Generuj PDF

Transkrypt

Generuj PDF
Data publikacji : 21.02.2011
Sekrety Księcia Handlowego
Wstęp od Autora
Hej tam, kolego. Z tej strony książę handlowy Gallywix. Trzymasz w rękach
tę książkę, bowiem chcesz być taki jak ja. Kto by nie chciał? Nie ma na
świecie bardziej potężnego i niebezpiecznego goblina ode mnie. Mogę dać
ci wszystko, co będzie potrzebne do odniesienia sukcesu.
A najpierw krótka informacja prawna.
Jeśli to czytasz, a jeszcze nie kupiłeś książki, to jest to kradzież. Myślisz, że przeglądanie to niewinna zbrodnia?
Myślisz, że to twoje konsumenckie prawo? Otóż się mylisz! To właśnie przez takich jak ty, spadły moje dochody w
zeszłym roku, przez co nie mogłem wyposażyć kolejnego skrzydła mojej posiadłości. Teraz zamiast czekoladowych
kanap i biszkoptowych poduszek na które rzecz jasna zasługuję, muszę się męczyć z jedwabnymi meblami. Czy
próbowałeś kiedyś zjeść jedwab? Zdajesz sobie sprawę skąd on się w ogóle bierze? Z gęby robaka, ot co! Musisz to
zmienić. Kup moją książkę, albo moi eksplodujący zabójcy będą cię ścigać niczym złodziejskiego pokładowego
szczura, którym zresztą jesteś.
Co, masz wątpliwości? Czy my się poznaliśmy? Nie można zostać księciem handlowym rzucając pustymi groźbami.
Ta robota nie jest dziedziczna, jak bycie królem u różowoskórych ludzi. Jeśli powiem ci, że trzydziestu dwóch
szpiegów patrzy właśnie jak nerwowo oblizujesz usta, lepiej żebyś w to uwierzył, kolego.
Nie masz się co rozglądać. Nie zobaczysz ich. Przestań marnować mój czas i ryzykować swoje życie. Dwadzieścia
tysięcy sztuk złota to niewielka cena za historię mojego życia. A jeśli przeczytasz kolejne zdanie po tym, bez
kupienia tej książki, poświęcę każdy cal mojego imperium, aby cię zniszczyć. Rozumiemy się?
Dobrze. Teraz zapłać cholernemu sprzedawcy.
Zrobione? Na pewno? Świetnie. Cóż, dzięki za kupienie mojej książki, frajerze. Chcesz zostać księciem handlowym?
A ja chcę armię fel reaverów z moją twarzą wymalowaną na ich pięściach, ale negocjacje z Płonącym Legionem się
nie powiodły, dlatego chyba żaden z nas nie osiągnie tego, co chce.
Dlaczego nie możesz być księciem handlowym? Ponieważ wszystkie etaty są wypełnione lepszymi goblinami od
ciebie, właśnie dlatego. Nie jesteś na to gotowy, ale nie martw się. Zwróciłeś się o pomoc do odpowiedniej osoby.
Pewnie słyszałeś już kilka plotek na mój temat. "Gallywix został księciem handlowym przez wysadzanie,
wyprzedawanie i po prostu sprzedawanie wszystkich, których znał. Kiedy wybuchła góra Kajaro, Gallywix miał
jedyną łódź i zażądał od wszystkich niskiej kwoty w postaci całych życiowych oszczędności. Upchnął całą goblińską
elitę pod pokładem niczym szprotki, a potem próbował ich sprzedać jako niewolników. Ten potwór Gallywix zdradził
swą rasę dla bazilliona macaroonów."
Troszkę straszne, nie?
A teraz zgadnij co? To wszystko prawda. Po co miałbym kłamać na ten temat? Nigdy nie wypieram się rzeczy, z
których jestem ze wszech miar dumny. Jeśli jutro świat miałby się rozpaść na dwie części, kupiłbym Mroczny Portal,
postawiłbym tam budkę w której zbierałbym od uciekających myto w postaci ostatnich pieniędzy, pierścieni z ich
palców, ostatniego gryza ich kanapki, oraz umownego zobowiązania się do wybudowania dla mnie rakietowego
pałacu na niebie w Nagrand. To styl goblinów! Podaż i popyt! Pogódź się z tym!
Ale cóż. Zapłaciłeś za swój bilet, dlatego otrzymasz ode mnie: trzy sekrety najpotężniejszego księcia handlowego,
jakiego widział świat. Nie ma co o nich długo opowiadać. Tak naprawdę, jeśli przerzucisz strony tej książki,
zobaczysz, że mniej więcej ostatnich trzysta stanowią stare gazety i przepisy na potrawy z ryb.
Przykro mi, kolego. Nie przyjmujemy zwrotów.
......................................................................................................................................................................................
.................................
*
*
*
Sekret 1: Nie pozwól nikomu zabrać twojego
ciastka
W dniu kiedy skończyłem dziesięć lat, przejąłem rodzinny inżynieryjny interes, ORAZ lokalny syndykat. Było to
łatwiejsze, niż sprzedanie lustereczka krwawemu elfowi. Czytaj uważnie...
Moje urodziny zaczęły się tak, jak każdy poranek: mój tatuś niemal mnie zabił.
