Grupa II - Pracownie Orange
Transkrypt
Grupa II - Pracownie Orange
Grupa II Autorzy: - Natalia Polaczek – Pracownia Orange Niedrzwica Duża, - Katarzyna Kowalska – Pracownia Orange Czerniejów, - Marta Góralska – Pracownia Orange Radzyń Podlaski. Lato tego roku było upalne. Jak zwykle wstałam prawą nogą. Kiedy się ubierałam nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam na dół i otworzyłam je. Moim oczom ukazała się ciocia Julia. Zapytała mnie, czy nie chciałabym pojechać z nią na dwudniową wyprawę pod namiot. Od razu odpowiedziałam, że chcę jechać, bo przecież nie mogłam całych wakacji spędzić w domu. W jednej chwili spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegłam z domu, gdzie czekała już na mnie ciocia. Wsiadłam do samochodu i ruszyłyśmy w drogę - w rejony daleko za miastem, których wcale nie znałam. Zbliżało się południe, kiedy właśnie po długiej podróży w końcu dojechałyśmy na miejsce. Zaczęłyśmy rozbijać namiot. Zapewne wyglądało to bardzo zabawnie, bo obie robiłyśmy to nieudolnie i nieumiejętnie…, ale w końcu po ciężkich zmaganiach udało się. Kiedy już zakończyłyśmy rozbijać nasze obozowisko wybrałyśmy się na spacer po lesie. Na pierwszy plan po wejściu do niego wysunął mi się wielki grzyb, który stał przy sośnie. Był on rozpalony do czerwoności, jak rozgrzany piec i miał na sobie białe plamki. Postanowiłam go zerwać. Wyjęłam rękę i właśnie w tym momencie pojawił się na niej wielki czarno-żółty pająk. Zaczęłam strasznie piszczeć, gdyż panicznie boję się tych pajęczaków. Zrobiłam się blada, jak mąka. Nie wiedziałam co robić, bo przecież nie mogłam przyznać się cioci, że boję się zwierzątka, które jest kilkakrotnie razy mniejsze ode mnie. Czułam iż dłoń na której siedzi owe stworzenie, robi się mokra od potu, a w głowie zaczęły mi przelatywać najróżniejsze myśli. Strach całkowicie sparaliżował mi ruchy. Czekałam i chociaż mijały sekundy, mnie wydawało się, że trwa to długo. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że wystarczy iż machnę ręką, a pająk sam spadnie. Zrobiłam to i poczułam ogromną ulgę, a w duchu sama z siebie się podśmiewałam, że ten czarnuszek mnie wystraszył. Zamyślona usłyszałam wołanie cioci Julii i szybko do niej pobiegłam. Zauroczona tym wydarzeniem, biegnąc do niej potknęłam się o wystający z ziemi korzeń. Upadając, uderzyłam się w głowę. Zapadła ciemność… Kiedy się przebudziłam była już ciemna noc, wiatr i odgłosy zwierząt nie pozwalały mi się uspokoić. – „Przecież powinno być widać w oddali ognisko” – pomyślałam rozglądając się w ciemności, próbując dostrzec choćby najmniejszy blask ognia. – Nie wiem gdzie jestem i ile tu leżę, co robić… Krzyczeć i iść na oślep… – sama już nie wiedziałam co robić. Wstałam i próbowałam ruszyć w drogę, niestety ból głowy był tak wielki, że skutecznie uniemożliwiał mi ruchy, zaczęłam krzyczeć „Pomocy! Zgubiłam się! Czy ktoś mnie słyszy?!” Odpowiadała mi martwa cisza, aż dźwięcząca w moich uszach. Nagle usłyszałam dźwięk łamanych gałęzi… Ktoś się zbliżał powoli i ostrożnie – pomyślałam, że to jakiś zwierz… Schowałam się za wysokie drzewo z dużą wydrążoną dziuplą… Nie wiedziałam co mam robić… Dźwięk kroków był coraz wyraźniejszy. Ktoś zatrzymał się koło drzewa i ciężko sapał. Wstrzymałam oddech… Zamknęłam oczy i zatkałam