Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
Bajka o Tosi i prezentach. Historia, którą zaraz usłyszycie, drogie dzieci, wydarzyła się całkiem niedawno temu, całkiem niedaleko Was, a co najważniejsze- wydarzyła się naprawdę! W pewnym zwykłym mieście, w bloku jakich wiele, mieszkała sobie mała dziewczynka. Dziewczynka oczywiście, tak jak każde inne dziecko, była niezwykła. Miała ona 7 lat, kasztanowe kręcone włosy, które mama wiązała jej codziennie w dwa kucyki, lekko pucołowate policzki i wdzięczne imię- Tosia. Tosia była niezwykłą dziewczynką, ale pod pewnymi względami nie różniła się za bardzo od innych dzieci w jej wiekulubiła puszczać bańki mydlane, skakać w kaloszach po kałużach, jeść bitą śmietanę, ale najbardziej na świecie uwielbiała dostawać prezenty. No bo które dziecko tego nie lubi? Ty, drogi mały czytelniku- na pewno! Czyż nie?Ale wróćmy do Tosi. Z okazji swoich piątych urodzin dziewczynka dostała w prezencie od rodziców piękną lalkę, której dała na imię Zuzia. Zuzia, tak jak i Tosia- była niezwykła. Dziewczynka potrafiła bawić się ze swoją lalką godzinami. Przebierała Zuzię w piękne suknie, które własnoręcznie szyła jej mama, rozmawiała z nią o swoich przygodach z przedszkola, zapraszała ją na podwieczorki a wieczorami układała ją obok siebie i zasypiała wtulona w długie loki laleczki. Mimo, że Tosia była coraz starsza, nadal bardzo lubiła zabawy lalkami, a Zuzię traktowała jak jedną ze swoich najlepszych przyjaciółek. Zycie Tosi było raczej szczęśliwe. Miała wspaniałych, kochających rodziców, mnóstwo przyjaciół w szkole i w okolicy swojego domu. Ba, miała nawet swój własny pokój! Pokój, w którym stało wygodne łóżko, biurko oraz kilka regałów, na których Tosia układała swoje książeczki i zabawki. Widzicie więc, że Tosia nie miała raczej powodu, żeby być nieszczęśliwą. Od czasu do czasu zdarzały się wprawdzie jakieś cięższe dni, na przykład gdy dostała w szkole trudniejszą pracę domową i musiała nad nią spędzić trochę więcej czasu niż zwykle, przez co nie mogła bawić się tak długo jak chciała, lub gdy mama kazała jej zjeść na obiad szpinak, którego nienawidziła. Bywało ciężko, ale takie trudne momenty najczęściej szybko odchodziły w zapomnienie. Dziewczynka miała jednak jedno wielkie zmartwienie. Zmartwienie, które od pewnego czasu prawie codziennie spędzało jej sen z powiek: Tosia uwielbiała dostawać nowe prezenty, dostawała je natomiast tylko przy wyjątkowych okazjach, takich jak urodziny, imieniny czy święta. To było straszne! Myśli o tych wszystkich prezentach, które mogłaby dostać, zaprzątały biedną, małą główkę Tosi. „Gdybym tak codziennie mogła dostać nową lalkę, misia czy książeczkę- to byłoby naprawdę wspaniałe”- myślała. „Urządzałabym dla moich zabawek wielkie przyjęcia, bawiłabym się z nimi całymi dniami”. Dziewczynka każdego dnia wyobrażała sobie, jakby to było cudownie dostawać mnóstwo prezentów i z każdym dniem była coraz smutniejsza, ponieważ oczywiście ich nie otrzymywała.Pewnego wieczoru tuż przed zaśnięciem wyszeptała do ucha swojej ukochanej laleczki: „tak bardzo chciałabym codziennie dostawać nowe prezenty! To moje największe marzenie!”