Nie to, że chciał. Tak naprawdę to był standardowy problem w jego przypadku. Nic za co się zabrał nie kończyło się
tak jak chciał, co nie jest śmieszne, jeśli pracujesz przy materiałach wybuchowych. Jedyny warsztat, który mógł
kupić, był tak głęboko w złej dzielnicy slumsów Drudgetown, że nawet poborcy podatkowi księcia handlowego
Maldyiego nie byli tu bezpieczni. Ostatni który nas odwiedził skończyć bez butów, napadnięty, obrażony,
przywiązany do beczki z prochem strzelniczym, a następnie odturlany do starego goblina z grzecznym listem
odmownym wciśniętym w jego zęby.
Mój tatuś widział pozytywy w postaci braku podatków. Ja zaś brudne ulice i radioaktywne odpady. Nawet szczury
wynosiły się z tego miejsca. Tatuś uważał, że pewnego dnia mu się uda i wymyśli coś, co wstrząśnie całym światem.
Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu zanim nas wysadzi, dlatego poprzedniej nocy zdecydowałem sie uciec i
zostać piratem, tak jak moja mamusia.
Cała noc zeszła mi na pakowaniu i planowaniu. Pięć macaroonów upchniętych w moim rozerwanym bucie, zdawało
się być fortuną. Tatuś poszedł z rana do warsztatu i jak zawsze zaczął gadać ze sobą. Jego proces twórczy składał
się z trzech faz - optymizmu, obawy i paniki - a ostatni mógł sprawić, że skończyłeś bez kilku palców i kawałka
skóry. Był już w fazie 2.9 kiedy skończyłem pakować plecak i upchnąłem go pod spleśniałym materacem.
●
"No dalej", wymamrotał za kartonową ścianą. "Troszkę ciaśniej... ciaśniej... ooops. Oh. Oh, nie. Nie! Stop!
Dzieciaku! Obudź się i schowaj!"
Ledwie uniosłem moją poduszkę, kiedy przez ścianę przebił się pluszowy miś o pomarańczowym futrze i
mechanicznym pysku. Zobaczył mnie, wydał z siebie pisk, a następnie eksplodował, wystrzeliwując we wszystkie
strony odłamki.
W przedpokoju usłyszałem kroki, po czym tatuś wszedł do mojego pokoju. Nie zapukał wcześniej, jednak nie
dlatego, że się bardzo spieszył. Napalm wypalił drzwi w zeszłym miesiącu.
"Wszystko w porządku, dzieciaku? Widziałeś to? Idealny test! Horyzontalny napęd, namierzenie celu, żyroskopowy
obrót, oraz detonacja! Związek twierdził, że użycie mikrobomby do nawigacji i paliwa rakietowego w napędzie spali
całą okolicę, ale pokazaliśmy im..."
Rzuciłem moją rozerwaną na strzępy poduszkę na ziemię.
●
"To był jedyny prototyp, prawda?"
●
"Cóż, tak, ale..."
●
"A plany...?" Zapytałem cicho, aby mógł dokończyć. Miałem sporo doświadczenia w rozmowach z nim.
●
"Skradzione przez mechanicznego kurczaka."
To było coś nowego, ale nie mógł mnie przechytrzyć.
●
"Więc nie możesz wybudować nowego, tak?"
Otworzył usta, aby się odgryźć. Jego źrenice nagle się rozszerzyły w przerażeniu. Poranny rytuał został odprawiony.
Czas zabrać się za śniadanie i ruszyć w podróż.
●
"To nie ma znaczenia. Rozumiem już o co chodzi. Materiały wybuchowe ukryte w słodkich przedmiotach to
zupełnie nowy rynek. Będziemy bogaci!"
●
"Tatku, przestaniemy być biedni tylko wtedy, kiedy w końcu nas wysadzisz." Odpowiedziałem.
●
"To nie fair, Jastor. To tylko kwestia czasu."
●
"Wiesz co? Masz rację. Pewnego dnia zabijesz nas obu, tato. Wierzę w ciebie."
●
"Ej! Jest wiele goblińskich dzieci, które chciałyby, aby ich rodzice byli inżynierami. Kiedy byłem w twoim wieku,
śniłem o tym..."
●
"Serio... tatku? Znowu ta sama opowieść?"
●
"... że moi rodzice przestaną czyścić kanały i coś kiedyś wysadzą. Martwisz mnie, kiedy mówisz o tym jak się
obawiasz materiałów wybuchowych. To takie nie goblińskie."
●
"Nie! Wiesz co nie jest goblińskie? Mieć dziecko i mówić mu 'idź się pobaw'. Wiesz w czym jest problem? Nie ma
się z kim bawić. Jelky musi spędzać całe dnie zaplatając lonty. Druz budzi się o świcie, aby mieszać cement.
Wiesz jakie to upokarzające, że mój własny tatuś nie zmusza mnie do pracy?"
Tata wzruszył ramionami i poszedł w stronę swego warsztatu.
●
"Powiem ci coś," zawołał. "Zostaw prowadzenie interesu mi, a ja zostawię tutaj ciasteczko Sugarpack, dla
dzieciaka, który obchodzi dziś urodziny."
●
"Jestem całkiem pewien, że do prowadzenia interesu, najpierw trzeba coś sprzedać!" Krzyknąłem za nim, ale
zrobiłem to bez przekonania. Sugarpack! Przekąska na drogę!
●
"Myślisz, że dasz sobie radę lepiej?" powiedział z warsztatu. "Możesz spróbować, kiedy tylko chc... - oh, witam
panów."
Brzmiało to, jakby tatuś miał klientów. Uznałem to za dobry znak na moją podróż. Jeśli coś tak rzadkiego wydarzyło
się w warsztacie, nie będę miał problemu w znalezieniu statku w Kezan: ha, pewnie mógłbym znaleźć tresowanego
rekina, który zabierze mnie na magiczną wyspę stworzoną ze słodyczy i platinum. Poszedłem korytarzem po
ciasteczko.
