SPIS TREŚCI Co w trawie piszczy str...1 Dawnych wspomnień czar

Transkrypt

SPIS TREŚCI Co w trawie piszczy str...1 Dawnych wspomnień czar
SPIS TREŚCI
Co w trawie piszczy
str...1
Dawnych wspomnień czar
str...2
Rozmyślania o domu
str...6
Co warto przeczytać
str...9
Rozważania o wierze – Pustynia
str..11
Dzień dobry słoneczko
str..21
Słońce świeci słoneczni grają
str..23
Co w trawie piszczy.
Ten rok okazał się bardzo chojny jeżeli chodzi o różnego
rodzaju projekty. Nasze Stowarzyszenie także uzyskało dotację
na dwa duże projekty pisane z myślą o naszych mieszkańcach.
Jeden z nich obejmował organizację Dnia Mieszkańca oraz
wycieczkę do ZOO dofinansowane przez Miejski Ośrodek
Pomocy Społecznej w Krakowie, oraz drugi dofinansowany
przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w ramach
ASOS.
ASOS 2014 – 2020 obejmuje działania mające na celu
aktywizację osób starszych. W ramach niego, nasz projekt
pt.”Mój czas, czasem wolnym dla Ciebie – zróżnicowane formy
aktywności społecznej”, założył cały cykl wykładów,
warsztatów i wycieczek dla naszych mieszkańców oraz osób
z okolicy zaproszonych do udziału w projekcie. Chcemy też
zorganizować zabawę Andrzejkową i Spotkanie opłatkowe.
Mieszkańcy naszego Domu uczestniczą również w innych
projektach:
”Lasy dla dla życia” – rekreacja i rehabilitacja osób
niepełnosprawnych realizowany jest przez fundację Forum
Rozwoju Inicjatyw Lokalnych w Krakowie.
Projekt finansowany jest ze środków Programu Fundusz
Inicjatyw Obywatelskich 2014-2020.
oraz „Przez pokolenia – przez świat. Małe i duże wycieczki
krakowskich seniorów”
Celem projektu jest integracja i aktywizacja osób po
sześćdziesiątym roku życia oraz wspieranie integracji
międzypokoleniowej.
W ramach projektu ASOS 2014 – 2020 nasi mieszkańcy gościli
u siebie Ratownika krakowskiego pogotowia ratunkowego,
brali udział w zawodach sportowych.
1
Dawnych wspomnień czar…
W latach 70. ubiegłego stulecia Kraków doczekał się
wreszcie własnej, miejskiej kapeli podwórkowej. Miasto było,
owszem, rozśpiewane, i to co najmniej od czasów smoka
wawelskiego, ale pojawienie się Szmelcpaki to próba
dorównania tej klasy ośrodkom miejskiego folkloru, co Lwów,
Wilno czy Warszawa ze swoimi kapelami „Chmielna”
i „Czerniakowska” albo Łódź z „Bałuciarzami”. Właściwie
każde z większych miast w naszym kraju miało swoją kapelę.
Muzykujące po krakowskich podwórkach i blokowiskach
niewielkie zespoły z gitarą, akordeonem i banjo, to
charakterystyczny obrazek z czasów wczesnego PRL-u.
Papierowe zawiniątka z zawartością paru złotych gęsto
sfruwały wówczas z okien i lądowały na trawniku. W końcu
trafiały,
pieczołowicie
zbierane
przez
bezpośrednio
zainteresowanych do przeznaczonego na ten cel kapelusza albo
futerału od gitary.
Pewnego wiosennego popołudnia r., przy Barbakanie
w Krakowie zgromadziło się kilkaset osób. W środku tego
zbiegowiska grali i śpiewali panowie, ubrani w barwne
marynarki, spodnie w paski i kraciaste czapki. W repertuarze
serwującym głównie klimat starych przebojów lwowsko –
wileńsko – warszawskich (niektórzy rozpoczynali swe kariery
właśnie tam) otworzył się również i rozdział krakowski.
Śpiewali swoje wiekowe, nieprzemijające tanga w stylu: „Graj
skrzypku graj”, „Skrwawione serce”, „Tango milonga”, „Ta
ostatnia niedziela”, „Kto wypowie twoje piękno”, „Andrusów
zwierzynieckich jestem król”, „W Krakowie na Bielanach” albo
„Płynie Wisła płynie”...
A kiedy zagrali "To krakowskie, ludwinowskie tango" na
ich głowy posypały się złotówki i zagraniczne monety. W taki
2
sposób rozpoczęła swoje uliczne i podwórkowe wędrówki
krakowska "Szmelcpaka". Od tego czasu na placach i ulicach
Podwawelskiego grodu było weselej.
Panowie w charakterystycznych czapeczkach umilali życie
mieszkańców miasta szlagierami z dawnych lat. Tak jak grali
i śpiewali nie potrafi dziś nikt - w ich gronie byli muzykanci
i śpiewacy, którzy na ulicach Krakowa występowali jeszcze
w latach międzywojennych. Talent panów ze "Szmelcpaki" dał
znać o sobie w formie nowych piosenek o tematyce
krakowskiej. Przy ich aktywnym udziale powstały ciekawe
programy muzyczno-estradowe, które były prezentowane
w całej Polsce a także za granicą. Warto dodać, że
"Szmelcpaka", obok Orkiestry ulicznej z Chmielnej
w Warszawie była najbardziej autentyczną i oryginalną grupą
podwórkowo-uliczną. Skład krakowskiej ulegał zmianom,
niemniej od samego jej powstania grali w niej i śpiewali
Władysław Federyga, Jerzy Guzikowski, Aleksander Fedewicz.
Edward Piasecki, Albin Mazur, Kazimierz Haber, Leszek
Łabuń, Antoni Kalicki, Stanisław Kasprzycki i inni.
