11 maja

Transkrypt

11 maja
11 maj 2014 r.
Przyjdź Duchu Święty i natchnij nas, miłości Boża ogarnij nas, duchu Prawdy
prowadź nas. Maryjo, Matko Jezusa, spójrz na nas, z Jezusem błogosław nam, od wszelkiego
zła, od wszelkiego złudzenia, od wszelkiego niebezpieczeństwa zachowaj nas. Przyjdź Duchu
Święty w tym Słowie Bożym, abyśmy stali się owcami Jezusa, Dobrego Pasterza, słuchali
Jego głosu, naśladowali Go we wszystkim, On woła nas, chcemy za Nim pójść, pomóż nam
iść za Jezusem Duchu Święty, poprzez także słuchanie i wypełnianie dzisiejszych słów.
Święty Piotr mówi takie słowa do nawróconych chrześcijan pochodzenia
żydowskiego: błądziliście bowiem jak owce, ale teraz nawróciliście się do Pasterza i Stróża
dusz waszych. Święty Piotr stwierdza, że naród Żydowski, był narodem, który nie słuchał
Boga, a jeżeli Go słuchał to bardzo rzadko. Był taki okres, kiedy prorok Dawid, był królem
nad Izraelem i wtedy rzeczywiście Izrael, poprzez proroka i króla Dawida słuchał swojego
Boga, był wierny Bogu. Dawid, wiemy to też król, który wcześniej był pasterzem owiec,
który jak trzeba była to bronił swoje owce przed napaścią wilka, lwa czy nawet niedźwiedzia.
Bronił mimo, że wiedział, że może być w tej walce poraniony, a nawet może zginąć. Nie
zginął w tej walce broniąc owce, ale sądzę, że mógł nie raz być zranionym przez dzikie
zwierzęta, kiedy bronił owce, kiedy bronił stada, dlatego nie przypadkowo stało się to, że Bóg
wybrał Dawida, pasterza, młodego mężczyznę, aby stał się królem nad Izraelem,
niedoświadczonego w rządzeniu, ale doświadczonego w walce, w obronie.
I takim pasterzem jest również Jezus, tylko Jezus nie przyszedł bronić nas przed
napaściami zewnętrznego wilka, ale przede wszystkim żeby bronić nas przed napaścią
wewnętrznego wilka, złego ducha, bo zły duch jest o wiele gorszym duchowym wilkiem i
bardziej niebezpieczny dla dusz niż dla ciała ten wilk naturalny. Dlatego Jezus postanowił
kiedy przyjdzie na świat, to wiedział, że aby odkupić owce, aby je obronić, aby je właściwie
wyzwolić z mocy wilka, trzeba żeby oddał swoje życie.
Jest taki piękny, stary obraz jednego z malarzy niemieckich, przedstawiający właśnie
też napaść wilka na stado owiec i na pasterza, który je pasł. Jest pokazane na tym obrazie jak
właśnie też, dziesiątki owiec, które zostały zaatakowane rozpierzchają się w różne strony,
uciekają, nie patrzą na pasterza. Nie patrzą na to, że ten pasterz też może być zaatakowany
przez wilka i zginąć. Wszystkie uciekają w popłochu, tam gdzie mogą uciec i tam, gdzie
mogą się ukryć. Na tej łące zostaje tylko pasterz i wilk. Na dodatek na tym obrazie udało się
artyście pokazać, pasterza, który dopuszcza do tego, żeby wilk go zaatakował, żeby czasem,
nie zaatakował ten wilk którąś z owiec, choćby jedną, choćby nawet tylko ją zranił. Nie
1
dopuścił do tego. Pozwolił żeby ten wilk właśnie jego zaatakował. Na tym obrazie jest
pokazane, że pasterz wydaje się być słaby. Niby ma kij, też pasterski w ręku, ale nie broni się
nim. Poddaje się atakowi wilka i na dodatek jest pokazane to spojrzenie pasterza, który
patrzy na owce czy one już uciekły, czy już może zginąć, czy już może swoje życie oddać,
żeby wilk nasyciwszy się ofiarą z pasterza, po śmierci nawet nie gonił żadną z owiec. I tak
samo jest z Jezusem. Pan Jezus dopuścił żeby cała perfidia, podłość, nienawiść, złego ducha i
wszystkie konsekwencje naszych grzechów spadły na Niego. Nie pozwolił żeby wilk pokonał
i zabił owce.