uszy, aby nie wydać najmniejszego dźwięku. Wydawało mi się, że ta chwila trwa wieczność… Czekałam, aż ten ktoś pójdzie i obudziłam się rano… 1 Nie wiedziałam, co się dzieje. Zanim zdążyłam się zastanowić, gdzie jestem i co tu robię, poczułam straszny ból głowy. Pochyliła się nade mną starsza pani i zmieniła mi okład. - Obudziłaś się śpiąca królewno – powiedziała miłym głosem. - Gdzie ja jestem, co tu robię i kim pani jest? - Oj, nie przedstawiłam się. Jestem Gloria. Znalazłam cię nieprzytomną pod drzewem, więc postanowiłam się tobą zaopiekować. - Ale ja… - Ciii… na razie nic nie mów jesteś jeszcze bardzo słaba. Kiedy to powiedziała znowu poczułam, ten straszliwy ból pulsujący w mojej głowie. Byłam zmieszana. Owszem, chciałam przeżyć tego lata jakąś przygodę, ale nie wyobrażałam sobie jej w taki sposób. Starsza pani nie pozwalała mi wychodzić z łóżka. Byłam jej wdzięczna, że się mną zajęła, ale z drugiej strony przerażona, nie wiedziałam kim ona jest i dlaczego mi pomogła. Wszystko wydawało się dziwne. Chciało mi się płakać, bo pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, co mam robić. „Aśka zawsze sobie radzi” taka opinia krąży o mnie wśród znajomych. Miałam mętlik w głowie. W takiej sytuacji mogłam liczyć na jedną osobę, na Norberta, ale nie miałam przy sobie nawet telefonu, żeby do niego zadzwonić. W lesie i tak nie ma zasięgu. Moje rozmyślania przerwała pani Gloria. Swoja drogą dziwne imię, ale w końcu, co za różnica i tak nie moje. - Kochanie, może napijesz się herbaty? - Poproszę – odpowiedziałam, nawet się nie zastanawiając. Nie wiem, dlaczego, ale ta babcia wydawała mi się dziwnie znajoma, ale to pewnie dlatego, że mocno stuknęłam się w głowę… Chyba, dlatego... Kiedy powoli dochodziłam do siebie nieoczekiwanie w drzwiach pojawiła się ciocia Julia wraz z Norbertem. Rzuciłam się im na szyję. Jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam na czyjś widok. Okazało się, że po wypadku ciocia nie wiedziała co robić, więc pobiegła organizować pomoc, a gdy wróciła na miejsce mnie już tam nie było. Z przerażeniem zadzwoniła do Norberta, któremu opowiedziała o całym zdarzeniu. On zatroskany przyjechał, żeby pomóc mnie odnaleźć i tak właśnie znaleźli się w drzwiach domu Glorii. Kiedy już podziękowali starszej pani za opiekę nade mną, wróciliśmy do domu. Długo rozmawialiśmy o tym całym wydarzeniu. Wtedy zrozumiałam, że chyba zakochałam się w swoim wiernym przyjacielu. Przyjaźniłam się z nim od przedszkola. Bałam się, że jeżeli wyznam mu, co czuję zepsuje nasze dotychczasowe więzi. Potraktowałam to wydarzenie jako znak, iż czas coś zmienić, że Norbert nie jest dla mnie tylko dobrym kolegą, ale kimś więcej. Poczułam w głębi serca, że jest to moja pierwsza prawdziwa miłość. Musiałam w końcu mu to wyznać. Nie mogłam przecież nieskończenie długo udawać, że wszystko jest okej i nic się nie dzieje. Pewnego dnia wybrałam się więc do niego. Zaczęliśmy rozmowę: - To o czym chciałaś pogadać? - zapytał chłopak. - Wiesz może nie zauważyłeś, ale od pewnego czasu nie uważam cię tylko jako kolegę z podwórka, ale można by rzec, że po prostu… bardzo mi się podobasz i nie wiem nawet czy nie czuje do ciebie czegoś więcej. Okazało się, że i on czuje do mnie to samo. Nie było po mnie tego widać, ale w środku