Polecając swoje usługi, panowie ze "Szmelcpaki" całują
rączki paniom, mówią szanowancyk panom, cześć cizie,
czołem cwancygiery ... Trzymajcie się ciepła, bo u nas
w Krakowie fajno jest ...
Towarzystwo było imprezowe, dowcipne i, co tu dużo
mówić, za kołnierz nie wylewające. Nie byli odporni na
popularność i trochę psuły ich pieniądze (a były to czasy, kiedy
Urząd Skarbowy nie przeszkadzał sławić uroku Krakowa, ani
żadnego innego miasta). Krakowianie kochali te muzyczne
pochody ulicą Floriańską, czasem całe stosy pieniążków
lądowały w czapce lub gitarze, która, ciężka od bilonu ważyła
nawet i…30 kilogramów. Zespół stał się nieodłącznym
3
elementem miejskich i podmiejskich uroczystości, jak: święto
Gazety Krakowskiej, Dni Krakowa, wszelkie otwarcia
i jubileusze, bez których Kraków nie byłby Krakowem.
Występy Szmelcpaki uświetniły m. in. pamiętny przejazd
pierwszego pociągu nowootwartej linii kolejowej KrakówZakopane.
Szmelcpaka stała się też ważnym towarem eksportowym,
więc wyjeżdżało się z koncertami za granicę (do demoludów,
rzecz jasna).
Dzisiaj te klimaty przybliża nam w każdy piątek zespół
„Słoneczni”, którego głównym filarem jest pan Leszek Łabun ,
grający kiedyś w Szmelcpace przez cały okres jej istnienia.
Myślę, że niejednej osobie łza się w oku kręci słysząc te stare
podwórkowe szlagiery. Mnie osobiście słysząc na kolejnym
piątkowym spotkaniu „Tango Pepita” przypomniały się
dziecięce lata jak trzymając się mamy słuchałam Szmelcpaki na
ul. Floriańskiej.
Nieznanym dla szerszego ogółu jest fakt, że pan Leszek
Łabun pisze również piękne wiersze. Z ogromna radością
odebrałam kiedyś szarą kopertę, w której znajdowało się kilka
wierszy pana Leszka oto jeden z nich:
4
W mroku dnia
Bezgraniczna miłość twardy kamień kruszy.
Moc zakryła wszystko, poranek nie wschodzi.
Przeraźliwa żałość wdarła się do duszy.
Nabrzmiałe wołanie w bezsilności brodzi.
Zamglona nadziej rozbita w połowie.
Pozbawiona żywych barw, promieni słońca.
Szczęścia dojrzałego utracone zdrowie.
W podróży ostatniej zbliża się do końca.
Dłoń chłodem owiana wysuwa się z dłoni.
Odczuciu bliskości spokój odebrany.
Gdzieś z najgłębszych przeżyć sen przeszłości dzwoni.
Czystym sercem słów naszych, kochana – kochany.
Wątła nic osnowy mocno naderwana.
W spojrzeniu wtłoczony obraz niepewności.
Pęka ciepła radość, krwawi smutku rana.
Płacze wierna miłość w cieniu samotności.
Kraków, grudzień 1987r.
5
Rozmyślania o domu…
„Przestrzenią człowiekowi najbliższą jest dom. Wszystkie
drogi człowieka przez świat mierzą sie odległością od domu.” –
pisze ks. Józef Tischner w swojej „Filozofii dramatu”.
Słowo:
„dom”,
tylko
pozornie
jest
pojęciem
jednoznacznym. Każdemu może kojarzyć się ono inaczej: Dla
jednych będzie to tylko budowla architektoniczna, wiejska
chata, dworek, czy współczesne blok, wieżowiec itp. Inne
znaczenia nabierają pojęcia domu takie, jak: rodzina, ojczyzna,
miejsce utracone lub odzyskane. Wspominając o domu
przychodzą nam na myśl takie słowa jak: bezpieczeństwo,
spokój, zaufanie, harmonia, życzliwość. Dom to schronienie,
w którym czujemy się dobrze.
Także różni pisarze ukazują dom i rodzinę, jako
ucieleśnienie najwyższego dobra dla człowieka. Dom, jako
rodzina czy dom, jako ojczyzna to zawsze miejsce nam bliskie.
Już staropolskie przysłowie głosi: „Wszędzie dobrze, ale
w domu najlepiej”. W wielu utworach literackich słowo dom
interpretowano na różnorodny sposób, jednak zawsze był to
i będzie ważny element w życiu człowieka. Cała literatura jest
skarbnicą postaci, dla których dom jest ważną wartością, za
którą bardzo tęsknią, gdy są zmuszeni żyć daleko od niej.
Często uświadamiamy sobie, czym dla nas jest dom wtedy, gdy
go tracimy.
6
„Dom jest dla człowieka częścią jego istoty, toteż
najbardziej brak tej części odczuwają tacy jak ja, co nie mieli
prawie rodzinnego domu...” – napisał Żeromski w „Ludziach
bezdomnych”. Już sam tytuł – „Ludzie bezdomni” – mówi
o szerszej problematyce. Drogowskazem do odczytania innych
sensów zawartych w tekście jest właśnie tytuł o symbolicznym
wymiarze, sugerującym problem bezdomności. Bezdomność
w powieści Żeromskiego zyskuje drugi wymiar -- nie chodzi
tylko o fakt nieposiadania domu, lecz o rodzaj zgubienia
w obcym, często wrogim świecie.
Główny bohater powieści, doktor Judym świadomie
rezygnuje z rodziny, a mimo to kreśli w liście do ukochanej –
Joanny Podborskiej – swoiste marzenie o domu i obraz
małżeńskiego życia, które mogliby razem stworzyć: „Myślałem
kiedyś, siedząc obok budującego się domu, jakie byto było
dobro wznosić dla siebie i swoich drogich drewniany dom”.
