w numerze:
Transkrypt
w numerze:
kwartalnik stowarzyszenia wojskowe j historii śl ąsk a cieszyńskiego nr 3 (68) wrzesień 2011 Zdjęcie: internet cena 20 CZK / 3 pln w numerze: 1 Odznaka pamiątkowa 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich 2Pułk Piechoty Ziemi Cieszyńskiej (cz. I) 3apel 3okruchy, listy 4 pierwszy września 1939 r. w jabłonkowie 6 pęd do wolności i demokrac ji 7 formy organizacyjne wielkich jednostek pancernych (cz. 2) 8 nasi jubilaci 8 na wieczną wartę odeszli 8 września 1944 – Belgijskie miasto Thielt. Miejsce walk Polskiej Pierwszej Dywizji Pancernej, w których udział wzięli również żołnierze z Zaolzia. 2 KORPUS POLSKI 25 PUŁK UŁANÓW WIELKOPOLSKICH odznaka pamiątkowa Zatwierdzona Dz. Rozk. Dcy 2 Korpusu nr 1, poz. 1 z 3 stycznia 1946 roku. Odznakę stanowi orzeł w koronie wsparty na tarczy z krzyżem kawalerskim. Pod tarczą numer 25 w inicjale U. Tarcza i inicjał na tle wieńca przeplatanago wstęgą w barwach pułkowych (biało-chabrowo-szkarłatne). Dwuczęściowa – wykonana w tombaku srebrzonym, tarcza złocona – numerowana na nakrętce 26,4 mm. Wymiar: 45 × 27 mm. Wykonanie: S.A. Picchiani and Barlacchi – Firenze. 2 nr 3 (68) wrzesień 2011 Pułk Piechoty Ziemi Cieszyńskiej I. Formowanie pułku W połowie października 1918 roku wszystko wskazywało na to, że upadek Monarchii Austro-Węgierskiej jest nieunikniony. To spowodowało pełną aktywizację polskich i czeskich sił niepodległościowych również na naszym terenie. 19 października została powołana Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, która 29 października uroczyście proklamowała przynależność Księstwa Cieszyńskiego do wolnej, niepodległej, zjednoczonej Polski. W odpowiedzi na to został 30 października utworzony w Polskiej Ostrawie Zemský národní výbor pro Slezsko, który dążył do przyłączenia Śląska Cieszyńskiego w granice Republiki Czechosłowackiej. Kształtowanie granic państwa powstającego na ruinach monarchii w rejonach wielonarodowych powiązań społeczno-gospodarczych, politycznych i kulturowych wymagało odpowiedniego wsparcia wojskowego armii narodowej, którą dopiero było trzeba utworzyć. Największym garnizonem wojskowym armii Austro-Węgierskiej na tym terenie był Cieszyn. Stacjonujący tu austriacki Landwehrinfanterieregiment № 31 (31 Pułk Piechoty Obrony Krajowej) był od początku I wojny światowej na froncie i w październiku 1918 r stacjonował w Cieszynie jego batalion zapasowy pod dowództwem pułkownika Gerndta w składzie trzech kompanii zapasowych, plutonu kompanii karabinów maszynowych (reszta kompanii km została przeniesiona do Skoczowa), kompanii marszowej (uzbrojona i wyposażona według etatów do odejścia na front), kompanii byłych jeńców, kompanii „malarycznej” (uzdrowieńcy po przebyciu malarii) – razem około 2500 żołnierzy trzech narodowości – około 30% Polaków, 30% Czechów i 30 % Niemców. Ogólny zanik dyscypliny wojskowej spowodowany przesytem wojny i pragnieniem powrotu do domu u większości żołnierzy garnizonu cieszyńskiego ograniczał możliwości zbrojnego przeciwwstawienia się objęciu w posiadanie i podporządkowania garnizonu Radzie Narodowej. Plan „przewrotu” został przygotowany wspólnie przez oficerów polskich i czeskich z pominięciem Niemców, chociaż i z nimi były prowadzone rozmowy. Od 29 października żołnierzom polskiej i czeskiej narodowości były rozdawane kokardy w kolorach na- rodowych. Bezpośrednim jednak sygnałem do jego przeprowadzenia był rozkaz mobilizacyjny Komendanta Wojsk Polskich w Krakowie, brygadjera Bolesława Roji z 31 października, którym nakazuje najstarszym rangą oficerom narodowości polskiej przejmowanie dowództw w poszczególnych oddziałach i zakładach wojskowych. Bezkrwawego przejęcia garnizonu w Cieszynie dokonano w nocy z 31 października na 1 listopada, chociaż nie brakowało dramatycznych i pełni napięcia momentów. W pierwszych dniach po „przewrocie” zwalniano do domów oficerów i żołnierzy narodowości niemieckiej oraz dochodziło do licznych dezercji narodowościowo nieuświadomionych polskich i czeskich elementów żołnierskich. W wyniku „przewrotu” w Cieszynie powstały dwa zróżnicowane narodowościowo bataliony – „polski” pod dowództwem porucznika Skrzypka i „czeski” pod dowództwem porucznika Pavlíka. Były to jednak bataliony tylko z nazwy. Starsze roczniki, zmęczone wojną, wysłano do domu, a młodszym rocznikom udzielono urlopy. W ten sposób stan garnizonu znacznie się zmniejszył, lecz był bardziej polski. Zarazem jednak czyniono starania o wzmocnienie polskich sił wojskowych wobec niewyjaśnionej przynależności Śląska Cieszyńskiego, będącego w strefie zainteresowania jak istniejącej już Republiki Czechosłowackiej, tak