. I tak moi drodzy, mogłaby się zakończyć ta historia. Nie ma przecież powodów, aby Tosia mogła codziennie dostawać prezenty. Dziewczynka byłaby więc coraz smutniejsza i w końcu musiałaby się pogodzić z tym, że prezenty dostaje się tylko w wyjątkowe dni w roku. Ale zaraz! To na szczęście nie koniec tej historii. Tosia nie miała bowiem pojęcia o jednej istotnej rzeczy.Okazało się, że jej ukochana lalka Zuziabyłanaprawdę niezwykła! Laleczka, gdy chciała, potrafiła się poruszać, umiała nawet mówić a także słyszałai rozumiała wszystko, co mówiła do niej Tosia.Mało tego! Lalka miała również magiczne zdolności- potrafiła czarować! Kiedy dwa lata temu rodzice Tosi kupili lalkę Zuzię w sklepie z zabawkami i podarowali ją dziewczynce na urodziny, Zuzia od początku wiedziała, że pokocha swoją małą towarzyszkę. Laleczka bardzo lubiła Tosię i wspólne z nią zabawy. Cieszyła się, że dziewczynka traktuje ją jak swoją przyjaciółkę i że mimo upływu czasu Tosia nadal chętnie się z nią bawi. Oczywiście Zuzia pomimo tego, że słyszała każde słowo dziewczynki i potrafiła nawet samodzielnie się poruszać i mówić, nie mogła zdradzić przed Tosią swoich magicznych zdolności. Jest to bowiem niepisane prawo każdej zaczarowanej zabawki. A takich zabawek jest na świecie naprawdę mnóstwo! Oczywiście nie są to tylko lalki. Magiczne mogą być też pluszowe misie czy też pieski, plastikowe żołnierzyki, figurki z klocków a podobno nawet i samochodziki! Nie wiadomo do końca w jaki sposób niektóre z zabawek stają się magiczne, wiadomo natomiast, że można taką zabawkę kupić w najzwyklejszym sklepie z zabawkami! Tak, tak! Może i Ty, drogi czytelniku, posiadasz taką magiczną zabawkę. Jedno jest jednak pewne- Twoja magiczna zabawka na pewno będzie się starała ze wszystkich sił, byś nie odkrył jej czarodziejskich zdolności. Być może uda Ci się kiedyś ukradkiem podejrzeć, jak jeden z Twoich pluszowych misiów delikatnie ruszy łapką, myśląc, że Ty akurat w tym momencie na niego nie patrzysz, lub jedna z Twoich figurek z pudełka z klockami poruszy delikatnie swoją główką chcąc zerknąć, co akurat porabia jej przyjaciel. Magiczne zabawki są jednak wyjątkowo czujne i może się zdarzyć, że uda im się na zawsze pozostać w ukryciu. Ale zawsze warto próbować, a nuż się uda… Wróćmy jednak z powrotem do bohaterek naszej historii i wielkiego zmartwienia małej dziewczynki. Laleczka Zuzia widziała jak jej przyjaciółka smutnieje z każdym dniem z powodu braku nowych prezentów. Długo zastanawiała się nad tym, w jaki sposób może pomóc swojej najlepszej przyjaciółce. Lalka posiadała magiczne zdolności, mogła na przykład wyczarowywać różne przedmioty. Zuzia zastanawiała się więc, czy nie może po prostu każdego dnia wyczarować dla Tosi nowej zabawki. Szybko jednak odrzuciła ten pomysł- Tosia była bystrą dziewczynką i chociaż z pewnością cieszyłaby się z tego, że codziennie dostaje prezent, na pewno zastanawiałby się również skąd biorą się te wszystkie nowe zabawki. Być może Tosia odkryłaby nawet, że wszystko to sprawka Zuzi i cała tajemnica zaczarowanej laleczki zostałaby odkryta. Na to Zuzia nie mogła sobie pozwolić. Musiała wymyślić jakiś inny sposób na uszczęśliwienie Tosi. Myślała intensywnie przez kilka dni aż w końcu wpadła na genialny pomysł. Postanowiłarzucić specjalny czar, dzięki któremu Tosia będzie szczęśliwsza.Gdy dziewczynka obudziła się następnego dnia i była jeszcze w piżamie, do drzwi jej domu zapukała ciocia Aniela. Rodzice Tosi byli trochę zdziwieni jej wizytą, ale ciocia szybko wytłumaczyła, że robiła właśnie zakupy i zauważyła w sklepie piękną książeczkę. Od razu pomyślała o Tosi i postanowiła dać ją dziewczynce w prezencie. Tosia ogromnie