Sposób na Warszawę
Transkrypt
Sposób na Warszawę
WARSZAWĘ ULICAMI PRZETACZA SIĘ WIELOBARWNY TŁUM, MARSZAŁKOWSKĄ I ALEJAMI JEROZOLIMSKIMI SUNIE SZNUR SAMOCHODÓW, Z BRZĘKIEM TOCZĄ SIĘ TRAMWAJE. DOPEŁNIENIEM CHAOSU KOMUNIKACYJNEGO JEST CHAOS ARCHITEKTONICZNY - NAD SUPERNOWOCZESNYMI BIUROWCAMI I CENTRAMI HANDLOWYMI GÓRUJE BRYŁA PAŁACU KULTURY, ZABYTKI SĄSIADUJĄ Z RELIKTAMI PRL-U. PIERWSZE WRAŻENIE TO NIEŁAD I POŚPIECH TĘTNIĄCEGO ŻYCIEM, WIELKIEGO, KOSMOPOLITYCZNEGO MIASTA. WYSTARCZY JEDNAK NA CHWILĘ SIĘ ZATRZYMAĆ, ŻEBY ODKRYĆ INNE OBLICZA STOLICY. WARSZAWA POTRAFI ZASKOCZYĆ. 32 WITTCHEN Fot. Biuro Promocji Miasta (www.um.warszawa.pl)/Stefan Sadowski SPOSÓB NA warto zobaczyć DLA WARSZAWIAKÓW Z DZIADA PRADZIADA STOLICA JEST PRZEDE WSZYSTKIM MIASTEM PAMIĘCI. BARDZIEJ NIŻ ISTNIEJĄCE BUDYNKI ŚWIADCZĄ O NIEJ ŚLADY – POMNIKI, TABLICE Z CHARAKTERYSTYCZNĄ KOTWICĄ – SYMBOLEM POLSKI WALCZĄCEJ, A TAKŻE ODPRYSKI PO KULACH, WCIĄŻ WIDOCZNE NA NIEKTÓRYCH KAMIENICACH. Fot. Biuro Promocji Miasta (www.um.warszawa.pl)/Jerzy Kośnik, Zbigniew Panów oraz archiwum SBIiPT/W. Panów, Z. Panów, K. Naperty MIASTO OTWARTE Stolicą stała się oficjalnie pod koniec XVI wieku, gdy Zygmunt III Waza przeniósł tu z Krakowa swą siedzibę. Dziś Warszawa to największe miasto Polski – ma ponad 2 miliony mieszkańców i 517 km2 powierzchni. Jest siedzibą władz centralnych i ponad sześćdziesięciu uczelni wyższych (w tym czterech największych w kraju), działa tu około 300 tysięcy zarejestrowanych firm, a także liczne instytucje kulturalne – blisko trzydzieści stałych teatrów, Filharmonia Narodowa, muzea i galerie... Funkcja centrum politycznego, administracyjnego, handlowego i kulturalnego to dla miasta zaszczyt, ale i wyzwanie. Podobnie jak dla jego mieszkańców. Dzięki swym rozmiarom, wielości pełnionych funkcji i ogromnej różnorodności Warszawa jest na swój sposób „miastem otwartym”. Nieustannie przyciąga nowych obywateli – polskich i zagranicznych biznesmenów, architektów i inwestorów, awangardowych artystów... A także – może przede wszystkim – młodych ludzi przyjeżdżających tu na studia (to wszak największy ośrodek akademicki w Polsce), szukających pracy czy po prostu życiowej szansy. Na przybyszach stolica nie zawsze robi korzystne wrażenie – z jednej strony, nikt nie zaprzecza, że można tu rozwinąć skrzydła, z drugiej – wielu przyjezdnych uważa Warszawę za miasto trudne. Męczące, narzucające zbyt szybkie i nerwowe tempo życia, a w dodatku brzydkie. W POSZUKIWANIU HISTORII Nie da się ukryć, że Warszawa nie jest miastem typowo turystycznym – zwłaszcza w porównaniu z Krakowem, Gdańskiem czy Wrocławiem. Komuś, kto przyjeżdża tu na kilka dni, proponuje się zazwyczaj „program minimum”: Stare i Nowe Miasto, Wilanów, Łazienki z pałacem Na Wodzie i Belwederem. Tymczasem to nie wszystko. Zabytki – od Zamku Ujazdowskiego, przez plac Trzech Krzyży, Pałac Zamoyskich i Pałac Staszica, po kościół Świętego Krzyża i budynki tworzące zespół Uniwersytetu Warszawskiego – rozsiane są wzdłuż całego Traktu Królewskiego. Przy placu Teatralnym wzrok przyciąga majestatyczny gmach Teatru Wielkiego i niedawno zrekonstruowany budynek dawnego ratusza (obecnie siedziba banku). Tuż obok, za Grobem Nieznanego Żołnierza, można odpocząć na ławeczce przy słynnej fontannie w Ogrodzie Saskim. Obok budynku Zachęty – najstarszego salonu wystawowego w mieście – wznosi się XVIII-wieczny kościół ewangelicko-augsburski. Na ulicy Twardej stoi Synagoga im. Nożyków, która jako jedyna z czynnych dziś warszawskich bóżnic przetrwała II wojnę światową. Najwięcej