Świadectwa - Parafia św. Andrzeja Boboli – w Białymstoku
Transkrypt
Świadectwa - Parafia św. Andrzeja Boboli – w Białymstoku
Świadectwa Wszystko jest łaską Rok 1987 był niesamowity w życiu naszej rodziny. Pan Bóg prowadził nas niezwykłymi drogami. Najpierw wysłał nas na rekolekcje Kościoła Domowego do Leska. Tam spotkaliśmy rodzinę z Białegostoku z trójką, a właściwie z czwórką dzieci adoptowanych. Czwarte było na etapie załatwiania spraw urzędowych. Po powrocie z rekolekcji zrodziła się i u nas myśl o przyjęciu jednego dziecka. W trakcie składania dokumentów zaproponowano nam trójkę rodzeństwa, dosłownie od jutra. Decyzja była trudna. Trzy dni spędziłam przed Matką Bożą Miłosierdzia. Mąż powiedział, że zgodzi się z moją decyzją. Na trzeci dzień zdecydowałam, że dzieci będą z nami. Patrząc z perspektywy czasu wiem, że to Bóg przygotował i wyreżyserował całą tę sytuację. Nie miałam żadnych obaw z przyjęciem dzieci. Miałam świadomość, że tylko z Panem Bogiem sobie poradzimy. I tak 2 listopada 1987 roku rodzina nam się powiększyła o dwójkę małych (2 i 3 latka), ślicznych, żywych lecz z ogromną sierocą chorobą dzieci. Trzecie maleńkie, 4 miesięczne, (1,8 kg waga urodzeniowa), z zapaleniem płuc w stanie ciężkim, przebywało w szpitalu. W tym dniu, w kaplicy Kurii Biskupiej, była peregrynacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Wioząc dzieci do naszego domu, wstąpiliśmy tam na chwilę. Powiedziałam Matce Bożej: To są Twoje dzieci, oddaję Ci je, opiekuj się nimi i prowadź. Dzieci bały się wszystkiego. Szybko więc musieliśmy wyjść, gdyż bardzo krzyczały. Na Boże Narodzenie było nas już pięcioro. Dzieci były bardzo zaniedbane. Mówiły niewiele, były przerażone. Ciągle na zmianę chorowały. Były spragnione miłości, a ja pokochałam je od pierwszej chwili. Pan Bóg dawał mi siły i nie czułam zmęczenia, mimo nieprzespanych nocy. Dzieci zostały ochrzczone, a więc wprowadzone do wspólnoty Kościoła. Uczyłam je znaku krzyża, najprostszych modlitw i piosenek religijnych. Nasza nowa sytuacja wyzwalała w ludziach wiele dobra i życzliwości. Pan Bóg działał przez ludzi. Pamiętam słowa księdza skierowane do mnie na spotkaniu opłatkowym w KIK-u. Będą różne chwile w życiu, wszystkie są darem Boga. Ciesz się tym co dobre i o tym pamiętaj. Nie pamiętaj zaś tego co trudne i przykre. Do tych słów wracam w trudnych chwilach. Okres nauki dzieci w szkole przyniósł nowe problemy. Zaczęły się trudności, zdawało się nie do przezwyciężenia. Oczekiwałam sukcesów dzieci. Jednak już w pierwszej klasie szkoły podstawowej najstarsze dziecko wyprowadziło mnie ze złudzeń, mówiąc bardzo poważnie, ze łzami w oczach: Ty chcesz, żebym była grzeczna, żebym się dobrze uczyła, żebym była taka jak ty. Ja nigdy nie będę taka jak ty. Ja będę taka jaką Pan Bóg mnie stworzył. Mnie stworzył inną, a ciebie inną. Pan Bóg posłużył się dzieckiem. Te słowa otworzyły mi oczy. Ono odkryło prawdę o mnie. Rzeczywiście, trudno było mi słuchać narzekań nauczycieli na temat złego zachowania dziecka. Chciałam, aby dziecko było według mojego modelu. W 1993 roku Pan Bóg zaprosił mnie z dziećmi na rekolekcje letnie RRN do Rybczyzny. Dzieci przebywały w środowisku rówieśników, brały udział w spotkaniach. Ja również byłam wśród ludzi życzliwych, dążących do Pana Boga. Najstarsze dziecko od pierwszej spowiedzi miało stałego spowiednika do końca szkoły podstawowej i jeszcze w liceum. Pozostałe