emocje kasi, rady joasi

Transkrypt

emocje kasi, rady joasi
Źródło:
http://old.mimowszystko.org/pl/projekty/festiwal-zaczarowanej/edycja-2009/897,V-Festiwal-Zaczarowanej-Piosenki-im-M
arka-Grechuty.html
Wygenerowano: Sobota, 4 marca 2017, 12:14
Kasia Wachnik przyjechała z Radzynia Podlaskiego. Dziewczynka kocha życie. Kocha również śpiewanie. Jednak, czekając na
swój występ w 5. finale Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, odnosiła wrażenie, że jej miłość do śpiewu
stała się nagle nieodwzajemniona. Ta myśl ją paraliżowała. W namiocie ustawionym za sceną nieopodal Ratusza, siedziała
spięta, z ogromnym rozżaleniem na twarzy. Festiwalowy gwar, który przetaczał się tuż obok, w ogóle do niej nie docierał.
Kasia po prostu była na siebie zła. Próba generalna nie poszła jej najlepiej, do tego stopnia, że – jako jedna z dwunastu
finalistów, wyłonionych spośród dwustu pięćdziesięciu uczestników tegorocznej edycji konkursu – zupełnie straciła w siebie
wiarę. Pozostali finaliści spacerowali za kulisami i z uśmiechem wspominali swój udział w tygodniowych warsztatach
muzycznych. Ucinali też sobie pogawędki z gwiazdami towarzyszącymi im na scenie. Pytani przez dziennikarzy o tremę, w
większości oznajmiali, że raczej jej nie mają, a co ma być, to będzie – wszystko okaże się na scenie, po werdykcie jury.
Tymczasem piętnastolatka wahała się, czy na tę scenę w ogóle wyjść. To nie była trema. Dziewczynka nabrała przekonania,
że jej cała praca podczas warsztatów, jakie poprzedzały koncert finałowy, poszła na marne – że na nic zdały się nauki
poprawnej dykcji czy emisji głosu.
EMOCJE KASI, RADY JOASI
Przerażenie Kasi wzmagała świadomość, że występ przed publicznością na krakowskim Rynku i tą wielomilionową, przed
telewizorami, to przecież popis nie byle jaki; że na tym festiwalu profesjonalizm jest najważniejszy. A ona, cóż… Niczego z
siebie wykrzesać nie mogła.
– Kasia nie czuje się najlepiej – tłumaczyła Joanna Lewandowska, jedna z mentorek niepełnosprawnych wokalistów, którzy
biorą udział w finałach Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. – Co prawda mówi się, że jeśli próba generalna
wypadnie kiepsko, to koncert będzie wspaniały. Jednak na osoby, które po raz pierwszy występują publicznie albo robią to
sporadycznie, niezbyt udana próba generalna działa niezwykle deprymująco: często poddają się i nie chcą nawet wychodzić
na scenę. W czasie próby generalnej Kasi zaczął łamać się głos, czego nie było podczas całych warsztatów. Nie mogła nad
tym zapanować. Im bardziej się starała, tym bardziej nie była w stanie śpiewać. Tłumaczę jej teraz, że mimo wszystko, musi
pokochać swoje gardło, „ugłaskać” je, zrozumieć, że na każdym festiwalu występuje się nie tylko dla nagrody. Śpiewanie dla
samego poklasku ma bardzo „krótkie nogi”. Śpiew musi dawać radość.
Joanna Lewandowska przeprowadziła po próbie generalnej długą rozmowę z Kasią Wachnik
Kasia nie opuściła namiotu nawet wtedy, gdy Anna Dymna, Irena Santor oraz Ewa Błaszczyk, przewodnicząca jury, otwierały
koncert finałowy. Na estradzie pojawili się także laureaci pierwszych miejsc z poprzednich edycji Festiwali Zaczarowanej
Piosenki: Karolina Sawka i Łukasz Żelechowski oraz Halinka Młynkova, członkini tegorocznego jury, która przed rokiem
towarzyszyła na scenie osobie niepełnosprawnej. Wypuszczono z dłoni pięć białych gołębi. Ptaki, szybując na Rynkiem,
symbolizowały pięć dotychczasowych edycji imprezy. Kasia nie słyszała głośnych oklasków, które w tamtej chwili rozległy się
na Rynku. Usiłowała pozbierać myśli. Pełna lęku pragnęła skoncentrować się tylko na tym, co zdarzy się za chwilę, wchłonąć
w swój umysł każdą z rad, jakie ciepłym i spokojnym głosem dawała jej Joanna Lewandowska. W końcu stało się. W namiocie
pojawił się inspicjent i zaprosił Kasię na scenę. W tym momencie dziewczynka odczuła nagłą ulgę, ale jednocześnie
nieprzeczuwalny przypływ energii. Kilkanaście metrów oddzielających namiot od wejścia na scenę przeszła wolno, spokojnie,
zupełnie nie zwracając uwagi ani na tłum dziennikarzy i fotoreporterów, ani na gwiazdy polskiej sceny muzycznej, które
przechadzały się, czekając na kolejne występy z niepełnosprawnymi wokalistami.