Z kolei sama Joanna, zubożała szlachcianka i guwernantka, też
straciła swoich rodziców i dom, o czym ze rozpaczliwym
smutkiem mówi: „Stanęłam wobec domu naszego, Jakież
zniszczenie! (…) Dusza moja była owiana mrokiem, serce
zastygło i nie mogło wydać ze siebie ani jednego uczucia”.
A co dla mnie znaczy słowo: „dom”? Moim zdaniem
dom, to rodzina, dzieciństwo, miłość, bezpieczeństwo, to część
naszego życia. Gdyby nagle straciło to swoją wartość
7
utracilibyśmy cząstkę własnej osobowości, cząstkę siebie.
W dzisiejszych, szybkich czasach ludzie pochłonięci są ciągłą
pracą i zarabianiem pieniędzy. Często zapominają o tych
najważniejszych funkcjach, jakie dom powinien spełniać,
Zapominają o tak istotnych kwestiach, jak rodzina, miłość,
wzajemna akceptacja. Chcą tylko, by ich domy były jak
najlepiej wyposażone, by wzbudzały zazdrość u innych.
Obecnie często zdarza się, że ludzie, którzy posiadają
piękne duże mieszkania, czują się zagubieni i samotni, gdyż
brakuje im ciepła domowego ogniska. A przecież w głębi
duszy, każdy z nas pragnie mieć swoje miejsce na Ziemi, gdzie
czułby się dobrze. Bo przecież: „Ściany domu chronią
człowieka przed srogością żywiołów i nieprzyjaźnią ludzi.” –
jak słusznie zauważa ks. Tischner. To tutaj kształtują się nasze
postawy i nasz stosunek do świata wartości. To właśnie tutaj
uczymy się jak dokonywać właściwych wyborów i racjonalnie
działać. Dostrzegamy również relacje istniejące pomiędzy
ludźmi i wartości, jakimi powinien kierować się człowiek.
Wiedza ta, niezależnie od nas, będzie nam towarzyszyć już do
końca życia. Tak, więc dom potrzebny jest każdemu z nas.
E.B
8
Co warto przeczytać
Co nas zatrzymuje przy książce? Okładka, tytuł, nazwisko autora,
pierwsze zdanie, temat… I to magiczne coś, co sprawia, że chce się
tylko czytać i… czytać…
Przerzucamy dziesiątki książek w poszukiwaniu takich, którym bez
rozczarowania oddamy nasz wolny czas. Szukamy takich, które są
prawdziwymi ogrodami noszonymi w kieszeni.
Kamil Janicki, Damy złotego wieku
Żyły w epoce największej potęgi Rzeczpospolitej. Opływały
w niewyobrażalne luksusy, na swoje zawołanie miały setki
dworzan i służących. „Złoty wiek” był jednak tylko fasadą dla
najbardziej bezwzględnego okresu dziejów Polski. Otaczała je
sieć intryg i spisków.
Oczekiwano od nich, że będą tylko statystkami w świecie
zdominowanym przez mężczyzn. Ale „Damy złotego wieku”
nie pozwoliły uwięzić się w złotych klatkach. Wzięły sprawy
we własne ręce.
Księżniczka z podrzędnego włoskiego rodu ma zasiąść na
tronie najpotężniejszego państwa Europy. Czy jej największym
wrogiem okaże się ukochany syn?
Magnatka nosi w łonie nieślubne dziecko młodego władcy.
Czy dzięki tej ciąży jej ród zostanie wywyższony? A może
spadnie na nią hańba i powszechne potępienie?
9
Królowa walczy z przeklętym dziedzictwem matki
i spiskuje przeciw swojemu mężowi. Czy koniec jej dynastii
będzie także końcem polskiego imperium?
Autor
bestsellerowych
„Pierwszych
Dam
II
Rzeczpospolitej” i „Upadłych Dam II Rzeczpospolitej”
prezentuje świat dworskich intryg, politycznych rozgrywek,
nieograniczonych ambicji i niepohamowanych namiętności.
W takim świecie żyły Bona Sforza, Barbara Radziwiłłówna
i Anna Jagiellonka.
„Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa jaką sobie
ludzkość wymyśliła”
10
Rozważania o wierze - Pustynia
W symbolice biblijnej pustynia to etap drogi ku Bogu. Wszyscy
wezwani do wiary muszą ten etap przejść. Przechodził go
Abraham, gdy opuścił Charan chaldejski, aby szukać Ziemi
Obiecanej. Na pustyni rozpoczyna się historia Mojżesza, kiedy
Bóg ukazuje mu się w płonącym krzaku i w ciszy pustyni
powołuje go do szczególnej misji wyzwolenia narodu
wybranego. Na pustynię udaje się też Eliasz, gdy ucieczką
ratuje swoje życie. Bóg każe mu wędrować przez 40 dni i 40
nocy, aż w końcu objawi mu się w łagodnym powiewie wiatru,
by w głębi pustyni zlecić swojemu prorokowi specjalne
zadanie. Bóg objawia się Eliaszowi nie w hałasie, nie
w wichurze i trzęsieniu ziemi, ale w ciszy przyrody i w ciszy
serca, nie w momencie podniecenia, ale w milczeniu, gdy
uwolniony od trosk i lęku pozostaje sam na sam z Bogiem. Bóg
mówi przez proroka Ozeasza o Izraelu jako o swojej
oblubienicy, którą z miłości wyprowadza na pustynię: "chcę ją
przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca"
(Oz 2, 16). Bóg wyprowadza człowieka na pustynię z miłości,
bo pustynia to Boży dar. Pustynia realizuje to, o co prosił św.