serce biło mi jak młot, a motylków były chyba miliony. Patrzyliśmy na siebie kiedy w jednym momencie Norbert przybliżył swoją twarz do mojej i poczułam jego miękkie, ciepłe i 2 wilgotne usta. Nasz pocałunek był delikatny i krótki. Właśnie taki jak sobie wymarzyłam. Przytuliliśmy się do siebie mocno. Milczeliśmy, ale oboje chcieliśmy krzyczeć ze szczęścia. Następny dzień był nie najlepszym tego lata, przynajmniej tak mi się tylko zdawało. Tym razem wstałam lewą nogą, ponieważ bolała mnie głowa. Gdy przyszłam na śniadanie okazało się, że nie ma nic do jedzenia. Ciocia posłała mnie do sklepu. Byłam w połowie drogi, gdy nagle zaczął padać deszcz. Nie miałam kaptura na głowę, ani parasola. Przemokłam do suchej nitki. Jakoś dotarłam do sklepu i zrobiłam zakupy, lecz już w drodze do domu, pośliznęłam się na schodach, upadłam i bardzo bolała mnie noga. Pojechałam więc z ciocią do szpitala. Okazało się, że skręciłam nogę w kostce. Na dodatek przypomniałam sobie, że w sklepie zostawiłam portfel. Jedyną rzeczą, która trzymała mnie przy życiu było to, że dziś wieczorem mam randkę z Norbertem. Myślałam, że chociaż ten wieczór będzie przyjemny, lecz niestety Norbert odwołał nasze spotkanie. Wieczór bardzo się dłużył, nudziło mi się, nie miałam na nic ochoty. W telewizji nic ciekawego, komputer się zepsuł, natomiast ciocia była zajęta pieczeniem ciast na doroczny festyn. Kuśtykając po domu w poszukiwaniu jakiejś rozrywki zobaczyłam, że drzwi do pokoju, który był zawsze zamknięty, są otwarte. Byłam ciekawa co tam się znajduje, więc weszłam do niego. Nic specjalnego tam nie było. Wszędzie były sterty starych zakurzonych książek, ale w ciemnym kącie stało lustro. Podeszłam do niego, nagle potknęłam się i wpadłam w zwierciadło. Znalazłam się w innym miejscu, to nie był już ten pokój, lecz przepiękna kraina. Postanowiłam, że przejdę się kawałek i zaraz wrócę. Szłam leśną ścieżeczką i przyglądałam się tutejszym roślinom i zwierzętom. Dotarłam na polanę, na której stała mała chatka. Weszłam do środka, żeby zobaczyć kto tam mieszka. Na środku kuchni stał stół, przy którym siedziała piękna młoda dziewczyna. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i jakby nigdy nic pracowała dalej. Nie widziałam, o co chodzi. - Co się dzieje? Kim ty jesteś? – zapytałam. - Ja jestem Melania, mów mi Mela. Trafiłaś tutaj, ale na pewno nie przypadkiem. Dla przypadkowych ludzi portal jest zamknięty. Zaraz sprawdzimy o co chodzi. Mela otworzyła wielką, starą księgę, w której pojawiały się litery. - A jak ty masz na imię? - Asia – odpowiedziałam, choć nie widziałam o co chodzi. - Chwileczkę… - Melania przekręcała kartki książki. - Nie widzę cię na liście. Sprawdzę jeszcze raz… Ach to ty! Już wiem! Na polecenie pewnej osoby, która pozostała zostać anonimowa, mogę spełnić jedno twoje życzenie. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Fajnie, wreszcie mogłam dostać, to czego chce. Ciągle o czymś marzyłam, ale to były tylko takie puste marzenia. A jak ja mam teraz wybrać tylko jedno! Hm… - Wiesz, ja nie chcę żadnego życzenia. Dziękuję, ale nie. Jak się tak zastanowić, to ja mam w tej chwili wszystko, co mi do życia potrzebne. Jestem szczęśliwa. - Dziwne, nikt jeszcze nie odmówił i prawdopodobnie dałabym ci spokój, ale muszę spełnić twoje życzenie, taki mam obowiązek. - Skoro trzeba, to może… chce się stać popularna, chcę aby wszyscy z mojego gimnazjum mnie polubili. 