się ucieszyła z niespodziewanego podarunku. Przez cały dzień oglądała książeczkę a wieczorem zasnęła u boku swojej ukochanej laleczki z uśmiechem na twarzy. Może domyślacie się jaki czar rzuciła Zuzia? Tak! Zuzia sprawiła, że teraz codziennie ktoś z rodziny lub znajomych Tosi przyniesie jej jakiś prezent. Oczywiście chęć sprawiania Tosi prezentów zupełnie bez okazji została wzbudzona w bliskich dziewczynki za pomocą czaru rzuconego przez magiczną laleczkę. Zuzia widząc radość swojej przyjaciółki nie posiadała się ze szczęścia. Następnego dnia u progu drzwi Tosi zjawiła się babcia Janka z nowym misiem, którego wypatrzyła na wystawie pobliskiego sklepu z zabawkami. „Ten miś aż się prosił, abym go kupiła dla mojej ukochanej wnusi” stwierdziła babcia Janka, kiedy rodzice Tosi kręcili troszkę nosem na obdarowywanie ich córki prezentami bez okazji. Wiadomo, z babcią się nie dyskutuje. Poza tym miś był naprawdę wspaniały- prawie tak duży jak sama Tosia i do tego niesamowicie mięciutki i milutki. Tosia była nim po prostu zachwycona. Postanowiła, że od teraz miś będzie nosił imię Barnaba. Rodzice Tosi byli jeszcze bardziej zdziwieni, gdy dzień później wujek Jacek przyniósłdziewczynce nową grę planszową a kolejnego dnia Tosia dostała w prezencie od sąsiadki piękną układankę. Byli nawet trochę źli, aż do momentu, gdy sami będąc na zakupach w supermarkecie postanowili kupić swojej córeczce prezent zupełnie bez okazji- wypatrzyli na sklepowej półce ogromny zestaw klocków i po prostu musieli go kupić. To było silniejsze od nich (oczywiście domyślacie się już, że była to sprawka czarów Zuzi).Sytuacja z nowymi prezentami powtarzała się przez kolejne dni. Tosia codziennie próbowała bawić się po trochu każdą z nowych zabawek.Początkowo radości nie było końca. Dziewczynka bawiła się najpierw misiem, potem klockami. Układała piękną układankę przedstawiającą bawiące się, urocze, małe kotki, rozgrywała partię gry planszowej wraz z Zuzią (musiała oczywiście pomagać lalce w rzucaniu kostką i przestawianiu pionków) a przed zaśnięciem czytała Zuzi na głos kolejny rozdział z książki, którą niedawno dostała od swojej starszej kuzynki Julki (kuzynka dziwnym trafem stwierdziła, że nie potrzebuje już tego pięknie oprawionego zbioru baśni, i że z chęcią podaruje go Tosi). Jednak z czasem zabawa każdą z nowych zabawek była coraz trudniejsza, ponieważ ich liczba rosła w ekspresowym tempie. Po kilku miesiącach Tosia miała już całkiem pokaźny zbiór zabawek: kilkanaście maskotek, kilka nowych lalek, mnóstwo książeczek, gier i puzzli. Były tam mięciutkie pluszowe misie, domki dla lalek oraz kolorowe klocki z których można było zbudować wszystko co tylko przyszło dziewczynce do głowy. Tosia nie była już w stanie bawić się wszystkimi tymi wspaniałymi zabawkami. Pokój dziewczynki był nimi prawie całkowicie zastawiony. Czasem trudno było nawet którąś z zabawek odszukać. Siłą rzeczy Tosia poświęcała coraz mniej czasu swojej przyjaciółce- Zuzi, ale ponieważ laleczka widziała szczęście na twarzy Tosi, nie miała tego dziewczynceza złe. Mijały kolejne dni, nowych zabawek w pokoju Tosi przybywało. Dziewczynka często zastanawiał się, jak to się stało, że kiedyś dostawała tylko kilka prezentów w roku, a teraz codziennie ktoś zjawia się w drzwiach jej mieszkania z nowym podarunkiem. Nie była jednak w stanie w żaden sposób wytłumaczyć tej nagłej zmiany. Wiedziała jedno: w końcu spełniło