KASIA NA SCENIE
– Łukasz Zagrobelny i Kasia Wachnik w piosence "Nie kłam, że kochasz mnie”! – rozległa się ze sceny wspólna zapowiedź
Anny Dymnej i Macieja Zakościelnego.
W swojej kategorii wiekowej Kasia występowała jako ostatnia. Kiedy zaczęła śpiewać, niepewność i napięcie, które przed
momentem odczuwała, gdzieś z niej uleciały. Poczuła się tak, jakby nie istniała, jakby cała stała się śpiewem.
Wszystko wokół przestało się liczyć. Każda nuta i słowo brzmiały w jej głosie czysto, precyzyjnie, miały ogromną moc;
dziewczynka odnosiła wrażenie, że wirują w niej i poza nią, a cały Kraków przeistoczył się w brzmienie wykonywanych przez
nią piosenek. Towarzystwo Łukasza Zagrobelnego dodawało wigoru. Tę magiczną siłę Kasia miała także wtedy, gdy – już solo
– zaśpiewała „Nie wierz, nie ufaj mi”, utwór z repertuaru Anny Jantar. Kiedy skończyła występ, publiczność wiwatowała.
Łukasz Zagrobelny pochylił się, pocałował policzek piętnastolatki i wyszeptał: „Byłaś naprawdę świetna…”. Wokalista mówił
coś jeszcze, ale Kasia nie mogła go usłyszeć. Słowa zagłuszał aplauz publiczności.
„Oj dziewczyno, dziewczyno! Ciekawe życie będzie miał z tobą twój brunet!” – żartował Maciej Zakościelny. Aktor
skomentował w ten sposób słowa ostatniej piosenki i wyświetlany na telebimie wywiad Anny Dymnej przeprowadzony z
Kasią. W jego trakcie dziewczynka stwierdziła bardzo serio, że marzy o, niekoniecznie wysokim, mężu brunecie z niebieskimi
oczami oraz o drewnianym domku, w którym wspólnie za kilkanaście lat zamieszkają. Konferansjer wręczył też Kasi białą
różę i obwarzanek, podobnie jak to zrobił w przypadku innych zaczarowanych finalistów.
Na scenie Kasia wypadła olśniewająco
– Rzadko śpiewam w duetach, ale te duety były dla mnie bardzo miłe – mówiła dziennikarzom Hanna Banaszak. – Podział na
utalentowanych wokalistów sprawnych i niepełnosprawnych jest czymś sztucznym. Talent albo się ma, albo nie. I dlatego
fakt, że ktoś chodzi o własnych siłach, a inny porusza się na wózku bądź nie widzi, nie ma w muzyce najmniejszego
znaczenia. Przyznam, że występując na tym festiwalu, nie kierowałam się szczególną wrażliwością czy swego rodzaju
pokłonami dla osób, z którymi śpiewałam. Zwyczajnie partnerowałam im na scenie. Uważam, że posiadając ogromne
zdolności wokalne, na taką zwyczajność po prostu zasługują. Natomiast mówienie o jakichś szczególnych emocjach byłoby
wysoce krzywdzące dla tych wykonawców. To są utalentowani artyści i jedynie w taki sposób należy ich traktować. Chwała
więc Ani Dymnej za to, że organizuje imprezę, podczas której te osoby mogą zaprezentować się szerokiej publiczności.
EWA BŁASZCZYK OGŁASZA WERDYKT JURY
Kiedy uśmiechnięta Kasia zeszła ze sceny, jury kończyło już obrady. W tamtej chwili dziewczynka czuła w sobie lekkość.
