Arabia Felix 2007

Transkrypt

Arabia Felix 2007
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
1
Arabia Felix 2007
W końcu nadszedł dzień naszej kolejnej wyprawy. Tym razem naszym celem stał się
Półwysep Arabski – Oman, Jemen oraz Sokotra. Podekscytowanie wyjazdem rosło z minuty
na minutę. Mieliśmy odkryć nowe kraje, poznać nowych ludzi, ich kulturę, religię, doznać
nowego klimatu. Do tego pierwszy raz mieliśmy lecieć samolotem. W myślach tkwiło pytanie
czy sobie poradzimy w tej nowej rzeczywistości oraz lekka niepewność tego, jak to będzie z
Jemenem, gdzie sytuacja ciągle się zmieniała i zmienia. Z jednej strony pozytywne przesłanki
naocznych świadków, mówiące, Ŝe Jemeńczycy są jednymi z najbardziej gościnnych ludzi na
świecie, a sam Jemen, poza niektórymi obszarami, jest o wiele bardziej bezpieczny niŜ nasze
europejskie państwa, a z drugiej strony oczerniające wszystko media i czarne myśli rodziców
i znajomych, którzy tak naprawdę nic nie wiedzieli o tych krajach – znali je tylko z mediów, i
sądzili, Ŝe wszyscy Arabowie to terroryści! Temu wszystkiemu dramatycznego tonu dodawała
polska ambasada w Sanie (stolicy Jemenu) oraz polskie MSZ, które to stanowczo odradzały
podróŜy do tego kraju, ze względu na „niestabilną sytuację”. W całkowity znak zapytania cały
wyjazd do tego kraju postawił samobójczy zamach terrorystyczny w Marib, w lipcu, gdzie
zginęło 10 osób (większość Hiszpanów). Po tej sytuacji rząd Jemenu strasznie ograniczył
swobodne podróŜowanie po kraju. W zasadzie poza stolicą nie moŜna było się nigdzie ruszyć!
Jednak w miarę upływu czasu restrykcje te zmalały i w końcu znowu dało się podróŜować
niezaleŜnie. W zasadzie prawie do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy coś się znowu nie
zmieni i czy przez to nie utkniemy gdzieś na granicy Omańsko – Jemeńskiej. W Omanie z
kolei na początku czerwca przeszedł ogromny cyklon Gonu, który dotkliwie zniszczył północ
kraju. Nic nie było przejezdne. Na szczęście Oman bardzo szybko się podźwignął z tego
nieszczęścia i w październiku mogliśmy bez obaw jechać do tego pięknego kraju.
Nieustraszeni tym wszystkim, wierząc bardziej tym, którzy tam naprawdę byli i są,
wyruszyliśmy głodni nowych wraŜeń w nieznane.
W stolicy Omanu – Maskacie wylądowaliśmy koło godziny 5:00 (czasu omańskiego).
I to był juŜ koniec „bezpiecznej strefy”, z której bez obaw moŜna było się przyglądać
nowemu lądowi. Trzeba było wyjść z samolotu i zapuścić się w tą nieznaną i niepewną
rzeczywistość. JuŜ zza okna samolotu było widać męŜczyzn w białych szatach i białych
czapeczkach na głowach. Przy wyjściu na ląd, uderzyła nas ciepła temperatura powietrza i
jego spora wilgotność! Teraz kaŜdym zmysłem mogliśmy odczuwać tą niezwykłą
rzeczywistość.
Po wyjściu z terminala zaczęło się poznawanie prawdziwego Omanu. Wokół
tropikalna roślinność i ten zapach parnego powietrza, przesiąknięty zapachami tamtejszej
roślinności, który pamiętamy do dziś. Obok dramatyczne, wypalone słońcem góry HadŜar,
które jeszcze przed chwilą widzieliśmy tylko na zdjęciach. Na początku trudno było
uwierzyć, Ŝe to, co się widzi, to rzeczywistość. Potrzebowaliśmy odrobinę czasu, aby się do
tego przyzwyczaić. Od samego teŜ początku doświadczaliśmy otwartości i Ŝyczliwości
mieszkańców Omanu. Oczywiście na początku na wszystkich patrzyliśmy nieufnie.
