zacznę od paumanok

Transkrypt

zacznę od paumanok
HYMN FUNERALNY DLA PREZYDENTA
LINCOLNA
WALT WHITMAN
ŹDŹBŁA TRAWY (LEAVES OF GRASS)
HYMN FUNERALNY
LINCOLNA
DLA
PREZYDENTA
1.
Gdy ostatnie lilie kwitły w ogrodzie,
A wielka gwiazda zbyt wcześnie zniknęła nocą z zachodniego
firmamentu,
Płakałem, … i będę opłakiwał każdą powracającą wiosną.
O, wiecznie powracająca wiosno! Po wielokroć pewny,
Co mi przyniesiesz;
Wiecznie kwitnące lilie oraz spadająca gwiazda na zachodzie,
I myśl o nim, jak go kocham.
Tłum. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (20)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (20)
Walt Whitman
20.
O, bliski Camerado!
Wreszcie ty i ja – i tylko my dwaj.
O, słowo, którym zawsze będziesz przecierać szlak przed nami!
O, to coś ekstatycznego i nie do ukazania! O, dzika muzyko!
O, teraz zwyciężam – i ty także;
O, ręka w rękę – o wielka przyjemności – O, jeszcze jeden
Pragnący i kochanek!
O, spieszyć się, trzymając mocno – spieszyć się,
Ciągle, wraz ze mną.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK
ZACZNĘ OD PAUMANOK (19)
Walt Whitman
19.
Patrz! Parowce puszczają parę w moich wierszach! Ujrzyj w
moich poematach imigrantów, którzy stale nadchodzą i osiedlają
się; spójrz do tyłu, tam wigwam, ślad, chata myśliwego,
tratwy, liście kukurydzy, skargi, proste płoty, wioski w
matecznikach; zobacz, z jednej strony brzeg Pacyfiku, z
drugiej – Atlantyku, jak zbliżają się i odchodzą z moich
poematów jak i swoich brzegów; zobacz łąki i lasy w mych
wierszach – zwierzęta, dzikie i oswojone – tam, za Kansas,
niezliczone stada bizonów, karmiących się niewielkimi i
kręconymi źdźbłami traw; zobacz w mych poematach miasta,
silne, rozległe, we wnętrzu kraju, z brukowanymi ulicami,
budynkami ze stali i kamienia, jak pojazdy mkną bez ustanku i
wre biznes; popatrz na wielocylindrowe prasy drukarskie –
także telegraf, łączący Kontynent od Pacyfiku do Manhatanu;
zobacz w głębinach Atlantyku puls Ameryki, sięgający pulsu
Europy, który szybko wraca; zobacz silną i szybką lokomotywę,
jak odjeżdża, dyszy, gwiżdże ulatującymi dźwiękami pary;
zobacz farmerów, orających swe pola – zobacz górników,
dobywających urobek – zobacz niezliczone fabryki; zobacz
mechaników, jak pracują narzędziami przy swych ławach; zobacz
spomiędzy nich pochodzących sędziów, filozofów, prezydentów,
jak wyłaniają się z ubrań roboczych; zobacz włóczęgów
chodzących po sklepach i polach Stanów, mnie, ukochanego, w
ramionach dnia i nocy; usłysz głośne echa moich pieśni!
Przeczytaj jak moje rady wreszcie nadejdą.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (18)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (18)
Walt Whitman
18.
Och, ekspansja i szybkość! Och, odtąd
Żywioły, rasy, regulacje,
Niesforne, szybkie i odważne;
Znów pierwotny świat – widoki chwały,
nieustanne i
rozgałęziające się;
nowa rasa, dominująca nad poprzednimi,
i znacznie większa, z nowymi wyzwaniami,
nową polityką, literaturą i religiami, nowymi wynalazkami i
sztuką.
Mój głos je zapowiada
– nie będę już spał, lecz powstanę; Wy,
oceany, które dotąd byłyście uśpione we mnie! Jakże was czuję,
niezgłębione, poruszające, które przygotowują ogromne fale i
burze.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (17)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (17)
Walt Whitman
17.
Po drodze na chwilę przystaję;
Oto dla ciebie! A oto dla Ameryki!
Wznoszę ustawiczną Obecność
Stanów,
– ciągle zwiastuję Przyszłość
radosną i wzniosłą;
a dla Przeszłości
głoszę to,
co wiatr mówi o czerwonych autochtonach.