Powiedziałem o tym obrazie po to żeby nam jeszcze bardziej, tak obrazowo,
przedstawić walkę Jezusa o nas, o nasze dusze. Niby, dla nas jest to oczywiste, że Jezus jest
dobrym pasterzem, a my Jego owcami, ale mi się wydaje, tak jak wczoraj też o tym
wspomniałem, ten obraz, nie jest do końca dla nas też jasny, bo nam się wydaje, że po co, aby
Jezus oddawał Swoje życie za nas, my byśmy sobie bez Niego może poradzili. Nie ma
zbawienia bez Jezusa.
Dzisiaj Jezus też mówi o tym, że szatan atakuje jak wilk, ale także jak i złodziej owce
Jezusa. Dlatego Jezus nas ostrzega dzisiaj też, że szatan przychodzi, aby duszę ludzką, czyli
owce zabić, to znaczy pozbawić ją życia Bożego. Drugie – okraść, okraść z łaski Bożej,
jakiejkolwiek łaski Pana Boga. I trzecie – zniszczyć życie duszy tego człowieka, czyli można
powiedzieć, że taki człowiek kiedy zostaje zaatakowany przez złego ducha i podda się jemu
jest już można powiedzieć, wstanie tragicznym, opłakanym.
Święty Franciszek z Asyżu był takim dobrym pasterzem, który bronił swoje owce.
Jeszcze przed nawróceniem miał wstręt i niechęć do trędowatych. Żył w XIII, a w tamtym
czasie ta choroba była nieuleczalna i w Europie wielu ludzi chorowało i umierało na tą
chorobę. I święty Franciszek jako młody człowiek widząc trędowatych bardzo często uciekał
przed nimi ze wstrętem, ale po nawróceniu, mówi, kiedy nawróciłem się, to pragnąłem
troszczyć się, opiekować moimi braćmi trędowatymi. I bardzo często święty Franciszek
całował rany trędowatych, które były gnijące i rozkładające się, jako dobry pasterz. Wielu
pod wpływem jego miłości do trędowatych zostało uzdrowionych i nawróconych.
Raz, zdarzyło się, że bracia opiekowali się trędowatym, który rzeczywiście był w
strasznym stanie. Nie miał palców, jego ciało gniło, rozkładało się, jego bracia świętego
Frańciszka opiekowali się tym człowiekiem, robili wszystko żeby mu ulżyć, żeby lepiej się
poczuł, żeby ta choroba zatrzymała się, ale nie mogli wytrzymać jego zachowania, bo on
bluźnił, przeklinał, mówił, po co mi takie życie, moje ciało rozkłada się, gnije , cuchnę, nie
mogę wytrzymać ze sobą. Przeklinał nie tylko Boga, ale także Maryję i braci. I ci bracia nie
2
mogli już wytrzymać tego co ten trędowaty wypowiada i poszli do świętego Frańciszka
mówiąc, nie możemy dłużej się nim opiekować, bo on bluźni przeciwko Bogu i Maryi.
