Wrogowie ludu - szewczyk.net.pl

Transkrypt

Wrogowie ludu - szewczyk.net.pl
28 stycznia 1993
WROGOWIE LUDU
(historia kołem się toczy)
PoniŜszy tekst jest skierowany przede wszystkim przeciwko systemowi umoŜliwiającemu
instrumentalne traktowanie prawa. Skierowany jest jednak zarazem przeciwko ludziom, którzy - pełni
hipokryzji - głosząc zasady demokracji i poszanowania praw obywatelskich, świadomie wykorzystują
moŜliwości stworzone przez system, od którego się odcinają.
W kaŜdym przełomowym okresie w historii naszego kraju ówczesna władza starała się pozyskać
przychylność moŜliwie najszerszych mas społeczeństwa w ten sposób, Ŝe broniła je (masy) przed określonym
wrogiem. U zarania PRL-u wrogiem takim była AK – „zaplute karły reakcji”, wróg ludu, który przeszkadzał
nowej władzy w uszczęśliwieniu tego ludu w sposób jedynie słuszny, to znaczy na drodze budowy ustroju
sprawiedliwości społecznej, bo chciała przywrócić do władzy starych wrogów - obszarników i fabrykantówkrwiopijców.
Niedługo potem, kiedy lud był juŜ prawie szczęśliwy, bo dostał na własność ziemię i fabryki,
wrogiem okazali się nagle ci, którzy wczoraj dostali ziemię na własność i zaczęli na serio gospodarować,
udowadniając wynikami swej pracy wyŜszość gospodarki i własności prywatnej nad „uspołecznioną”. To
właśnie ten wróg - kułacy - uniemoŜliwiał dobrej władzy szybkie uszczęśliwienie wszystkich tych, którym się
to historycznie i dialektycznie naleŜało. Zlikwidowani - nie będą kłuć w oczy niesłusznym bogactwem
niesłusznie skrzywdzonych przez los biednych, którym naleŜy się równość.
A kiedy słuszne PGR-y i trochę mniej słuszni małorolni nie nadąŜali z dostarczaniem czołowej sile
wystarczającej ilości mięsa i innych niezbędnych do Ŝycia produktów, wrogami numer jeden stali się
spekulanci i aferzyści z zakładów mięsnych. To oni stali się głównym powodem braków na rynku i im
naleŜało wydać zdecydowaną walkę, na śmierć i Ŝycie, dosłownie.
We wszystkich tych kampaniach, na pierwszej linii frontu niezmiennie występowały dwie siły,
organa ścigania w roli myśliwych oraz niektórzy co bardziej aktywni i zaangaŜowani w walce o słuszną
sprawę dziennikarze grający juŜ to rolę ogarów, juŜ to dwunoŜnych naganiaczy, a zarazem trębaczy dających
sygnał. Mechanizm był zawsze taki sam. Na sygnał z góry, Ŝe łowy na określoną zwierzynę czas zacząć,
dziennikarze-trębacze ogłaszali rozpoczęcie sezonu wskazując rodzaj szkodnika, którego pogłowie naleŜy
tym razem zmniejszyć w słusznej trosce o pozostałe poŜyteczne gatunki podlegające ochronie. Szkodnik ten
był odpowiedzialny za wszystkie niepowodzenia i nieszczęścia, które dotykały biedny lud, w szczególności
zaś za jego biedę, niskie zarobki i emerytury, a w ogóle za to, Ŝe budowanie nowej Arkadii, w której juŜ na
pewno wszyscy będą mieć duŜo, a co waŜniejsze – po równo oraz bez wysiłku i ryzyka, idzie jak po grudzie,
niezgodnie z zadekretowanym przez władzę harmonogramem.
Przed właściwymi łowami naleŜało odpowiednio uświadomić tym, których miało się bronić, Ŝe to
właśnie ten i tylko ten, a nie Ŝaden inny gatunek zwierza czyni szkody. W prasie pojawiało się więc najpierw
coraz więcej utyskiwań na temat samych szkód i powiększających się ich rozmiarów. Snuto przy tym róŜne
domysły na temat moŜliwych ich przyczyn, udając, Ŝe szkodnik jest jeszcze nieznany. Przybywało nagle
A
poszkodowanych, którzy głośno skarŜyli się piórem określonych, i prawie za kaŜdym razem tych samych,
dziennikarzy, Ŝe tak dalej być nie moŜe, Ŝe Ŝycie staje się nieznośne, Ŝe jak władza z tym coś nie zrobi, to
nastąpi wybuch niezadowolenia społecznego itd.