Poznawaliśmy ich dopiero. Dla nas Polaków ich zachowanie moŜe naprawdę wydawać się
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
2
bardzo podejrzane. Polak od razu węszy jakiś podstęp w miłym zachowaniu drugiego,
nieznajomego człowieka, szczególnie męŜczyzny. Jednak tutejsi ludzie niczego nie udają –
oni po prostu tacy są.
Pierwsze dni spędziliśmy w Maskacie. Stolica bardzo nam się spodobała. Piękne,
dramatyczne góry otaczające i wręcz przeplatające miasto, dodają mu wspaniałego uroku.
Tutaj teŜ po raz pierwszy usłyszeliśmy modlitwę mezzuinów. Ich śpiew odbijał się echem od
otaczających gór. Egzotyka w pełnym wymiarze! Dodatkowego uroku temu wszystkiemu
dodawała podzwrotnikowa roślinność oraz Omańczycy poubierani w swoje tradycyjne białe
lub rzadziej kawowe thauby. Same miasto było bardzo zadbane. DuŜo zielonych trawników,
palm oraz innych tropikalnych roślin. To wszystko było regularnie podlewane i strzyŜone.
Gdyby nie ta pielęgnacja, wszystko momentalnie by uschło!
W Muskacie widzieliśmy wielu Hindusów oraz Pakistańczyków. Łatwo było ich
odróŜnić, poniewaŜ inaczej się ubierali – Pakistańczycy nosili swoje tradycyjne szerokie oraz
długie koszule i spodnie („shalwar kameez"), a Hindusi - spodnie garniturowe i koszule.
Hinduski natomiast nosiły swoje tradycyjne kolorowe stroje. Były poodkrywane tak samo, jak
u siebie w kraju – Oman nie jest bardzo konserwatywnym krajem. Mieszkańcy tych dwóch
krajów przyjechali do Omanu głównie za pracą - pracują fizycznie. Białasy podobno są
inŜynierami i projektantami, a kierownictwem i prezesami są sami Omańczycy.
W Omanie, jak równieŜ w Jemenie i zapewne w krajach sąsiednich, pracuje się
głównie w godzinach porannych i popołudniowych. Między 13:00 a 16:00 w zasadzie
wszystko jest pozamykane – najgorętsze godziny dnia. Na początku trzeba się do tego
przyzwyczaić. MoŜe nie tyle przyzwyczaić, co pamiętać o tym, poniewaŜ jeśli zabraknie nam
wody albo jedzenia w tych godzinach, to niestety trzeba będzie czekać aŜ do 16:00! Zdarzają
się oczywiście wyjątki i moŜna sporadycznie spotkać jakiś sklepik lub prędzej restaurację.
Podczas tej przerwy wielu ludzi odpoczywa, np. drzemając na trawie w cieniu. Ulice
w tym czasie świecą pustkami. śycie zaczyna rozkwitać dopiero wieczorami, kiedy robi się
przyjemniejsza temperatura. Wtedy pojawia się mnóstwo ludzi na ulicach – spacerują,
rozmawiają, piknikują na trawie, siedzą w coffee shop’ach (małe barki). MoŜna im tego
pozazdrościć – ale nie chodzi o sam klimat, lecz o wspólne spędzanie czasu. My często
chorujemy na brak czasu albo wolimy siedzieć sami w domu przed telewizorem lub
komputerem.
Ludzie są bardzo sympatyczni i przyjaźnie nastawieni do innych. Szczerze mówiąc to
czuliśmy się tam o wiele bardziej bezpieczniej niŜ w naszym kraju! Nawet późnymi
wieczorami moŜna było bez obaw spacerować ulicami. Nocne spacery wśród ludzi i
kolorowych suków (ryneczków) są niezapomnianą przygodą - mnóstwo Omańczyków tak
samo poubieranych w estetyczne białe suknie i czapeczki, a od kaŜdego było czuć przyjemny
zapach kadzideł. Turystów praktycznie nie było widać!
JuŜ pierwszego dnia zaskoczyło nas to, Ŝe wiele kobiet pracowało w urzędach,
kantorach, biurach turystycznych, na lotnisku itd.. Spodziewaliśmy się samych męŜczyzn w
takich miejscach. Zdarzały się teŜ sytuacje, Ŝe kobiety poznane na ulicy same nas zaczepiały,
proponując nam nawet swoją pomoc – podając nam swój numer telefonu.