dzieci korzystały ze stałego spowiednictwa przez okres szkoły podstawowej. Była to ogromna łaska, kiedy jechałam z dziećmi do spowiedzi. Najpierw oczywiście kilka dni było przygotowanie w domu w oczekiwaniu na sakrament pokuty. A po spowiedzi chodziliśmy na coś małego słodkiego o dopiero był powrót do domu. Był to dzień dla nas świąteczny. Ponadto dzieci uczestniczyły w comiesięcznych Mszach św. z udziałem dzieci i rodziców. Miały specjalne gazetki, które wypełniały razem z nami w ramach przygotowania i oczekiwania na Eucharystię. Brały czynny udział we Mszach św. http://www.abobola.aplus.pl - Parafia św. Andrzeja Boboli M. w Białymstoku Powered by Mambo Generated: 4 March, 2017, 12:06 (czytania, śpiewanie psalmów, dary). Po Mszy św. dzieci miały swoje spotkania, a rodzice swoje. Rodzice dzielili się swoim doświadczeniem udziału pana Boga w życiu rodziny, w rozwiązywaniu problemów wychowawczych. Ponadto starsze dzieci miały również spotkania raz w tygodniu w grupach rówieśniczych. W okresie Adwentu dzieci, pod kierunkiem animatorek, przygotowywały jasełka, które były wystawiane w okresie Bożego Narodzenia. Razem z dziećmi uczestniczyliśmy w przygotowaniach spotkań sylwestrowych (dekoracje sali), w zabawie z wyjściem o północy na Mszę św. Jeździliśmy również w czasie ferii zimowych na rekolekcje dla rodziców z małymi dziećmi., a w czasie wakacji na rekolekcje letnie. Dzięki temu byliśmy kilka razy w Zakopanem, za niezbyt wygórowaną opłatę. Razem z dziećmi jeździliśmy na pielgrzymki do Sanktuariów Maryjnych, takich jak: Częstochowa, Licheń, Kałków, Godów, Dębowiec, Leśna Podlaska, Kodeń, Hodyszewo, Święta Lipka, Gietrzwałt, Studzieniczna, Sejny, Różanystok a nawet Gniezno. Po Pierwszej Komunii św. naszego najstarszego dziecka wybrałam się z dwójką (8 i 9 lat) na pieszą pielgrzymkę do Różanegostoku. I tak w miarę możliwości chodzimy w czerwcu do Różanegostoku , a we wrześniu do Krypna. Dwójka starszych dzieci jest już pełnoletnia. Przez cały okres ich wzrastania tworzyliśmy im środowisko rówieśnicze, w którym ważne były wartości chrześcijańskie. Trzy ostatnie klasy szkoły podstawowej to szkoła katolicka, starsze dzieci uczęszczały do KL SPSK, najmłodsze do KG SPSK. Starsze nadal uczestniczą w młodzieżowych rekolekcjach w Zakopanym. Przez te 17 lat dzieci dają mi więcej, niż przyjmują ode mnie. Dają oczekiwanie i zaufanie. Nie raz odkrywają siebie, swoją słabość, swój lęk. Czekają na pomoc. Pokazują nam, że każe z nich to inny świat. Ciągle uczą mnie słuchać i słyszeć nawet to, czego nie mówią, a chciałyby powiedzieć. Ciągle jeszcze sprawdzają, czy je kocham. Tłumaczę im wtedy, że najdoskonalej kocha je Bóg o Matka Boża, a dopiero potem ja. Przypominam im, że w trudnych chwilach mają się zwracać do Pana Boga i Matki Najświętszej. Przecież nie raz doświadczyliśmy w życiu naszej rodziny działania Pana Boga. Dlatego też każde ważne wydarzenie jak np. początek i koniec roku szkolnego, różne rocznice, urodziny, imieniny, ukończenie szkoły, egzaminy, matura, staramy się łączyć z uczestnictwem w Eucharystii. Łaska kierownictwa duchowego oraz uczestnictwo w spotkaniach RRN, rekolekcjach, pielgrzymkach, pomagają mi zrozumieć, że dzieci są narzędziami, którymi Bóg chce mnie przyciągnąć do Siebie. Zaczynam rozumieć, że sytuacje trudne są największym darem od Pana Boga. Jestem wdzięczna Bogu i Maryi za dar naszych dzieci. K.Z. Jestem mama Cztery