magisterium, czyli najwyższy urząd nauczycielski

Transkrypt

magisterium, czyli najwyższy urząd nauczycielski
MALUCZCY Z WŁASNEGO WYBORU
O. Kornelian Dende
1 czerwca 1986 r.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ksiądz Jakub Wujek (1541-1579) dokonał znakomitego przekładu Biblii napisanego piękną renesansową
polszczyzną. Niektóre słowa, których używał wyszły już dziś z mody, są przestarzałe, niemniej zachowały swoisty czar i
urok, jak na przykład słowo „maluczki”. Tu i tam kaznodzieje lubią się jeszcze nim posługiwać. W sensie ewangelicznym
„maluczki” to człowiek prosty, otwarty, szczery, bez maski, a więc naturalny, w przeciwieństwie do sztucznego; to
człowiek skromny, pozornie nie wyróżniający się niczym, nie wynoszący się ponad drugich. Słowem, to człowiek, który
jest sobą. Być może, to hasło dziś bardzo popularne. Najlepsze określenie na słowo „maluczki” możnaby wyjąć z ust
samego Chrystusa. „Maluczki”, to człowiek cichy i pokorny sercem. „Maluczki”, to człowiek, w którym skupiają się
poniekąd wszystkie cechy chrześcijanina podane w Kazaniu Chrystusa na Górze, w Ośmiu Błogosławieństwach. Chrystus
nazwał „maluczkich” swoimi małymi lub najmniejszymi braćmi.
Cnotą maluczkich, czyli prostotę poznamy lepiej, czym ona jest i jaką wartość stanowi, w dzisiejszej pogadance, którą
tytułuję: „Maluczcy z własnego wyboru”.
Droga do prawdziwego pokoju
Prostota serce właściwa „maluczkim”, to usposobienie przeciwne pojęciom i przekonaniom świata, według których,
aby żyć w pełni i panować nad ziemią, trzeba użyć siły, przemocy, trzeba być drapieżnym i zaborczym. Już u zarania
dziejów ludzkości Kain posłużył się morderstwem, aby prawem odwetu posiąść władzę nad ziemią. Buntem chciał zdobyć
palmę zwycięstwa i osiągnąć pokój. Tymczasem zabicie brata Abla stało się dlań źródłem ciągłych wyrzutów sumienia i
zrodziło niepokój niczym nieugaszony. Choć trochę znajomości historii wskazuje, że wszelkie podboje zrodzone z
niezdrowej ambicji i dokonywane przemocą, nigdy nie doprowadziły do prawdziwego pokoju.
Dlatego Syn Boży, który przyszedł na ziemię, aby przynieść „pokój ludziom dobrej woli” i uleczyć niespokojne serce
człowieka grzechem skażonego, wskazał na drogę do prawdziwego pokoju – przez prostotę, łagodność i pokorę serca:
„Uczcie się ode Mnie, bom jest cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie, (pokój), dla dusz waszych” (Mt 11, 29).
Świat wyszydza, wykpiwa chrześcijańską cnotę prostoty; twierdzi, że ona rodzi niedołęgi życiowe. Wmawia w nas, że
jest to cnota utopijna, nieżyciowa, nie mająca szans powodzenia w dzisiejszym skomplikowanym świecie, gdzie trzeba
walczyć o swoje prawa, by się utrzymać na powierzchni życia. Świat miesza cnotę prostoty z prostactwem i nieuctwem.
„Potrzeba mało, albo tylko jednego”
Postawę pełną prostoty ukazał nam Chrystus w postawie Marii, siostry Łazarza, gdy jej siostra Marta przyszła do
Niego ze skargą: „Panie czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi
pomogła”. Po stronie Marty, która starała się przyjąć niezwykłego Gościa jak najserdeczniej, widzi się zbytnie
zatroskanie, niepokój, podczas gdy u Marii widać spokój i radość, rezultat obcowania z Chrystusem. Praca Marty była
pożyteczna i konieczna. Żyła ona jednak w ciągłym stanie niepokoju; gromadziła trudności jedne po drugich, a co gorsze
szukała uchybień i winy po stronie siostry.
