Kilka uwag o filmie i recenzji

Transkrypt

Kilka uwag o filmie i recenzji
Kilka uwag o filmie i recenzji
Jan Rydel
Tobias Kaufmann przedstawił głęboką, pełną gryzącej ironii i – prawdę mówiąc – miażdżącą
recenzję filmu „Unsere Mütter, unsere Vätter”. Na taki stopień emocji mógł zdobyć się tylko
ktoś, kto całym sobą czuje dramat dwudziestowiecznej historii Niemiec i boleje nad nim.
Wątpię ponadto, aby ktoś spoza Niemiec – nawet mając jak najgorszą opinię o tym filmowym
„dziele” – potrafił sformułować równie gorzkie i dojmujące myśli. Nawiasem mówiąc,
artykuł Kaufmanna „My, biedni sprawcy” przypomina - i to nie tylko tytułem – sławny
artykuł Jana Błońskiego z 1987 roku „Biedni Polacy patrzą na getto”. Oby tekst Kaufmanna
wywołał podobnie dogłębną debatę w Niemczech, jak wówczas tekst Błońskiego w Polsce.
Recenzja Tobiasa Kaufmanna powstała po obejrzeniu przezeń pierwszych dwóch spośród
trzech części filmu „Unsere Mütter, unsere Vätter”, co świadczy o tym, iż szybko dostrzegł
jego płycizny i rozszyfrował dwuznaczne moralnie przesłanie. Wzburzony chwycił za pióro.
Niestety, z polskiego punktu widzenia, autor recenzji zapisał ją „zbyt szybko”, gdyż to
właśnie w trzeciej części filmu znajdują się sceny rozgrywające się w okupowanej Polsce i
„demaskujące” AK jako antysemicką bandę, która m.in. zatrzymawszy niemiecki pociąg, nie
pozwalała wypuścić z bydlęcego wagonu więźniów w obozowych pasiakach. Scena ta jest z
wielu względów kompletnie nieprawdopodobna, a zarazem karykaturalna i obraźliwa. Jestem
szczerze ciekaw, co Tobias Kaufmann powiedział (lub powiedziałby) po obejrzeniu trzeciej
części filmu.
Przeczytawszy recenzję Kaufmanna nie powinniśmy być zaskoczeni, że polskie wątki fabuły
filmu przedstawione są błędnie, jak chodzi o detal historyczny, oraz fałszywie, jak chodzi o
szerszą ich wymowę. Co zastanawiające, te fałszywe tezy nie są raczej wynikiem ignorancji
autorów filmu. Konsultantami naukowymi byli doświadczeni i wzięci historycy niemieccy, w
tym Rolf-Dieter Müller, naukowy dyrektor Wojskowo-Historycznego Urzędu Badawczego
Bundeswehry, obecnie najbardziej chyba prominentny niemiecki historyk drugiej wojny
światowej. Pod egidą kierowanego przezeń instytutu w 2003 r. ukazał się liczący ponad 900
stron tekstu tom pod tytułem Die polnische Heimatarmee. Geschichte und Mythos der Armia
Krajowa seit dem Zweiten Weltkrieg [Polska Armia Krajowa. Historia i mit AK od czasu II
wojny światowej]. W publikacji tej znajduje się ponad trzydzieści artykułów niemieckich i
polskich autorów, omawiających gruntownie i solidnie wszystkie ważniejsze aspekty zawiłej
historii AK, w tym także jej stosunek do Żydów. Kto, zatem, spośród niemieckich autorów
chciałby wyrobić sobie pogłębiony pogląd na temat głównej siły polskiego podziemia w
okresie II wojny światowej, już od dziesięciu lat może to zrobić bez najmniejszego trudu.
A więc nie ignorancja… Czy mamy zatem do czynienia ze świadomym działaniem
manipulatorskim? Niestety prawdopodobnie tak, ponieważ sceny rozgrywające się w Polsce
nie są krótkimi epizodami, swego rodzaju sztafażem filmu, który można by uznać za
nieznaczący dla odbioru całości, lecz stanowią one poważną część trzeciego odcinka i są nie
do pominięcia z punktu widzenia spójności fabuły filmu. Jeżeli iść za tokiem rozumowania
Tobiasa Kaufmanna, to intencją autorów filmu było nie tylko przekonanie widzów, że
„sprawcom też nie było lekko”, lecz także, że spora część winy w ogóle ich nie dotyczy, gdyż
odpowiedzialność spada na wiele narodów Europy. W świecie niemieckiej poprawności
zjawisko to nazywane jest „europeizacją Holokaustu”.
Film „Nasze matki, nasi ojcowie” – jak świetnie wyczuł to Tobias Kaufmann - posługuje się
kliszami i obsługuje „stare, dobre” niemieckie stereotypy. Niestety do wciąż funkcjonującego
zestawu tych stereotypów należy ukuty podczas wojny obraz polskiego podziemia jako
Banden i Banditen. „Odrażający, brudni i źli” – jak brzmi tytuł pewnej włoskiej komedii z lat
70-tych – „polscy bandyci” byli uosobieniem zła i zagrożenia w oczach niemieckich
okupantów Polski. Dziś - w oczach wnuków tych okupantów – nadal są uosobieniem zła.
Kiedyś godziło ono w „dobrych” tamtej epoki, czyli członków niemieckiego, nazistowskiego
aparatu okupacyjnego, dziś godzi ono w aktualnych „dobrych”, czyli Żydów. Zmienił się
obiekt samoidentyfikacji Niemców, „zły” jest wciąż ten sam. Oto błędne koło w pełnej krasie!
Czas je przerwać.