AD. Media wobec strajku w Stocznui

Transkrypt

AD. Media wobec strajku w Stocznui
Andrzej Drzycimski
MEDIA WOBEC WYDARZEŃ W SIERPNIU ‘80
25-lecie „Solidarności”
Dyskusja panelowa, sala BHP Stoczni Gdańskiej, 18.08.2005, godz. 16,00
Najpierw kilka osobistych uwag. Udział w strajku był konsekwencją tego, co było moim
doświadczeniem od 1956 r. Październik 56` znałem z relacji starszego brata, studenta
Politechniki Gdańskiej. W 1968 r. widziałem już jak milicja i ORMO „wygarniali” młodych
mężczyzn i „przepuszczali” przez „ścieżkę zdrowia” w urzędzie zatrudnienia w Gdańsku; wraz
z grupką paru osób w bezsile krzyczałem „gestapo”, „oprawcy” widziałem przygotowywanie
pałek przez odwijanie i cięcie kabla transformatorowego przez ORMO. W grudniu 1970 r.,
najpierw z okien Wojewódzkiego Archiwum Państwowego w Gdańsku, później z bliska
obserwowałem strajk w Stoczni Gdańskiej, przemarsze, niszczenia sklepów i palący się
komitet partii. Czerwiec ‘76 w Gdańsku znałem z relacji przyjaciół i telewizyjnego
wystąpienia premiera. W sierpniu ‘80 wracałem właśnie z rodziną z wczasów z Zakopanego,
gdy dowiedziałem się, że w Stoczni Gdańskiej im. Lenina zaczął się strajk. Od razu znalazłem
się pod II bramą stoczniową, gdzie było największe zgromadzenie ludzi wspierających zza
płotu strajkujących. Życzliwie zostałem przyjęty, gdy jako dziennikarz (Wrocławski Tygodnik
Katolików) chciałem znaleźć się po drugiej stronie bramy stoczniowej. Rozmawiałem ze
strajkującymi, poznawałem ich oceny, uczestniczyłem w próbie przełamania muru cenzury,
podpisałem solidarnościową deklarację dziennikarzy polskich. Pisałem relacje z wydarzeń, ale
nigdy nie zostały one przepuszczone przez cenzurę. Przeprowadziłem pierwszy wywiad
wydrukowany w oficjalnej prasie polskiej z Lechem Wałęsą. Opublikowany na początku
października 1980 r. cytowany był przez największe światowe agencje. Z historyka i
publicysty piszącego o przeszłości stałem się rejestratorem bieżących wydarzeń.
Towarzyszyłem największym wydarzeniom NSZZ „Solidarność” w kraju i za granicą (w tym
jako jedyny dziennikarz towarzyszący wizytom delegacji „Solidarności” u Ojca Świętego i we
Włoszech1, Japonii oraz Francji). Za publicystykę dotyczącą „Solidarności”, tuż przed stanem
wojennym (1981), otrzymałem dziennikarską Nagrodę im. Włodzimierza Pietrzaka, a w dwa
tygodnie później za to samo wywieziony zostałem do obozu internowanych w Strzebielinku
koło Wejherowa. Po zwolnieniu z obozu przygarnęli mnie do pracy ojcowie dominikanie w
swym miesięczniku „W Drodze”, stamtąd w 1990 r. wróciłem do NSZZ „Solidarność” i pod
koniec tego roku byłem już w Belwederze, jako rzecznik prezydenta Lecha Wałęsy2. Po
czterech latach pracy w Kancelarii Prezydenta, powrót do Gdańska i od kilku lat nauczam
kolejne roczniki studentów i słuchaczy umiejętności komunikowania społecznego.
„Solidarność” była doświadczeniem, które wyznaczyło kierunki mojego działania. Zmieniła
moje życie.
