go sami
nadali. Bo to są właśnie ci ludzie, których senat wybrał spośród przodujących w
chwili, gdy należało wyznaczyć samych najlepszych na członków komicji w
sprawie ograniczeń wydatków publicznych. To zatem, to jest to, co głęboko
wtargnęło w ich czucia, zgodnie z tym, o co chodziło Cezarowi. Czyż nie
przekonywaliśmy się aż nazbyt często, że istnieje taki układ stosunków w
senacie, iż sprzyjanie temu czy też owemu może czasem niejednemu pomóc
albo zaszkodzić? Nienawidził bowiem tych, których myśmy lubili, ale i myśmy
nienawidzili tych, jakich on lubił. Teraz między pryncepsem a senatem
rozgrywa się walka o każdego wartościowszego człowieka. Wzajemnie na siebie
wskazujemy, wzajemnie sobie dowierzamy i - co jest najlepszą oznaką
obopólnej miłości - tych samych darzymy naszą sympatią. A zatem, Ojcowie
Senatorowie, otwarcie okazujcie wasze upodobania, w uczuciach waszych
bądźcie niezachwiani! Nie ma już potrzeby kryć się z naszą miłością w obawie,
by nam nie zaszkodziła; nie wolno nam tłumić nienawiści, żeby komuś nie
wyszło na korzyść. To samo bowiem, co i senat, Cezar pochwala i potępia. On
stale zasięga waszej rady - obojętnie, czyście obecni, czyście nieobecni. On
uczynił konsulami po raz trzeci tych, których wyście sami wybrali, uczynił w
takiej kolejności, w jakiejście ich wyznaczyli. Jakżeż wielki to dla was zaszczyt,
czy dlatego, że darzy szczególnym uczuciem tych samych, o których jemu
wiadomo, że są wam najdrożsi, czy dlatego, że nikogo nie stawia wyżej nad
nich, choćby nawet bardziej kogoś kochał: oto mamy wyłożone przed sobą
nagrodzone zasługi ludzi starszych wiekiem, przykłady godne naśladowania dla
młodszego pokolenia: niech podejmą się obowiązków, niech tłumnie spieszą do
bezpiecznych nareszcie i stojących dla nich otworem miejsc pracy. Każdy zaś,
kto z szacunkiem odnosić się będzie do osób cieszących się uznaniem senatu,
przysłuży się jak najbardziej pryncepso-wi. On bowiem uważa, że wszystko, co
przynosi komukolwiek korzyść, służy jego pożytkowi, sam nie przykładając
jakiejś większej wagi do tego, że ktoś jest znaczniejszy od wszystkich innych,
chyba że ci, których przewyższa, są istotnie wielcy. Bądź, Cezarze, wytrwały w
tym sposobie dążenia do wytkniętego celu i bądź pewien, iż istotnie jesteśmy
tacy, o jakich powszechnie się mówi. Na to mocno wytęż swój słuch, na to
bacznie skieruj swój wzrok: nie zwracaj uwagi na okryte najściślejszą tajemnicą
pomówienia ani podszepty, które nikomu nie mogą zaszkodzić więcej jak tym,
którzy ich słuchają. Lepiej wierzyć wszystkim niż pojedynczym osobom.
Poszczególni bowiem ludzie mogą i dają się wprowadzić w błąd, ale nikt
wszystkich, ani wszyscy nikogo nie oszukali.
63. Wracam znów do twego konsulatu, lecz mimo że są pewne sprawy
odnoszące się istotnie do konsulatu, chciałbym się zastanowić nad tym, co go
poprzedzało; przede wszystkim to, że uczestnicząc w tych swoich komicjach,
nie występowałeś jedynie w charakterze kandydata na konsula, ale i na
nieśmiertelność sławy oraz przykładu, jaki by mógł służyć za wzór do
naśladowania pryncepsom dobrym, a który by źli podziwiali. Ujrzał ciebie lud
rzymski na owym znanym miejscu32 swej dawnej potęgi: cierpliwie wysłuchałeś
wersetów modlitewnej pieśni komicjów - nie wolno się jednak naigrawać z
pompatycznej ceremoniałem zwłoki - i oto w ten sposób stałeś się konsulem jak
jeden z nas, których ty wyznaczasz na konsulów. Czyż znalazł się choć jeden
wśród poprzednich konsulów, który wykazałby tyle szacunku dla samego
konsulatu, jak i dla ludu? Jedni bowiem jeszcze senni i przesyceni po
wczorajszym przyjęciu oczekiwali z komicjów wiadomości o swoim wyborze,
inni byli co prawda trzeźwi i wyspani, lecz w apartamentach swego domu
szykowali zesłanie i śmierć dla tych samych konsulów, którzy ogłosili ich
konsulami. O ty zaszczytów Chciwości, przewrotna i nieświadoma
prawdziwego majestatu, pragniesz urzędu, którym pogardzasz, a pogardzasz
tym, czego pragniesz, bo choćbyś przyglądała się z pobliskich ogrodów
przebiegowi komicjów na Polu Marsowym, to byłabyś od nich tak samo
odległa, jak odległy jest Dunaj od Renu. Wzgardzić chciałabyś głosami, jakie
teraz są wymagane dla twego urzędu, zadowolona z tego, że polecono podać do
wiadomości o tym, że zostałaś konsulem, nie zachowując nawet pozoru
szacunku dla swobód politycznych w państwie? Chciałabyś wreszcie nie
uczestniczyć w komicjach, chowając się i ukrywając gdzieś w ogrodach, jakby
tam nie o konsulat chodziło dla ciebie, ale o pozbawienie ciebie władzy
najwyższej? Tego rodzaju mniemanie o sobie było właściwe władcom
niezwykle butnym, którym się wydawało, iż przestaliby być pryncepsami,
gdyby w swoim postępowaniu w niczym się nie różnili od zwykłych senatorów.
Wielu było też takich, którzy stronili od obrad - powodowani nie tyle pychą, co
jakimś strachem. A może, świadomi swych nocnych wszeteczeństw, nie mieli
czelności kalać swoją obecnością auspicjów ani hańbić swą bezbożną stopą
uświęcone krwią ofiarną Pole Marsowe? Chyba jednak w swej bezczelnej
pogardzie względem bogów i ludzi nie posunęli się aż tak daleko, aby w
najdostojniejszym miejscu mogli cierpliwie wytrzymać skierowany na nich
przenikliwy wzrok ludzi i bogów. Zgoła inaczej jest z tobą, gdyż zarówno twoja
wrodzona skłonność do umiaru w rządzeniu, jak i nieskazitelność twoich
obyczajów sprawiły, że nie kryłeś się ani z kultem bogów, ani nie lekceważyłeś
ludzkich osądów.
64. Inni dorabiali się zasług, zanim otrzymali konsulat, ty ich się dorabiasz
nawet w chwili, gdy go otrzymujesz. Dobiegły już końca podniosłe uroczystości
(z uczestnictwem samego pryncepsa) i oto w tłumie nastąpiło ogólne poruszenie,
kiedy ty - ku zaskoczeniu wszystkich uczestników - podszedłeś do krzesła
konsula, aby odebrać przysięgę na słowa nie znane dotąd pryncepsom, chyba że
chcieli zmusić innych do jej złożenia. Teraz widzisz sam, jak nieodzowną było
rzeczą, ażebyś się nie odżegnywał od konsulatu. Nigdy byśmy nie
przypuszczali, że tak postąpisz, gdybyś odmówił konsulatu. Zaszokowany
jestem, Ojcowie Senatorowie, i jeszcze nie dość wierzę ani moim oczom, ani
uszom -sam siebie częstokroć pytając, czyżbym to słyszał, czyżbym to widział.
Oto Imperator a zarazem i Cezar, i August, i Kapłan Najwyższy staje we własnej
osobie przed obliczem konsula, a konsul siedzi, podczas gdy przed nim staje
prynceps, i ów siedzi nie zmieszany, nie przerażony, i to tak, jak gdyby to od
dawna weszło w zwyczaj. Co więcej, siedząc pierwszy wypowiadał kolejne
słowa przysięgi, zaś ów przysięgał w sposób wyraźny i jasny powtarzając słowa,
w których gniew bogów wzywał na własną głowę i dom swój, gdyby kiedyś
złamał świadomie słowa przysięgi. Wielka to, Cezarze, i równa twojej wiekości
chwała - niezależnie od tego, czy późniejsi pryncepsi będą czy nie będą tak
postępować. Czy jest jeszcze odpowiednio godne uznanie dla ciebie, że ty
czyniłeś to samo, będąc konsulem po raz trzeci, co robiłeś, będąc konsulem po
raz pierwszy, to samo, będąc pryncepsem, co jako osoba prywatna, to samo jako
Imperator, co pod imperatorem. Nie wiem już, nie wiem doprawdy, czy
wznioślejsze jest to właśnie, iż złożyłeś przysięgę, na nikim się nie wzorując,
czy też dlatego, że uczyniłeś tak, idąc śladami kogoś innego.
65. Również w swoim wystąpieniu na rostrach podporządkowałeś się prawom,
Cezarze, z podobną sumiennością, prawom, których pryncepsowi nikt nie
napisał. Ale ty mimo wszystko nie domagasz się dla siebie uprawnień
większych, niż nam przysługują: skutek przez to jest taki, że chcielibyśmy
przyznać ci pełniejszą swobodę działania. Wedle zaś tego, co pierwszy raz
słyszę, a czego obecnie doświadczam po raz pierwszy, to nie prynceps jest
ponad prawem, lecz prawo jest ponad pryncepsem, i że to samo, czego nie
wolno czynić nam wszystkim pozostałym, nie wolno czynić konsulowi, choćby
był Cezarem. On przysięga na prawo pod baczną uwagą bogów; bo na kogo by
większą zwracali uwagę, jeśli nie na Cezara? Przysięgał bowiem w obecności
tych, którzy na to samo będą musieli składać przysięgę, zdając sobie zresztą
dobrze sprawę z tego, na co przysiągł był ten, komu szczególnie zależy, by nie
łamać przysięgi. Toteż w chwili gdy miałeś odejść z konsulatu, złożyłeś
przysięgę, iż w niczym nie naruszyłeś praw. Wielkie to miało znaczenie, gdy
pod przysięgą składałeś zobowiązanie; większe natomiast, gdy dochowałeś
przysięgi. Jakżeż godnym twojej osoby był choćby fakt, żeś tyle razy wchodził
na rostra i przebywał w miejscu niedostępnym dla władców pychą ogarniętych,
żeś tutaj podejmował i tutaj składał urzędy; a równocześnie jakżeż niewłaściwe
to miejsce dla sposobu pełnienia funkcji władcy tych, którzy po kilku dniach
sprawowanego urzędu - a w rzeczy samej wcale nie pełnionego - zrzucali z
siebie dekretem powinności konsula. Taki system pełnienia obowiązków
stosowano w miejsce wystąpienia z mową na zgromadzeniu, wygłaszania oracji
na rostrach w miejsce składania przysięgi - po to oczywiście, żeby koniec się
zbiegał z początkiem i żeby wnioskować można było z tego, iż oni sami byli
konsulami, ponieważ nikt inny nie pełnił tego urzędu.
66. Nie przeoczyłem zaś ani trochę, Ojcowie Senatorowie, sprawy konsulatu
naszego pryncepsa, a tylko skoncentrowałem uwagę wokół tego, co należało
powiedzieć na temat składania przysięgi przez pryncepsa. Bo też nie
powinniśmy rozczłonkowywać pochwał, rozpraszając je po różnych odcinkach
mowy, i to samo, jak w temacie jałowym i oschłym, powtórnie roztrząsać. Już
pierwszy dzień twojego konsulatu zaczął jasno świecić, kiedy po przybyciu do
kurii zwróciłeś się do każdego z osobna i wszystkich nas razem z wezwaniem o
podjecie swobody działania, abyśmy czujni byli w trosce o dobro publiczne i
stanęli w razie potrzeby w jego obronie. Co prawda wszyscy pryncepsi prawili
przedtem to samo, ale żadnemu z nich dotąd nie wierzono. Nie zacierały się
długo w pamięci liczne wypadki katastrof okrętów w chwili, gdy te - zwabione
zdradziecką ciszą - wypłynęły na morze i padły ofiarą niespodziewanej wichury,
jaka się tam zerwała raptownie. A jaki też żywioł morski byłby tak zdradliwy,
podobny słowom pełnym pochlebstw znanych nam pryncepsów, w
postępowaniu których kryło się tyle lekkomyślności, tyle zdradliwości, że
daleko łatwiej było ściągnąć na siebie ich gniew, niż pozyskać ich łaskę? Za
tobą przeto kroczymy pewni swego bezpieczeństwa i pełni ochoty,
dokądkolwiek byś nas wezwał. Każesz nam być ludźmi niezależnymi, będziemy
takimi; każesz nam ujawniać nasze zamiary, będziemy je ujawniali. Bo też nie
ociągaliśmy się i dotąd w naszych działaniach, powodowani może jakąś
opieszałością albo też wrodzoną gnuśnością. To stany lęku i strachu, a także
owa nieszczęsna -z niebezpieczeństwa zrodzona - przezorność skłaniały nas do
tego, byśmy od spraw Rzeczypospolitej (a nie była to przecież żadna w ogóle
Rzeczpospolita) odwracali nasze oczy, nasze uszy i serca nasze. Teraz ufni w
twoje przywództwo i twoje obietnice znów otwieramy nasze usta zamknięte
długotrwałą niewolą, zwalniamy języki ogromem nieszczęść poskromione. Ty
chcesz przecież, żebyśmy byli takimi, jakimi każesz nam być, albowiem w
nawoływaniach twoich nie ma nic z fałszu, nic z podstępu, nic wreszcie, co
mogłoby wprowadzić w błąd, ani nic, co by gwarantowało bezkarność temu, kto
by nas wprowadził w błąd taki. Nigdy bowiem nie został oszukany ten prynceps,
który nie dopuścił się wpierw sam oszustwa.