Piekarnia Sugarpack już nie istniała. Kilka lat temu zanim orkowie przybyli do Azeroth, okoliczny sklep został lekko
zbombardowany w czasie Drugiej Wojny Handlowej, mocno zbombardowany w czasie Czwartej Wojny Handlowej,
zupełnie stopiony w czasie Wojny Pokoju. Cała okolica pachniała cukrem i częściami ciała przez długie miesiące.
Ale taka jest prawda: jeśli nigdy nie próbowałeś ciasteczek z piekarni Sugarpack, nie jadłeś prawdziwych ciastek.
Koniec.
Były wystarczająco duże, aby trzymać je w obu dłoniach, a zewnętrzna część była nieco brązowa. Kawałki
czekolady były wielkości pięści ogra. Lekka nuta cynamonu i kryształowego cukru. Dostawałem tylko jedno rocznie.
Zastygłem na końcu korytarza, gdzie ukryłem się w półcieniu. Powinienem wiedzieć. To nie klienci, ale Skezzo i
jego ludzie znowu odwiedzili mojego tatę.
W Drudgetwon, nawet przestępcy byli bankrutami, a Gang z Ulicy Miedzianej nie był wyjątkiem. Wciąż pamiętam
tego kretyna Skezzo, jego fałszywe złoto i śmierdzący dziurawy garnitur. Jedyną wartościową rzeczą, którą zrobił w
swym życiu, było jego spotkanie ze mną.
Popchnął mego tatę na trzy i pół nożny stół przy którym pracował. Po jego drugiej stronie, moje ciasteczko
podskoczyło na talerzu. Syknąłem, ale nie byłem na tyle dumny, żeby nie zjeść go z podłogi, jeśli miałoby do tego
dojść. Ty również byś to zrobił, uwierz mi.
"Co my mamy z tobą zrobić, Luzik?" stwierdził Skezzo. "Nigdy nie płacisz na czas. W sumie to wcale nie płacisz. Nie
chciałbym, aby Lumpo musiał wrócić tutaj jutro i wysadzić..." Skezzo rozejrzał się, jednak nie mógł dostrzec nic
wartościowego poza laską dynamitu, który jak pewnie słyszeliście, powinien wybuchać.
●
"Słuchaj, przykro mi," powiedział mój tatuś. "Są problemy z pieniędzmi. Ledwie starcza mi na materiały!"
●
"I słodycze z tego co widzę," powiedział Skezzo sięgając, aby wziąć...
Moje.
Ciastko.
"Zapłać mi wszystko dzisiaj," powiedział wpychając ciastko w usta. Bezcenne okruszki posypały się na jego ubranie.
"Albo spalę twój warsztat i policzę ci za pochodnie."
Dostrzegł mnie w przejściu, mrugnął i chrząknął wypluwając przy okazji resztki ciasteczka.
I tak właśnie było. Gdyby nie to ciastko, uciekłbym i teraz bym był królem piratów, gdzieś na Południowym Morzu, a
świat byłby zupełnie innym miejscem.
Stanąłem jak wryty. Tatuś coś do mnie mówił. Nie słyszałem go jednak, gdyż wszystko zagłuszała gotująca się we
mnie krew.
Mogłem opuścić Kezan, jeśli bym tylko chciał, jednak to nie o to chodziło. Mój tatuś pozwolił jakimś zbirom zabierać
swoje rzeczy. Ja pozwoliłem im zabrać moje ciastko. To właśnie o to chodziło. Właśnie dlatego byliśmy biedni. Jasne,
Skezzo miał swój gang. Jasne, miał broń i ludzi. Jednak w mojej głowie buzowało coś niczym flota zeppelinów
atakujących chatkę gnolla. Interes należał do mojego taty. Interes był mój. Tamto ciastko było moje. Nie winię
Skezzo za to co robił, ale niezależnie od wszystkiego, nikt nie będzie brał tego, co moje.
Dziesięć minut później, po drugiej stronie miasta wpadłem na jednego z ludzi Skezzo, otoczonego przez dym
cygara i grupę ochroniarzy.
●
"Pozwól że podsumuję," powiedział. "Jesteś winny szefowi pieniądze. I chcesz od niego pożyczyć, aby go spłacić?"
●
"Tak." Powiedziałem.
●
"Z procentem?" zapytał ledwie powstrzymując śmiech.
●
"Jak uważasz." Powiedziałem z poważną miną.
●
"Ok, szczeniaku," rzekł przeliczając pieniądze. "Ale wydaje mi się, że wiem dlaczego twój ojciec ma problemy. W
twojej rodzinie brakuje żyłki do interesu."
Jedyną rzeczą, która w goblińskim społeczeństwie rozchodzi się szybciej, niż kalendarz z Gunpowder Girls, jest
informacja o możliwości publicznego poniżenia. Skezzo wrócił tej nocy z całym gangiem. Na ulicy Miedzianej
otworzyły się drzwi, gdy nasi lojalni sąsiedzi wychylili się, aby zobaczyć jak inżynier i jego syn tracą resztę swoich
pieniędzy i są wyrzuceni z miasta. Jednak taty nie było. Poszedł po kolejne ciastko, co nie było zaskoczeniem: miał
dobre intencje, ale nie wiedział o co tak naprawdę chodzi. Już nie o ciasteczka.
Skezzo i jego ludzie stanęli tuż przede mną.