dopiero formującej się Rzeczypospolitej Polskiej reprezentowanej w tym okresie Radą Regencyjną w Warszawie. Dnia 4 listopada przybył do Cieszyna generał podporucznik Franciszek Aleksandrowicz i przejął naczelną komendę nad wszystkimi polskimi oddziałami na Śląsku Cieszyńskim. Już następnego dnia został podpisany układ graniczny pomiędzy Radą Narodową Księstwa Cieszyńskiego i Zemským národním výborem pro Slezsko, według którego powiaty Cieszyn i Bielsko przypadły Polsce, powiat Frydek Czechosłowacji. We frysztackim powiecie politycznym gminy z czeskim zarządem podlegały Zemskému národnímu výboru a z innym zarządem Radzie Narodowej. W tym samym dniu został „czeski” batalion (12 oficerów, 50 żołnierzy i 2 karabiny maszynowe) odesłany z pełnym uzbrojeniem i wyposażeniem do Frydku, a batalion „polski” złożył publiczne zaprzy- część I siężenie na placu koszarowym jeszcze na wierność Radzie Regencyjnej. Jednostka pod nazwą 31 Pułk Strzelców nie miała się różnić organizacyjnie od przyjętych schematów armii austriackiej. W skład pułku dotychczas wchodziły trzy kompanie strzeleckie, jedna kompania karabinów maszynowych (w jej składzie 80 konny oddział kawalerii sformowany w Dąbrowie i później w Cieszynie na bazie rozbrojonych szwadronów dragonów austriackich i husarów węgierskich w Suchej i Szonowie), dwie kompanie wartownicze (jedna w Cieszynie i druga w Skoczowie), kompania zapasowa w Skoczowie oraz różne urzędy i zakłady wojskowe. Daleko jej wtedy było do siły pułku. Dińia 27 października został powołany do życia Sztab Generalny Polskiej Siły Zbrojnej w Warszawie, który opracował plan rozwoju organizacyjnego polskiej armii. Plan rozbudowy oddziałów piechoty nie był oparty na poborze powszechnym, ale na zaciągu ochotniczym. I to odzwierciedliło się w dodatku do wydanego dnia 6 listopada Rozkazu Mobilizacyjnego Komendy Wojsk Polskich na Śląsku Cieszyńskim, który zobowiązywał do służby wojskowej WSZYSTKICH mężczyzn narodowości słowiańskiej w wieku do 35 lat. Dodatek ten ogłaszał: MOBILIZACJA WERBUNKOWA W uzupełnieniu wydanego ogłoszenia mobilizacyjnego Komendanta Wojsk Polskich na Śląsku Cieszyńskim podaje się, że zgłaszać się mają mężczyźni od roku 18 do 35 roku życia w Cieszynie w Komendzie 31 pułku strzelców. Wyjątek stanowią wszyscy górnicy, hutnicy, kolejarze, oraz wszyscy dotychczas od służby wojskowej zwolnieni. Mobilizację tę należy uważać narazie za werbunkową – dobrowolną, jeżeliby jednak nie zgłosiła się odpowiednia ilość, wtenczas zarządzona zostanie niezwłocznie ogólna mobilizacja obowiązkowa. Ogłoszenie obowiązuje i tych, którzy wracają obecnie z wojny. Zasiłki wojenne będą wypłacane rodzinom zgłaszających się, jak to dotychczas miało miejsce. Zgłaszających się żołnierzy użyje się tylko do utrzymania porządku na Śląsku Cieszyńskim. Cieszyn, dnia 7. XI. 1918 r. Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego 3 nr 3 (68) wrzesień 2011 W związku z tymi rozkazami w większych centrach ustanowiono oficerów werbunkowych. Miejscowa akcja werbunkowa nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Do pułku napływali jednak powracający do domów żołnierze z innych pułków austriackich, którzy w znacznej mierze zasilili jego stany ilościowe. 11 listopadu stan 31 pułku strzelców w Cieszynie wynosił: 87 oficerów, 256 podoficerów, 1284 szeregowców, 88 koni, 1482 karabiny, 8 ciężkich karabinów maszynowych. Podstawowym uzbrojeniem strzeleckim były austriackie 8 mm karabiny Mannlicher wz. 1888/90 i wz. 1895, niemieckie 7,9 mm lekkie karabiny maszynowe Bergman wz. 15 używane również przez armię astro-węgierską oraz austriackie 8 mm ciężkie karabiny maszynowe Schwarzlose wz. 07/15. Obsada stanowisk dowódczych 31 pułku strzelców: Dowódca pułku – porucznik Ludwik Skrzypek Adjutant – porucznik Paweł Zientek. Dowódca 1 kompanii – podporucznik Henryk Holan Dowódca 2 kompanii – podporucznik Paweł Kantor Dowódca 3 kompanii – podporucznik Leopold Roik Dowódca oddziału jazdy – podporucznik Grycz Dowódca kompanii karabinów maszynowych – porucznik Jan Cienciała W niektórych gminach przebiegała rekrutacja oddziałów milicji i jednostek wojskowych włączonych wkrótce do 31 pułku. W Suchej organizował jednostkę ppor. Paweł Pawlas, w Rychwałdzie i Boguminie ppor. Kopecki, w Karwinie oraz Dąbrowej ppor. Matros, ppor. Zaręba i sierżant Kynast, w Orłowej sformował kompanię „orłowską“ por. Nowak, we Frysztycie „frysztacką“ kompanię ochotniczą formuje porucznik Kowalowski, w Jabłonkowie podporucznik Jeżewicz, w Trzyńcu podporucznik Sojka, w Gnojniku obywatel Kotas. Mniejsze oddziały milicji powstają w Cierlicku, Istebnej, Bielsku, Skoczowie i