Prof. Henryk Samsonowicz Co Polska wniosła do dziejów Europy

Transkrypt

Prof. Henryk Samsonowicz Co Polska wniosła do dziejów Europy
Henryk Samsonowicz
Co Polska wniosła do dziejów Europy
Referat
przygotowany na IV Kongres
Polskich Towarzystw Naukowych na Obczyźnie
4-7 września 2014
Kraków, Polska Akademia Umiejętności
Proszę nie cytować bez zgody Autora
W 1569 roku powstał nowy, szczególny twór polityczny. Między wschodem i zachodem Europy na
obszarach oddalonych od głównych ośrodków polityki i kultury, od Cesarstwa Rzymskiego Narodu
nO
Niemieckiego, od Bizancjum, do niedawna – jak pisał jeszcze Jan Długosz – nieznanych powszechnie,
pojawiło się państwo, którego znaczenie przyniosło trwałe skutki w życiu całego kontynentu. Skutki
TN
widoczne w polityce międzynarodowej, w gospodarce tworzącej podwaliny nowożytnego handlu, w
długofalowych konsekwencjach kształtujących świadomość zbiorową dziś jeszcze ważną dla Polaków,
Ko
ng
re
sP
Litwinów, Ukraińców, Białorusinów i – w mniejszym już stopniu – dla wielu innych ludów Europy. Ów
twór nie pojawił się nagle. Jego początki wiązały się z wydarzeniem, które zmieniło mapę polityczną i
religijną znaczącej części Europy. W 1386 roku w Krewie została zawarta unia dynastyczna między
Królestwem Polskim i Wielkim Księstwem Litewskim. Były to czasy, w których takie związki
zawierano często, by przytoczyć unię kalmarską łączącą wszystkie państwa skandynawskie, unie
personalne tworzące zręby Niderlandów, nieodległą w czasie unię polsko-węgierską czy powstające
związki terytorialne pod berłem wielkich rodów - Luksemburgów, Wittelsbachów, Habsburgów.
IV
Związek Polski z Litwą miał jednak znaczenie szczególne. Po raz pierwszy w dziejach dwory Krakowa i
Wilna zaczęły się liczyć na forum międzynarodowym, ich działania, decyzje i opinie musiały być brane
pod uwagę przy rozstrzyganiu podstawowych problemów Europy. Tak istotnych jak chrystianizacja
Litwy - ostatniego rozległego państwa pogańskiego.
Był to wielki sukcesu Kościoła rzymskiego, odniesiony w czasach jego kryzysu - wystąpień Wiklifa w
Anglii, Husa w Czechach, rywalizacji między pretendentami do stolicy apostolskiej, sporów między
zwolennikami soboru i papieża. Odniesiony został głównie dzięki działaniom Polski, można by rzec –
gesta Dei per Polonos. Wśród efektów związku Polski z Litwą mieściło się załamanie międzynarodowego
znaczenia Zakonu Krzyżackiego, instytucji ważnej dla rycerstwa ze wszystkich katolickich krajów. Bitwa
grunwaldzka miała szczególne znaczenie także wobec narastających zagrożeń dla chrześcijańskiej
Europy ze strony Turcji Osmańskiej. Już w kilkanaście lat po bitwie wysłannicy zachodnich państw
informowali swych władców, że król Polski może do walki z sułtanem wystawić armię większą niż
władca Francji czy król Anglii. Głos delegacji polskiej na soborze w Konstancji zaczął się liczyć i w
debatach dotyczących „używania miecza w walce z poganami”, i w trakcie starań księcia Witolda
dotyczących prób rozwiązania problemów husyckich Czech.
Zainteresowanie nowym tworem państwowym znajdowało wyraz w relacjach pochodzących z
Cesarstwa rzymskiego, z Bizancjum, Wenecji, w kronikach angielskich, francuskich, nawet spisywanych
na Półwyspie Iberyjskim. Polska i Litwa ukazane były na fresku w Strasburgu z XV wieku jako kraje
uczestniczące w pochodzie 15 państw zjednoczonych potrzebą wspólnej obrony Krzyża, zapewne
przed groźbą islamu. (Acz może nie na równych prawach, jako że w pochodzie 15 krajów europejskich
za jeźdźcem przedstawiającym Polskę szła na piechotę Litwa.)