Na takie sygnały dochodzące „z dołu”, władza oczywiście reagowała. Zbierała się ta władza,
analizowała, zastanawiała, radziła ekspertów, by wreszcie - po głębokim namyśle - obwieścić wszem wobec,
Ŝe oto ustaliła juŜ przyczyny zła i znalazła jego sprawcę; to właśnie szkodnik określonego gatunku jest temu
winien!
I zaczynało się polowanie. Co rusz, co bardziej bystry i doświadczony myśliwy wpadał
samodzielnie na trop zwierzyny i zapędzał ją w miejsce odizolowane, zostawiając na później sprawę
ustalenia, czy zapędzony w matnię osobnik naleŜy do gatunku, na który urządzono polowanie. Od razu
jednak obwieszczał głośno, a ogary z ochotą i skowytem przenosiły wieść dalej, Ŝe oto ujął szkodnika i - nie
tracąc czasu, aby nie przegapić dalszych okazji - ruszał szukając następnego tropu.
W tym czasie sfora i naganiacze nie próŜnowali. Przeczesywali intensywnie zarośla węsząc i
tropiąc. Co sprytniejsi zasięgali języka u miejscowych. Ci zaś - znając szkodnika z opisu, a będąc raczej
słabymi zoologami, co to nie bardzo jelenia od rogacza odróŜnią, albo teŜ - mając słaby wzrok - widzieli w
szkodzie jelenia, a myśleli, Ŝe rogacz, z ochotą wskazywali ich stanowiska. Naprowadzona w ten sposób
sfora osobnika co prędzej osaczała i kąsała zajadle, ujadając i wrzeszcząc, aby dać znać myśliwemu, który
dzieła dokończy.
W ten sposób skazywano na śmierć fizyczną, a w najlepszym razie - na śmierć cywilną, upatrzone
rzesze szkodników, stosując przy tym perfidną zasadę, Ŝe to obwiniony miał udowodnić, Ŝe nie jest
szkodnikiem. JeŜeli nawet nielicznym się to udawało, to i tak pozostawało na nich piętno, którym zostali
naznaczeni przez dyspozycyjnych dziennikarzy, zanim jeszcze sprawę rozstrzygnął na ich korzyść sąd. Nie
mieli oczywiście Ŝadnych szans na to, aby sfora odszczekała swoje oskarŜenia. Sfora sposobiła się juŜ
bowiem do nowego polowania.
Wydawać by się mogło, Ŝe okres takich kampanii, robionych takimi metodami skończył się wraz z
ogłoszonym końcem tamtej epoki. śe system demokracji i pluralizmu, odmieniany przez wszystkie
przypadki przy kaŜdej okazji, zabezpieczy potencjalne ofiary przed cynizmem niektórych polityków,
dąŜących do władzy za wszelką cenę i wykorzystujących w perfidny sposób autentyczną biedę i
rozgoryczenie ludzi oraz ich niewiedzę i nieznajomość mechanizmów gospodarczych i społecznych. śe
uchroni ich przed skutkami takiejŜ ignorancji, ale nierzadko - zwykłej głupoty i zadufania innych polityków,
tych których historia wyniosła niespodziewanie dla nich samych na wyŜyny władzy, co spowodowało, Ŝe
nagle sami uwierzyli w to, Ŝe stali się ekspertami od spraw, o których dotąd nie mieli pojęcia. śe ochroni ich
przed naduŜywaniem prawa przez dyspozycyjnych prokuratorów, policjantów i sędziów inspirowanych
przez takich polityków. śe ochroni ich przed skutkami zwykłej ignorancji, głupoty, słuŜalczości i pogoni za
sensacją ze strony niektórych dziennikarzy, pretorian kaŜdej władzy bez względu na jej kolor i proweniencję,
którzy zwietrzyli nową szansę wykazania się właściwą czujnością i bojowością w walce o nowy system.
JeŜeli ktoś w to uwierzył, jakŜe jest naiwny.
