Spadochron z lilijka
Transkrypt
Spadochron z lilijka
pwd. Łukasz Piec Spadochron z lilijką Źródło: http://czuwaj.pl/wiecej.php?news=421 („Czuwaj” 2004, nr 3) Po Harcerskiej Służbie Granicznej (numer grudniowy „Czuwaj”), łączności (styczeń) oraz pocztach harcerskich (luty) prezentujemy kolejną specjalność. Są to drużyny proobronne. Mali chłopcy od zawsze marzą, by być policjantami i żołnierzami. Marzenia te drzemią w nas przez wiele lat i dla wielu wcale nie kończą się w wieku dojrzewania. W ZHP marzenia o byciu żołnierzem realizują drużyny proobronne. Parafrazując stare przysłowie, ta specjalność, jeśli się ją dobrze zaprezentuje, jest jedną z najlepszych możliwych przynęt na ryby, a i wędkarz–instruktor też ją uwielbia. Specjalność proobronna daje środowiskom wiele możliwości pracy, a także bardzo urozmaica i uatrakcyjnia ich program. W odróżnieniu od innych specjalności składa się z wielu dziedzin: od strzelectwa przez surwiwal, sporty walki, techniki linowe, paintball (oraz ostatnio popularny ASG) po nurkowanie i skoki spadochronowe. Wszystko to nieodzownie łączy się z uprawianiem sportu, hartowaniem ciała i umysłu, kształtowaniem charakteru. Ważną rzeczą jest również możliwość współpracy z wieloma profesjonalnymi instytucjami, takimi jak m.in. wojsko, policja, kluby płetwonurkowe i wspinaczkowe, aerokluby, Obrona Cywilna, LOK i wiele innych, a także zdobywanie pozazwiązkowych, często państwowych oraz międzynarodowych uprawnień w tych dziedzinach (licencje i patenty strzeleckie, klasy wyszkolenia nurkowego, spadochronowego, uprawnienia instruktorskie OC itp.). Ale żeby się profesjonalnie szkolić, wcale nie trzeba daleko szukać. Działa przecież Centralny Ośrodek Lotniczy GK ZHP (chyba jedyne skautowe lotnisko i flota powietrzna na świecie), który na wysokim poziomie prowadzi szkolenia prawie we wszystkich wymienionych wyżej dziedzinach i na pewno nie odmówi zorganizowanym środowiskom pomocy. Trzeba również wymienić Harcerski Klub Strzelecki z Kielc, z którego pomocą można zorganizować profesjonalny biwak strzelecki (notabene bardzo dobry pomysł na motywujący nowych harcerzy pierwszy wyjazd!). W pracy ze specjalnością proobronną pomocnym narzędziem jest również bohater drużyny. Wybór pozytywnego bohatera – wzorca do naśladowania, pomaga ułożyć plan pracy takiej drużyny w spójną całość. Harcerze w drużynie proobronnej mają okazję poznać wiele ciekawych zajęć, a w wieku wędrowniczym wybierają jedno lub kilka z nich. Specjalizują się w danej dziedzinie, a to, jak w przypadku np. drużyn ratowniczych, jest często pierwszy krok do wybrania sobie zawodu. -----------------------------Otwieram oczy. Przed sobą widzę Artura w skupieniu patrzącego w dół przez otwór drzwiowy samolotu i pokazującego coś ręką. Widzę też plecy pilota, który na podstawie wskazówek naprowadza samolot na kurs. Słychać głośny warkot silnika a strugi zimnego powietrza wdzierają się z wielką siłą przez kołnierz i rękawy. Wiatr wyciska mi łzy z oczu – dlatego też czasami zamykam je na krótkie chwile. Przez ostatnie kilka minut, gdy stary, poczciwy jakuś piął się w górę, przemyślałem chyba wszystkie sytuacje awaryjne i sposoby wydostania się z kłopotów. Teraz koncentruję się na skoku. Chcę go wykonać dobrze, żeby komendant wiedział, że nie marnuje na mnie czasu. Nagle zrobiło się ciszej. To pilot dał chwilę wytchnienia silnikowi i zmniejszył skok śmigła. Artur sprawnie, w jednej chwili znalazł się na zewnątrz samolotu i usiadł na zastrzale podtrzymującym skrzydło. Spojrzał na mnie, ale nie musi mnie wołać – wiem, co mam robić. Przysuwam się do przodu i wystawiam nogi za próg drzwi. Opieram lewą nogę skrawkiem buta o stopień pod drzwiami, prawą ręką chwytam zastrzał pod skrzydłem. Wysuwam się z kabiny i łapię lewą ręką krawędź drzwi. Stoję na jednej nodze poza samolotem, prawa noga zwisa swobodnie. Mam pod podeszwą ponad kilometr przestrzeni, mógłbym teraz zdeptać największe nawet budynki. To mój pierwszy skok z nowym typem spadochronu. O SW-5 słyszałem różne opinie, nie tylko dobre... Dlatego wszystko chcę zrobić jak najlepiej potrafię. Spoglądam na instruktora. Artur patrzy mi głęboko w oczy, jakby chciał zajrzeć do moich myśli. Delikatnym skinieniem głowy wydaje komendę do skoku. Oddzielam się od samolotu i przyjmuję płaską pozycję. Na pokładzie pozostała jedyna rzecz, jaka mnie z nim łączyła – linka wyzwalająca działanie automatu spadochronowego. Wyginam ciało na kształt piórka, rozstawiam szeroko nogi i ręce. Wiatr opływa mnie i układa twarzą w dół. Z ciszy, która nastała po skoku, wyłania się coraz głośniejszy szum. Pode mną migają różne plamki – łąki, budynki. Staram się liczyć sekundy. Każdy, kto już skakał, wie, że sekunda w powietrzu to bardzo dużo czasu. Znacznie więcej niż na ziemi. Dlatego liczenie przerywają różne myśli. Sprawdzam, czy dobrze opadam, cieszę się, że jak dotąd wszystko idzie mi dobrze. Czy to już? Ile minęło sekund? Niech będzie jeszcze jedna sekunda. Szybkim ruchem ręki wyciągam uchwyt otwierający spadochron. Za plecami wyplatają się linki i po chwili napełnia się czasza. SW-5 wcale nie szarpnął tak mocno, jak opowiadali..., a może nie zwróciłem na to uwagi? Nade mną rozpościera się prawidłowo otwarta czasza, wokół nie ma innych skoczków, mogę zatem poznać, jak się na nim opada, spróbować, co potrafi. Mam jeszcze ponad dwie minuty – minęło przecież dopiero kilkanaście sekund mojego skoku...