2 felietony wybrane
Transkrypt
2 felietony wybrane
AMERYKAŃSKIE INDYKI Jedynym zwierzęciem udomowionym przez przedkolumbijskich Indian północnoamerykańskich był indyk. Jest to fakt zdumiewający. Ludzie, którzy potrafili budować pięciopiętrowe domy mieszkalne i skomplikowane kanały nawadniające, wyrabiać piękną ceramikę i artystyczne tkaniny, ludzie, którzy uprawiali pomidory, fasolę, kartofle, pieprz strączkowy, kukurydzę i dynię piżmową (squash) - nie potrafili hodować zwierząt. Nauczyli się tej sztuki dopiero po odkryciu Ameryki przez Europejczyków. Indyk domowy pochodzi od północnoamerykańskiego indyka dzikiego - Meleagris gallopavo, zamieszkującego Meksyk i południową część USA. Należy on do rodziny bażantów. Został udomowiony przez ludzi nie po to, ażeby spożywać jego mięso, lecz ze względu na pióra, które potrzebne były Indianom jako ozdoba. Jest także rzeczą możliwą, że dziki indyk sam się udomowił. Za tym twierdzeniem przemawia eksperyment dokonany przez Zarząd Parków Narodowych USA. Pierwsze dzikie indyki sprowadzono na teren Mesa Verde w stanie Kolorado w roku 1944. Był to obszar bogaty w zabytkowe ruiny indiańskie. Wkrótce indyki stały się tam istną plagą. W ciągu kilku lat oswoiły się ze wszystkimi odgłosami, czy to ludzi, czy samochodów. Tłumy turystów odwiedzały Mesa Verde, a dzikie ptaki nic sobie z tego nie robiły. Podczas deszczu wchodziły na osłonięte moskitierą werandy budynków i niepodobna ich było stamtąd wypędzić. Były niesłychanie żarłoczne i wykradały pokarm gdzie się tylko dało. Zanieczyszczały szlaki turystyczne nieprawdopodobną ilością odchodów, a dzieci nie mogły spokojnie się bawić, ekskrementy przelatujących indyków plaskały im na głowy. Rozbestwione ptaki napastowały kobiety rozwieszające świeżo wypraną bieliznę i tę bieliznę okropnie brudziły. Pracownicy Parku Narodowego w Mesa Verde tak pisali do swoich przełożonych: „Nasze trawniki, werandy, dachy, alejki spacerowe i szosy wyglądają jak najbardziej zaśmiecone gumna zagród chłopskich. Ptaki są nieznośnymi szkodnikami, zachowują się arogancko, bezczelnie i hałaśliwie, toteż zdecydowaliśmy, że musimy podjąć jakieś kroki, że jeżeli nie chcemy postradać zmysłów i dla ich własnego dobra zresztą, trzeba je wypędzić w puszczę, zmusić, by stały się na powrót „dzikimi indykami". Po naradzie z zoologami, podczas pory zimowej, kiedy nie było turystów, strażnicy parków wyruszyli uzbrojeni w dubeltówki przeciw indykom. Strzelali ponad ptakami. Po pierwszych strzałach przerażone indyki wzleciały w powietrze, odfrunęły na odległość stu metrów i zaczęły gromadzić się na nowo. Po drugiej serii wystrzałów indyki odleciały tylko na odległość pięćdziesięciu metrów, a po trzeciej salwie nie ruszyły się z miejsca. Ptaki wyczuły, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo i trwały dzielnie na stanowisku. Nie pomogły także petardy ani obrzucanie indyków kamieniami, użycie hydrantów i wycie syren. „Im więcej zadawaliśmy sobie trudu, tym więcej uciechy sprawiało to indykom" - mówili strażnicy. W ten oto sposób dzikie indyki zadomowiły się w Mesa Verde. Prawdopodobnie domestikacja tych ptaków wśród Indian przedkolumbijskich miała podobny przebieg. Była nie tyle udomowieniem indyków przez człowieka, ile samoudomowieniem się indyków wśród ludzi. 1 Podobno pierwsi emigranci z Wysp Brytyjskich uniknęli śmierci głodowej na ziemi amerykańskiej dzięki Indianom i ich indykom. Od tej pory, dla uczczenia tego wydarzenia, pieczony indyk stał się tradycyjną narodową potrawą Amerykanów. „Tygodnik Siedlecki" 25.IX.83r. 2