Odprawieni powrócą do kopalń?
Transkrypt
Odprawieni powrócą do kopalń?
Odprawieni powrócą do kopalń? Utworzono: czwartek, 28 września 2000 GORĄCY TEMAT: Formalnego zakazu już nie ma Odprawieni powrócą do kopalń?Zawrzało. Wiceminister gospodarki Tomasz Wilczak oznajmił w Sejmie, że górnicy, którzy kilka lat temu wzięli odprawy pieniężne za odejście z kopalń, mogą teraz być ponownie w nich zatrudniani. A gdzie elementarne poczucie społecznej sprawiedliwości, gdzie prawo i wiarygodność państwa? – pytają zwykli ludzie.W latach 1998–2002 załogi górnicze zmniejszyły się o 102 587 osób. To tak, jakby jedno duże miasto przestało zarabiać na utrzymanie rodziny w górnictwie. Zlikwidowano 13 kopalń. Rząd Jerzego Buzka, który realizował restrukturyzację sektora wydobywczego węgla, wprowadził zakaz zatrudniania w kopalniach ludzi, którzy za dobrowolne zwolnienie wzięli odprawy. Dostali łącznie blisko 2 mld zł pożyczone z Banku Światowego.– Górniczy Pakiet Socjalny sprawił, że restrukturyzacja przebiegała w warunkach zbliżonych do pokoju społecznego. Pokłosiem tamtych przemian jest dobra obecnie kondycja górnictwa. Nie ma dziś podstaw prawnych, by nie przyjmować do kopalń byłych górników, którzy kiedyś skorzystali z Pakietu. To od decyzji zarządów spółek węglowych zależy, kogo zatrudnią na wolne miejsca, doświadczonych specjalistów czy absolwentów szkół – uważa Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w ekipie rządowej AWS, która przeprowadziła restrukturyzację.Górnictwo potrzebuje fachowców. Jastrzębska Spółka Węglowa w ostatnich dwóch latach zatrudniła ok. 2 tys. nowych pracowników. W uruchomionych pod patronatem Kompanii Węglowej 22 klasach górniczych uczy się obecnie 627 chętnych do pracy pod ziemią. Dla naukowców głód wykwalifikowanych kadr dla górnictwa stoi w konflikcie z nastrojami społecznymi.– Decyzje o zatrudnianie eksgórników, którzy dobrowolnie wzięli pieniądze za odejście z kopalń, nie powinny być komunikowane w sposób arogancki. To powoduje nastroje antyśląskie i wznieca potrzebę odwetu, może być pretekstem do obcinania nakładów na drogi lub jakiekolwiek inne zadania w naszym regionie, które mają być finansowane z budżetu państwa – przestrzega prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.Górnicze odprawy mało komu pomogły urządzić sobie życie za kopalnianą bramą. Były relatywnie niskie – po 37 tys. w porównaniu do 200 tys. zł, które otrzymywali pracownicy zwalniani z energetyki. Wielu byłych górników teraz bieduje, nie ma stałej pracy lub zarabia na życie z dala od rodziny w kopalniach czeskich czy hiszpańskich. Związkowcy przypominają, że za pieniądze podpisywali cyrograf, że w polskim górnictwie pracy już nigdy nie dostaną.– Nie mam pretensji do ludzi, że skorzystali z Pakietu. Każdy podejmował decyzje indywidualnie i na własne ryzyko. Przestrzegaliśmy, by nie odchodzili z kopalni bez pomysłu na dalsze życie, ponieważ pieniądze szybko się skończą – przypomina Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekcji Krajowej Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność”.Grajcarek 14 lat przepracował pod ziemią. Ma wątpliwości, czy po kilku latach przerwy i w wieku nie gwarantującym długiego zatrudnienia, można się szybko przystosować do zmian, które zaszły w kopalniach. To już nie są te same firmy, z których odchodzili beneficjenci GPS. Leszek Jarno, prezes JSW w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” zaznaczał, iż prawnicy zakaz pracy w kopalniach poddawali w wątpliwość, jako niekonstytucyjny.– Odprawy były dla ludzi, którzy mieli przyszłość poza górnictwem. Oferowaliśmy je na zasadnie dobrowolności wszystkim zatrudnionym w kopalniach, a nie tylko w tych przewidzianych do likwidacji – przypomina Janusz Steinhoff.Ponowne zatrudnienie osób odprawionych z górnictwa może mieć reperkusje na arenie międzynarodowej. Choć jest to oczywiście suwerenna decyzja państwa, które spłaca zaciągnięte kredyty.– Potrzebna jest szeroko zakrojona kampania informacyjna i wyjaśniająca, nie tylko na użytek wewnętrzny, ale także międzynarodowy. Taki jest wymóg zachowania wiarygodności państwa, które pożyczało pieniądze na redukcję zatrudnienia w górnictwie – uważa prof. Wódz.Wolna droga, niech zwrócą pieniądze, które kiedyś dostali za odejście i dopiero po tym wracają do kopalń. Takie rozwiązanie widzą górnicy, którzy nie wzięli odpraw i przetrzymali trudny okres restrukturyzacji. Młodzież, która podjęła naukę w klasach górniczych w nadziei na gwarancje zatrudnienia po ukończeniu szkoły, z niepokojem czeka na decyzje prezesów spółek węglowych. Czy „starzy” zabiorą im pracę?– Na pewno nie zwiększymy zatrudnienia. Mamy strategię firmy, w której najważniejsze cele to: efektywność, obniżanie kosztów i zwiększenie bezpieczeństwa pracy. To nie jest nic dziwnego, że patrzymy w przyszłość – mówi Maksymilian Klank, prezes Kompanii Węglowej SA.KW SA ma wieloletni plan zatrudnienia. Rozpisany aż do 2012 roku. Odchodzących na emerytury sukcesywnie będą zastępowali absolwenci klas górniczych uruchomionych w technikach. Z Katowickiego Holdingu Węglowego wychodzą opinie, że zakaz zatrudnienia górników, którzy wzięli odprawy będzie utrzymany do końca 2006 roku, choć formalnie przestał on obowiązywać w 2002 roku wraz z AWS-owską ustawą. Paweł Poncylijusz, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki (odpowiedzialny m.in. za górnictwo) zapewnia, że ze strony rządu w tej kwestii nie będzie żadnych nacisków.– Formalnie nie ma żadnej decyzji i nic zatem nie zmieni się z dnia na dzień. Musimy zająć się przede wszystkim tymi, którzy pracują obecnie pod ziemią, a na skutek łączenia kopalń ich stanowiska zostaną zlikwidowane. To dla nich musi być miejsce w innym górniczym zakładzie. O ponownym zatrudnianiu byłych górników, którzy dostali odprawy, będziemy musieli rozmawiać z czynnikiem społecznym. Z udziałem związkowców trzeba bardzo dokładnie przeanalizować wszystkie aspekty – zaznacza Paweł Poncylijusz.W ubiegłym roku o jedno wolne miejsce w JSW ubiegało się 10 kandydatów. Bezrobocie i poczucie braku perspektyw podgrzewa kociołek nastrojów społecznych wokół ewentualnych powrotów do kopalń górników, którzy z nich odeszli za rekompensatą finansową. Wbrew mniemaniom, niektórych polityków, słowa rzucone na wiatr robią więcej złego, niż przemyślane i konsekwentnie realizowane decyzje.JOLANTA TALARCZYK