Ustroniu. Wyszkolenie żołnierzy utrudniał brak polskich regulaminów . Wykorzystywano podręczników „Sokoła“ i doraźnie tłumaczonych na język polski regulaminów austriackich. W dniu 17 (19?) listopada doszło do zmiany na stanowisku Komendanta Wojskowego dla Śląska Cieszyńskiego. Generał Aleksandrowicz został powołany do Krakowa, a na jego miejsce przybył doświadczony oficer, pułkownik Franciszek Ksawery Latinik. Jego głównym zadaniem było zformowanie z powstających na Śląsku oddziałów ochotniczych jednej lub dwóch jednostek bojowych. Do grudnia zformowano 4. i 5. kompanię strzelecką oraz kompanię graniczną w Jabłonkowie. Apel do Rodzin i Weteranów Zwracamy się do kombatantów i rodzin żołnierzy Polskich i Czeskich Sił Zbrojnych, Wehrmachtu, jak również żołnierzy służących w armiach alianckich z serdeczną prośbą o nawiązanie kontaktu i pomoc przy ocaleniu pamięci oraz tworzeniu zbiorów Archiwum Wojskowej Historii Śląska Cieszyńskiego. Być może jesteście Państwo w posiadaniu informacji lub materiałów, które z Państwa punktu widzenia nie są istotne, a dla nas mogą okazać się bezcenne. Stąd też kierujemy do Państwa gorący apel o kontakt i pomoc. Archiwum Wojskowej Historii Śląska Cieszyńskiego Bogdan Jakubek (+420) 605 941 991 [email protected] 1179 Zaolzie, 739 94 Wędrynia OKRUCHY ŻYWOCICE 6 SIERPNIA 2011 Dostojny i sprawny przebieg miały uroczystości poświęcone pamięci zamordowanych w 1944 r. przez faszystów niemieckich 36 Polaków i Czechów – mieszkańców żywocic oraz sąsiednich wsi. Treściwe, zwięzłe przemówienia p. Heczki, wiceprezydenta miasta Hawierzowa, pani Kowacs, wicekonsul RP w Ostrawie, występy chórów i ekumeniczne słowa modlitwy przyczyniły się do podniosłego nastroju. Za KPK w RC złożyli kwiaty: B. Firla, J. Czyż, M. Czyż, F. Jurczek, J. Pawlas i E. Ryba. Uprzednio 2 sierpnia w muzeum żywocickim otwarto wystawę „Polacy na Zaolziu” również ze śladami naszej działalności. PRAGA 1 LIPCA 2011 W ogrodach ambasady RP odbyły się uroczystości związane z objęciem prezydencji Polski w UE. Gospodarz, ambasador Jan Pastwa podkreślił znaczenie prezydencji szczególnie w obecnych czasach kryzysu, uwypuklając ważność kontroli koordynacji rynków kapitałowych. Wśród licznie zaproszonych gości (również z Zaolzia) przewijały się sylwetki kombatantów B. Firli, J. Marosza i J. Pawlasa. NOWE ORDERY Ustawa uchwalona przez Sejm RP, przywracając Krzyż Niepodległości niesie przesłanie, że każdy, kto ponad miarę obowiązku decyduje się bronić Ojczyzny, w trakcie tej służby dokonuje czynów niezwykłych i bohaterskich a bohaterstwem jest sam fakt dobrowolnego narażania życia w jej obronie. Natomiast drugi z orderów – Krzyż Wolności i Solidarności – będzie przyznawany działaczom opozycji demokratycznej w PRL (między 1 stycznia 1956 r. a 4 czerwca 1989 r.) LISTY Na ręce prezesa KPK wpłynął list następującej treści: Szanowny Bronku, dziękuję z całego serca za piękne popołudnie, które spędziłam nad lekturą „Śladami uciekającej pamięci”. Urzekł mnie styl literacki wchłaniający czytelnika, bogaty język literacki a przede wszystkim rzewny ostatni akapit książki i wiersz na zakończenie. Z wyrazami szczerego, głębokiego uznania i szacunku Hania Moroń 4 nr 3 (68) wrzesień 2011 Pierwszy września 1939 w Jabłonkowie C oraz butniej zachowywali się poniektórzy Niemcy jabłonkowscy. Jeszcze trzymali w ukryciu broń szmuglowaną przez Połom i Hadaszczok, chorągwie ze swastyką i transparenty powitalne. Ich chwila jeszcze nie nadeszła, ale była coraz bliżej. Tylko malarz pokostnik Kotzur na Białej ośmielił się w oknie swojego mieszkania na Białej umieścić małe chorągiewki ze swastyką Kampf Organisation Jablunkau pod przywództwem dawnego austriackiego nauczyciela Heinricha Knoppka i jego zastępcy nauczyciela Hansa Śniegonia, była w pogotowiu. Część członków tzw. grupy A po nieudanym wypadzie na Mosty czekała w Czacy. Gorące dni sierpnia 1939 w Jabłonkowie jak w całej Polsce, naznaczone były coraz większym niepokojem i obawami z nadciąga jącej groźby wybuchu wojny z Niemcami. Atmosfera stała się jeszcze bardziej nerwowa po nieudanym napadzie niemieckiej grupy dywersyjnej porucznika Abwehry Alberta Herznera na tunel i dworzec kolejowy w Mostach w nocy z dnia 25 na 26 sierpnia. W Świerczynowcu rozbitymi oknami świeciła zniszczona placówka Poczty Polskiej. Wojna wisiała na włosku. Do jej wybuchu pozostał tylko tydzień… jaczy sylwetka pocztowego Polskiego Fiata. To uspokaja. Instrukcja, jaką otrzymali od naczelnika mówi, ale jasno: Dziś w nocy trzeba liczyć się z napadem Niemców! Nadal jest spokój, nic nie zakłóca ciszy w mieście. Na wieży kościelnej miarowo zaczyna bić dzwon, właśnie minęła północ. Jest już piątek pierwszy września 1939 roku. W pomieszczeniu dyżurujących listonoszy dzwoni przeraźliwie telefon. Dzwonią z Cieszyna: „Uważajcie mno- Jabłonkowski rynek dnia 3. 