się jej największe marzenie! I tu nasza historia ponownie mogłaby się zakończyć. Tosia byłaby z każdym dniem coraz szczęśliwsza dostając każdego dnia nowy prezent a jej przyjaciółka Zuzia każdego dnia zachwycona byłaby tym, w jaki sposób uszczęśliwiała swoją najlepszą przyjaciółkę. Moglibyśmy nawet spokojnie zakończyć tutaj tę historię słowami „i żyły długo i szczęśliwie”. A jednak, mój drogi czytelniku, niestety nie możemy tego zrobić. Zuzia zauważyła bowiem coś dziwnego: od pewnego czasu Tosiaponownie z każdym dniem wydawała się coraz smutniejsza. Kiedyś, gdy słyszała dzwonek do drzwi- szybko biegła w podskokach, by je otworzyć, domyślała się bowiem, że może za nimi stać ktoś, kto przyniósł jej kolejny piękny prezent. Natomiast w ostatnim czasie, gdy słychać było pukanie do drzwi- Tosia nawet nie wychodziła ze swojego pokoju. Nie była już w ogóle podekscytowana tym, że za chwilę dostanie nowy podarunek. Siedziała spokojnie na dywanie czekając aż ktoś, kto chciał ją obdarować- sam wręczy jej prezent. Tosia rozpakowywała go wtedy powoli, mechanicznie, cały czas z tym samym, obojętnym wyrazem twarzy (a nie tak jak kiedyś- ochoczo rozdzierając opakowanie, tak by jak najszybciej ujrzeć jakąż to wspaniałą zabawkę kryje ono w sobie).Nie cieszyła się już tak bardzo z każdego nowego prezentu, a gdy dostawała jakąś zabawkę- bawiła się nią najwyżej godzinę, po czym odkładała ją na półkę. Zwyczajnie nudziło ją bawienie się kolejnym misiem czy laleczką. Nowe zabawki stały się dla niej czymś powszednim, całkowicie zwyczajnym, tak jak chleb z żółtym serem na śniadanie.Tosia w końcu lubiła żółty ser, ale żeby szaleć ze szczęścia z tego powodu, że można go zjeść? Bez przesady! Tak samo zaczęła traktować nowe zabawki- nie miała nic przeciwko dostawaniu prezentów, ale nie była już taka szczęśliwa, dostając je. Rodzice Tosi też zauważyli, że ich córka od pewnego czasu posmutniała. Zastanawiali się dlaczego, w końcu dziewczynka nie miała żadnego wiadomego im powodu, żeby być nieszczęśliwą. Ba, przecież dostawała nawet codziennie jakąś nową zabawkę- to chyba powinno sprawić, że ich córka będzie coraz szczęśliwsza! Ale jednak tak się nie działo. Rozmawiali oczywiście z Tosią o tym, czy może martwi się czymś o czym oni nie wiedzą, dziewczynka jednak odpowiadała zgodnie z prawdą, że nie dzieje się nic niepokojącego. Rodzice nie byli więc w stanie pomóc swojej córeczce, bo nie wiedzieli co jeszcze mogliby zrobić, żeby na twarzy Tosi zagościł uśmiech. Sami też chodzili więc zmartwieni i smutni. Pewnego wieczoru Tosia przypomniała sobie o swojej starej przyjaciółce Zuzi, lecz szukając jej wzrokiem nie mogła dostrzec laleczki wśród stertyswoichnowych zabawek. Zuzia już od dawna leżała bowiem zakurzona na najwyższej półce regału wraz z wieloma innymi lalkami. Chociaż laleczka już od wielu dnibyła strasznie smutna, brakowało jej bowiem bardzo zabaw z Tosią, pocieszała się tym, że spełniając największe marzenie dziewczynki, z pewnością wniosła mnóstwo radości w życie przyjaciółki. Tylko dzięki tej myśli od czasu do czasu na twarzy Zuzi zagościł uśmiech. Nie musiała się ona nawet specjalnie starać, żeby Tosia go nie zauważyła- dziewczynka już dawno nie zwracała uwagi na swoją dawną towarzyszkę zabaw. Jednak pewnego dnia Tosia w końcu odnalazła swoją lalkę i postanowiła ponownie zaopiekować się zaniedbaną przyjaciółką. Miała wyrzuty sumienia, że od tak dawna nie zapraszała