Kto jeszcze kradnie KradzieŜ to nie tylko indywidualna

Transkrypt

Kto jeszcze kradnie KradzieŜ to nie tylko indywidualna
Kto jeszcze kradnie
KradzieŜ to nie tylko indywidualna nieuczciwość. W dzisiejszych społeczeństwach
większe znaczenie ma zorganizowane, legalne czy półlegalne bogacenie się jednych
kosztem drugich. Czynny udział bierze w tym państwo.
W artykule Kto kradnie? z numeru 12 „Idziemy” z 2010 roku autor, Radek Molenda, zwrócił
uwagę na częstość kradzieŜy. Bywają to występki drobniejsze, których sprawcy nie uwaŜają
za kradzieŜ. Rehabilitantka skraca zajęcia, taksówkarz jedzie okręŜną trasą, lekarz mnoŜy
zbędne płatne badania, uczeń przepisuje z Internetu, Ŝebrak naciąga miłosiernych, wandal
niszczy zieleń. Trudno się przed tym obronić.
ChociaŜ na takie naduŜycia zwraca się często zbyt małą uwagę, sprawa jest na swój sposób
oczywista. KradzieŜ nie sprowadza się tylko do potajemnego zabrania cudzej rzeczy, do
wyciągania portfela z cudzej kieszeni.
Władza pozwala kraść
Istnieją jednak formy kradzieŜy, których prawo tak nie nazywa. Parę lat temu spotkałem taką
sytuację: kamieniczka w Pruszkowie, sześć mieszkań, Ŝaden lokator nie płaci czynszu
właścicielce. Ale nadzór budowlany czepia się starszej pani o remonty, straŜ miejska o
sprzątanie chodnika.
A tymczasem media nieraz oburzają się na właścicieli, którzy – przez lata komunizmu
pozbawieni własności – usiłują po odzyskaniu domów mieć z nich jakiś poŜytek. Kiedy
indziej spotykamy ubolewania nad zawyŜonymi czynszami. Mało kto mówi, Ŝe sztucznie
ograniczane czynsze to urzędowe okradanie właścicieli domów i mieszkań.
I niewiele da się zrobić. Nie pozwala na to „ochrona lokatorów”: tu dzieci, tam starszych,
gdzie indziej bezrobotnych. Kroki sądowe uciąŜliwe i kosztowne, wyniki niepewne, część
mieszkańców się odgraŜa. Wszyscy przekonani, Ŝe przecieŜ się im naleŜy. Wielu chodzi do
kościoła. Nie sądzę jednak, Ŝeby spowiadali się z kradzieŜy ani Ŝeby duszpasterze im ją
wypominali.
Takich ludzi nadal są w Polsce miliony, gdyŜ socjalizm wpoił lokatorom przekonanie, Ŝe
mieszkanie się naleŜy, czy na nie zapracują, czy nie. Władza kradła i pozwalała ludziom
kraść. Właścicieli jakiegoś majątku, którzy przecieŜ dorabiali się go pracą
i pomysłowością przez pokolenia, przedstawiano jako chciwych wyzyskiwaczy. Dalszym
ciągiem tej metody jest fundowanie niektórym lokali socjalnych za pieniądze wszystkich.
Weźmy inne przykłady. Zasiłki dla bezrobotnych masowo biorą pracujący na czarno. Pewien
rolnik powiedział mi, Ŝe w jego wsi połowa otrzymuje renty zdrowotne – ale w pole chodzą
bez trudności, tak samo jak on. TeŜ nie sądzę, aby proboszcz na kazaniu coś o tym
wspominał.
W tych przypadkach świadczenia uzyskano w sposób nieuczciwy, ale nie zawsze tak jest.
Weźmy emerytury. Kobieta harowała czterdzieści lat, dostaje niewiele – czasem przez to, Ŝe
dokumenty z jej dawnej pracy gdzieś zaginęły. MęŜczyzna umiera w wieku 65 lat i nic za
swojej składki nie otrzyma. Ale inni mieli prawo do sporej emerytury po niewielu latach.
Dość długo, w celu zamaskowania bezrobocia, dawano chętnie wcześniejsze emerytury.
