Hanna Rudnicka: W teatrze nie ma grzechu, 30 marca

Transkrypt

Hanna Rudnicka: W teatrze nie ma grzechu, 30 marca
Hanna Rudnicka: W teatrze nie ma grzechu, 30 marca 2011, Nowa Siła Krytyczna
o spektaklu „Uwaga, Purim!” Teatru 21 w reż. Justyny Sobczyk.
Purim to bodaj najradośniejsze święto w tradycyjnym żydowskim kalendarzu. Upamiętnia
uchronienie narodu żydowskiego przed masową zagładą, której zapobiegła perska królowa Estera i
świętowane jest corocznie 14 dnia miesiąca adar. Obchody odbywają się w atmosferze karnawału.
Wierni biorą udział w spektaklach przypominających tę biblijną historię triumfu, przebierają się w
kostiumy, obdarowują prezentami, uczestniczą w ucztach, krzyczą i tupią podczas czytania Pisma w
synagodze, ba, mają nawet niemal obowiązek odurzyć się alkoholem. W tym wyjątkowym dniu
wychwalanie Boga nie łączy się z powagą i skupieniem, raczej nieskrępowaną radością.
W 2011 roku to ruchome święto przypadło 19 marca. Zaledwie dwa dni później, 21 marca,
obchodzony jest Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Ta zupełnie przypadkowa bliskość dat
została wykorzystana artystycznie. W sposób błyskotliwy i brawurowy. Teatr 21, tworzony przez
osoby cierpiące na autyzm i zespół Downa, nawiązał bowiem współpracę z Muzeum Historii Żydów
Polskich. Efektem tej kooperacji była akcja performatywna „Uwaga, Purim!”, którą zaprezentowano
trzykrotnie, 21, 22 oraz 23 marca, w warszawskim Teatrze Studio.
Trwające nieco ponad godzinę widowisko zostało podzielone na dwie części. Bazą dla pierwszej stała
się historia z Księgi Estery, ta sama, którą odgrywa się i odczytuje w synagogach z okazji święta Purim.
W tyle sceny stoi rząd zwykłych, drewnianych krzeseł. Wyczekują na nich aktorzy Teatru 21, wszyscy
ubrani w czarne stroje. Na głowach mają opaski z wizerunkami postaci, które będą odgrywać –
Estery, Mordechaja, Hamana, Achaszwerosza. Owa linia to swoista strefa przejściowa – wykonawcy
nie wychodzą za kulisy, lecz siedząc oczekują na sekwencje, w których biorą udział. Właściwy teatr
rozgrywa się bliżej publiczności; w centrum przestrzeni gry ustawiono kolejne dwa krzesła oświetlone
jaskrawym, punktowym światłem – są one osią, wokół której rozgrywają się kolejne sceny.
Działania sceniczne nie noszą najmniejszych znamion tworzenia iluzji. Przeciwnie, struktura
przedstawienia jest wyraźna i co raz podkreślana. Animatorem pokazu, bezpośrednio w niego
zaangażowanym, jest reżyserka spektaklu, Justyna Sobczyk. Stoi nieco z boku, za mikrofonem,
sygnalizuje początek i koniec każdej kolejnej sceny. To ona prowadzi również całość słownej narracji –
rytmicznie, wykorzystując jako tło podkład energetycznej, pulsującej muzyki, komentuje wydarzenia
prezentowane przez jej podopiecznych. Aktorzy w tej części występu działają tylko pantomimicznie,
ogrywając kolejne sceny z Księgi Estery. Nie dążą do mimetycznego odtworzenia historii, tworzą
raczej wariacje, posługując się przede wszystkim skrótem i symboliką gestu. W scenie pierwszego
spotkania Mordechaja i pałającego do niego szczerą nienawiścią Hamana, dwaj wykonawcy
wymachują w swoją stronę krzesłami. Trzej aktorzy od początku przedstawienia noszą na szyjach
zagadkowe krawaty wykonane z czarno-żółtej policyjnej taśmy. Okaże się, że odgrywają Hamana oraz
dwóch spiskowców – postaci, które spotka śmierć przez powieszenie. Dopiero w tych scenach
ujawnia się dwuznaczny charakter rekwizytu, który zamienia się w stryczek. Nie zabrakło także scen
pełnych ciepła i humoru – tak dzieje się w zabawnej sekwencji obrazów, w których Achaszwerosz
dokonuje przeglądu kandydatek na żonę. Biorą w niej udział chyba wszystkie dziewczęta z zespołu,
wykorzystując w tworzeniu postaci cechy własnej osobowości i wyglądu.