zabytkowych (autentycznych lub odrestaurowanych) kamienic, pałaców i świątyń można spotkać w Śródmieściu. Jednak niemal każda ze starszych dzielnic Warszawy – czy to Ochota, czy Wola, Mokotów, Żoliborz albo Praga – może pochwalić się miejscem lub obiektem świadczącym o bogatej historii. WALCZĄCA, NIEZŁOMNA Paradoksalnie, chyba jednym z najmniej „zabytkowych” miejsc w Warszawie jest Starówka. Zarówno Zamek Królewski, jak i większość kamienic przy rynku to rekonstrukcje, budynki zaledwie pięćdziesięcioletnie. Walki podczas powstania w getcie i Powstania Warszawskiego, a także późniejsze celowe wyburzanie i palenie budynków przez hitlerowskie oddziały niszczycielskie sprawiły, że pod koniec wojny 85% zabudowy Warszawy leżało w gruzach. Wojna spustoszyła stolicę, w zamian dała jej jednak heroiczną legendę i prawo do legitymowania się mianem miasta niezłomnego. Pod Barbakanem, w cieniu murów obronnych, stoi niewielki pomnik Małego Powstańca (przez mieszkańców zwanego „Antkiem”), na powstałym w miejscu dzielnicy żydowskiej Muranowie – pomnik Bohaterów Getta. Dla warszawiaków z dziada pradziada stolica jest przede wszystkim miastem pamięci. Bardziej niż istniejące budynki świadczą o niej ślady – pomniki, tablice z charakterystyczną kotwicą – symbolem Polski Walczącej, a także odpryski po kulach, wciąż widoczne na niektórych kamienicach. Co roku 1 sierpnia, wraz z wybiciem 17.00 – godziny „W” – całe miasto na chwilę zamiera. Zatrzymują się przechodnie, hamują samochody, wyją syreny – w ten sposób Warszawa oddaje hołd swoim bohaterom. Toczy się tu nieustanny dialog historii ze współczesnością. Znakomitym tego przykładem jest Muzeum Powstania Warszawskiego – najnowocześniejsze w mieście, multimedialne, fascynujące. Można w nim nie tylko zobaczyć historyczne eksponaty, ale i obejrzeć film, posłuchać dźwięku bomb, a nawet przejść kilka metrów zrekonstruowanym kanałem. WITTCHEN 33 Warszawa ma wiele symboli: „Antek”, Syrenka, Kolumna Zygmunta, pomniki Fryderyka Chopina i Mikołaja Kopernika... Ze stolicą najbardziej kojarzy się Pałac Kultury, wzniesiony w 1955 roku przy placu Defilad. To najwyższy i chyba najdziwniejszy budynek w Polsce. Inspiracją dla radzieckiego architekta Lwa Rudniewa były socrealistyczne moskiewskie drapacze chmur, wzorowane na wieżowcach Chicago. Niegdyś symbol związku z „bratnim narodem radzieckim”, dziś PKiN jest przede wszystkim budynkiem użyteczności publicznej. Mieszczą się tu m.in. kina, teatry i muzea, kasyno, siedziby firm oraz instytucji naukowych i oświatowych. Po roku 1989 słychać było głosy, że pałac jako relikt PRL–u należy zburzyć. Nie doszło do tego – imponujący i fantastycznie brzydki, już na stałe wtopiony w warszawski krajobraz, wciąż góruje nad pozostałymi wieżowcami w centrum. A tych jest niemało. Nowoczesne budowle ze stali i szkła, paradoksalnie, znakomicie wkomponowują się w niejednorodne, chaotyczne śródmieście. Te powstałe wcześniej – jak Novotel (dawniej hotel Forum), Intraco, Oxford Tower czy Marriott – są prostymi klockami. Nowsze mają coraz bardziej interesujące formy. Drugim co do wysokości budynkiem Warszawy jest dziś Warsaw Trade Tower (WTT). Wzrok przyciągają także Warsaw Financial Center, Westin, Błękitny Wieżowiec, hotel InterContinental... Wkrótce na ulicy Złotej 44 stanie 192-metrowy gmach zaprojektowany przez światowej sławy architekta Daniela Libeskinda. Dziełem innej gwiazdy – Normana Fostera – jest budynek Metropolitan przy placu Piłsudskiego. Już nie tak wysoki, ciekawie koresponduje z okolicznymi obiektami historycznymi. Jednak chyba największą sympatię – zwłaszcza ludzi młodych – zyskał sobie zaprojektowany przez Marka Budzyńskiego nowy gmach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Na dachu zielonego budynku mieści się ogród botaniczny, który w błyskawicznym tempie stał się dla warszawiaków jednym z ulubionych miejsc spacerów. 