Jesteś chory czy... zwariowałeś?

Transkrypt

Jesteś chory czy... zwariowałeś?
Jesteś chory czy... zwariowałeś?
Szanowny Czytelniku,
jednym z najbardziej przykrych doświadczeń podczas wizyty u lekarza jest to, kiedy nie wierzy on w opisywane przez Ciebie objawy i sugeruje Ci,
że symulujesz lub że jesteś psychicznie chory.
Mimo tego, że zwijasz się z bólu i tłumaczysz, że choroba nie jest wytworem Twojej wyobraźni, lekarz umniejsza znaczenie objawów i zaleca Ci
leki przeciwdepresyjne oraz konsultację u psychiatry.
Zdarza się, że nawet osoby z wyraźnie widocznymi objawami uznawane są przez personel medyczny za chore psychicznie. Przechodzą one
przez ten sam koszmar podczas dziesiątek wizyt u lekarzy. Tak właśnie dzieje się w przypadku osób chorujących na chorobę z Lyme, czyli
boreliozę.
Borelioza bywa chorobą niezwykle poważną. Wywołują ją bakterie należące do krętków Borrelia, przenoszone przez ukąszenia kleszczy. Bakterie
te przenikają do wszystkich narządów i układów organizmu, w tym do kości i stawów. Atakują również układ nerwowy i mózg, co w fazie
przewlekłej prowadzi do powstawania poważnych uszkodzeń. To z kolei powoduje silny ból, paraliż, przewlekłe zmęczenie i zaburzenia
psychiczne.
Jednakże te objawy boreliozy rzadko są rozpoznawane, mimo alarmu wszczętego na początku 2012 r. przez profesora Luca Montagniera,
laureata Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny z 2008 r. Lekarze nie zawsze zlecają odpowiednie badania swoim pacjentom i zadowalają się
leczeniem każdego z objawów z osobna, nie zdając sobie sprawy, że mają one wspólne źródło: rozwój krętków w organizmie i infekcje
towarzyszące.
W okresie przewlekłym borelioza może być mylona z niemal każdą znaną medycynie chorobą.
Setki tysięcy osób są błędnie zdiagnozowane. Lekarze mówią im, że są przemęczeni, że chorują na fibromialgię, zapalenie tarczycy – chorobę
Hashimoto, bóle „wędrujące”, bóle stawów, reumatoidalne zapalenie stawów, tocznia, stwardnienie rozsiane, zesztywniające zapalenie stawów
kręgosłupa, stwardnienie zanikowe boczne, śródmiąższowe zapalenie pęcherza moczowego czy autyzm. Jednakże w rzeczywistości może to być
borelioza i należy zacząć leczyć przyczynę, a nie objawy.
W przeciwnym razie pacjent nadal będzie odczuwał ból i ponosił ogromne koszty związane z leczeniem, a stan jego zdrowia może z roku na rok
pogorszyć się na tyle, że nie będzie już w stanie pracować.
Pandemia ignorowana przez władze
Ta rzadka choroba nabrała cech epidemii w Niemczech, w których liczba chorych szacowana jest już na milion przypadków. W 2010 r. leczono na
boreliozę 900 000 osób. W Bawarii uznano ją za najczęściej występującą chorobę zakaźną. Podobnie dzieje się w USA, środkowej Europie i
Rosji. Borelioza jest chorobą wektorową (wektor to biologiczny pośrednik przenoszący patogeny chorobotwórcze), która pojawia się jako choroba
endemiczna dla niektórych regionów, jak twierdzi dr Richard Horowitz, założyciel ILADS (International Lyme And Associated Diseases Society),
zajmujący się boreliozą od 25 lat. Takim endemicznym regionem jest między innymi cały obszar Polski – chociaż w 2010 r. rozpoznano zaledwie
9003 przypadki (w latach następnych podobnie), to szacuje się, że objawy chronicznej postaci boreliozy występują u setek tysięcy osób.
Powodem tego, że tak niewielka liczba przypadków jest rozpoznawana, jest m.in. brak odpowiednich materiałów informacyjnych i szkoleń dla
lekarzy. Ponadto badania wykorzystywane do wykrywania choroby nie są zbyt dokładne i nie zmieniły się od trzydziestu lat. Z tego powodu setki
tysięcy zakażonych osób, które poszukują kogoś, kto ich wysłucha i wyleczy, uzyskują wynik „negatywny”.
Badanie krwi o nazwie ELISA jest badaniem o niskiej czułości. Istnieje bardziej skuteczny (aczkolwiek nie nieomylny) test pod nazwą Western
blot, jest on jednak wykorzystywany jedynie do potwierdzania pozytywnego wyniku badania ELISA.