●
"Masz pieniądze, dzieciaku?" powiedział. Jego ludzie wychylili się, aby zobaczyć co się stanie.
●
"Z procentem." Odpowiedziałem.
Skezzo wyrwał torbę z moich rąk, pogładził mnie po głowie i ruszył w dół ulicy ze swoim gangiem. Dokładnie.
Nawet nie policzył pieniędzy. Jak udało mu się prowadzić coś bardziej skomplikowanego od stoiska z kiełbasami,
jest dla mnie wciąż niewytłumaczalne.
"Miło się z tobą robi interesy, dzieciaku," krzyknął z oddali. "Lumpo, bierz tę torbę. Jest stanowczo zbyt ciężka."
●
"To pewnie przez dynamit," podpowiedziałem.
Fotografii nie wymyślone jeszcze przez najbliższych kilka lat, jednak dałbym wiele za zdjęcie Skezzo i jego gangu
gapiących się na mnie na sekundę przed tym, jak bomba wepchnięta pod pieniądze eksplodowała.
Kiedy dym opadł, całego gangu juz nie było. W dziwnym amoku, moi sąsiedzi gapili się na dymiący krater, a potem
znowu na mnie.
Uśmiechnąłem się i wskazałem na niebo. Setki oczu spojrzało w górę.
Skezzo, jego gang i płonące pieniądze spadały z nieba.
Ruszyłem ulicą do budowniczego Bezoka. Oczywiście sztuczka kosztowała mnie resztki pieniędzy taty, aby pokryć
procent i dynamit, jednak te czterysta macaroonów miały być tylko drobnymi na koniec tego tygodnia.
●
"Wow. Wow!" powiedział Bezok, kiedy gobliny ze wszystkich okolicznych domów udały się na najbardziej
obrzydliwe poszukiwanie skarbów, szukając nieuszkodzonych macaroonów. "Pokazałeś im, dzieciaku! Jesteśmy
wolni!"
●
"Nie potrwa to zbyt długo," powiedziałem unikając płonącej skarpety. "Jest pustka. Inne gangi przeniosą się tutaj,
kiedy tylko usłyszą o tym, że nie ma już Skezzo. Musimy się sami chronić. Utworzyć i strzec szlaków handlowych."
●
"Tak!" Powiedział Bezok. "Świetny pomysł! Może kiedyś będziemy mogli?"
●
"Nie." Powiedziałem. "Przyjdź jutro z rana, a ja będę miał gotowy kontrakt. Możesz wciąż zajmować się produkcją,
dobra? Ja przejmę od ciebie nudniejsze rzeczy związane z prowadzeniem biznesu."
●
"Huh?" rzekł Bezok mrugając. Przyglądał się chmurce podpalonych macaroonów powoli sunącej w stronę dachu
jego chaty. "Poczekaj, czy myślisz że możesz prowadzić mój interes? Posłuchaj dzieciaku..."
●
"Boom." Powiedziałem.
●
"Boom?" Zapytał zdziwiony Bezok.
●
"Boom."
●
"Dlaczego mówisz 'boom'?"
●
"Po prostu lubię mówić 'boom'," powiedziałem ze złowieszczym spokojem, jak potrafią tylko dzieci. "Cóż, przyjdź
jutro rano. Nie poczujesz tego, że to ja się wszystkim zajmuję, aż zobaczysz ile zarabiasz."
Bezok nie był tchórzem. Miał problemy z opłacaniem rachunków, a ludzie tacy jak on zawsze szukają szybkiego,
dodatkowego sposobu na zarobienie kilku dodatkowych macaroonów.
●
"Wiesz co dzieciaku? Dlaczego nie? Zawsze mogę się wycofać w przyszłości, tak?"
●
"Oczywiście, wprowadzę kilka zmian w kontrakcie w tej kwestii," odpowiedziałem. Musiałby porzucić swój biznes,
zapłacić mi roczne wynagrodzenie, oraz założyć kostium niedźwiedzia trzy razy w tygodniu, aby reklamować
nadchodzącą linię wybuchowych produktów mojego tatusia.
Zostawiłem Bezoka, kiedy ten zaczął wchodzić po drabinie, aby zdjąć ognisko macaroonów ze swojego dachu.
Kiedy tatuś wrócił, byłem zajęty pisaniem mojego pierwszego kontraktu literami tak małymi, że nie dało się ich
przeczytać nawet w okularach. Łatwo napisać taki kontrakt, jeśli skupiasz się na oszukaniu biednych głupców,
którzy mają je podpisać, i pamiętaj że niemal każdy uważa, że małe literki muszą być przeczytane przed złożeniem
podpisu, a nie przedstawione dziesięciu prawnikom, sprawdzone w sądzie, a następnie rozłożone słowo po słowie i
zdetonowane w bezpiecznym środowisku.
Tatko chrząknął.
●
"Mogę lepiej." Wymamrotałem, zanim zdążył coś powiedzieć. Nie musiałem na niego spojrzeć, żeby wiedzieć, że
usłyszał już o bombie.
●
"C-Co?" wydusił z siebie, trzymając w ręku papierową torbę.
●
"Zapytałeś mnie, czy uważam, że mogę prowadzić twój biznes lepiej, niż ty. Mogę. Od jutrzejszego poranka,
będziemy mieli dostęp do pieniędzy Bezoka, a potem jeszcze większej ilości. Ale potrzebuję żebyś przepisał
wszystko na mnie."
Stał w ciszy przez jakiś czas. Skorzystałem z tej chwili, aby dopisać jeszcze kilka linijek.