Sierpień ‘80, choć oczekiwany i zapowiadany kolejnymi wydarzeniami w kraju, był jednak
zaskoczeniem i to w wielu wymiarach, także dla dziennikarzy wybrzeżowych. I to dla obu
1
A. Drzycimski, „Solidarność” z wizytą we Włoszech, „Przegląd” nr 7, pismo Wydawnictwa im. Konstytucji 3 Maja,
Warszawa 1981 (poza cenzurą)
2
A. Drzycimski wraz z zespołem, Sztuka kształtowania wizerunku, Business Press, Warszawa 1996
grup funkcjonujących pod nadzorem wszechwładnej cenzury i tych, którzy programowo ją
odrzucali. Z jednej strony w końcu lat 70. w Gdańsku była jedna z najliczniejszych grup
zawodowych dziennikarzy w kraju pracujących w redakcjach pism Robotniczej Spółdzielni
Wydawniczej „Prasa” oraz w oddziałach rozgłośni Polskiego Radia, Telewizji Polskiej,
Centralnej Agencji Fotograficznej, Agencji Interpress, czy w oddziale Zespołu Prasy PAX oraz
grono dziennikarzy pism branżowych, których na Wybrzeżu nie brakowało. Z drugiej – od
połowy lat 70. pojawiły się w Gdańsku nieznane dotąd wydawnictwa nielegalne, publikujące
bez zezwolenia PZPR. Od 1977 r., zaczął ukazywać się „Bratniak”, z dużym udziałem
gdańskich autorów, późniejszych współzałożycieli Ruchu Młodej Polski, mający
chrześcijańskie korzenie i odniesienia do pracy duszpasterskiej dominikanów. Wkrótce pojawił
się „Robotnik Wybrzeża”, pismo Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Autorami
tekstów były osoby powiązane z różnymi środowiskami KOR, RMP, Ruchem Obrony Praw
Człowieka i Obywatela, Konfederacją Polski Niepodległej, nazywanymi w oficjalnej
propagandzie „antysocjalistyczną opozycją”. Wzajemne przenikanie było naturalną
konsekwencja, faktu, że środowiska opozycyjne Wybrzeża liczyły zaledwie kilkadziesiąt osób,
aktywnie się angażujących w wszelkiego rodzaju działania.
Dla obu tych wybrzeżowych środowisk sierpień ‘80 był przełomem. W grupie mediów
oficjalnych nastąpiło wyraźne rozwarstwienie między szefostwem poszczególnych redakcji,
uzależnionym od decyzji politycznych PZPR a dziennikarzami, z których znaczna część
znalazła się na terenie Stoczni. Dla drugiej nielicznej grupy dziennikarzy (choć wówczas nie
przyznawało się im takiego statusu) strajk stanowił zwieńczenie dotychczasowych
różnorodnych form protestów społecznych: pisma, ulotki, modlitwy w kościołach, głodówki,
demonstracje, akcje wspierania pokrzywdzonych, obchody wymazanych z polskiego
oficjalnego kalendarza rocznic świąt narodowych, Katynia, Grudnia ‘70, czy inwazji
sowieckiej. W tej grupie nie było wątpliwości o potrzebie współuczestniczenia w strajku
robotników. Oni też stanowili pierwsze naturalne zaplecze dla działań medialnych
Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej.
To oni przenosili także atmosferę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny (1979).
Łatwo znajdowali zrozumienie wśród tych, którzy spośród dziennikarzy oficjalnej prasy
uczestniczyli w tym wydarzeniu. Poznawali siłę naszego chrześcijańskiego zakorzenienia,
dumy, tęsknotę do prawa do wolności, historii i dojrzałości w społecznych zachowaniach.. Dla
ludzi mediów te dwa wydarzenia: pielgrzymka papieska i strajk dosyć szybko stały się spójne.