Na Półwyspie Arabskim jest wiele pięknych plaŜ. Woda świetna na panujące tam
upały - kusi swoją temperaturą oraz czystością! Jednak z kąpieli nici – bo to kraje
muzułmańskie. W zasadzie jedyną okazją na kąpiel są dzikie plaŜe na odludziu, albo
wydzielone kąpieliska w droŜszych hotelach. U nas takie wybrzeŜa byłyby okupowane przez
plaŜowiczów, a tutaj świecą pustkami! - ale moŜe to i lepiej. W zasadzie jedynymi
stworzeniami, które wylegiwały się na brzegach były kraby.
Arabowie, pomimo tego co się słyszy w mediach, są bardzo otwarci, pomocni i
przyjaźni. Wiele razy mieliśmy okazję tego doświadczyć. Na przykład jednego wieczora
szukaliśmy dworca autobusowego. Pytaliśmy o niego przypadkowych ludzi na ulicy. Pewien
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
3
młody chłopak, pomimo tego, Ŝe nie bardzo wiedział gdzie jest dworzec, chciał nam pomóc i
zadzwonił do swojego kuzyna, aby ten nam wytłumaczył przez telefon gdzie jest ów dworzec
(nie pomógł nam jednak, bo nie znaliśmy miasta). Potem podeszliśmy do grupki 7 młodych
męŜczyzn, którzy rozmawiali przy samochodzie na parkingu. W Polsce osobiście bałbym się
zaczepiać o tej porze takich ludzi. W Omanie nie było problemu. Nie dość, Ŝe nikt nie był zły,
Ŝe ktoś odwaŜył się im przeszkodzić, to jeszcze się bardzo przejęli tym. Jeden z nich bez
wahania chciał zostawić swoich kumpli i wieźć nas swoim samochodem na dworzec.
Podobnie z poznanym chwilę później taksówkarzem – podwiózł nas kawałek za darmo, Ŝeby
pokazać biuro autobusów. W Jemenie spotkaliśmy jeszcze więcej takich ludzi, ale o tym
później.
Niecodzienną przygodą w Omanie okazało się podglądanie zielonych Ŝółwi, jak
składają jaja. śółwice, Ŝeby składać jaja, wychodzą na plaŜę. Robią to do 3 razy w roku.
Najwięcej Ŝółwic składa je, gdy jest pełnia (wtedy była). Za pierwszym razem składają ok. 60
jaj, a potem za kaŜdym razem coraz więcej, aŜ do 140 sztuk. Jaja wyglądają jak piłeczki ping
pongowe. Na plaŜy spotkaliśmy teŜ sporo malutkich Ŝółwików (które niedawno się wykluły),
i które moŜna było brać w ręce i nawet wrzucić do morza. śółwica po wyjściu z morza
okopuje się najpierw dookoła, tworząc w ten sposób dołek pod i wokół siebie. Następnie
tylnimi łapkami wykopuje małą studnię na głębokość ok. 30 – 40 cm i średnicy ok. 20 cm.
Potem, jeśli nie czuje intruzów, składa jaja do wykopanej studni (do Ŝółwi moŜna blisko
podejść, bo są głuche). Na koniec wszystko przysypuje piachem i wraca do morza. Często
stworzenia te robią duŜo śladów-zmyłek na plaŜy, aby utrudnić odnalezienie prawdziwego
miejsca lęgu. Po ok. 2 miesiącach z jaj wykluwają się małe Ŝółwiki. Gady te potrafią Ŝyć
nawet 100 lat, jednak z 1000 jaj przeŜywa zaledwie 1 do 2 Ŝółwi! Najczęściej są one zjadane
przez kraby – czego byliśmy świadkami – było ich mnóstwo na plaŜy.