Biorący świadczenia nie widzą w tym nic złego – przecieŜ im się naleŜy. Zresztą pieniędzy
nikomu nie kradną, lecz dostają od państwa. Ale skąd ono je bierze? Z podatków i składek,
czyli z tego, co zabierze uczciwie pracującym. A władza bez wahania decyduje się na takie
praktyki, gdyŜ obdarowani będą wdzięczni, a oskubanym moŜna obiecać, Ŝe i oni cudzym
kosztem coś dostaną. Rzekomo za darmo.
Nie chodzi więc tylko o to, Ŝe zbiurokratyzowany system świadczeń ułatwia rozmaite
naduŜycia. Zła jest jego zasada, jaką jest zabieranie przez system podatkowy jednym, aby dać
drugim. W ten sposób wpaja się biedniejszym przekonanie, Ŝe jeśli potrzebują, mogą innym
zabrać. Jest to forma kradzieŜy. Ma teŜ ten sam skutek społeczny co kradzieŜ, gdyŜ zniechęca
do pracy i do prawdziwej, dobrowolnej ofiarności.
Inne jeszcze naduŜycie to wymuszanie wsparcia budŜetowego przez niektóre zakłady i gałęzie
gospodarki. W ten sposób górnik czy energetyk ma się bez powodu znacznie lepiej niŜ
pielęgniarka. Bo jeśli do jednych się dopłaca, innym trzeba ująć.
DuŜy sektor publiczny to duŜe wydatki i okazja do korupcji, zwłaszcza wtedy, gdy prawo nie
jest przejrzyste. Wokół zamówień publicznych gromadzą się lewi biznesmeni, uzyskujący
korzystne kontrakty i decyzje. Państwo zbiera od wszystkich, a wypłaca niektórym.
Biorąc pod uwagę wysokie podatki, korupcję i słabość wymiaru sprawiedliwości,
stwierdzamy, Ŝe przykazanie „nie kradnij” jest w polskiej gospodarce słabo przestrzegane.
Tym samym jest ona i nieuczciwa, i nieefektywna.
Z jednej kieszeni do drugiej
Wszystkie te wypaczenia są skutkiem działania państwa. To ono ma rozdęty budŜet, to ono
wprowadziło zasadę, Ŝe kaŜdy z nas trzyma rękę w cudzej kieszeni i pobiera od kołyski po
grób świadczenia finansowane przez ogół: słuŜbę zdrowia, szkołę, zasiłki, emerytury. Trzeba
pomagać innym, ale tutaj potrzebujący są stroną silniejszą, która dzięki działaniom władzy
wymusza na innych znaczną część środków utrzymania, czyli po prostu ich okrada. Jest to
oczywiście nie tylko nieuczciwe, lecz takŜe nieskuteczne, gdyŜ centralne dzielenie środków
drogo kosztuje i rodzi wydatki administracyjne, marnotrawstwo i korupcję. Biurokracja musi
dostać swoją marŜę.
W związku z tym kolejna grupa uwikłana w kradzieŜ to rozmaici urzędnicy. Państwo
zatrudnia wprost lub pośrednio miliony ludzi, z których większość albo niewiele robi, albo
wykonuje zbędne zadania, wynikłe z niepotrzebnych lub zbyt skomplikowanych przepisów.
A urzędnicy mnoŜą się jak króliki. Zarówno w instytucjach centralnych, jak i w samorządach
liczba pracowników wzrosła przez kilkanaście lat trzykrotnie. Oczywiście nie mają oni
świadomości, Ŝe wyzyskują pracujących poŜytecznie. Kościół teŜ im tego nie wypomina.
Do tych naduŜyć dobudowano piękne uzasadnienia. Oto państwo rozdaje hojnie świadczenia i
opiekuje się obywatelami. Potrzebuje do tego odpowiednich kadr. A o obywatelach
zuboŜonych przez wyzysk podatkowy się milczy.
Niestety, ten sposób myślenia przejęła część chrześcijan. Zamiast potwierdzenia, Ŝe prawo
własności jest święte, które moŜna znaleźć choćby w encyklice Rerum novarum (1891)
papieŜa Leona XIII, pojawia się dziś źle rozumiane „społeczne przeznaczenie własności”.
Pierwotnie pojęcie to dotyczyło świata jako całości, danego ludziom przez Boga. Dziś
tłumaczy się je często tak, Ŝe własność jest teoretycznie prywatna, jednak korzyści z niej
moŜe przejąć ogół (rękoma urzędników). Znowu chodzi o upudrowaną kradzieŜ.