B
Spójrzmy w koło. Od pewnego czasu tematem numer jeden - obok aborcji - są afery gospodarcze.
Od samej góry aŜ na sam dół temat ten nie schodzi z ust i piór. W kaŜdej niemal gazecie nie ma dnia, aby nie
doniesiono, Ŝe w mieście X prokuratura wykryła nową aferę w którą zamieszani są tacy to a tacy biznesmeni
większego i mniejszego kalibru. Czasem podaje się tylko inicjały sprawców udając, Ŝe chroni się w ten
sposób ich dobra osobiste, choć w środowisku delikwenta kaŜdy wie, kto się pod nimi kryje. Często jednakŜe
i ten listek figowy znika i pryncypialny dziennikarz traktuje aresztowanego „brzytwą po oczach” podając do
publicznej wiadomości imię i nazwisko oraz to, co wie na jego temat, dodając z lubością szczególnie to, co
sam chciałby mu przypisać, bądź teŜ to, co przypisują mu inni. Czyni to przy tym w sposób nie
pozostawiający wątpliwości co do prawdziwości tych domysłów i pomówień, nie zadając sobie oczywiście
ani trudu ich sprawdzenia, ani - tym bardziej - trudu myślenia i refleksji. W ten sposób sprawca zostaje
okrzyknięty winnym zanim jeszcze zatrzaśnie się za nim brama aresztu śledczego.
Mechanizm jest przy tym dokładnie taki sam, jak w tzw. „minionym okresie”. Niektórzy cyniczni,
nawiedzeni lub po prostu głupi politycy (niepotrzebne skreślić) postanowili ogłosić ludowi, Ŝe główną
przyczyną kiepskiego stanu naszej gospodarki i finansów państwa są niecni aferzyści, którzy Ŝerują na
zdrowej tkance reszty społeczeństwa. Werdykt ten został natychmiast pochwycony i przekazany przez
dyŜurnych „trębaczy”, dających tym samym znak do rozpoczęcia łowów. Ambitni zweryfikowani i
pokropieni wodą święconą, moŜe nieco niedouczeni, ale za to pełni zapału, prokuratorzy i policjanci-myśliwi
ruszyli do walki z nowym, nie znanym im dotąd zwierzem-szkodnikiem. NajwaŜniejsze jednak, Ŝe broń jest
im doskonale znana, bo juŜ dokładnie przestrzelona i zakonserwowana. Z taką bronią w ręce, jaką jest dla
tych myśliwych polski kodeks karny i kodeks postępowania karnego, moŜna ruszać do walki z kaŜdym
szkodnikiem. Broń ta bowiem nie wymaga dokładnej selekcji gatunkowej osobnika przed oddaniem strzału,
a co więcej - w ogóle nie „kopie” strzelającego. Samo prawo jej uŜywania oznacza dla niego równocześnie
zupełną bezkarność, a osobnik, na którego zostanie ta broń skierowana, moŜe na Ŝyczenie strzelającego
automatycznie zamienić się w gatunek, na który się aktualnie poluje. Czy wobec tego trzeba sobie zadawać
trud uczenia się rozróŜniania gatunków? Tym bardziej, Ŝe organizator tego polowania równieŜ nie kończył
kursu selekcjonera i albo liczyć będzie jedynie ustrzelone sztuki, albo teŜ zupełnie nie interesuje go wynik
polowania, a chodzi jedynie o to, aby trwało ono odpowiednio długo i odwracało uwagę gapiów i
uczestników od innych spraw.
W polowaniu tym uczestniczą oczywiście równieŜ naganiacze i ogary, wystawiające upatrzone
samodzielnie lub podsunięte przez innych ofiary na strzał myśliwego. Wystarczy przy tym, aby przyszła
ofiara naraziła się naganiaczowi lub jego zleceniodawcom na przykład tym, Ŝe zanadto wyróŜnia się wśród
pozostałych bogactwem lub nadmiarem energii i upartości w dąŜeniu do celu. Takich na ogół się u nas nie
lubi, zwłaszcza jeŜeli się im powiodło. Zanim jednak nastąpi właściwy strzał, osaczają ją z głośnym
krzykiem i ujadaniem, kąsając gdzie się da. Bardzo rzadko się zdarza, aby namierzona przez nich ofiara
zdołała umknąć i wylizać się z zadanych ran.