Powolne zrastanie systemu politycznego, piastowanie przez tego samego władcę godności króla i
wielkiego księcia, kształtowanie podobnych sobie instytucji i urzędów, miało miejsce długo. Dopiero po
niemal dwustu latach od umowy w Krewie, w 1569 roku w Lublinie, w czasie panowania w obu krajach
Zygmunta Augusta, została zawarta unia realna łącząca Polskę i Litwę, zachowująca instytucje
nO
gwarantujące samodzielność obu państw.
Do ziem koronnych weszły wówczas ziemie południowego wschodu - województwa kijowskie,
TN
podolskie, bracławskie oraz zachodnie części Podlasia. Ujednolicony został w znacznym stopniu (nie do
końca wszakże) ustrój Prus Królewskich. Jeszcze wcześniej zostały inkorporowane Inflanty jako
Ko
ng
re
sP
wspólne lenno, o które zresztą przyszło toczyć ponad półwieczne zmagania z Rosją i ze Szwecją. W
początkach XVII stulecia zdobyte zostały ziemie tworzące województwo smoleńskie, a do lenn
koronnych należały tzw. Prusy Książęce oraz okresowo także Mołdawia.
Powstały twór polityczny należał do najbardziej rozległych państw Europy. W czasie swego
największego zasięgu obejmował ponad 900 tys. km kwadratowych, sięgając od stepów
czarnomorskich po Śląsk i od Inflant po południowy stok Karpat. Zajmował pod względem wielkości
obszaru trzecie miejsce na kontynencie, ustępując jedynie Rosji i Turcji Osmańskiej. Na jego obszarze
IV
mieszkało około 10 milionów osób, rozrzuconych jednak bardzo nierówno po całym kraju. W Koronie,
ściślej w czterech głównych jej dzielnicach – Mało- i Wielkopolsce, na Mazowszu i w Prusach
Królewskich, średnie zaludnienie wynosiło około 16–17 mieszkańców na km kwadratowy. Na terenach
wschodnich, w województwach przyłączonych do Korony po Unii Lubelskiej, zaludnienie było
znacznie rzadsze, nie przekraczało zapewne czterech-pięciu mieszkańców na km kwadratowy.
Warto zwrócić przy tym uwagę, że stosunki ludnościowe różniły się znacznie od tych, które istniały
w rozwiniętych krajach Zachodu. W północnych Włoszech liczba mieszkańców na km kwadratowy
zbliżała się do 80, w południowych i środkowych przekraczała 30, w Niderlandach zbliżała się do 40, w
krajach Rzeszy Niemieckiej, we Francji oscylowała około 30. Jeśli wziąć pod uwagę znane powiedzenie,
że pozycją numer jeden w budżecie każdego państwa jest człowiek, to przyjdzie stwierdzić, że państwa
jagiellońskie były wyraźnie niedoinwestowane.
Jeszcze wyraźniej potwierdza ten sąd stan urbanizacji. Stanowi on odbicie poziomu
gospodarczego, wskazuje na charakter i formę kultury – bardziej lub mniej otwartej – na możliwości
przyjmowania i adaptacji nowych prądów, nowych technik. W XVI wieku największe miasta liczące
ponad 50 tysięcy mieszkańców leżały na zachodzie kontynentu – we Włoszech, we Francji, w
Niderlandach. Do tych ośrodków można było zaliczyć w Polsce jedynie Gdańsk. W całej
Rzeczypospolitej do miast dużych, liczących powyżej 10 tysięcy mieszkańców, należały Kraków, Lwów,
Toruń, zapewne Elbląg i Poznań, zbliżała się do tej wielkości Warszawa, Lublin. W Wielkim Księstwie
być może do tych dużych ośrodków należałoby zaliczyć Połock, Witebsk, może Wilno, może
Kamieniec Podolski. Przeważały jednak ośrodki małe i bardzo małe, w których zaludnienie,
przynajmniej połowy z nich, nie dochodziło do tysiąca mieszkańców.
