LUBOMIR I ŁYSINA Sobotni grudniowy poranek był mglisty, zimny i
Transkrypt
LUBOMIR I ŁYSINA Sobotni grudniowy poranek był mglisty, zimny i
LUBOMIR I ŁYSINA Sobotni grudniowy poranek był mglisty, zimny i niezbyt zachęcający do opuszczania ciepłego domowego zacisza. W nocy spadł pierwszy tej zimy śnieg, zrobiło się biało, a teraz z nieba leciał ni to śnieg ni to deszcz. Plan naszej dzisiejszej wyprawy nie był może bardzo ambitny, zakładał zdobycie najwyższego szczytu Beskidu Makowskiego czyli Lubomira – tylko 904 m n.p.m., ale należy on do obowiązkowych punktów dla zdobywców Korony Beskidów. Gdy ruszaliśmy z domu było jeszcze ciemno – o tej porze roku dzień wstaje późno. Droga do Pcimia, gdzie zaplanowałem start do naszego rajdu, była mokro-deszczowa, na niebie wisiały nisko ciężkie, ciemne chmury, temperatura powietrza była bliska zeru. Około 8.00 ruszamy na szlak, mijamy zamknięte schronisko na Kudłaczach i zanurzamy się w biały las. Czuć, że tutaj wysoko w górach temperatura jest niższa niż w dolinie, jest zdecydowanie poniżej zera. Zresztą pięknie oszronione drzewa potwierdzają to spostrzeżenie. Dwie godziny zajmuje nam dotarcie na wierzchołek Lubomira, gdzie znajduje się obserwatorium astronomiczne i zagospodarowane miejsce z ławkami. Zatrzymujemy się na krótki odpoczynek, gorącą herbatkę z termosu, posiłek i obowiązkowe zdjęcia dokumentujące sylwetki zdobywców szczytu!!! Zza chmur i mgły zaczyna optymistycznie przebijać się słońce. Jednak gdy tak stoimy w miejscu dłuższy czas to wszystkim robi się trochę zimno, czas więc wracać, a przynajmniej zacząć się ruszać. Powoli zaczynamy schodzić w dół, tym razem trochę inną drogą i innym szlakiem. Po około półtorej godzinie docieramy do schroniska. Kudłacze są już otwarte, z komina widać snujący się dym. Będzie można wstąpić do środka, ogrzać się i zjeść coś ciepłego. Wypróbowujemy więc miejscowe przysmaki, czyli żurek i bigos. Okazuje się, że są całkiem smaczne. W dobrych humorach wracamy do pozostawionego w dole samochodu, to już koniec tej krótkiej jesienno – zimowej wyprawy, ale na pewno warto było dzisiaj ruszyć się z domu i powitać nadciągającą zimę.