Stanowiły przełomom, z symboliką nieznaną w demokracjach zachodnich: krzyżem, mszami,
spowiedziami na oczach świata, portretem papieża na drugiej bramie…
Na siłę gdańskiego protestu składało się doświadczenie wielu środowisk, ale warto dostrzec
także wątek pokoleniowy. Strajk rozpoczęli dwudziestoparolatkowie. Ich pokolenie niosło go
siłą swojej wielkości grupy zawodowej, widzeniem świata w kolorach czarno-białym,
poszukiwaniem etyczności w życiu społecznym i odwagą w przełamywaniu lęków
towarzyszących tamtym wydarzeniom. Kierownictwo strajku stanowili trzydziestolatkowie,
dojrzalsi, bardziej znani wśród robotników, wśród nich także uczestnicy stoczniowego
krwawego grudnia ‘70. I wreszcie zaplecze, to nie tylko eksperci, o których się zawsze
wspomina, ale grupy intelektualne, głównie z Trójmiasta. Patrząc jedynie na składane
deklaracje wsparcia solidarnościowego robotników w Stoczni trzeba wymienić: Związek
Literatów Polskich, Koło Młodych ZLP, placówki kulturalne, instytuty i instytucje naukowe,
uczelnie, poszczególne osoby z kadry naukowej, aktorzy. Wreszcie od pierwszych chwil
obecne oficjalne środowisko dziennikarskie z Wybrzeża: Głos Wybrzeża, Dziennik Bałtycki,
Czas, Słowo Powszechne, WTK, Polskie Radio i z oporami wpuszczani do Stoczni
2
dziennikarze Telewizji Gdańskiej. Pojawiali się prawie wszyscy znani dziennikarze z: Polityki,
Kultury, Literatury, Prawa i Życia, Kulis, Panoramy, Perspektyw, Sztandaru Młodych, Życia
Warszawy, Gazety Robotniczej i oczywiście Trybuny Ludu. Przyjeżdżali, zwłaszcza pod
koniec strajku do Gdańska (R. Kapuściński, W. Giełżyński, W. Adamiecki., K. Jagiełło, M.
Mońko, J. Surdykowski, J. Jankowska, M. Ziomecki… ), rozmawiali i … wyjeżdżali.
Pozostawali dziennikarze trójmiejscy.
Nowy ruch instynktownie zdawał sobie sprawę, że jeśli nie przebije się przez ówczesną
cenzurę i nie uzyska społecznego poparcia, to władza w jakiś sposób dążyć będzie do
zduszenia protestu i zacznie wyłuskiwać poszczególne osoby. Dotrzeć do społeczeństwo
można było jedynie przez media. Dziennikarze polscy, choć obecni, byli „nieproduktywni”.
Byli cenzuralnymi „niemowami”. Pozostawali dziennikarze zagraniczni, dla których fenomen
strajku w bloku komunistycznym był tak fascynującym, iż nie zważając na trudności, tłumnie
zjawili się w Stoczni. Z uchwyconych przeze mnie różnych list, na które wpisywali się, można
przyjąć, że ponad 200 dziennikarzy zagranicznych przebywało na strajku. Od Włoch, RFN,
Szwecji, Austrii, Holandii, Finlandii, Danii, Norwegii, W. Brytanii, Szwajcarii, Argentyny do
Stanów Zjednoczonych. Reprezentowane były największe światowe agencje: Reuter, UPI,
AFP, ANSA, DPA, AP (oficjalnie nie zgłosił się w czasie strajku przedstawiciel TASSA),
największe dzienniki, radia i telewizje.3 Ich informacje i komentarze nadawane były prawie na
„żywo” ze Stoczni. Część z nich można było usłyszeć w polskojęzycznych radiostacjach.
Nie pozostawało to bez wpływu na środowisko polskich dziennikarzy w Stoczni. Dla części
zrozumienie i poparcie dla strajkujących było oczywiste, inni przyglądali się z zawodowa
ciekawością, jeszcze inni robili wszystko by dziennikarze polscy nie zabierali publicznie głosu.
Narastało jednak przeświadczenie, że jako grupa zawodowa jest jednak świadkiem
przełomowego wydarzenia. Przychodziło zrozumienie, że protest robotniczy jest również w jej
interesie. Wspólny cel był także z innymi grupami społecznymi. Oficjalne środowisko
dziennikarskie z trudem się organizowało. Przełamywało wewnętrzny strach, lęk przed utrata
pracy, powiązań z systemem władzy. Nie mały wpływ na kształtowanie się nowego oblicza
oficjalnego dziennikarstwa miały codzienne deklaracje poparcia dla strajkujących z całej
Polski, „obrazki” z rozdawaniem ulotek i „Strajkowego Biuletynu Informacyjnego
Solidarność”. Wówczas było widać siłę słowa wolnego. Informacja na tych skromnych
„nośnikach” stała się „gorącym chlebem”: rozchwytywana, powielana, przepisywana, od
pierwszych dni strajku rozwożona do najodleglejszych zakątków kraju.