Czym różniła się Rzeczpospolita od innych tworów politycznych, które powstawały na przełomie
średniowiecza i czasów nowożytnych? Przecież ziemie należące do Habsburgów, rywalizujących z
Jagiellonami o prymat na wschodzie Europy, też były rozległe i także obejmowały wiele różnych ziem –
niemieckich, czeskich, węgierskich, włoskich, niderlandzkich, nie mówiąc już o Hiszpanii i jej coraz
nO
liczniejszych posiadłościach zamorskich. Turcja w tym czasie także panowała na rozległych obszarach
leżących na trzech kontynentach, zamieszkałych przez wieloetniczną ludność. W obu tych przypadkach,
TN
podobnie jak w nieco bardziej jednolitych językowo krajach – Francji, Anglii, monarchiach
skandynawskich, Rosji, także istniały różne wspólnoty historyczne i kulturowe, a jednak wszystkie te
Ko
ng
re
sP
państwa wyraźnie różniły się od Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na czym zatem owe odmienności
polegały, jakie czynniki pozwalały utrzymać jej jedność, stworzyć wspólną świadomość jej mieszkańców,
przynajmniej tych uprzywilejowanych, która w szczątkowych formach przetrwała w świadomości
zbiorowej do początków naszego XXI stulecia?
Na pewno nie należała do cech wyróżniających Rzeczpospolitą Obojga Narodów jedność etniczna.
Wielość języków – słowiańskich, germańskich, ugrofińskich, bałtyjskich, romańskich (Wołosi),
tureckich, czy mongolskich - nie pozwala na widzenie w tej różnorodności czynnika spajającego
IV
mieszkańców. Język polski używany był przez około 40% ludności, w językach wschodniosłowiańskich
(ukraińskim, białoruskim, rosyjskim) porozumiewało się blisko 30 % mieszkańców. Na trzecim miejscu
znajdował się język niemiecki, przy czym odmienne były jego narzecza na północy, w Prusach
Królewskich, inne na południu kraju, w Krakowie czy we Lwowie. Z języków bałtyjskich – głównie
litewskiego, także łotewskich, korzystało nieco poniżej 10% . Pozostali mieszkańcy – Żydzi, Ormianie,
Wołosi, Włosi, Flamandowie, Holendrzy, Grecy, Czesi, Słowacy, Estończycy, Tatarzy, Turcy, znacząca
liczba Szkotów – tworzyli prawdziwą wieżę Babel. Trudna może być odpowiedź na pytanie, w jakich
językach mogli się ze sobą porozumiewać mieszkańcy Rzeczypospolitej, jako że łacina – ówczesny język
międzynarodowy – była nie wszystkim warstwom społecznym dostępna.
Wraz ze zróżnicowaniem etnicznym szły w parze istniejące odmienności w wyznaniach i religiach.
Przede wszystkim w XVI wieku pojawiły się różne odłamy chrześcijańskie. Dominowali katolicy, od
schyłku XVI stulecia istnieli grekokatolicy, liczne rzesze ludności należały do Kościoła prawosławnego,
działały ponadto różne kościoły reformowane - luteranów, kalwinów, tzw. arian. Istniała liczna
wspólnota Ormian. Żyli w Rzeczypospolitej ponadto wyznawcy innych religii - judaizmu, islamu czy
karaimi, którzy tworzyli mozaikę rzadką w innych krajach. Mozaikę składającą się – do czasu – z ludzi,
którzy potrafili pokojowo ze sobą współżyć. W dobie wojen religijnych toczonych w Europie, zawarta
przez większość wyznań reformowanych, ugoda sandomierska tworzyła w Polsce szczególny w tej
epoce azyl. Jak z tego jednak wynika nie wspólna religia stanowiła łącznik mieszkańców tego państwa.
Także odmienny, w poszczególnych ziemiach tworzących państwo i w poszczególnych wspólnotach
społecznych, był jeden z najważniejszych wyróżniających je czynników – pamięć zbiorowa, czyli
historia. Nie tylko ta oficjalna, do której odwoływali się królowie Polski, Litwy, Czech czy Węgier, ale
także ta wyrastająca z potrzeby posiadania wspólnej przeszłości mieszkańców ziem ukrainnych, Prus,
Multan czy Inflant. Krótki był czas porozumienia między braćmi wywodzącymi się z domu
Jagiełłowego. Już w trzy lata po Lublinie przestała istnieć więź dynastyczna odwołująca się do rodu
Jagiellonów (acz resentymenty dawały znać o sobie aż po schyłek istnienia dynastii Wazów). W pismach
nO
i traktatach odwoływano się często do chwalebnej przeszłości, ale bardziej wyimaginowanej niż
rzeczywistej.
TN
To pozornie niespójne, różnorodne pod każdym względem państwo wytworzyło wspólne formy
kultury bardziej widoczne i chyba bardziej długotrwałe niż te powstałe w różnych krajach habsburskich
Ko
ng
re
sP
czy Turcji Osmańskiej. Warto zatem postawić pytanie, jakie czynniki doprowadziły do trwałości
dorobku polsko-litewskiego państwa.