3 Swoją drogą może być z tego niezły ubaw… Czasami przemykały mi przez myśl takie wyobrażenia, jak to wszyscy wokół mnie „skaczą”. W końcu, co mam do stracenia. - Nie wiem, czy to najlepszy pomysł, ale nie mogę dyskutować. To twoje marzenia, ja je tylko spełniam. Możesz już iść. - A nie spełnisz życzenia? - Już spełnione, jak stąd wyjdziesz wszystko będzie tak, jak sobie tego zażyczyłaś. Wyjdź przez te hebanowe drzwi. Nie minęła sekunda, a znów znalazłam się koło sterty zakurzonych książek. Kiedy oddałam się rozmyślaniom w tym tajemniczym pokoju, usłyszałam dzwoniący telefon. Była to Paulina - dziewczyna, która była w szkole bardzo lubiana. Zaprosiła mnie na swoją imprezę urodzinową. Zaskoczyło mnie to, a zarazem bardzo uszczęśliwiło, bo nigdy mnie nie zapraszała, a nawet więcej, nigdy mnie nie zauważała na korytarzu szkolnym. „Te czary jednak działają” - myślałam szykując się na przyjęcie. Przeglądałam swoje ubrania w szafie. Jedyną rzeczą, którą mogłam założyć była niebieska sukienka. Przecież teraz kiedy miałam być jedną z najpopularniejszych osób w naszej szkole musiałam wyglądać jak człowiek. Założyłam ją na siebie, do tego kolorowe korale i szafirowe pantofelki. Usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem, policzki przypudrowałam różem, a rzęsy lekko podkreśliłam czarnym tuszem. Kilkakrotnie przejrzałam się w lusterku i po pozwoleniu cioci wyruszyłam na imprezę. Kiedy weszłam do domu Pauliny wszyscy już tam byli. Jak nigdy powitali mnie buziakami w policzek, mniej więcej tak jak witają się gwiazdy. Bawiłam się wyśmienicie, rzeczywiście błyszczałam jak zawsze chciałam. Przy tym całym zamieszaniu zapomniałam o bolącej nodze, która chyba jednak już nie bolała. Było już ciemno, gdy wracałam do domu. Odprowadził mnie Norbert. Cały dzień minął w mgnieniu oka. Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa, jak wtedy. Zmęczona po wszystkich wydarzeniach, szybko zasnęłam. Rano, gdy się obudziłam na mojej szafce nocnej stało na talerzyku śniadanie. Były to moje ulubione kanapki z dżemorem truskawkowym i kakao. Przy talerzyku stała karteczka „miłego dnia ciocia”. Bycie sławną, lubianą osobą jest jednak super. Zjadłam przygotowany posiłek, ubrałam się i wyszłam do szkoły. W szkole każdy się do mnie uśmiecha, i nawet moje nieprzygotowanie na lekcjach uchodzi mi płazem, kurcze jakie to fajne! Podczas obiadu na stołówce każdy chce ze mną siedzieć. Na przerwie podeszła do mnie Ola, dziewczyna cicha i spokojna, której nie widać na co dzień w tłumie naszej szkoły. - Cześć – powiedziała uśmiechając się do mnie promiennie. – Czy mogłabym siedzieć z Tobą na polskim? - Ola, niepozorna dziewczyna, a jednak było w niej coś co mówiło mi, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. - Czemu nie - odpowiedziałam i usiadłyśmy razem. Okazało się, że mamy wiele wspólnego, ja lubię czerwony i ona też, że obie lubimy zdjęcia Adamca i ona. Jakież było moje zdziwienie kiedy pokazała mi zdjęcia które robi. - Co za talent!!! - A tam, czasem mi się uda… Lubię patrzeć na świat przez obiektyw mojego aparatu. – Kurczę nie wiedziałam, że mamy tyle wspólnego! Ojej, co za sen! Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Kanapki od cioci nadal stały na szafce, ale kakao i już wystygło. Strasznie spodobała mi się ta popularność i zaczęłam śnić, 4 jak to będzie w szkole, a przecież do roku szkolnego został jeszcze cały miesiąc. Dziwi mnie tylko to skąd Norbert znalazł się na tej imprezie, przecież odwołał nasze spotkanie. Musi mi to wyjaśnić. Po godzinie leżenia w łóżku ubrałam się i zeszłam na dół. Wyglądałam, jak nie ja. Makijaż, którego wczoraj nie zdążyłam zmyć rozmazał się, a włosy były całe w nieładzie. Wyszłam na balkon. Było bardzo gorąco. Chyba ze 30 stopni Celsjusza. Wzięłam gazetę i rozłożyłam leżak. Niestety, w takim upale nie dało się spokojnie uleżeć, więc postanowiłam pójść na lody. Szybko związałam włosy w kitkę i poprawiłam makijaż, żeby ludzie na ulicy się mnie nie przestraszyli. Kiedy wracałam do domu, zadowolona ze zjedzenia pysznego zimnego loda, spotkałam Eryka, najprzystojniejszego chłopaka z naszej szkoły. - O nie, jeszcze on! – pomyślałam. - Część, czy to nie ty tańczyłaś wczoraj na środku parkietu u Pauliny na imprezie? Byłaś w niebieskiej sukience, prawda? - Tak, to ja. - Jestem Eryk. - Wiem, znaczy miło mi cię poznać, a ja jestem Asia. - Tak się składa, że za trzy dni będą moje imieniny i urządzam przyjęcie. Chciałabyś wpaść? - … tak… chętnie... – nie wiedziałam, co się ze mną dzieje przecież ja się nigdy tak nie zachowuję, zawsze wiem, co powiedzieć, a tu nagle problemy ze złożeniem najprostszego zdania. Pożegnałam się z Erykiem i wróciłam do domu. Ciocia była jeszcze w pracy, a rodzice z podróży służbowej mieli wrócić dopiero za tydzień. - O nie tylko nie to! – właśnie uświadomiłam sobie, że chyba się zakochałam, ale zaraz…. Przecież ja już jestem zakochana i mam chłopaka - Norberta. Weszłam do domu i od razu poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i myślałam o tym, co powiedział mi Eryk. Dlaczego to musiało przytrafić się właśnie mi? Nie miałam siły dalej rozmyślać nad tym wszystkim, było to dla mnie bardzo trudne, bo pomimo wszystko zrozumiałam, że kocham obu. Byłam już bardzo śpiąca, więc położyłam się. Wiedziałam, że muszę to wszystko przemyśleć i zrozumieć co tak naprawdę czuję. W końcu nadszedł dzień imprezy urodzinowej Eryka. Przez te wszystkie dni do tego czasu próbowałam przemyśleć moje uczucia. Uświadomiłam sobie, że sympatia do Eryka to tylko zauroczenie. Moją prawdziwą miłością był przecież Norbert i wiedziałam, że nie mogę go skrzywdzić. Poszłam na przyjęcie, ale w głębi duszy bałam się iż wydarzy się coś czego bym nie chciała. Miałam nadzieje, że to są tylko moje głupie obawy. Gdy już dotarłam na imprezę wszyscy powitali mnie serdecznie, bo przecież byłam wtedy najbardziej lubianą osoba w szkole. Wszystko powoli się rozkręcało, bawiliśmy się świetnie. Moje obawy były bezpodstawne. Wróciłam do domu, gdzie czekała już na mnie ciocia. Była cała blada i miała łzy w oczach. Od razu zapytałam co się stało, bo bardzo się przestraszyłam. Julia wydukała, że dzwoniła mama Norberta i powiedziała iż miał on wypadek i trafił do szpitala. W jednej chwili zawalił mi się cały świat. Wiedziałam, że muszę szybko do niego jechać, bo gdyby mu się coś stało a mnie by przy tym nie było nie wybaczyłabym sobie tego. W mgnieniu oka przebrałam