Już pierwsza część spektaklu to popis wyobraźni i możliwości improwizacyjnych, jednak prawdziwą
ich feerię, nieskrępowaną jakimikolwiek ramami fabularnymi, jest dopiero druga odsłona.
Powracającą po przerwie publiczność, wykonawcy witają tym razem w jaskrawych, fantazyjnych,
szalonych niekiedy przebraniach – niektórzy, w myśl purynowego zwyczaju, przebrani są za
przedstawicieli przeciwnej płci. Inspiracją tej części spektaklu są bowiem obchody święta Purim.
Podobnie jak historia Estery, nie zostają one dosłownie odzwierciedlone. Zamiast odtwarzać obrzędy,
zespół przywołuje tylko niektóre towarzyszące im zwyczaje (tupanie, krzyki, picie na umór).
Wychodząc od tych skojarzeń, aktorzy puszczają wodze fantazji i dają się porwać wirowi improwizacji.
Trzy powtarzające się hasła „odwrócenie, przekroczenie, zabawa” są inspiracją dla obrazowej
choreografii i wyznaczają energetyczny rytm tej części widowiska. Do swojego „cyrku”, w którym
aktorzy wykonują „skok w wiarę”, „przejście po linii życia”, wykonawcy zapraszają publiczność.
Namawiają widzów, by weszli na scenę, by współuczestniczyli we wspólnej zabawie. W zamykającym
widowisko „numerze” bierze udział kilkunastu gości, którzy zostają poproszeni o założenie masek z
wizerunkami aktorów – ludzi z zespołem Downa. W radosnym, swobodnym nastroju dokonuje się
symboliczne, niewymuszone przełamanie barier, na które w codziennym życiu nie mielibyśmy ani
okazji, ani, być może, odwagi. Wspominana ostatnia scena jest też rodzajem prowokującej
konfrontacji. Na scenie ponownie pojawia się Justyna Sobczyk. Reżyserka tłumacząc, że słowo „pur”
oznacza „los”, zadaje swoim aktorom i przemieszanym z nimi widzom jedno pytanie: „Czy chciałeś
kiedykolwiek odmienić swój los?”. Znamienne, że odpowiedź „nie” i „nie wiem” usłyszymy tylko z ust
dwójki aktorów – osób z zespołem Downa
Nawet jeśli ich bezpośrednim tematem spektaklu Teatru 21 nie jest, jak w przypadku „Portretu”,
tożsamość osób z zespołem Downa oraz kwestia inności – kwestie te pozostają kluczowe dla ich
odbioru. Justyna Sobczyk, założycielka zespołu, nie stara się narzucać swoim aktorom standardów
teatru profesjonalnego, lecz daje im przestrzeń do opowiadania o ich własnym świecie, będącym dla
reszty społeczeństwa zagadką i tabu. Pozwala im pozostać na granicy sztuk teatru i performance, nie
chować się za tradycyjną postacią, lecz pozostać sobą. „Uwaga, Purim!”, choć wychodzi od spraw
dalekich od tematu niepełnosprawności, stał się ponownie pretekstem do zasypywania przepaści,
która dzieli upośledzonych od zdrowych. Takie wykorzystanie desek teatralnych, szczególnie, jeśli są
to deski instytucjonalnego teatru w stołecznym mieście Warszawie, może szokować. Jednak, jak
mówi jeden z bohaterów „Uwaga, Purim!”, „w teatrze nie ma grzechu”. Teatr to miejsce, które rządzi
się innymi prawami niż zewnętrzny świat. Ma moc integrowania, tworzenia wspólnoty, zbliżania. Jak
udowadnia zespół Justyny Sobczyk, siłę tę można przetworzyć i zwielokrotnić, by wzruszała, bawiła i
skłaniała widzów do refleksji nad własnymi uprzedzeniami. Bez zbędnej litości – ani dla aktorów, ani
dla siebie.