Czasy, w jakich powstawała Rzeczpospolita, były w Europie dość szczególne. W Cesarstwie Rzymskim
Narodu Niemieckiego, w Anglii, Hiszpanii, we Francji, nie mówiąc już o despotycznych monarchiach
rosyjskiej i tureckiej, powstawały formy ustroju zwanego absolutyzmem (na pewno wówczas jeszcze
niezasługującego na miano oświeconego).
Reformacja wprowadzała głębokie podziały między państwami, zasada cuius regio eius religio
IV
zdobywała coraz mocniejszą pozycję, co prowadziło do narastania konfliktów między monarchami.
Nasilały się wojny religijne. W czasach zawierania unii Paryż stał się widownią „Nocy świętego
Bartłomieja”, początkującej krwawe walki między katolikami i hugenotami. W Anglii wprowadzanie
reform i założenie Kościoła anglikańskiego doprowadziło do wzrostu konfliktów religijnych,
wzmożonych dodatkowo pojawianiem się kolejnych wyznań, jako że protestantyzm nie stanowił
jednolitego obozu, a nietolerancja w Genewie, opanowanej przez zwolenników Jana Kalwina,
przybierała bardzo ostre formy. Wojna w Niderlandach była prowadzona pod hasłami wyznaniowymi,
zbliżał się czas wybuchu 30-letniego konfliktu, który miał zmienić polityczną mapę Europy. Na
wschodzie rosyjska opricznina brutalnie zwalczała każdą próbę oporu skierowanego przeciwko
carskiemu samodzierżawiu.
Na tym tle państwo polsko-litewskie jawiło się jako oaza wolności. Może najbardziej wyraźnym
świadectwem była wypowiedź Zygmunta Augusta „nie jestem królem waszych sumień”. W 1573 roku,
już po śmierci ostatniego Jagiellona, konfederacja warszawska postulowała „pokój między różnymi w
wierze”. Podróżnik angielski w czasach królowej Elżbiety I, Fynes Morison, napisał w swojej relacji z
wędrowania po Rzeczypospolitej: „jeśli ktoś zgubił swoją religię, to może ją znaleźć jedynie w Polsce
pod warunkiem, że jeszcze istnieje na świecie”. Inny Anglik, William Bruce, też w końcu XVI wieku
pisał, już nieco bardziej krytycznie: „każdemu szlachcicowi wolno przemawiać bezkarnie, czy
wypowiadać wszystko, co mu przyjdzie do głowy, choć może to wywoływać poważne zaburzenia i
rozruchy”. Z kolei nasz Jan Kochanowski pisał, zwracając się do Zygmunta Augusta: „Panie mój – to
największy tytuł swobodnego”. Nieco później w dziele Oliva pacifera... z 1597 roku stwierdzano, że
głównym osiągnięciem Polaków jest „wolność myśli i słowa, czego osiągnięcie tyle trudu i kłopotu
przysparza innym narodom”. Publicysta szlachecki, już w XVII wieku, Tomasz Młodzianowski, głosił:
„Wolność i język bracia to są. Traci swobodę, kto wolność mówienia traci… zaś (opozycja polityczna)
nie występkiem, lecz cnotą jest”. Jeszcze później, już w XVIII wieku, w niemieckiej publicystyce
charakteryzującej różne nacje znalazły się opinie głoszące, że jest „w Niemczech posłuszeństwo, w
nO
Anglii – prawo i wolność, we Francji honor króla, w Polsce wolność obywatelska, w Szwajcarii
umiłowanie pokoju, w Rosji strach i przymus”. Może rzeczywiście wolność słowa u nas stanowiła cechę
TN
„narodu politycznego”. Kiedy rozgniewany król Stefan Batory krzyknął do krytykującego go
poddanego: „milcz błaźnie”, ów miał mu odpowiedzieć: „nie jestem błaznem, lecz obywatelem, który
Ko
ng
re
sP
wybiera królów i obala tyranów”. Zresztą niekiedy współcześni nawet dworowali sobie z dobrego
samopoczucia rodaków. Małopolanie naśmiewali się z Mazurów, że w liście do papieża pisali: „wielebny
Ojcze, nie piszę bracie, bo nie wiem czyście szlachcic”.