Daleka była jednak od euforii. Przed kamerami telewizji, wypowiadała się cicho, spokojnie, w tonie niezwykle skromnym.
Następnie, wspólnie z Łukaszem Zagrobelnym, pozowała przed obiektywami fotoreporterów. Serce zaczęło jej bić nieco
mocniej, gdy na scenie pojawiła się Ewa Błaszczyk, przewodnicząca festiwalowego jury.
Razem z pozostałymi finalistami kategorii dziecięcej, Kasia ponownie stanęła przed publicznością w świetle reflektorów. Tuż
za nimi pojawiły się gwiazdy towarzyszące w tym roku niepełnosprawnym wokalistom: Hanna Banaszak, Krystyna Prońko,
Muniek Staszczyk, Łukasz Zagrobelny oraz członkowie zespołu „Budka Suflera”.
– Uroczyście ogłaszam – mówiła do mikrofonu Ewa Błaszyk – że w kategorii dzieci, trzecie miejsce w 5. Festiwalu
Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty zajął Grzegorz Batóg; drugie przypadło Agacie Zakrzewskiej. A laureatką
pierwszego miejsca w tej edycji festiwalu… – aktorka zrobiła dłuższą pauzę, by zwiększyć napięcie – została Katarzyna
Wachnik! Gratulujemy!!!
Po krakowskim Rynku przetoczył się odgłos gromkich braw i radosnych dźwięków wydobywających się z instrumentów
zespołu „Kameleon” pod kierownictwem Radka Labakhua-Kiszewskiego. Kasia była oszołomiona. Poczuła się tak, jakby nagle
została przeniesiona do innego wymiaru czasoprzestrzeni, jednego z tych zaczarowanych światów, które pojawiają się tylko
w najbardziej nierealnych snach i pełnych tęsknot marzeniach. Nie bardzo rozumiała, co tak naprawdę się stało. Przy wtórze
kolejnej porcji braw i muzyki dziewczynka odebrała z rąk Anny Dymnej statuetkę Zaczarowanego Ptaszka. Krzysztof Kaczmar,
dyrektor Biura Fundacji im. Leopolda Kronenberga, wręczył jej czek na dwadzieścia cztery tysiące złotych.
Ogłoszenie wyników finału w kategorii dziecięcej
– Widzisz, widzisz! – ściskała Kasię Joanna Lewandowska. – Udało się! Jesteś wielka!
Dziewczynka wtulała się mocno w swoją nauczycielkę i przyjaciółkę. W głowie ciągle miała zamęt. Powoli docierało do niej,
że odniosła wielki sukces. Ale gdzieś tam w głębi niej pojawił się także smutek. Zaczęła rozumieć, że już nigdy nie będzie
mogła wziąć udziału w tym magicznym i pełnym radości konkursie: pracować z profesjonalistami, śpiewać z gwiazdami, no i
doznawać tych wszystkich przerażających, ale jednocześnie fantastycznych emocji, które jeszcze nie tak dawno wypełniały
ją od stóp aż po końcówki włosów. Dostała przecież statuetkę Zaczarowanego Ptaszka, a laureatom tego festiwalu ponownie
startować w nim nie wolno.
– I co teraz będzie? – dziewczynka zapytała swoją nauczycielkę śpiewu, spoglądając bardzo uważnie w jej oczy.
– Będzie wspaniale! – odparła z uśmiechem Joanna Lewandowska. – Przed tobą wiele występów. Kiedy skończysz szesnaście
lat, możesz zaśpiewać tu znowu, w kategorii wokalistów dorosłych. Musisz jedynie w siebie wierzyć. Wiesz już przecież, że
wiara i radość czynią cuda.
***
20-letnia Marta Rogalska brała już udział w Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, w jego drugiej edycji.
Podczas 2. finału na krakowskim Rynku śpiewała z Adamem Nowakiem z zespołu „Raz, Dwa, Trzy”, ale laureatką imprezy nie
została Stwierdziła wówczas, że jury nie było obiektywne. Nie miała też zamiaru ponownie startować w tym konkursie. No bo
niby dlaczego miałaby to robić, skoro jurorzy bywają stronniczy? Zdanie jednak zmieniła, bo wtedy – jak przyznaje obecnie –
stawiała dopiero pierwsze muzyczno-wokalne kroki, brakowało jej doświadczenia i dystansu do samej siebie. W tym roku na
Rynku w Krakowie wspierał ją Muniek Staszczyk.