9. 1939 r. Kończy się ostatni tydzień pokoju w Europie. Dalsze będą już naznaczone wojną. Nadchodzi ciepła noc z czwartku na piątek. Ranek będzie już wrześniowy. W ulicy Polskiej, w solidnym piętrowym budynku nr 111 budowniczego Richarda Klimka, mieści się placówka Poczty Polskiej. Dwaj listonosze rozpoczynają swój regularny dyżur nocny, otwierają okno na oścież i patrzą na rozgwieżdżone niebo. Pod oknem ma- żą się napady dywersantów na placówki przygraniczne”. Telefonów przybywa. Z Cieszyna zapytują:, „Co u was w Jabłonkowie?“ Odpowiedź brzmi: „Na razie spokój“. Potem ciszę nocną zaczynają zakłócać jakieś głuche dźwięki i pomruki, które dolatują do Jabłonkowa gdzieś z nad Przełęczy Jabłonkowskiej. Listonosze ostrożnie wychodzą przed budynek poczty i nasłuchują. Na ulicy jest spokój, widać tylko światło w oknie pobliskiej piekarni Byczańskiego, z której dochodzi także woń wypiekanego chleba. Już dnieje, gdy od Przełęczy Jabłonkowskiej dolatują jakieś głuche grzmoty, nagle odzywa się terkot telefonu. Dzwonią z dyrekcji poczt w Katowicach. Jest wojna, Niemcy napadli na Polskę. Natychmiast ewakuować się! Jabłonków budzi się do pierwszego wojennego dnia, nad miastem krąży samolot z czarnymi krzyżami na skrzydłach. Jest wysoko, zatacza szerokie koła i odlatuje. Listonosze w pośpiechu wynoszą z pomieszczeń poczty wszelką dokumentację i ładują na Fiata. Jeden z nich zapuszcza motor i samochód powoli rusza w kierunku Czytelni, nieznacznie skręca w prawo i po dodaniu gazu rusza w stronę Piosku i Istebnej. Drugi z listonoszy wsiada na rower i pedałuje w stronę rynku. Pojawiają się pierwsi mieszkańcy. Z bocznej uliczki ktoś krzyczy: „Ale jste to Polsko rychle přesr…!“ Listonosz Typowa scena na rynku jabłonkowskim z czasów II wojny św. W Panienski most została wycelowana lufa działka przeciwpancernego już pierwszego dnia wojny zdjęcia pochodzą z Archiwum Wojskowej Historii Śląska Cieszyńskiego antoni szpyrc 5 nr 3 (68) wrzesień 2011 pedałuje dalej, z okna domu cukiernika Wrabtza na rynku groźnie sterczy lufa cekaemu. To aktywizują się jabłonkowscy Niemcy. Listonosz zmierza do Miejskiej Łomnej, tam żegna się z rodzicami, zabiera nieco żywności i wraca do Jabłonkowa. W okolicy sanatorium spotyka wycofujących się saperów polskich. Wpada na rynek, widzi paradujących młodych Niemców jabłonkowskich, skręca w prawo do ulicy Polskiej, mija budynek poczty i kieruje się w stronę Szygły i dalej Istebnej. Nie wie jeszcze, że swoją wędrówkę wojenną zakończy aż na dalekiej Ukrainie pod Kowlem. Po drodze mijają go samochody załadowane skrzyniami i workami to ewakuuje się policja i inne urzędy. Na rynku przybywa coraz więcej wystraszonych mieszkańców, od sanatorium słychać odgłos wybuchu, to saperzy odpalili ładunki wybuchowe pod mostem przez Osietnicę. Na prośbę jednego z właścicieli pobliskiego domu, niejakiego Cienciały, saperzy odpalili tylko część ładunków. W środku mostu jest głęboka wyrwa. Coraz bardziej zaniepokojeni jabłonkowianie gromadzą się w kościele, gdzie ksiądz Hanzlik celebruje mszę. Modlitwy nagle przerywa głośny wybuch i wstrząs, pobliski „Paniynski most“ przy starym klasztorze jest uszkodzony ładunkami wybuchowymi. Mia- mują niemieckie jednostki 7 Dywizji Piechoty gen. mjr. Otta, w tym 62 pułku piechoty gen. mjr. Langa, są Świerczynowiec i Mosty. Stamtąd najkrótszą drogą kierują się w stronę Jabłonkowa. Część piechoty posuwa się torem kolejowym, prowadzą ich tutejsi bojowcy niemieccy z Kampf Organisation. To oni znają najkrótszą drogę do Jabłonkowa i jako pierwsi docierają do Boconowic by następnie przez tereny sanatorium i Wojciechowa, koło „dymbiarni“ Sterna i przez „Frynklów most“ dotrzeć „Na Wysznióm Bróne“. Spoza firanek ogląda ich też fryzjer Józef Pindur ze swym bratem. Żołnierzy prowadzą cywile z bronią i z opaskami na rękach. Fryzjer poznaje niektórych z nich. Jeden niski w okularach jeszcze niedawno był polskim bojowcem. Żołnierze w dotąd nieznanych mundurach kierują się na rynek. Tu witają ich grupki wiwatują- miając: „Tak uż tu mómy niymiecki wojsko“. Na drodze przed drogerią Kucheidy stoi niemieckie działko pryeciwpancerne, jego lufa skierowana jest w stronę „Paniynskigo mostu“. Stamtąd Niemcom nic już nie zagraża. Jest ranek, piątek 1 września 1939 roku, Jabłonków jest w niemieckich rękach. Jabłonkowscy Niemcy między domem rzeźnika Lubojatzkiego i drogerzysty Kucheidy rozwieszają transparent, dziękując Führerowi za wyzwolenie. W szkole niemieckiej