i przenikające do szpiku kości zimno. Nie śpieszyło się nam więc

Transkrypt

i przenikające do szpiku kości zimno. Nie śpieszyło się nam więc
i przenikające do szpiku kości zimno. Nie śpieszyło się nam więc,
zaszyliśmy się we względne zacisze prowizorycznego namiotu. Przed
południem obudziło nas miło przygrzewające słońce. Przejazd z Płaszy przez Dziurkowiec w kierunku Rabiej Skały w moim osobistym
rankingu plasuje się w ścisłej czołówce „polskich hitów enduro”.
Ścieżka w znacznej części biegnie odkrytym grzbietem, z którego
mamy ciekawe widoki. Miejscami jest tak wąsko, że jedzie się prawie jak po linie. Pod kołami z reguły jest gładka ubita ziemia, ale
trafiają się też skaliste fragmenty, w tym niewysokie progi. Po prostu
nie można się nudzić. Na trasie będziemy mijać też piękne, baśniowe niemal, jaworowe lasy. Nie jest to częsty widok, nawet w Bieszczadach. Z Dziurkowca oglądamy ciekawe zjawisko - południowa
strona gór już niemal w całości jest żywo zielona, natomiast północna jeszcze jakby uśpiona. Na Słowację wcześniej przychodzi wiosna.
Na Rabiej Skale osiągamy najwyższy punkt wycieczki - do okrągłych
1200 m n.p.m. brakło nam tylko jednego metra. Tu też zmieniamy
kierunek, jedziemy teraz na północ żółtym szlakiem w kierunku
Paprotnej. Ścieżka nie jest już tak wygodna jak na granicy, konary
skarlałych buków zagradzają drogę i zaczepiają o plecak. Nawet na
początku maja można się tu jeszcze natknąć na płaty śniegu. Na
szczycie Paprotnej opuszczamy szlak i trochę niepewnie, bo bez
żadnej ścieżki, zaczynamy zjeżdżać. Mapa „mówi”, że grzbietem ma
prowadzić leśna droga, jeśli rzeczywistość okaże się bardziej brutalna, czeka nas hardcore’owa przeprawa. Póki co, nawet bez ścieżki
jest przyjemnie. Jedziemy na przełaj przez las omijając zwalone
drzewa, nie jest ich na szczęście dużo, więc nie tracimy płynności
w zjeździe. Po kilkuset metrach trafiamy na ślady leśnej drogi, która
wprawdzie nie biegnie grzbietem, ale wygląda na tyle zachęcająco,
że decydujemy się pojechać nią dalej.
Po drodze w dolinę mijamy fantastyczny wręcz fragment jaworowego
lasu. Stare drzewa o spękanej, łuszczącej się korze zdają się wyrastać wprost z nieprzerwanego dywanu intensywnie zielonych czosnków niedźwiedzich. Ta roślina, lubiąca wilgotne fragmenty żyznych
lasów, doskonale nadaje się jako dodatek do sałatek, można nawet
włożyć parę listków do kanapki - na pewno będzie smakowało. Jeśli
mowa o jaworach, to warto wspomnieć, że ich drewno jest obecnie
jednym z najdroższych. W bieszczadzkich warunkach występuje nie-

Podobne dokumenty