MARTA GRA I ŚPIEWA HOP-SIUP
Marta jest zbuntowana, kto wie, czy nie bardziej niż Muniek Staszczyk: nie akceptuje komercji, układów, obłudy w świecie
polityki i w tak zwanym hajlajfie. Wszystko to jest dla niej sztucznością – pustką, rozdęciem i żałosnym blichtrem. Kiedy na
Rynku Marta dzieliła się przemyśleniami na temat swojego obrazu rzeczywistości, mówiła mądrze, logicznie, z wielką pasją i
wiarą.
Trudno było dostrzec u Marty jakąkolwiek niepełnosprawność. Kobieta cierpi jednak na lekkie porażenie prawostronne. Do
Krakowa przyjechała z Aleksandrowa Kujawskiego. Ma w tym mieście własny zespół o nazwie „Pchełki”. Z „Pchełkami”
występowała w radiu, telewizji, w przeróżnych koncertach. Na „Famie” wyśpiewała nawet „Trytona”. Mogłaby się też chwalić,
że występowała na „Offie”. Nie robiła tego jednak. O swoim występie podczas festiwalu Artura Rojka, lidera zespołu
„Myslovitz”, Marta wypowiadała się raczej skromnie, bez specjalnych emocji. Irytowała się nawet wtedy, gdy w trakcie
wywiadów udzielnych na Rynku, znajomi podpowiadali jej, w jakich imprez występowała i w których będzie brała udział w
najbliższym czasie. „Cicho, daj spokój!” – napominała jednego z nich. Marta po prostu nie zamierza sztucznie siebie lansować.
Uważa, że tylko pracą i talentem można osiągnąć sukces; potrzebne są także wytrwałość oraz cierpliwość. To, co robią
„Pchełki”, kobieta definiuje jako muzykę Hop-Siup. Trudno jej po prostu znaleźć bardziej precyzyjne określenie. Inna rzecz, że
zarówno jej, jak i pozostałym członkom „Pchełek”, bardzo odpowiada mówienie, iż są hopsiupowcami.
– Luz… – oznajmił dziennikarzom Muniek Staszczyk, gdy wspólnie z Martą opuszczał scenę. – Nie pytajcie, co sądzę o Marcie.
Nie jestem jurorem. Mogę tylko powiedzieć, że śpiewało się nam świetnie… A niby czemu występujący tu wokaliści nie
mieliby nagrywać płyt? Przecież na scenie radzą sobie dobrze. To chyba nie jest kwestia ich niepełnosprawności. Dzisiaj
zaistnieć w mediach trudno jest każdemu. Ciężko się przebić, nawet gdy człowiek ma wielki talent. Taki, niestety, jest ten
nasz świat. Ale niektórym wokalistom udaje się wypłynąć. Mimo wszystko.
Marta Rogalska zaśpiewała z Muńkiem Staszczykiem piosenkę „I love you”
Z liderem zespołu „T-Love” Marta zaśpiewała „I love you”. Solo wykonała „Bo jo cię kocham”, utwór z repertuaru zespołu
„De Press”. Zrobiła to naprawdę brawurowo. Kiedy wznosiła się na sam szczyt swojego wokalnego kunsztu, publiczność pod
sceną szalała. W jej głosie słychać było nuty buntu, ale jednocześnie niewysłowione świeżość, łagodność i wrażliwość. To
robiło wrażenie, tym bardziej że Marta grała również na flecie. Pewna wygranej jednak nie była. Nie miała po prostu
przekonania, czy trafiła w gust jury. Poza tym występował przed nią 18-letni Kamil Czeszel. On również ma na koncie spore
sukcesy wokalne, na przykład nagrodę „Grand Prix” na Ogólnopolskim Festiwalu Twórczości Artystycznej „OPTAN” w
Grudziądzu czy „Złoty Klucz” z Jarocina. Mężczyzna jest weteranem Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. W 2007 roku, wspólnie
z Arturem Gadowskim, wyśpiewał trzecie miejsce w kategorii dzieci. W tegorocznej imprezie startował jako wokalista dorosły.