Oman dla wielu ludzi, którzy juŜ wiedzą gdzie leŜy na mapie, kojarzy się wyłącznie z
pustynią. No i nic dziwnego, bo większa jego część to właśnie pustynie, tak jak zresztą na
całym Półwyspie Arabskim. Jednak sporą jego część zajmują równieŜ góry. Oprócz gór i
pustyni moŜna takŜe spotkać zielone miejsca! Wiele z nich to wadi (czyt. ładi). Wadi to
wyschnięte koryto rzeczne, przez które okresowo płyną strumienie, rzeczki, czasem nawet
rzeki – jeśli opady były bardzo obfite. Tak, na półwyspie padają deszcze. Zielone są
zwłaszcza po opadach. Niewątpliwie do jednych z najbardziej malowniczych naleŜą Wadi
Shab (czyt. ładi szab) i Wadi Tiwi (czyt. ładi tiłi). LeŜą w głębokich wąskich skalistych
wąwozach, na dnach których płyną większe lub mniejsze strumienie o przeźroczystej wodzie
koloru szafirowego. Wokół mnóstwo zielonych palm i bezładnie porozrzucanych głazów. Jak
się odejdzie z dala od ludzi, to nawet moŜna się wykąpać w tych bajecznych strumieniach,
które czasami są dosyć głębokie (woda tak przeźroczysta, Ŝe nawet w najgłębszych miejscach
widać dno) – co za przyjemność w tamtym upale…
Pustynia. Potrafi na niej być naprawdę gorąco! Na słońcu piasek jest tak gorący, Ŝe aŜ
parzy w stopy! Podejście pod małą wydmę wymaga juŜ wysiłku, a to dlatego, Ŝe człowiek
zapada się pod sypkim piaskiem i w rezultacie musi pokonać ze cztery razy dłuŜszą drogę wyjmując z piasku stopę i podnosząc ją wyŜej, aby ją znowu wciągnął piasek kilka
centymetrów wyŜej. Oprócz piasku, piasku oraz piasku, moŜna tutaj spotkać „wolne”
wielbłądy – dromadery, które płyną spokojnie po pustyni, jak statki na morzu. Dwugarbne
wielbłądy występują tylko w Azji. Podobno wielbłądy w miejscach swego pochodzenia nie
Ŝyją juŜ w stanie dzikim, poniewaŜ są zbyt cenne i dlatego zostały wszystkie wyłapane,
udomowione, oznakowane i mają swoich właścicieli. śyją w wielkich stadach, ale pod okiem
człowieka. Jedynym miejscem, gdzie występują dzikie wielbłądy to Australia. Zwierzęta te
nie pochodzą jednak z Australii. Zostały tam kiedyś przywiezione przez armię, która
wykorzystywała je do transportu róŜnych rzeczy przez australijskie pustynie, a potem, kiedy
przestały być potrzebne, rozeszły się wolno i zdziczały.
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
4
Oprócz wielbłądów ciekawą atrakcją na pustyni jest równieŜ surfowanie po wydmach
samochodem z napędem na cztery koła, szczególnie jeśli ktoś jeszcze nigdy tego nie
doświadczył. Na początku jest nawet adrenalinka – ma się wraŜenie, Ŝe na niektórych bardziej
stromych wydmach samochód się stoczy bokiem! Jednak nic z tego – podobno na pustyni
trudno się stoczyć, poniewaŜ podłoŜe jest miękkie i samochód razem z piaskiem zsuwa się z
wydmy zamiast się staczać. Do tego wszystkiego moŜna dodać jeszcze mniej ekstremalny
zjazd na nartach z wydmy – jednak z powodu duŜego tarcia, najlepiej wybrać stromą i
wysoką wydmę, co z kolei moŜe zniechęcić ze względu na wchodzenie na nią.
W Omanie bardzo wygodnym i dosyć tanim sposobem pokonywania duŜych
odległości są taksówki „dalekobieŜne”. Niewiele tańszym środkiem transportu są oczywiście
autobusy, jednak rzadko jeŜdŜą (najczęściej wcześnie rano i koło 15:00). Taksówki natomiast
są o wiele bardziej elastyczne i jeŜdŜą duŜo częściej i szybciej (średnio 140 km/h – po
dobrych drogach) oraz często podwoŜą we wskazane miejsca, np. pod hotel! Cena przejazdu
dzieli się na ilość pasaŜerów, więc jeśli jest pełny komplet, to cena jest bardzo przystępna. W
Omanie ograniczenie prędkości w terenie niezabudowanym wynosi 120 km/h. Taksówki
często jeŜdŜą jednak szybciej, co łatwo zauwaŜyć, a raczej usłyszeć, poniewaŜ po
przekroczeniu prędkości 120 km/h włącza się przerywany sygnał dźwiękowy. Co do
autobusów, to bardzo mi się spodobał sposób wołania pasaŜerów podczas postojów. Tam po
prostu kierowca trąbi klaksonem. Takie proste i skuteczne, aŜ się dziwię, Ŝe u nas w Polsce
nie stosuje się takiej metody – pewnie dlatego, Ŝe byłoby to „nieuzasadnione uŜycie
klaksonu”.