Czerwoni autochtoni! Którzy
Przestaliście oddychać, słyszeć dźwięków deszczu i wiatru,
Odgłosów ptaków i zwierząt w lasach, wyraźnie słyszalni dla
nas w nazwach:
Okonee, Koosa, Ottawa, Monongahela,
Chattahoochee, Kaqueta, Oronoco,
Sauk,
Natchez,
Wabash, Miami, Saginaw, Chippewa, Oshkosh, Walla-Walla;
Pozostawiając je Stanom, roztopili się, odeszli, oskarżając
wodę i ziemię swymi nazwami.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (16)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (16)
Walt Whitman
16.
Ze mną, w silnym uścisku – ale pośpiesz, pośpiesz się.
Bo twe życie należy do mnie;
Ze wszystkich ludzi na Ziemi, tylko ciebie mogę uwolnić i
zahartować;
Mogli mnie przekonać wiele razy zanim zgodziłem oddać się
tobie – lecz cóż z tego?
Czyż nie musimy przekonywać Natury
wiele razy?
Nie jestem małym dolce affettuoso;
Brodaty, opalony, z popielatą szyją,
posępny, przybyłem,
aby zmagać się, by zdobyć wielkie nagrody wszechświata;
dla tych walczę, którzy nie ustają, by je otrzymać.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (15)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (15)
Walt Whitman
15
Kimkolwiek jesteś! Dla ciebie te niekończące się wieści.
Córko tych krain, czy czekałaś na swego poetę?
Czy czekałaś na tego z potoczystą wymową i ręką dowódcy?
Ku mężczyznom Stanów i ku kobietom Stanów,
Kieruję żywe słowa – słowa dla tych krain.
O wy, krainy! Połączone ze sobą, tęskniące za zbożem!
Kraju węgla i stali! Kraju pełen złota! Krainy bawełny, cukru,
ryżu!
Kraju pszenicy, wołowiny, wieprzowiny! Kraju wełny i konopi!
Kraju jabłek i
winogron!
Kraju pasterskich wyżyn, pastwisk, pól trawiastych świata!
Kraju tych
Nieskończonych płaskowyżów!
Kraju stad, ogrodów i zdrowych, ceglanych domów!
Kraju, gdzie wije się północno-zachodnia Columbia i gdzie
południowo-zachodnie
Colorado się rozpościera!
Kraju wschodniego Chesapeake! Kraju Delaware!
Kraju Ontario, Erie, Huron, Michigan!
Kraju Starych Trzynastu! Kraju Massachusetts! Kraju Vermont i
Connecticut!
Kraju brzegów oceanu! Kraju sierras i szczytów górskich!
Kraju żeglarzy i marynarzy! Kraju rybaków!
Nierozłączne krainy! Zespolone razem! Z wielką pasją!
Stojące ramię przy ramieniu! Starsi i młodsi bracia! I wy
nędzarze!
Kraju wielkich kobiet! Kobiecości! Doświadczonych i
niedoświadczonych sióstr!
Kraju o szerokim oddechy! Sięgający Arktyki! Owiewany od
strony Meksyku! Różnorodny!
Zwarty!
Mieszkańcy Pensylwanii! Virginii! Obydwóch Carolin!
Wszystkie i każdy z osobna kochane przeze mnie! Nieustraszone
narody! Was wszystkie
obejmuję pełnią miłości!
Nie mogę was opuścić – ani jednego, ani teraz, ani później!
O Śmierci! Ach! Z tego względu mnie nie jeszcze ujrzałaś, w
tej godzinie,
pełnego głębokiej miłości,
Gdy idąc przez Nową Anglię, z przyjacielem, kompanem podróży,
Spryskując me nagie stopy na krawędzi letnich fal, na piaskach
Paumanok,
Jadąc przez prerie – mieszkając znowu w Chicago – mieszkając w
każdym mieście,
Oglądając spektakle, narodziny, zmiany na lepsze, budowle,
dzieła sztuki,
Słuchając mówców i mówczynie w miejscach publicznych,
W całych Stanach, bo w moim życiu – każdy mężczyzna i każda
kobieta
Są moimi bliźnimi,
Z Luizjany, Georgii, są mi bliscy, a ja jestem im bliski,
Z Mississippi i Arkansas, także są ze mną – i ja z nimi;
Jeszcze na wyżynach na zachód od głównej rzeki – w moim
ceglanym domu,
I powracając na wschód – będąc w nadmorskich Stanach lub w
Maryland,
Widząc Kanadyjczyków walczących z zimą – i śnieg, i lód jak
witają mnie,
lub docierając do północnego Pacyfiku, do Sitki, Alaski;
Prawdziwy syn Maine lub Granitowego Stanu, lub
Narraganset Bay State, lub Empire State;
Żeglując do innych brzegów, aby dołączyć tego samego – i
witającego każdego nowego
brata;
Niniejszym dodając te źdźbła do nowych, od chwili, gdy łączą
się ze
starymi;
przychodząc wśród nowych, by być ich bliskim i im równym –
przychodząc
osobiście do ciebie;
Włączam cię do scen dramatu, postaci, spektakli.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (14)
ZACZNĘ OD PAUMANOK
Walt Whitman
14
Czy ktoś chciał zobaczyć Duszę? Patrz! Twój kształt i oblicze
– osoby,
materia, zwierzęta, drzewa, płynące rzeki, skały i piaski.
