Rozważania DK

Transkrypt

Rozważania DK
Ks. Tomasz Bomba
Rozważania Drogi Krzyżowej napisane po pielgrzymce do Ziemi Świętej w 1999 r.
Po krwawych śladach Jezusa
WSTĘP
Jerozolima, piątek przed świętem paschy, 33 rok naszej ery, za panowania
cesarza Tyberiusza, godziny popołudniowe. To miejsce, data i czas wryły się na
zawsze w historię świata i są bezustannie przedmiotem rozważań przez blisko 2000
lat. Zmieniał się obraz świata, zmieniały się systemy, lecz tamto wydarzenie jest
ciągle aktualne. Również współczesny człowiek bez względu na wykształcenie,
zawód czy pozycje społeczną znajduje odbicie siebie w męce Jezusa z Nazaretu,
naszego Pana. Tak często czujesz się pokrzywdzony i niesprawiedliwie osądzony,
zaszczuty i wyśmiany. Nikt się nie liczy z twoim protestem, okradają cię ludzie,
którym zaufałeś, zdradzają najlepsi przyjaciele, i cieszą się z twojej porażki. Żądasz
sprawiedliwości i poszanowania lecz nikt cię nie słucha, jesteś sam, bliski rozpaczy.
Ale nie jest to do końca prawda. Jest Ktoś, kto trwa przy tobie milcząco i ani na
chwile cię nie opuszcza choćbyś nawet ty Go opuścił i w samotności szukał
rozwiązań zawiłości życia. On najlepiej rozumie, bo najwięcej przecierpiał.
Najwięcej bo dźwigał krzyż nie tylko za Siebie ale za grzechy każdego, począwszy
od grzechu Adama a skończywszy na ostatnim człowieku przed końcem świata.
Czymże więc jest twoje cierpienie wobec Jego cierpienia? Jeśli sobie to uświadomisz
będzie ci o wiele łatwiej przyjąć sytuacje wobec, których jesteś bezradny. Zatrzymaj
się na chwilę, przenieś się oczami duszy i wyobraźni do tamtego, Wielkiego Piątku,
przeżyj Jego Drogę Krzyżową porównując ją z dźwiganiem twojego krzyża.
STACJA I: Wyrok
„Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i
uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali
Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi” (Mk 15,1).
Najpierw wyrok wydał Sanhedryn. Jakże On, Galilejczyk może nazywać siebie
Mesjaszem, Synem Bożym, samym Bogiem? To największe bluźnierstwo. A poza
tym ma zwolenników, może wywołać rozruchy, Rzymianie uderzą i zniszczą błogi
spokój. Lepiej będzie jak umrze a najlepiej, jeśli zabiją Go sami Rzymianie, gniew
obróci się przeciw okupantom. Trzeba znaleźć pretekst, dla którego mogą to uczynić.
Nazwał siebie przecież królem, można Go oskarżyć jako przywódcę buntu. W to
Piłat pilnujący porządku w podległej prowincji musi uwierzyć. Ale Piłat nie uwierzył.
Nie znalazł w Nim winy pomimo biczowania i cierni. Obmywa ręce. Trzeba więc
użyć szantażu: „Oskarżymy cię, że nie jesteś przyjacielem Cezara”. Po co narażać
karierę, jeszcze jeden skazany Żyd – nic wielkiego, dla świętego spokoju niech im
będzie: „winien jest śmierci. Ukrzyżować!”. Stało się to w twierdzy Antonia, na
Pretorium, gdzie dziś jest arabska szkoła Al Omariya. To początek Drogi.
Panie mój! Jak szybko zapomnieli Palmową Niedzielę, rozmnożenie chleba,
tyle uzdrowień, wskrzeszenia umarłych i przypowieści dające nadzieję. Oto
wdzięczność ludzka. Tyle razy czuliśmy się pokrzywdzeni pomówieniami, plotkami,
różnymi oskarżeniami, ale czy sami nie wydajemy takich wyroków na innych?
Wybacz, Panie i nie dopuść abym krzywdził drugiego człowieka słowem
wyrokującym, które jest bardziej bolesne niż bicz.
STACJA II: Krzyż
„Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano” (J 19, 16).