Błąd polega tu na przekonaniu, Ŝe wydobycie uŜyteczności społecznej z własności to zadanie
państwa, a politycy i urzędnicy będą sprawniejsi, hojniejsi i uczciwsi od indywidualnych
właścicieli. Ta lewicowa idea jest zarazem śmieszna, głupia i nieuczciwa, gdyŜ pomoc z
cudzej kieszeni jest niemoralna. Natomiast z chrześcijańskiej koncepcji człowieka wynika
jasno, Ŝe za uŜyteczność społeczną własności odpowiada konkretna osoba, właściciel. Ta
uŜyteczność to nie sama działalność charytatywna, lecz przede wszystkim społecznie
poŜyteczne przedsięwzięcia gospodarcze: produkcja i zatrudnienie.
Władza sama kradnie
Obecne państwo polskie jest spadkobiercą komunistycznego. Widać to wyraźnie po sprawie
reprywatyzacji. Po wojnie komuniści zaczęli zabierać: przedsiębiorstwa, domy, ziemię,
cenniejsze ruchomości. I jeszcze dochody z pracy. Obok państwa kradli jego przedstawiciele,
którzy negowali własność innych, lecz zabiegali o swoją. Dalszym ciągiem jest tu korupcja
władzy obecnej.
To, co ukradziono, w małym stopniu zostało oddane po 1989 roku. Jak komuniści
kolaborujący z Sowietami byli wprost rabusiami, tak państwo obecne ma charakter pasera.
Uczestniczą w tym paserstwie takŜe krajowi i zagraniczni nabywcy mienia rzekomo
państwowego. Przyczyną tego stanu rzeczy nie był sam opór postkomunistów. Politycy i
urzędnicy róŜnego szczebla równieŜ byli i są niechętni zwrotowi cudzej własności
pozostającej w ich rękach.
Projekt ustawy o reprywatyzacji w naturze (UPR) podobnej do czeskiej i niemieckiej, został
niegdyś w Sejmie odrzucony. Prawie nie korzysta się z moŜliwości zwrotu w postaci mienia
zastępczego (nikt nie był gotów za gospodarstwa powyŜej 50 ha, zabrane po wojnie, oddać
ziemi po pustoszejących pegeerach). Co najwyŜej proponuje się ułamkowe odszkodowanie.
To oznacza kolejną kradzieŜ. Właściciele i ich spadkobiercy definitywnie stracą większość
majątku, a my wszyscy jako podatnicy będziemy się musieli zrzucić na odszkodowanie.
Zwrot w naturze zmniejszyłby majątek pozostający w rękach władzy, ta jednak woli go
zachować.
Podstawowa forma kradzieŜy jest jednak inna. Jest nią zbyt wysokie opodatkowanie. W
Polsce sektor publiczny wydaje około połowy rocznego dochodu kraju. Tyle przeciętnie
oddajemy, ale – poniewaŜ część ludzi jest obciąŜona mniej (rolnicy, emeryci, bogatsi
korzystający z ulg) – zwykły człowiek Ŝyjący z pensji oddaje za pośrednictwem róŜnego
rodzaju podatków nawet trzy czwarte tego, co wypracował! W zamian za to ma pewne
świadczenia, ale kiepskiej jakości, bo niesprawne słuŜby państwowe muszą duŜo zmarnować.
Dostajemy teŜ w zamian obietnicę emerytury. Wiadomo, Ŝe niskiej, gdyŜ w tej chwili na
młodą Polkę przypada 1,53 dziecka, co oznacza, Ŝe emerytów nie będzie miał kto
utrzymywać (władza tymczasem kombinuje, jak ustawowo utrudnić rodzicom wychowanie
dzieci). System emerytalny to zapewne największa kradzieŜ obecnej epoki. Przypomina on
piramidę finansową. Bierze się pieniądze dziś, a oddaje potem z pieniędzy wziętych od
następnych naiwnych. Działa to dopóty, dopóki starcza chętnych. W przypadku emerytur –
dopóki rodzą się dzieci i ludzi przybywa. Ale skoro wyzysk podatkowy zniechęca do
posiadania dzieci, upadek tego systemu jest pewny.

Podobne dokumenty