Zuzi na podwieczorek. Kiedy ściągnęła Zuzię z półki- przeraziła się. Zobaczyła zakurzoną sukienkę i potargane włosy laleczki. Przez chwilę wydawało jej się nawet, że zauważyła małą łzę w oku Zuzi. Szybko jednak uznała, że to niemożliwe- w końcu lalki nie płaczą. Tosia jednak nie myliła się, Zuzia tak bardzo wzruszyła się na widok dziewczynki, że nie była w stanie powstrzymać łez, chociaż starała się ze wszystkich sił. Tosia natomiast zabrała się za doprowadzenie swojej laleczki do porządku. Ładnie ją uczesała, założyła jej czystą sukienkę i przygotował dla siebie i Zuzi podwieczorek, na który postanowiła również zaprosić misia Barnabę. Dziewczynka wyciągnęła z dna szafy od dawna nieużywany zestaw małych, porcelanowych talerzyków i filiżanek wraz z malutkimi łyżeczkami. Na swoim małym stoliczku rozłożyła piękny biały obrusik i posadziła lalkę i misia na krzesełkach obok siebie. Przyniosła nawet z kuchni kilka kruchych ciasteczek. Chciała bowiem, aby ten podwieczorek był zupełnie wyjątkowy, tak by wynagrodzić Zuzi to, że ostatnio nie poświęcała jej w ogóle czasu. Gdy Tosia siedziała tak ze swoją lalką i misiem przy filiżankach wyobrażonej herbatki, jedząc jak najbardziej prawdziwe ciasteczka i opowiadając Zuzi o tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach w szkole, Tosia po raz pierwszy od wielu dni poczuła się szczęśliwa i po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że może to wcale nie nowe zabawki mogą dawać szczęście. Wieczorem położyła się do swojego łóżeczka wraz z ukochaną laleczką. Kładąc się spać, przytuliła się do Zuzi i wyszeptała: „kiedyś nie dostawałam wielu prezentów, ale umiałam się nimi cieszyć. Ach, jak bardzo chciałabym wrócić do czasów, kiedy potrafiłam się bawić nową zabawką tak wspaniale jak z Tobąmoja kochana laleczko!”. Zuzia słysząc to zrozumiała, że chcąc uszczęśliwić swoją przyjaciółkę, tak naprawdę uczyniła ją jeszcze smutniejszą. Rozżaliło ją to bardzo, bo kochała Tosię i nigdy nie chciała uczynić ją nieszczęśliwą. Postanowiła naprawić swój błąd. Zastanawiał się przez całą noc nad tym, co powinna zrobić. Do głowy przychodziła jej tylko jedna myśl, ale Zuzia nie była pewna, czy Tosia nie będzie rozczarowana, gdy laleczka wcieli swój plan w życie. Zuzia postanowiła jednak zaryzykować, w końcu Tosia naprawdę nie była szczęśliwa z całym mnóstwem swoich nowych zabawek. Nad ranem, chwilę przed tym nim Tosia się obudziła, lalka rzuciła kolejny czar i gdy Tosia otworzyła oczy, ujrzała, że prawie wszystkie prezenty, które dostała bez okazji, zniknęły bezpowrotnie. Zniknęły misie i laleczki, książeczki, klocki i puzzle oraz masa innych zabawek. Tosia w pierwszej chwili strasznie się wystraszyła i posmutniała. „Gdzie mogły podziać się te wszystkie zabawki? Co ja teraz zrobię?”- myślała. Jednak po chwili zauważyła, że jej ukochana laleczka Zuzia nadal jest w pokoju, tak samo jak miś Barnaba, którego dostała od babci Janki, tak samo jak klocki, które przyniósł jej kiedyś Święty i tak samo jak jeszcze kilka zabawek, które Tosia naprawdę bardzo lubiła i którymi potrafiła bawić się całymi godzinami. Dziewczynka ucieszyła się, że odnalazła swoje ukochane zabawki, które trudno jej było wcześniej znaleźć pośród sterty codziennie dostawanych prezentów. Ponieważ tego dnia była sobota i Tosia nie musiała iść do szkoły, dziewczynka spędziła cały dzień bawiąc się swoimi ulubionymi zabawkami. Nawet nie