Po wielu dyskusjach, na początku trzeciego tygodnia strajku, w cieniu drzew przy sali BHP
udało się wreszcie zwołać zainteresowanych. W małej sali nad BHP, zwanej stoczniowym
muzeum, rozpoczęło się mozolne spisywanie dziennikarskiej deklaracji. Najpierw, pod
wpływem nadzwyczajnej „aktywności” jednej z dziennikarek z Trybuny Ludu, uznano że
skierowana zostanie do Wydziału Prasy KC PZPR, później przyjęto wersję bardziej neutralną i
dodano iż jej treść zostanie przekazana również do Zarządu Głównego Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskich, Gdańskiego Oddziału Morskiego SDP i MKS w Stoczni Gdańskiej.
Pod tym wyczekiwanym i przełamującym lęki naturalnym głosem środowiskowym, w
pierwszej wersji podpisało się kilkadziesiąt osób. Poźniej jednak okazało się, że część z nich
wycofała swoją deklarację poparcia i zasłaniając się niemożnością reprezentowania swoich
3
Strajkowa dokumentacja, m.in.: Zapis rokowań gdańskich. Sierpień 1980, zebrali i opracowali A. Drzycimski i T.
Skutnik, Editions Spotkania, Paris 1986 (poza cenzurą); A. Drzycimski i T. Skutnik, Gdańsk. Sierpień`80. Rozmowy,
Oficyna Wydawnicza AIDA, Gdańsk 1990 (poszerzona wersja edycji paryskiej, nakład 50 tys. egz.); Zapis wydarzeń.
Gdańsk-Sierpień 1980. Dokumenty, zebrali i opracowali A. Drzycimski i T. Skutnik, Niezależna Oficyna Wydawnicza
NOWA, Warszawa 1999 (nakład 600 egz.)
3
redakcji, wycofano swoje podpisy. Pozostało jedynie 35 dziennikarzy, którzy pod tym apelem
podtrzymali swój podpis, ale bez podawania tytułów pism, w których pracowali.
Krystalizowaniu się nowego rozumienia dziennikarstwa sprzyjało powołanie specjalnego
rzecznika prasowego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Po pierwszych dniach dosyć
chaotycznego informowania przez strajkujących o swoich działaniach, Wałęsa wskazał na
Lecha Bądkowskiego, członka prezydium MKS, literata, znanego na Wybrzeżu z niezależnej
postawy wobec władzy PRL. To on stworzył zalążki biura prasowego, którego rozwinięty
model był później realizowany już w niepodległej Polsce. Wydawał bowiem komunikaty,
zwoływał konferencje prasowe, spotykał się z dziennikarzami zagranicznymi i polskimi,
organizował dziennikarzom spotkania z liderami strajku lub osobami wspomagającymi
strajkujących. L. Bądkowski tłumaczył, ukazywał tło wydarzeń, interpretował, pokazywał
myślenie strajkujących i organizował zaplecze dla przenoszenia wolnego słowa. Kreował
rzeczywistość medialną, wpływał na światowe komentarze. Reprezentował to, co w Stoczni
było największą siłą - swobodę mówienia w „ludzkim języku”.
W strajku i w pierwszych miesiącach po strajku, współpracowałem z Lechem Bądkowskim
także podczas jego rzecznikowania Międzyzakładowemu Komitetowi Założycielskiemu
„Solidarność” i przy tworzeniu nowego niezależnego pisma. Stopniowo L. Bądkowski
wycofywał się z funkcji rzecznika, poświęcając wiele uwagi redagowaniu „Samorządności”,
specjalnego dodatku do miejscowego Dziennika Bałtyckiego, wydawanego pod nadzorem
komitetu wojewódzkiego partii. Wreszcie został redaktorem naczelnym tygodnika pod tym
właśnie tytułem, którego ostatni, trzeci numer miał już datę stanu wojennego (14.12.1981). Po
jego wycofaniu się z rzecznikowania, w trakcie pierwszej „Solidarności”, kolejno po nim
powoływani rzecznicy należeli do czołówki polskich elit intelektualnych: dr Karol
Modzelewski (historyk z Wrocławia), dr Janusz Onyszkiewicz (matematyk z Warszawy) i tuż
przed stanem wojennym dr Marek Brunne (fizyk z Gdańska).