●
"Zdecydowanie wdałeś się w twoją mamę," odpowiedział. "Dobra, masz tydzień. Jeśli nie będzie zysku, aby kupić
więcej dynamitu, będziesz to musiał odpracować, ok?"
Tak, pomyślał że wystawi mnie na niepowodzenie, co będzie dla mnie odpowiednią nauczką. Ale zostawił mnie
samego z moim nowym ciasteczkiem i pracą. Po jakimś czasie ciastko sczerstwiało, ale postanowiłem je zachować
jako wspomnienie tych dni. Tak szczerze mówiąc, mam je do dziś.
Do czasu, aż minął termin taty, połowa sklepów z dzielnicy dołączyła do mojego Konglomeratu Miedzianej Ulicy.
Wtedy już się wyprowadziłem, ale wysłałem mu trzy skrzynki dynamitu, strój ognioodporny i mały bonus.
Tak, masz rację. Byłem wtedy trochę miękki. Ale pamiętaj, miałem wówczas dziesięć lat, geniuszu. Mój pierwszy
milion macaroonów zarobiłem, kiedy ty jeszcze pływałeś w toksycznych kałużach wokół fabryki zdrowego jedzenia
Garzaka Oatburnera.
Poza tym, to był mój tatuś. A ja dbam o wszystko, co moje.
......................................................................................................................................................................................
.................................
*
*
*
Sekret 2: Albo nie masz skrupułów, albo
zębów. Nie ma nic pomiędzy
Minęło wiele lat. Nie będę wdawał się w szczegóły dotyczące wszystkich biznesów, które przejąłem, utworzyłem,
sprzedałem, lub zniszczyłem. Wygrałem: to tyle. Wygrałem wszystko to, co chciałem.
Nie dzięki szczęściu, nie. Szczęście nie istnieje. Szczęście jest dla frajerów. Jeśli poruszasz się szybko i odpowiednio
mocno, aby stworzyć dla siebie miejsce na świecie, wszyscy pozostali ustąpią ci i oddadzą wszystko co mają tylko
po to, aby być częścią twojego sukcesu.
Cóż, prawie wszyscy. Od czasu do czasu wpadniesz na innych podobnych do siebie. I zetną cię oni tak jak święte
drzewko na przyjęciu drwali z Venture Company, jeśli ty ich nie uprzedzisz.
W czasie Drugiej Wojny byłem wschodzącą gwiazdą na Kezan. Prezesem ogromnego Konglomeratu Miedzianej
Ulicy, doradcą Związku Inżynierów, ważnym goblinem w Koalicji Handlowej, oraz drugim najbogatszym w kartelu
Bilgewater. Książę handlowy Maldy postanowił poznać swego rywala, dlatego wysłał mi zaproszenie na przyjęcie
urodzinowe swojej córki w jego willi.
Stary goblin był równie popularny, co kostka mydła na pirackim statku. Książę handlowy Steamwheedle podobno
planował zawrzeć kontrakt w Hordą. Maldy uważał, że jeśli Hordzie się nie powiedzie, Przymierze wkrótce zwróci się
przeciwko nam. Ograniczył handel, aby upewnić się, że Bilgewater posiada wystarczająco dużo zapasów i pieniędzy,
aby przetrwać finansowe oblężenie i mogło polegać na innych kartelach.
Odważny krok, jednak jest pewien problem: typowy goblin nie lubi być ostrożny. Ostrożny jest nudny. Finansiści i
inne wpływowe gobliny postanowiły, że chcą kogoś młodszego, bardziej agresywnego księcia handlowego w
miejsce Maldyiego. Zgadnij kogo.
Sześć miesięcy planowania skupiało się na tej nocy, na długo przed tym jak Maldy wysłał mi zaproszenie. Każdy
wariant został dokładnie przemyślany. Nawet pozostali książęta handlowi wyrazili w sekrecie zgodę, głównie
dlatego, że woleli niedoświadczoną konkurencję. Sukces był przesądzony. Do wschodu słońca stanę się księciem
handlowym.
Ruszyłem w stronę posiadłości Maldyiego. Dołączyła do mnie Thissy Steeltack, moja osobista asystentka. Kilka lat
później musiałem ją zwolnić, gdyż zapłaciła zabójcom, aby zgładzili mnie w moim basenie. Uwielbiałem ją.
●
"Włamałam się... do biurka Maldyiego, szefie," powiedziała. "Ukrył klucz pod statuetką jastrzębia. Znalazłam jego
zapiski odnośnie tego, co planują pozostali książęta."
●
"Świetnie," odparłem. Maldy był coraz słabszy, jeśli nie ukrywał odpowiednio tego typu rzeczy. "Co robią? Musimy
od nich kopiować, jeśli mamy być konkurencyjni."
Thissy przekartkowała zapiski.
●
"Tworzą armie najemników."
●
"Przydatne. Wyślij kosz pełen złota do Southsea Freebooters."
●
"Metal, czy czekolada szefie?"
●
"Czekolada. I tak będą próbowali je ugryźć. Może im się przydać przekąska. Co jeszcze?"
●
"Perfumy."
●
"Perfumy?"
●
"Książę handlowy Donais bardzo je lubi, szefie."
●
"Ok. Pozwól, że zaoszczędzę ci nieco czasu. Wszystko to, co jest na tej liście? Niech ktoś kto dla mnie pracuje
zajmie się tym. A teraz spadaj stąd. Wybieram się na przyjęcie."
