Ciemne wspomnienia - odc.2

Transkrypt

Ciemne wspomnienia - odc.2
Odcinek II – „Bezwładność”
Tak, macie rację, moja sytuacja nie była trudna.
Jednak pytanie to spowodowało we mnie dziwny
niepokój... powiedzieć, czy nie. Nagle poczułem jakiś
dziwny przymus wewnętrzny, Ŝeby wybrać pierwszą
opcję. Kwestią nie była moja moralność, chociaŜ teŜ
miała ona tutaj swoje znaczenie. To był raczej głos
intuicji, którego tak do końca jeszcze nie rozumiałem.
Nadal nie wierzę w przeznaczenie, ale coś mi
podpowiadało, Ŝe od mojej odpowiedzi być moŜe
wszystko zaleŜy.
- Hej. Przepraszam, Ŝe tak późno, nie uwierzycie co się
stało... – zacząłem.
Rodzice stali jak wryci. Początkowo uznali moje
opowieść za jakąś tam historyjkę, która miała ukryć
domniemaną imprezę, wypad, czy jeszcze coś gorszego.
Jednak w miarę układania się wszystkiego w logiczną
całość, zbyt nieprawdopodobną, aby uŜyć jej do wykrętu,
uświadomili sobie, Ŝe chyba mogę ostatecznie mówić
prawdę... I wtedy się zaczęło... Posypała się seria pytań o
moje zdrowie i bezpieczeństwo, której wtórowała masa
komentarzy typu „jakie to wszystko niebezpieczne”,
„powinni zadzwonić na policję”. Jak w orkiestrze
grającej bardziej dynamiczny kawałek. Nie zabrakło
intonacji poddenerwowania i szybkiego tempa, któremu
wtórował nasilający się chaos. Całość stała pod znakiem
crescenda*, co spowodowało w rezultacie po niedługim
czasie ból głowy u kaŜdego z nas. W końcu padło
stwierdzenie, Ŝe naleŜy się z tym przespać.
Właśnie w takich chwilach pojawia się to
charakterystyczne poczucie, Ŝe zostało powiedziane coś
za duŜo, Ŝe coś jest nie tak, Ŝe mogą wyniknąć z tego
problemy. Takie zatroskanie przyszłością, chęć, aby
wszystko przeminęło lub zostało zapomniane, oraz
świadomość konsekwencji, jakie niosą ze sobą
wydarzenia, których nie moŜna cofnąć... Nic dziwnego,
Ŝe nie mogłem usnąć.
Obudziłem się rano jak nowo narodzony. Wszystkie
myśli i troski nagle odpłynęły i stały się jakby
nierzeczywiste, niegroźne. Jednak juŜ wtedy byłem
pewien, Ŝe ta lina, na której balansuje to złudne poczucie
bezpieczeństwa wkrótce się zerwie, Ŝe wczorajszy temat
wróci jak bumerang, Ŝe zaraz posypią się pytania,
zakazy. O dziwo nic takiego nie poprzedziło mojego
wyjścia do szkoły. Sytuacja przybrała naprawdę
dziwnego charakteru. Zawsze w takich chwilach nie
czuję się sobą, odbiegam myślami...
________________________________________________
*crescendo – określenie w muzyce, sygnalizujące
stopniowe, lecz przyśpieszające zwiększanie głośności
i dynamiki, prowadzące czasem do powstania tzw.
hałasu.
Wszystko działo się zupełnie tak, jakby nic się nie
wydarzyło – monotonne lekcje, głośne przerwy,
codzienne sprawy... Czułem się z tym co najmniej
dziwnie. Byłem jakby nieobecny, na co teŜ zwrócili
uwagę koledzy. Nie potrafiłem na niczym się
skoncentrować, czułem się niezręcznie, bezwładnie,
jakoś obco.
Największym zaskoczeniem była jednak sytuacja po
powrocie do domu. Nic się nie działo, w sensie nic
takiego, zupełnie jakby o tym zapomnieli. Zapomnieli?
Raczej to niemoŜliwe, są przewraŜliwieni, nie
zapomnieliby o czymś takim, nie w takich
okolicznościach.
Nagle przypomniałem sobie o tych gościach, co mnie
wczoraj tak urządzili. Guz na głowie jeszcze był
wyczuwalny – nie zwariowałem. Nikt mnie dziś nie
zaczepiał. Oczywiście nie pokaŜą, kim są, to byłoby
zbyt ryzykowne. Myśl, jak oni mogą działać? Będą
unikać kontaktu, a jednocześnie obserwować,
przynajmniej przez jakiś czas. Zostaje jeszcze pytanie,
czy się w to mieszać, czy nie. Z jednej strony mogłem
spróbować spokojnie pominąć całą tę sprawę i przejść
nad nią do porządku dziennego, z drugiej strony
mogłem... Właśnie, nic nie mogłem, jedynie czekać i
obserwować, ale kogo? Postanowiłem wybrać pierwszą
opcję. Lepiej by było na razie zająć się poprawianiem
stopni i graniem na kompie. Nie ma co, nie warto się w
to bawić, naraŜać się na śmieszność i angaŜować w coś,
co moŜe być wytworem mojej bujnej wyobraźni.
Wracając z treningu, zupełnie juŜ nie myślałem o
sprawie. Powoli szedłem do domu. Park był cichy, wiał
lekki chłodny wiatr. Jednym słowem - przyjemnie. Nie
było Ŝadnych lekcji na jutro, nie było nic do nauki, nie
było pośpiechu. Rodzice zajęli się swoimi sprawami,
odpuszczając sobie tamtą sprawę.
Nagle znowu poczułem, Ŝe ktoś mnie obserwuje,
obejrzałem się. Za mną w odległości około stu metrów
szło dwóch kolesi, gdzieś tak po metr osiemdziesiąt
kaŜdy. Pewnie ponosi mnie fantazja, to przechodnie –
pomyślałem. Coś mnie jednak kusiło, Ŝeby się upewnić.
Przyspieszyłem i skręciłem w małą uliczkę. Stał tam
budynek ogrodzony wysokim metalowym płotem, jaki
się stawia podczas budowy. Jako Ŝe obok była otwarta
brama wejściowa, schowałem się za nim. Po chwili
usłyszałem przyśpieszone kroki.
- No i gdzie on jest? Łysy nie będzie zadowolony, jak
go zgubimy...
(koniec odcinka 2)