Chcieliśmy mu pomóc, ale on odrzuca naszą pomoc. I święty Franciszek powiedział:
zostawcie go. Ja pójdę do niego i nim się zaopiekuje. I poszedł do tego trędowatego, a ten na
początku świętego Franciszka też obraził i kiedy go Franciszek pozdrowił ten powiedział, nie
potrzebuję twojego pozdrowienia, twojego pokoju, ja żyję w ciągłym niepokoju, niedługo na
pewno umrę na tą straszną chorobę. Po co mi Bóg dał życie? I zaczął bluźnić. Święty
Franciszek poznał z objawienia Bożego, że ten człowiek jest opętany, że nie dość, że jest
chory to jeszcze jest opętany, bo ma wiele grzechów na sumieniu i przyczyną jego trądu
były grzechy które popełnił, a wiele popełnił grzechów, z których się nie wyspowiadał i nie
oddał ich Panu Bogu na spowiedzi. I święty Franciszek mówił: zaopiekuje się tobą, mój
bracie, mój najdroższy bracie. Mówił do niego z miłością. A ten mówi, nic mi nie pomoże
twoja opieka, bo będziesz na pewno gorszym opiekunem niż tamci, którzy byli przed tobą. A
ten mówi, nie, będę opiekował się tobą, tylko pozwól mi na to, będę lepszym opiekunem jeśli
Bóg pozwoli, przede wszystkim dla twojej duszy, bo twoja dusza choruje, mój bracie. I
poprosił braci żeby przynieśli też zioła, opatrzył rany tego człowieka, obmył i kiedy
Franciszek modlił się, obmył rany tego trędowatego to te rany zaczynały goić się, trąd zaczął
znikać. I po tym obmywaniu, które zakończył święty Franciszek, na końcu ciao tego
człowieka było już całkowicie uzdrowione. Oczywiście zostały jeszcze ślady po chorobie, to
znaczy, nie miał palców, u nóg i u rąk i kiedy ten człowiek zobaczył jaki cud się stał z nim,
zaczął głęboko płakać nad swoimi grzechami, żałować i przepraszać Boga, Maryję, braci,
świętego Frańciszka też, za to jego takie życie bez Boga i za te bluźnierstwa, które w
chorobie wypowiadał. Powiedział też od świętego Frańciszka, że to choroba była właśnie dla
nawrócenia jego duszy, dla zbawienia jego. Kiedy więc ten został uzdrowiony na ciele, potem
też poprosił o spowiedź jednego z braci, jego dusza też została uzdrowiona. Niedługo potem
ten człowiek umarł, ale pojednany z Bogiem. Nie jako bluźnierca, nie jako wielki grzesznik,
ale jako pokorna owieczka, nie jako drapieżny wilk, ale jako właśnie pokorna owieczka.
Święty Franciszek był takim pasterzem, dobrym pasterzem dla ludzi i potrafił nawet
takich ludzi zmienić. Czarne owce stawały się białymi. Wilki stawały się jagniętami. Kiedy
święty Franciszek też modlił się raz to, w nocnej modlitwie zobaczył dusze, która unosiła się
do nieba, ale przed odejściem do nieba jeszcze dusza człowieka przyszła do niego i zapytał
się Franciszek, kto kry jesteś? A on mówi
jestem duszą, tego człowiek, którym się
opiekowałeś. Byłem trędowatym, a dzięki tobie Bóg uzdrowił moje ciało i potem moją duszę.
Przed śmiercią też wyspowiadałem się, otrzymałem namaszczenie, przyjąłem Ciało Jezusa i
3
teraz idę po śmierci do nieba. Bogu dzięki za Ciebie, gdyby nie ty zginął bym w przepaści
piekła. I mówi, jesteś błogosławiony Franciszku. Bóg przez ciebie uczyni wielkie rzeczy.
Takich nam potrzeba też pasterzy. Nadchodzą takie czasy, że każdy kapłan musi być
jak święty Franciszek żeby uratować nie jedną, ale tysiące dusz. I może dzięki posłudze wielu
kapłanów jesteście tutaj, bo my tak mało dziękujemy naszym braciom kapłanom, mimo, że ja
sam jestem kapłanem i moi bracia kapłani, są też właśnie kapłanami, tam przy ołtarzu Pana, a
tak mało dziękujemy Bogu za wszystkich kapłanów, których Bóg nam dał. Moi kapłani bracia
mogli by powiedzieć ilu spotkali na swojej drodze kapłanów, którzy właśnie pomogli im stać
się kapłanami. Ilu z was mogło by powiedzieć ile kapłanów was spowiadało. Ile kapłanów
udzielało wam różne sakramenty, począwszy od sakramentu chrztu, gdyby nie było
kapłanów, nie było by nas tutaj też. Może gdyby nie postawa piękna wielu kapłanów, byście
nie byli w kościele, bo co przyciąga do kościoła? Właśnie postawa kapłanów i co odciąga od
kościoła? Najbardziej właśnie postawa kapłanów. Jeżeli kapłan idzie drogą świętości to
pociągnie za sobą setki, może nawet tysiące, a w przypadku Jana Pawła II, czy Ojca Świętego
Frańciszka to miliony mogą pójść razem za nimi, po śladach Jezusa. Dlatego zachęcam was,
abyśmy modlili się za kapłanów, bo jeden właśnie kapłan może właśnie tyle dobrego uczynić,
dobry kapłan. Ale jeden kapłan niewierny może wiele zła uczynić i może sam być trędowaty
na duszy i innych pociągnąć do duchowego trądu i nawet do piekła. Ale jeden kapłan wierny,
może setki czy tysiące ludzi wprowadzić do nieba, do raju. Dobry pasterz. Prawdziwy kapłan
to jest taki, który oddaje swoje życie. On nie troszczy się o siebie tylko o życie tych, których
Pana Bóg mu dał, o życie duchowe. Także bądźmy wdzięczni za tych wszystkich kapłanów.