Niestety ta wolność z biegiem lat stawiała coraz bardziej dobro jednostki nad dobrem wspólnym. W
początkach Rzeczypospolitej jednak prawodawstwo rzeczywiście opierało się na zasadzie quod omnes
tangit ab omnibus approbari debet. Kim byli ci omnes, ci „wszyscy”? Tu zapewne można znaleźć klucz do
zrozumienia odmienności jagiellońskiej monarchii od innych państw. Jej ustrój polityczny stanowił
IV
alternatywę dla stosunków ustrojowych, tzw. „demokracja szlachecka” pozostawała w opozycji do
dominujących systemów władzy w Europie. Polska, co stało się też wzorcem dla ziem Litwy, wyróżniała
się spośród innych państw istnieniem licznej grupy stanowiącej wczesne stadium „narodu politycznego”,
biorącego udział, mniej lub bardziej czynnie, w tworzeniu samorządności obywatelskiej. Liczebność
uprzywilejowanych była bowiem wyjątkowo wysoka. W całym państwie około 10% mieszkańców,
dwukrotnie więcej niż w krajach „Starej Europy” (poza niewielkimi terytorialnie enklawami kantonów
szwajcarskich czy chłopskiej republiki Dithmarschen), należało do stanu szlacheckiego. W niektórych
ziemiach (przede wszystkim Mazowsza) 40 % procent mieszkańców, prawda że głównie należących do
grona „szlachty zagrodowej”, posiadało prawa wyborcze (więcej niż Republika Francuska w XIX
wieku). Należało zatem do wspólnoty stanowej, która odgrywała coraz większą rolę we władzy
ustawodawczej (nihil novi sine communi consensu) i władzy sądowniczej pełnionej przez ziemskie i grodzkie
zjazdy szlacheckie, a następnie przez trybunały koronne i litewskie. Ponadto w koronnej części
Rzeczypospolitej, odmiennie niż w innych krajach, nie istniał, przynajmniej formalnie, podział na
szlachtę szeregową i arystokrację. Na Litwie miało to co prawda miejsce, ale i w Wielkim Księstwie
coraz bardziej, dochodziła do głosu zasada, że „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”. Zasada nie
mająca pokrycia w rzeczywistości, z biegiem lat coraz mniej realna, ale wyrażająca przekonanie o
równości całego stanu uprzywilejowanego. To przekonanie stanowiło zachętę dla licznych
zagranicznych przybyszów. Do Rzeczypospolitej ciągnęły liczne rzesze uchodźców z krajów
ogarniętych wojnami religijnymi – z Czech, księstw niemieckich, z Niderlandów, ze Szkocji - oraz ludzi,
którzy przynajmniej przez pierwsze stulecie istnienia Rzeczypospolitej poszukiwali w niej azylu. Już
wówczas też rozpoczął się proces polonizacji imigrantów, zjawiska charakterystycznego i przez
następne stulecia naszych dziejów. Stało się przecież to państwo miejscem uzyskiwania awansu
społecznego i majątkowego dla wielu Szkotów i Niemców, „ziemią obiecaną” dla Żydów (którzy
uzyskali tu swój samorząd, tzw. „sejm czterech ziem”), dla Ormian (którzy w Polsce spisywali zbiór
swoich praw, tzw. Datastanagirk Mechitara Gosza). Znajdowali w Rzeczypospolitej dla siebie miejsce
nO
(„pod wspólnym niebem” - jak przypominają ostatnio historycy) przedstawiciele różnych nacji.
TN
Obok tolerancji, drugim istotnym czynnikiem łączącym ziemie Rzeczypospolitej była gospodarka.
Niejako paradoksem może się wydawać fakt, że jej agrarne społeczeństwo przez przynajmniej półtora
Ko
ng
re
sP
wieku uczestniczyło w wielkiej, międzykontynentalnej wymianie handlowej. Już w pierwszej połowie
XV wieku bez budowlanego drewna z lasów Polski i Litwy intensywna działalność stoczni w
Niderlandach, w północnych Niemczech, nawet na półwyspie Iberyjskim, nie mogłaby umożliwiać
prowadzenia wypraw przez oceany świata. Dobrze znany jest eksport zboża z Polski na zachód Europy,
wspomagany nie tylko różnymi surowcami uzyskiwanymi z pól i lasów (lnu, konopi, czerwca, smoły,
dziegciu), zapewniający rozwój manufaktur na zachodzie kontynentu. Przy okazji wywożone były także
produkty przemysłowe, takie jak „czarne sukno mazowieckie”, nie mówiąc już o rudach metali
IV
szlachetnych ze strefy karpackiej. Przynajmniej od schyłku XV wieku można mówić o korzystnym,
dodatnim bilansie w handlu Rzeczypospolitej z zachodem Europy.