Fenomen strajku polegał na sposobie mówienia o nas samym. Po „drętwej mowie”,
wpychającej się do każdej dziedziny życia, środowiska opiniotwórcze zaczęły używać języka
ludzi, którzy rozmawiają ze sobą. Objawiło się to eksplozją oficjalnych postrajkowych audycji,
artykułów i publikacji, które, choć z ogromnymi ograniczeniami cenzuralnymi nadrabiały
polską medialną nieobecność w strajku. W tym bardzo aktywnie uczestniczyło środowisko
dziennikarskie Trójmiasta4, które później, po wprowadzeniu stanu wojennego skupiło się
wokół dominikańskiego duszpasterstwa akademickiego zwanego „Górką”. Z inicjatywy tam
spotykających się środowisk twórczych postała nowa forma dziennikarska „Gazeta Mówiona”,
czy nieformalny oddział miesięcznika dominikańskiego W Drodze5, wydawane były także
4
Przykładowo: Almanach Punkt gdańskich środowisk twórczych, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1980; Wałęsa
(praca zbiorowa), Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1981. Była to niewielka książeczka, której koncepcję i realizację
przygotowali dziennikarze trójmiejscy; pierwsze egzemplarze ukazały się tuż przed stanem wojennym; z nakładu
przewidzianego na 100 tys. egz. ocalało niewiele; najpierw został wstrzymany druk, zaraz potem wydane już książki,
całymi paczkami wycofywano i w większości przemielono; ocalałe egzemplarze dostały się do czytelników dzięki
ofiarności drukarzy i księgarzy oraz osób mających dostęp do magazynów księgarskich. W ten sposób ocalało kilka
tysięcy egz. tej książki, do której prawa autorskie od razu wykupiło jedno z wydawnictw europejskich. W stanie
wojennym książka ta miała kilka wydań w różnych częściach świata. Paradoksalne dla mnie było, iż gdy siedziałem w
obozie internowanych dostarczono mi na wiosnę 1982 r. do podpisu listę wypłat honorarium w dolarach, ale
przeliczonych na złotówki za wydawaną za granicą książki, która nie istniała już w Polsce. W nowych już warunkach
książka ta została poszerzona o dodane rozdziały powstałe w 1989 r. Tytuł nowej publikacji: Lech Wałęsa, wstępem
opatrzył B. Geremek, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1990; powstała ona głównie w oparciu o gdańskie środowisko
twórcze.
5
Począwszy od 1983 r. w kolejnych rocznikach „W Drodze” znajduje się wiele nazwisk gdańskich autorów,
związanych z dominikańską „Górką”
4
poza cenzuralne i zagranicą własne publikacje6. W czasie drugiej (1983) i trzeciej pielgrzymki
Jana Pawła II (1987), ta grupa obsługiwała dziennikarsko miejsca spotkań Ojca Świętego na
Wybrzeżu i w Polsce. Efektem było wydanie za granicą i w oficjalnym obiegu w Polsce
książek dokumentujących ten czas7. W kręgu „górkowiczów” powstawały dokumentacyjne
filmy, przygotowano wystawy fotograficzne, malarskie, organizowano obchody rocznic
polskich świąt narodowych i solidarnościowych, poetyckie i teatralne spektakle, odczyty, czy
spotkania dyskusyjne. Większość tych wydarzeń znajdowało odbicie w specjalnej gazetce
wydawanej w jednym egzemplarzy pt. „Skarbczyk dominikański”, zawieszany w dużej
gablocie w kościele św. Mikołaja w Gdańsku.
Dzięki mediom zagranicznym wykreowane zostały nieznane zjawiska w sowieckim obozie:
ideę, człowieka lidera (Lech Wałęsa), organizację potrafiącą w naturalny sposób kontaktować
się z mediami. Właśnie zagraniczne media były tymi, które pozwalały na istnienie strajku w
Stoczni w opinii publicznej świata. Strajk w Stoczni i jego oddziaływanie na opinię publiczną
na całym świecie uważane jest za „jeden z największych sukcesów public relations pod
koniec XX wieku” (Harolda Bursona, nestora światowego public relations)8. Nieznane bliżej
w świecie miasto Gdańsk i Lech Wałęsa, o którym niewielu wiedziało nawet w kręgach
ówczesnej opozycji w Polsce, stali się symbolem nowego ruchu społecznego. Człowiek, ruch i
miasto stały się w ciągu zaledwie paru tygodni rozpoznawalnymi elementami przełomu
„gorącego lata” 1980 r. Zawładnęli wyobraźnią wielkich i małych tego świata. Wałęsa,
elektryk ze Stoczni Gdańskiej, przyjmowany był później w Watykanie, na dworach i w
prezydenckich pałacach z honorami należnymi głowie państwa. Jego nazwisko wymawiane
jako Waleza znane jest odtąd w najodleglejszych i najmniej spodziewanych miejscach na kuli
ziemskiej.
