"Pamiętnik Hazel"

Transkrypt

"Pamiętnik Hazel"
"Pamiętnik Hazel"
Sandra Borkowska kl. III B
Praca otrzymała wyróżnienie w III edycji Międzynarodowego Konkursu Literackiego
im. Marii Danilewicz Zielińskiej „Słowo i tożsamość”w 2015 roku.
Sandra Borkowska – fan fiction ,,Pamiętnik Hazel” tekst wyjściowy – John Green - ,,Gwiazd naszych wina”
12 września (miesiąc po śmierci Augustusa)
Piszę pamiętnik. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę chciała pozostawić po sobie ślad w tej postaci… Ale to
ON tak na mnie wpłynął, zmienił mnie.
Więc… Nazywam się Hazel Grace Lancaster i… umieram. Z każdą chwilą moje życie zbliża się ku końcowi.
Mam coraz mniej czasu. Ale nie mam się już z kim żegnać. Moi rodzice są przygotowani na moją śmierć, odkąd
skończyłam 13 lat. Żadne leki nie działają. Nie mam nadziei, ani żadnych złudzeń dotyczących tego co mnie spotka.
Pozostaje już tylko czekać. A poza tym sama nie wiem, czy mam jeszcze siłę na każdy kolejny dzień. Po śmierci
Augustusa nic nie ma sensu. To ja miałam pierwsza mrzeć, nie on.
- Jak się czujesz? - pisanie przerwał mi lekarz.
- Lepiej, dziękuję.
Zerknąwszy na moją kartę i nowe wyniki badań, uśmiechnął się blado i wyszedł. Tak naprawdę „lepiej” w tym stanie
oznacza tylko, że nie jest gorzej. I w sumie tylko na tyle mogę teraz liczyć.
Aparatura pikała, a ja podziwiając resztki granatowego - prawie czarnego lakieru na moich paznokciach,
sięgnęłam po list pozostawiony przez Augustusa. I po raz tysięczny zaczęłam go czytać. Był to szkic z notatkami, które
Gus zgromadził, chcąc, aby pisarz, uwielbiany przez nas oboje, stworzył z nich mowę pogrzebową. Dla mnie. Na mój
pogrzeb.
„ Jestem dobrym człowiekiem, ale gównianym pisarzem. Ty jesteś gównianym człowiekiem, za to dobrym
pisarzem.” - pisał Augustus.
Uśmiechnęłam się.
„ Nie masz wpływu na to, że ktoś cię zrani na tym świecie, staruszku, ale masz coś do powiedzenia na temat
tego, kim ta osoba będzie…”
Czytając ostatnie zdania, ścierałam łzy płynące po mojej twarzy.
Czasami mam ochotę nie myśleć, zapomnieć o całym bólu, ale nie chcę zapomnieć o NIM, ponieważ to dzięki
NIEMU przez ten krótki moment byłam szczęśliwa. Nie myślałam o śmierci ani o naszym wspólnym, tragicznym
przeznaczeniu. Liczył się każdy moment. Każdy uśmiech, każde spojrzenie, każda chwila, gdy czuliśmy ciepłe
promienie słońca na nagich ramionach podczas jednego z niewielu pikników, które nam dano. Ale tylko na tyle nam
pozwolono.
Augustus chciał pozostawić po sobie ślad i pozostawił w moim jak i wielu innych sercach. Dlatego piszę ten
strona 1 / 3
"Pamiętnik Hazel"
Sandra Borkowska kl. III B
pamiętnik. Aby choć tutaj czuć jego obecność, aby uczcić to uczucie, które zostało nam dane. Zamierzam tu opisywać
każdy dzień, który mi pozostał. Aż do spotkania z nim, potem. Jeśli w ogóle istnieje jakieś potem.
13 września
Dzisiaj zostałam wypisana ze szpitala, aby spędzić kilka kolejnych, marnych chwil w domowym otoczeniu.
W ciągu ostatnich dni nie zanotowano żadnych zmian w moim organizmie. Kolejną wizytę kontrolną mam za dwa
tygodnie, lecz, co bardziej prawdopodobne, dotrę tam szybciej, gdy nowotwór postanowi znowu dać mi w kość. Taki
mój los. Zalecane lekarstwa znowu zostały zmienione. W dużej mierze to od nich zależy, ile czasu mi jeszcze
pozostanie.
Wracając po raz kolejny do swojego pokoju poczułam coś dziwnego - radość. Radość, bo nadal nie dałam się
pokonać. Nie dałam się wykończyć. Po raz kolejny wyszłam żywa z podbramkowej sytuacji. Jestem silna. Ale on też
był. Nowotwór go zabił. Wiedziałam, że to się stanie. A jednak była to największa w moim życiu strata. Poczułam
potrzebę, by być bliżej niego w jakiejkolwiek namacalnej formie.
Trzydzieści minut później byłam już na cmentarzu. Gdy dotarłam nad JEGO grób, zobaczyłam ładny pomnik
upamiętniający Augustusa Watersa. Sama pomagałam w wyborze projektu, ale wcześniej nie widziałam efektu całości.