Augustyn mówiąc: "Panie, daj abym poznał Ciebie i abym
poznał siebie".
Symbolika pustyni
Pustynia jako teren geograficzny i jako symbol sytuacji
człowieka nie od razu musi być czymś pełnym w swym
wyrazie, kształcie i cechach charakterystycznych. Pustynia
geograficzna pojawia się stopniowo. Jest coraz więcej piasku,
coraz mniej drzew, coraz więcej wydm. Na początku można
czasami znaleźć jakąś oazę. Podobnie jest z tą ludzką pustynią,
może być ona pełna, z burzą kuszenia i szczególną obecnością
miłosiernego Boga, a mogą też pojawić się w twoim życiu
11
pewne jej elementy. Pustynią w sensie próby wiary, a tym
samym wezwania, aby żyć wiarą, może być każda trudna
sytuacja. Mogą to być na przykład trudności wynikające
z naszych relacji z drugim człowiekiem, choroba,
przygniatające cię psychicznie poczucie osamotnienia czy inne
bardzo trudne sytuacje. Pustynią par excellence mogą być
trudne, pełne oschłości stany duchowe, kiedy wydaje ci się, że
Bóg jakby odszedł, kiedy nie czujesz Jego obecności i coraz
trudniej jest ci w nią uwierzyć.
Pustynia może być człowiekowi czy jakiejś społeczności
"narzucona" przez Boga, kiedy On sam kogoś w nią
wprowadza, ale może być również pustynia z wyboru. Może
być tak, że sam zapragniesz sytuacji pustyni, w której będziesz
szukał ciszy, ogołocenia, obecności Pana. Napotkasz wtedy na
niej Przeciwnika, ale przede wszystkim napotkasz Boga.
Będziesz mógł wejść w głąb samego siebie i odkryć prawdę
o sobie, ale jednocześnie odkryjesz to, co najważniejsze,
prawdę o Bogu. Jezus, który przed swoim publicznym
wystąpieniem poszedł najpierw na pustynię, jakby ci mówi:
"Patrz, nie jesteś sam, Ja byłem tu przed tobą. Ja też przez
czterdzieści dni byłem głodny i też było mi ciężko. Nigdy nie
jesteś sam. Spróbuj uwierzyć w Moją miłość".
Pustynia może być pustynią o charakterze społecznym
i obejmować np. cały naród i może też być pustynią
indywidualną. Jedno jest pewne: Jeżeli wkroczysz w nią, to
zmienisz się. Pewne jest też, że kiedyś musisz w nią wejść.
Kiedyś poprzez wydarzenia wewnętrzne czy zewnętrzne Bóg
postawi cię w sytuacji trudnej, może nawet krańcowej, w której
będziesz musiał wybierać. Trzeba, byś wtedy pamiętał, że jest
to łaska - łaska pustyni. Jeżeli zaś teraz jesteś na tego rodzaju
pustyni, to powinieneś być Bogu wdzięczny. Dziękuj mu za to,
że jest ci ciężko, że jesteś chory albo samotny, albo
12
niezrozumiany, a może masz koszmar w domu czy w pracy
albo sam ze sobą nie dajesz sobie rady. Takie sytuacje to
elementy pustyni. Spróbuj zobaczyć, że w tym wszystkim
obecny jest Bóg, który cię kocha.
"Obyś był zimny albo gorący"
Pustynia to miejsce próby, miejsce, w którym dokonuje się
polaryzacja postaw. - Oto czterech serdecznie ze sobą
zaprzyjaźnionych studentów wybiera się na pustynię libijską.
Mają zamiar przejechać ją dżipem. Historia ta dzieje się jak
w jakimś filmie. Znaleźli się pierwszy raz na pustyni, wkrótce
zaczynają błądzić, a później następuje dramat - dżip nie
wytrzymał, popsuł się, nie wiedzą, co mają robić dalej,
pozostało im tylko czekanie na ewentualną pomoc. A pustynia,
jak wiadomo, przeraża, jest straszna, zwłaszcza gdy nie ma się
żadnych perspektyw. Za dnia upał niemiłosierny, a w nocy
ogromne zimno. Do tego jedzenia jest coraz mniej i jeszcze
mniej wody, napięcie więc stale wzrasta. Resztę wody trzeba
podzielić na cztery osoby. Jest jej tak mało, że wszyscy
z napięciem patrzą na ręce rozlewającego. - I stało się. Ręka
rozlewającego, pewnie pod wpływem tych napiętych spojrzeń,
zadrżała, trochę wody rozlało się na piasek. Napięcie
i zdenerwowanie współtowarzyszy wyprawy przerodziło się
w niekontrolowaną już agresję - jak mogłeś rozlać, zginiemy
przez ciebie. A potem wszystko potoczyło się jak lawina. Górę
wzięły emocje. Polała się reszta wody, a ciała bijących się
przyjaciół zaczęły tarzać się w piasku. Kiedy wreszcie przyszło
opamiętanie, jeden z nich nie mógł już wstać, zaduszono go.
Było to straszne.
To co stało się później, to że pojawił się helikopter, który zabrał
ich, trzech żywych i zwłoki czwartego, było już dla nich
właściwie nieważne. Ważne było to, że pomiędzy nimi stało się
13
coś strasznego, że oni nie byli już tymi samymi ludźmi. Na tej
libijskiej pustyni dokonała się zbrodnia wśród przyjaciół,
którym wcześniej wydawało się, że gotowi są jeden za drugiego
życie oddać.