w pobliżu Czytelni cukiernik Fauska i inni aktywni Niemcy przygotowywują oficjalne powitanie, wkrótce nad Jabłonkowem przejmuje pieczę pięcioosobowa grupa tzw. Hilfpolizei na czele z Johannem Swanyą. Nikomu z nich z pewnością nie przemknęło przez myśl, że jest to początek końca społeczności niemieckiej w Jabłonkowie. Dokładnie za 5 lat i 8 miesięcy koło tej sto opuszczają ostatni polscy saperzy. W powietrza wylatuje jeszcze most w Szygle. Niemcy jabłonkowscy przygotowywują się do przyjęcia niemieckich żołnierzy, wyciągają ukryte flagi ze swastykami i dekorują nimi miasto oraz budynek niemieckiej szkoły. Jest przygotowany rownież i transparent dziękczynny. Wojna przychodzi do Jabłonkowa z południowego wschodu, ze Słowacji. Pierwszymi wioskami, które zaj- cych Niemców jabłonkowskich. Na oścież otwarte są drzwi cukierni Maxa Wrabtza, podekscytowana żona cukiernika podaje żołnierzom butelki z lemoniadą. Przybywa coraz więcej flag ze swastyką. Z tunelu koło Stańka wychodzi młynarczyk Jan Szkandera zatrudniony w młynie Franza Sagitariusa w ulicy Młyńskiej. Nieco zażenowany i zaskoczony, ale jednak z młodzieńczą ciekawością przygląda się wszystkiemu, co dzieje się na rynku. Rano zaskoczył ich sam właściciel młyna oznaj- samej niemieckiej szkoły przechodzić będą wczesnym rankiem już inni żołnierze. Nie będą to jednak ci, którzy wycofywali się tędy we wrześniu 1939 roku. Poprowadzi ich między innymi młody jabłonkowianin o jakże symbolicznym nazwisku, Tadek Rusek. Tak Ruskich do Jabłonkowa będzie prowadził 2 maja 1945 roku Rusek. Od strony Istebnej. Nim to jednak nastąpi musi się dużo zmienić w całej Europie i na świecie. Niestety także w samym Jabłonkowie. 6 nr 3 (68) wrzesień 2011 Pęd do wolności i demokracji karol mrózek N akreślić wiarygodnie wielowymiarową sylwetkę Bronisława Firli – architekta, plastyka, kombatanta, zaolziańskiego patrioty, a zarazem ofiarnego obywatela rodzinnej wioski – to temat na całą książkę. Na szczęście Bronek swoje bogate wojenne przeżycia sam przelał na papier niedawno wydanego tomiku „Śladami uciekającej pamięci”. Książka ta jest nie tylko artystycznym opisem dramatycznych wojennych przeżyć, ale jest też wiernym odbiciem przedwojennej, a częściowo i wojennej atmosfery panującej na zaolziańskich Dołach. Z uwagi na niepodważalne wartości historyczne i etyczne tkwiące na jej stronicach, z przyjemnością z nich korzystam, a spróbuję je uzupełnić krótkimi epizodami z ubiegłych dwudziestu lat, gdy dane nam było już żyć w warunkach względnie prawdziwej demokracji. Polityczno-społeczne okoliczności ostatnich dwu dekad pozwoliły mi, bowiem na tyle poznać Bronka, że prezentacja jego działalności w tym okresie będzie, wierzę, autentyczna. Zapytawszy Bronka o kredo życiowe, usłyszałem następujące wyznanie: Od wczesnej młodości czułem w sobie niepohamowany pęd do wolności i niezależności, a jednym tchem dodaje: to w dużej mierze zasługa profesorów orłowskiej Alma Mater. Teodor Dzik, stracony na początku wojny w obozie koncentracyjnym zauroczył mnie językiem polskim i poezją. W 1939 r. zorganizował spotkanie z czołowymi pisarzami polskimi m.in. Ferdynandem Goetlem i Jalu Kurkiem. Patriotyczną postawę kreowali w nas dyrektor Piotr Felix, Jan Włosok, a właściwie całe ówczesne grono profesorskie. Charakterystyczną cechą osobowości Bronka jest też niebywale mocna więź z domem i krajem rodzinnym. Tę cechę jaskrawo ilustrują wspomnienia z lat dziecinnych, zapisane we wspomnianej książce. Cytowane dalej słowa są czymś więcej niż nostalgicznym odśpiewywaniem wspaniałej bez wątpienia pieśni „Ojcowski dom to istny raj”. Wczesną młodość Bronka i otwieranie nowych horyzontów za pośrednictwem gimnazjalnych profesorów przerwały syreny zwiastujące wybuch wojny. Lata okupacji pracę z konieczności Bronek odczuwał, jako życie Drugi z prawej Bronisław Firla (zdj. z jego archiwum) w niewoli, co z kolei brutalnie gwałciło jego naturalny pęd do wolności. Złożony splot okoliczności, podobnie zresztą jak w wypadku tysięcy jego rówieśników, rzucił go, jako „ Kanonenfutter” w szpony znienawidzonego Wermachtu. Kiedy z dnia na nadzień znalazł się o setki kilometrów od swej Suchej Górnej, w karbach pruskiego drylu filozofuje: Zabrali mi dom, ten światek, który tworzy najbliższa rodzina – zabrali mnie samego. Nie zabrali mej duszy, bo wiedziałem, którą drogą należy iść. Prawda, prawość – kojarzyła mi się z wolnością. Wiedziałem, że o tę wolność należy walczyć, gdziekolwiek się znajdę. Wiedziałem, że musi się udać. Podtrzymywała mnie wiara w Boga wszechmogącego, wiara w zwycięstwo dobra nad złem. Od kanału La Manche przez Alpy, Apeniny, nad Morze Tyrreńskie. W