Z Krystyną Prońko wykonał „Jesteś lekiem na całe zło”, potem – solo – „Jednego serca”, utwór z repertuaru Czesława
Niemena. Nie tylko zdaniem Marty, Kamil wypadł wspaniale. Gdy śpiewał utwór solowy, tłum na Rynku unosił ręce,
majestatycznie kołysał się, wznosił okrzyki… Nikt nie zastanawiał się, na czym polega niepełnosprawność mężczyzny,
dlaczego śpiewa, siedząc przed mikrofonem. Liczył się jedynie jego głęboki, poruszający, wibrujący głos. To było naprawdę
coś. „Coś” przez bardzo duże „C”.
PROFESJONALNE RADY
Marta zeszła ze sceny. Udzieliła wywiadu telewizji i kilku rozgłośniom radiowym.
– Bardzo pani gratuluję – podbiegł do niej któryś z dziennikarzy prasowych. – Pamięta pani? Już rozmawialiśmy. Chciałbym
teraz zapytać, co pani dał ten festiwal?
– Atmosfera festiwalu jest naprawdę świetna – odpowiedziała grzecznie Marta. – Trudno odmówić profesjonalizmu
organizatorom tej imprezy. Tyle tylko, że jeśli ktoś sądzi, że dzięki tej fantastycznej imprezie zrobi karierę, to jest w wielkim
błędzie. Taki festiwal to dopiero pierwszy krok, bardzo ważny, ale jednak pierwszy. Trzeba rozumieć, że aby zaistnieć na
profesjonalnym rynku muzycznym, należy mieć własne piosenki, swoje teksty i muzykę. Zresztą, kiedy wraz ze swoim
zespołem zaśpiewałam na „Offie” u Artura Rojka, to owszem pojawiło się kilka propozycji, ale tamten występ nie zadziałał
tak, że nagle otworzyły się przed nami drzwi do niebywałej kariery. Nawet nasze nagranie w radiowej „Trójce” nie
spowodowało cudu. A radio ma przecież ogromną siłę… Przepraszam, muszę wracać na scenę… – kobieta przerwała
wypowiedź, bo Zbigniew Zamachowski, który z Anną Dymną prowadził koncert kategorii osób dorosłych, właśnie zapowiadał
ogłoszenie werdyktu jury.
Wchodząc na scenę, Marta była spokojna. Nie myślała o wygranej. Miała świadomość, że nawet bez niej odniosła spory
sukces podczas tego festiwalu; że nie tylko dobrze zaśpiewała i zagrała na flecie – na początku wykonywanego przez nią
utworu zespół „Kameleon” wykonał również dżingiel, którego była pomysłodawczynią. Satysfakcję Marta odczuwała więc
ogromną.
– Proszę państwa – dostojnym głosem oznajmiła publiczności Ewa Błaszczyk – miło mi poinformować, że jury 5. Festiwalu
Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, w kategorii osób dorosłych, postanowiło przyznać trzecie miejsce Mariuszowi
Trzeciakowi, drugie – Kamilowi Czeszelowi. Laureatką pierwszego miejsca została Marta Rogalska!
Na scenie powtórzono ten sam ceremoniał, który towarzyszył ogłoszeniu wyników w kategorii dziecięcej – wśród błysków
kilkudziesięciu fleszy aparatów fotograficznych, wręczono Statuetki Zaczarowanego Ptaszka oraz nagrody pieniężne.
Laureaci przyjęli gratulacje od Anny Dymnej, Ireny Santor i wielu innych osób. Następnie oblegli ich dziennikarze i
fotoreporterzy. Nie był to jednak koniec emocji w pierwszym dniu 6. Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać mimo
wszystko”. Nadszedł czas, by, po raz pierwszy, otworzyć międzynarodowy etap Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka
Grechuty.
***
Khoren Simonyan ma 17 lat. Cierpi na Zespół Pfeiffera. Na finał 5. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty
przyjechał z Gyumri w Armenii. Mieszka tam w Domu Dziecka. Do konkursu zgłosiły go wolontariuszki z Fundacji Schumana,
które w Armenii pracowały. Gdy poznały Khorena, od razu zrozumiały, że chłopca stać na wiele. Postanowiły zgłosić go do
ogólnopolskiego konkursu dla uzdolnionych wokalnie osób niepełnosprawnych, o którym wiedziały tylko tyle, że jest
organizowany przez Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Rada Artystyczna festiwalu ze zgłoszeniem Khorena miała
więc spory problem.