Do Jemenu dostaliśmy się minibusem z Salalah, miasta połoŜonego na południu
Omanu. Na granicy omańskiej jeden celnik z zaciekawieniem pytał nas czy podobało nam się
w jego kraju, a na koniec dodał, czy według nas te 10, które byliśmy w Omanie, to
wystarczający czas, Ŝeby zobaczyć wszystko – oczywiście, Ŝe nie! Na granicy jemeńskiej
nasz kierowca zaprowadził nas do „lichej budy” z celnikami. Bez problemu dostaliśmy tam
wizy. Sami pogranicznicy, chociaŜ wyglądający tak samo licho jak otoczenie i noszący
kałaszniki, byli bardzo przyjaźni i sympatyczni. Poczęstowali nas nawet herbatką z mlekiem,
dając nam brudną szklankę, z której juŜ przed chwilą zaczął pić jeden z nich i zapewne nie
był pierwszym, który z niej pił bez uprzedniego jej wypłukania. Nie wypadało odmówić!
Pierwsza mieścina, w której zatrzymaliśmy się na dłuŜszy postój wyglądała bardzo
wynędzniale, razem z jej mieszkańcami. Bardzo duŜo męŜczyzn siedziało bezczynnie na
ulicach. Niektórzy grali w karty lub inne gry. Poubierani w bure koszule i spódnice - futy. Na
koniec postoju przyczepiły się do nas Ŝebraczki. Były natrętne. To wszystko napełniło nas
sporą nieufnością i niepokojem. Momentami zaczęliśmy się nawet lękać tego kraju. Był to
spory kontrast w porównaniu z Omanem. Jednak po kilku dniach pobytu w Jemenie okazało
się, Ŝe to wszystko wyglądało na straszne tylko z wierzchu! Kiedy poznaliśmy trochę ludzi i
wtopiliśmy się w ten cały klimat, to Jemeńczycy niczym nie odbiegali od Omańczyków, a
nawet pokazali, Ŝe są narodem jeszcze bardziej serdecznym niŜ ich wschodni sąsiedzi!
JuŜ za granicą dało się zauwaŜyć cechę charakterystyczną dla większości
Jemeńczyków – policzek wypchany katem na maksa. Kat to taka roślina, której liście mają
właściwości narkotyczne. Zawierają alkaloid beta-ketoamfetaminy, który ma podobne
właściwości stymulujące jak amfetamina. Pobudza i powoduje uczucie euforii. Kat Ŝuje się
nie tylko w Jemenie, ale teŜ w sporej części Afryki i nie tylko, jednak w Jemenie uprawia się
jedną z najlepszych jakościowo odmian tej rośliny, a samo Ŝucie go wiąŜe się z długą
tradycją. Jest on jedną z najczęściej uprawianych roślin w Jemenie (poza kawą).W Jemenie
sesje katowe odbywają się zazwyczaj po obiedzie, w godzinach przerwy w pracy. ChociaŜ
widzi się na ulicach tylko męŜczyzn Ŝujących kat, to kobiety mają równieŜ swoje oddzielne
sesje w domach. Podobno są one Ŝywsze niŜ męskie, bo często odbywają się przy muzyce i
tańcu. Jemeńczycy, którzy Ŝują kat, uwaŜają, Ŝe czas poświęcony na kat (3 - 4 godziny) jest
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
5
czasem produktywnym. W tym czasie wielu jest pobudzanych do twórczego myślenia i piszą
nawet poezję. Jest to równieŜ czas, kiedy dobija się sporo interesów, utrzymuje się kontakty z
innymi, wymienia swoje pomysły i róŜne informacje.
W Jemenie niewielu ludzi potrafi mówić po angielsku. Nawet w większości hoteli
recepcja nie zna angielskiego. Niektórzy umieją tylko kilka podstawowych słów. Inni z kolei
dopiero uczą się angielskiego. Jeden młody chłopak wyciągnął z pod lady i pokazał nam z
uśmiechem ksiąŜkę pod tytułem „English for Arabs”, tłumacząc się w ten sposób, Ŝe nie
potrafił nas zrozumieć.