67. Przedstawiony tu pogląd na sprawy polityczne naszego wspólnego Ojca
poznałem, tak mi się wydaje, na podstawie jego przemówienia, jak i
zauważalnego sposobu, w jaki ono zostało wygłoszone. Co za brzemienność
myśli! Co za nienapuszoność prawdziwości słowa! Co za siła przekonywająca w
głosie! Co za afirmacja słów w wyrazie twarzy! Co za wiarygodność
odzwierciedlająca się w oczach, postawie, gestach, w całym wreszcie ciele! On
przeto będzie pamiętał zawsze, co doradzał, i będzie wiedział, że my, ilekroć
chcielibyśmy skorzystać ze swobody działania, jaką dał nam, posłuszni
będziemy jego woli. I nie musimy się lękać, iż będzie nas brał za
lekkomyślnych, jeżeli w trosce o własne sprawy będziemy wytrwale mieć
zaufanie do naszych czasów, pomni, że pod złym pryncepsem żyło się inaczej.
Składaliśmy zwykle uroczyste ślubowanie nie tylko za wiecznotrwałość
Imperium, ale i za pomyślność pryncepsów, czy raczej i przede wszystkim za
pomyślność pryncepsów, a przez to i za pomyślność naszego Imperium. Oto
warte odnotowania słowa zawarte w tekście ślubowania na rzecz naszego
Imperium: „Jeżeli sprawiedliwie kierować będziesz sprawami Rzeczypospolitej
i z pożytkiem dla wszystkich obywateli". Śluby to godne tego, by je zawsze
podejmowano i zawsze wypełniano. Z twego poduszczenia, Cezarze, zawarła
nasza Rzeczpospolita układ z bogami, ażeby ciebie zachować cało i w dobrym
stanie zdrowia, o ile ty ze swej strony dotrzymasz zobowiązań w odniesieniu do
sprawy zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim pozostałym obywatelom; gdyby
jednak stało się inaczej, oni by wtedy odwrócili swe oczy od nadzoru twej
nietykalności, pozostawiając cię ślubom - przez ciebie nie podjętym. Inni
władcy pragnęli przeżyć swe państwo, czynnie do tego zmierzając: dla ciebie
własne twoje dobro byłoby nie do zniesienia, gdyby nie szło w parze z dobrem
Rzeczypospolitej. Ty nie dopuszczasz, by w twojej intencji wyrażano słowa
uznania, jeśli to się nie dzieje z korzyścią dla winszujących; ty rokrocznie
przyzywasz bogów na naradę w twej sprawie i domagasz się, by zmienili swe
zdanie o tobie, gdyby się okazało, iż przestałeś być już takim, jakim cię
wybrano. Lecz ty, Cezarze, w poczuciu ogromu swej odpowiedzialności
wchodzisz z bogami w układy, by mieli ciebie w opiece, jak długo będziesz na
to zasługiwał, gdyż wiesz, że nikt prócz bogów nie wie lepiej, czy zasługujesz
na taką opiekę. Czyż nie wydaje się wam, Ojcowie Senatorowie, że on dniami i
nocami tak rozprawia ze sobą: „Ja doprawdy byłbym gotów - gdyby tego
wymagało dobro wszystkich obywateli - uzbroić przeciw mej osobie nawet rękę
prefekta33: i nie starałbym się choćby w modlitwach odwrócić gniewu bogów od
siebie ani ich wrogiej niechęci; wręcz przeciwnie: błagam teraz i zaklinam, by
Rzeczpospolita nigdy nie podejmowała wbrew swej woli żadnych zobowiązań w
mej sprawie, a jeśliby kiedykolwiek podjęła je wbrew swojej woli, niech się nie
czuje zobowiązana do ich spełnienia".
68. Czerpiesz zatem, Cezarze, ze zgodnego porozumienia z bogami jak
najchwalebniejsze korzyści dla twego bezpieczeństwa. No bo kiedy zakładasz,
że bogowie dopiero wtedy będą ciebie otaczać swoją opieką, jeżeli dobrze
będziesz rządził Rzecząpospolitą i ku pożytkowi wszystkich obywateli, to bądź
pewien, że dobrze sprawujesz rządy w Rzeczypospolitej obecnie, skoro ci
otaczają ciebie opieką. Tak więc bezpiecznie i pogodnie przechodzi ci dzień,
który innych pryncepsów napawał troską i niepokojem, kiedy w niepewności i
naprężeniu, a przy tym nie bardzo przekonani o granicach naszej cierpliwości,
oczekiwali z różnych stron gońców z wiadomościami o stanie zniewolonego
posłuszeństwa w państwie. A jeżeli się tak zdarzyło, że niektórym z nich stanęły
na przeszkodzie wezbrane rzeki, głębokie śniegi lub wichry, od razu tłumaczyli
sobie na swój sposób, że gońców spotkało to samo, na co zasłużyli. I nie było
można uwolnić się od strachu dlatego, że jeśli zły prynceps lękał się każdego
obywatela lepszego od siebie, wietrząc w nim swego następcę, to wszystkich
ogarniał strach, nie ma bowiem nikogo, który by nie był godniejszy od każdego
z nich. Bezpieczeństwa zaś twojej osoby nie odwleka ani opieszałość
posłańców, ani zwłoka w doręczaniu listów. Ty wiesz dobrze, że wszędzie
składa się przysięgi na wierność tobie, jako że ty sam związałeś się przysięgą na
rzecz wszystkich. Nie ma takiego, który by sam o to nie zadbał. A my zaiste
darzymy ciebie miłością na tyle, na ile zasługujesz; nie czynimy tego
bynajmniej z afektu do ciebie, a do siebie; nigdy też nie zaświta dzień, w którym
składać będziemy tobie uroczyste ślubowania, powodowani naszymi
korzyściami bardziej niż uczuciami wobec twojej osoby, Cezarze. Odpychająca
dla pryncepsa byłaby tego rodzaju opieka, którą by można zaliczyć z korzyścią
dla niego. Miło utyskiwać, że w świat naszych ukrytych myśli nie przenikają
pryncepsi, chyba że ich nienawidzimy. Gdyby bowiem dobrzy pryncepsi
okazywali tyleż zabiegów co źli, to z jakąż czcią byś się spotkał wszędzie, z
jakżeż nie ukrywaną radością! Jakież to rozmowy wśród wszystkich obywateli z
żonami ich oraz z dziećmi, jakież nawet z domownikami przy ołtarzach i
ogniskach! Dowiedziałbyś się, jak się oszczędza najsubtelniejszy nawet słuch. A
zresztą - skoro nienawiść i miłość to przeciwstawne sobie uczucia, ileż
podobieństwa kryje się w fakcie, że im namiętniej miłujemy w czymś dobrych
pryncepsów, z tym większą otwartością nienawidzimy złych.
69. Ty jednak doświadczyłeś naszych uczuć i sądów szczególnie wtedy, gdy w
bezpośrednim spotkaniu z nami mogłeś się przekonać o tym wówczas, kiedy
udało ci się zaradzić konsternacji oraz zażenowaniu pośród kandydatów, tak aby
niczyje przygnębienie nie zakłóciło czyjejkolwiek radości. Jedni odeszli w
pogodnym nastroju, inni z nadzieją w sercu: wielu trzeba było gratulować,
nikogo nie musiano pocieszać. Niemniej z tym większą gorliwością zwracałeś
się do młodzieży, zachęcając ją, aby więcej interesowała się pracami senatu, by
zabiegała o względy senatu, tak ażeby mogła liczyć na poparcie pryn-cepsa
podczas ubiegania się o dane urzędy, mając za sobą zgodę od senatorów. W tym
oczywiście miejscu - jeśli potrzebny jest komuś przykład - zwróciłeś ponadto
młodym uwagę, by brali wzór z ciebie. Niełatwy to przykład, Cezarze, i tego
rodzaju, że mało kto, zarówno wśród kandydatów jak i pryncepsów, byłby w
stanie weń się wdrożyć. Bo któryż z kandydatów senackich okazał się choćby
przez jeden dzień godniejszym poważania aniżeli ty tak ze względu na przebieg
całego twego życia jak i z uwagi na sam ten czas, gdy wypowiadałeś swój sąd
na temat kandydatów. A cóż innego jak nie twój szacunek dla senatu zaważył,
żeś przyznał młodemu pokoleniu arystokratycznego pochodzenia należne rodom
zaszczyty, i to jeszcze przed wiekiem określonym przez przepisy prawne?
Nareszcie więc prynceps nie tylko że nie pozostawia w mrokach ciemności osób
z kręgów nobilów, ale ich po prostu ujawnia; nareszcie przestaje być Cezar
postrachem oraz udręką dla znanych potomków wybitnych ludzi, dla owych
głośnych spadkobierców wolności; co więcej, dzięki przyspieszonemu trybowi
przyznawania im zaszczytnych stanowisk przyczynia się do materialnego ich
wsparcia i liczbowego przyrostu, przywracając ich w ten sposób własnym ich
przodkom. Jeśli tylko ktoś szczyci się starożytnym rodowodem, jeśli tylko
cieszy się uznaną sławą, otacza go opieką, roznieca w nim dawny ogień, czyniąc
zeń człowieka przydatnego dla Rzeczypospolitej. Cieszą się wielkie imiona
szacunkiem u ludzi, szacunkiem w rozgłosie, imiona wydobyte z mroków
zapomnienia gwoli łaskawości Cezara, dlatego że on osoby szlachetnie
urodzone nie tylko otacza opieką, lecz i wyzwala w nich siły twórcze.
70. Zarządcą pewnej prowincji był jakiś kwestor, jeden z kandydatów senackich,
który w wyniku dobrze przemyślanego statusu stworzył w tej prowincji system
podatkowy przynoszący olbrzymie wpływy finansowe państwu. Tyś wyraził
pogląd, że pomysł ten należy przedłożyć senatowi do omówienia. Bo niby
dlaczego, mimo że jesteś pryncepsem a wielkością męstwa przewyższyłeś sławę
swego rodu, sytuacja tych, którzy zasłużyli na to, by mieć znakomitych
potomków, miałaby być znacznie gorsza od położenia tych, którzy by mieli
nieprzeciętnych przodków? O, jakie to godne twojej osoby, że myślisz o tym
stale, ilekroć wypowiadasz się na temat piastowania wysokich godności
urzędniczych, i że nie chcesz czynić ludzi dobrymi poprzez stosowanie kar za
wyrządzone zło, ale na drodze udzielania nagród za dokonane dobro. Zapaliła
się do działania nasza młodzież, wyzwalając w sobie chęć współzawodnictwa,
albowiem widziała, że to spotyka się z odzewem; nie było bowiem nikogo, kto
by nie podzielał tego sposobu myślenia, mając pewność, iż ty wiesz o
wszystkim, cokolwiek by ktoś dokonał z pożytkiem dla państwa, w
jakiejkolwiek by to było prowincji. Pożyteczną i słuszną jest sprawą, by
zarządcy prowincyj tę mieli pewność, iż za uczciwą oraz owocną pracę czeka
ich następnie największa nagroda, a mianowicie przychylne uznanie ze strony
pryncepsa i jego poparcie w czasie wyborów. Do tej jednak pory roztrząsanie
podobnego rodzaju wątpliwości, jak: „widzisz przecież: jeżeli dokonam czegoś
pożytecznego, czyż dojdzie to do wiadomości Cezara? Albo nawet jeśli się o
tym dowie, czy da temu świadectwo?" - chociażby i nie sprowadzało z
właściwej drogi postępowania ludzi skądinąd uczciwych i prawych, mimo to
ostudzało w nich zapał. Toteż kiedy w wyniku czy to pobłażliwości, czy też
złośliwości ze strony pryncepsów nie grożono karami tym, którzy źle planowali,
ani nie nagradzano tych, którzy dobrze pracowali, jedni brnęli nadal w swej
przestępczej praktyce, innym nie zależało wcale na uznaniu. Ale obecnie, jeśli
ktoś dobrze się wywiąże ze swoich zadań jako zarządca prowincji, temu
przyznaje się wysoką godność za położone zasługi. Przed wszystkimi wyłania
się pole walki o zaszczyty i dobre imię; w czasie jej trwania niech każdy ubiega
się o to, czego pragnie, a po osiągnięciu celu niech ma świadomość, że sam
zawdzięcza go sobie. Tyś uwolnił na przyszłość prowincje zarówno od obaw
przed nadużyciami, jak i koniecznością wytaczania procesów o zdzierstwa. Jeśli
bowiem zarządcy prowincyj okażą się przydatni dla tych, wobec których
wystąpili z mową dziękczynną w senacie, nikt nie będzie musiał na
kogokolwiek się skarżyć. Zaś tak czy inaczej, najwłaściwszym uzasadnieniem
przydatności kandydata w jego ubieganiu się o kolejny urząd jest urząd
sprawowany poprzednio. O magistraturę najlepiej ubiegać się poprzez
magistraturę, a poprzez godność o godność. Ja osobiście ceniłbym wyżej
przyszłego zarządcę prowincji, gdyby przedłożył uchwały podjęte przez
samorządy terytorialne prowincyj, względnie miejskich, uchwały rad
dekurionalnych. Na dobrych zatem podstawach opierają się duże miasta, narody
i zespoły etniczne, a to dzięki mądremu doradztwu mężów konsularnych,
biorących udział w wyborach samorządowych gmin. Najskuteczniejszym
jednakże wyrazem poparcia w głosowaniu na rzecz kandydata są pisemne
podziękowania pod jego adresem.