Chrystus odpowiedział Marcie: „Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba (mało albo) tylko jednego.
Maria obrała najlepszą cząstkę, w której nie będzie pozbawiona” (Łk 10, 40 nn.). To, co Chrystus krytykuje, to nie jej
pracę, ale gorączkowe podniecenie jej zagubienia się w drobnostkach. Brak prostoty sprawia, że niepokoi ją cały szereg
rzeczy i spraw. Maria w swej prostocie skupiała w spokoju całą swą uwagę na słowie Boga i tylko na nim.
Chrystus nie kładzie tu granicy jak daleko powinno sięgać działanie, jak dalece powinniśmy się angażować w sprawy
i obowiązki związane z organizacją życia doczesnego w rodzinie, w społeczeństwie. Nie żąda też, aby zbyt dużo czasu
poświęcać kontemplacji i modlitwie. Czego natomiast żąda, to prostoty we wszystkim, co niesie życie – prostoty w
dyscyplinie wewnętrznej, by zachować czyste serce; prostoty w kontemplacji i modlitwie jak i w działaniu; prostoty w
pracy, w rozrywkach, a nawet w znoszeniu przeciwności życiowych i w cierpieniu.
Własny rytm
Styl życia oparty na ewangelicznej prostocie trzeba sobie wybrać i stale go rozwijać. Zrobić to może każdy człowiek,
zarówno uczony jak i niewykształcony. I każdy powinien znaleźć sobie właściwy sposób wyrażenia prostoty, swój własny
rytm. Prostota będzie rożnie wyglądać u poszczególnych ludzi, bo człowiek człowiekowi nierówny; mamy różne
charaktery, temperamenty, usposobienia.
Blisko osiemset lat temu prostotę ewangeliczną ukazał w życiu święty Franciszek z Asyżu i głównie tą cnotą podbił
serca ludzi wszystkich pokoleń, wszystkich ludzi bez różnicy rasy, religii, narodowości i przekonań. Prostota czyniła go
bratem nie tylko ludzi, ale i zwierząt, ptaków, ryb, księżyca, gwiazd, słońca… Ten styl życia przyjęli też wszyscy jego
duchowni synowie. Dlatego wszyscy noszą nazwę braci mniejszych. Nie ma innego zakonodawcy, który by więcej
pociągnął ludzi za sobą jak święty Franciszek. Niezmiernie dużo zgromadzeń zakonnych męskich i żeńskich przyjęło
regułę świętego Franciszka opartą na ewangelicznej prostocie.
Ale prostota serca jest nie tylko potrzebna w klasztorach. Ogromnie pożądana jest w życiu świeckim – rodzinnym,
społecznym, politycznym, naukowym.
W studenckich latach Karola Wojtyły występuje skromna postać krawca Jana. Nazwisko jego jest nam nieznane. On
pierwszy wprowadził przyszłego papieża w tajemniczy i piękny świat życia wewnętrznego, życia z Bogiem na co dzień.
Jan posiadał średnie wykształcenie, ale pracował jako krawiec w pracowni swojego ojca. Wybrał tę właśnie pracę a nie
inną, bo bardziej sprzyjała życiu wewnętrznemu, jakie prowadził. W latach hitlerowskiej okupacji stał się nauczycielem
dróg życia wewnętrznego dla wielu młodych ludzi, którzy skupiali się przy parafii w bractwie „Żywego Różańca”. To
właśnie ów Jan przyczynił się do tego, że bardzo wcześnie – wcześniej niż skonkretyzowała się sprawa powołania
kapłańskiego – do rąk Karola Wojtyły trafiły książki ascetyczne najwyższej rangi. To od nich po raz pierwszy usłyszał o
świętym Janie od Krzyża i świętej Teresie Wielkiej. Ci święci wiedli go po drodze ewangelicznej prostoty.
Prostota rozprasza trudności
Prostota ułatwia miłość braci i sióstr, zwycięża zło dobrem, nienawiść miłością. Prostota rodzi radość chrześcijańską.