Thissy przytaknęła i odeszła. Zbliżyłem się ledwie trzy kroki w stronę posesji, kiedy Riddlevox, przewodniczący
Związku Inżynierów, wyskoczył z krzaków.
●
"Pamiętasz plan?" wysyczał.
●
"To ja napisałem plan." Powiedziałem, starając się nie zagryzać zębów. Oparłem go na największej słabości
księcia handlowego Maldyiego: on naprawdę kochał swoją córkę. Jeśli jesteś księciem handlowym, nie możesz
sobie pozwolić na bliskość rodziny, czy przyjaciół. Mój tatuś był oczywiście wyjątkiem. Miał ambicję przemokłego
drewna. Poza tym, każdy kto chciał go porwać, aby mi grozić, kończył dowiadując się czy goblin wystrzelony z
armaty w Kezan doleci do Booty Bay.
●
"Nie zepsuj tego, Gallywix," powiedział Riddlevox, ponownie wchodząc w krzaki. "I niech nie przychodzi ci do
głowy nic dziwnego. Może zostaniesz księciem handlowym, ale będziesz pracował dla nas, czy to jasne?"
●
"Oczywiście, szefie." Chyba śnisz, kretynie.
Strażnik przy parkiecie do tańczenia przepuścił mnie dalej. Dwa ostatnie miesiące spędziłem na zastępowaniu
ochroniarzy Maldyiego, moimi własnymi najemnikami. Ruszyłem do przodu.
Czy zdarzyło ci się, że kiedy wszedłeś na przyjęcie, wszyscy odwrócili się i zaczęli się cieszyć? Nie? Polecam. Setka
goblinów próbowała wpaść mi w oko, lub dać coś do picia. Ignorowałem ich i zebrałem z tacy kilka lobstroków.
Miałem tutaj coś do zrobienia.
Nigdy wcześniej nie poznałem córki księcia handlowego, Nessy. Mój człowiek doniósł mi, że kupiła niebieską
sukienkę i diamentową spinkę na przyjęcie. Dodał także, że wyglądała "oszałamiająco". Oczywiście go zwolniłem.
Jednak, kiedy zobaczyłem Nessę na przyjęciu, po raz pierwszy w życiu zrozumiałem, że jestem komuś winny
przeprosiny.
Była tak piękna, że chyba jej za to płacili. Skóra koloru głębokiego zielonego morza, oczy tak ciemne, jak północ w
kopalni szmaragdów. Blask jej włosów sprawiał, że diamentowa spinka wyglądała na tandetną ozdobę.
Niewidzialna ręka powiodła mnie do niej przez tłum. Nie można mnie było zatrzymać. Wiedziałem, że muszę
odzyskać kontrolę. Plan A polegał na tym, aby odciągnąć ją z przyjęcia i przekazać w ręce porywaczy, aby Maldy
poddał się bez walki.
"Zatańczymy?" Powiedziałem, wyrzucając Plan A przez okno.
●
"Dlaczego nie?" odpowiedziała. Zdałem sobie sprawę, że przyglądała mi się cały czas, kiedy zmierzałem w jej
stronę. Świetnie. "Nandirx strasznie mnie zanudza."
Odciągnąłem ją od bankiera w stronę środka parkietu. Rozmawialiśmy w czasie tańca, jednak nie mogę ci
powiedzieć o czym. Czułem się, jakbym był pijany. Moje ambicje były zagrożone. Jeśli podjąłbym kroki przeciwko jej
ojcu, straciłbym u niej szansę, a uwierz, że jej uroda była jeszcze bardziej spektakularna z bliska. Musiałem się
ogarnąć.
●
"Wyjdź za mnie." Rzuciłem.
Chrząknęła. "Ledwie pana znam, panie Gallywix," odpowiedziała.
●
"Mogę to zmienić," stwierdziłem. "Jestem..."
●
"Prezesem potężnego Konglomeratu Miedzianej Ulicy, doradcą w Związku Inżynierów, ważnym goblinem w
Koalicji Handlowej, drugim najbogatszym w kartelu Bilgewater," dokończyła z lekkim uśmiechem.
Czytała moje komunikaty prasowe!
●
"Jednak nie mogę za ciebie wyjść," kontynuowała. "Jasne, kilka razy ci się poszczęściło, jednak ja lubię gobliny
bez skrupułów. Takich, którzy podejmują ryzyko."
Przez kilka sekund zabrakło mi słów. Jednak nigdy dobrze mi nie idzie brak słów, więc szybko się otrząsnąłem.
Opowiedziałem jej o moich początkach. Machałem wycinkami gazet o tajemniczych podpaleniach w szpitalach i
wymuszeniach wśród sierot. Dałem dokładne wskazówki na temat miejsc, w których były zakopane zwłoki. A po
tym, przeszedłem do naprawdę okropnych rzeczy.
Słuchała, przechylając głowę na jedną stronę. Od czasu do czasu uśmiechając się.
Kiedy skończyłem, wzruszyła ramionami i powiedziała, "To chyba dobry początek."
Cóż za dama, prawda? Czułem wyrzuty sumienia – tak, naprawdę - odnośnie Planu B, jednak nagle zdałem sobie
sprawę, że to może ją do mnie przekonać. Chciała goblina bez skrupułów. Na dobrą sprawę zyskałem jej
przyzwolenie!
Nie zwracałem uwagi na zamieszanie za mną, do czasu aż w coś uderzyło mnie w ramię. Spojrzałem na... ooops.