71. A już samo to, że przy tak ogólnej zgodzie senatu i wśród takiej radości
powitano moment, gdy ty po każdorazowym odczytaniu nazwiska nominata,
zszedłszy w dół, przystępowałeś do kandydatów, aby na równi z nimi wymienić
uściski oraz pocałunki, zmieszany w tłumie niczym jeden z gratulantów!
Powinienem podziwiać bardziej ciebie, czy też więcej potępiać tamtych, którzy
doprowadzili do tego, by ów ceremoniał ukazać niby przejaw najwyższej
rzekomo łaskawości, kiedy sami niemal przykuci do swoich krzeseł kurulnych
wyciągali jedną tylko rękę do nowo obranych urzędników, lecz i tę podawali z
ociąganiem się i rozleniwieniem, jakby sami sobie chcieli przypisać jakoweś
zasługi. I oto nam przypadło w udziale oglądać niezwykłe widowisko, patrzeć
na pryncepsa pospołu z kandydatami i równocześnie wśród nich stojącego, gdy
nadając godności, zrównywał siebie z tymi, którzy je otrzymywali. Z jak
niekłamanym okrzykiem radości powitano w senacie ten twój sposób
postępowania, kiedy wołano: „Tym większy, tym wznioślejszy!" Dzieje się
bowiem tak, że jeśli komuś na niczym nie zbywa w osiąganiu szczytnej pozycji,
ten może liczyć na wzrost swego znaczenia jedynie wtedy, gdy sam zniży się
nieco, pewny swojej wielkości. Bo też żadne inne niebezpieczeństwo nie jest tak
minimalnie groźne dla uszczęśliwionego losem pryncepsa, jak zagrożenie
skromności w sprawowaniu władzy. Dla mnie doprawdy nie wydało się jako
warte podziwu jedynie okazanie szacunku dla godności człowieka, ale jego
intencja. Wszak to naturalne, że zawsze dobierasz do wygłaszanej przez ciebie
mowy odpowiednią grę spojrzeń, nasilenie głosu a także ruchy rąk, jakbyś
zamierzał przekazać swe myśli bezpośrednio komuś drugiemu, przestrzegając
wszelkich prawideł ludzkiej uprzejmości. A ponadto, ile razy wyciągano
zapisane imiona wyborców ze zwykłym szacunkiem w celu ich podliczenia (ty
również znajdowałeś się w gronie osób wybierających z urny głosy), a z ust
pryncepsa słyszało się zgodną decyzję senatu, to dowód o zwycięstwie
kandydata przyjmowaliśmy z radością, o ile ogłaszał ją prynceps. Ty bowiem,
typując ich jako tych najlepszych, czyniłeś ich rzeczywiście takimi: do pochwał
włączyłeś nie tylko ich życiorys, lecz także przychylną ocenę tych ludzi ze
strony senatu. Ten cieszył się z tego uznania nie mniej od tych, których ty
chwaliłeś.
72. Z uwagi na fakt, że ty modląc się dołączyłeś prośbę, aby sam ten przebieg
komicjów pomyślny był i szczęśliwy dla nas, dla Rzeczypospolitej, dla ciebie
wreszcie, czyż istota problemu nie jest tego rodzaju, byśmy zawarty w niej
porządek odwrócili i błagali bogów, żeby wszystko, co czynisz i co będziesz
czynił, układało się pomyślnie dla ciebie przede wszystkim, dla
Rzeczypospolitej oraz dla nas samych? Albo raczej - uściślając naszą modlitwę żeby wszystko układało się pomyślnie tylko dla ciebie? W tym przecież mieści
się pomyślność zarówno Rzeczypospolitej, jak i nasza. I był czas, a ciągnął się
aż nazbyt długo, gdy to, co było pomyślne dla pryncepsa, dla nas było
niepomyślne: teraz los wspólny dzielimy na dobre i złe czasy, toteż nikt z nas
nie może być bardziej szczęśliwy: ani my bez ciebie, ani ty bez nas. A może,
gdybyś mógł, dorzuciłbyś na końcu swych modłów i to, żeby bogowie
przychylili się do próśb twoich pod warunkiem, że ty będziesz wytrwale
zasługiwał na sąd nasz - przychylny dla ciebie. Dla ciebie bowiem miłość
obywateli jest ważniejsza od wszystkiego innego, i to do tego stopnia, że
najpierw ją pragniesz pozyskać, a potem się ubiegać o miłość bogów, a zatem
chciałbyś ich miłości wtedy, gdybyś zasłużył na naszą. Istotnie: smutny koniec
poprzednich pryncepsów pouczył nas, że nawet bogowie nie darzą miłością
tych, których nie miłują ludzie. Niełatwo było dorównać tobie pochwałami w
twoich życzeniach zawartych w modlitwie. Myśmy jednak dorównali. Jaki żar
miłości, jakież bodźce, jakież płomienne uczucia podsuwały nam tamte okrzyki!
Nie z bystrości naszego rozumu, Cezarze, ale z twego męstwa i zasług twoich
zrodziły się owe słowa, jakich nie wynaleźli nigdy żadni pochlebcy, żaden
strach nie wymusił. Kogóż mieliśmy się tak bać przedtem, żeby to wymyślić?
Kogóż darzyliśmy taką miłością, żeby się zdradzić z tego? Ty znasz zjawiska
przymusu, jaki powoduje zniewolenie: lecz czy słyszałeś kiedykolwiek, by coś
podobnego wymuszone zostało pod naciskiem zniewolenia? A może tyś sam
mówił kiedyś o tym? Wiele co prawda wymyśla się pod wpływem strachu, ale
nietrudno dostrzec, iż głosy takie narzucone zostały jednostkom wbrew ich woli:
inaczej brzmią słowa wyrażane pod wpływem zaniepokojenia, inaczej zaś, kiedy
się jest świadomym swego niebezpieczeństwa, inny jest wyraz smutku, inny
radości; brak natomiast rozróżnienia stanu uczuć prowadzi do ich pozorowania.
Mają swoisty zasób wyrazów ludzie dotknięci nieszczęściem, inny mają osoby
szczęśliwe; a nawet gdyby te same treści wypowiadali jedni i drudzy, wymowa
ich brzmiałaby inaczej.
73. Ty sam byłeś naocznym świadkiem, ile radości malowało się wtedy na
twarzach naszych. Nie u każdego widziało się płaszcz odświętnie ufałdowany,
nie u każdego suknię dopiero co wydobytą ze skrzyni. Stąd to i odbite o dachy
domów nasze głosy tętniły radością i nic nie było w stanie dostatecznie
opanować naszych okrzyków34. Któż wówczas nie wytrącił się ze swego
codziennego trybu życia? Któż zdawał sobie sprawę z raptownej zmiany
sytuacji? Wiele uczyniliśmy z własnej woli, jeszcze więcej pod wpływem jakiejś
podniety i wewnętrznego nakazu. Nawet w stanie uniesienia mieści się jakaś siła
przymusu. Czy kres temu położyła chociażby twoja rozwaga? A czyż nie jest
prawdą, że im bardziej powstrzymywałeś nas od tego, tym większy płonął w nas
zapał? Nie była to z naszej strony krnąbrność, Cezarze; lecz o ile leży w twej
mocy, czy mamy się radować, o tyle nie zależą od nas rozmiary zachwytów. Tyś
sam potwierdził szczerość naszych tryumfalnych owacji prawdziwością łez
twoich. Widzieliśmy zwilgotniałe oczy twoje, zakłopotany pod wpływem
radości wyraz twej twarzy, a na policzkach tyleż rumieńca, ile w sercu uczuć
miłości. I to jeszcze zapala nas do modłów, aby już nigdy z jakiegokolwiek bądź
powodu nie pojawiły się na twej twarzy łzy oraz by czoła twego (nic nie
zachmurzało). I chcielibyśmy zapytać o to samo tych tutaj siedzeń w nadziei, że
dadzą nam odpowiedź, a mianowicie: czy widziały kiedykolwiek łzy na twarzy
któregoś z pryncepsów: bo widziały przecież nazbyt często łzy na obliczach
senatorów. Ty obarczyłeś powinnościami nie tylko przyszłych pryncepsów, ale i
naszych potomków. Gdyż oni również będą się domagać od swoich
pryncepsów, ażeby i ci zasłużyli na to, chcąc usłyszeć te same słowa, a jeśli nie
usłyszą tego, potomni będą się na nich oburzać.
74. Ja nie sądzę, bym mógł wyraźniej określić moje odczucia, jak w tym, w
czym wypowiedział się cały senat: „O ty szczęśliwcze!" Ilekroć bowiem
wypowiadaliśmy te słowa, nie wyrażaliśmy podziwu dla twoich zasobów
materialnych, lecz dla żywotności ducha twojego. Bo też pomyślność losu
dopiero wtedy wydaje się pełnią szczęścia, gdy jest prawdziwa. I chociaż owego
dnia wypowiedziano wiele mądrych i poważnych opinii, to na ich czele
należałoby wymienić zawołanie: „Zawierz nam, zawierz sam sobie!"
Wyrzekliśmy słowa te z wielką ufnością w siebie, jednak z daleko większą w
ciebie. Jeden drugiego mógłby bowiem oszukać, ale nikt siebie samego.
Niechby tylko zajrzał w głąb swej duszy, niechby spytał sam siebie, na co
zasłużył. Dlatego też to, co przysparzało wiary naszym wypowiedziom u
najlepszego pryncepsa, u złych spotykało się z odmową. A choćbyśmy i chcieli
postępować jak ludzie kochający, oni jednak nie dowierzali sobie, że my ich
lubimy. Ponadto zwracaliśmy się w naszych modlitwach do bogów, by ciebie
darzyli taką samą, jak my, miłością. Któż by w ten sposób mówił czy to o sobie
samym, czy też w obecności pryncepsa, gdyby nie okazał nam chociażby trochę
sympatii? W istocie za nas samych wznosiliśmy najgorętsze te prośby do
bogów, aby kochali nas w podobnym stopniu jak ty. Czyż nie jest prawdą, że
wśród owacji była i ta: „O my szczęśliwcy!"? Cóż bowiem więcej może dać
nam szczęścia niźli świadomość, że już nie musimy się modlić, żeby miłował
nas prynceps? Wszyscy obywatele poddający się nakazom religijnym i
zasługujący zawsze dzięki swej pobożności na przychylność bogów uważają, iż
nic tak nie przydaje szczęścia jak to, że bogowie naśladują Cezara.
75. Lecz po cóż mam wyławiać i zbierać poszczególne przykłady? Mógłbym
przecież ująć w formę przemówienia lub prześledzić z pamięci to, co wy,
Ojcowie Senatorowie, w obawie, by nie uległo zapomnieniu, postanowiliście
przesłać do protokołów urzędowych z posiedzeń senatu, a następnie wyryć na
spiżowych tablicach. Przedtem jedynie przemówienia pryncepsów
przekazywano zwykle do uwiecznienia tego rodzaju aktów; nasze natomiast
wystąpienia zamykały się w ścianach kurii. Charakteryzowały się one tym, że
nie można było się w nich doszukać
pochwal zarówno pod adresem senatu, jak i pryncepsów. Te jednak miały się
przedostać do wiadomości ogólnej tak z uwagi na dobro, jak i godność państwa:
po pierwsze po to, by przywołać na świadka cały świat, który by potwierdził z
pełną świadomością uczciwość naszych postaw; po drugie po to, aby było
wiadomo wszystkim, że mieliśmy odwagę wypowiadać nasze sądy nie tylko o
dobrych, ale i o złych pryncepsach jeszcze za ich życia; i w końcu w tym celu,
aby z doświadczenia wiedziano, że i przedtem nie byliśmy ludźmi
niewdzięcznymi, lecz tylko nieszczęśliwymi, bo dawniej nie wolno było
dowodzić naszej wdzięczności. A przecież z jaką natarczywością, z jakim
uporem, z jak ostro formułowanymi argumentami domagaliśmy się od ciebie,
byś nie umniejszał naszych wobec ciebie uczuć ani twoich wobec państwa
zasług i żebyś pamiętał wreszcie o przykładzie na przyszłość. Niech i pryncepsi
uczą się odróżniać wypowiedzi szczere od fałszywych, niech przyjmą za twą
zasługę, że już nigdy nie dadzą się oszukać. Oni już nie muszą torować sobie
drogi do dobrej opinii, ale i nie wolno im z niej zbaczać; nie stronić od
pochlebstw, lecz i nie należy ich akceptować. Z pewnością wiadomo, co oni
mają czynić i czego mają słuchać, gdyby czynili. O cóż więc miałbym cię teraz
prosić poza tym? Chyba o to, o co cię prosiłem wraz z senatorami dla dobra
senatu, byś utrwalił w swym sercu radość, jaką okazałeś wówczas w oczach
twoich. Kochaj ów dzień, ale podążaj drogą zwycięstw, byś osiągał nowe
zasługi i byś słuchał nowych słów uznania: samego tego bowiem nie można
mówić, jak tylko w nawiązaniu do tych samych czynów.