Na ramiona Jezusa włożono krzyż a ściślej belkę poziomą. Do belki
przywiązano ręce, aby jej nie upuścił podczas drogi. Z Jezusem mieli być
ukrzyżowani jeszcze dwaj złoczyńcy. Powiązano ich jednym sznurem, którego
koniec w kształcie zaciskającej się pętli założyli na nogę Jezusa powyżej stopy.
Wszystko po to, aby skazańcy nie próbowali uciec. Udręczony biczowaniem,
skatowany Jezus z pokorą bierze krzyż. Wie, że na nim skona, wie że jest to
szubienica ale też wie, że tak musi być, że przez tę straszliwą mękę otwiera drogę do
nieba całej ludzkości. Szkoda, że o tym nie wiedzą stojący obok i rzucający obelgi
Żydzi. Szkoda, że nie wie o tym wielu współczesnych ludzi, żyjących daleko od
Boga. A przecież za nas wszystkich przyjął wyrok.
O Panie! Ty wiesz jak trudno żyć w dzisiejszym świecie. Tyle problemów i
krzyży wydawałoby się nie do uniesienia, które chciałoby się odrzucić od siebie. Bóg
jednak nie daje takiego krzyża, którego człowiek nie byłby w stanie udźwignąć.
Potrzeba jednak wiary, aby zrozumieć jego sens. Dopomóż Panie, abyśmy się nie
cofali przed ciężarem obowiązków czy cierpienia, które nam przygotowałeś, przed
spełnieniem naszego powołania. Dopomóż, abyśmy w każdym zadaniu umieli
dostrzec Twoja wolę, nie swoją i wypełnić ją do końca, nawet jeśli będą z nas drwić i
nazywać głupcami.
STACJA III: Upadek
„Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie
wielu” (Łk 2,34).
Skazańcy i oprawcy wyruszyli w otoczeniu rozwrzeszczanego tłumu w stronę
miasta. Trzeba było przejść przez Dolinę Tyropeonu (Dolina Serwatki) o stromych
zboczach – 12 m w dół a potem wspinać się pod górę. Dolina Tyropeonu to nic
innego jak kanał ściekowy, którym spływały wszystkie nieczystości z miasta. Łatwo
było się pośliznąć nieobciążonemu człowiekowi, a tymczasem udręczony Jezus
dźwigał belkę ważąca do 50 kg. Pośliznął się i upadł. Pomyślmy: Jego ręce były
przywiązane do belki, nie mógł się podeprzeć. Upada z całym impetem w ściek
uderzając twarzą o kamienie a belka jeszcze przygniata kark. Prawdziwy Bóg, który
stał się prawdziwym człowiekiem tu leży w ścieku. Całkowite poniżenie, upodlenie z
miłości do człowieka, do ciebie. Ale mimo wszystko, mimo upadku poodnosi się,
ponaglany biczami oprawców i idzie dalej, aby dopełnić dzieła, które rozpoczął.
O Panie! Jakże często zdarza się nam upadać, chociaż krzyż nie jest tak ciężki
jak Twój. Jakże często leżymy w ścieku najprzeróżniejszych grzechów. A co
najgorsze, jakże często nie chce nam się podnieść. Ty jednak powstajesz, aby
wypełnić posłannictwo. Prosimy Cię dodaj nam siły do powstania z kanału pełnego
zła i do godnego dźwigania swojego krzyża, tak jak Ty to uczyniłeś.
STACJA IV: Matka
„O wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę, zobaczcie i
przypatrzcie się, czy jest boleść jako boleść moja” (Lm
1,12).
Całe swoje życie poświeciła Synowi. Zgodziła się zostać Matką, urodziła Go i
wykarmiła, czuwała w dzieciństwie i w wieku młodzieńczym. A gdy rozpoczął
głoszenie Ewangelii szła za Nim łowiąc każde Jego słowo i przechowywała je w
sercu. Nie mogło jej zbraknąć i teraz. Widziała Go udręczonego na Pretorium, gdy
Piłat obmywał ręce. Słyszała wrzaski ludzi: „Ukrzyżuj! Precz z Nim”. Widziała jak
wkładano belkę krzyża na Jego ramiona i jak upadał w ściekach Tyropeonu. Matka i
Jej oczy pełne łez, i serce rozdarte bólem. Ona wie, że tak musi być ale tak jak każda
matka wolałaby sama cierpieć za Niego. Jezus musiał Ją dostrzec w tłumie ludzi,
musiały się spotkać ich oczy, musieli „rozmawiać” bez słów. On wie, że będzie Mu
towarzyszyć do końca i współcierpieć razem z Nim, aby się wykonało. W
symbolicznym miejscu spotkania Matki i Syna znajduje się kościół armeńsko –
katolicki a nad wejściem do niego płaskorzeźba przedstawiająca scenę spotkania.