Wszystko zawiera duchową radość, a potem ją traci.
Jak może prawdziwe ciało umrzeć i zostać pochowane?
Twoje prawdziwe ciało i ciało każdego mężczyzny czy kobiety,
z każdym elementem, wymknie się z rąk myjących zwłoki i
przejdzie
do sfer scalających,
Niosąc, co w nim się nagromadziło od chwili narodzin do
momentu
śmierci.
To nie różni drukarze oddają ich odbicie, znaczenie,
zasadniczą troskę,
Lecz męska substancja i życie, kobieca substancja i życie,
powracają do ciała i duszy,
bez znaczenia czy przed zgonem, czy po nim.
Spójrz! Ciało zawiera znaczenie i jest nim, to jego troska
zawiera także duszę
i jest nią; Każdego człowieka! Jakże wspaniałe i jak boskie
jest ciało i każda jego część.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (13)
Walt Whitman
13
Demokracjo!
Blisko ciebie gardło nabiera powietrza i pięknie śpiewa.
Ma femme!
Dla naszych i nie naszych potomków,
Dla tych, którzy są tutaj, i dla tych, którzy przyjdą,
Jestem radosny czekając na nich, będę śpiewał radośniej i
głośniej kolędy
Niż kiedykolwiek słyszano na Ziemi.
Zaśpiewam z pasją, aby oddać ich ducha i wasze pieśni,
przestępcy –
Bo spoglądam na was bratnim wzrokiem, i zabieram was ze sobą
jak innych.
Zaśpiewam prawdziwą pieśń o bogatych, aby zarobić na chleb, a
cokolwiek zapłodni umysł oraz pójdzie naprzód, nie zostanie
rzucone na pastwę śmierci.
Wydam z siebie wszelki egotyzm i pokażę go, że jest wszędzie –
i zostanę piewcą
osobowości;
I ukażę kobietę i mężczyznę jako równych
sobie;
I pokażę, że nie ma żadnego braku w teraźniejszości – i nie
będzie go także
w przyszłości;
I pokażę, że cokolwiek się każdemu przydarza, może przynieść
dobre skutki – i powiem,
że nic nie może się przytrafić bardziej pięknego
niż śmierć;
I nawinę nić na moje wiersze, żeby czas i wydarzenia
stały się powiązane,
i żeby wszystkie rzeczy świata stały się pięknymi cudami,
każdy tak
intensywny jak inne.
Nie będę pisał wierszy w odniesieniu do części;
Lecz odniosę liście, wiersze, wierszyki, pieśni, powiedzenia,
myśli
do całości:
I nie będę śpiewał o poszczególnym dniu, lecz o wszystkich
dniach;
I nie napiszę wiersza, nawet jego części bez odniesienia
do duszy;
Ponieważ, widząc rzeczy świata, myślę, że nie ma nic, nawet
pojedynczego pierwiastka, który
nie miałby znaczenia dla duszy.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski
ZACZNĘ OD PAUMANOK (12)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (12)
Walt Whitman
12
Gdy w Alabamie wyszedłem rankiem na spacer, zobaczyłem
samiczkę drozda, jak siedziała w gnieździe na krzaku dzikiej
róży, gdy wylęgały się jej młode. Widziałem także samca;
zatrzymałem się tuż koło niego, i słuchałem jak nadyma się i
pięknie śpiewa.
I gdy tak stałem pomyślałem, że naprawdę nie śpiewał tylko
Tam,
Ani dla swojej towarzyszki, ani dla siebie, ani dla tego, co
odbijało wszystko echem;
Lecz subtelnie, w ukryciu, gdzieś daleko,
dzięki ofiarowanej opłacie i tajemnemu darowi – dla nowo
narodzonych.
Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900
Przeł. Marek Oktawian Bulanowski

Podobne dokumenty