76. A już sam fakt, że senat idąc za twoim przykładem obradował przez trzy dni
pod rząd, jakkolwiek ty sam nic innego nie pełniłeś jak tylko obowiązki konsula,
nie jestże w swojej wymowie cennym wyrazem wzniosłej tradycji, godnej
konsula? Każdy zadawał pytania w sprawach, jakie uważał za stosowne
poruszyć: każdemu zapewniono całkowite bezpieczeństwo, obojętnie, czy miał
inne niż prynceps zdanie: czy przejść w czasie głosowania na stronę
wnioskodawcy, czy też bogactwo swych
myśli spożytkować dla Rzeczypospolitej; wszystkich nas pytano o zdanie, a
nawet policzono wszystkich nas glosy. Zwyciężał wniosek nie pierwszy, lecz
lepszy. I któż dawniej ważył się cokolwiek mówić, któż miał śmiałość otworzyć
swoje usta, oprócz tych nieszczęśników, których jako pierwszych pytano o
zdanie? Pozostali wszakże struchlali i przerażeni, z jakimże bólem w duszy, z
jakimże dreszczem na całym ciele musieli znosić ową konieczność
przytakiwania w pozycji siedzącej i milcząco! Tylko jeden występował z
wnioskiem, wszyscy pozostali szli za nim, wszyscy głosowali zc jego
wnioskiem, a przede wszystkim sam wnioskodawca. Nic bardziej nie budzi
sprzeciwu jak fakt, że to, co zachodzi, dzieje się za rzekomą zgodą wszystkich.
Imperator przypuszczalnie, maskując obłudę, wypowiadał się w senacie z
szacunkiem dla roli konsula, ale wyszedłszy na chwilę, przeoblekał się w
pryncepsa i zwykle odrzucał powinności konsula, lekceważąc je i pogardzając
nimi. Ów wszakże tak wypełniał swe obowiązki konsularne, jak gdyby był tylko
konsulem, nie traktując niczego poniżej swojej wartości, chyba że było to niżej
godności konsula. Tak przede wszystkim wychodził z domu swojego, że nie
zatrzymywały go nigdy po drodze żadne instrukcje towarzyszącego mu orszaku,
krępujące swobodę ruchu pryncepsa, ani wychodzące mu naprzeciw tłumy ludzi.
Jedna tylko zachodziła wtedy, i to na progu domu, zwłoka, a mianowicie w
chwili, gdy chciał prześledzić loty ptaków i okazać swój respekt wobec
napomnień bogów. Nikogo nie odpychano przed nim, nikogo nie usuwano: taki
spokój cechował przechodniów, taki szacunek dla fasces liktorskich, a nie, jak to
często bywało, że niesforna rzesza ludu zmuszała do zatrzymania się nie tylko
konsula, ale nawet pryncepsa. Doprawdy, sprawowany przez niego samego
zaszczytny ów urząd charakteryzuje się taką skromnością, takim umiarem, iż
wydaje się, że pod postacią dobrego pryncepsa kryje się jakiś dawny i wielki
konsul. Kroki swe kieruje on częściej w stronę Forum, ale nierzadko i na Pole
Marsowe.
77. W komicjach konsularnych bowiem brał czynny udział, doznając tyleż samo
zadowolenia z wyniku wyborów konsulów, co i z poprzedniej ich desygnacji.
Kandydaci stawali przed krzesłem kurulnym pryncepsa, podobnie jak on sam
kiedyś stanął był przed krzesłem pryn-cepsa, i powtarzali te same słowa
przysięgi, w jakich on - sam składał nie tak dawno jako prynceps, który był
zdania, że w rocie przysięgi tkwi tyle mocnej treści, iż należy jej wymagać
również od innych. Pozostałą część dnia przeznaczano na sprawy sądowe. Z
jakąż czcią przestrzegano tam sprawiedliwości! z jakim poszanowaniem prawa!
A jeśli ktoś zwracał się doń jako do pryncepsa, odpowiadając - wtrącał uwagę,
że jest konsulem. On w niczym nie ograniczył uprawnień żadnego z
urzędników, niczyjego autorytetu nie umniejszył, a raczej zwiększył. Jeśli nawet
odsyłał - i to w wielu przypadkach - sprawy do pretorów, nazywając ich przy
tym kolegami, to wypowiadał się nie dlatego w ten sposób, że to tak chwytliwe i
miłe dla ucha przysłuchujących się obywateli, ale z uwagi na to, iż było to
zgodne z jego wewnętrznym odczuciem. Tyle przykładał wagi do pełnionej
funkcji urzędniczej, że już nie chodziło mu o to, żeby ktoś nazwany został
kolegą pryncepsa, ile raczej pretorem. A poza tym on do tego stopnia
niezmordowanie pracuje w trybunale, iż zdaje się, że to dla niego raczej
wypoczynek i przywrócenie sił fizycznych. Któż z nas poświęca tyle starań o to?
tyle wysiłku? Kto tak gorliwie służy obowiązkom na siebie przejętym i tak
wytrwale je pełni? I niewątpliwie jest rzeczą słuszną, aby ten, który innych
wyznacza na konsulów, tak znacznie przewyższał wszystkich innych konsulów.
Byłoby to oczywiście niezgodne nawet z istniejącym stanem rzeczy, gdyby ten,
będący w mocy przyznawać drugim urzędy, sam nie potrafiłby sprawować
własnego. Ten więc, który przystępuje do wyznaczania konsulów, niech ich
poucza, a tym, którzy mają przyjąć od niego najwyższy urząd, niech
wytłumaczy, że on rozumie, czym jest to, co on im przydziela: w ten sposób
tamci również będą wiedzieli, co otrzymali.
78. Tym słuszniej zatem senat prosił ciebie i wywierał naciski, byś po raz
czwarty podjął się konsulatu35. Ty w swym posłuszeństwie w stosunku do
bogów uwierz, iż jest to głos Imperium, a nie pochlebstwa, głos, jakiego senat
nie winien domagać się od siebie w żadnej innej sprawie, ani nikt świadczyć dla
senatu. Wszelki bowiem żywot, i to zarówno każdego przeciętnego człowieka
jak i pryncepsów, nawet tych, którzy uważają się za bogów, jest krótkotrwały i
kruchy. Stąd też każdy zacny człowiek winien wytężając swe siły zmierzać do
tego, by i po swojej śmierci mógł służyć wsparciem dla Rzeczypospolitej,
oczywiście poprzez przykłady łaskawości i sprawiedliwości, o których w
największej mierze stanowić może konsul. Przecież to u podstaw twoich
zamiarów leży przywrócenie i odrodzenie wolności. Jakiż więc urząd winieneś
sobie bardziej cenić, jakiegoż tytułu częściej używać niźli tego, który
ustanowiono zaraz po odzyskaniu wolności? I nie jest bynajmniej czymś mniej
godnym, że się zostaje równocześnie pryncepsem i konsulem, niż to, że się
sprawuje tylko konsulat. Masz nawet uzasadnienie w zażenowaniu twoich
kolegów, kolegów mówię, bo i ty sam się wyrażasz w ten sposób, i od nas się
domagasz, byśmy się tak samo tytułowali. Uciążliwe dla ich skromności będzie
przypominanie im o ich trzecim konsulacie tak długo, aż przekonają się, że ty
częściej pełnisz ten urząd aniżeli oni. Bo też nie może się zwykłym ludziom nie
wydawać jako coś nadzwyczajnego to, co dla pryncepsa uważa się za dość
oczywiste. Przychyl się zatem, Cezarze, do próśb naszych i, jako że zwykłeś być
naszym orędownikiem u bogów, by oni, władni naszymi modlitwami, spełnili je
pomyślnie.
79. Ciebie zadowoliłby prawdopodobnie i trzeci konsulat36, lecz nam bynajmniej
to nie wystarcza. Właśnie ów trzeci konsulat tak nas usposobił i tak na nas
zadziałał, iż chcielibyśmy bardzo, byś raz po raz był naszym konsulem. Może
podchodzilibyśmy do tego zagadnienia bardziej łagodnie, gdybyśmy nie
wiedzieli dotąd, jakim byś mógł być w przyszłości. Znośniej było dla nas
zrezygnować z poznania twoich usług na drodze doświadczeń niż korzystania z
nich, skorośmy je poznali. Czy danym nam będzie widzieć znowu owego
konsula? Czy znowu będzie on wysłuchiwał naszych skaig, na które każdy
otrzyma od razu odpowiedź, i czy przysporzy nam tyle radości, ile sam będzie
mógł jej doznać? Czy przewodzić będzie naszemu powszechnemu uniesieniu,
on jako jego zaczyn i przyczyna, czy też będzie swoim zwyczajem próbował
okiełznać nasze do niego uczucia, a nie potrafi tego dokonać? Toczące się
bowiem zmagania między wylewnością senatu a skromnością pryncepsa, mimo
że nie wiadomo, która ze stron zwycięży, a która poniesie porażkę, jest w swej
wymowie czymś wzniosłym i nadzwyczajnym. Ja przewiduję wszak nieznaną
dotąd i znacznie lepszą od ostatniej pogodę ducha wśród obywateli. Czy
znajdzie się ktoś do tego stopnia nierozgarnięty, który by się nie liczył z tym, że
im częściej jakiś obywatel sprawuje konsulat, tym lepszym staje się konsulem?
Inny koiłby swe trudy, gdyby oczywiście nie oddał się próżniactwu oraz
rozkoszom życia, wczasami i wypoczynkiem: ten, wolny od powinności
konsularnych, podjął z powrotem obowiązki pryncepsa, tak skrupulatny przy
tym w stosowaniu umiaru, że nie nastawałby ani jako prynceps na urząd
konsula, ani jako konsul na stanowisko pryncepsa. Widzimy przecież, jak
szybko wychodzi on naprzeciw potrzebom nie tylko prowincyj, lecz nawet
prośbom poszczególnych municypiów. Nie ma żadnych trudności w uzyskaniu
posłuchania ni żadnej zwłoki w otrzymaniu odpowiedzi: ludzie, mając sprawę,
wchodzą od razu, i od razu są załatwiani: nareszcie rzesza nie dopuszczonych
przedstawicielstw nie oblega progów domu pryncepsa.
80. A cóż poza tym? We wszystkich dochodzeniach - jaka uprzejmość mimo
surowości prawa, jaka niczym nie uwarunkowana pobłażliwość! Ty doprawdy nie zasiadasz w trybunale ku pomnażaniu zasobów pieniężnych cesarskiej kasy,
bo też nie ma dla ciebie, wyrok ferującego, nagrody cenniejszej niż
sprawiedliwy werdykt. Bo oto stają przed twoim sędziowskim obliczem
prawujące się strony, zatroskane nie tyle o własne majątki, ile raczej o to, jak ty
ich osądzisz; i nie tak bardzo lękają się, co myślisz o ich sprawie, ile o ich
zasadach moralnych. Jakżeż naprawdę godne to pryncepsa, a nawet konsula doprowadzać do zgody skłócone ze sobą miasta, a buntujące się ludy uśmierzać
nie za pomocą siły oręża, ale na drodze rozumnego postępowania; zapobiegać
aktom niesprawiedliwości urzędników; uważać za niebyłe wypadki, jakie w
ogóle nie powinny były mieć miejsca; a wreszcie z szybkością spadającej
gwiazdy wszystko samemu zobaczyć, o wszystkim się dowiedzieć i,
skądkolwiek by zwracano się o interwencję, natychmiast niczym jakie bóstwo zjawić się z pomocą! Chciałoby się uwierzyć, że tak się mają sprawy, którymi
zawiaduje swą wolą sam Ojciec Wszechświata37, kiedy swego czasu skierował
swój wzrok na ziemię i uznał za właściwe losy pośmiertne ludzi zaliczyć do ciał
niebieskich: obecnie zwolniony od tej sfery działania, troszczy się tylko o
sprawy nieba z chwilą, jak zlecił nam ciebie, abyś wypełniał powinności swoje
w stosunku do całego rodzaju ludzkiego. I ty uskuteczniasz swe powinności ku
zadowoleniu swego mocodawcy, gdy dzień każdy wiąże się z największą
korzyścią dla nas, a z największą chwałą dla ciebie.
81. Jeśli ty swego czasu poradziłeś sobie z nawałem prac, to dlatego, że
różnorodność zajęć uważasz za rodzaj wypoczynku. Bo czymżeż innym aniżeli
wytchnieniem mogłoby być dla ciebie dokonywanie objazdów wielkich
posiadłości ziemskich, wypłaszanie dzikiej zwierzyny z jej legowisk,
pokonywanie w marszu nie kończących się pasm górskich, wspinanie się na
niebezpieczne szczyty skalne bez liczenia na czyjąś pomoc, czy też na czyjeś
przewodnictwo, a równocześnie odwiedzanie w nabożnym celu świętych gajów
i obcowanie z bóstwami. Dawniej zaprawiała się w tym młodzież, w tym
znajdowała swoje zadowolenie; na tych to ćwiczeniach zręcznościowych
wychowywali się przyszli dowódcy wojskowi, jak między innymi: w biegu - za
szybko uciekającymi zwierzętami; w rozwijaniu siły fizycznej - mocując się z
nie przebierającymi w środkach napastnikami; w stosowaniu podstępu potykając się z chytrym przeciwnikiem; a już za czyn na pewno chlubny
traktowano zabezpieczenie pól przed wtargnięciem dzikiej zwierzyny i
zapewnienie tym samym wieśniakom bezpiecznej pracy na roli. Uzurpowali
sobie bezczelnie tę sławę tak samo i owi pryncepsi, którzy nie byli w stanie na
nią zasłużyć: a przywłaszczali sobie w ten sposób, że schwytane najpierw
zwierzęta i osadzone w klatkach wypuszczano następnie ku uciesze ich samych
na wolność, aby te niczym psy węszące mogły je spędzić w jedno miejsce. Dla
naszego pryncepsa nie ma różnicy w pokonywaniu trudności, czy to gdy chodzi
o schwytanie czy śledzenie zwierza, niemniej największy dlań wysiłek, a tym
samym i najmilsze zajęcie stanowi samodzielne wytropienie zwierzyny. Jeśli
jednak przyszło mu kiedy przenieść siły mięśni na morskie odmęty, nie
obserwował on bez przerwy oczami wydętych żagli ani nie ograniczał się do
ręcznego nimi manewrowania, lecz już to przysiadał się do urządzeń
sterowniczych, już to z każdym co silniejszym ze swoich towarzyszy stawał do
walki o przełamanie fal, o poskromienie przeciwnych wiatrów, czy wreszcie by
poprzez mocny napór na wiosła przeskoczyć piętrzące się bałwany morskie.
