Dziwny jest TEN świat
Transkrypt
Dziwny jest TEN świat
Dziwny jest TEN świat Autor : Angelus Opowiadanie na konkurs „Pisarz godny uwagi”. 1 Ależ TEN świat jest dziwny! Gdyby nie obietnica, już dawno bym się z nim pożegnał. Jednak wciąż miałem w uszach jej słowa: „Musisz zobaczyć prawdziwą polską jesień”! Przez to jej ględzenie jestem właśnie tutaj, a przecież normalnie byłbym w mojej ukochanej knajpce na Marsie. Przez jej głupi pomysł spędzam wakacje nie na tej planecie co trzeba. No właśnie – wszystko przez nią! Jakby nie było, nie mógłbym odmówić swojej ukochanej babci. Za dużo dla mnie zrobiła, bym teraz nie okazywał jej należytego szacunku. Nie ma na to rady – babcia każe, wnuczek spełnia. Chciała, bym zobaczył jej czasy, to się zgodziłem. Chociaż jak dla mnie to nie miałem niczego do oglądania. Ludzie, zwierzęta, rośliny, budowle, a nawet niebo jest dla mnie kompletnie obce w TYM świecie. Spojrzałem przelotnie na pogniecioną kartkę, na której miałem wypisaną listę punktów i podpunktów. Spędziłem tutaj tak dużo czasu, że trochę się moich uwag nazbierało. Westchnąłem ociężale. Minęło zaledwie kilka dni, a już czułem się zmęczony powierzonym mi zadaniem. W takich momentach najchętniej położyłbym się na moim szczycie Śnieżki – prezencie od babci - i liczyłbym własnoręcznie wykonane fioletowe chmurki. Kiedyś to ona mi je wytwarzała, ale siłą rzeczy sam musiałem się tego nauczyć. Ta zabawa od dziecka mnie uspokajała. Jednakże w TYM świecie jest to niemożliwe! Cofnąłem się w czasie zaledwie o sto lat, a tu proszę - ludzie nie potrafią kontrolować pogody! I ten właśnie zgryz znalazł się na zaszczytnym pierwszym miejscu mojej listy zdziwień. Nigdy, ale to przenigdy, nie będę mógł się nadziwić, dlaczego ludzie lubią, gdy zaskakują ich nagłe opady deszczu, mroźne wichury, albo nawet nagłe skoki temperatury. Ja natychmiast włączyłbym kontrolera nieba i po sprawie. Kto to słyszał, że w momencie, kiedy chciałbyś pojechać nad morze się opalać, padał śnieg? 2 Jakiś absurd! Gdybym zaraz po powrocie do moich „normalnych” czasów, nie dostał od babci nowej rakiety kosmicznej ŻuRoXY, w życiu nie spędziłbym w tych męczarniach ani minuty dłużej! Dzięki mojemu przyszłemu prezencikowi, jakimś cudem wytrzymuję tą „piękną, polską jesień XXI wieku” już czwarty dzień. Niejednokrotnie przez moje wzburzenia o mały włos nie wpadłbym na znany mi już znak. Na szczęście nie musiałem przybijać czoła Żurominowi – jak było napisane na owej tabliczce. Na widok tego miasta na nowo powróciły do mych myśli bluźniercze słowa. Specjalnie poszedłem na pobliskie pola, byle tylko nie móc oglądać swoistego rodzaju śmietniska. - Czy Ci ludzie nie znają prawa? – wysyczałem gniewnie. – Raz, dwa, trzy, wdech! – By się uspokoić, zaczerpnąłem świeżego, jakże zimnego powietrza. Dlaczego byłem tak zdziwiony? Przecież babcia wspominała mi kiedyś, że w XXI wszyscy ludzie budowali na stałe budynki. W tych czasach pewnie nikt nie przypuszcza, iż za sto lat, coś takiego będzie zakazane. Nawiasem mówiąc, uważam, że noszenie przy sobie zminiaturyzowanego domu jest bardziej komfortowe, aniżeli budowanie tych prawdziwych. Niechętnie wszedłem na teren miasta. Z dwojga złego wolę patrzeć na karygodne miasto, niż na coś, co ludzie nazywają Matką Naturą. Na myśli przychodzi mi tylko jedno pytanie – po co komu jakaś tam przyroda? Wszędzie widać ten nieciekawy kolor zieleni, pachnie jakąś obcą mi wonią, a w dodatku mieszkają tam zapchlone zwierząt. Czy nie lepiej zastąpić to szarością, przecież jest to bardziej uniwersalny kolor? Czy nie lepiej, by wszędzie dymił się zapach chemicznego powietrza? Przecież za niecały wiek najlepsi specjaliści z prezydentem na czele powiedzą, że jest to zdrowsze dla organizmu niż prawdziwy tlen. 3 Wzdrygnąłem się na wspomnienie mojej babuni, która, po emisji ogłaszającej tą wiadomość, była wściekła, co jest dla niej rzadkością. Do dziś nie mogę pojąć jej zachowania. Sam zgadzam się w stu procentach z politykami, żyjącymi w moich czasach. Dzięki ich zabiegom nie będzie w XXII wieku najmniejszego robactwa. Na całe szczęście wytępią wszystkie niepotrzebne