się i pojechałam z ciocią do szpitala. Po drodze strasznie się bałam, że to coś 5 poważnego. Zarzucałam sobie iż zamiast spędzać z nim czas ja wolałam się bawić na jakiejś głupiej imprezie. Kiedy podjechałam pod szpital, nogi miałam jak z waty, ręce mi drżały. Nie wiedziałam co zastanę kiedy wejdę do sali szpitalnej. Wbiegłam na oddział - Czy tutaj przywieźli Norberta Kowalika? - zapytałam idącą pielęgniarkę. - Tak, jest teraz w gabinecie zabiegowym, pani jest rodziną? - nie wiedziałam, co opowiedzieć, zarumieniłam się i spuściłam głowę - Jestem jego dziewczyną… Pielęgniarka uśmiechnęła się i powiedziała - Poczekaj, sprawdzę co z nim i jak się czuje. Czekanie było dla mnie wiecznością, ciocia trzymała mnie za rękę… Drzwi otworzyły się i wyszła pielęgniarka - Możesz do niego wejść, ale teraz śpi. Otworzyłam drzwi do sali, w której leżał Norbert. Miał nogę i rękę w gipsie, a jego ciało było całe posiniaczone. Z wrażenia zemdlałam. Kiedy otworzyłam oczy stała przede mną ciocia i mama Norberta. Julia uspokajała mnie. Mówiła, że stan Norberta nie jest tak poważny, na jaki wygląda. Ma złamaną rękę i nogę, a tak poza tym jest tylko trochę posiniaczony. Miał zabieg, ponieważ usuwali mu kawałek druta, który wbił się w udo. Podobno i tak miał wiele szczęścia. Jak wstępnie ustaliła policja, Norberta potrąciła na pasach jakaś młoda dziewczyna. Siedziałam tam, jeszcze z ciocią trzy godziny, ale ona przekonała mnie, żebym wróciła do domu i odpoczęła. Uzgodniłam z mamą Norberta, że jeżeli on się obudzi to zaraz do mnie zadzwoni. Wpadłam do domu zjadłam obiad, wzięłam prysznic i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano następnego dnia natychmiast pojechałam do szpitala. Norbert rozmawiał właśnie z mamą. - Cześć, jak się czujesz? - palnęłam bez zastanowienia. - Nie jest najgorzej. - Oj, przepraszam głupie pytanie. - Coś ci pomóc? Może poprawić poduszkę? Pewnie jesteś głodny… albo może czegoś się napijesz? Coś ci kupić? - Uspokój się, nic mi nie jest, jeszcze nie umarłem. Chciałem z tobą o czymś porozmawiać. Widziałem cię ostatnio z Erykiem… Zakłopotałam się i czułam, że zaczynam się czerwienić, ale z pomocą przyszła mi ciocia. - Przepraszam, że wam przerywam gołąbki, ale pani Kowalik chciała porozmawiać z Asią. Szybko wyparowałam z sali, miałam mętlik w głowie, ale to czego dowiedziałam się potem, jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Okazało się, że osobą, która potrąciła Norberta była Izka, dziewczyna ze szkolnej elity. Kiedy pomyślałam nad tym wszystkim zrozumiałam, że Iza od dawna kochała się w Eryku. Pewnie zobaczyła mnie podczas rozmowy z nim i chciała się zemścić, że odbijam jej chłopaka - ale przecież była to tylko rozmowa. Z drugiej strony nie mogłam zrozumieć dlaczego swoją złość na mnie i Eryka wyładowała właśnie na Norbercie. Musiałam jak najszybciej z nią porozmawiać. Jednak miałam także drugi problem, jak to wszystko wytłumaczyć Norbertowi? Szybko udałam się na rozmowę z nią. - Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam. 6 - Nie rozumiem o co ci chodzi - odpowiedziała cicho. - Wiesz, jak bardzo kocham Norberta, czemu chciałaś go zabić? - Nie chciałam go zabić, chciałam tylko zwrócić twoją uwagę na niego żebyś w końcu odczepiła się od Eryka. - Ale… ja nie chcę