Sytuacja pustyni ujawnia w człowieku to, co jest w nim
głęboko ukryte. Ujawnia pokłady ludzkich namiętności i zła,
ukazujące się najpełniej dopiero w sytuacjach trudnych. Stąd
pustynia ukazuje człowieka, ukazuje prawdę o nim. Na pustyni
człowiek widzi, do czego zdolna jest jego niemoc, grzeszność,
zatwardziałość. Człowiek staje tu twarzą w twarz wobec
przerażającej prawdy o tym, kim jest bez widzialnej mocy
Boga. Nagość pustyni obnaża nędzę człowieka, ukazuje jego
nagość, ponieważ odpadają złudzenia i nie ma się gdzie ukryć.
Człowiek może żyć naskórkowo, jakby na powierzchni samego
siebie. Dopiero sytuacje trudne, doświadczenia pustyni
zmuszają go do podejmowania decyzji, ujawniając przy tym
głębokie pokłady dobra lub zła.
Pustynia jednak nie tylko ujawnia prawdę o tobie, ona cię
wewnętrznie przemienia, polaryzuje twoje postawy. Dar
pustyni pozwoli ci na przezwyciężenie letniości, ponieważ
pustynia przymusza do dokonywania wyborów. Wybierając
zobaczysz, do czego jesteś zdolny i wtedy lepiej poznasz dwie
najważniejsze rzeczywistości: rzeczywistość niepojętej miłości
i nieskończonego miłosierdzia Boga oraz rzeczywistość własnej
grzeszności
i
bezradności.
Dopóki
jesteś
letnim
chrześcijaninem, któremu wszystko się układa i który nie ma
żadnych problemów, dopóty twoja sytuacja widziana w świetle
wiary jest dramatyczna. Wtedy bowiem sam dajesz sobie radę
i Bóg przestaje ci być potrzebny - jest to sytuacja praktycznego
ateizmu.
14
Ostateczny sens wyprowadzania człowieka, narodu czy
społeczności na pustynię ukazują bardzo wyraźnie słowa
Apokalipsy: "Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie
jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni,
ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,
15-16).
Letniość człowieka to dla Boga stan nie do przyjęcia, to właśnie
to coś obrzydliwego, czego On nie może w tobie znieść
i dlatego wcześniej czy później musi cię wyprowadzić na
pustynię. Sytuacja pustyni polaryzuje nasze postawy, sprawia,
że człowiek nie może być letni, że musi stać się albo gorący,
albo zimny. Mojżesz, ten wielki święty Starego Przymierza,
uświęcił się na pustyni, i nie tylko on. Inni natomiast stali się
zbrodniarzami, przestępcami, bałwochwalcami. Ojcowie
Kościoła stwierdzają, że Bóg wyprowadza na pustynię po to, by
człowiek albo uwierzył, albo żeby bluźnił - albo wiara, albo
bluźnierstwo, ale nie letniość. Tak było na pustyni biblijnej.
Wielu bluźniło Bogu, a inni uświęcili się. Dar pustyni nie
pozwala na trwanie w postawie ateizmu praktycznego.
Sytuacja pustyni pozwoli ci zrozumieć, jak bezsensowny jest
wszelki sąd jednego człowieka o drugim. Będzie pomagała ci
w zwalczaniu wszelkiego twojego sądu o innych. - Cóż bowiem
wiesz o tym kimś, kogo napotykasz na swojej drodze i w kim
może widzisz wiele zła. Przecież istotna jest jego sytuacja
egzystencjalna. Przecież on może być w okresie doświadczeń,
może być na etapie pustyni. Wszelki więc sąd o drugim
człowieku należy zawiesić.
Pustynia to miejsce uprzywilejowane dla szatana, ponieważ
człowiek jest wówczas słaby i łatwiej ulega pokusom. Szatan
wykorzystuje tę sytuację. Pustynia może zwiększać tym samym
możliwość buntu. Na pustyni, przez którą przechodził naród
15
wybrany, było szczególne kuszenie i bunty, były sytuacje
dramatyczne, wyrażające takie odejście od Boga, jak kult
złotego cielca.
Człowiek na pustyni zmienia się, staje się inny, ponieważ
następuje tu zdecydowana polaryzacja postaw. Staje się więc
albo lepszy, albo gorszy. Może stać się zbrodniarzem, ale może
też stać się świętym.
Pustynia miejscem ogołocenia
Biblijna symbolika pustyni wiąże się par excellence
z powołaniem narodu wybranego do wyjścia z Egiptu
i wkroczenia do Ziemi Obiecanej. Droga z Egiptu do Kanaan
liczy około czterystu kilometrów. Nawet wielotysięczna
karawana mogła ją przebyć w dwa lub trzy tygodnie.
Tymczasem wędrówka narodu wybranego trwała czterdzieści
lat. Bóg, powołując swój lud na pustynię, niejako zmuszał go
do wyzbycia się pewności siebie i poddania surowemu życiu;
do poddania się koniecznemu na drodze wiary procesowi
ogołocenia i do całkowitego zawierzenia Bogu.
Pustynia to przede wszystkim symbol ogołocenia. Człowiek
staje wobec nieograniczoności nieba, nieograniczoności piasku
i wobec samego siebie. Wszystko jest tu sprowadzone do
elementów istotnych i niezbędnych - przestrzeń, niebo, ziemia,
piasek, Bóg i sam człowiek. Wejście na pustynię oznacza
ogołocenie z rzeczy podstawowych; występuje głód
i pragnienie tak fizyczne, jak i duchowe. Ogołocenie, które
rodzi głód i pragnienie, sprawia, że między głodem
i pragnieniem fizycznym a duchowym występują ścisłe
powiązania. To te trudności powodują, że do głosu dochodzi to,
co ukryte jest w człowieku gdzieś bardzo głęboko.