O Panie! Dziękujemy Ci, za Twoja Matkę – Współodkupicielkę. Ona nie
opuściła Cię na Krzyżowej Drodze, Ona nie opuszcza nas w życiu osobistym, w
codziennym zmaganiu się z samym sobą, w upadkach i powstawaniu. Dziękujemy ci
za nasze matki, za ich trud i wychowanie, za ich wędrówkę z nami po drogach i
bezdrożach życia, za ich łzy, gdy dzieje się krzywda i radość z naszych sukcesów na
wzór Maryi – Twojej Matki. Przyjmij do nieba matki, które spełniły już swoje życiowe
powołanie i błogosław tym, które idą za swoimi dziećmi ich krzyżową drogą.
STACJA V: Cyrenejczyk
„Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z
Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go
niósł za Jezusem” (Łk 23, 26).
W życiu tak czasem bywa, że kiedy człowiek sobie coś zaplanuje, ma
określony cel i drogę do jego osiągnięcia, nagle jakieś wydarzenie czy osoba
zmieniają te plany na zupełnie przeciwne do zamierzeń, wbrew woli człowieka.
Przychodzi wtedy rozgoryczenie a nawet bunt. Dzieje się tak dlatego, iż nie
potrafimy dostrzec Bożego planu wobec nas. Tak było i w przypadku Szymona z
Cyreny. Wbrew własnej woli dźwigał krzyż i przez to przeszedł do historii.
Zmęczony wracał z pola. Zapewne myślał o świętowaniu Paschy, może o
przygotowaniach, które go jeszcze czekały przed zachodem słońca a może o gościach
z rodziny, którzy przybyli gdzieś z diaspory... I oto natknął się na idących w stronę
Golgoty. Natychmiast żołnierze go pochwycili i włożyli na jego ramiona krzyż. Nie
chciał, bronił się, bo zmienili jego plany, może nawet oberwał kilka uderzeń biczem.
Ciekawe co myślał o Skazańcu, gdy na Niego spojrzał? Musiał jednak wypełnić
polecenie. Tradycja mówi, że Szymon nawrócił się a jego dwaj synowie byli
gorliwymi krzewicielami chrześcijaństwa.
O Panie! Ileż w naszym życiu jest zbuntowania. Ileż pokrzyżowanych planów
wcześniej misternie ułożonych. Jak często ktoś decyduje o nas i za nas. Ile razy
zdarzyło się, że chciałem robić co innego, być kimś innym, a muszę wykonywać to co
mi każą, czego nie lubię, nie chce. Proszę Cię, Panie, naucz mnie rozpoznawać wolę
Twoją i umieć ją przyjąć zwłaszcza wtedy, gdy nie jest to po mojej myśli.
STACJA VI: Weronika
„Zaprawdę powiadam wam: wszystko co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście
uczynili” (Mt 25, 40).
Słońce okrutnie przypieka, rany bolą coraz mocniej, wrzask popychających
żołnierzy i ludzi żądnych krwi, pot zalewa oczy, za chwilę upadnie... I oto nagle ulga,
ktoś ociera Jego twarz lnianą chustą. Trochę ulgi. Jego oczy dostrzegają kobietę,
która przedarła się przez kordon strażników mimo, iż wiedziała, że grozi to pobiciem.
Kobieta o mężnym sercu, pełnym współczucia, gotowa nieść pomoc nawet za cenę
życia. Jakże inaczej reaguje niż Szymon z Cyreny. Ona chce ulżyć cierpieniu, stąd
ten heroiczny czyn. Tradycja nadała jej imię Weronika od „vere nike”, co znaczy
„prawdziwe Oblicze” lub „prawdziwe odbicie Oblicza”. I choć w Piśmie Świętym
nie ma o niej wzmianki, przez całe pokolenie istnieje podanie, że w nagrodę za czyn
pełen odwagi Jezus pozostawił na chuście odbicie swojego Oblicza, które z miłością
przechowywała.