Módlmy się za tych kapłanów, którzy błądzą, za tych, którzy odeszli od kapłaństwa, bo to są
często dramaty,
jak już kapłan odchodzi od kapłaństwa to bardzo często już nie ma
możliwości powrotu. Jeżeli powraca to już taki bardzo słaby i ledwo też posługuje tak
naprawdę,
bo już jest zraniony, już jest okaleczony, już jest w pewnym sensie
niepełnosprawny. Dlatego módlmy się właśnie dlatego żeby wilki, złe duchy, kapłanów nie
zabijały, ich dusz. Nie pozwólcie na to też. Pomagajcie kapłanom, bo jest taka tendencja w
świecie, i w Polsce też, żeby obwiniać kościół poprzez obwinianie kapłanów. Oczywiście, jak
powiedziałem, są kapłani, którzy czasami robią nie tak jak trzeba, którzy nie są świadectwem.
Odchodzą od kapłaństwa i potem też nawet stają się wilkami. Potem są w mediach,
przypuśćmy i atakują kościół jako drapieżne wilki. Prawdziwy kapłan jest owieczką, jest
mały, pokorny jak święty Franciszek. Nie potępia, nie osądza, nie pogardza. Modli się za
wszystkich, nawet za najgorszych nieprzyjaciół kościoła, nawet za swoich najgorszych
nieprzyjaciół.
4
Sądzę, że drodzy, wasza modlitwa może wskrzesić umarłe parafie. Spotkałem ostatnio
jednego, młodego męźczynę, który mówił, że jego parafia umiera, jest umarła, umierająca. Ja
mówię, módl się za parafię, za kapłanów. Niech każdego miesiąca będzie szczególna
inicjatywa parafian żeby zbierali się na modlitwę w kościele i godzinę modlili się za parafię i
za tego kapłana, który posługuje. Niektórzy mówią mi, kiedy modlą się za kapłanów, na
początku ci kapłani nie przyjęli te inicjatywy, bronili się. Po co taka modlitwa, to nie ma
sensu, adoracja. To przecież można pójść do kościoła, modlić się. Nie trzeba wystawiać Pana
Jezusa. Wielu kapłanów się broniło, ale potem pod wpływem właśnie tej pokory, tej
natarczywości ludzi, pozwolili na to i zaczęli się do tych modlitwy dołanczać. Mówię to
dlatego, że wiele osób mi o tym mówi i że potem nawet kapłani się zmieniają pod wpływem
tego, tych modlitw, tego, że są wierni, którzy ich kochają takimi jakimi są.
Święty Franciszku polecamy tobie wszystkich kapłanów naszej ojczyzny też i
Słowacji. Prosimy, abyś pomógł wszystkim braciom kapłanom, stawać się dobrymi,
świętymi, pokornymi sługami Jezusa. Módl się za tych, którzy zaginęli jako kapłani, odrzucili
kapłaństwo
i za tych, którzy są gorszycielami, kapłani. Za tych, którzy są wilkami
drapieżnymi i atakują teraz kościół i niszczą owce. Święty Franciszku módl się za dobrych
kapłanów, aby byli jeszcze bardziej oddani Bogu, jeszcze bardziej gorliwi, aby szli do
trędowatych duchowo i żeby przez nich Bóg uzdrawiał ich umarłe i chore dusze. Święty
Franciszku módl się za nas także, tutaj obecnych kapłanów. Nie chcemy już uciekać przed
wilkiem, nie chcemy uciekać jak najemnicy, ale bronić każdą owcę, którą dał nam Bóg.
Święty Franciszku, zawierzam ci także tu obecnych. Wszystkie owce, które dzisiaj są w tej
świątyni jak w owczarni. Módl się za nich, aby żadna z nich nie zginęła, ale każda mogła
znaleźć się w owczarni niebieskiej, pod opieką Jezusa, dobrego pasterza i zawsze być
karmioną na wieki przez jego miłość. Amen.
5