Leonard Zaremba - Koniec ciernistej drogi do Polski, trudne
Transkrypt
Leonard Zaremba - Koniec ciernistej drogi do Polski, trudne
„Ciernista droga do Polski przez Kotłas i Karagandę” (VIII – ostatni) Koniec ciernistej drogi do Polski, trudne początki w Człuchowie To był juŜ październik. Z Milicji dostałem zawiadomienie, Ŝe mam się stawić z dowodem osobistym po odbiór wizy. Poprosiłem więc dyspozytora, aby wypisał mi kartę drogową [na wyjazd samochodem słuŜbowym] do Karagandy, gdzie otrzymałem tak bardzo upragniony dokument na powrót do Polski. Wiza miała waŜność dwa miesiące, pokazałem ją kadrowej a następnego dnia zdałem umyty samochód słuŜbowy, odzieŜ roboczą, pobrałem pieniąŜki za pracę i poszedłem do Karagandy na dworzec Z biletami znowu te same kłopoty, co przedtem. Nie ma miejsca i biletu. Idę do „Orbisu” a tu teŜ nie ma biletu. Nie widzę nikogo, z którym mógłbym coś załatwić. Za pierwszym razem się udało, a teraz klops. Siedzę na dworcu ZauwaŜyłem, Ŝe podstawiają pociąg Karaganda-Moskwa. Podchodzę do przewodnika i mówię, Ŝe nie mogę dostać biletu, a jechać muszę, moŜe się dogadamy? Skierował mnie do kierownika pociągu, któremu przedstawiłem sprawę i prosiłem, Ŝeby mnie zabrał a ja zapłacę ile zechce. Spojrzał na mnie i mówi: „Dokąd tak się spieszysz, przecieŜ pociąg będzie jechał jutro i pojutrze, na któryś trafisz, co cię zabierze”. Widzę, Ŝe Ŝartuje i odpowiadam: „Dla kotki zabawa a dla myszki śmierć.” Zaśmiał się i kazał chwilę poczekać. Poszedł gdzieś, a po powrocie mówi do mnie „Wsiadaj do 8.wagonu, ale na razie stój tylko na korytarzu”. Idę, a tam stoi przewodnica [konduktorka] w drzwiach i nie wpuszcza. Z daleka zauwaŜył to kierownik pociągu i dał jej znak, aby mnie wpuścić. Wsiadłem do pociągu, w korytarzu usiadłem na walizce, czekam i po pół godzinie pociąg ruszył. Pojawił się kierownik, pytam go ile się naleŜy. A on powiada „dawaj na litra”. Ja wyciągam 500 rubli i mówię „no i masz” „niet” tyle on nie weźmie, wziął 200 rubli i powiedział, Ŝe w Akmoleńsku wysiądzie jeden pasaŜer i mam zająć jego miejsce, to znaczy leŜące i siedzące. I tak się stało. Przewodnica zapytała, czy chcę pościel – odpowiedziałem, Ŝe tak. Więc przyniosła ją. Zapłaciłem jej 50 rubli, zamiast Ŝądanych 10 rubli. Podziękowała i poszła. Nazajutrz przyniosła herbatę z cukrem i chciała jeszcze postarać się dla mnie o zupę lub śledzia, gdybym miał takie Ŝyczenie, ale nie skorzystałem z tej propozycji. Po czterech dobach dojechaliśmy do Moskwy. Na Kazachskim dworcu spotkałem tego samego, co kiedyś, przewoźnika metra, lecz tym razem nic mu nie zapłaciłem Obserwowałem go, jak prowadził grupę chyba 8 osób i zbierał od nich po 5 rubli. Szedłem za nimi do metra. W taki sposób dojechałem na Białoruski dworzec. Tam znowu miałem kłopot z odkomposirowaniem biletu na Wilnius. Trzeba było czekać w kolejce, a miejsc nie było. Kiedy przechodziłem obok podstawionego pociągu do Wilna, usłyszałem rozmawiające między sobą po litewsku konduktorki. Zaczepiłem je i przeprosiłem po litewsku. Opowiedziałem o moim kłopocie, Ŝe jadę z Karagandy, cztery doby jestem juŜ w pociągu i teraz będę musiał nocować w Moskwie. Prosiłem je, aby wzięły mnie „na gapę” Jedna z nich mówi: „Właź do tego wagonu, a jak przyjdzie kontrola, wezmę to na siebie i powiem, Ŝe jesteś moim kuzynem, powracającym z lagru i dlatego zabrałam cię do mojego przedziału słuŜbowego”. Udało mi się dzięki znajomości języka litewskiego. Więcej w Merkuriuszu Człuchowskim