Pamiętam tamto wiosenne popołudnie – Mania Lewandowska 5 A
Transkrypt
Pamiętam tamto wiosenne popołudnie – Mania Lewandowska 5 A
Pamiętam tamto wiosenne popołudnie – Mania Lewandowska 5 A Pamiętam tamto wiosenne popołudnie, gdy spokojnie leŜałam sobie na ściółce jak co dzień. Słońce przyjemnie ogrzewało moją szorstką powierzchnię, pełzające wokół mrówki łaskotały mnie w stopy. Byłam szyszką. Jednak do popołudniowego spokoju wkradł się jakiś chaos – drzewa nerwowo szmerały między sobą, zwierzęta zaczęły biegać jak oszalałe. W końcu i do mnie dotarła ta wiadomość – Najeźdźcy przybywają. Skojarzyłam szybko, Ŝe ma to związek z Czarownicą i Panienką, mieszkającymi nieopodal. Nagle, zupełnie niespodziewanie, coś się we mnie zmieniło. Widziałam ziemię z innej perspektywy niŜ dotychczas, mój słuch się polepszył, obraz był wyraźniejszy. Co się stało?! Gdy zaczęłam juŜ wpadać w panikę, przemówił do mnie opanowany, ale jednak nerwowy głos Czarownicy, która, jak się okazało, razem z Panienką stała kilka metrów ode mnie. „Droga szyszko, proszę, wysłuchaj mnie. Musisz nam, mi i Panience, pomóc. Najeźdźcy są juŜ bardzo blisko, a mają psy, które gotowe są znaleźć nas w kilka minut. Dlatego teŜ zamieniłam cię w lisa. JeŜeli tylko mogłabyś, zdołałabyś pobiec przed psami, aby to twoim tropem pobiegły. Obiecuję, Ŝe zrobię co w mojej mocy, abyś na tym nie ucierpiała” – rzekła Czarownica. W jej głosie słyszałam, Ŝe decyzja o zmienieniu mojego ciała nie naleŜała do najłatwiejszych. Popatrzyłam teraz na siebie. Czarownica nie kłamała, naprawdę miałam gęste, puszyste futro, rudy ogon i krótkie, chude łapki. Byłam lisem. Nie wahałam się ani chwili. Jeśli coś, co mogło przesądzić losy przyszłości Wielkiego Królestwa, leŜało w moich rękach, to byłam gotowa nawet umrzeć byle tylko ta piękna kraina z powrotem była wolna. Po krótkiej rozmowie z Czarownicą wyruszyłam ratować naszą nadzieję, Luelle. JuŜ chwilę po tym zgraja wściekłych psów goniła mnie ujadając w niebogłosy. Adrenalina mi skoczyła, jednak w ostatniej chwili, tuŜ przed zamykającą się paszczą jednego z wielkich psisk, umknęłam do nory w ziemi. Zwodziłam zdradzieckie psy jeszcze przez jakiś czas, do czasu aŜ drzewa doniosły mi, Ŝe Panienka z Czarownicą są juŜ w bezpiecznym miejscu. Wkrótce, bardzo okręŜną drogą, dotarłam do miejsca, w którym się skrywały. Gorliwie mi dziękowały za pomoc. Byłam dumna, Ŝe udało mi się uratować ich wolność, a moŜe i Ŝycie. W zamian za moją pomoc ofiarowały mi przysługę – będę miała do dyspozycji jeszcze trzy zamiany w szyszkę lub lisa przez całe swoje Ŝycie, takŜe będę mogła wrócić do postaci szyszki, gdy zmęczy mnie juŜ bycie lisem i na odwrót. Bardzo mnie to ucieszyło, i podziękowałam Czarownicy. Cały las triumfował naszym wspólnym zwycięstwem. A ja upajałam się świadomością dobrego uczynku, w jeszcze lepszej sprawie.