owady, gdyż w TYM świecie jest ich aż za dużo. Gdzie nie spojrzeć, tam pełno zwierząt! Mogę już tylko odetchnąć z ulgą, że za sto lat władze zniszczą im domy – lasy, łąki, pola i gdzie one tam jeszcze się chowają. Dzięki takiemu myśleniu, przyglądałem się przydrożnym drzewom z miłą satysfakcją, niemalże podgwizdując. Nie będzie już ich za kilkanaście lat! Przejrzałem ponownie listę. Wykreśliłem na niej kolejno: budynki, rośliny, zwierzęta. Jedyne co zostało mi do omówienia to tutejsi ludzie i mogę spokojnie wracać do domu. I w tym momencie miałem problem. Co powinienem powiedzieć mojej babci o mieszkańcach Żuromina? Przez te kilka dni przyglądałem się im pogardliwie, a najchętniej odwracałem od nich wzrok. Żurominianie są o niebo dziwniejsi od dotąd znanych mi ludzi. Dlaczego ludzie nie chodzą w maskach tlenowych? Dlaczego ja w nich nie muszę teraz chodzić? Czemu żurominianie są zawsze uśmiechnięci, choć jest zimno? Czemu witają się ze sobą grzecznie – młodszy ze starszym, mężczyzna z kobietą? Nie jestem w stanie tego pojąć. Zazgrzytałem zębami i, choć niechętnie, napisałem te spostrzeżenia na kartce. Może jednak politycy przyszłości niepotrzebnie wycinali te wszystkie lasy? Jakby nie było, tlen jest potrzebny, by… Pokręciłem natychmiast głową. 4 - Nie daj się zwariować! – rozkazałem sobie. - Babcia nie mogła mieć racji…! – Ugryzłem się w język. Rozejrzałem się uważnie, czy aby nikt mnie nie usłyszał. To kogo zobaczyłem, wręcz mną wstrząsnęło. Nie powinno mnie to, aż tak zadziwić, ale jednak tak się stało. Przed przejściem dla pieszych – po stronie straży pożarnej - stanęła nieznana mi nastolatka. Odszukałem w pamięci wszystko, co wiem o gimnazjalistach z powiatu żuromińskiego. Musiałem się bardzo wysilić, by przypomnieć sobie, co na ten temat mówiła mi babcia. - „Za mojej młodości, czasy gimnazjum były bardzo dziwne, kiedy to ni to nie byłeś już dzieckiem, ni to nie byłeś jeszcze nastolatkiem – opowiadała mi. – Z jakiegoś powodu doceniało się, za przeproszeniem, bachory, które miały pstro w głowie, zamiast uczniów oznaczających się niezwykłym intelektem. Ja ci mówię, wnuczuś, dziwny był ten świat”. Więcej już nie mogłem sobie przypomnieć. Nie byłem w stanie się dłużej skupić, gdyż dziewczyna obeszła już całe rondo i kierowała się do wielkiego, żółtego sklepu, gdzie przez cały dzień był zapełniony parking. Teraz, albo nigdy, pomyślałem w biegu. Nie mogłem stracić takiej okazji! Był to pierwszy raz, kiedy ktoś mnie tak zainteresował. Nie musiałem długo jej gonić. Na mój widok dziewczyna sama się zatrzymała, uśmiechając się do mnie promiennie. Odwzajemniłem ten grymas szczęścia z nadzieją, że nie wyglądam w nim głupio. - Cześć – powitała mnie i wyciągnęła do mnie kartkę. – Proszę, to dla ciebie. Na razie tylko tyle mogę zrobić dla środowiska. Przyjąłem kartkę analizując go dogłębnie. niczym najwspanialszy podarek, Został wykonany ze zwykłego papieru, w moich czasach już od lat nie wykorzystywanego. 5 Zaintrygowało mnie, co było na nim przedstawione – bowiem było to drzewo. - Musimy chronić i dbać o środowisko, by nasze wnuki również mogły nacieszyć się tym widokiem – wyjaśniła mi. Spojrzałem na nią smutno. - A co jeżeli ludzie zdążą wyciąć wszystkie lasy, zanim się urodzą? – zapytałem. Po chwili namysłu odpowiedziała mi optymistycznie. - Będę pracowała ze wszystkich sił, by twoje czarne wizję się nie sprawdziły. Ale jeżeli tak się stanie, to zbuduję wehikuł czasu, by mój wnuczek miał możliwość docenienia piękna natury. Przecież to nie będzie jego wina, że tu i teraz nie potrafimy, a w niektórych przypadkach nawet nie chcemy, chronić naszej Matki Ziemi. Ukłoniła się i odeszła. Jej słowa dały mi chwilę do namysłu. W przyszłości nie uda jej się, co prawda uratować przyrody, lecz zbuduje wehikuł czasu, który przeniesie jej wnuczka do Żuromina XXI wieku. Spojrzałem na pochmurne niebo. Może jednak zostanę w tym dziwnym świecie jeszcze przez chwilę? Tylko ja mogę powiedzieć wszystkim ludziom, jakie będą skutki nie przejmowania się losem Ziemi. - Poczekaj! – krzyknąłem do swojej babci z przeszłości. – Pomogę ci roznosić te ulotki! 6