GOŚCIE ZZA GRANICY
Co prawda Armeńczyk śpiewa rewelacyjnie, ale w Festiwalu Zaczarowanej Piosenki startowali dotąd jedynie polscy wokaliści.
Ostatecznie członkowie Rady Artystycznej postanowili, że takie osoby jak Khoren Simonyan będą otrzymywały na
krakowskim Rynku tytuł Ambasadora Zaczarowanej Piosenki.
W dniu finału festiwalu Khoren bardzo wcześniej zjawił się na scenie. Brał udział we wszystkich próbach. Wspólnie z
zespołem „Kameleon” akompaniował wokalistom na instrumencie perkusyjnym zwanym shakerem. Robił to z pełną powagą,
ale widać było, że bawi się świetnie. Przed publicznością stanął dopiero wtedy, gdy nagrodzeni zostali ostatni finaliści. I co tu
dużo mówić, 17-letni Armeńczyk widownię po prostu oczarował, porwał ją do tańca. Wywarł ogromne wrażenie, bo zaśpiewał
„Kolorowe jarmarki”, oczywiście po polsku. Bisował dwukrotnie. Gdyby nie festiwalowa dyscyplina, musiałby to zrobić jeszcze
parę razy.
Występ Khorena na krakowskim Rynku przysporzył Armeńczykowi wielu sympatyków
– Utwór „Kolorowe jarmarki” bardzo spodobał się Khorenowi – tłumaczyła Maja Brand, wolontariuszka Fundacji Schumana. –
Chłopak nie miał problemów z nauką polskiego tekstu, bo posiada ogromne zdolności językowe. Ponieważ wiedziałam, że w
Polsce odbywa się Festiwal Zaczarowanej Piosenki, postanowiłam zgłosić go do tego konkursu. W Armenii Khorenowi nie jest
łatwo. Tych chwili spędzonych w czasie koncertu półfinałowego w Warszawie i finałowego w Krakowie z pewnością nie
zapomni do końca życia.
Pierwszy Ambasador Zaczarowanej Piosenki, prócz Statuetki Zaczarowanego Ptaszka, otrzymał również czek na kwotę 1000
euro (nagrodę ufundowały firma „McArthur” z Zabierzowa oraz Fundacja „Mimo Wszystko”). Niech żałują ci, którzy nie
widzieli szczęścia Khorena w tamtej chwili. Warto żyć dla samego widoku takiej radości. Ale podczas koncertu finałowego
Armeńczyk nie był jedynym zagranicznym wykonawcą. Prócz niego wystąpiła Geni Ciatti, zwyciężczyni czeskiego
odpowiednika Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Na scenie towarzyszyła jej Gabi Gold, gwiazda estrady u naszych
południowych sąsiadów. Tak oto rozpoczęła się międzynarodowa era Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty.
Jak zapowiedziała Anna Dymna, czynione są starania, by ten festiwal zyskał rangę europejską.
Geni Ciatti i Gabi Gold – ten duet wygrał pierwszą czeską edycję festiwalu
– Pięknie, bardzo pięknie… – wzdychał po zejściu ze sceny Grzegorz Cugowski, lider „Budki Suflera”. – Jeśli ci młodzi ludzie
będą chcieli w życiu śpiewać, to z pewnością im się to uda. Warunki głosowe mają bardzo dobre. Ważne tylko, żeby mieli w
sobie dość samozaparcia, by podążać za swoimi marzeniami. Odporność psychiczna również im się przyda. Ogromna
wartość tej imprezy polega między innymi na tym, że nie ma tutaj żadnych playbacków i innych muzycznych
„wspomagaczy”. To rzadka rzecz w dzisiejszym świecie konkursów wokalnych muzyki pop. Publiczność i jurorzy – a jurorzy
są tutaj znakomici – mogą więc ocenić, co naprawdę reprezentują występujący artyści. Więcej nie trzeba dodawać, by
wykazać ogromną rangę tego festiwalu.