Rząd jemeński bardzo stara się dbać o bezpieczeństwo obcokrajowców. ZaleŜy mu na
turystach, bo są oni dobrym źródłem dochodów dla kraju. Jednak ta troska przybiera czasami
przesadzone formy, utrudniając swobodne poruszanie się po kraju. Trzeba zdobywać
przepustki na przejazdy do wielu miejscowości w siedzibach policji turystycznej, które z kolei
nie zawsze jest łatwo znaleźć. Po drodze są posterunki, na których sprawdzane są wcześniej
wspomniane przepustki – „taszirah”. W związku z czym taksówki i autobusy nie zabierają
turystów bez pozwoleń. W hotelach recepcjoniści muszą zameldować policji nasz pobyt.
Dodatkowo trzeba im przedstawić plan pobytu na najbliŜsze dni. To wszystko jest trochę
zniechęcające, ale nie aŜ tak, aby nie zobaczyć tego bardzo ciekawego kraju.
Podczas podróŜy do Wadi Hadramawt (czyt. ładi hadramałt) na jednym z postoi, w
czasie mojej nieobecności, dwie pasaŜerki z naszej taksówki nawiązały kontakt migowy z
Ewą – bo nie znały angielskiego, a Ewa arabskiego. Ja zaś chciałem kupić wodę i ciastka, ale
przy kasie zorientowałem się, Ŝe nie miałem przy sobie pieniędzy i pobiegłem do taksówki po
kasę krzycząc do kasjera ‘moment, moment’. Kiedy wróciłem okazało się, Ŝe zapłacił za mnie
poznany wcześniej pasaŜer. Nie chciał ode mnie za to pieniędzy. Odpowiedział tylko z
uśmiechem na twarzy i prawą ręką na sercu – „Welcome to Yemen! (Witaj w Jemenie)”. Ta
sytuacja oraz wiele kolejnych stopniowo zaczęła nas przekonywać do Jemenu, powodując, Ŝe
po kilku dniach prawie całkowicie zapomnieliśmy o naszych pierwszych negatywnych
wraŜeniach z pobytu w tym kraju.
W Wadi Doan (czyt. ładi doan) mieliśmy okazję zobaczyć z bliska ule, w których
pszczoły robią podobno najsławniejszy i najlepszy miód na świecie. Tutejsze ule w ogóle nie
przypominają naszych polskich. Wyglądają jak jakaś sterta drewnianych klocków,
przykrytych grubszą folią lub materiałem. Wokół nich lata mnóstwo pszczół. Ten najlepszy
miód nazywany jest przez Jemeńczyków „barija” i na miejscu kosztuje 45 dolarów za litr. Jest
gęsty, co jest oznaką jego wysokiej jakości. Jest on równieŜ tak cenny dlatego, Ŝe ten rejon to
prawie pustynia, zatem pszczoły muszą się napracować, Ŝeby nazbierać nektaru. Oprócz
„bariji” równie dobrym i tańszym miodem jest „somra”, powstająca z akacji ostrokolczystej, z
której podobno Chrystus miał koronę cierniową.
W Al-Mukalla poznaliśmy kolejnego serdecznego Jemeńczyka Abdalaha. Był
młodym recepcjonistą w jednym z miejscowych hoteli. Uczył się jeszcze. Kiedy pojechaliśmy
na policję turystyczną załatwić taszirah, okazało się, Ŝe zapomnieliśmy zabrać ze sobą
paszportów. Po chwili jednak zjawił się Abdalah z naszymi dokumentami. Potem pomógł
nam znaleźć ksero, a później poszedł pomóc nam znaleźć taksówkę do Bir Ali. Taksówkarze
podawali kosmiczne ceny, więc Abdalah postanowił, Ŝe znajdzie nam coś tańszego.
Wróciliśmy do hotelu. Po kilku telefonach jechaliśmy juŜ na dworzec autobusowy, gdzie były
30 razy tańsze autobusy. Abdalah oczywiście pojechał z nami, abyśmy nie zabłądzili!
Wszystko to bezinteresownie!
Innym razem szukaliśmy sklepu z sziszami. Poznaliśmy na ulicy męŜczyznę, który nie
znając angielskiego zadzwonił do swojego znajomego, aby ten stał się naszym tłumaczem
przez telefon. Następnie przez kilka godzin woził nas swoim samochodem po mieście po
róŜnych sklepach, powtarzając, Ŝe jeśli nam się nie spodoba dany sklep, to Ŝeby otwarcie mu
to powiedzieć i pojedziemy dalej. Rzeczywiście tak było. Na koniec zaprosił nas na obiad.