34 WITTCHEN Fot. Biuro Promocji Miasta (www.um.warszawa.pl)/ Waldemar Panów oraz archiwum SBIiPT/W. Panów, Z. Panów, K. Naperty W CIENIU PAŁACU warto zobaczyć FRANCA KOBENTER, DYREKTOR AUSTRIACKIEGO OŚRODKA INFORMACJI TURYSTYCZNEJ W WARSZAWIE Mieszkam w Warszawie prawie od dziesięciu lat, od września 1998 roku. Gdy w firmie zapytano mnie, czy chciałabym tu pracować, spontanicznie odpowiedziałam: „dlaczego nie?”. Przez wiele lat ta część Europy była za żelazną kurtyną, fascynowała mnie możliwość nauczenia się nowego języka, poznania innej kultury... Fot. Biuro Promocji Miasta (www.um.warszawa.pl)/ Stefan Szczygieł, Jerzy Kośnik oraz archiwum SBIiPT/W. Panów, Z. Panów, K. Naperty DRUGA TWARZ, DRUGI BRZEG Z tarasów BUW-u można oglądać nie tylko panoramę Warszawy, ale i... trzy różowe jelonki. Stojące nad Wisłą figurki to dzieło młodych projektantek – Hanki Kokczyńskiej i Luizy Marklowskiej. Nie mają żadnego zastosowania praktycznego, niczego nie upamiętniają. To radosna sztuka dla sztuki, wprowadzenie w przestrzeń miejską elementów, które mają nieco rozbić wizerunek stolicy jako miasta historyczno-biznesowo-politycznego, poważnego, niemal smutnego. Jelonki są w tym podobne do słynnej palmy Joanny Rajkowskiej. Egzotyczne drzewo z tworzywa sztucznego, „rosnące” w samym centrum miasta, przy rondzie de Gaulle'a, nieodmiennie wywołuje uśmiechy przechodniów. Lewobrzeżna Warszawa to jednak przede wszystkim centrum handlu i biznesu – tu mieszczą się hotele, siedziby firm, największe galerie handlowe. Tu w podziemiach kursuje metro. Zupełnie innym rytmem toczy się życie po drugiej stronie Wisły. Na Pragę nie dotarło powstanie, większość budynków zachowała się więc od czasów wojny w nienaruszonym stanie. Na Saskiej Kępie wśród zieleni stoją przedwojenne wille, na Starej Pradze i Grochowie króluje czerwona cegła. Czas jakby się tu zatrzymał. Warszawa długo była miastem podzielonym. Prawy brzeg nie cieszył się dobrą sławą – jeszcze do niedawna taksówkarze odmawiali nocnych kursów na Brzeską czy Ząbkowską. Oblicze praskiej strony zmienili dopiero artyści. Ponieważ czynsze były tu niższe, malarze i rzeźbiarze wynajmowali lokale na pracownie. Pomału Praga stała się dzielnicą bohemy – dziś bywa nawet zwana warszawskim Montmartre’em. Ulice i budynki są odnawiane, jak grzyby po deszczu wyrastają teatry, galerie i wielozadaniowe centra artystyczne, takie jak Wytwórnia Wódek „Koneser” czy Fabryka Trzciny. To idealne miejsce dla ludzi pragnących uciec od miejskiego zgiełku. Zofia Sawicka Na przybyszach stolica nie zawsze robi korzystne wrażenie – z jednej strony, nikt nie zaprzecza, że można tu rozwinąć skrzydła, z drugiej – wielu przyjezdnych uważa Warszawę za miasto trudne. Męczące, narzucające zbyt szybkie i nerwowe tempo życia, a w dodatku brzydkie. Na początku było trudno. Dotarłam do Warszawy jesienią i nie była to złota polska jesień. Padał deszcz, a ja musiałam z Dworca Centralnego dotrzeć samochodem do wynajętego mieszkania. Kierowcy wydawali mi się agresywni, samo miasto – szare, brzydkie i chaotyczne. Potrzebowałam prawie dwóch lat, żeby je polubić – dużo bardziej „u siebie” czułam się w Krakowie. Teraz już bym się nie zamieniła. Uczę się Warszawy poprzez znaki, ślady. To