O Panie! Jakże bardzo brak nam odwagi w dzisiejszym świecie. Co mnie
obchodzi leżący w rowie pijany człowiek, żebrząca Rumunka z umorusanym
dzieckiem? Co mnie obchodzi samotna staruszka w chacie przy końcu wsi, o której
zapomniały dzieci? Czy to moja sprawa, że są niedożywione dzieci i bezdomni w
kanałach? Mam dość własnych kłopotów. Tak, zapominamy, że w tych wszystkich
ludziach, jak w chuście Weroniki odbija się twarz Chrystusa umęczonego. Proszę cię,
Panie, daj mi wrażliwość i odwagę Weroniki tak bardzo dzisiaj potrzebne.
STACJA VII: Drugi upadek
„Kiedy się zachwiałem, z radością się zbiegli, przeciwko
Mnie się zeszli, bijąc Mnie znienacka. Szarpali Mnie bez
przerwy” (Ps 35, 15).
Doszli już do bramy miasta zwanej Bramą Sądu. Tłoczą się w niej ludzie
śpieszący na święto, jest ciasno, sił coraz mniej chociaż Golgota coraz bliżej. Może w
bramie ktoś rozgniewany, że Jezus stanął na drodze i popchnął Go, może szarpnął
linę jeden ze skazańców a może był tak wycieńczony, że sam upadł. Każdy kolejny
upadek sprawia, że trudniej powstać, coraz trudniej się podnieść, coraz trudniej iść
dalej a droga coraz bardziej stroma. Jezus jednak wstaje z nadludzkim wysiłkiem, bo
wie że musi dokonać dzieła, które rozpoczął. Musi pokonać ból i zmęczenie bo nie
ma innej możliwości aby odkupić człowieka. Zdumiewający upór aby zbawić
każdego. Nie pomogą tutaj krzyki, czy uderzenia żołnierzy, On sam z własnej woli
powstaje i idzie dalej. Miejsce drugiego upadku upamiętniają dwie kaplice połączone
schodami.
O, Panie! Tak bardzo brak nam konsekwencji w dążeniu do celu ostatecznego,
którym jest niebo. Tak często wikłamy się w kokon pozornego szczęscia opatuleni
grzechem i wydaje się, że jest nam dobrze. Tak bardzo nie chce się przerwać otoczki
grzechu z obawy, że straci się „kolesiów”, układy, wątła pozycję. A każdy grzech
ciągnie za sobą kolejny i tak trwa, i trwa... Dopomóż mi, Jezu, przerwać łańcuch zła i
tak jak Ty z uporem i wytrwale kroczyć ku mojej Golgocie.
STACJA VIII: Niewiasty płaczące
„A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiety, które zawodziły
i płakały nad nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł:
«Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie
raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!»” (Łk 23, 27 – 28).
Tuż za bramą miasta, niedaleko Golgoty znalazły się niewiasty, które na
widok Skazańca z litości głęboko zapłakały. Być może były wśród nich takie, które
uzdrowił albo uzdrowił im kogoś bliskiego z rodziny. Znały Go jako człowieka
dobrego, który nikomu nie wyrządził krzywdy a ponadto świadczył dobro. Tak
bardzo po ludzku żal im, że taki los Go spotkał. Ale Jezus niejako otwiera im oczy,
ukierunkowuje ich żal: „Nie płaczcie nade Mną, bo to zwyczajna litość a płacz jest
bezowocny. Spójrzcie raczej w serca swoje i na grzechy waszych dzieci – oto jest
prawdziwy powód do płaczu. Umiejcie żałować za grzechy i nawróćcie się. Po to
moja męka, aby wszyscy mogli doznać przebaczenia i odpuszczenia grzechów”.
Obecnie kamień z krzyżem na ścianie greckiego klasztoru wskazuje miejsce, gdzie
Jezus spotkał płaczące niewiasty.