nic od Eryka, my tylko rozmawialiśmy. Wtedy uświadomiłam sobie, że przeze mnie mógł zginąć Norbert, Izka mogłaby trafić do poprawczaka, a ja przez całe życie bym nie mogła spojrzeć sobie w oczy. Nie mogłam tak dalej postępować, musiałam im wszystkim wytłumaczyć co tak naprawdę czuję i czego chcę. Zaczęłam od tego, że koleżance wytłumaczyłam iż nic nie chcę od jej chłopaka. Erykowi, że go nie kocham. Została mi rozmowa z Norbertem, któremu musiałam wytłumaczyć całe to zamieszanie i przeprosić za wszystko. Właśnie w tym momencie kiedy odkręcałam wszystko uświadomiłam sobie, że gdybym nie skręciła tej nieszczęsnej kostki i nie trafiła do dziwnej krainy i nie pomyślała życzenia „bycia sławną” nie byłoby tego całego zamieszania. Musiałam znaleźć tą wróżkę i wszystko odkręcić. Wprawdzie z moimi znajomymi wszystko sobie wytłumaczyłam, ale nie mam pewności, że znów wydarzy się coś dziwnego. Tylko, jak znaleźć tą wróżkę? Wparowałam do domu nawet nie witając się z rodzicami, którzy wrócili z podróży. - Wszystko im to potem, jakoś wytłumaczę – pomyślałam. Weszłam na górę do pokoju, w którym było zaczarowane lustro i próbowałam się przez nie teleportować. Niestety, bezskutecznie. Tylko walnęłam się w głowę. - Co mam zrobić?! No co ja mam zrobić!? – wpadłam w panikę. Skupiłam swoje myśli i… nic! Jedno wielkie nic! Nagle znalazłam na podłodze kartkę z imieniem „Gloria”. Szybko zbiegłam na dół i poprosiłam ciocię, aby zawiozła mnie do lasu, w którym poznałam tę babcię. Po czterech godzinach szukania, znalazłam z ciocią jej chatkę. Opowiedziałam jej całą historię, a ona cały czas słuchała mnie, uśmiechając się. - Moje drogie dziecko... – zaczęła. - To ja poprosiłam wróżkę, aby spełniła twoje jedno życzenie. Miałaś prawo wyboru. Pewnie ci się wydaje, że źle wybrałaś życzenie. To prawda, nie najlepiej, ale za to nauczyłaś się, jakie konsekwencje może przynieść jedno małe życzenie i dowiedziałaś się, że w cale nie tak fajnie być sławną… Wysłuchałam pani Glorii i przyrzekłam, że więcej tak nie zrobię, a ona na koniec odwołała moje życzenie. Wróciłam do domu zmęczona i szczęśliwa, ale zapomniałam, że muszę to wszystko jeszcze opowiedzieć rodzicom. Kiedy weszłam do domu, oni już siedzieli i czekali na mój powrót. Zdjęłam buty i kurtkę po czym usiadłam koło nich i zaczęłam wszystko tłumaczyć. Opowiedziałam im o całej historii, że zaczęło się pobytem w lesie, potem był pająk, wizyta u pani Glorii, odnalezienie przez ciocię i Norberta, życzenie i tak wszystko po kolei wymieniając cały czas tłumaczyłam fakt po fakcie, ale wtedy nagle usłyszałam głos cioci Julii, która mówiła: Asiu słyszysz mnie? Otworzyłam oczy i wtedy właśnie okazało się iż leże cały czas w lesie obok dużego drzewa cała umorusana w ziemi. Wyszło, że wszystkie wydarzenia był to tylko dziwny „sen” spowodowany mocnym stłuczeniem głowy. Wszystko wydawało się takie nierealne i dziwne, 7 ale bardzo się cieszyłam iż to tylko działo się w mojej głowie - wyobraźni. Ciotka podała mi rękę i szybko mnie podniosła. - Nic Ci nie jest? - zapytała Julia - Nie ciociu.- odpowiedziałam. ...i tak po nieudanym biwaku wróciłyśmy zza miasta do domu. Ten sen nauczył mnie, że zanim podejmę jakąś decyzję muszę ją kilkakrotnie przemyśleć, bo przez jedno głupie słowo może się tyle zmienić. 8