miasto nie pozwala na kontakt powierzchowny. Trzeba poznać jego historię, pogodzić się z faktem, że strasznie ucierpiało podczas II wojny światowej i że widać to w jego architekturze. Warszawa ma najmłodszą Starówkę w Europie. Jestem pełna podziwu dla warszawiaków, że odbudowali ją z gruzów, nie dali się namówić na postawienie w tym miejscu kolejnego Pałacu Kultury, że udało im się zachować tożsamość. Dziś jednak brak koncepcji, jak Warszawa powinna wyglądać za 10–20 lat. Koszmarem jest ruch uliczny, tylko jedna linia metra, brak obwodnicy – o 5 rano budzą mnie tiry. Pod tym względem Warszawa jest głębokim wschodem. Nie znam drugiego takiego miasta w Europie. Ale bardzo lubię warszawskie bazary. Tylko tam kupuję owoce i warzywa, jestem stałym gościem targu staroci na Kole. Kiedyś lubiłam chodzić po Stadionie Dziesięciolecia, negocjować ceny, patrzeć na Kaukaz, na Wschód... To jest prawdziwy handel, autentyczny, bez opakowania, nie to, co w centrach handlowych. Mam swoje miejsca w Warszawie: kawiarnię Czuły Barbarzyńca (nie zobaczy się tam głupich twarzy, poza tym uwielbiam książki i dyskusje), Filharmonię Narodową, Fabrykę Trzciny na Pradze... Pięknym zakątkiem jest Żoliborz, gdzie mieszkają jeszcze przedstawiciele starej polskiej inteligencji. Lubię też parki, wyspy zieleni, w które się zanurzam. I Cmentarz Powązkowski. Siadam na podwórku winiarni Mielżyńskiego, patrzę na Powązki i czuję, że żyję. Ale też, że życie i śmierć są sobie bardzo bliskie. WITTCHEN 35 warto zobaczyć JAVIER LÓPEZ SILVOSA, specjalista ds. rynku TURESPAÑA Mieszkam w Warszawie sześć i pół roku, od kwietnia 2001. Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce, więc moim pierwszym wrażeniem było: „O Boże, dokąd ja przyjechałem?”. Wychowałem się w miejscu, gdzie niebo jest niebieskie, nie szare. Początkowo trudno mi się było przyzwyczaić do klimatu, smutnych ludzi w autobusach, do stylu życia... Do wszystkiego. Przez rok mieszkałem na Podwalu, przy ulicy Kilińskiego. Lubiłem to miejsce. Latem wystarczyło wyjść z domu, żeby znaleźć się wśród ludzi, bo wiadomo, że na Starówce jest mnóstwo turystów. Zimą wyglądało to już inaczej. Prawie nikogo nie było widać – ani na ulicy, ani w knajpkach... Starówka jest bardzo sympatyczna, tak samo Pole Mokotowskie czy Łazienki. Ale tylko w sezonie letnim. Co zatem robić zimą? W Hiszpanii w grudniu robi się ciemno około 18, tutaj prawie o 15. W dodatku wtedy w Warszawie brakowało miejsc, gdzie można by miło spędzić wieczór. Dziś oferta – jeśli chodzi o restauracje, kawiarnie, dyskoteki – jest znacznie większa. Kiedy po zmroku wracałem z pracy, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić – czy jak rodowity Hiszpan wyjść na miasto, czy iść spać? W końcu decydowałem się poczytać książkę, pójść na siłownię... Sezon zimowy w Warszawie jest bardzo dobry dla ducha i dla ciała. Żeby mieszkać w Warszawie, trzeba mieć na nią sposób – albo nauczyć się żyć w biegu, albo znaleźć dystans i swoje miejsce. Stolica nie oferuje jednego rozwiązania – to miasto niejednorodne, wielowymiarowe, zmienne. Chyba najpiękniej określił to we wstępie do albumu „Stolica niezłomna” (Biały Kruk) profesor Władysław Bartoszewski, warszawiak z urodzenia, żołnierz AK, honorowy obywatel miasta, doktor honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego: „Ciągłość pokoleń w Warszawie ukazuje (...) tę Warszawę, którą widać na dokumentach fotograficznych – walczącą, cierpiącą, kochającą, ufającą, odbudowującą się, odrodzoną. Warszawę w wymiarze wielkim i małym, w wymiarze dostatku i biedy, na tle osiągnięć kultury i walki o codzienny byt, miasto wspaniałego kościoła i drobnego straganu. Życie, które nie jest ani czarne, ani białe, tylko wielobarwne”. 