O, Panie! Jakże bardzo stępiała w nas wrażliwość sumień. Tak często
potrafimy przejść do porządku dziennego nie zastanawiając się nad grzechami, które
zdarzyły się po drodze. Usprawiedliwiamy się mówiąc: „Nikomu przecież nie
zrobiłem krzywdy, nikt tego nie widział, wszyscy tak robią”. Jednocześnie potrafimy
się wzruszać do łez nad nieszczęśliwą miłością w brazylijskim serialu, czy
opuszczonym psem w schronisku dla zwierząt. Jeden z największych ludzkich
dramatów jest wtedy, gdy człowiek nie potrafi już żałować. Proszę Cię, Panie, o
szczery żal za grzechy i autentyczne pragnienie poprawy.
STACJA IX: Trzeci upadek
„Choćby grzech wasze były jak szkarłat, nad śnieg
wybieleją” (Iz 1,18).
To już podnóżek Golgoty, dokładnie widać szczyt, już niewiele kroków, ale
Jezus prawdopodobnie tych kroków nie uczynił. Przy jakimś szarpnięciu lina, która
wiązała koniec belki z nogą, zacisnęła tak mocno pętlę, że zerwała ścięgno Achillesa.
Stopa stała się bezwładna, nie był w stanie zrobić ani kroku. Krzyż doniósł Szymon
Cyrenejczyk na szczyt a Jezusa mogli dowlec żołnierze. Pomimo tak okrutnego
cierpienia i niemocy Jezus jest przytomny i w pełni świadomy pragnie całym swoim
jestestwem znaleźć się na szczycie, aby Droga dobiegła końca. Przy wejściu do
koptyjskiego kościoła jest kolumna z wypisana cyfrą „9”. Jakże bardzo kojarzy się ta
ciężka kamienna kolumna z grzechami tak ciężkimi, że wydają się już niemożliwe do
odpuszczenia.
O, Panie! Dla Ciebie nie ma sytuacji bez wyjścia. Nawet najbardziej
pokręcone drogi potrafisz wyprostować, nawet z największego bagna potrafisz
wyciągnąć. Dopomóż, Panie, powrócić tym, którzy odeszli od Ciebie tak daleko, że
ledwie ich cień widać na horyzoncie. Wierzę, ze możesz, bo nie na darmo wlekli Cię
na Golgotę.
STACJA X: Obnażenie
„…nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z
Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać
sługi” (Flp 2, 6 – 7).
Bardzo boli jeżeli ktoś odrywa od rany przyschnięty bandaż. Opatrunek zrasta
się niejako z raną a przy szarpnięciu rana otwiera się na nowo i wypływa z niej krew
sprawiając przy tym dotkliwy ból. Wyobraźmy sobie teraz ciało Jezusa pokryte
mnóstwem otwartych ran, chociażby zadanych tylko przy biczowaniu. Rzymski bicz
(flagrum) miał trzy rzemienie zakończone ołowianymi kulkami lub haczykami, które
po uderzeniu wyrywały ciało. Zgodnie z prawem wymierzono Jezusowi czterdzieści
razów bez jednego. A wiec powstało 117 ran! Ciernie przeszywały głowę, belka
przetarła skórę na karku, upadki masakrowały twarz i kolana. Ciało Jezusa, to jedna
wielka rana. Tradycja mówi, że Jezus na Drodze Krzyżowej ubrany był w tunikę,
która dała Mu Matka. Szata przyschła do ran. Żołnierze obnażają Go już na Golgocie
z szat. Nie obnażają, a brutalnie odzierają powodując ponowne otwarcie
przyschniętych ran i niewyobrażalny ból przeszywający całe Jego ciało.
O, Panie! Ileż przemocy i brutalności jest w dzisiejszych czasach, choć tak
często i pięknie mówi się o humanizmie, poszanowaniu praw i godności człowieka.
Jakże boli, kiedy obnaża się najbardziej intymne sfery życia ludzkiego. Dzieli się włos
na czworo definiując co jest pornografią a co nie jest, co jest naruszeniem
nietykalności człowieka a co nie jest? Tymczasem Ty stoisz odarty z wszelkiej
godności. Daj opamiętanie wszystkim, którzy znajdują usprawiedliwienie dla czynów
niemoralnych.
STACJA XI: Przybicie do krzyża
„Gdy przyszli na miejsce zwane Czaszką, ukrzyżowali tam
Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej
Jego stronie” (Łk 23,33).