82. Jak bardzo niepodobny on do tamtego, który nie mógł znieść ani pływania
po spokojnym Jeziorze Albańskim, ani po cichej Zatoce Bajańskiej, ani nawet
słuchać rytmicznych uderzeń wioseł czy choćby ich plusku, co więcej, za
każdym ich pchnięciem wzdrygał się w okropnym strachu! Tak przeto odciętego
od wszelkich odgłosów, na żadne nie narażonego wstrząsy i pozostającego w
całkowitym bezruchu holowano statkiem mocno przywiązanym do drugiego
okrętu jakby jakąś ofiarę przebłagalną. Odrażający to widok, kiedy władca ludu
rzymskiego podążał za - obcym niejako statkiem i zależny raczej od obcego
sternika niźli własnego, jakby na zdobytym przez nieprzyjaciół okręcie. Nawet
rzeki nie były pozbawione tego szkaradzieństwa, zaś Dunaj i Ren doznawały
wewnętrznego zadowolenia, że unoszą na swoich wodach tak znany przedmiot
naszej hańby. Należało się bowiem wstydzić nie tyle za nasze Imperium, iż na
to, co się dzieje, patrzą rzymskie orły, rzymskie sztandary, rzymski wreszcie
brzeg, ile raczej dlatego, że przyglądają się temu wrogowie, którzy zwykli
przemierzać te rzeki - obojętnie, czy są lodem ścięte lub się rozlały szeroko na
polach, czy też wody ich toczą się wartko w normalnych korytach - posługując
się zwykle niewielkimi łodziami lub przebywając je wpław. Nie chciałbym
oczywiście samo przez się wychwalać zbytnio siły fizycznej ciała i rąk, lecz
jeśliby władał nimi mocniejszy od całego korpusu animusz, jakiego nic nie
byłoby w stanie osłabić: ani pomyślność losu, ani zasoby majątkowe pryncepsa
zniewalające do bezczynności i rozpustnego trybu życia, żywiłbym wówczas
podziw zarówno dla tętniącego siłą ciała, jak i dla rozwijających się dzięki
wytężonym ćwiczeniom jego części, niezależnie od tego, czy miałoby to
zastosowanie w górach, czy też na morzu. Widzę bowiem już jasno, że
małżonkowie bogiń i dzieci bogów wsławili się kiedyś nie tyle dzięki
przepychom weselnych uroczystości, ile raczej dzięki tym umiejętnościom
praktycznym. Równocześnie zastanawia mnie i to, że skoro takie są formy
rozrywki i odpoczynku tego oto, to o ileż poważniejsze i bardziej wycieńczające
muszą być jego zajęcia urzędowe, jeżeli po nich oddaje się tego rodzaju
odpoczynkom. Rozkosze upojenia zostają przecież rozkoszami, po których
wymiarze można najłatwiej odgadnąć, co u każdego jest ze stateczności,
wzniosłości i powściągliwości. Bo kto mógłby być aż tak zdrożny, ażeby w jego
zainteresowaniach nie tkwiła jakaś nuta surowości? Zdradza nas rodzaj
rozrywki. A czyż większa część naszych pryncepsów nie sprowadzała tego
czasu wolnego od zajęć służbowych do gry w kości, rozpusty i hulanek, podczas
gdy inni chwile wolne od zajęć poważnych wypełniali zwalczaniem swych wad.
83. Tym głównie charakteryzuje się wielkość mienia, że nie znosi niczego, co by
nie było w nim odsłonięte, względnie - pozostawało w ukryciu: szczególnie
posiadłość pryncepsów, gdzie udostępnia się publiczności nie tylko pałace, ale
nawet sypialnie oraz intymne zakątki, a wszelkie tajemnice przekazuje się do
publicznej wiadomości oraz wyjaśnia. Ale dla ciebie, Cezarze, i dla rozgłosu
imienia twego nie ma nic bardziej stosowniejszego jak to, by się dogłębniej
przypatrzeć tobie. Sprawy, jakie przekazujesz do ogólnej znajomości, są co
prawda wielkiej wagi, lecz i nie mniejszej te, jakie ty przechowujesz za progami
twego domu. Niewątpliwym wyrazem wzniosłości twego charakteru jest fakt, że
ty sam stronisz i unikasz obcowania z wszelką nieprawością, jednak daleko
wznioślejsze jest to, że chronisz przed tym wszystkich swoich najbliższych. O
ile bowiem trudniej jest ustrzec drugich niż siebie samego, o tyle na większe
uznanie zasługuje oczywistość, iż ty sam będąc człowiekiem nieskazitelnym,
doprowadziłeś do tego, że wszyscy wokół ciebie stali się podobni do ciebie.
Wielu znakomitym ludziom po-czytywano za ujmę, że albo nader pochopnie
przybierali sobie żony, albo zbyt cierpliwie znosili ich pobyt w swoim domu. Bo
też osobom cieszącym się poważaniem na forum publicznym szkodę wyrządzała
domowa sromota doprowadzająca do tego, iż nie mogli stać się rzeczywiście
znaczącymi obywatelami, ponieważ byli miernymi małżonkami. Tobie zaś
przypadła w udziale żona ku twojej ozdobie i ku twej chwale38. Czyż może być
coś od niej bardziej niewinnego? coś szlachetniejszego? Czyż i kapłan
najwyższy, gdyby przyszło mu wybrać sobie żonę, nie wybrałby tej właśnie albo
też do niej podobnej, jeśli oczywiście można by było znaleźć podobną? Jak ona
w skromności swej niczego więcej poza osobistym szczęściem nie czerpie ze
szczodrości losu twego? Jak konsekwentnie wyraża ona swój szacunek nie tyle
dla twej wszechmocy, co raczej dla ciebie samego! W waszych wzajemnych
stosunkach pozostaliście tacy sami jak przedtem, w równej mierze znajdujący
uznanie; szczęśliwość zaś losu niczego więcej wam nie przydała jak to, że
zaczęliście rozumieć, z jaką godnością każde z was okazywać winno swoją
pomyślność. A jaka zarazem skromna w ubiorach! Jak nieliczny jej orszak! Jaka
dostojność w gestach i ruchach! Zasługa to małżonka, który tak ją właśnie
ustawił i tak ją wychował: bo dla żony starczy uznanie za jej posłuszeństwo. A
będąc świadoma, że wokół twojej osoby nie widać ani atmosfery strachu, ani
chciwości zaszczytów, czyż i ona sama nie podda się skromnemu milczeniu i nie
pójdzie w ślad za idącym pieszo mężem - na tyle oczywiście, na ile zezwala jej
płeć niewieścia? Nawet to by ją zdobiło, choćbyś ty co innego czynił. Przy tej
skromności małżonka ileż szacunku winna mężowi żona, ileż ona sama dla
siebie jako kobieta!
84. A siostra39, jak ona stale pamięta, że jest siostrą! Jak uwidacznia się w niej
twoja prostota, twoja szczerość, twoja rzetelność, i to w takim stopniu, iż gdyby
ktoś zechciał przyrównać ją do twojej żony, musiałby podać w wątpliwość, czy
po to, by żyć uczciwie, lepiej jest otrzymać dobre wychowanie, czy też
szczęśliwie się urodzić. Nic tak nie skłania do kłótni, jak rywalizacja -
szczególnie u kobiet: ona najczęściej powstaje później na bazie wzajemnych
powiązań, rozwija się w podobieństwie cech, roznamiętnia się od zawiści, a w
końcu przechodzi w nienawiść. Tym bardziej przeto podziwiać należy, iż
między tymi dwiema kobietami, żyjącymi w jednym domu i korzystającymi z
tychże samych zasobów majątkowych, nie dochodzi do żadnej sprzeczki ani do
żadnej kłótni. One darzą siebie obopólnym szacunkiem, ustępują sobie
nawzajem; i chociaż obie kochają cię niezmiernie, nie sądzę, by im na tym
zależało, którą z nich lubisz bardziej. Ten sam dla obu cel dążeń, ten sam
kierunek życia, i nic się w nich nie kryje, z czego mógłbyś sądzić, że chodzi tu o
dwie kobiety. Bo też obie starają się ciebie naśladować, do ciebie się upodobnić.
Dlatego też obie charakteryzują się tymi samymi obyczajami, jedna i druga
bowiem odznaczają się tymi samymi co ty. Stąd owa stateczność, stąd także
pogoda ducha u jednej i drugiej. Nigdy przecież nie będą się narażać, by
uchodzić za zwyczajne kobiety, którymi zresztą nie przestały być nigdy.
Albowiem senat przyznał im przydomki „Augustae"40, o uchylenie którego
bardzo prosiły, czy to dlatego, żeś ty tak długo odmawiał tytułu „Ojca
Ojczyzny", czy może dlatego, iż były zdania, że większą korzyścią byłoby dla
nich, gdyby je nazywano twoją żoną i twoją siostrą aniżeli Augustami. Lecz
jakikolwiek byłby powód skłaniający je do takiej skromności, tym większe
znajdują uznanie, że się nie mienią Augustami, choć nimi pozostają w sercach
naszych i za takie się je uważa. Cóż chwalebniejszego bowiem mogłoby
stanowić dla kobiet, jak zapewnić sobie prawdziwy szacunek nie w świetle
tytułów, jeśli nie przyjmują ich nawet.
85. Już i w odczuciach ludzi zwyczajnych zanikła dawna cnota, jaką była
przyjaźń, a na jej miejsce weszły objawy niewolniczej uniżoności oraz gorszy
od nienawiści pozór miłości. Toteż i w domu pryncepsów ostała się tylko sama
nazwa przyjaźni, pusta oczywiście jakby na drwiny. Bo jakaż mogła być
przyjaźń między tymi, z których jedni uważali się za panów, a drudzy za
niewolników? Tyś ją przywrócił na nowo, gdy odrzucona znalazła się na
rozdrożu: posiadasz grono przyjaciół, ponieważ sam jesteś ich przyjacielem. Nie
narzuca się tu wcale podwładnym zarówno miłości, jak i innych temu
podobnych uczuć ani nie dochodzi do wybuchu namiętności, nie
kontrolowanych i wrogich panowaniu, ani nie ma nikogo, kto by wymagał
wzajemności uczuć. Bywa tak podobno, że prynceps niesłusznie nienawidzi
kogoś, bywa jednak i tak, że on jest przedmiotem nienawiści pośród niektórych
ludzi, choć sam nie odnosi się do kogokolwiek z nienawiścią, ale nie może zajść
taki przypadek, że jego kochają, podczas gdy on sam nie lubi nikogo. Ty
kochasz obywateli, będąc sam przez nich kochanym, i na tym tak szlachetnym
po obu stronach uczuciu zasadza się całkowicie twoje powszechne uznanie; ty
mimo że zajmujesz wysokie stanowisko, schodzisz niżej dla wypełnienia
wszelkich powinności, wypływających z przyjaźni, i z imperatora przeistaczasz
się w przyjaciela; i właśnie wtedy, gdy pełnisz rolę przyjaciela, stajesz się jak
najbardziej imperatorem. Bo też jeśli sytuacja losowa pryncepsa jest tego
rodzaju, że wymaga jak najwięcej dowodów przyjaźni, wówczas zasadniczym
zadaniem pryncepsa jest pozyskanie sobie przyjaciół. Niechaj ta linia
postępowania pozostanie na stałe twoim wewnętrznym nakazem; przestrzegaj
zarówno tamtych cnót swoich jak i tej - szczególnie wytrwale i nie pozwól nigdy
sobie wmówić, że poniżającym dla pryncepsa byłoby doznawanie uczuć
nienawiści. Niezmiernie to miło w stosunkach międzyludzkich mieć
świadomość, że się jest osobą kochaną, ale i nie mniej przyjemnie jest darzyć
kogoś uczuciem miłości. Ty z jednym i drugim zżyty jesteś do tego stopnia, że
chociaż sam miłujesz niezwykle gorąco, ciebie od dawna darzą wszyscy jeszcze
gorętszą miłością. Dzieje się to po pierwsze dlatego, że łatwiej jest kochać
jednego aniżeli wszystkich, po drugie z tej przyczyny, że ty posiadasz taką
łatwość w zjednywaniu sobie przyjaciół, iż nikt prócz niewdzięczników nie
mógłby cię bardziej kochać.
86. Warto przy tym nadmienić, ile to mąk musiałeś sobie zadać, aby
przyjacielowi czegoś odmówić. Zwolniłeś ze służby jednego41 z najlepszych i
najdroższych tobie ludzi; uczyniłeś to wbrew swej woli i pogrążony w smutku,
jakbyś nie mógł go zatrzymać na tym stanowisku. A jak bardzo lubiłeś go,
mogłeś przekonać się o tym, gdy po rozłące z nim tęskniłeś za nim
przygnębiony i załamany. Tak przeto stała się rzecz niesłychana, bo gdy
prynceps i jego przyjaciel wypowiedzieli się w swoich życzeniach z
przeciwnych punktów widzenia, spełniło się raczej to, czego domagał się
przyjaciel. Sprawa to godna pamięci i literackiego zapisu! wyznaczyć na
prefekta swej straży nie kogoś ubiegającego się o ten urząd, ale spomiędzy tych,
jacy się usuwali od tego, i przenieść tego człowieka w stan spoczynku, czego tak
bardzo pragnął, i to w tym czasie, gdy ty sam się uginasz pod brzemieniem
pilnych spraw państwowych, nie zazdroszcząc nikomu chwalebnego spokoju.