●
"Ah, więc to ty zawłaszczyłeś sobie uwagę mej córki, młody Gallywixie," powiedział książę handlowy Maldy,
opierając się na swojej lasce. Jego dłoń, obłożona ciężkimi złotymi pierścieniami zaciśnięta była na rączce.
Na imprezie zapadła cisza. Te gobliny widziały na tyle dużo zdrad, aby wiedzieć, że coś się dzieje. "Miło cię w końcu
poznać. Łapy precz."
●
"Przepraszam" powiedziałem, odsuwając się od Nessy.
●
"Dziękuję. Słyszałem, że moi ludzie spalili jedną z twoich fabryk w zeszłym miesiącu. Mam nadzieję, że nie
wziąłeś tego do siebie. To tylko interesy."
●
"Nie pan nie mówi 'tylko'," odpowiedziałem uśmiechając się. "To brzmi niemal jak przeprosimy."
Na jego pomarszczonej twarzy zagościł szeroki uśmiech. "Wiedziałem, że cię polubię," powiedział. "Jak ci się
podoba przyjęcie mojej córki?"
●
"Jej przyjęcie?" zapytałem, dając znać strażnikom. "Już nie. Teraz to moje przyjęcie."
●
"Co?" wykrzyknął Maldy marszcząc brwi.
●
"Od dzisiejszego poranka, jestem właścicielem większości twoich akcji w Koalicji Handlowej, dzięki setkom
podstawionych akcjonariuszy i małych firm. Mógłbyś to sprawdzić, jednak przekupiłem całą twoją administrację,
więc raczej nie masz co im ufać. Jestem właścicielem twojej ochrony. Ukradłem ziemię pod twoim domem. A ty
wypożyczyłeś te pierścienie z jednego z moich sklepów. To koniec, Maldy. To twój koniec i wszyscy o tym
wiedzą."
Gdzieś w oddali zaskrzeczała papuga. Maldy zaczerwienił się, potem przybrał kolor purpury, rozglądając się w
poszukiwaniu sojusznika, jednak zauważył tylko zbliżających się ochroniarzy. Zatrzymałem ich obiema rękoma. Aby
zaimponować Nessie, kolejna część wymagała mojego osobistego zaangażowania.
●
"Mój ładunek," powiedział. "Połowa mojej floty wyrusza właśnie z ładunkiem broni dla Przymierza. Zarobię na tym
fortunę i odkupię wszystko."
●
"Cieszę się, ze o tym wspomniałeś," powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni pilota. "Przyniosłem wielką atrakcję
dla twoich gości. Naciśnij przycisk."
●
"Nie!"
●
"Co, nie lubisz niespodzianek? Boisz się? Myślałem, że książę handlowy musi mieć jaja! Naciśnij przycisk, Maldy!"
Szczerząc zęby niczym stary lew, Maldy uderzył wielki czerwony guzik swym palcem.
W porcie, każdy statek z jego floty handlowej w porządku alfabetycznym eksplodował w idealną kulę ognia.
Przyglądając się zszokowanemu Maldyiemu, wyrwałem mu z ręki laskę i wyciągnąłem z niej miecz, o istnieniu
którego donieśli mi moi ludzie, a następnie skierowałem go w stronę Nessy nawet na nią nie patrząc.
●
"Cóż. Masz godzinę na opuszczenie Kezan zanim poszatkuję twoją córkę i wrzucę cię do góry Kajaro."
powiedziałem wpatrzony w Maldyiego. Potem odwróciłem się w stronę Nessy. "Wystarczająco bez skrupułów?"
Oh. Jej twarz zbladła tak bardzo, że stała się niemal przezroczysta.
●
"Za bardzo?" zapytałem mrużąc oczy.
Ruszyła do przodu omijając miecz i uderzyła mnie w twarz. Potem chwyciła swego ojca pod ramię i wyprowadziła
go przez zdumiony tłum.
Rzuciłem miecz i uniosłem w górę dwie ręce i cztery palce w tradycyjnym goblińskim geście kompletnego i
niepodważalnego zwycięstwa. Goście... moi goście... zaczęli wykrzykiwać swoje poparcie, biegnąc do mnie aby
poklepać mnie po plecach i pogratulować mi, w czasie gdy wkładali do moich kieszeni karty biznesowe i łapówki.
Jednak nie patrzyłem im w oczy.
Zamiast tego, patrzyłem jak Nessa prowadzi swego ojca w dół wzgórza przed rezydencją.
......................................................................................................................................................................................
.................................
*
*
*
Sekret 3: Jeśli twój plan emerytalny nie
przewiduje pałacu, to coś robisz źle
To było ponad dwadzieścia lat temu. Możesz się zastanawiać, czy czegoś żałuje. Jasne, wygnałem miłość swojego
życia zaledwie po dziesięciu minutach odkąd ją poznałem, potem zaaranżowałem zupełnie przypadkową śmierć
swojego niemal teścia. Każdy, kogo znałem próbował mnie zdradzić. Jestem sam.
HA! Jasne. Oh, nie, moje nieograniczone bogactwo i władza są wszystkim, co mam! Jak tragicznie! Możecie mi
wysyłać pieniądze na pocieszenie.
Tak szczerze, to co roku wysyłam Nessie nowy obraz przedstawiający mnie, cieszącego się swoim bogactwem. Ona
w ramach rewanżu przesyła mi pudełeczko naszpikowane ładunkami wybuchowymi. Kto powiedział, że związki na
odległość nie mają szans?