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
6
Jego kilku znajomych chciało teŜ nas poznać, ale skończyło się na krótkich rozmowach przez
telefon. Wśród nich jeden okazał się mówić po polsku! Studiował kiedyś 6 lat w Krakowie.
Jeszcze innym razem przypadkowo poznani na ulicy ludzie zapraszali nas na obiad do
swojego domu. Było jeszcze wielu innych, którzy rozbrajali nas swoją gościnnością i
serdecznością. Jemeńczycy są naprawdę niesamowici pod tym względem! Patrząc na naszą
„polską gościnność”, to nie dość, Ŝe kompletnie nie dorównujemy Jemeńczykom, to jeszcze
zostajemy za nimi daleko w tyle! Szkoda, Ŝe tak niewielu ludzi zna Jemen od tej strony.
W stolicy Jemenu widzieliśmy bardzo ciekawy zwyczaj. Wszyscy chętni męŜczyźni
do pracy fizycznej stali na ulicach z łopatami, pędzlami i innymi narzędziami, czekając, aŜ
ktoś wynajmie ich do pracy. Podobne zwyczaje moŜna zauwaŜyć równieŜ w Meksyku.
Na chwilę uwagi zasługują równieŜ jemeńskie taksówki długodystansowe oraz samo
podróŜowanie nimi. Za taksówki najczęściej słuŜą Peugeoty 504 GL typu kombi. Mają
dodatkowy rząd siedzeń z tyłu, gdzie mogą usiąść 3 osoby, na środkowych fotelach - 4 osoby,
a obok kierowcy - 2 osoby. Zatem komplet pasaŜerów to 9 osób (plus kierowca). Czasami
jeszcze jadą mniejsze dzieci na kolanach. Przy takim komplecie jest bardzo ciasno i
niewygodnie jechać na duŜe odległości, ale na szczęście są przerwy. Niewątpliwie jedną z
najciekawszych naszych podróŜy taką taksówką był przejazd z Adenu do Sany.
Jechało nas 9 osób razem z kierowcą. W taksówce aŜ 5 osób paliło! Palili co chwilę
jak smoki, strzepując popiół pod nogi. Podobnie z katem – ci co nie mogli wyrzucić gałązek
za okno, bo na przykład nie otwierało się, wyrzucali je pod nogi. Kierowca teŜ Ŝuł kat i co
chwilę pluł przez okno. Istny luz. Im wyŜej wjeŜdŜaliśmy w góry, tym chłodniej się robiło na
dworze. Okna z przodu samochodu były ciągle otwarte, więc zaczęło nas mocno wychładzać.
Pod koniec trasy było juŜ nam tak lodowato, Ŝe nawet polar i chusta na głowie nie pomagały!
Kierowca nie chciał zamknąć okna poniewaŜ, jak się okazało na koniec, cała szyba była
pomazana na czarno i poklejona gazetami! Samochód był juŜ bardzo wyeksploatowany. Jedne
tylnie drzwi oraz drzwi kierowcy dało się otworzyć tylko od zewnątrz. Samochód posiadał
tylko długie światła. W momencie, kiedy chcieliśmy otworzyć drzwi bagaŜnika, Ŝeby wyjąć z
plecaka polar, okazało się, Ŝe te drzwi się otwiera palcem, który się wkłada w dziurkę po
zamku. Kierowca jednak nie potrafił tego otworzyć nawet palcem, więc wyciągaliśmy plecak
przez wnętrze samochodu. W połowie trasy zaczęło coś stukać w samochodzie. Kierowca się
zatrzymał, wyjął klucz, podokręcał wszystkie koła i ruszyliśmy ponownie. Stukot ustał!
Pomimo tego wszystkiego samochód świetnie sobie dawał radę pod górki z taką ilością
pasaŜerów! Cała jazda była istnym kabaretem. Co raz się śmieliśmy, aŜ głupio nam było, Ŝe
tak niby z niczego się śmiejemy. Do tego pod koniec trasy rozbawił nas kierowca, który
nałoŜył swój czadowy sweterek, którego szyjny ściągacz trzymał się całej reszty tylko po
prawej stronie na szyi!.
