gdzie on jest?

Transkrypt

gdzie on jest?
GDZIE ON JEST?
- Hej zaczekaj Cooki! - krzyknęła Tola do swojego pieska. Dziewczynka bardzo go kochała, był jej
jedynym przyjacielem. W szkole dzieci się z niej śmiały ,ponieważ była bardzo biedna. Jej tata wyjechał
za granicę, aby zarabiać pieniądze, a mama tak ciężko pracowała,że Tola właściwie jej nie widywała.
Dziewczynka z rodzicami i jej siedemdziesięcioletnią babcią – Jolantą - mieszkała w naprawdę małym
domku nad jeziorem, ledwo wszyscy się tam mieścili. Babcia Jolanta co dzień siedziała na werandzie
przed domem, a gdy Tola wracała ze szkoły, siadała jej na kolanach i czytała gazetę. Pewnego wieczoru
dziewczynka zmęczona całym tygodniem wytężonej nauki w szkole położyła się wcześniej niż zwykle
spać. Gdy była już w łóżku Cooki wskoczył na kołdrę, przytulił się do niej i razem zapadli w głęboki sen.
Kiedy Tola obudziła się rano zobaczyła, że Cookiego nie ma w pokoju . Zaniepokojona zaczęła wołać
i szukać go po całym domu. Niestety bez skutku. Zrozpaczona dziewczynka rozpłakała się gdyż doszło
do niej, że Cooki naprawdę zniknął. Bez wahania podjęła decyzję, że porzuci swoje dotychczasowe
bezpieczne życie i za wszelką cenę odnajdzie pupila! Niezwłocznie spakowała wałówkę na drogę i bez
pożegnania, niepostrzeżenie wymknęła się z domu. Wiedziała, że babcia próbowałaby ją zatrzymać,
a ona tak bardzo pragnęła odnaleźć swego oddanego przyjaciela, nie mogła pogodzić się z jego
zaginięciem. Wyruszyła zatem na poszukiwania. Wówczas nie wiedziała jeszcze , że zaczyna nieznaną,
długą podróż, która na zawsze odmieni jej życie.
Szła już tak kilka dni. Naszykowany na drogę prowiant się skończył. Była głodna i wyczerpana. Nagle w
oddali ujrzała małe miasteczko.
-Tutaj na pewno znajdę coś do jedzenia!- ucieszyła się dziewczynka.
Chodziła po domach i grzecznie prosiła o jedzenie. Niestety bezduszni ludzie pochłonięci swoimi
sprawami nie potrafili okazać jej współczucia. Trzaskali zniecierpliwieni drzwiami przed jej nosem.
Nikt nie pomógł samotnej, wycieńczonej podróżniczce. Zniechęcona dziewczynka przysiadła pod
drzewem by odpocząć. Wtedy niespodziewanie pojawił się jakiś chłopiec, który podszedł do niej i zapytał:
- Chcesz trochę ? - Mówiąc to wyciągną z kieszeni kawałek czekolady.
- Naprawdę chcesz się ze mną tym podzielić? - z niedowierzaniem zapytała dziewczynka.
- Tak, to cię tak dziwi?
- Po prostu nigdy wcześniej nikt z moich rówieśników niczym się ze mną nie dzielił, nic mi nie dał
bezinteresownie, dziękuję ci bardzo. Jestem Tola a ty jak się nazywasz? – zainteresowała się
dziewczynka.
- Ja jestem Piotrek. A co ty tutaj tak właściwie robisz?
- Szukam mojego pieska może go widziałeś, to mopsik ma kolor piaskowy i jest bardzo przyjazny.
- Nie niestety nie… ale jak chcesz to pomogę ci go poszukać.
- Naprawdę?!
- Oczywiście, przecież od tego są przyjaciele! – mówiąc to podał Toli rękę. Razem powędrowali dalej. Szli
przez piękne lasy, łąki, góry i jeziora. Nie mogli się nadziwić pięknu otaczającego ich świata, takie widoki
Tola oglądała pierwszy raz w życiu, była zachwycona. Idąc tak razem umilali sobie drogę śpiewając
i wymyślając śmieszne rymowanki. Nagle Piotrek zauważył , że coś się rusza w krzakach, pomiędzy
dużymi drzewami. Odważny chłopiec podszedł i potrząsnął gałęziami, krzycząc przy tym aby wystraszyć
intruza.
- Ała!- zza krzaków wydobył się głos, a po chwili wyszedł z nich mały chłopczyk. Był przerażony i cały się
trząsł.
- Nie martw się nic ci nie zrobimy. Jak się nazywasz? - miło powiedziała dziewczynka, uśmiechając się do
malca.
- Ja, ja jestem Maciuś – jąkał się chłopiec, lecz już za kilka minut, kiedy się oswoił i przekonał, że nic mu
z ich strony nie grozi przyznał się, że od dłuższego czasu śledził ich. Zagubił się w lesie zbierając maliny.
Opowiedział dzieciom, że zbierając maliny w lesie zgubił się i nie mógł odnaleźć drogi do domu. Tola
i Piotrek zaproponowali chłopcu żeby udał się w podróż z nimi. Szli i szli, a im byli dalej i im więcej miejsc
odwiedzili, tym Tola coraz bardziej traciła nadzieję na odnalezienie Cookiego .
Wreszcie dotarli nad morze i kiedy stanęli na wydmach, aż dech im zaparło. Nigdy dotąd nie widzieli
morza. Spełniły się marzenia Toli. Oszołomieni tym widokiem pobiegli sprawdzić czy woda naprawdę jest