Teraz wypadki toczą się szybko. Żołnierze rozciągają Jego ręce na
przyniesionej belce i przybijają je w nadgarstkach. Właśnie w nadgarstkach, a nie jak
przedstawia się na wizerunkach, w dłoni. Dawało to pewność, że skazaniec nie
oderwie się, gdy zawiśnie pionowo. Wiadomo też, że w tym miejscu przechodził
główny splot nerwów odpowiedzialnych za ruch dłoni i palców, a wiec dodatkowy
przenikliwy ból. A potem przy pomocy lin wciągnięto Go na umocowaną wcześniej
pionową belkę i jednym gwoździem przybili stopy. Tak oto Jezus i krzyż zrosły się w
jedno. Rozpoczęło się konanie w skwarze palącego słońca. Co chwile Jezus podnosi
się na przybitych nogach, aby zaczerpnąć powietrza i opada. Trwa to trzy godziny.
Obok konają przestępcy, żołnierze podzielili szaty i „umilają” sobie czas grą w kości.
Pod krzyżem stoją ludzie nienawidzący, czekający na cud, rządni sensacji i kilkoro
współczujących z Janem i Matką.
O, Panie! Ja też jestem pod krzyżem. Patrzę na Ciebie i Ty mnie widzisz. Tylko,
w której grupie ludzi jest moje miejsce? Czy czekam, aż uczynisz jakiś cud, który mnie
zadziwi a wtedy, jak mi się wydaje, wiara moja będzie silniejsza? A może jestem w
grupie obojętnych bo moje sprawy są ważniejsze? Chciałby tak bardzo być z Twoja
Matką i choć trochę widzieć tak, jak Ona widzi, czuć jak Ona czuje, kochać jak Ona
Kocha.
STACJA XII: Śmierć
„Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął sama ziemię
aż do godziny dziewiątej. (...) Wtedy Jezus zawołał
donośnym głosem: «Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha
Mojego». Po tych słowach wyzionął ducha” (Łk 23, 44. 46).
Męka powoli dobiega końca. Jezus już nie ma siły. Jeszcze słowa przebaczenia
wobec oprawców i obietnica nieba dla skruszonego przestępcy. Pełne miłości
spojrzenie na Matkę: „Oto syn Twój” i na ucznia: „Oto Matka Twoja”. Podali Mu na
trzcinie gąbkę nasączona octem, ale nie chciał. Cierpienie sięga zenitu: „Boże mój,
Boże mój czemuś Mnie opuścił?”. Po raz ostatni zaczerpnął powietrza: „Ojcze, w
Twoje ręce powierzam ducha mojego” i opadł bez życia. A przecież jutro wstanie
nowy dzień, będzie radosna Pascha, ludzie będą się rodzić i umierać, będą wojny i
czas pokoju, człowiek poleci w kosmos, nie stało się nic aż tak wielkiego. A jednak
cały wszechświat zawirował. Dokonała się największa i najważniejsza w dziejach
Ofiara. Dawca życia – umiera, Stwórca i Pan wszelkiego stworzenia – zabity przez
stworzenie, Miłość pokonana przez nienawiść. Aż takiego poniżenia było potrzeba,
aby na nowo otworzyć hermetycznie zamknięte niebo. Bóg umiera, aby dać
prawdziwe życie. Czy to możliwe do pojęcia?
O, Panie! Wielu ludzi żyje tak jakby miało żyć wiecznie, jakby śmierć miała
nigdy nie nadejść. Ale dzień, w którym trzeba będzie powiedzieć: „Wykonało się” na
pewno przyjdzie. Nikt nie może przewidzieć kiedy się to stanie. Przez Twoją mękę i
śmierć proszę Cię, Panie, abyś był ze mną, w chwili mojego przejścia do wieczności.
STACJA XIII: Zdjęcie z krzyża
„Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz
ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł
zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił” (J 19, 38).
Udało się Józefowi z Arymatei uprosić Piłata, aby jeszcze przed zachodem
słońca można było zdjąć z krzyża ciało Jezusa i pochować je w grobie. Zaraz po
śmierci Jezusa żołnierze dopełniają jeszcze formalności, to znaczy musza się
upewnić, że wszyscy skazańcy są martwi. Kamiennym młotem łamią piszczele
obydwu przestępcom, zaś Jezusowi przebijają bok. Ostrze włóczni przeszywa prawy
bok i przebijając osierdzie dociera do serca. Stąd, z przebitego boku wypływa krew i
woda, czyli płyn osierdziowy. Dopiero teraz można zdjąć martwe ciała z krzyża.