lata temu w Wieczerniku (a właściwie w dodatku) ukazał się mój artykuł "Kobieta matka czy kura domowa". Zastanawiałam się w nim, jakie jest miejsce kobiety - matki w świecie. Pisałam o moich najwspanialszych wspomnieniach z dzieciństwa, kiedy mama była z nami w domu, nie chodziła do pracy, wychowywała nas, po prostu była. Stwierdziłam wtedy, że też chciałabym stworzyć kiedyś taki dom. I pamiętam dyskusję wokół tego tekstu, stwierdzenie innych pań dotyczące siedzenia w domu. I pełne powątpiewania słowa: "Zobaczysz, znudzi ci się, będziesz miała dosyć". http://www.abobola.aplus.pl - Parafia św. Andrzeja Boboli M. w Białymstoku Powered by Mambo Generated: 4 March, 2017, 12:06 Dziś mam rodzinę, mam dwójkę dzieci. "Siedzę w domu" już czwarty rok. I - o dziwo - wcale mi się to nie znudziło, wcale nie tęsknię za tym, by iść do pracy, nie ciągnie mnie by "pobyć wśród ludzi" wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwa. Dlaczego? A dlatego, że codziennie mogę być z moimi córeczkami. Śledzę ich rozwój dzień po dniu, słyszę każde nowe słowo, widzę ich każdy sukces. Codzienne poranki, zabawy, spacery, wspólne śpiewanie, szykowanie obiadu, sprzątanie itd. To jest moje życie. Wiem, że kiedyś to minie, że dzieci wyrosną, staną się samodzielne, odejdą. Ale wiem też, że będą zawsze z takim ciepłem w sercu wspominać lata ich dzieciństwa. I nie wyobrażam sobie tego, bym mogła zaangażować się teraz w pracę zawodową i szukać rozwiązań, co można by zrobić z dziećmi (żłobek?, przedszkole?, opiekunka?, babcia?). O nie! To moje dzieci i moje miejsce jest przy nich. Wiem, że to co robię jest dobre. Czuję się na swoim miejscu i widzę moje dzieci szczęśliwe, radosne, widzę jak wspaniale się rozwijają, czują się kochane i pokazują na tysiące sposobów swoją miłość. Czasem przytulą się - ot tak - bez powodu i wtedy czuję jakby chciały mi powiedzieć - DZIĘKUJĘ MAMO! Emilia www.Opoka.com.pl Bezpiecznie w rodzinie Rodzina grupa ludzi powiązana ze sobą więzami krwi. Tak myślałam jeszcze niedawno. Jestem najstarsza z trojga rodzeństwa I współżycie z resztą mojej rodziny nie zawsze układało się pomyślnie. Często kłóociłam się z rodzicami. Uważałąm, że są niesprawiedliwi I zbyt surowi. Nie potrafiłam znaleźć z nimi wspólnego języka. Momentami było mi bardzo ciężko. Czasami miałam ochotę jak najszybciej wynieść się z domu. Pewnego wieczoru, prawie rok temu, pokłóciłam się z moimi przyjaciółkami, z ludźmi, których lubiłam, z którymi spędzałam swój wolny czas, którym powierzałam swoje sekrety. Poczułam się wówczas odrzucona, niechciana. Cały mój świat legł w gruzach. Kiedy wróciłam do domu (było już późno), spodziewałam się, że spotkam się z wyrzutami I narzekaniami. Jednak stało się inaczej. Mama od progu zauważya, że coś jest nie tak. Spytała o co chodzi. W tym momencie wybuchnęłam płaczem I mocno się do niej przytuliłam. Poczułam się wówczas jak syn marnotrawny. Teraz już wiem, że chociaż czasami pokłócę się z rodzicami I padną ostre słowa, to zawsze mogę wrócić, przeprosić, przytulić się. Kocham swoich rodziców bez względu na wszystko. Wiem, że oni pragną jedynie mego dobra. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej głosi polskie przysłowie. Dla mnie mój dom I moja rodzina jest prawdziwą ostoją, portem, do którego powracam z radością. B.O. Macierzyństwo ofiary i poświęcenia "Dziękujemy wam heroiczne matki, za waszą miłość niczym nie przezwyciężoną! Dziękujemy za heroiczne zawierzenie Bogu i Jego miłości. Dziękujemy za ofiarę, którą złożyłyście ze swojego życia. Dzisiaj Chrystus oddaje wam w tajemnicy paschalnej ten dar, jaki Mu złożyłyście. On ma moc oddać życie, które przyniosłyście Mu w ofierze...". http://www.abobola.aplus.pl - Parafia św. Andrzeja Boboli M. w Białymstoku Powered by Mambo Generated: 4 March, 2017, 12:06 Słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego podczas beatyfikacji Joanny Beretty Molli są hołdem dla wszystkich matek na całym świecie. Ofiarę z życia, którą złożyły heroiczne matki, a wśród nich Joanna, Jan Paweł II określa następująco: "Macierzyństwo może być źródłem wielkiej radości, ale może także stać się źródłem cierpień, a niekiedy wielkich zawodów. Wówczas miłość staje się próbą, czasem heroiczną, która wiele kosztuje macierzyńskie serce kobiety...". O tym wiedziała bł. Joanna, kiedy stanęła przed wyborem ratowania siebie czy też własnego maleństwa, które zaczęło żyć pod jej sercem. Dla niej jako matki malutkich jeszcze dzieci (5, 4, 2 lata) ten wybór nie był wcale łatwy. Wiele kosztowała ją ta decyzja, tak zwierzała się swojej siostrze: "żebyś wiedziała, jak się cierpi, kiedy pozostawia się malutkie dzieci". Jednak mimo ogromu tego cierpienia Joanna zdecydowanie prosiła męża: "Piotrze - proszę cię, jeżeli trzeba będzie wybierać między mną i dzieckiem żadnych wahań. Żądam, abyście wybrali dziecko. Ratujcie dziecko". Błogosławiona Joanna wiedziała doskonale, że bardzo potrzebna jest trójce swoich dzieci, ale równocześnie była przekonana, że jest niezbędna swojemu maleństwu, które nosiła w swoim łonie. Jako lekarz była świadoma zagrożeń płynących z tak podjętej decyzji, mimo to nie cofnęła się, tylko zaufała Opatrzności. Do swojej przyjaciółki tak powiedziała: "idę do szpitala, lecz nie jestem pewna, czy wrócę. Trudne jest moje macierzyństwo, będą mogli uratować tylko jedno z nas, chcę, żeby żyło moje dziecko". Błogosławioną Joannę można spokojnie nazwać patronką wszystkich matek polskich i ich rodzin, które jak ona w heroiczny sposób zaufały Opatrzności. Tylko dzięki silnej wierze i zaufaniu stwórcy mogły podjąć taką decyzję. Ojciec Święty Jan Paweł II mówi: "Kobieta, która wierzy Chrystusowi, znajduje oparcie w tej właśnie miłości. Jest to miłość, która wszystko przetrzyma. Ta miłość pozwala jej wierzyć, że wszystko, co czyni dla dziecka poczętego, narodzonego, dorastającego czy dorosłego czyni równocześnie dla dziecka Bożego...". I tak uczyniła Joanna. Jej uratowana córka też jest lekarzem i służy chorym z ogromnym oddaniem, jak jej święta matka. Świadectwo Joanny Emanueli dane podczas II Kongresu Rodzin wielodzietnych w Łomnicy w 1996 roku oraz w Rio de Janeiro podczas Światowego Spotkania Rodzin z Ojcem Świętym w 1997 r. jest następujące: "Droga Mamo, dziękuję ci za to, że dałaś mi dwukrotnie życie - kiedy mnie poczęłaś i kiedy pozwoliłaś, abym się narodziła, broniąc mego życia. I tak moje życie próbuje być naturalnym przedłużeniem twojego życia, twojej radości z życia, twojego entuzjazmu i odnajduje pełne znaczenie w zaangażowaniu się i oddaniu tym, którzy żyją w cierpieniu. Droga Mamo, modlę się za wszystkie mamy i za wszystkie rodziny, które się do ciebie uciekają i które w tobie ufność pokładają". Natomiast mąż błogosławionej Piotr Molla napisał Ojcu Świętemu następujące świadectwo: "Joanna kochała bardzo życie i