Po latach spisywania tego dzieła, zaczyna mnie boleć ręka, dlatego podsumuję. Znasz teraz wiele moich sekretów,
jednak nie masz się co oszukiwać. Nie uda ci się mnie pokonać. Nie było jeszcze takiej pułapki, której nie
zmieniłbym na coś przydatnego. Nawet kiedy ten goblin, którego imienia nie wypowiem namówił tego brutalnego
orka, Thralla, żeby mnie zabił, ja i tak byłem górą.
Dosłownie. Widziałeś mój nowy pałac? Pałac na szczycie góry w Azsharze? Piękny widok na ocean? Pole do
granatowego golfa? Ukryty barek na alkohol? Piękne panie w basenie. Nie, oczywiście, że nie widziałeś. Frajerzy nie
są mile widziani na terenie mojej posiadłości.
Ale cóż. Nie oszukuję się. Nie będę żył wiecznie. Czy wyglądałeś ostatnio za okno? Ta planeta jest popękana niczym
skorupa jaja. Nawet jutro Azshara może znaleźć się pod wodą.
Kupiłeś moją książkę, co sprawia, że jesteśmy kumplami, prawda? Prawda. W wątpliwym przypadku jeśli byś żył
dłużej ode mnie, jest jedna rzecz, którą musisz zrobić, aby przejąć kontrolę nad rasą goblinów.
Wygraj.
Tylko tyle. Mówiłem ci, że musisz się trzymać tego, co twoje, być bez skrupułów, oraz mieć zamek w którym
możesz być bez skrupułów. Jednak jeśli chcesz być mną, musisz widzieć wszystko takim, jakby miało być twoje.
Dlatego musisz zrobić wszystko, aby to wziąć.
Wyjdź więc i zwyciężaj. Oszukuj przyjaciół i rodzinę, naciągaj ludzi, którzy ci ufają, ukradnij jakąś ładną posiadłość.
Zacznij od sporego zysku.
●
"Ale jak się bogacić, Gallywixie?" Dobre pytanie, kolego. Niestety, o tym jest już zupełnie inna książka, a jak
mogłeś to już zauważyć, ja nie lubię rozdawać rzeczy za darmo.
Powiem ci coś. Zacznij wysyłać swoje pieniądze, biżuterię, smażone przysmaki, oraz egzotyczne zwierzęta do
mojego pałacu przyjemności. Kiedy zdecyduję, że zapłaciłeś wystarczająco dużo, prześlę ci kopię 'Bogacenie się w
stylu Gallywixa'. I daje ci słowo, że nie znajdziesz żadnego rybnego scamu w tamtej książce*.
Mam nadzieję ubić z tobą interes, kolego.
*Znacznie słowa "scam", poniżej oznaczanego jako "słowo" jest w całości definiowane przez księcia handlowego
Gallywixa. Każda próba odkrycia definicji słowa, będzie powodowała podjęcie stosownych działań prawnych. Każda
próba zdefiniowania słowa, będzie powodowała podjęcie stosownych działań prawnych. Wszelkie skargi na tę
książkę, lub przepisy na zupę z płetwy murloca, zupę z oczu murloca, zupę z łusek murloca, lub zupę z "nie pytaj
czego" murloca w kolejnych dwudziestu siedmiu częściach, będą powodowały podjęcie stosownych działań
prawnych. Wszelkie stosowne działania prawne, będą powodowały podjęcie dewastujących działań prawnych. Nie
zadzieraj ze mną. Mam dół pełen skorpionów, a ty nie.
Autor: Dominik "BeLial" Misiak, Grzegorz "Sigmar"
Sadziński
Data publikacji : 21.02.2011
Data modyfikacji : 28.07.2011
Tagi:
Pozostałe nowości
Liczba wyświetleń strony: 9675
Zapowiedź zmian w klasach - Mnich
Legion wkroczył w fazę alfa testów w
czasie których dostępna jest póki co jedynie lokacja startowa łowców demonów, a my przyglądamy się temu, jakich
zmian doczeka się klasa, która stosunkowo niedawno pojawiła się w World of Warcraft. Oto co na najnowszy dodatek
Blizzard przygotował dla mnichów.Data publikacji: 24.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Wojownik
Po krótkiej przerwie wracamy z
tłumaczeniami blogów poświęconych zmianom, jakie pojawią się w klasach w nadchodzącym dodatku do World of
Warcraft. Oto czego powinni spodziewać się wojownicy z Azeroth w LegionieData publikacji: 23.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Szaman
Kolejna zapowiedzieć, która pojawiła
się jakiś czas temu na łamach oficjalnej strony społecznościowej dotyczy szamana. Największe zmiany w przypadku tej
klasy dotknęły totemy oraz system zasobów specjalizacji Elemental oraz EnhancementData publikacji: 16.11.20150
11 urodziny World of Warcraft
World of Warcraft obchodzi już swoje 11
urodziny. Z tej okazji Blizzard przygotował kilka zabawek, które powinny wszystkim przypomnieć sam początek
przygody w świecie Azeroth - w rolach głównych Edwin VanCleef, Hogger, murlok oraz Windfury (w wersji
nadmuchiwanej).Data publikacji: 16.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Rycerz śmierci
Kolejna zapowiedź
opublikowana na łamach oficjalnej strony społecznościowej World of Warcraft poświęcona jest klasie rycerzy śmierci.
Poniżej znajdziecie informacje między innymi o ujednoliceniu wszystkich run oraz nowej umiejętności specjalizacji Blood,
która została zainspirowana Lordem Marrowgarem z Icecrown Citadel.Data publikacji: 15.11.20150
Wszystkie nowości