Wyrywają najpierw gwoździe, którymi były przybite ręce i nogi a potem powoli
opuszczają Jego ciało w objęcia Matki. Nie sposób wyobrazić sobie cierpienia Maryi.
Właśnie teraz wypełnia się proroctwo Symeona z przed 33 lat: „Twoją duszę miecz
przeniknie...” (Łk 2,35). Maryja dała światu Syna żywego a świat Go zabił i oddał
martwego.
O, Panie! Znaleźli się ludzie, którzy zdjęli Cię z krzyża i oddali w ręce Matki.
Proszę Cię o wytrwanie do końca w moim powołaniu, w spełnianiu moich
obowiązków. Pomóż mi tak przejść przez życie, abym zawsze był wierny swojemu
krzyżowi, nie zrzucał Go na innych. Spraw, bym doczekał, aż Ty sam przyjdziesz i
zdejmiesz mnie z niego.
STACJA XIV: Grób
„Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w
swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale” (Mt 27,
59 – 60).
Trzeba było się spieszyć, bo z zapadnięciem zmroku, po zachodzie słońca
rozpoczynał się szabat i świętowanie Paschy. Nie wolno było wykonywać żadnych
czynności nawet pogrzebu. Józef z Arymatei i towarzyszące niewiasty biorą ciało
Jezusa z rąk Matki, aby je przygotować do pochówku. Wielką czcią otoczony jest do
dzisiaj Kamień Namaszczenia znajdujący się w bazylice Grobu Pańskiego, na
którym, według tradycji, niewiasty złożyły martwego Jezusa. Tu pospiesznie
obłożyły Go mieszaniną mirry i aloesu, a następnie owinęły w płótno. Właściwy
obrzęd miał się odbyć dopiero po szabacie, w pierwszy dzień. Następnie przenoszą
ciało owinięte w całun do grobu wykutego w skale, którego właścicielem był Józef z
Arymatei. Zatoczono kamień. Na prośbę arcykapłanów Piłat wystawia straż z obawy,
że uczniowie wykradną Jego ciało. Wszystkim wydawało się, że to koniec „sprawy”
Jezusa, że Jego nauka i misja przepadły w grobie. Dziś ten Grób jest
najradośniejszym miejscem na świecie, miejscem nadziei i chrześcijańskiego
optymizmu. Nie ma tam Jezusa, zmartwychwstał!
O, Panie! Dopomóż nam „przekroczyć próg nadziei’ i daj pewność, że życie
nie kończy się grobem. Byłoby to chyba najtragiczniejsze w ludzkiej egzystencji. Twój
grób jest pusty – to pewne! Mój też stanie się pusty w dniu powszechnego
zmartwychwstania – to też pewne, bo Ty tak powiedziałeś.
ZAKOŃCZENIE
Przeszliśmy Drogę Krzyżową z naszym Panem porównując nasz krzyż z Jego
Krzyżem, nasze cierpienia z Jego Cierpieniami, nasze poniżenie z Jego Poniżeniem.
Jakże one wydają się małe wobec ogromu Jego Kaźni. Wielu powie, że Jezus jest
przecież Bogiem, że było Mu łatwiej, że musiał odkupić człowieka. Tak nie jest.
Chrystus, to także prawdziwy człowiek i konał czując jak człowiek. On wcale nie
musiał nas odkupić, nie musiał stać się człowiekiem aby tego dokonać. On chciał!
Chciał z miłości do nas, chciał Bóstwo przybliżyć człowiekowi w swoim
Człowieczeństwie.
Dobrze, że choć na chwile wyłączyłeś się z rzeki codziennych spraw i
spróbowałeś jak Maryja wiernie podążać Jego drogą. Jeśli, choć mały ślad tych
rozważań pozostanie w duszy będzie to twoim sukcesem. Nigdy nie licz na własne
siły w pokonywaniu trudności, bo nie dasz rady. Ludzie też zawodzą. Tylko On
potrafi zrozumieć do końca i milcząco wspierać w zmaganiach. Zaufaj Mu i zawierz,
a dojdziesz do twojej Golgoty i celu wędrówki – zbawienia.