Dzięki takim metodom i stworzonej atmosferze nagonki trwa polowanie na tzw. aferzystów,
którego ofiarami, oprócz nielicznych prawdziwych, padają bardzo liczni, zaliczeni do tej grupy na zasadzie
Ŝyczenia myśliwego; ludzie, którym przez myśl nawet nie przeszło, Ŝe swym działaniem zasłuŜą na ten
C
“zaszczytny” tytuł. Mam tu na myśli nieszczęsnych biznesmenów, których podstawowym przestępstwem
było finansowanie ich działalności gospodarczej kredytami, których później nie byli w stanie spłacić z winy
nieumyślnej. Mam na myśli takŜe takich, których aresztowano na podstawie przeprowadzonej uprzednio
kampanii prasowej, w której zrobiono z nich przestępców, bo powaŜyli się kupować na swoją prywatną
własność państwowe przedsiębiorstwa z pieniędzy poŜyczonych w państwowych bankach. Aresztowani - nie
mogą oczywiście zarabiać i spłacać zaciągniętych kredytów, ergo - kredyty zostały wyłudzone. Mam
wreszcie na myśli coraz liczniejszą grupę, do której sam naleŜę, dyrektorów banków, którzy mieli
nieszczęście udzielenia kredytów aferzystom rzeczywistym lub tym z grup opisanych wyŜej.
KaŜda z tych afer jest odpowiednio nagłaśniana i w kaŜdej z nich ofiara, ku uciesze pretorian i
pospólstwa, ląduje w areszcie. NiezaleŜnie od tego czy była wcześniej szanowanym i wymienianym wśród
najlepszych biznesmenem, prezesem banku centralnego, ministrem, dyrektorem czy naukowcem. KaŜda z
tych osób w opinii prokuratora jest groźnym dla społeczeństwa przestępcą, którego jedynym celem jest
mataczenie, utrudnianie śledztwa i nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań i dlatego musi być
aresztowany, aby to społeczeństwo przed nim uchronić. Nawet jeŜeli znane i uznane autorytety moralne nie
wahają się złoŜyć za te osoby poręczenia osobistego.
Szczególnie bulwersujące, przynajmniej mnie osobiście, są przypadki robienia aferzystów z
dyrektorów banków, którzy udzielili nieściągalnych w tej chwili kredytów i to niezaleŜnie od tego, czy kredyt
został faktycznie wyłudzony, czy teŜ kredytobiorca nie moŜe go spłacić z przyczyn innych niŜ zamierzone
przestępstwo, a prokurator postawił mu (kredytobiorcy) zarzut wyłudzenia. W kaŜdym z tych przypadków
dyrektorowi banku stawiany jest zarzut popełnienia przestępstwa niegospodarności, które jest zagroŜone karą
więzienia do lat 10. Dziesięć lat więzienia za to, Ŝe pozwolił się oszukać, lub teŜ nie przewidział, Ŝe
kredytobiorca nie spłaci udzielonego mu kredytu! Jest to klasyczna p a r a n o j a, która mogła zrodzić się
tylko w umyśle chorego na władzę, cynicznego komunisty, który takimi pseudoprawnymi metodami chciał
utrzymać w posłuchu swych poddanych i dlatego przewidział w kodeksie karnym przestępstwo
niegospodarności.
Zastanawiające jest jednak nie to, Ŝe takie „prawo” zostało kiedyś ustanowione, lecz to, Ŝe prawo to
jest tak skrzętnie stosowane właśnie teraz. O wiele skrzętniej niŜ w czasie, dla którego zostało stworzone.
Łącznie z pozostałymi instrumentami „prawnymi” kodeksu postępowania karnego. Mimo głoszonej
powszechnie demokracji i pluralizmu oraz marszu „do Europy”, mimo prezydenckiego projektu praw
obywatelskich, nikomu z będących obecnie u władzy nie przeszkadzają jakoś najbardziej idiotyczne i mające
bardzo niewiele wspólnego z prawami obywatelskimi i ze zdrowym rozsądkiem przepisy komunistycznego
prawa karnego. Wniosek z tego tylko jeden: historia zatoczyła koło, zmienili się aktorzy ale cele i metody
pozostały te same. Obym się mylił!.
D