Łzy napłynęły mi do oczu. To była ta chwila, gdy nie czuje się już sensu niczego. Tu i teraz jest końcem świata.
Granicą, której nie da się przekroczyć. Kresem wytrzymałości. Ogrom uczuć związanych ze stratą dopadł mnie i
wciągając
w środek burzy, rzucił na kolana. Nie wiem, ile czasu płakałam, klęcząc na ziemi wśród spokojnego szumu wiatru w
liściach i pokrakiwania ptaków. Pamiętam, że mama pomogła mi się podnieść. Zaniepokojona, że nie wracam tak
długo, wysiadła z auta, aby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku i zastała mnie w takim stanie.
Lecz podczas tych chwil nostalgii zdałam sobie znowu z czegoś sprawę. Nie chciałam umierać. Byłam z tym
faktem pogodzona od tylu lat, pogrążona w cichym oczekiwaniu na coś, czego nie chciałam! Życie jest darem. Możemy
zrobić, cokolwiek zechcemy. Możemy żyć dla naszych bliskich, być dla nich podporą. Kocham moich rodziców i nie
chcę ich opuszczać. To jest to, o czym zapomniałam po śmierci Gusa. To on zaryzykował za nas oboje. Wyciągnął
mnie
z wiecznego uczucia pustki, która teraz powróciła. To z nim spędziłam najpiękniejsze chwile mojego życia. Pokazał
mi, jak wiele można z niego wyciągnąć i mimo, że nigdy nie jest kolorowo i każdy dźwiga na swoich barkach jakiś
ciężar, to żaden z mijających dni się nie powtórzy. Wszyscy zbliżamy się do wielkiej niewiadomej, po prostu niektórzy
z nas wiedzą, że stanie się to szybciej niż w przypadku innych ludzi. Ale co z tymi, którzy tracą swoje życie
niespodziewanie? Oni mogą cieszyć się każdą sekundą swojego życia, nie myśląc o śmierci. Odsuwają ją od siebie.
Głębszy sens życia schodzi na dalszy plan. Zaprzątają sobie głowy codziennymi sprawami i nie zwracają uwagi na to,
jak wiele mają, jak wiele osób jest w cięższej sytuacji od nich samych. Wszyscy żyjemy zamknięci w bańkach
mydlanych, które sami starannie sobie stworzyliśmy. Odgradzamy się od innych, odgradzamy się od świata. Układamy
sobie historie, w które chcemy wierzyć. Ja na przykład chciałam wierzyć w to, że nie muszę ryzykować, nie muszę się
starać, że mam przyszłość dokładnie zaplanowaną. Żyjemy wcale nie żyjąc i tak samo umieramy.
20 września
Długo nie pisałam, a to dlatego, że chciałam odciąć się od wszystkiego. Chciałam zacząć nowy, nieważne jak
krótki, rozdział w moim życiu. Właśnie wróciłam ze szpitala. Wnioskując po wynikach badań, po zastosowaniu
nowych leków nie widać kolejnych oznak rozszerzania się nowotworu. Może to oznaczać, że zostało mi trochę więcej
czasu, niż sądziłam chociażby tydzień temu.
strona 2 / 3
"Pamiętnik Hazel"
Sandra Borkowska kl. III B
Zapisałam się do grupy wsparcia dla małych dzieci, tym razem jako osoba prowadząca zajęcia. Chciałabym
pokazać im, że wykrycie nowotworu nie oznacza od razu końca życia, lecz że jest jeszcze nadzieja i mogą się z niego
wyleczyć całkowicie lub chociaż przeżyć na tyle szczęśliwie, na ile się da czas, który im pozostał. Sama jestem tego
żywym dowodem. Jeszcze rok temu moje życie było ciemną, niewyraźną plamą, bo nie dostrzegałam tego
wszystkiego, co jest wokół mnie. Ludzi, którzy starają się mi pomóc, piękna przyrody, tych wszystkich chwil,
radosnych mimo tragizmu sytuacji.
To Gus wyciągnął mnie z tego otępienia. Lecz gdy promień jego życia zgasł, wpadłam z powrotem w ciemną
otchłań smutku. Wciąż nie jest mi łatwo radzić sobie z JEGO stratą. Lecz teraz zrozumiałam to, co chciał mi
przekazać. On nigdy nie przejmował się tym wszystkim aż tak bardzo. Był pogodny, szczęśliwy, dziękował Bogu za
każdy moment, który mógł spędzić, kochając mnie. Był radosny, wiedząc, że dostał ten ułamek sekundy, jakim jest
nasz pobyt na tej ziemi, mogąc spędzić go ze mną; że dostał szansę na miłość: niedoskonałą, lecz szczerą i jedyną.
Być może to wszystko to, na co możemy liczyć, to sekundy szczęścia, które musimy wyławiać z godzin
smutku. Lecz jeśli te chwile potrafimy zauważyć, to są one największym cudem, jaki może się nam przytrafić.
strona 3 / 3