Pultusk24
Transkrypt
Pultusk24
Pultusk24 WPŁYWOWE Wpływologia to bardzo poważna i ciekawa dziedzina nauki, zapewniająca spore dochody nie tylko zajmującym się nią naukowcom. Ciekawe było do niedawna, szczególnie dla mieszkańców Pułtuska, ustalanie co wpływa do czego, to znaczy czy Bug do Narwi, czy też Narew do Bugu. Na szczęście specjaliści od lania wody ustalili, że to Bug wpływa do Narwi, dzięki czemu nasza ukochana rzeka płynie bez pośrednictwa żadnych innych wód do Wisły. A to pozwala z kolei we wszystkich podręcznikach napisać, że Narew jest dopływem Wisły. Badają też naukowcy wpływ reklam, głównie telewizyjnych, na życie polityczne, społeczne, ekonomiczne i erotyczne narodu. Badania te są bardzo trudne, by nie rzec skomplikowane, ponieważ większość telewidzów, stara się nie oglądać reklam. Naukowcy musza więc – jeśli są uczciwi - posiłkować się danymi z innych państw albo wymyślać jakieś skomplikowane teorie, zupełnie nie przystające do rzeczywistości – jeśli chcą zarobić. Badano już, choć każde dziecko zna wynik przed rozpoczęciem prac, wpływ szerokości szosy na liczbę wypadków drogowych, badano też, podobno, wpływ używania świateł mijania przez cały rok na częstotliwość wymiany żarówek. Choć tu naukowcy nie są pewni – wartość badań zaniża znacznie wysoki poziom wybojów na polskich drogach. Ostatnio zrodził się pomysł zbadania wpływu przekleństw kierowców na tempo budowy autostrad. Wystąpiono już do Unii o niezbędne na ten cel pieniądze. Badany był też wpływ pełni księżyca na wzrost groszku zielonego, ciśnienie krwi u wilkołaków oraz liczbę powstających nocami wierszy miłosnych, tzw. erotyków. Można badać wpływ bezrobocia na poziom sprzedaży lodówek, ubrań, chleba i denaturatu, można interesować się również wpływem wartości euro na ceny pustych mieszkań w stolicy, można także badać wpływ serialu telewizyjnego „Taniec z gwiazdami” na poziom zabaw organizowanych w remizach ochotniczych straży pożarnych. Można, tylko po co? Przecież to nikomu i do niczego nie służy. Życie i tak toczy się po swojemu. Sklepy z tanią odzieżą i tak będą zawsze bardziej oblegane niż luksusowe butiki (w niebogatym Pułtusku zaopatruje się mnóstwo elegantek nawet z bogatej stolicy!), samochody z Niemiec będą częściej kupowane niż nowinki z fabrycznych salonów, a jaja od kur chodzących po gumnie będą smaczniejsze od tych z przemysłowej hodowli. Niektórzy mówią nawet, że zdrowsze... Jedne tylko z przeprowadzonych ostatnio badań nad wpływem miały jakiś sens. Były to badania, które kobiety, polskie oczywiście, są najbardziej wpływowe. Wyniki – bardzo ciekawe. Oto za najbardziej wpływową Polkę uznano szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Prawdopodobnie dlatego, że jako jedyna może dołożyć solidne kary tym wszystkim, którzy oszukują nas, szarych, przy płaceniu rachunków za telefony, prądy i gazy. Dalszej kolejności nie znam, ale wśród tych pań, które mają największy wpływ na nasze życie znalazły się m. in. dwie projektantki mody (o nazwiskach znanych z innych dziedzin), piosenkarka, prezenterka telewizyjna, autorka bardzo podobnych do siebie seriali telewizyjnych, żona znanego aktora, kiedyś modelka, żona znanego dziennikarza sportowego, kobieta, która wedle tzw. branży rozkłada skutecznie polski rynek fonograficzny, była sportsmenka, która obecnie namawia Polki do intensywnego odchudzania się poprzez podskakiwanie i gimnastykę. No i oczywiście, „gwiazda” ostatnich sezonów, aktorko-tancerko-studentko-matka, która po urodzeniu wreszcie dziecka w filmie zrobi to samo w realnym życiu. Na co i na kogo te panie, może skądinąd i miłe, mają wpływ, tego nie wiem. Jakoś nie zauważyłem, ale gdy się mieszka na prowincji jest to możliwe. Dziwne, że w gronie wpływowych nie znalazła się żadna kobieta-minister, nauczycielka, czy choćby katechetka. A przecież to one rzeczywiście na coś wpływają... Ale warto na pewno „wpływologiczny potencjał” owych pań spożytkować. Wyślijmy je wszystkie (w wyborach) do Parlamentu Europejskiego. Niech wpływają tam na brzydką Unię, która za często robi nam kuku, niech walczą o nasze interesy. Przy okazji zarobią sporo pieniędzy, a my nie będziemy musieli ich oglądać... strona 1 / 1