Pewnego lipcowego dnia - Adam Parol, Alina Głuchowska
Transkrypt
Pewnego lipcowego dnia - Adam Parol, Alina Głuchowska
Tekst opracowali: Adam Parol, Alina Głuchowska-Fedirko, Adrianna Serwin Gimnazjum nr 9 w Lublinie, ul. Lipowa 25 Opiekun: Małgorzata Łopuszyńska-Ratyna Pewnego lipcowego dnia... Rozmowa na Facebooku Józef Czechowicz: - Witaj Czesławie! Czesław Miłosz: - Witam Szanownego Kolegę! Cieszę się, że możemy mieć teraz stały kontakt na Facebooku. Te nowe narzędzia komunikacji są nieocenione! Jak sprawy w Lublinie się toczą? Józef Czechowicz: - Niestety, teatr cały czas w budowie... Ale dość narzekania. Ubiegły rok w grodzie nad Bystrzycą to istny tygiel wydarzeń! Robiliśmy wszystko, aby pozyskać fundusze na rozwój miasta, ale wygrana w konkursie na Europejską Stolicę Kultury przeszła nam koło nosa. Dużo się działo, imprezy kulturalne otaczały nas ze wszystkich stron. Szczególnie w pamięci zapadła mi Noc Kultury, gdyż dopiero nad ranem wróciłem do domu. Cieszę się, że miasto się rozwija i kipi poezją. Czesław Miłosz: - Co Szanowny Kolega miał na myśli? Józef Czechowicz: - Na każdym kroku widzę swoje nazwisko – wymyślili jakieś Spacery z Czechowiczem, konkursy recytatorskie moich wierszy, no i akcję Miasto Poezji – młodzi „narwańcy” czytają poezję w każdej bramie i w miejskich autobusach. Ponoć spotykają się też w prywatnych mieszkaniach, gdzie w oparciu o poetyckie utwory prowadzą burzliwe dyskusje o sensie życia. A jak tam Twoje światowe życie? Czesław Miłosz: - Za odsetki z Nobla laptop sobie kupiłem. Teraz teksty zapisuje się szybciej, łatwiej i wygodniej. Józef Czechowicz: - A ja za walutę z ostatniego tomiku kupiłem sobie tablet. Mogę teraz pójść na miasto, usiąść na ławeczce i opiewać najpiękniejsze zakątki Lublina. Czesław Miłosz: - To zacnie. U mnie w Krakowie ostatnio niewiele się dzieje, tak więc z weną raczej krucho. Chodzę po mieście bez celu, szukam natchnienia. Józef Czechowicz: - To może w Lublinie znajdziesz inspirację – spokój tu i cisza, a za miastem pszenica dojrzewa na polach, chmiel pnie się po tyczkach... Czesław Miłosz: - Jestem zachwycony Twoją propozycją! Ale czy nie zrobię Ci kłopotu? Józef Czechowicz: - Nie no, Czesiu, jesteś moim przyjacielem. Namów Carol i przyjeżdżajcie jak najszybciej. Niebawem odbędzie się w Lublinie Karnawał Sztukmistrzów – do miasta ściągną kuglarze i cyrkowcy z wielu stron świata. Zaś w sierpniu tradycyjnie organizowany jest Jarmark Jagielloński – połączenie kupieckich targów miejskich i współczesnego festiwalu kultury. Czesław Miłosz: - To rzeczywiście ciekawa propozycja. Moja Carol będzie szczęśliwa. Chyba jeszcze nie jadła Waszego słynnego cebularza i pierogów z kaszą gryczaną. Józef Czechowicz: - Zaplanuję spotkanie z Franciszką Arnsztajnową w naszej słynnej „Lubliniance”– panie na pewno się polubią. Czesław Miłosz: - Wspaniale! W takim razie w weekend ustalimy szczegóły. Strasznie się cieszę na tę wizytę nad Bystrzycą. Józef Czechowicz: - Wyjadę po Ciebie na dworzec - mój poczciwy stary polonez nadal w formie. I choć ruch uliczny mnie przeraża, często przemierzam ulice miasta w celu dokonania zakupów na okazjonalnych promocjach... Czesław Miłosz: To do widzenia Kolego. Józef Czechowicz: Do zobaczenia.