wszystkie piękne rzeczy dotyczące życia. Z pomocą i błogosławieństwem Bożym razem próbowaliśmy uaktualnić w naszej rodzinie sakrament miłości, w którym podarowaliśmy się jedno drugiemu. Razem dzieliliśmy pewność, że życie ludzkie jest święte, ponieważ jest darem Boga, że stworzenie wraz z jego nienaruszalnym prawem do życia jest takim już od jego poczęcia. Kiedy Joanna została dotknięta tajemnicą cierpienia, była przykładem i zachętą także dla mnie. Wraz z nią także i ja odnalazłem odwagę bycia wiernym powołaniu chrześcijańskiemu aż do największej miłości". Święta Joanno, matko rodziny, módl się za nami, św. Joanno, cudowna żono, módl się za nami, św. Joanno, opiekunko biednych, opuszczonych, módl się za nami, św. Joanno, mądry lekarzu, módl się za nami, św. Joanno, ty, która stanęłaś w obronie swego dziecka, dodaj nam odwagi, abyśmy zawsze umieli obronić każde poczęte życie w Polsce. Krystyna Zając Nasz Dziennik nr 113 15-16.05.2004 Uśmiech Matki Rankiem w dzień Bożego Narodzenia 1962 roku (Joanna odeszła do nieba 28 kwietnia tego roku) jechałem do Magenty do rodziny Berettów. Mała, 3,5-letnia Laura powiedziała do mnie: "Tato, jest Boże http://www.abobola.aplus.pl - Parafia św. Andrzeja Boboli M. w Białymstoku Powered by Mambo Generated: 4 March, 2017, 12:06 Narodzenie, mama wraca!" Odpowiedziała jej Mariolina, podczas gdy ja próbowałem powstrzymać wybuch płaczu. Nie zaskoczyło mnie to, o czym Laura myślała i czego pragnęła. Było czymś oczywistym, że nie potrafiła wyobrazić sobie Bożego Narodzenia bez mamy, gdyż mama była niezrównaną animatorką przygotowań świątecznych. Dla Joanny Boże Narodzenie było prawdziwym świętem rodziny, co więcej wszystkich rodzin, dlatego też była szczęśliwa, mając wielu gości w naszym domu. Dla niej Boże Narodzenie było szczególnym świętem dziękczynienia Bogu za cudowny dar potomstwa, było to święto, które odnawiało jej radość - radość pełną i doskonałą, radość matki. Tak jak wiele matek, tak i Joanna radowała się osobistym przygotowywaniem Świąt Bożego Narodzenia: żłóbka, choinki, ozdób. Pragnęła wraz ze mną i drogimi nam osobami uczestniczyć w pasterce w kościółku w Ponte Nuovo lub w kościele w centrum Magenty. Rankiem, po ucałowaniu Dzieciątka Jezus i po świątecznym otwarciu prezentów, uczestniczyliśmy we Mszy św. odprawianej przez wujka ks. Józefa w kaplicy Matek Kanosjańskich obok szkoły podstawowej w Ponte Nuovo. Jako dobra matka i gospodyni Joanna osobiście w sposób cudowny zastawiała stół. Chwilą najbardziej wzruszającą był czas recytowania poezji bożonarodzeniowych. Wciąż widzę nasze dzieci stojące na krześle, gestykulujące, śpiewające pieśni do Dzieciątka Jezus, emanujące miłością do rodziców i składające obietnice bycia dobrymi. Przede wszystkim wspominam słodką Mariolinę recytującą poezje, gdy świętowała swe ostatnie Boże Narodzenie, obiecując, że będzie dobrym dzieckiem. Przeżyłem z Joanną siedem świąt Bożego Narodzenia. Wciąż mam przed oczyma jej radość matki uradowanej pierworodnym synem Pierluigim (1956 r.), widzę ją z Marioliną w 1957 r. i w 1959 r. z Laurą. Marzeniem Joanny były ósme święta - pełne radości z powodu narodzin czwartego dziecka. Opatrzność pragnęła, aby Joanna uśmiechnęła się do dziecka w kołysce z nieba. Piotr Molla Nasz Dziennik nr 113 15-16.05.2004 http://www.abobola.aplus.pl - Parafia św. Andrzeja Boboli M. w Białymstoku Powered by Mambo Generated: 4 March, 2017, 12:06