Według dr. Ryszarda Horowitza:
Lekarze mijają się z właściwą diagnozą, ponieważ badania diagnostyczne charakteryzują się niską niezawodnością. Większość lekarzy na
studiach uczy się protokołu polegającego na wykonaniu najpierw badania ELISA, a następnie Western blot – ale tylko wtedy, gdy wynik
pierwszego badania jest pozytywny. Niestety, ELISA jest badaniem o niskiej czułości. Większość badań naukowych wykazuje, że czułość testu
ELISA wynosi średnio 56%, a inne podają nawet niższe zakresy czułości1.
Western blot jest z kolei standardem w Niemczech: w 2011 r. wykorzystano go 500 000 razy. Wyjaśnia to większą liczbę rozpoznanych
przypadków boreliozy w tym kraju.
Historia Weroniki (pacjentki w wieku 53 lat)
Wśród pracowników służby zdrowia świadomych problemu krążą szokujące opowieści o chorych na boreliozę. Oto jedna z nich, wybrana losowo,
ale niezwykle reprezentatywna. Usunięto nazwiska lekarzy zaangażowanych w sprawę, aby nie mieli oni kłopotów ze strony Izby Lekarskiej. Czy u
kogoś z bliskich rozpoznajesz podobne objawy?
Jedenaście lat temu zaczęłam odczuwać ból w pachwinie, a następnie w okolicy miednicy. Brałam morfinę i cierpiałam tak bardzo, że w ciągu
dziesięciu dni schudłam osiem kilogramów; mogłam nawet umrzeć, ponieważ morfina doprowadziła do zahamowania ruchów robaczkowych jelit i
w konsekwencji ich niedrożności. Nie mogłam siedzieć, spać... nie byłam w stanie funkcjonować. A ponieważ lekarze nie rozumieli, co się ze mną
działo, przepisywali mi leki przeciwdepresyjne. Skierowano mnie na konsultację do psychiatry.
Mniej więcej trzy lata temu byłam już tak wyczerpana, że nie mogłam obrócić się z boku na bok w łóżku, nie byłam w stanie wchodzić po
schodach częściej niż raz dziennie, nie dawałam rady wejść pod prysznic (woda ważyła chyba z tonę), nie radziłam sobie z myciem włosów itp.
Pozostałam całkiem sama. Mąż mnie opuścił, ponieważ nie był w stanie znieść dłużej mojej choroby, a dzieci odsunęły się ode mnie.
Bolały mnie ręce i nogi, nie byłam w stanie nawet przygotowywać sobie posiłków. Nie umiałam otworzyć ani zamknąć okiennic.
Następnie rozwinęła się u mnie uogólniona limfadenopatia (powiększenie wszystkich węzłów chłonnych). Mój lekarz pierwszego kontaktu przeraził
się i wysłał mnie na rozmaite badania. Podejrzewano nawet raka. Badania nie wykazały niczego.
Zła diagnoza
Internista po przeprowadzeniu tych badań skierował mnie do psychiatry.
Tymczasem stan mojego zdrowia nadal się pogarszał i zaczęłam cierpieć z powodu kolejnych objawów. Uszy bolały mnie tak, jakbym miała
zapalenie uszu (mimo iż tak wcale nie było) oraz wdało się poważne zapalenie dziąseł, a bóle szczęki i żuchwy sprawiały, że nie byłam w stanie
gryźć .
Później pojawił się bardzo poważny ostry nieżyt nosa. Przez kilka miesięcy tak opuchły mi zatoki, uszy i nos, że zaczęłam mieć problemy z trąbką
Eustachiusza, co z kolei powodowało szumy uszne i zawroty głowy.
Następnie pojawiła się silna zgaga, która nie przechodziła i wkrótce trudność sprawiało mi nawet połknięcie łyku wody między posiłkami.
Cierpiałam na obrzęk przełyku, gardła i języka, a w ustach zaczęły pojawiać się wrzody.
To dość oczywiste, że przy tym wszystkim cierpiałam na zaburzenia snu.
Jednakże 14 miesięcy temu spotkałam osobę, która miała podobne objawy (nie wszystkie) i która opowiedziała mi o boreliozie. Miałam już robione
badanie ELISA, jednakże wynik był negatywny. Osoba ta nalegała na to, abym zrobiła test Western blot. Wynik tego badania był zdecydowanie
pozytywny.
Dziś jestem jej niezwykle wdzięczna, bo gdyby nie spotkanie z nią, pewnie jeździłabym teraz na wózku i nie mogłabym nawet jeść samodzielnie, a
moje życie byłoby dalszą męką. Dzięki niej w końcu trafiłam do lekarza, który zamiast wysyłać mnie do psychiatry, zlecił mi serie badań, które
wykazały nie tylko boreliozę, ale także obecność bakterii Mycoplasma pneumoniae. Poinformował mnie także, że potrzeba będzie nieco czasu,
aby zabić wszystkie bakterie, które zaatakowały mój organizm, jednakże taki czas nadejdzie i wtedy znowu będę mogła cieszyć się pełnią życia.