Pojawia się pytanie, odpowiedź na które jest ważna dla zrozumienia kultury omawianej strefy. Co działo
się w Polsce i na Litwie z napływającym pieniądzem. Czy przeznaczany był na inwestycje, czy był
tezauryzowany, czy po prostu przejadany? Wydaje się, że przede wszystkim miał miejsce ten ostatni
kierunek wydatków, przeznaczanych na rozszerzoną konsumpcję – wystawny tryb życia, bogate szaty,
ozdobną broń, drogocenne korzenie. Jak można sądzić, bilans handlu z południem Europy, z
Włochami i przede wszystkim z Imperium Osmańskim był zdecydowanie pasywny.
Rzeczpospolita Obojga Narodów stanowiła zatem obszar przepływu pieniądza między różnymi
strefami kontynentu, spoiwo jego stref gospodarczych. Dodać tu trzeba, że wbrew dawniejszym
poglądom historiografii w owym przepływie brała udział także spora część ludności chłopskiej i
mieszczańskiej. Awans w hierarchii państw Europy odbijał się w świadomości szlacheckich
mieszkańców Polski i Litwy. Już nie stanowili ubogich krewnych ówczesnych elit kontynentu, lecz
należeli do grona liczących się jej mieszkańców. Nie mniej ważnych niż szlachta na Zachodzie, dumnych
ze swej odrębności, z koegzystencji różnych języków i różnych sposobów życia. Byliśmy inni, ale też o
wspaniałej, historycznej przeszłości. W przeciwieństwie do nacji jakoby pochodzących od antycznych
Trojan – Francuzów, Rzymian, Anglików czy Bawarów – my wywodziliśmy się od Sarmatów, także
starożytnego ludu. (Acz niekiedy, jak chciał Sarnicki - od Wandali, którzy podbili Afrykę.) Ta inność
dawała przedstawicielom narodu politycznego - szlachty, satysfakcję, poczucie swej wartości, dumę ze
swych dokonań i swojej oryginalności. Papież Jan Paweł II użył w jednym ze swych wystąpień
znaczącego sformułowania, mówiąc o postulowanych przemianach Europy: „Idźmy od Unii Lubelskiej
do Unii Europejskiej”.
Rzeczywiście, jeśli szukalibyśmy historycznych wzorców dla dzisiejszej Unii Europejskiej, to
Rzeczpospolita Obojga Narodów, stanowiąca jedność w swej różnorodności, z tolerancją,
nO
parlamentaryzmem, nawet sądownictwem, jest tu właściwym odniesieniem. Jest też przestrogą przed
Ko
ng
re
sP
TN
naszymi wadami i błędami, które zniweczyły dzieło Unii Lubelskiej.
Wybrana literatura przedmiotu
M. Biskup, G. Labuda, Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1986
D. Clark, Urban Geography, Londyn 1982
K. Górski, M. Biskup, Położenie i sytuacja międzynarodowa Polski w II poł. XV w., VIII Powszechny Zjazd
Historyków Polskich, t. III, Warszawa 1960
IV
O. Halecki, Dzieje unii jagiellońskiej, t. I, II, Kraków 1919-1920
M. Małowist, The Problem of the Inequality of Economic Development in Europe in the Later Middle Ages, „The
Economic History Review” 19, 1966
M. Małowist, Wschód a Zachód Europy w XIII-XVI w., Wrocław 1973
R. Romano, A. Tenenti, Die Grundlegung der modernen Welt, Frankfurt am M. 1967
H. Samsonowicz, Europa i Polska w epoce Kopernika, „Ekonomista” 3, 1973
H. Samsonowicz, Miejsce Polski w Europie, Warszawa 1995
Ch. Tilly, W. Blockmans, City and the Rise of States in Europe, Oxford 1994
J. de Vries, European Urbanization 1300-1800, Cambridge Mass. 1984
I. Wallerstein, The Modern World-System, New York 1974
A. Wyczański, Polska Rzeczą Pospolitą szlachecką, Warszawa 1976
A. Wyczański, Polska w Europie XVI stulecia, Warszawa 1973