międzyczasie krótki zdrowotny urlop i spotkanie z najbliższymi w domu. Jednak nie ze wszystkimi. Brat Henio, również na poniewierce z Wermachtem przestał wysyłać wiadomości o sobie. Potem smutno pochylona wieża w Pizie, Livorno i front w okolicach Viterbo. Bronek, jako niepewny element jest czwartym w obsłudze szybkostrzelnego MG4. Jego zadaniem jest dostarczanie amunicji do cekaemu ustawionego na linii frontu. Krótkie starcie z amerykańskim samochodem. Dla Firli mocny sygnał do zorganizowania przejścia na drugą stro- nę frontu. Pęd do wolności kulminuje i nabywa coraz konkretniejszych kształtów. Ci szczęśliwsi słyszą nad głowami przelatujące pociski artyleryjskie. Mniej szczęśliwych w milczeniu odłamki zabijają. Zapada noc. Podczas przemieszczania oddziału omdlewa Niemiec. Szybka decyzja. Bronek z kolegą Przybyłą wykorzystują sytuację i ściągają zemdlałego do jaru, gdzie się kryją. Po dwu dniach czekania prócz warkotu czołgów słychać odgłosy rozmów. Wytężamy słuch – po angielsku czy po niemiecku?… Na pewno germański. Trudno, na trzeci dzień decyzja. Wychodzimy z lasu, niech się dzieje wola nieba. Białe chusteczki w pogotowiu, bo nigdy nie wiadomo, na kogo trafimy. Las rzednie, polana, na niej stoi czy raczej opala się młody człowiek (artylerzysta?) w kąpielówkach. Cholera, po jakiemu go zagadnąć? Sytuację ratują Włosi, wybiegają z pobliskiej chatki gestykulując, krzycząc Tedeschi via (Niemcy uciekli)… Spoza górki wybiega patrol w rozchełstanych koszulach U.S. Army. Polish! – wołam… W akompaniamencie kanonady zawożą nas do sztabu, później do więziennej twierdzy w Civitaveccia. Zjawia się polski oficer por. Jakubowski, który zapisuje ochotników do wojska polskiego Potem transport do polskiego obozu wojskowego w Sam Basilio. Wreszcie mundur z naszywkami Poland. 7 nr 3 (68) wrzesień 2011 Już w barwach polskich po kursie radiotelegraficznym zostaje instruktorem w bazie II Korpusu Polskiego. Później kończy Szkołę Podchorążych łączności w okolicy San Benedetto – dziś centrum włoskiej perły turystycznej Wybrzeża Palmowego. Wpierw, na kilka dni po ukończeniu wojny – matura, jako ukoronowanie intensywnej nauki w Polskim Gimnazjum Ogólnokształcącym w obcasie włoskiego buta – w malowniczym Alessano. Radość z porażki faszyzmu mąciła jednak wiadomość dotycząca politycznej perspektywy wyzwolonej Polski, która miłośników prawdziwej wolności nie napawała optymizmem. Następna podróż, już w warunkach pokojowych przez wspaniałe włoskie miasta, przez Alpy, do Anglii. Tam decydujący życiowy dylemat. Zostać – wracać? Tęsknota do kraju i domu rodzinnego zwycięża. Nadszedł dzień 24 kwietnia 1947 r. Port Edynburg i statkiem Clean Lemont wraz z innymi repatriantami opuszczam mglistą Szkocję. Niesamowite spotkanie z panem Kiczakiem, którego ostat- ni raz widziałem przed siedmiu laty zamkniętego w sowieckim więzieniu. Jest Gdańsk, Katowice, Cieszyn, kochane Beskidy. Ogromną radość z widoku kraju rodzinnego tłumią nieprzychylne reakcje służb granicznych na to, że deklarowałem się, jako zdemobilizowany żołnierz z armii generała Andersa. Andersowiec brzmiało złowieszczo, trwało przez następnych czterdzieści lat. Rodziców zastał Bronek żywych i zdrowych. Brat Henio zaginął jednak bez wieści. Spełniłem obowiązek wobec ojczyzny bez granic, której na imię Wolność i Demokracja. W wojennej tułaczce nie omijał mnie przysłowiowy łut szczęścia, wiara i nadzieja. Jestem w domu, a z akordeonu kuzynki Irki Polok płynie melodia Ojcowski dom, to istny raj, dar Ojca niebieskiego., Myślałem, że to sen, lecz dalej wspólnie śpiewana pieśń przekonuje mnie o prawdziwości szczęśliwej chwili… „Chociażbyś przeszedł cały świat, nie znajdziesz piękniejszego“. Bagaż wspomnień i wojennych doświadczeń dał później w konsekwencji bogate plony. Mocny pęd do demokracji przejawił się również zaraz po rewolucji aksamitnej. Firla działa w Forum Obywatelskim, jako gorliwy animator powstającej wtedy przyszłej Rady Polaków w Republice Czeskiej. Bezpośrednio po upadku reżymu totalitarnego swymi zdolnościami organizacyjnymi i zapałem, mającym źródło w zamiłowaniu demokracji, zdecydowanie pomógł przywrócić swej rodzinnej wiosce stracony status samodzielnej i samorządnej gminy. Sucha Górna z siedemsetletnią historią, była przez dwadzieścia lat, decyzją komunistycznych władz, zaniedbaną dzielnicą miasta Hawierzowa. Laureata wielu odznaczeń i medali z dziedziny wojskowej, artystycznej i społecznej zapytałem jeszcze, z jakimi uczuciami odbiera medale i wyróżnienia. Każde wyróżnienie naturalnie cieszy, ale dominującym uczuciem bywa raczej zażenowanie. Ta wypowiedź prezesa i założyciela Koła Polskich