zauważyła, że gdy ciocia Aniela przyszła w odwiedziny, nie przyniosła jej tego dnia żadnego prezentu. Wieczorem, gdy Tosia zdała sobie sprawę z tego faktu, nawet jej trochę ulżyło. Chciała bowiem odpocząć chociaż parę dni od nowych podarunków, tak by móc nacieszyć się swoimi ulubionymi zabawkami. Od tej pory dziewczynka ponownie każdego dnia bawiła się ze swoją przyjaciółką Zuzia, urządzała podwieczorki dla lalki i misia Barnaby i cieszyła się ogromnie, gdy raz na kilka miesięcy, z okazji urodzin, imienin, Dnia Dziecka czy też świąt dostała w prezencie nową zabawkę. Mogła się nią wtedy nacieszyć dowoli, nie zaniedbując jednocześnie swojej laleczki, misia i innych ulubionych przedmiotów.Dziewczynka zrozumiała bowiem, że to nie ilość prezentów się liczy, ale radość, które sprawiają. Rodzice Tosi bardzo się ucieszyli, że ich córeczka na nowo tryska radością każdego dnia. Zauważyli też jednak coś dziwnego: Tosia cieszyła się nie tylko wtedy, gdy bawiła się swoimi zabawkami. Cieszyła się też ogromnie, kiedy mama rano wchodziła do jej pokoju mówiąc „dzień dobry, skarbie. Musisz już wstawać do szkoły” lub gdy na śniadanie dostawała chleb z żółtym serem. Mama wiedziała, że Tosia go lubi, ale nigdy wcześniej je córka nie wbiegała do kuchni krzycząc: „Hurra! Żółty ser na śniadanie!”. Mama wiedziała też, że Tosia kocha ją i swojego tatę, ale wcześniej, gdy mama budziła ją do szkoły, Tosia nie miała zbyt radosnej miny. Oczywiście rodzice nie mieli nic przeciwko odmianie, która nastąpiła w ich dziecku. Nie byli za to pewni, z czego ta odmiana wynikała. Zapytali więc kiedyś o to swoją córeczkę i wiecie co usłyszeli? Tosia powiedziała: „Mamo, tato, zrozumiałam, że każdy człowiek nosi szczęście w samym sobie i tylko od niego zależy, czy będzie szczęśliwy. Każdego dnia przydarza nam się coś dobrego, ale czasem tego nie doceniamy.”I wiesz co, mój drogi czytelniku? Tosia miała absolutną rację. Wystarczy przecież zacząć cieszyć się tymi małymi rzeczami, które spotykają nas codziennie, na przykład ulubionym posiłkiem podanym przez ukochaną mamę, czy też zabawą ulubioną lalką czy samochodzikiem, i od razu w głowie zaczyna wychodzić słońce a zmartwienia odchodzą w dal jak chmury wyganiane przez wiatr. Ba, można nawet pójść o krok więcej i przestać się tak przejmować codziennymi drobnymi nieszczęściami, takimi jak szpinak na obiad czy też trudna praca domowa. Czy warto bowiem dla takich małych, nieistotnych spraw poświęcać swoje szczęście? Na koniec tej krótkiej opowieści mam do Ciebie, drogi czytelniku, pytanie: czy zauważyłeś może jak nastrój Tosi wpływał na jej otoczenie? Tak! Kiedy Tosia się smuciła, wszyscy jej bliscy się zamartwiali, natomiast gdy była szczęśliwa, rodzice i jej przyjaciółka Zuzia dużo częściej mieli uśmiech na twarzy. Wiesz może dlaczego? Bo ze szczęściem właśnie tak jest- jest jak słońce, które świecąc sprawia, że wszystko wokół staje się jaśniejsze i cieplejsze. Znajdując więc szczęście w sobie nie tylko uszczęśliwiamy samych siebie, ale też naszych bliskich. I tak mój drogi czytelniku, możemy w końcu zakończyć tę historię. Możemy ją nawet spokojnie zakończyć słowami „i wszyscy żyli długo i szczęśliwie”. W końcu skoro Tosia nauczyła się, że można cieszyć się z dobrych, małych rzeczy, które przytrafiają nam się codziennie, to z pewnością życie jej i jej bliskich musiało być szczęśliwe, czyż nie? KONIEC Kontakt z autorem: [email protected]