Myślenie magiczne w życiu dziecka

Transkrypt

Myślenie magiczne w życiu dziecka
Myślenie magiczne w życiu dziecka
Świat wyobraźni przedszkolaka zasiedlony jest przez magiczne postacie i
zjawiska.
Rzeczywistość płynnie przenika się z tym, co pojawia się w marzeniach i
wyobraźni dziecka. I choć trzylatek bez problemu zaczyna odróżniać realność od
fikcji -jest gotów na trening: „Czy to dzieje się naprawdę, czy na niby?" to ciągle
uważa oba światy za równorzędne.
Dziecko potrzebuje zrozumieć, jak funkcjonuje świat, dlaczego i po co dzieją się różne rzeczy.
Tymczasem myślenie logiczne dopiero kiełkuje, dziecku brakuje doświadczenia, a umysł ogarnia
tylko pojedyncze fragmenty rzeczywistości. Nawet kiedy u 4-latka myślenie logiczne rozwinięte
jest lepiej, dziecko - mówiąc kolokwialnie - nie widzi powodu, aby marnować energię na próby
rozróżniania świata realnego od nierealnego.
Przez pierwsze 5,6 lat życia możliwości logicznego i racjonalnego wyjaśniania świata są skromne.
A potrzebujemy wiedzieć i rozumieć - myślenie magiczne w tym pomaga. Wprowadza ład.
Myślenie magiczne u 3-, 4-latków
- To piraci wylali mleko! Widziałem! - zarzeka się 4-let-ni Piotruś, siedzący nad przewróconą
miseczką z płatkami. Piotruś wie, że to on jest sprawca katastrofy, ale bardzo chciałby, żeby
odpowiedzialni byli niedobrzy piraci, ci sami, którzy gonili jego ulubionego bohatera z kreskówki..
Dla 4-latka świat wyobraźni jest równie realny jak ten, który sam kreuje w pokoju z pomocą
zabawek i pirackiej szabli. Ba, jest równie realny jak ten, którzy my - dorośli - uznajemy za jedyny
realny. Dorosły potrafi odróżnić swoje fantazje od rzeczywistości, wie, co jest możliwe, a co nie.
Dziecko dopiero zdobywa tę wiedzę, uczy się różnicowania.
Ponieważ świat fantazji jest równie realny, jak ten rzeczywisty, to często by zaspokoić„ chcenie"
dziecka wystarcza pozwolić mu dostać, zrobić wymarzoną rzecz w fantazji. Można powiedzieć, że
realizacja „chceń" w fantazji przynosi dziecku równie dużo satysfakcji, jak realizacja ich w
rzeczywistości. Ale czy my - dorośli - nie mamy podobnie? Czy planując wymarzoną wyprawę
dookoła świata (albo dookoła Małopolski), nie odczuwamy podobnej satysfakcji, jak z realizacji
tego przedsięwzięcia? Więcej - niektórzy dorośli często mówią wprost: „Więcej miałem frajdy z
planowania niż z samej wycieczki".
Dzieci wierzą, że jeśli czegoś bardzo, ale to naprawdę bardzo chcą, to się to spełni. Spełni, czyli
zadzieje w realnym świecie. Piotruś sądzi, że jeśli będzie bardzo chciał, to naprawdę piraci staną się
odpowiedzialni za rozlanie jego mleka. wylali mleko, a nie ja, to taksie powinno stać. To logika
charakterystyczna dla 3-4-latka.
Początek (długiego) procesu rozstania z myśleniem magicznym u pięciolatka
Dodatkowo - pięciolatek od sali kinowej zaczyna już różnicować, że chcenie jest czymś innym niż
rzeczywistość. Powoli odchodzi od myślenia magicznego. To naturalny proces rozwojowy. Nie da
się go przyspieszyć, nie da pominąć.
Przedszkolaki charakteryzuje myślenie magiczne - wierzą, że jeśli bardzo, ale to bardzo będą
czegoś chciały, to się spełni. Jeśli się nie udaje - przeżywają silną frustrację, która przeradza się w
złość.
W procesie dojrzewania dziecka niezbędne jest, aby nauczyło się odróżniać pragnienia
spełniane od tych niespełnianych. Myślenie magiczne pomaga dziecku uporządkować chaos, który
je otacza- TWORZY więc sobie wewnętrzny świat, w którym ma w pełni władzę nad wszystkim,
I gdzie ono - nie rodzice - sprawuje kontrolę.
Rozwojowo myślenie magiczne może utrzymywać się nawet do 6.-7. r.ż. Dopiero jeśli u dziecka po
6., 7. r.ż. to myślenie magiczne nadal jest dominujące, można zacząć próby sprowadzania dziecka
ku realności. Polega to na jasnym nazywaniu, co jest realne, a co nie, oraz na kładzeniu nacisku na
to, że rzeczy wymyślone nie funkcjonują w realnym świece, są tylko w głowie dziecka. Wcześniej
nie ma powodu ani potrzeby tego robić.