Uczestnicy koncert finałowego 5. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty
Kat. dzieci: 15-letnia Katarzyna Wachnik z Radzynia Podlaskiego (duet z Łukaszem Zagrobelnym w utworze „Nie kłam, że
kochasz mnie” oraz solo: „Nie wierz mi, nie ufaj mi”), 16-letnia Agata Zakrzewska z Warszawy (duet z „Budką Suflera” w
utworze „Takie tango” oraz solo: „Powrócisz tu”), 14-letni Grzegorz Batóg z Oleśnicy (duet z Hanną Banaszak w utworze „W
moim magicznym domu” oraz solo: „Bananowy song"), 13-letnia Anna Ilminowicz z Leszna (duet z Krystyną Prońko „Małe
tęsknoty” oraz solo: „Coś optymistycznego”), 15-letni Michał Wiśniewski z Ostrowit (duet z Muńkiem Staszczykiem w utworze
„Bóg” oraz solo: „Między ciszą a ciszą”), 10-letnia Sandra Chorąży ze Szczecina (duet z Anią Dąbrowską w utworze
„Kołysanka dla nieznajomej” oraz solo: „Scenariusz dla moich sąsiadów”).
Kat. dorosłych: 20-letnia Marta Rogalska z Aleksandrowa Kujawskiego (duet z Muńkiem Staszczykiem w utworze „I love
you” oraz solo: „Bo jo cię kocham”), 18-letni Kamil Czeszel z Torunia (duet z Krystyną Prońko w utworze „Jesteś lekiem na
całe zło” oraz solo: „Jednego serca”), 25-letni Mariusz Trzeciak z Legnicy (duet z Anią Dąbrowską „Tego chciałam” oraz solo:
„Zaczekam”), 22-letni Grzegorz Fijałkowski z Kocka (duet z Hanną Banaszak w utworze „Pogoda ducha” oraz solo: „Co mi,
Panie, dasz?”), 31-letnia Katarzyna Szukalska z Ostrowa Wielkopolskiego (duet z „Budką Suflera” w utworze „Bal wszystkich
świętych” oraz solo: „Podróżą każda miłość jest”), 18-letnia Agnieszka Rejtczak z Siedlec (duet z Łukaszem Zagrobelnym w
utworze „Nieprawda” oraz solo: „Tańczące Eurydyki”).
Laureaci 5. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty
Kat. dzieci:
1. Katarzyna Wachnik
2. Agata Zakrzewska
3. Grzegorz Batóg
Kat. dorosłych:
1. Marta Rogalska
2. Kamil Czeszel
3. Mariusz Trzeciak
Jury: Ewa Błaszczyk, Czesław Majewski, Andrzej Zarycki, Danuta Grechutowa, Halinka Mlynkova, Bogdan Smoleń, Maciej
Wojtyszko, Magdalena Waligórska (sekretarz jury).
Więcej informacji na oficjalnej stronie festiwalu www.zaczarowana.pl.
Tweet
Galeria
Wielkie otwarcie 6. Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”:
przemawia ks. kardynał Franciszek Macharski
Koncert w kat. dziecięcej poprowadzili Anna Dymna i Maciej Zakościelny
Ewa Błaszczy, która przewodniczy jury od pierwszej edycji festiwalu, wypuszcza z
dłoni białego gołębia
Agata Zakrzewska może się poszczycić współpracą z Alicją Majewską...
... a na Rynku wspierała ją „Budka Suflera”
Ania Ilminowicz zaśpiewała z Krystyną Prońko
Na tym zdjęciu Ania występuje już solo
Michał Wiśniewski w duecie z Muńkiem Staszczykiem
Podczas prób Khoren Simonyan akompaniował artystom na shakerze, wspierając
zespół „Kameleon”
Wolontariusze troszczyli się o każdy szczegół festiwalowej scenografii
Na niebie słońce nie świeciło, ale paliło się w sercach publiczności
Sandra Chorąży w duecie z Anią Dąbrowską
Duet Sandry i Ani robił wrażenie
Podczas występu Grzegorza Batóga pojawił się nawet anyterorrysta...
... a potem Grzegorz zaśpiewał z Hanną Banaszak
Towarzystwo Łukasz Zagrobelnego dodawało Kasi wigoru
Ewa Błaszczyk przekazuje telewizji werdykt jury
Marta Rogalska i Muniek Staszczyk wyśpiewali pierwsze miejsce...
... więc buntowniczka została nagrodzona czekiem
Katarzynę Szukalską wspierał na scenie Grzegorz Cugowski
Doborowe towarzystwo
Występ solowy Mariusza Trzeciaka
Khoren dał prawdziwy popis; musiał bisować
Khoren!!! Khoren!!!
Anna Dymna w objęciach Kamila Czeszela
Podziel się: