Pierwsza Komunia święta naszej córki jest jakimś żarem…
Transkrypt
Pierwsza Komunia święta naszej córki jest jakimś żarem…
Pierwsza Komunia święta naszej córki jest jakimś żarem… W tym roku przeżywać będziemy w naszej rodzinie wielką uroczystość. Nasza córka Ula po raz pierwszy będzie mogła w pełni uczestniczyć w Eucharystii. Zawsze takie wydarzenie jest jakimś żarem, które na nowo nas rozpala. I widzimy to nie tylko w sobie, ale także w naszych dzieciach, w ich gorliwości na modlitwie, w zaangażowaniu i takiej prawdziwej dziecięcej chęci oddania Panu Bogu wszystkiego. W październiku chciały być codziennie w kościele na różańcu, z niecierpliwością oczekiwały adwentu, rorat i były bardzo zawiedzione, że w tym roku Msza roratnia w naszej parafii była po południu, a nie o 7 rano, jak w latach ubiegłych. Zawstydzają nas w takich chwilach prostotą przyjmowania rzeczy, które nam dorosłym wydają się tak skomplikowane. W ten sam też sposób świadczą. Bez skrępowania opowiadają kolegom i koleżankom o swojej wierze, o tym, co ważne i o tym, co nowego odkryli, że w trakcie Eucharystii na ołtarzu chleb i wino staje się prawdziwym Ciałem i prawdziwą Krwią Pana Jezusa. Wtedy okazuje się dopiero, jak wiele treści przekazanych przez nas do nich dociera. Mając już wcześniejsze doświadczenie (trzy lata temu przeżywaliśmy I Komunię świętą naszego najstarszego syna Michała) ze spokojem i radością wkroczyliśmy w bardziej intensywny etap przygotowań. Choć prawdę mówiąc przygotowaniem jest całe dotychczasowe życie. Pewną ręką sięgnęliśmy po sprawdzone lektury: Piotr i Urszula, Justyn i 10 przykazań, Zeszyt w kratkę. Nauka wybranych modlitw czy lektura wzbudziła w naszej córce ciekawość, której wcześniej u niej nie dostrzegaliśmy. Zauważyliśmy też, że Ula angażując się w scholę dziecięcą, działającą przy naszej parafii, zaczęła też inaczej przeżywać Eucharystię. Jest bardziej skupiona, uważna, wie nawet kiedy skłonić głowę. Na nasze pytanie dlaczego to robi odpowiada, że kłania się Panu Jezusowi. Czas przygotowywania się do przyjęcia Pana Jezusa przez nasze dzieci jest również nam rodzicom bardzo potrzebny. Pochylając się nad kolejnymi modlitwami, wciąż powraca do nas pytanie: Czy wierzę, że Jezus Chrystus przychodzi do mnie, marnego człowieka w tym kawałku Chleba. Nasz córka, gdy była mniejsza odpowiadała tak: Ja nie wierzę, ale wierzę. Elwira i Maciej Mazurowscy rodzice Michała 12 l., Uli 9 l. i Wojtusia 4 l.