Rozumiemy, Cezarze, ile winniśmy tobie wdzięczności tobie za trud włożony
przez ciebie w to niespokojne stanowisko twej pracy, zwłaszcza że do ciebie
zwracają się ludzie z prośbą o zwolnienie z zajęć służbowych i ty im udzielasz
takiego zwolnienia, jakby tu chodziło o coś najlepszego. Jakież przygnębienie,
jak słyszę, ogarnęło ciebie w owym to czasie, gdyś odprowadzał odchodzącego
od ciebie twojego przyjaciela! Odprowadziłeś, lecz nie opanowałeś się na tyle,
by nie uścisnąć odchodzącego i nie ucałować już nad brzegiem morza. Stanął
oto Cezar na wysokości swej przyjaźi, stanął i życzył spokojnej podróży
morskiej oraz rychłego, jeśliby życzył sobie tego, powrotu, ale nie powstrzymał
się i od tego, by żegnając odjeżdżającego nie zrosił moc życzeń obfitymi łzami.
O twojej zaś łaskawości wolałbym nie mówić. Bo też jakimiż zasługami można
by zrekompensować znaną twą zapobiegliwość jako pryncepsa, ową nieugiętą
cierpliwość, dzięki której zasłużyłeś na to, by ten przyjaciel twój dostrzegł w
sobie zbytnią hardość, niemalże zatwardziałość? Wcale nie wątpię, że
zastanawiał się, czy jednak nie zawrócić swego statku; zrobiłby tak istotnie,
gdyby nie pomyślał, że lepiej jest i przyjemniej tęsknić za tęskniącym
pryncepsem, niż pozostawać pod wspólnym z nim dachem. I on korzysta
zapewne jak najbardziej z owoców dawniej podjętego obowiązku służbowego
oraz z większego rozgłosu z powodu jego złożenia; ty ze swej strony doszedłeś
dzięki swej przychylności do tego, iż nie uważa się ciebie za człowieka, który
chciałby kogoś zatrzymać na stanowisku wbrew jego woli.
87. Było to zgodne z obywatelskim odczuciem i odpowiadało jak najlepiej
powołaniu ojca ojczyzny, a mianowicie nikogo nie zmuszać do czegokolwiek,
pamiętając stale o tym, że nikomu nie można przyznać tak wielkiej władzy, iżby
wolność nie była cenniejsza niźli władza. Godne to z twej strony, Cezarze, że
złożenie obowiązków służbowych zlecasz tym, którzy się tego domagają; a
przydzielasz, jakkolwiek niechętnie, opróżnione miejsca tym, którzy zabiegają o
nie; że nie uważasz, iż przesunięcie w stan spoczynku proszących cię o to twych
przyjaciół nie oznacza porzucenia przez nich ciebie; że zawsze potrafisz znaleźć
i takich, których możesz odwołać z wczasów, oraz takich, którym mógłbyś
przywrócić wczasy. Wy również, których Ojciec nasz zaszczycił przyjacielską
inspekcją, ceńcie sobie opinię, jaką o was posiada: na tym przecież polega wasz
trudny obowiązek. Jeśli bowiem wykazał na przykładzie jednego choćby z nas,
że potrafi miłować, to nie jego wina, skoro mniejszą darzy sympatią innych.
Któż by doprawdy lubił go nawet w najmniejszym stopniu, jeśli on sam nie
ustanawia norm kochania, lecz przyjmuje je od drugich? Ten woli, żeby był
kochany w obecności wszystkich, tamten - w oderwaniu od ludzi: niech więc
każdy się kocha, jak mu wygodniej; niechaj się nikt nie zżyma na jawność
uczucia; niech nikt nie wychodzi z pamięci przez swą nieobecność. Każdy ma
miejsce, na jakie raz zasłużył i bywa, że prędzej zejdzie z oczu osoba
nieobecnego niż z serca miłość dla niej.
88. Było wielu pryncepsów, którzy, mimo że panowali nad swymi obywatelami,
pełnili rolę służebną wobec swych własnych wyzwoleńców: ich radami, ich
wolą się kierowali, za ich pośrednictwem wysłuchiwali petentów, za ich
pośrednictwem prowadzili z nimi rozmowy, za ich pośrednictwem przydzielali
pretury, a nawet kapłaństwa i konsulaty, co więcej: u nich ubiegano się o
urzędy! Ty wysoko wprawdzie cenisz sobie swoich wyzwoleńców, lecz tylko
jako wyzwoleńców, będąc zdania, że im aż nadto starcza to, iż uważa się ich za
osoby rzetelne i potrzebne. Ty bowiem zdajesz sobie dobrze sprawę z tego, że
mający nazbyt silne wpływy wyzwoleńcy dowodzą niezbyt silnej władzy
pryncepsa. Ty przede wszystkim nie masz u siebie na służbie nikogo, kto by nie
był szczególnie drogi twojemu Ojcu dawniej czy teraz tubie, lub wreszcie
któremukolwiek spośród uczciwych pryncepsów, a dopiero na drugim miejscu
stawiasz ich samych; ty z kolei tak ich codziennie ustawiasz, że pracę swoją
oceniają nie pod kątem twej wysokiej pozycji, lecz w skali swoich zasług: i tym
bardziej godni są każdego jednego wyróżnienia z naszej strony, że nie czynimy
tego z przymusu. Czyż więc przyczyny, jakimi się kierował senat i lud rzymski,
nadając ci przydomek „Najlepszego", nie były uzasadnione? Odpowiedni to
tytuł i dobru publicznemu służący, a przy tym nowy. Wiedz, że nikt przedtem
nie zasłużył na to, bo też i nie należy wymyślać czegoś, na co nikt nie zasłużył
dotąd. A może starczyłoby cię nazwać „Szczęśliwym"? Tak? Owszem, ale tytuł
taki nadaje się nie z racji zasług w sensie moralnym, a za szczęśliwość
sukcesów; czy nazwać cię raczej „Wielkim"? Niestety - więcej w nim zawiści
niż piękna epitetu. Ciebie usynowił najlepszy z pryncepsów w swoim imieniu,
zaś senat nagrodził przydomkiem „Najlepszego". Ten również odpowiedni dla
ciebie jak twój ojcowski. Dlatego to wcale nie wyraża się ktoś w sposób bardziej
wykwintny ani bardziej klarowny, jeżeli nazywa cię Trajanem, niż wtedy, kiedy
tytułuje cię przydomkiem „Najlepszy", podobnie jak dawniej epitetem „Zacny"
określali się Pisonowie, przydomkiem „Mądry" ród Leliuszów, a
przymiotnikiem „Pobożny" - Metellusów. Wszyskie te tytuły sprowadzają się w
sumie do tego jednego. I nie może uchodzić za najlepszego ten, kto przewyższa
wszystkich uznanych dotychczas za najlepszych rozgłosem cnót każdego
jednego z nich. Dlatego też słusznie do poprzednich twoich epitetów dodano i
ten, jako że ze wszystkich jest najbardziej znaczący. Mniej bowiem znaczy, że
się jest Imperatorem i Cezarem i Augustem, niż fakt, że się jest lepszym od
wszystkich imperatorów, Cezarów i Augustów razem wziętych. Z tego też
powodu ów ojciec bogów i ludzi doznaje uwielbienia najpierw pod imieniem
„Najlepszego", a następnie „Największego". Tym znaczniejsza jest twoja
chwała, że tyś jest, jak powszechnie wiadomo, zarówno najlepszy jak i
największy. Otrzymałeś epitet, jaki nie mógłby przejść na kogoś innego, chyba
że okazałby się u dobrego pryncepsa niewłaściwy, u złego fałszywy, tytuł, który
choćby przywłaszczyli sobie wszyscy późniejsi pryncepsi, będzie zawsze
uznawany za twój własny. Podobnie bowiem jak przydomek „Augustus"
przypomina nam tego, komu po raz pierwszy został nadany, tak i tytuł
„Najlepszy" będzie się zawsze w pamięci ludzkiej kojarzył z twoją osobą.
Ilekroć zaś nasi potomni będą musieli nazwać kogoś przydomkiem
„Najlepszego", tylekroć będą przywoływać sobie na pamięć tego, kto pierwszy
zasłużył sobie na ów tytuł.
89. Jakżeż wielką, boski Nerwo, napawasz się teraz radością, kiedy widzisz, że
ten, którego wybrałeś jako najlepszego, okazał się nie tylko najlepszym, ale taki
też otrzymał tytuł! Jakąż uciechę sprawia ci świadomość, że obecnie w
zestawieniu z twoim adoptowanym synem uważasz siebie za pokonanego! Bo
też w niczym innym nie potwierdza się taka wielkoduszność twojego rozumu,
jak w tym, że sam jako najlepszy nie zawahałeś się wybrać lepszego od siebie.
Jednakże i ty, ojcze Trajanie - ty bowiem także, o ile nie pośród gwiazd, to
przecież tuż obok masz swoją siedzibę - jakżeż ogromnej doznajesz satysfakcji,
kiedy patrzysz na swego syna, niegdyś trybuna, na twego ongiś żołnierza, na tak
wielkiego Imperatora, tak wielkiego Pryncepsa, kiedy prowadzisz przyjacielski
dyskurs z tym, który adoptował go, na temat: czy lepiej takiego wartościowego
człowieka urodzić, czy też lepiej wybrać! Ejże, brawo! Obaj ogromnieście się
zasłużyli dla Rzeczypospolitej, przysporzywszy jej tyle dobra! A choć jednemu
z was bohaterstwo syna zapewniło tryumf, a drugiemu miejsce na niebie, nie
umniejsza to bynajmniej waszej sławy, bo zasłużyliście na te dobrodziejstwa
bardziej dzięki synowi niż waszym własnym zabiegom.
90. Zdaję sobie sprawę, Ojcowie Senatorowie, iż powinnością każdego jednego
obywatela, a konsulów nade wszystko, jest przykładanie sił do wykonywania
swych zadań, by się bardziej uważali za zobowiązanych w stosunku do spraw
publicznych aniżeli prywatnych. O ile bowiem nasza nienawiść do złych
pryncepsów, wywołana aktami bezprawia wobec całego społeczeństwa, uchodzi
za bardziej usprawiedliwioną, a nawet bardziej szlachetną aniżeli wobec
gwałtów zadanych nam osobiście, tak i nasza miłość, jaką darzymy zacnych
pryncepsów, jest w swej wymowie bardziej okazała ze względu na usługi,
świadczone przez nich dla wszystkich ludzi aniżeli na rzecz poszczególnych
osób. Ponieważ weszło jednak w nawyk, żeby konsulowie po publicznym
wygłoszeniu mowy dziękczynnej wystąpili również oficjalnie z własnym
oświadczeniem na temat tego, co oni osobiście zawdzięczają pryncepsowi,
pozwólcie mi wypełnić ten obowiązek nie tyle z uwagi na moją osobę, co raczej
ze względu na mego kolegę w konsulacie, przesławnego Kornutusa Tertullusa42.
Czemuż bym zatem nie miał złożyć wyrazów wdzięczności tak samo w imieniu
tego, wobec którego czuje się nie mniej zobowiązany niźli wobec siebie
samego? Tym więcej, że ten najłaskawszy z cesarzy udzielił nam obu w nagrodę
za naszą zgodną współprace tyle zaszczytów, że gdyby je przelał na jednego z
nas, obaj czulibyśmy się w jednakowym stopniu zobowiązani. To właśnie ów
znany oprawca i kat wszystkich co najlepszych, siejąc wokół naszych przyjaciół
mord, rażąc gromem każdego nam bliskiego, chciał nas obu zdmuchnąć.
Chełpiliśmy się obaj przyjaźnią wspólnych osób, opłakiwaliśmy ich stratę, a jak
teraz panuje nadzieja i radość, tak dawniej łączył nas wspólny ból i strach.
Wynagrodził nam potem poniekąd Nerwa ów przeżyty przez nas okres w ten
sposób, że chciał nas, mimo żeśmy jeszcze na to nie zasłużyli, wysunąć na
wyższe stanowiska w hierarchii urzędniczej, ponieważ i to było wyrazem
nowych czasów, że coraz częściej mogli rozwijać swą działalność ludzie,
których jedynym marzeniem dawniej było ujść uwadze pryncepsa.
91. Jeszcześmy nie dopełnili naszej dwuletniej kadencji na owym niezwykle
pracochłonnym i rozbudowanym urzędzie prefekta skarbu państwowego, gdyś
ty, najlepszy z pryncepsów i najdzielniejszy z dowódców wojskowych, przyznał
nam konsulat, ażeby do tej najwyższej godności urzędniczej doszła jeszcze
sława szybkiego awansu. Tak wielka właśnie zachodzi różnica między tobą a
tamtymi pryncepsa-mi, którzy przez stwarzanie pozornych trudności starali się
nadać rangę swoim dobrodziejstwom, sądząc, że przyznawane zaszczyty zostaną
przyjęte przez kandydatów z najwyższym zaowoleniem, jeśli na skutek
93. Nade wszystko jednak uwypuklić należy, jak się wydaje, fakt godny
pochwały, że wyraziłeś zgodę, aby konsulami zostali właśnie ci, których ty
wyznaczyłeś. Bo oto żadne już niebezpieczeństwo, żaden strach ze strony
pryncepsa nie osłabia ani nie załamuje psychicznie konsulów, niczego też nie
muszą wysłuchiwać wbrew swojej woli, niczego nie muszą rozstrzygać pod
naciskami z zewnątrz. Jest i będzie zawarowany każdej godności urzędniczej
należny jej szacunek, a nasz autorytet nie dopuści, byśmy zatracili poczucie
niezawisłości. A jeśli z dostojeństwa konsulatu ulegnie coś ograniczeniu, stanie
się to z naszej winy, a nie z winy naszych czasów. Wolno przecież, o ile chodzi
o naszego pryncepsa, wolno sprawować konsulat jak wówczas, kiedy nie było
jeszcze pryncypatu. Czyż jesteśmy w stanie odwdzięczyć się tobie kiedykolwiek
godnie za twe dobrodziejstwa? Może tylko w ten sposób, że będziemy zawsze
pamiętali, iż byliśmy konsulami, i to twoimi konsulami, że będziemy tak
układać nasze plany i takie podejmować decyzje, jakie są godne mężów
konsularnych, a tak udzielać się będziemy Rzeczypospolitej, jak odpowiadać to
będzie naszemu przekonaniu, że istotnie mamy Rzeczpospolitą, dla której nie
będziemy szczędzili ani naszej rady, ani naszego wysiłku, ani też nie będziemy
się uważać za wyłączonych i jakby odtrąconych od konsulatu, ale przeciwnie,
będziemy się czuć, jakbyśmy byli z nim jak najmocniej związani, traktując ten
urząd za miejsce nie tylko naszej pracy i troski, lecz także naszego autorytetu i
dostojeństwa.
