WiM 2-11
Transkrypt
WiM 2-11
Rok IV nr 2 (20) kwiecień-maj 2011 Najdłuższe minuty życia Z Krystyną Banach, uczestniczką misji pokojowych ONZ, rozmawia Andrzej Korus Andrzej Korus: Jest Pani kobietą bardzo elegancką. Jak Pani „przetrwała” mundur? Wszyscy dookoła w tych samych ciuchach! Krystyna Banach: Ha, ha! Jeśli chodzi o ubranie to był to dla mnie okres „wakacji”. Potraktowałam to jako okres luzu. Zaznaczam – jeżeli chodzi o ubranie. Zawsze mówiłam tak: nie mam problemów w co się ubrać, mundur wisi wyprasowany, przygotowany. Rano wstaję i mam przygotowane „ciuchy”! A.K.: To był pierwszy miesiąc. A następne ? K.B.: Później to już wygodna rutyna. Poza tym w wolne dni można było się jednak było ubierać w swoje ciuszki, które się wzięło do walizki i wtedy trochę błysnąć. A.K.: A jak na Pani widok, dziewczyny w mundurze, reagowały miejscowe kobiety ? K.B.: W ogóle nie zwracałam na to uwagi i nie przywiązywałam do tego wagi. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. A.K.: Ciężko jest dziewczynie na misji? K.B.: Myślę, że każdemu jest ciężko. Nie ma takiego komfortu jak w domu. Szczególnie w święta jest ciężko. Kiedy cały dzień wypełnia praca, to się o tym nie myśli. Ale kiedy przychodzą wolne dni… Ja byłam o tyle w lepszej sytuacji, że byłam z mężem. A.K.: Strach? K.B.: Jakby to powiedzieć. Strach był przez pierwszy miesiąc. Wtedy pamiętam jak arabowie łapali ryby na dynamit, to ja za każdym razem prawie z łóżka lub krzesła spadałam. A potem, kiedy już były takie „prawdziwe” ostrzały, to sobie mówiłam – A, to rybacy! Ale z wielu rzeczy nie zdawałam sobie sprawy. A.K.: Misja UNIFL. Jest Pani pracownikiem UN, asystentką Komendanta Szpitala – małżonka. Jesteście ze sobą 24 godziny na dobę. W kraju to było niemożliwe? K.B.: Nie było możliwe. A na misji nie było z tym problemu, mnie się z mężem dobrze pracowało. Choć raz mnie do raportu karnego wziął! A.K.: Słucham?! K.B.: Dostałam upomnienie i przeżyłam to bardzo. Zdarza się. Moja wina. 12 A.K.: A jak znosiła pani wyjazdy męża na długotrwałe misje? K.B.: Każdy wyjazd męża na tak długi okres nie jest sympatyczny. I zawsze jest pełen nerwów i niepokoju. Zostaje człowiek sam i musi liczyć na siebie. Z problemami, z dziećmi, bez organizacji rodzin wojskowych. A do tego te „najdłuższe minuty życia”, kiedy komunikaty mówiły o polskich żołnierzach poległych na misji. I zawsze było tak, że nazwiska padały na końcu komunikatu. Najbardziej pamiętam dwa takie momenty. Pierwszy, kiedy mąż pojechał do Namibii i tam zdarzył się wypadek, w którym zginęło trzech polskich żołnierzy. Drugi moment, kiedy Jerzy był w Iraku. Tam przecież też zginął polski policjant. Pamiętam, że 7 grudnia kolega o imieniu Andrzej przyjechał po mnie do nowo otwartego wspaniałego hipermarketu HIT. I tak sobie myślę „Coś ten Andrzej jakiś taki dziwny, humoru nie ma, czy co?” Zaczął dopytywać ilu Polaków tam w Iraku było, itp. Okazało się, że on usłyszał niepełną informację, że zginął w Iraku Polak. Ode mnie dowiedział się, że było dwóch. I ja chodziłam po sklepie robiąc zakupy z myślą, że Jerzy za kilka dni wraca, a on zastanawiał się jak ma powiedzieć, że w Iraku wydarzyło się coś złego. A.K.: Wraca mąż z kolejnej misji. Jest wszystko w porządku, wszystko wraca do normy. Nagle mówi „Słuchaj, jadę na kolejną misję”… K.B.: To nic. Mój mąż mi zrobił lepszą niespodziankę. Wrócił w grudniu, a w moje urodziny, 28 lutego, powiedział, że jedzie na rok. W same urodziny! Poleciał do Namibii. I ten „prezent” zawsze Mu będę wypominać. A.K.: Jak ocenia pani udział męża i innych Polaków w misjach pokojowych? K.B.: Cały czas uważałam i uważam, że misje pokojowe jako takie są niezwykle światu potrzebne. Są też potrzebne każdemu wojskowemu w jego karierze. To są niezwykłe doświadczenia i specyficzne umiejętności oraz wiedza, której w kraju można nie zdobyć przez kilkadziesiąt lat służby. A.K.: Gdyby teraz zadzwonił telefon i ktoś powiedział „pułkowniku Banach, proszę się pakować i zabrać ze sobą żonę”? K.B.: Jadę! Rozmawiał sierż. sztab. rez. Andrzej Korus – były żołnierz 1. Pułku Zabezpieczenia (Warszawa–Oleśnica), Sekretarz Zarządu Koła Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ we Wrocławiu