36 WITTCHEN Fot. Archiwum SBIiPT/W. Panów, Z. Panów, K. Naperty Ale tu mieszka się ciężko tylko od listopada do kwietnia. Potem jest naprawdę rewelacyjnie. I podoba mi się Pałac Kultury! To nieprawda, że jest brzydki. W Sewilli jest bardzo podobny budynek – nazywa się Giralda de Sevilla. DR INŻ. MILADA SUWALSKA-ANTOSIK, Biuro Inżynierskie Wittchen stawia na styl. „Styl” to jednak bardzo szerokie pojęcie, wymagające uściślenia. Na pewno mieści się w nim to, co stało się już mottem firmy: dobry smak i elegancja, przebijające z każdego produktu z niezwykle szerokiej kolekcji Wittchen. Dobry smak i elegancja patronują wszystkim projektom firmy, także tym mającym na celu jej rozwój i rozbudowę oraz sprawiającym, że logo Wittchen jest znane w całej Polsce i poza jej granicami. Uczestniczę w większości działań inwestycyjnych, które pozwoliły zaznaczyć obecność firmy we wszystkich większych miastach Polski. I mogę pojęcie stylu wzbogacić o jeszcze jeden element – solidność. Kryje się ona w każdym oferowanym przez markę Wittchen produkcie, w każdym elegancko urządzonym salonie, każdym przykuwającym wzrok meblu. Jednak pojęcie to obejmuje także rzeczy na pierwszy rzut oka niewidoczne. Mianowicie – podstawę konstrukcyjną wnętrz salonów Wittchen. Projektowane przeze mnie konstrukcje – trwałe i mocne, przeważnie autonomiczne – wypełniają przestrzeń przeznaczoną na salon sprzedaży, stanowią szkielet, na którym opierają się elementy wykończenia wnętrza, wykonane w swoistym, rozpoznawalnym stylu. Autonomiczność konstrukcji sprawia, że możliwe staje się wykonanie salonu w każdej przestrzeni, także tej zaproponowanej przez dane centrum handlowe. Wymagania wynajmujących przeważnie nie ułatwiają nam pracy. Ale dzięki solidnym konstrukcjom wszędzie możemy stworzyć charakterystyczne wnętrze. Salony Wittchen można rozpoznać, nie czytając nazwy ani nie patrząc na logo firmy. Wystarczy przejść obok wystawy. SALONY WITTCHEN MARCIN GRYGORCZUK, KIEROWNIK REGIONALNY WITTCHEN (WARSZAWA, ŁÓDŹ, LUBLIN) Pierwszy warszawski salon Wittchen powstał w listopadzie 2001 roku przy ulicy Marszałkowskiej 72. W tej chwili w stolicy i w najbliższej okolicy znajduje się 10 punktów sprzedaży, w tym dwa outlety oraz sklepik firmowy w siedzibie naszej centrali w Łomiankach-Kiełpinie. Najpopularniejszy – i mający najlepsze w Warszawie wyniki sprzedaży – mieści się w CH Arkadia, najnowszy otworzyliśmy w lutym 2007 roku w Złotych Tarasach. Salony w Piasecznie i Ursusie prowadzą sprzedaż outletową. Produkty z poprzednich kolekcji można kupić również w dolnej sali sklepu przy ulicy Marszałkowskiej. Sprzedaż outletowa – z uwagi na atrakcyjność cen – pozwala dotrzeć do szerokiej grupy odbiorców. Wszyscy nasi klienci cenią sobie elegancję, ciekawe i bogate wzornictwo, wysoką jakość wyrobów. W Warszawie największym powodzeniem cieszy się galanteria skórzana, np. portfele, etui oraz teczki. Świetnie sprzedają się też rękawiczki, zarówno Fot. Archiwum Wittchen damskie, jak i męskie. Uznaniem cieszą się torebki z kolekcji Elegance i Young, a także nasze bardzo wygodne buty. Klienci cenią również elegancki, klasyczny wystrój salonów, stanowiący znakomitą oprawę dla skórzanej galanterii. I, co najważniejsze, bardzo pozytywnie wypowiadają się o naszych pracownikach, wykazujących się dużym profesjonalizmem, wysoką kulturą osobistą oraz poczuciem humoru. WITTCHEN 37