94. Kończąc tę mowę, zwracam się jako konsul do was, bogowie, opiekunowie i
obrońcy naszego Imperium, szczególnie do ciebie, Jowiszu Kapitoliński, byś
zechciał do twych dobrodziejstw i do ogromu twych łask przydać mu
wiecznotrwałość. Tyś słyszał, jak żeśmy złorzeczyli okrutnemu pryncepsowi w
naszych modlitwach, wysłuchaj nas teraz, o co ciebie prosimy dla niego, do
tamtego zupełnie niepodobnego. My nie zaprzątamy twojej uwagi naszymi
własnymi życzeniami. Nie prosimy bowiem ani o pokój, ani o zgodę, ani o
bezpieczeństwo, ani o bogactwo, ani o zaszczyty; nasza modlitwa jest prosta i
zespala w sobie wszystko to równocześnie, a mianowicie modlimy się do ciebie
o pomyślność dla pryncepsa. Niczego więc nowego nie narzucamy tobie w tej
modlitwie. Ty bowiem wziąłeś go pod swoją opiekę już wtedy, gdy wyrwałeś go
z paszczy najzaciętszego drapieżnika. Bo też nie bez twojej pomocy zwalił się z
nóg ten, co się wynosił nad innych, mimo że wszystko się już chwiało na
najwyższym szczeblu władzy. A przeszedł nie zauważony przez najgorszego z
pryncepsów ów, którego nie mógł nie zauważyć - Najlepszy! Tyś zesłał też
wyraźne oznaki swej woli, gdyś wyruszającemu do armii towarzyszył w swoim
własnym imieniu oraz w promieniu swej chwały. Ty wypowiadając myśli swe
głosem Imperatora, wybrałeś dla niego syna, dla nas rodzica, a dla siebie
Kapłana Najwyższego. Z tym większą przeto ufnością w skuteczność owych
modłów, jakie on sam kazał obwieścić na swoją intencję, proszę cię i zaklinam,
abyś go, jeśli dobrze będzie kierował sprawami Rzeczypospolitej oraz z
pożytkim dla wszystkich, ochraniał nade wszystko dla dobra naszych wnuków i
prawnuków, a dalej, byś dał mu następcę z niego zrodzonego i przezeń
wychowanego, zaś wskutek adopcji do niego upodobnionego, albo też, gdy losy
nie dopuszczą, byś mu przyszedł z pomocą w doradztwie wyboru, wskazując,
kogo by jemu należało zaadoptować na Kapitolu.
95. Ojcowie Senatorowie! Ile wam zawdzięczam, zawarte jest nawet w aktach
publicznych. Wy wszyscy okazaliście mi najwspanialsze świadectwo waszego
zupełnego spokoju podczas mego trybunatu, waszego umiaru w czasie pretury,
waszej stanowczości właśnie wtedy, kiedy obarczyliście mnie równolegle do
pełnienia owych powinności -pieczą nad interesami naszych sprzymierzeńców.
Wyście nie tak dawno wyrazili za pośrednictwem ogólnej aklamacji zgodę na
wyznaczenie mnie konsulem, i to w formie tak przekonywającej, że czułem, iż
jest moim obowiązkiem starać się nieustannie i bez wytchnienia, abym objaw tej
waszej jednomyślności potraktował z całym sercem, stale miał na uwadze i
umacniał ją z dnia na dzień. Nie zapominam bowiem, że tylko wtedy osądza się
kogoś jak najbardziej zgodnie z prawdą w kwestii, czy zasługuje on na godność
urzędniczą, czy nie, gdy wypełnił dany urząd. Zechciejcie przychylnie
ustosunkować się tylko do tego, co zamierzałem, i uwierzcie mi, iż jeśli
kiedykolwiek w mojej karierze urzędniczej znalazłem u tego najbardziej
znienawidzonego pryncepsa poparcie w czasie44, zanim stał się przedmiotem
nienawiści wśród ludzi prawych, to gdy się okazał takim, wyłączyłem się z
życia politycznego i przekonawszy się, jakie korzystniejsze, bo krótsze,
wyłaniają się możliwości dla kandydatów ubiegających się o urzędy, wolałem
drogę dłuższą45. Jeśli w owych trudnych latach znalazłem się wśród ludzi
pogrążonych w smutku i ogarniętych trwogą, zaś w czasach pomyślnych
znajduję się pośród osób beztroskich oraz wesołych; jeśli wreszcie do tego
stopnia lubię najlepszego z pryncepsów, to dlatego, aby wykazać, do jakiego
stopnia zostałem przez tamtego znienawidzony46. Zawsze będę się do was
odnosić z największym szacunkiem, nie dlatego, bym się uważał już za konsula,
a niebawem męża konsularnego, lecz jeszcze za kandydata na konsula.
Moneta rzymska, bita po ostatecznym podbiciu Dacji przez Trajana (107 r. n.e.),
na której wokół jego wizerunku czytamy:
IMP(ERATOR) CAES(AR) NERVA TRAIAN(US)AUG(UsTUS)
GERM(ANICUS) DACICUS P(ONTIFEX) M(AXIMUS)
KOMENTARZE
1
Przydomek „Optimus" (Pan. 7; 88; Ep. II 13,8; III 2,2) otrzymał Trajan oficjalnie w
w roku 114 (Dio 68.23,1; RIC II 249, 265; ILS 293-5 n), jakkolwiek proponowano mu go już
w roku 100.
2
Autor ma tu na myśli cesarza Nerwę, na którego pretorianie nałożyli areszt domowy.
3
Ten wieniec, zdobyty przez legata Pannonii, a więc podkomendnego Nerwy, nie upoważniał
wprawdzie do tryumfu, ale wraz z adopcją przeszedł niejako na Trajana, dowódcę znacznych
sił wojskowych na linii Ren-Dunaj.
4
Zdarzyło się tak 60 lat wcześniej w wyniku nie przemyślanej przez cesarza Galbę adopcji
Pisona; por. Swet., Galba 17-19; zob. także Syme, 1130.
5
Tym ojcem był niewątpliwie Wespazjan, dzielący władzę ze starszym swym synem
Tytusem; por. Swet., Tytus 6; 9 (Domicjan, młodszy brat, spiskujący przeciw niemu).
6
Nerwa zmarł 27/28 stycznia 97 r.; por. Dio 68.1.3.; zob. Ep. X 8,3 (w liście do Trajana).
7
Miejsce uszkodzone („lacuna") w tekście oryginału łacińskiego.
8
Jest to aluzja do kieski legionów rzymskich, zadanej w 86 roku przez Daków w walkach o
wschodnią cześć Mezji. Poległ wtedy namiestnik prowincji Mezji, C. Oppius Sabi-nus
(Eutropius, VII 23, 4), „a cała wschodnia cześć dostała się w ręce Daków" - czytamy w
artykule Leszka Mrozewicza: „Strategiczne przesłanki utworzenia rzymskiej prowincji Mezji
Dolnej"; zob. „Meander", rok XXX 7-8, Warszawa 1975, s. 281-290. Mamy też krótką
notatkę na ten temat u Swetoniusza (Dom. 6), z której wynika, że Domicjan „podjął się
wyprawy przeciw Dakom na skutek klęski Opiusza Sabina, byłego konsula, drugą w wyniku
porażki Korneliusza Fuska", ale nie pisze, jak to sugeruje Pliniusz (Pan. 12), że dopiero
Trajan ujarzmił Dację.
9
Protoplastą rodu Fabrycjuszów (III-I) był C. Fabricius Luscinus - konsul, cenzor;
kryształowy charakter, słynący z licznych zwycięstw. Scypionowie wyróżnili się w wojnach z
Kartaginą (III-II). Jeszcze starszą była linia Kamillusów z patrycjuszowskich Furiuszów,
znanych z wojen z Galiami (V w. p.n.e.), a sięgająca pryncypatu Tyberiusza.
10
„Muralis" (domyślne: „corona") - wieniec przyznawany temu, kto pierwszy wdarł się na
mur.
11
„Civica" (domyślne: „corona") - wieniec z liści dębowych przydzielany żołnierzowi za
uratowanie obywatelowi życia w walce.
12
Pliniusz, przyrównując Trajana do Herkulesa, przemilczał „urzędowo" (ze względu na
„damnatio memoriae") i taktycznie, że za odsiecz w obliczu zagrożenia germańskiego Domicjan nagrodził go konsulatem, o czym świadczą Fasti Consulares z lat 85-96 (p. Syme, op.
cit., s. 633-640).
13
Z tych samych przyczyn zataił fakt, że 10 lat trwający trybunat wojskowy Trajana przypadł
na czasy dynastii flawijskiej - głównie na terenie Syrii; por. Syme, op. cit., s. 31.
14
Wizja tryumfu Trajana - to „vaticinatio ex eventu" z okazji zwycięstwa nad Dakami, w
czasie którego niesiono głowę Decebala, wodza Daków, który po upadku Siedmiogrodu
popełnił samobójstwo; por. Ep. VIII 4,2; zob. Fasti Ostienses dotyczące II wojny dackiej
(106).
15
Zawarte tu wskazania, dotyczące gospodarki finansowej Imperium, adresuje Pliniusz do
władców w ogóle, ponieważ podczas długiej swej działalności najpierw w „aerar- ium
militare" za Domicjana, a wnet w „aerarium Saturni" za Nerwy i Trajana miał możność
zapoznania się nie tylko z polityką skarbową pryncypatu, ale i z prawodawstwem w tym
zakresie; por. Ep. I 10,9; Pan. 91.
16
Powrót Trajana z Pannonii do Rzymu nastąpił w drugiej połowie 99 roku, jak wnioskuje
Sherwin-White (op. cit., s. 228) w komentarzu do listu Pliniusza: III 7, 6; por Pan. 22. - w
nawiązaniu do skonu Sylwiusza Italika, autora „Punica".
17
Kongiaria (łac. „congiaria") - tutaj w znaczeniu: dary pieniężne, zastrzeżone dla ludności
Rzymu, a sięgające od 60 do 150 denarów, a później nawet do 250 denarów, jak podaje St.
Mrozek; zob. Prywatne rozdawnictwa pieniędzy i żywności w miastach Italii w okresie
wczesnego cesarstwa, Warszawa-Poznań 1973, s. 39.
18
Fundusz alimentacyjny Trajana, o którym panegirysta rozprawia w dwóch kolejnych
rozdziałach (27 i 28), a na którym on sam się wzorował (Ep. VII 18, 2) w uruchamianiu
podobnej akcji w swym rodzinnym Komum (Ep. II 5, 3), miał nie tylko swój aspekt
charytatywny, lecz również wymiar spoleczno-polityczny w zakresie wzrostu populacji i
wynikającej z niej potrzeby obronności państwa; por. St. Mrozek, op. cit., s. 61 nn.
19
Z tego kontekstu jak i przemówienia Pliniusza podczas rutynowej jego wizyty w rodzinnym
Komum, odbytej jesienią 96 roku, a zatem tuż po przewrocie, wygłoszonego na temat
alimentacji, wynika, że cesarzem, z którego brał przykład, był właśnie Domicjan (por. Ep. I
8,10). O wynikłym stąd sporze piszą: A. Garzetti, Nerwa, Roma 1950, s. 70 n. i V.A. Sirago,
I'Italia agraria sotto Traiano, Louvain 1958, s. 276 n.
20
W powyższej figurze retorycznej, zwanej krzyżnią (gr. chiasmo's), a przetłumaczalnej w
naszej publicystyce zwrotem, że morze nie dzieli, a łączy, zawarł Pliniusz w rozdziałach od
29 do 32 bogatą treść w odniesieniu do perspektyw rozwoju gospodarczego imperium w II
wieku, dzięki czemu troska o nieustanne zaopatrzenie w zboże i inne środki codziennego
użytku mogła się ziścić nie tylko w stosunku do Rzymu z Italią włącznie, ale nawet Egiptu w
wypadku klęski nieurodzaju spowodowanej odwodnieniem Nilu.
21
Autor nawiązuje tutaj do licznych imprez oraz widowisk połączonych z rozdawnictwem z
okazji powrotu Trajana do Rzymu -już jako cesarza, podkreślając odwagę w okazywaniu
swobody uczuć i poglądów obywateli na tle dawnych represji osób mających inne niż władca
spojrzenie na aktorów, a zwłaszcza gladiatorów.
22
Ukazany w 34 i 35 rozdziale sąd nad donosicielami (mniejszej rangi), przeprowadzony
osobiście przez Trajana i na oczach ludności Rzymu, miał miejsce przy końcu 99 roku; por.
Sherwin-White, s. 492 w komentarzu do Ep. IX 13,4; zob. Dio 68.I. 1-2.
23
To znaczy „templum Saturni", gdzie mieścił się skarb państwowy - miejsce urzędowania
prefekta skarbowego.