16
Pustynia jest miejscem i czasem odrywania się od przywiązań,
od własnych systemów zabezpieczeń. Człowiek wędrujący
przez pustynię nie ma nic - jego sytuacja życiowa jest stale
niepewna, nie ma żadnych zabezpieczeń, wszystkiego mu
brakuje. Ci, którzy przechodzą przez pustynię, doświadczają
konieczności poprzestawania na tym, co otrzymają od Boga
i oczekiwania wszystkiego od Niego, doświadczają
konieczności oparcia się wyłącznie na Bogu, ponieważ Bóg
chce stawać się dla wędrującego przez pustynię wszystkim.
Wędrujący naród, który na pustyni otrzymał od Boga cudowną
mannę, nie może jej zbierać na zapas. Musi każdego dnia na
nowo wierzyć, że manna spadnie. Musi wierzyć, że Bóg
opiekuje się nim nieustannie. Pustynia jest więc miejscem
narodzin wiary. Wiara zaś pogłębia się na miarę ogołocenia.
Bóg przenika człowieka tym bardziej, im bardziej on siebie
ogołaca, im bardziej pragnie odpowiedzieć na Boże wezwanie
i otworzyć się na miłość, której doświadcza.
Im bardziej człowiek pozwoli się ogołocić ze swojego "ja"
i z własnych zabezpieczeń, tym bardziej Bóg może w niego
zstąpić i stać się dla niego jedynym oparciem. Kiedy pogłębiają
się wzajemne, tajemnicze relacje między Bogiem
i człowiekiem, Bóg domaga się coraz większego ogołocenia,
które jest naglącym wołaniem o coraz większy dar z siebie. On
oczekuje, że ten, kto kocha Go, będzie chciał przekraczać swoje
czysto ludzkie możliwości, że zgodzi się na całkowite
ogołocenie z tego, czym jest i co posiada, by stawać się Jego
znakiem, by Bóg stawał się w nim żywą obecnością w świecie.
Pustynia to miejsce rodzenia się wiary coraz bardziej
dynamicznej, takiej która przekształca życie człowieka. Na
pustyni Bóg oczekuje, że człowiek letni, człowiek małej wiary
stanie się żarliwym w wierze i poddaniu się Panu. Dzięki temu,
17
że na pustyni nastąpiło ogołocenie ludu, doszło tam właśnie do
zawarcia Przymierza, do zaślubin między Izraelem a Bogiem,
kiedy to Bóg stał się darem dla ludu, a lud przyrzekł swój dar
wierności Bogu.
Pustynia - doświadczenie miłości Boga
Ogołocenie, jakiego człowiek doznaje na pustyni, i poznanie
prawdy o sobie pozwala mu jednocześnie poznać prawdę
o Bogu, który jest miłością, doświadczyć szczególnej Jego
obecności i Jego mocy, a nade wszystko pozwala mu
doświadczyć Jego miłosierdzia. Bóg bowiem na grzech
i słabość człowieka odpowiada miłością i ojcowską troską.
Ludowi, który buntuje się i grzeszy, odpowiada cudem manny
i cudem tak bardzo mu wtedy potrzebnej wody. Bóg mimo
ludzkiego zła, które na pustyni wyraźniej się ujawnia, jest na
niej obecny w sposób szczególny. Naród wybrany był przez
Niego prowadzony. Bóg był widoczny a zarazem ukryty
w obłoku i w ogniu. Obłok, który wskazywał na obecność
Boga, jednocześnie Go ukrywał. Był dla Izraelitów zarazem
światłem i ciemnością, symbolizował bliskość i niedostępność
Boga.
Bóg wyprowadził na pustynię niezorganizowany tłum, ale ci,
którzy ją przeszli, stanowili już naród związany z Bogiem
poprzez Przymierze - to byli inni ludzie. Celem pustyni jest
formacja człowieka, umocnienie jego wiary, eliminowanie
bylejakości, kształtowanie prawdziwych uczniów Chrystusa.
Naród wybrany wszedł do Ziemi Obiecanej jako społeczność
niewielka, ale bogata w doświadczenia pustyni. W grozach
i błyskawicach doświadczył Boga, a jednocześnie doświadczył
własnej słabości i własnego upadku. Doświadczył niezwykle
wyraźnie własnej nędzy i dlatego tak bardzo doświadczył
miłosierdzia Boga.
18
Na pustyni poznajesz Boga, który nigdy cię nie opuszcza. To
prawda, że Bóg na pustyni ukrywa się, ale w rzeczywistości
właśnie wtedy jest bardzo blisko ciebie. Nigdy nie jest tak
blisko, jak wtedy. Czeka tylko na twoją wiarę, czeka, byś
z wiarą wyciągnął ku Niemu swoje ramiona.
Naród wybrany odkrył we własnej słabości prawdziwą
tajemnicę Boga. Jeśli doświadczasz swojej słabości, to jesteś
wzywany przez Boga, byś rzucił się w ramiona Jego
miłosierdzia. Pustynia jest po to, byś zwrócił się ku Temu,
który jest samym miłosierdziem.
Doświadczenie pustyni pomoże ci odkryć potrzebę Boga
i poznać swoją całkowitą zależność od Niego. W tym bowiem
czasie, kiedy przeżywasz bardzo trudne godziny zniechęcenia,
pokus i ciemności, lepiej uświadomisz sobie własną bezradność
i niemoc. Kiedy odkryjesz prawdę o sobie i będziesz prosił
Boga o przebaczenie, napotkasz, podobnie jak syn
marnotrawny, tę wielką czułość Ojca i tę niezwykłą radość
z twojego powrotu. Będziesz mógł spojrzeć w Jego oczy pełne
miłości. Bóg przebaczając ci, będzie jednocześnie budował
w tobie pokorę.
Pustynia nie jest ojczyzną, jest tylko szlakiem, jest drogą ku
poznaniu miłosiernej miłości Boga. Wszyscy, którzy szukają
Boga, muszą przez nią przejść, ponieważ doświadczenie
pustyni ma ścisły związek z pogłębieniem naszej wiary w Jego
miłosierdzie.