Strajk przyniósł nadzieję. Wydawało się, że będzie wolno wiele. Nie sądziłem jednak, że
zawali się system. Myślałem, że to co jest naszym udziałem zbuduje dopiero most dla
następnego pokolenia, dla wywalczenia pełnej wolności. Stało się inaczej; to my decydujemy
o tym, co będzie z naszą wolnością.
W 25 lat od tamtych dni nadal prawda historyczna jest trudna do uchwycenia, choć żyją
świadkowie. Brakuje pogłębionych studiów historycznych, poszukiwań w archiwach polskich i
6
Wiele materiałów operacyjnych dotyczących działań środowisk twórczych na „Górce” znajduje się w IPN; tutaj
powstały wydawnictwa pozacenzuralne, jak np. „Dojrzewanie”, sporadyczne informatory, tomiki wierszy oraz książki
publikowane zagranicą. Mogę przywołać te, w których sam uczestniczyłem: wspomniany już Zapis rokowań …., który
został wspólnie przygotowany przez dziennikarzy A. Drzycimskiego i T. Skutnika, a który ukazał się w Paryżu w 1986
r., wydany później w kraju; ta dwójka przygotowała dla Archiwum Solidarności także strajkowe dokumenty, które
ukazały się dopiero w 1999 r.; tu Jan Mur (pseudonim dziennikarzy A. Drzycimskiego i A. Kinaszewskiego) napisał
Dziennik internowanego, wydany już w r. 1985 przez Instytut Literacki w Paryżu (poza cenzurą); zaraz potem
„Dziennik…” ukazał się w Stanach Zjednoczonych, podobno w Japonii, wreszcie w 1989 r. miał krajowe oficjalne,
rozszerzone wznowienie przez Modem Oficynę Wydawniczą i Polski Dom Wydawniczy i to w nakładzie 50 tys. egz.;
przez prawie dwa lata ta dwójka autorska pisała książkę, której pierwsze wydanie ukazało się w 1987 r. w
wydawnictwie Fayarda w Paryżu jako: Lech Wałęsa, Un chemin d`espoir. Autobiographie, Od razu stając się jednym z
największych bestsellerów wydawniczych. Książka ta miała wiele wydań w różnych językach świata, w Polsce
najpierw miała ukazać się w pierwszym obiegu w Znaku, ale zabiegi wydawnictwa u władz nie dały rezultatu i ukazała
się w drugim obiegu jako: Lech Wałęsa, Droga nadziei, Rytm, Warszawa 1989. Po powstaniu rządu T. Mazowieckiego
wreszcie książka ta doczekała się oficjalnego wydania w Znaku (1989), gdzie dwaj jej autorzy zostają rozszyfrowani.
7
A. Drzycimski, M. Lehnert, Osiem dni w Polsce, Editions Spotkania, Paris 1984 (poza cenzurą); Jeden drugiego
brzemiona noście, redakcja A. Drzycimski, G. Fortuna, ks. Z. Bryk, wydane przez Kurię Biskupią Gdańska, GdańskOliwa 1988 (nakład 10 tys. egz.)
8
A. Drzycimski z zespołem, Komunikatorzy. Wpływ, wrażenie, Wizerunek, Oficyna Wydawnicza Branta, WarszawaBydgoszcz 2000, s. 28
5
zagranicznych oraz wprowadzenia do świadomości naszego społeczeństwa faktu, że
największy bezkrwawy przełom w świecie, który miał swe odbicia w Pradze, Berlinie,
Budapeszcie, Bukareszcie, Sofii, w krajach nadbałtyckich a ostatnio także w Tibilisi i Kijowie,
zaczął się w Stoczni Gdańskiej, właśnie dzięki robotnikom, którzy przełamali lęk i wystąpili w
imieniu najpierw swoim, później zjednoczyli wszystkich szukających wartości moralnych w
życiu społecznym.
6

Podobne dokumenty