Będąc w Jemenie udało nam się równieŜ dotrzeć na jedną z jego najpiękniejszych
wysp – Sokotrę. To, co najbardziej charakteryzuje Sokotrę, jest jej unikalność na skalę
światową. Przyczyną tej unikalności jest to, Ŝe Ŝyje na niej wiele gatunków endemicznych
roślin i zwierząt, czyli takich, które występują tylko na tej wyspie i nigdzie indziej na świecie.
Najbardziej znanymi endemitami, które kojarzą się z Sokotrą są drzewa ogórkowe (łac.
dorstenia gigas), nazywane teŜ sokotryjskimi drzewami figowymi oraz drzewa smocze (łac.
dracaena cinnabari), zwane teŜ dracenami parasolowatymi, które rosną w wyŜszych partiach
gór (ponad 500 metrów). Oba drzewka wyglądają jak z innego świata, jak z parku jurajskiego,
a drzewa ogórkowe przybierają przeróŜne kształty. Kiedy kwitną mają róŜowe kwiaty.
Mieszkańcy Sokotry stanowią równieŜ ciekawostkę. Wyspa przez setki lat była
odcięta od reszty świata, co spowodowało, Ŝe wykształcili oni odmienną kulturę i dialekt
językowy, który jest zupełnie inny niŜ język arabski. Arabowie nie potrafią go zrozumieć, na
szczęście Sokotryjczycy uczą się w szkołach języka arabskiego. Mieszkają porozsiewani po
wyspie. Na ogół ich domy są prostokątne i niskie, zbudowane z kamieni zamiast cegieł, bo
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Arabia Felix 2007
http://wloczykij.tla.pl
7
tego budulca na wyspie jest w brud. Kiedy na wyspę przylatuje samolot, wszyscy, którzy
mają samochód, zjeŜdŜają się na lotnisko, aby słuŜyć pasaŜerom jako taksówki.
Sokotra, skąpana w słońcu, wygląda bajecznie. Znaleźć na niej moŜna wiele pięknych
plaŜ, pełnych białego piasku, który w połączeniu z wodami oceanu, daje niesamowicie Ŝywe,
lazurowe kolory. Miejscami moŜna zobaczyć palmowe gaje i drzewka, które po skaleczeniu
krwawią, a dokładniej puszczają czerwone soki, z których kobiety czerpią hennę do
malowania skóry. Wnętrze wyspy zajmują góry Hagghier, które najwyŜszymi szczytami
górują nad Hadibu – stolicą wyspy, a wokół linii brzegowej zazwyczaj kończą się stromymi
klifami róŜnych kolorów. Większość gór jest pokryta popękanymi płytami i kamieniami
szarego zabarwienia. Co ciekawe, są one chropowate i dość ostre – wyglądają jakby
wyŜłobione przez kapiące krople wody. Między tymi kamiennymi płytkami rośnie mnóstwo
krzewów, a w tym drzewka ogórkowe i drzewa smocze.
Dość zaskakującą atrakcją na Sokotrze mogą się okazać stare i zardzewiałe radzieckie
czołgi T-34 z II wojny światowej, stojące gdzieniegdzie na plaŜach, skierowane lufami w
stronę morza. Miały one bronić wyspę przed najeźdźcami, ale, Ŝe wyspa nie posiada Ŝadnych
dóbr naturalnych, które mogłyby wzbudzić poŜądanie oraz jest jednym z trudniej dostępnych
miejsc na świecie, nikt jej nie zaatakował. Obecnie wiele z czołgów jest w duŜej mierze
pozasypywana piaskiem oraz niejednokrotnie dają cień dla wszędobylskich kóz, które w
sumie są najcenniejszym dobrem na tej wyspie.
Arabia Felix, co znaczy Arabia Szczęśliwa, jest niewątpliwie bardzo ciekawym
miejscem na świecie, gdzie oprócz bardzo zróŜnicowanych krajobrazów, fauny i flory, moŜna
znaleźć bajkowe miasta, w których Ŝycie płynie tak, jak kilka setek lat temu. Jednak
największy urok temu wszystkiemu dodają sami mieszkańcy, którzy na pewno są jednymi z
najbardziej serdecznych i gościnnych ludzi na świecie!
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk
Copyright © 2007 Ewa i Marcin Chalimoniuk