Otwórzmy oczy
Od dziesięciu miesięcy zażywam leki i mój stan się poprawia. Znowu mogę przygotowywać posiłki, otwierać i zamykać okiennice... Nie mogę
jeszcze prowadzić samochodu ani przytulić mocno wnuczki. Jednakże widoczna jest już poprawa mojego ogólnego stanu zdrowia i mogę mieć
nadzieję, że kolejny dzień będzie udany.
Chciałabym podkreślić, że lekarze najczęściej odsyłają pacjenta do psychiatry wtedy, kiedy nie wiedzą, co mu jest. Więc rób to, co ja: nie słuchaj
lekarzy i rób wszystko, aby znaleźć rozwiązanie!
Nigdy się nie poddałam i walczyłam mimo wszelkich przeciwności...
Chciałam podzielić się swoją historią po to, aby pomóc tym, którzy czytają moje słowa: pomóc Ci uwierzyć, znaleźć w sobie odwagę na stawienie
czoła chorobie i lekarzom, a także pomóc lekarzom otworzyć oczy na rzeczywistość.
Oficjalne metody leczenia
Klasyczne metoda leczenia boreliozy opiera się na podawaniu antybiotyków (doksycykliny lub amoksycyliny lub ceftriaxonu) przez trzy do sześciu
tygodni.
Problem polega na tym, że w niektórych przypadkach bakterie oporne na antybiotyki mogą doprowadzić do pogorszenia się objawów. Bakterie
wywołujące boreliozę potrafią „otarbiać” się w poszczególnych narządach, czyli tworzyć wokół siebie otoczkę, która je chroni. W tym momencie
antybiotyki przestają być skuteczne.
Lekarze muszą więc traktować swoich pacjentów otwarcie i okazywać im współczucie. Pacjenci, którym lekarz powiedział, że choroba jest tylko w
ich głowie, nie powinni ustawać w wysiłkach aby znaleźć przyczynę dolegliwości.
Medycyna konwencjonalna zaleca jedynie antybiotykoterapię; jednakże jeśli ta metoda zawiedzie, należy spróbować wielu dostępnych metod
medycyny alternatywnej.
Leczenie, które działa
Judith Albertat, która również chorowała na boreliozę, w swojej książce „Maladie de Lyme: mon parcours pour retrouver la santé”2 opisuje
różnorodne metody leczenia, które stosowała, aby złagodzić objawy boreliozy, objawy, które sprawiały, że nie była w stanie normalnie żyć.
To długoterminowe podejście, oparte na eksperymentowaniu metodą prób i błędów, pozwoliło jej pokonać problemy, wobec których medycyna
konwencjonalna była (całkowicie) bezsilna.
Bardzo trudno jest zniszczyć te bakterie, którym udało się "otorbić" w organizmie. Judith stosowała w tym celu Flagyl. Ta metoda jest jeszcze
skuteczniejsza, jeśli stosuje się ją razem z fitoterapią (lekami roślinnymi), homeopatią i odpowiednimi suplementami diety.
Na zakażenie Judith Albertat stosowała także:
złoto koloidalne, czyli roztwór zawierający jony złota, stosowany od tysiącleci ze względu na jego właściwości dezynfekujące,
selen wraz z witaminą C i E,
probiotyki,
Duo Vital, czyli złożony suplement diety, który remineralizuje organizm, wzmacnia układ odpornościowy i jego działanie w jelitach i ma
właściwości oczyszczające,
koenzym Q10,
witaminę B3,
kwasy omega-3 EPA i DHA,
organiczny krzem,
enzymy proteolityczne.
Detoksykacja
Do tego wszystkiego Judith dołożyła jabłczan magnezu, który, oprócz dostarczania komórkom tego pierwiastka, ma także zdolność do chelatacji
glinu, podobnie jak pektyna zawarta w cytrynach pomaga pozbyć się z organizmu rtęci.
Objawy boreliozy mogą ulec pogorszeniu w przypadku narażenia na kontakt z toksynami, w tym z takimi metalami ciężkimi jak rtęć czy ołów.
Mogą one powodować problemy z detoksykacją, zaburzenia snu, zaburzenia psychologiczne, rozstrój układu hormonalnego i niedobory witamin i
minerałów.
Naturalne metody leczenia są więc kluczowe dla wyleczenia lub przynajmniej złagodzenia objawów, lecz są często odrzucane przez lekarzy.
Widać to na przykładzie tysięcy pacjentów.
Życzę zdrowia!
Jean-Marc Dupuis