24
Ustawy, jak „lex Voconia" z czasów Katona w sprawach spadkowych (RE, 1825, szp. 2418
nn) i Augustowskie „leges Iuliae" dotyczące zbytku, nadużyć wyborczych, cudzołóstwa,
bezdzietności i inne (Swet., Aug. 34), nakładające opłaty za ich przekraczanie, wskazywały i
ustalały źródła zasilania skarbu państwa i kasy cesarza, nie starczyły jednak pryncepsom
rozrzutnym, takim jak Neron czy Domicjan, ale nie Trajanowi, chociaż nie sięgał po grzywny
z tytułu oskarżenia o „crimen laesae maiestatis".
25
Takim był Lucjusz Werginiusz Rufus, znany mąż stanu za pryncypatu Nerwy, senator z
Mediolanu; żył za Flawiuszów na uboczu. Ten trzykrotny konsul (97 r.) nie przyjął
członkostwa w Komisji Ekonomicznej. Był prawnym opiekunem Pliniusza (Ep. II 1; por. Pan.
58). W uznaniu zasług uczczono go wystawnym pogrzebem (Ep. V 3,5).
26
Krytyka represji wobec intelektualistów ze strony Nerona oraz Domicjana należała do
obrachunków z przeszłością; por. Ep. III 22, 2-5; Tac. Ann. 16-22; Hist. 3, 81.
27
Wzmianka o dodatkowym przyznaniu ludności Rzymu miejsc żywienia i zapowiedź
zwiększenia kongiariów świadczyły o dużym zasięgu pomocy społecznej z inicjatywy
Trajana. Por. St. Mrozek, Prywatne rozdawnictwa pieniędzy i żywności w miastach Italii w
okresie wczesnego cesarstwa, Poznań 1973, s. 63 n.
28
Zarówno patrycjuszowski ród Juniuszów z przydomkiem „Brutus", jak i Furiuszów z
przydomkiem „Camillus" wielce się zasłużyły dla państwa w obronie republiki.
29
Ród Papiriusów jak i Kwintiusów rozpadł się na liczne gałęzie: tak patrycjuszowskie jak i
plebejskie.
30
Domicjan wedle Swetoniusza sprawował siedemnaście konsulatów (Dom. 13), to jest w
latach n.e.: 71, 73, 75, 76, 77, 79, 80, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 90, 92,95 - informuje w
przypisach J. Niemirska-Pliszczyńska - tłumacz.
31
Pliniusz miał zapewne na myśli dwóch konsularów, rodem z Galii Narboneńskiej, a
mianowicie Juliusza Frontinusa i Westricjusza Spurinnę, z którymi zresztą prowadził
ożywioną korespondencję, a których zabiegom politycznym Trajan zawdzięczał swoją
adopcję; por. Syme, s. 30; Sherwin-White, s. 749 i 761.
32
To znaczy na Polu Marsowym, na którym odbywały się nie tylko przeglądy oddziałów
wojskowych, ale i zgromadzenia ludowe.
33
Pierwszym prefektem pretorianów, mianowanym przez Trajana, był Sekstus Attiusz
Suburanus, promowany niebawem (101 r.) na konsula, a w 3 lata potem po raz drugi; należał
do ścisłych jego doradców; zob. ILS 5035; por. Ep. VII 6, 10.
34
W tym i w następnym rozdziale Pliniusz nawiązuje do zeszłorocznych owacyj
społeczeństwa Rzymu na cześć Trajana powracającego z Pannonii; por. przyp. 16.
35
Po raz czwarty został Trajan konsulem w roku 101; zob. „Fasti Consulares" na lata 94-117,
[w:] Sherwin-White, s. 735.
36
Trzeci konsulat Trajana przypadł na początek roku 100.
37
Wynika to z panteistycznego poglądu na świat stoików: o potrzebie podporządkowania się
człowieka prawom Natury, utożsamianej z Bogiem.
38
Pompeia Plotina, którą Trajan poślubił, zanim został cesarzem; por. Syme, op. cit., s. 40.
Por. Ep. X l, 1.
39
Martia (lub Marcia), siostra Trajana. Przypuszczalnie nazwa miasta Martianopolis w Mezji
pochodzi od jej imienia.
40
Nadanie przez senat cesarskich przydomków „Augustae" oraz układ stosunków rodzinnych
nie był i nie mógł być jego prywatną sprawą; nawet sam Palatyn wraz z wyposażeniem były
de facto własnością publiczną cesarza, jak zresztą bywa i dzisiaj w Anglii, Stanach
Zjednoczonych oraz w Polsce, obojętnie, czy rezydujący tam mieszkańcy sobie tego życzą,
czy nie.
41
Tym oddanym Trajanowi przyjacielem był, jak zakłada R. Syme (op. cit., 50), L. Julius
Ursus Servianus, jego jak i Hadriana filar konsularny (sześciokrotny). Jemu zawdzięcza
Pliniusz przyznanie przez Trajana „ius trium liberorum"; por. Sherwin-White, s. 750.
42
C. Iulius Cornutus Tertullus, senator prawdopodobnie z Perge (Pamfilia); za Wespazjana
piastował preturę (73-74); był kolegą Pliniusza w prefekturze skarbu, a zaraz potem w
konsulacie (100 r.); po Pliniuszu przejął w zarząd Bitynię; adresat dwóch listów: VII 21 i VII
32, a w dwu innych wspomniany.
44
Mowa tu o Domicjanie, który początkowo sprawował swój urząd godnie i z pożytkiem dla
obywateli; por. Swet. Dom. 9.
45
Autor nawiązuje tu do pretury, której nie chciał zawdzięczać Domicjanowi, a której daty
nie da się ustalić (Sherwin-White, s. 463 n.)
46
Znienawidzony przez Domicjana.
List Pliniusza młodszego do Bebiusza Sylwana:
Trankwillus, mój druh, chce nabyć maleńką posiadłość na
wsi, którą podobno gotów jest odprzedać Twój przyjaciel.
Proszę, zatroszcz się, aby kupił po cenie przystępnej. Tylko
wtedy będzie się cieszył nabytkiem. Złe zaś kupno dlatego
zwłaszcza jest zawsze niemiłe, że zdaje się wytykać
właścicielowi głupotę. Ta posiadłość, o ile tylko cena mu
dogodzi, szczególnie nęci mojego Trankwilla z różnych
przyczyn: ze względu na sąsiedztwo stolicy, dogodność
komunikacji, szczupły rozmiar domostwa i kawałka ziemi. Takie
coś małe może raczej dawać rozrywkę niż zaprzątać myśli.
Właścicielom ziemskim w stylu ludzi nauki, jakim
jest właśnie Swetoniusz, wystarczy aż nadto tyle tylko ziemi,
aby mogli gdzieś orzeźwić umysł, odświeżyć oczy, przejść się co
dzień od jednego końca willi do drugiego, podreptać sobie tą
samą ścieżką, rozpoznać każdy krzew winny, przeliczyć w
każdej chwili swoje drzewka. To wszystko Ci przedstawiłem,
abyś tym bardziej zdał sobie sprawę, ile on mi będzie winien, a
ja z kolei Tobie, jeśli ową małą posiadłość, którą
polecają wyżej wymienione zalety, kupi po tak korzystnej cenie,
że nie będzie miał później czego żałować. Żegnaj.
List Piliniusza młodszego do Swetoniusza:
Wreszcie dotrzymaj słowa moim jedenastozgłoskowcom które
zapowiedziały uroczyście i już nieodwołalnie naszym wspólnym
znajomym rychłe ukazanie się Twoich pism Codziennie dopytują się o nie, żądają ich prawie, a nawet zachodzi
niebezpieczeństwo, że narazisz się na przymusowe ich
przedstawienie w sądzie Ze skruchą i ja przyznać muszę,
ze stale ociągam się z wydaniem prac. Ty jednak mnie samego
prześcignąłeś w sztuce marudzenia i zwlekania Albo już skończ
wreszcie z dalszą zwłoką, albo uważaj, aby tych właśnie tomików
których nie mogą wyłudzić moje jedenastozgłoskowce wszelkimi
karesami, nie wydarły Ci drwiące wierszyki Dzieło Twoje już jest
skończone i doskonałe, a wszelkie poprawki me dodadzą mu już
blasku, a raczej zatrą jego świeżość Pozwól mi wreszcie ujrzeć
tytuł z Twoim nazwiskiem, pozwól mi usłyszeć, że się omawia,
czyta, sprzedaje tomy mojego Trankwilla Jest chyba rzeczą
słuszną, abym w tym związku przyjaźni tak wzajemnym, doznał
od Ciebie w tym samym stopniu przyjemności, w jakim Ty
doznajesz jej ode mnie Żegnaj
Kolejny list Piliniusza młodszego do Swetoniusza:
Piszesz, ze pod wpływem pewnego snu doznajesz obawy
przed ewentualną porażką w procesie, i prosisz, abym uzyskał
odroczenie na dni kilka a przynajmniej na dzień następny
Trudne to będzie, ale spróbuję „I sen przecież jest od Zeusa"
Chodzi tylko o to. czy Twoje sny na ogół zapowiadają
rzeczywistość, która ma nastąpić czy jej przeczą Według znowu
moich obliczeń sen. który wywołuje Twój lęk. mnie wydałby się
wróżbą wyjątkowego powodzenia w procesie Oto na przykład
podjąłem się obrony Juniusza Pastora W czasie snu ukazała mi
się teściowa, która padłszy na kolana przede mną błagała, abym
tego dnia nie stawał w sądzie A miałem właśnie wystąpić z
obroną, jako młodzieniaszek jeszcze, przed sądem złożonym z
czterech kompletów jednocześnie, miałem występować przeciw
najbardziej wpływowym osobistościom w państwie, i to
zaufanym cesarza Każda z tych okoliczności sama już mogła
wytrącić mnie z równowagi i onieśmielić, zwłaszcza po tak
przygnębiającym śnie Jednak stanąłem do sprawy, pokrzepiony
taką oto refleksją, że najlepszym znakiem wrózebnym jest
podjąć obronę ojczyzny" Nie zawieść zaufania jakie
mi okazano, wydało mi się sprawą obywatelską (a cóż droższe
nad sprawę obywatelską?) Wszystko wypadło jak najpomyślniej i
właśnie
ten
występ
dał
mi
posłuch
u
ludzi,
otworzył na rozcież wrota sławy Dlatego zastanów się i Tv, czy
wziąwszy pod uwagę mój wypadek nie mógłbyś swego snu
tłumaczyć
jak
najpomyślniej.
Z
drugiej
strony,
jeśli uznasz za bezpieczniejsze zastosować radę ludzi wyjątkowo
ostrożnych „Co wywołuje Twe wahanie, poniechaj", także i o
tym mi napisz Wymyślę jakiś pozór i zastąpię Cię na
razie, abyś sam mógł stanąć w swojej sprawie w terminie Ci
odpowiadającym Inne bowiem jest Twoje położenie a inne było
moje Sądu centumwiralnego w żadnym wypadku odłożyć
się me da a rozprawa, w której Ty masz stanąć, da się odłożyć
choć z trudem Żegnaj
I znów kolejny list Piliniusza młodszego do Swetoniusza:
Dajesz oto dowód delikatności, okazywanej mi już i w innych
wypadkach, stosując aż tyle subtelnych wybiegów, aby trybunat,
który uzyskałem dla Ciebie od przezacnego Neracjusza Marcella,
przenieść na Cezeniusza Sylwana. Twego krewnego Nie
uważam przecież za właściwe, abyśmy temu, kogo chcemy
obdarzyć zaszczytami, odebrali możność czynienia przysług To
milsze od wszelkich zaszczytów. W równym stopniu jest rzeczą
szlachetną zasłużyć na dobrodziejstwo, jak wyświadczyć Widzę,
że Ty osiągniesz sławę w obydwu zakresach, jeśli to, na co sobie
zasłużyłeś swoimi czynami, komuś innemu odstąpisz. Nadto
zdaję sobie sprawę, ze niemało i mnie chwały przyniesie, jeśli
się z Twego wypadku okaże, ze moi przyjaciele nie tylko mogą
sprawować trybunaty, ale także je rozdawać Dlatego czynię
zadość Twej najpoczciwszej intencji Jeszcze nazwisko Twoje
nie zostało wpisane do ksiąg publicznych i dlatego mogę bez
trudu wpisać nazwisko Sylwana na miejsce Twego Jemu zaś
życzę, żeby mu tak był miły Twój dar, jak mój Tobie Żegnaj.
List Pliniusza młodszego do cesarza Trajana [w sprawie
Swetoniusza]:
Już od dawna, o Panie, wybrałem sobie za najbardziej
zażyłego towarzysza życia Swetoniusza Trankwilla, człowieka
wypróbowanej zacności, wysoce wykształconego, za wzór sobie
stawiając jego obyczaje i gorliwość zainteresowań umysłowych
Tym bardziej go zacząłem kochać, im bliżej ostatnio poznałem
Powinien otrzymać przywilej. jakim się cieszą ci, którzy mają
troje dzieci A to z dwu przyczyn zasługuje na uznanie przyjaciół,
a nadto jego małżeństwo okazało się niezbyt szczęśliwe
(bezdzietne) Może tylko od Twej łaskawości oczekiwać za
moim pośrednictwem tego. czego mu złośliwość losu odmówiła.
Wiem, Panie, o jak wielkie dobrodziejstwo proszę, mimo to
jednak proszę, gdyż dotychczas okazywałeś zawsze pobłażliwość
dla moich wszystkich życzeń Możesz wnioskować o żarliwości
mojego pragnienia choćby na podstawie tej okoliczności, że nie
zwracałbym się z prośbą z tak daleka, gdybym nie tak gorąco
pragnął Żegnaj.