Pustynia jest czasem formacji człowieka zgodnie z zasadą, że
tylko to, co trudne, co stawia opór, kształtuje człowieka. Twoja
rodząca się wówczas miłość ku Bogu powinna stać się
ostatecznie komunią z Bogiem. "Kochać Boga - powie św. Jan
od Krzyża - to ogołocić się dla Niego ze wszystkiego, co nie
jest Bogiem" (Droga na Górę Karmel II, 5, 7). Pustynia jest nie
19
tylko miejscem rodzenia się naszej wiary, ale w ostatecznej
konsekwencji staje się ojczyzną kontemplacji.
Na pustyni swojego życia spotkasz zawsze Maryję. Ona będzie
przy tobie, będzie patrzeć na ciebie z macierzyńską troską. Ta,
która jest pośredniczką łask, pośredniczką miłosierdzia, będzie
za tobą orędować. Będzie oczekiwać z przejęciem na to, czy
wypowiesz za Jej przykładem swoje "fiat", czy powiesz swoje
"tak", czy zobaczysz w przeżywanych sytuacjach Boga. Naród
wybrany nie miał Maryi. Ty ją masz, dlatego nigdy nie
będziesz szedł sam. Ona, która przeżyła tyle trudnych chwil,
będzie szła przed tobą. Będzie dla ciebie światłem, będzie ci
pokazywała drogę do swojego Syna. Twoje pustynne ciemności
będą prześwietlone Jej obecnością.
ks. Tadeusz Dajczer
20
Dzień dobry słoneczko!
Posiadanie zdrowego układu odpornościowego nie polega na
podkręceniu wszystkiego w naszym organizmie do
maksimum. Istnieje duża grupa chorób, które są łączone
z brakiem witaminy D – tzw. słonecznej witaminy. Niektóre
pożywienie, tak jak produkty mleczne czy ryby zawierają w
sobie witaminę D, jednakże najlepiej przyswajamy ją przez
skórę, kiedy ta jest wystawiona na pochodzące ze słońca
promienie ultrafioletowe.
Witamina D wydaje się odgrywać kluczową rolę
w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego –
utrzymuje go w ryzach, w których nie reaguje on
niewłaściwie. Pierwszą wskazówką jaka zaalarmowała
naukowców, było stwierdzenie, że najwięcej chorób
autoimmunologicznych pojawia się w tych częściach świata,
gdzie jest mniej światła słonecznego.
Efekt promieni słonecznych wykracza znacznie poza znaną
powszechnie witaminę D. Melatonina jest to hormon
wydzielany przez przysadkę mózgową w odpowiedzi na
zmiany ilości światła. Stymuluje ona do działania niektóre
rodzaje komórek odpornościowych.
Witamina D jest również niezbędna do wchłaniania wapnia,
a zatem ma znaczący wpływ na zdrowie naszych kości.
Niestety rosnąca świadomość dotycząca raka skóry,
doprowadziła, że niektórzy ludzie zaczęli unikać słońca
i nadmiernie chronić przed nim swoje pociechy. Jest to jeden
z powodów nasilenia się występowania krzywicy u dzieci.
21
Pomijając samego raka skóry, witamina D chroni przed
innymi rodzajami raka, wliczając w to raka piersi, prostaty
czy okrężnicy. Jedna z grup badawczych wyliczyła, że
w Stanach Zjednoczonych więcej ludzi umiera na
wewnętrzne formy raka z powodu braku przebywania
odpowiedniego czasu na słońcu, niż z samego raka skóry.
Pojawia się pytanie – jak dużo czasu spędzać będąc
wystawionym na promienie słoneczne? Michael Holick –
badacz witaminy D z Boston University w Massachusetts –
uważa, że powinniśmy wystawiać dłonie, ramiona i twarz na
około 1/4 czasu, który potrzebny jest organizmowi, aby się
zaczerwienić pod wpływem słońca. Jeśli zatem po około
godzinie nasze ramiona się zaczerwieniają, to wystarcza 15
minut 2-3 razy w tygodniu, aby zapewnić organizmowi
możliwość naturalnej produkcji słonecznej witaminy.
Dermatolodzy często preferują, aby pacjent unikał słońca
i pobierał suplementy witaminy D. Należy pamiętać, że
typowe dawki, które możemy otrzymać w polskich aptekach,
są znacznie poniżej dziennych norm i zapotrzebowania.
Dlatego też gdy nasza gwiazda coraz śmielej każdego dnia
oświetla nasze otoczenie, uśmiechnijmy się do niej
serdecznie i chodźmy na chwilę na spacer, witając nasze
słońce.
22
SŁOŃCE ŚWIECI SŁONECZNI GRAJĄ,
PTASZKI ŚPIEWAJĄ
Dawno, dawno temu marzyło mi się aby stworzyć taki zespół ,
taką grupę ludzi działającą na terenie naszego domu i nie
tylko ,mogąca zawsze być do dyspozycji i dawać radość
naszym mieszkańcom. Tak więc zabrałem się do pracy, a na
dodatek Święty Brat Albert chyba to zaakceptował bo pomógł
mi dobrać odpowiednich ludzi .Kilka lat wcześniej poznałem
Leszka, był na występach w naszym domu i tyle z tego
wynikło, ale zastrzegłem sobie ,że kiedyś do niego będę miał
prośbę o wspólne granie i występy ,sam nie wiem jak do tego
doszło dwa lata później Leszek znowu pojawił się w naszej
placówce i już wtedy wiedziałem że nie mogę go zostawić tak
bez słowa. Znając jego upodobanie do muzyki,
zaproponowałem współpracę i tak się prozaicznie zaczęło.