Bardzo często prosty, pokorny człowiek nie posiada nic, co mógłby dać innym san z siebie. Ale równocześnie może dać
bardzo dużo, radosna miłość, co w dzisiejszych czasach ponuractwa, pesymizmu i rozpaczy jest największym i najbardziej
pożądanym darem. Miłość Boga odbija się w prostym człowieku jak w zwierciadle, jest widoczna i pociąga innych ludzi.
Radość jest środkiem, przy pomocy którego w prostym człowieku poznajemy czystą miłość Boga.
Radość wypływająca z miłowania Boga jest prawdziwa, szczera, dziecięca, ale nie dziecinna. Jeśli będzie wypływała
z innego źródła, stanie się krótkotrwała. Jeśli będzie się wyrażała w sposób sztuczny, będzie irytowała innych i nie
przybliży im szczęścia, które pochodzi od Boga. Bardzo często najmniejszy gest delikatności lub współczucia pochodzący
od człowieka prostego jest dla nas źródłem siły. W oczach człowieka prostego jarzy się jakieś nadprzyrodzone światło.
Jego spojrzenie jest jak spojrzenie i uśmiech dziecka, obejmuje całą naszą postać i przenika do głębi, powoduje
wewnętrzne odnowienie i zapala w nas nie dającą się wytłumaczyć radość. Tak, jak dziecku nie oprze się najtwardsze
serce, tak i człowiekowi prostemu. Wydaje się jakby człowiek prosty był obdarzony jedynie sercem. Nie potrzebuje on
słów do wypowiadania swych myśli. On mówi całym sobą. W jego obecności się wypoczywa.
Do prawdziwej wolności
Prostotą serca można zdobyć w kontemplowaniu Chrystusa umęczonego, zmartwychwstałego i zwycięskiego.
Chrystus uczy jak stać się cichym i pokornym. A jednocześnie Chrystus umacnia, podnosi, daje władzę i panowanie nad
trudnościami życia, czyni człowieka wolnym w stosunku do wszystkiego. Człowiek prosty świadom jest, że przemija
postać tego świata, i że do niczego nie wolno przywiązywać się kurczowo i rozpaczliwie. Ta wolność serca należy do
tych, którzy oczyszczają je z miłości własnej i zdecydowanie zerwali z każdym grzechem. Chrystus podnosi ludzką radość
na wyższy poziom. Odtąd człowiek prosty należy całkowicie do Boga. Ani życie z całym swym skomplikowaniem, ani
śmierć nagła czy powolna nie narusza jego radości i wolności, które wypływają z miłości Boga i bliźnich. Szukanie
zagubionego dziecięctwa Bożego, to szukanie prostoty serca, której nagrodą jest zawsze radość. To wiara święta w całej
zmienności i nietrwałości życia ziemskiego daje nam pewność, że kiedy ciało nasze rozpadnie się, kiedy oddalimy się od
swoich bliskich i kochanych, wówczas przez przyjaźń z Chrystusem zmartwychwstaniemy i znów złączymy się ze
światem stworzonym, ale odnowionym nie do wyobrażenia w obecnej ziemskiej pielgrzymce. Wszystko, co obecne na tej
ziemi jest źródłem czystej radości, choć często niedoskonałej, będzie na nowo odkryte, odbudowane, przywrócone.
Człowiek prostego serca przeżywa entuzjazm życia, które przygotowuje nas do życia wiecznego, prawdziwego.
Odczuwa radość, że kocha Boga i bliźnich, a to jest ważniejsze niż sukces, pieniądze, honory i władza. Miłującemu Boga
wszystko służy ku dobremu, wszystko wzbudza w nim radość. A tam, gdzie panują pokój i radość, wszelkie nikczemności
zła, cała zawiść, zazdrość, nienawiść, które trują tyle serc niespokojnych, stają się widoczne w całej swej niedorzeczności i
bezsilności.
Prostota życia jest drogą zbawienia. Po prostej, ewangelicznej drodze prowadzi nas Chrystus do chwały swojej przez
życie doczesne. On kształtuje serca nasze na wzór serc prostych dzieci i według niedościgłego wzoru Swego
Najświętszego Serca pełnego miłości, pokoju, prawdy, świętości i prostoty. To jest nasza życiowa droga do radości,
szczęśliwości i pokoju z ludźmi i z Bogiem.