słona. Biegali po plaży, wesoło pluskali się w wodzie gdy nagle Tola z oddali usłyszała rozpaczliwy głos
topiącej się dziewczynki. Niezwłocznie zaalarmowała znajdujących się na plaży ludzi. Na szczęście na
plaży był ratownik, który od razu ruszył topiącej się na pomoc.
Kiedy dziewczynka doszła do siebie serdecznie podziękowała Toli za uratowanie jej życia. Powiedziała jej,
że pragnęłaby mieć taką oddaną, szczerą i rezolutną przyjaciółkę. Tola pierwszy raz poczuła się doceniona
i uwierzyła, że może być naprawdę lubiana przez rówieśników, a nawet im imponować. Trójka przyjaciół
– Tola, Piotrek i Maciuś - ruszyła w dalszą drogę. Gdy pod wieczór byli już zmęczeni przycupnęli pod
drzewem i rozpalili ognisko.
- A jak to się stało że ty też uciekłeś z domu?- zapytała ni stąd, ni z owąd Tola Piotrka
- Moja mama odeszła gdy byłem mały a tata ciągle pije alkohol, miałem już tego dość wiec uciekłem.
- ze smutkiem odpowiedział chłopiec .
Zmęczone dzieci zasnęły.
Kiedy rano obudziły się przy zgaszonym ognisku, było im bardzo zimno, a zwłaszcza Toli. Piotrek okrył ją
swoja bluzą chociaż też trząsł się z zimna.
Kiedy dzień nastał na dobre, Tola z Piotrkiem postanowili powierzyć Policji odszukanie rodziców
małego Maciusia. Kiedy zgłosili się na komisariat, Policjanci bardzo ucieszyli się widząc małego Maciusia
ponieważ całą noc trwały jego poszukiwania.
Wszyscy razem pojechali odwieźć Maćka do domu radiowozem.
Zapłakana mama widząc syna wybiegła z domu i mocno go wyściskała. Kiedy dowiedziała się że to Tola
i Piotrek go odnaleźli ich też mocno przytuliła, i zaprosiła do domu na pierogi z jagodami. Kiedy Tola
zobaczyła ile ciepła i miłości jest w domu Maćka, zrobiło jej się smutno i zaczęła bardzo tęsknić za swoimi
bliskimi. Wtedy też powiedziała panu policjantowi, że tak właściwie to ona też się zgubiła szukając
swojego psa i pragnie już wrócić do domu.
Pan policjant postanowił odwieźć Tolę i Piotrka do domu. Piotrek całą drogę był smutny ponieważ w jego
domu nie było tak wspaniale jak u Maćka, Tola pocieszała go mówiąc że na pewno wszystko się ułoży.
Kiedy przyjechali pod dom Piotrka zobaczyli, ojca Piotrka który siedział przed domem i płakał.
Gdy ujrzał syna, mocno go uściskał i powiedział że nie będzie więcej pił gdyż nie chce stracić jedynego
syna, którego bardzo kocha.
Tola pożegnała się z Piotrem ciesząc się że jego życie się poprawi i smucąc jednocześnie, że muszą się
rozstać, a ona nadal nie odnalazła swego ukochanego pieska.
Po dwóch godzinach podróży dotarli do domu Toli. Wszyscy stali przed domem – mama, babcia
a nawet tata, który przyjechał z zagranicy gdy dowiedział się o zaginięciu córki. Widok rodziny
w komplecie sprawił Toli ogromną radość, ale największa niespodzianka wybiegła zza domu szczekając
głośno i merdając ogonem. Oczywiście był to Cooki , który radośnie podbiegł do dziewczynki i zaczął lizać
ją , zmazując z jej twarzy słone łzy radości i słodkie pozostałości po pierogach u Maćka.
Okazało się że Cookie tak naprawdę nigdzie nie uciekł, tylko zasnął twardym snem pod łóżkiem Toli.
Nieodpowiedzialna wyprawa Toli mogłaby wydawać bezowocna - bo piesek przecież był w domu - gdyby
nie to, że nauczyła ją odpowiedzialności i pozwoliła poznać smak prawdziwej przyjaźni, a nade wszystko
uświadomiła rodzicom Toli jak bardzo ich dziecko potrzebuje ich zainteresowania, uwagi i miłości oraz
fakt, że w codziennej bieganinie zagubili coś najcenniejszego.
Przyjaźń trójki dzieci przetrwała próbę czasu. Kiedy dorośli odbyli jeszcze wiele wspólnych podróży, które
umocniły ich relacje, dając na całe życie poczucie, że są w stanie wszystko pokonać, mając takich
przyjaciół. W każde wakacje spotykali się nad morzem Tola, Piotrek i coraz większy Maciek. A ich
spotkania zawsze pełne były radości, beztroski i zabawy z Cookim.
Marysia Wącirz klasa IV
Nazywam się Marysia Wącirz i mam 11 lat.
Trenuje łyżwiarstwo figurowe, uprawiam jazdę konną i uwielbiam tańczyć.
Bardzo kocham zwierzęta, mam jamniczka o imieniu Arnold i świnkę morską Dyziu.
Jestem optymistką i nie wyobrażam sobie życia bez mojej rodziny i przyjaciół.
Lubię się śmiać i zadawać pytania o otaczający mnie świat. Nie lubię polityki, zarozumiałości i zielonego
groszku.

Podobne dokumenty