23
Szybko solowe występy Lesława Łabunia przerodziły się
w duet instrumentalno –wokalny z moim skromnym udziałem
jako akompaniatora. Pojawił się kolejny problem , skąd wziąć
instrumenty i nagłośnienie. Tu z pomocą przyszedł czuwający
nad nami nasz patron Brat Albert. Dom zakupił sprzęt
nagłaśniający i to całkiem niezły jak na nasze warunki, więc
mi pozostało tylko dokupić instrumenty. Znając z kolei swoje
zamiłowanie do kolekcjonowania sprzętów muzycznych,
a w szczególności gitar, postanowiłem iść dalej i kupiłem
piękny instrument co oczywiście spodobało się mojemu
koledze, i tak było nas już dwóch, mających wspólne pasje
i wspólny cel, cel to śpiewanie o pięknym grodzie Kraka, o
tym że nie wszystko w tym życiu idzie źle, o miłości i radości,
tak się też stało. Przez okres roku graliśmy wspólnie, ja
bazowałem na zapleczu artystycznym kolegi i na wspaniałym
repertuarze jaki wniósł do naszej działalności Leszek, z jego
przeszłością
artystyczną
i
znajomością
tematu
współpracowało nam się bardzo dobrze, ale no właśnie
człowiek zawsze musi iść do przodu zgodnie z powiedzeniem
jak się nie rozwijasz to się cofasz.
Pewnego dnia zadzwoniłem do swojego kolegi, również
dobrego znajomego, którego poznałem w KLICE jakiś czas
temu. Wiedziałem, że Rysiek bo tak ma na imię kolejny
członek naszej grupy to dobry muzyk z wykształceniem
w kierunku instrumentów dętych takich jak klarnet, saksofon
altowy, i dobry człowiek. Jest osobą niewidomą, co sprzyja
rozwojowi innych zmysłów potrzebnych w muzyce takich jak
słuch. Nie pomyliłem się. Leszek utwierdził mnie w mojej
decyzji i tak Rysio –pysio bo tak go nazywamy żartobliwie
zaczął z nami wspólne próby i już po kilku miesiącach
graliśmy wspólnie. Wzbogaceni o brzmienie saksofonu
i klarnetu piosenki wykonywane przez nasze już trio miały
24
zupełnie inny wymiar i brzmienie. Mieliśmy z głowy partie
solowe, i dużo łatwiej nam się grało, przez co odbiór piosenek
przez naszą publiczność był zupełnie inny. Tak zaangażowani
pracowaliśmy dalej, mijały kolejne tygodnie i nasze występy
miały charakter cyklicznych spotkań. Z naszej strony był to
okres bardzo udanej współpracy zarówno muzycznej jak
i koleżeńskiej. Mieliśmy to co najważniejsze do życia
muzykę, instrumenty, nagłośnienie i publiczność, to bardzo
ważne że ludzie chcą nas słuchać i wspólnie się bawić, muszę
dodać iż podejście naszego front mena czyli Leszka jest
bardzo specyficzne on oddaje się cały muzyce i każdą
piosenkę przeżywa inaczej, co jest bardzo ważne, ja natomiast
staram się go naśladować i podążać jego śladem, czasem
wzbogacając nasze występy o wspólne dialogi skecze. .Rysiek
to specyficzna osobowość, zawsze uśmiechnięty pełen wigoru
facet, znający świetnie żarty, nawet na jego temat, a przecież
nic nie widzi tylko czuje ,czuje atmosferę muzyki, zabawy,
i orleańskiego brzmienia jak sam mówi, czyli co rozumiemy
się bez słów. Muszę dodać że właśnie to solówki Rysia
bardzo wzbogaciły nasze występy. Pomyślicie państwo że to
już koniec naszej wspólne przygody, a to dopiero początek,
tak jakby nas trzech było mało to nasz patron Święty Brat
Albert zsyła nam kolejną miłą niespodziankę. Na oddziale
trzecim pojawia się nowy opiekun, młody i z zapałem jak się
okazuje szybko znajdujemy wspólny język. Mowa tu
o koledze Marcinie ,który trafił do naszej placówki nie dawno
i nie ukrywał się
ze swoimi talentami. Marcin jest
wykształcony muzycznie i ukierunkowany gra na perkusji, na
trąbce i na klawiszach. Jak usłyszał moją propozycję
wspólnego grania i tworzenia czegoś niepowtarzalnego krótko
powiedział, jasne i tak z tria nagle było nas czterech. Marcin
wzbogacił nasze występy pięknym brzmieniem trąbki,
w duecie z Rysiem i dwugłosem jest to całkiem dobre
25
połączenie. Marcin poszedł dalej poprosił siostrę oddziałową
o to by mógł pracować w dni naszych występów, mimo to że
charakter jego pracy jest zupełnie inny. Po roku czasu mamy
wspaniały mam nadzieję zespół czterech ludzi grających
i bawiących się muzyką działających pod patronatem
Stowarzyszenia na rzecz Domu Pomocy Społecznej im. Św.
Brata Alberta w Krakowie. Muszę przyznać że stare dobre
powiedzenie się spełniło muzyka łączy obyczaje i ludzi, tak
właśnie muzyka połączyła nas, każdy inny, każdy w innym
wieku i z innego otoczenia a jednak wspólny cel grać,
śpiewać i kochać, cóż więcej pozostaje mi
zaprosić
wszystkich na nasze koncerty i życzyć miłej zabawy.
26
KAŻDY PIĄTEk GODZINA 14.30
ZAPRASZAMY
NA WYSTĘP ZESPOŁU
,,SŁONECZNI’’
WASZ PRZYJACIEL „SŁONECZNY” J.A
27
EGZEMPLARZ
BEZPŁATNY

Podobne dokumenty