Kombatantów w Republice Czeskiej nie wymaga komentarza. Formy organizacyjne wielkich jednostek pancernych część II Gen. bryg. Stanisław Maczek P owstaje zjawisko, które nazwałbym może niesłusznie: nieczystością organizacyjną. Jest to też cecha charakterystyczna wielkich jednostek pancernych, którą chcę podkreślić. Umysł organizatora lubi grupować w jednostce pewne bronie w oddzielnych zgrupowaniach, a więc osobno czołgi, osobno artyleria, osobno motocykle, osobno siły żywe. Organizacja taka będzie jednak zawsze zaprzeczeniem szybkości. Będzie stawiała dowódców przed koniecznością ciągłego przegrupowania, tworzenia zgrupowań bojowych, zależnie od potrzeby taktycznej, będzie zmuszała jednym słowem do s t r a t y c z a s u . Przyjąć zgrupowania złożone z różnych gatunków broni czasem na najniższych nawet szczeblach, stało się konieczne w imię najważniejszej zasady t.j. s z y b k o ś ć działania. Oto są cechy charakterystyczne wielkich jednostek pancernych, które chciałem uwypuklić, nie roszcząc sobie wcale pretensji do wyczerpania pełnego zagadnienia organizacji wielkich jednostek pancernych. Powtarzam: wielka jednostka pancerna jest jednostką operacyjną. Wpływa to na jej siłę i skład. Robi ją ciężką. Wielka jednostka pancerna jest jednostką szybką. Wpływa to na jej konstrukcję wewnętrzną. Robi ją lekką i szybką. Jedną z głównych konsekwencji, wynikających z tego postulatu lekkości i szybkości musi być pewna „nieczystość” organizacyjna, która się przejawia w pomieszaniu różnych gatunków broni na szczeblach nieraz bardzo niskich. To, co powiedziałem, chciałbym zilustrować. Sięgając po przykład, który zdał egzamin bojowy i na którym wykazać mogę ewolucję jednostki pancernej na tle doświadczeń z wojny 1939 i 40 roku, trafiam z natury rzeczy na wielką jednostkę pancerną niemiecką. O ile chodzi o historię i ewolucję, to ona jedynie ma ją w tej wojnie. Ciekawe byłoby ją przestudiować, ale z góry muszę się zastrzec, że brak wyczerpującego materiału nie pozwala przeprowadzenie dostatecznej analizy i wniosków. Znamy na ogół formy wielkich jednostek szybkich, z jakimi zaczęły Niemcy kampanię 1939 r. Były ich trzy rodzaje: • dywizja pancerna (Panzer Division) • dywizja lekka (Leichte Division) • dywizja zmotoryzowana (Motorisierte Division). Wiemy, że nie występowały one samodzielnie, ale jako wojska szybkie (Schnelltruppen) tworzyły operacyjne zgrupowania złożone z tych wszystkich trzech typów. Dywizja pancerna miała w tych zgrupowaniach rolę taranu przełamującego, podczas gdy dywizje lekkie działały na skrzydła i tyły, zaś dywizje zmotoryzowane, szeroko rozczłonkowane, posuwały się za tymi dywizjami, zajmując teren, jako wielka rezerwa sił żywych, lub też osłaniały ich skrzydła i tyły. W kampanii wrześniowej w Polsce, takim zgrupowaniom operacyjnym na południu w armii gen. Lista było zgrupowanie 2-giej dywizji pancernej, 4-tej dywizji lekkiej i 1-szej dywizji górskiej zmotoryzowanej, zgrupowanie, z którym od pierwszego dnia wojny do 18 września walczyła 10 B.K. Na północy było takim zgrupowaniem zgrupowanie gen. Guderiana, uderzające z Piły na Bydgoszcz w sile 1 dywizji pancernej, 1 dywizji lekkiej i 2-ch zmotoryzowanych. Takim wreszcie zgrupowaniem było zgrupowanie gen Hoepnera, które uderzało z rejonu Kreutzburg na Częstochowę w sile 2-ch dywizji pancernych, 2-ch lekkich i 2-ch zmotoryzowanych. 8 Między tą formą, a formą, w jakiej wstąpiły wielkie jednostki pancerne niemieckie we Francji, zaszła duża ewolucja. Na czym ona polegała? Zanikają dywizje lekkie. Występują już tylko dywizje pancerne o składzie i roli naogół mało zmienionych oraz dywizje zmotoryzowane. Czego dowodzi ta ewolucja? Czy dywizje lekkie okazały się zasadniczo złe w wykonaniu swej roli, czy też dobre były tylko dla kampanii polskiej, a musiały być zmienione na formę silniejszą w oczekiwaniu innych, cięższych warunków we Francji. Trudno mi na to znaleźć odpowiedź bez odpowiedniego materiału. Wystarczy mi jednak dla tego, co chcę podkreślić sam fakt, że zostały one uznane za słabe dla walk na zachodzie, z przeciwnikiem tak przygotowanym jak oceniano Francuzów. Na tle organizacji dywizji pancernej niemieckiej wskażę, na czym polegała słabość dywizji lekkiej. W O. de B. niemieckiej dywizji pancernej odzwierciedlała się przede wszystkim: • jej ogromna siła ogniowa i przełamująca, • jej zdolność szybkiego działania i wynikająca stąd jej duża wartość jako wielkiej jednostki operacyjnej. Przypatrzmy się jej składowi o tyle o ile da się on dzisiaj odtworzyć: 1 brygada jednorodna czołgów złożona z dwóch pułków czołgów á dwa bataliony. Baon czołgów mieszany złożony z: • jednej kompanii czołgów średnich á 4 plutony po 3 czołgi z działem 75 mm (rzut bojowy kompanii wynosił 13 czołgów średnich, uzbrojenie 13 dział 75 mm. 35 c.k.m.). • 3 kompanii lekkich czołgów, każda posiadała w rzucie bojowym 23 czołgi z tego 8 z 1.k.m., 6 z n.k.m 20 mm, 9 z działkiem 37 lub 47 mm. Razem baon czołgów miał w rzucie bojowym 82 czołgi, w tym: 13 dział 75 mm, 20 ppanc. 