PRZEDMOWA Człowiek dotyka swoich śladów sprzed
Transkrypt
PRZEDMOWA Człowiek dotyka swoich śladów sprzed
PRZEDMOWA Człowiek dotyka swoich śladów sprzed kilkudziesięciu lat na dalekiej Syberii, dokąd został zesłany jako dziecko , polskie dziecko. Na przestrzeni ostatnich trzystu lat takich jak on , polskich zesłańców na Sybir, Kaukaz było ponad 2 miliony. Dopiero jednak bolszewicy zaczęli na Sybir zsyłać również dzieci. Polskich dzieci były setki tysięcy. Dzieci te stanowiły pierwszą i największą daninę ofiar na tych szlakach deportacyjnych. Ginęły one w bydlęcych wagonach, którymi wieziono zesłańców na wschód. Albo zamarzały na rękach swoich matek, albo umierały z braku wody i pokarmu. Kto sobie może wyobrazić ból tych matek, kiedy te zmarłe dzieciątka trzymały w rękach przez kilka dni? Wagony te były tak urządzone, że w jednym z narożników znajdował się w podłodze otwór do załatwiania potrzeb. Kto sobie może wyobrazić ból tych matek, kiedy w końcu , z braku innych możliwości, musiały te swoje dzieciątka, swój skarb jedyny, pozostawić na torach kolejowych poprzez ten właśnie otwór „toaletowy” ? Kto o tym wie ? Tak , te polskie dzieci były pierwszymi ofiarami deportacji bolszewickich. Były one ofiarami bezimiennymi tam, gdzie matki zginęły kilka dni, tygodni lub miesięcy później. Dzieci polskie były ofiarami, których nie policzono, bo bolszewicy dzieci nie rejestrowali. Aleksander Dowgiałło-Wierbil przeżył. Talent, którym Pan Bóg go obdarzył, używa, aby opisać i zarejestrować fakty. Był ich bezpośrednim świadkiem. To są wiarygodne świadectwa! Są narody, które budowały dzisiejsze bogactwo i dostatek w koloniach: Anglicy, Francuzi, Holendrzy, Belgowie, Włosi, Hiszpanie, Portugalczycy, Niemcy, Rosjanie. Co oni tam robili ? - wiemy. To był najczęściej zwykły rabunek. Jak się dzisiaj okazuje, starcza tego na wiele pokoleń. Okazuje się również, że dzięki tym kolonialnym zdobyczom, patrzą łaskawie na resztę świata z góry. My, Polacy coś na ten temat wiemy! Nasze polskie „imperium” powstało na Wschodzie, na Syberii, na Kaukazie. Tam nie jeździliśmy dobrowolnie. Kogo zsyłał car na sybir już od czasów wojen Stefana Batorego z Moskwą w wieku XVI, potem po Konfederacji Barskiej i po powstaniach ? Kim byli ci konfederaci i powstańcy? To byli ludzie o polskiej świadomości narodowej. To była polska inteligencja - ludzie wykształceni i utalentowani. Jak już się znaleźli na takim zesłaniu, to zajmowali się tym, na czym się znali. I tak na przestrzeni kilkuset lat na zesłańczym obszarze imperium moskiewskiego powstało dziedzictwo, które - posługując się językiem ekonomicznym, można określić jako polski depozyt - coś, co Polacy tam zostawili. Mówić trzeba więc o depozycie kulturowym, bo Polacy zanieśli tam kulturę polską opartą na łacińskich wartościach. Mówić trzeba o depozycie naukowym i ekonomicznym, bo Polacy dokonali wielu odkryć i opisów geologicznych, geograficznych, wprowadzili absolutne nowości do ówczesnej tam kultury rolnej i przetwórstwa. Mówić też trzeba o depozycie religijnym! Oni pierwsi zanieśli tam religię katolicką, a dzięki wierze wielu przetrwało. Dziedzictwo polskie na Syberii tworzył również Aleksander Dowgiałło-Wierbil, Polak rodem z Wilna. Dał temu ważne świadectwo. Jego szlak dotykał śladów dwóch ważnych postaci polskich - św.Siostry Faustyny w Wilnie i św.Rafała Kalinowskiego w Usolu Sybirskim. W tamtym czasie jeszcze sobie z tego sprawy nie zdawał. Dzisiaj już wie. Co Pan Bóg chciał nam powiedzieć poprzez jego relacje ? Olek , wtedy - w roku 1942, chłopak niespełna 11-letni, przebywał w domu dziecka w Wilnie przy ulicy Senatorskiej. Z tego domu był zabrany przez przybranego później ojca - opiekuna, polskiego gospodarza, Józefa Wierbila. Inne dzieci z tego domu tam pozostały. Wychowawca wybrał akurat jego! Potem, kiedy będąc już na Syberii, a szczególnie kiedy - z powodu ciężkiego wypadku i odmrożeń, znalazł się jako 24-letni mężczyzna w szpitalu w miejscowości Ałonki, powróciło wspomnienie z domu dziecka. Wtedy , w roku 1942, wydawało się, że już gorzej być nie mogło, głód, mróz, wszy. Ale w szpitalu w Ałonkach -14 lat później, okazało się, że jeszcze gorzej być może - nie słyszał swojej ojczystej mowy, nikt go nie odwiedził. Ten ból był silniejszy od bólu fizycznego okaleczenia. Pojawiła się tęsknota za braćmi, siostrami, ojczyzną - zew krwi! Potem , po latach, pan Aleksander starał się odnaleźć dom dziecka w Wilnie. Kiedy wreszcie w roku 2003 wstąpił na to miejsce położone obecnie przy ulicy W.Gribo 29a w Wilnie, w pierwszej reakcji powrócił obraz sąsiedniego budynku, w którym przed laty zamieszkiwały siostry zakonne. Wielkie było przeżycie pana Aleksandra w tamtej chwili! Stamtąd dzieci mogły otrzymać wsparcie duchowe w wymiarze niemal rodzinnego ciepła oraz skromną pomoc żywnościową. Ten budynek istnieje do dziś. I w owym roku 2003 pan Aleksander dowiedział się, że tam właśnie, w tym sąsiednim budynku, żyła i modliła się siostra Faustyna , dziś św. siostra Faustyna. Co więcej - okazało się, że żadne dziecko i żaden wychowawca z tamtych czasów nie przeżyli i nigdy nie wrócili na to miejsce. I co więc przez to chciał nam Pan Bóg powiedzieć ? A potem jeszcze od biskupa Jerzego Mazura w Irkucku pan Aleksander dowiedział się, że jego szlak zesłańczy dotknął miejsca, w którym kilkadziesiąt lat wcześniej żył i pracował inny polski zesłaniec - Józef Kalinowski, późniejszy św. Rafał Kalinowski, patron wszystkich polskich sybiraków. To miejsce to Usole Sybirskie. W czasie retrospektywnej podróży do swoich miejsc zesłańczych pan Aleksander przybył na to miejsce ze świadomością już, że jego szlak sybiracki był poprzedzony duchem świętego Rafała Kalinowskiego. I co chciał nam Pan Bóg powiedzieć wybierając to dziecko, sierotę z domu dziecka na świadka Polskiej Golgoty Wschodu ? Pan Bóg obdarzył Pana Aleksandra darem pamięci i umiejętności przekazu swoich doświadczeń życiowych dla kolejnych pokoleń Polaków w duchu szacunku dla historii Polski i jego bohaterów. Opracował: Andrzej Leszewski