Inne zastosowanie postaci z magicznego świata to pomoc dziecku w radzeniu sobie z
lękami. Lęki są rozwojowe w tym wieku i dotyczą nie tylko realnych zagrożeń (włamywacze, pożar
itp.), ale też zagrożeń ze świata magicznego (głównie potwory). Nigdy nie lekceważymy lęków
dziecka. Do oswajania lęków realnych warto używać realnych argumentów typu: „Nie,
włamywacze nie wejdą do nas; mamy bardzo mocne zamki, i alarm, choć, sprawdzisz, że drzwi nie
da się wyłamać". Na lęki magiczne, nierealne, tego typu metody nie działają. Pomoże za to
zapewnienie dziecka, że poza potworami pod łóżkiem są inne stworzenia (np. wymyśleni
przyjaciele), którzy nad nim czuwają.
Jest obszar, w którym myślenie magiczne jest dopuszczalne również w świecie dorosłych:
to magiczne postacie, które funkcjonują oficjalnie w kulturze masowej.
Dzieci dostrzegają różnicę między tym, co wiedzą, a tym, w co chcą wierzyć. Pewnego dni
zaczynają nam dawać wyraźne sygnały, że rozumieją nieprzystawalność ich magicznego świata do
tego realnego. Ale to nie znaczy, że planują z tego magicznego rezygnować; jak Wróżka Zębuszka,
Święty Mikołaj czy Królik Wielkanocny
Dobrze, tylko pamiętaj, że ja wolę zabawki od pieniążków.
W grupie dzieci w wieku 5-7 lat cześć ciągle wierzy w Świętego Mikołaja, cześć wie (dostała od
rodziców informację), że ten nie istnieje. Ale ciągle chce wierzyć. Wymieniają się nawzajem
argumentami, opowiadają, kto i w jaki sposób czatował, żeby Mikołaja zobaczyć. Mówią o
kolczykach, które wystawały spod czapki Mikołaja, tak podobnych do tych, które nosi babcia. Inne
dziecko rozpoznało u Mikołaja buty, które nosi wujek. Ja nie komentuję, powtarzam
tylko co jakiś czas: „Oczywiście, że Mikołaj istnieje. Każdy, kto daje prezenty jest Świętym
Mikołajem". Piotrek ma 7 lat. Rozumowo już wie, że Mikołaja nie ma. Tłumaczy innym dzieciom:
-Widziałem wysoko w szafie garnki, które potem mama znalazła pod choinką. Potem widziałem,
jak tata je pakował w papier. To chyba on je kupił, nie Mikołaj? - zastanawia się i dodaje: - A może
to Mikołaj jednak przynosi prezenty, a dorośli tylko je pakują?
Piotrek bardzo chce wierzyć.
Może tak być - mówię. - Każdy, kto daje prezenty jest Świętym Mikołajem. Czyli Mikołaj
istnieje.
Tak samo powtarzałam „od zawsze" moim dzieciom. Zachęcałam je do robienia podarków dla
innych i obserwowałam, jak współpracują, kiedy jedno odwraca uwagę babci, aby drugie mogło się
podkraść pod jej choinkę i podłożyć prezent. Mieliśmy świąteczny rytuał: kiedy wyjeżdżaliśmy na
kolację wigilijną do rodziny, a dzieci siedziały już w samochodzie, ja wracałam do domu ułożyć
prezenty pod choinką. Po powrocie czekały na dzieci. Pewnego dnia zostałam „przyłapana" na
gorącym uczynku przez mojego syna.
Acha! - wykrzyknął triumfalnie, wyraźnie dumny ze swojej przenikliwości. - Od dawna to
podejrzewałem. Powiedziałem tacie, że chcę do toalety i przyszedłem sprawdzić! Oszukałaś nas, to
wy dajecie prezenty, nie Mikołaj.
Nie, synku - odpowiedziałam. - Zawsze mówiłam wam prawdę: każdy kto daje prezenty jest
Świętym Mikołajem.
Za rok moje dzieci ponownie napisały listy do Świętego Mikołaj - bez specjalnych ustaleń, po
prostu zdecydowaliśmy, że ten kawałek magicznego świata przeniesiemy do naszej realności.
Kiedy więc mówić dzieciom o tym, że Święty Mikołaj nie istnieje? Odpowiem - za moim guru,
Thomasem B. Brazel-tonem: nigdy. Też dla naszego - dorosłych - dobra. Warto zachować nieco
magicznego myślenia w naszym realnym, dojrzałym świecie. Dla higieny psychicznej i
nakarmienia tej dziecięcej cząstki naszej świadomości, która drzemie w każdym dorosłym.
Źródło literackie: Anna Kałuba-Korczak
Psycholog w Centrum Informacyjno-Konsultacyjnym ds. Dzieci
Zdolnych przy SPP-P „Uniwersytet dla Rodziców".