37 mm, 20 n.k.m. 20 mm, i 134 l.k.m. Jeżeli pomnożymy te cyfry przez 4 bataliony to wypadnie naprawdę imponująca cyfra siły ogniowej tej brygady pancernej: 363 czołgi z uzbrojeniem: 52 działa 75 mm, 112 działek ppanc. 37 mm, 80 n.k.m 20 mm, 535 l.k.m. Poza ogromną siłą brygady chcę podkreślić jej samowystarczalność na polu bi- nr 3 (68) wrzesień 2011 twy dzięki posiadaniu w czołgach artylerii towarzyszącej t.j. 52 dział, 112 działek ppanc. I 80 n.k.m. U w a g a : wedle danych z Francji niektóre bataliony czołgów miały mieć dwie kompanie lekkich czołgów. Przejdźmy do dalszych członów dywizji pancernej. Brygada strzelecka zmotoryzowana złożona z 1 pułku strzelców zmotoryzowanych plutonem samochodów pancernych, łączności i motocykli á 2 baony strzeleckie, z których każdy złożony z 3-ch kompanii strzeleckich, (4 c.k.m., 18 l.k.m., 3 granatniki lekkie) i z 1 kompanii ciężkiej, plutonu pionierów, plutonu ppanc. á trzy działka 37 mm, plutonu dział piechoty á dwie armaty 75 mm i 6 ciężkich granatników). Według źródeł angielskich przyjąć trzeba, że w skład tej brygady wchodzi jeszcze baon cyklistów złożony z plutonu pionierów, plutonu ppanc., plutonu samochodów pancernych i 3-ch kompanii strzeleckich, każda po 4 c.k.m., 18 l.k.m. i 3 granatniki. Batalion taki widziałem zresztą sam w przemarszu w Burgundii. W sumie pułk zmotoryzowanych strzelców plus batalion cyklistów wnosi prócz zwiększenia siły ognia broni automatycznej} ckm i X l.k.m.) jeszcze działa piechoty i granatników ciężkich. Dalsze człony dywizji wprost podległe dowódcy dywizji. • Zmotoryzowany pułk artylerii lekkiej á dyony, dyon á baterie 4 działowe haubic. • Zmotoryzowany oddział rozpoznawczy złożony 2 kompanii samochodów pancernych każda po 1 plutonie ciężkim á 6 samochodów z działkami ppanc 37 lub 47 mm. i po 2 plutony lekkie á 8 samochodów uzbrojonych w n.k.m 20 mm. Razem kompania posiada 24 samochodów pancernych z uzbrojeniem: 6 działek ppanc., 16 n.k.m i 24 pistoletów maszynowych. • Jedna kompania motocyklistów (4 c.k.m., 18 l.k.m. 3 granatniki). • Jedna kompania ciężka złożona z plutonu pionierów, plutonu ppanc. (3 działa 37 mm), plutonu dział piechoty (dwa działa 75 mm). • Baon ppanc. á 3 kompanie ppanc., każda po 12 działek 37 mm. I jedna kompania działek przeciwlotniczych kal. 37 mm. Wydaje stowarzyszenie Wojskowej Historii Śląska Cieszyńskiego Školní 137, 739 91 Jablunkov www.avhts.eu Muzeum 4. PSP, ul. Frysztacka 2, 43-400 Cieszyn www.militariacieszyn.pl Redakcja Bogdan Jakubek, Bronisław Firla, Piotr Lipka DTP Marian Siedlaczek Zadanie realizowane w ramach zlecenia przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2011 r. dzięki pomocy Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. • Baon saperów i baon łączności. Otóż: Przypominając organizację dywizji pancernej niemieckiej, podkreślam o g r o m n ą s i ł ę o g n i o w ą tej jednostki, podwyższaną jeszcze przez ciągłą tendencję do dalszej automatyzacji uzbrojenia (pistolety maszynowe). Chcę teraz zwrócić uwagę na wzajemny stosunek broni w wielkiej jednostce pancernej. Jeśli bowiem uchyliłem się od dyskusji ogólnej nad tym, która z broni jest raczej bronią główną – to w ramach wielkiej jednostki pancernej, sprawa ta jest jasna – jest nią pancerz ; czyli broń pancerna, która wchłaniają w siebie uzbrojenie id l.k.m. poprzez n.k.m., działko ppanc. – do dział włącznie, stając się coraz bardziej samodzielną i samowystarczalna – podporządkuje sobie inne bronie, które występują w tych wielkich jednostkach pancernych, jedynie w ilości nieodzownie koniecznej dla umożliwienia czy ułatwienia pracy broni pancernej. Opracował Bogdan Jakubek NASI JUBILACI 08.07.Kowalowski Antoni 16.07.Czyż Maksymilian 16.08. Polok Edward 21.08.Pawlas Teodor 30.08.Ryba Edward 06.09. Feber Brunon 23.09. Ramsza Antoni 08.10. Pawlas Jan 21.10.Kiczmer Jan 22.10.Chlebik Karol 09.11. Polok Eryk 87 l. 86 l. 88 l. 90 l. 85 l. 85 l. 90 l. 89 l. 88 l. 86 l. 89 l. NA WIECZNĄ WARTĘ odprowadziliśmy śp. Ppor. Ludwika Jaworka, ur. w Pietwałdzie 11.08.1925, byłego kanoniera z 17 Pułku Artylerii, 2 Korpusu Polskiego, który zmarł 1.08.2011. Wezwaniem do ostatniego apelu pożegnali go m. in. B. Firla i J. Pawlas. „Wojną zachwycają się tylko ci, którzy nigdy jej nie poznali” —erazm z rotterdamu