J. E. ks. biskup dr Jacek Jezierski, biskup diecezjalny elbląski

Transkrypt

J. E. ks. biskup dr Jacek Jezierski, biskup diecezjalny elbląski
Stutthof, 2 września 2016 r.
Sprawujemy dzisiaj Eucharystię pod niebem. W promieniach słońca a nie w świątyni. Sprawujemy
sakramentalną ofiarę Chrystusa przy spalarni, przy piecu, przy krematorium. Znajdujemy się
na obszarze dawnego niemieckiego, hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, który funkcjonował
od 2 września 1939 aż do 9 maja 1945. Od początku do końca II wojny światowej. Obóz nazywano
na wiele sposobów: obóz pracy, obóz specjalny, koncentracyjny… Obozy tego typu były miejscem
odosobnienia, internowania, uwięzienia, pracy, a przede wszystkim wyniszczenia oraz zagłady.
Takim był również obóz w Stutthofie, usytuowany ok. 40 km od Gdańska.
Według ogólnie dostępnej informacji internetowej, przeszło przez to miejsce od 110 do 127
tysięcy osób, z 26 krajów, w tym prawie 50 tysięcy kobiet i dzieci. Najliczniejszą grupą narodową
byli Żydzi – 50 tysięcy osób, a następnie Polacy. Przebywali tu księża katoliccy z Gdańska
i Pomorza, ale też grupa Świadków Jehowy.
Obóz Stutthof posiadał swoje filie, to znaczy podobozy. Między innymi w Elblągu, Toruniu,
w pobliskim Mikoszewie, czy też Przebrnie. Więźniowie ulokowani w podobozach byli siłą roboczą,
niewolniczą. Pracowali w fabrykach, przy przeładunku materiałów, przy budowaniu systemu
kanałów na Żuławach. Osadzeni w obozie Stutthof byli niewolnikami niemieckiego hitlerowskiego
państwa. Działo się to wszystko w czwartej dekadzie XX wieku. W środku Europy. W niemieckim
narodzie i państwie o chrześcijańskiej tradycji doszła do władzy grupa narodowo-socjalistyczna,
kierowana przez Adolfa Hitlera. Stało się tak, gdyż społeczeństwo niemieckie, inteligencja i elity
dały się zwieść ideologii totalitarnej, idei wielkich oraz silnych Niemiec. Przekonanie o własnej
narodowej wielkości, pogarda dla Żydów i narodów słowiańskich, potrzeba przestrzeni życiowej,
ślepe podporządkowanie się decyzjom wodza prowadziły do przyjęcia i aprobowania nieludzkich
rozwiązań. Do budowania amoralnego systemu władzy, represji i wyniszczania osób i grup
ludzkich, całych narodów uznanych za nieprzydatne, zbędne bądź wrogie.
Ważne i obowiązujące stało się prawo hitlerowskiego państwa. Odrzucono zapisy prawa
międzynarodowego i konwencji mówiących o humanitarnym traktowaniu jeńców oraz więźniów.
Nie brano pod uwagę piątego przykazania dekalogu, które w sposób władczy powiada: nie zabijaj,
nie morduj. A przecież Biblia, Święta Księga Żydów, droga także chrześcijaństwu weszła wiele
wieków wcześniej do duchowego i intelektualnego skarbca Europy. Ideologia narodowosocjalistyczna zakwestionowała istotę chrześcijańskiego humanizmu. Odwołując się
do przedchrześcijańskich, germańskich mitów, stała się dwudziestowiecznym neopogaństwem.
Apostoł Paweł pisał w pierwszym Liście do Koryntian: Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie
niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. (1Kor 4,1n). Zastanawiając
się jak to było możliwe, że „ludzie ludziom zgotowali ten los” (Zofia Nałkowska) pytamy, jak było
z sumieniem funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy. W większości pochodzili z chrześcijańskich
środowisk. Dlaczego więc nie kierowali się głosem sumienia, które wzywa, aby dobro czynić i aby
zła nie czynić? Czy mieli wyrzuty sumienia z powodu zła, którego się dopuszczali? Wiele wskazuje
na to, że ich sumienie zostało zdeformowane. Wypaczone w procesie obróbki ideologicznej.
Formowano młodzież w Hitlerjugend. Formatowano charaktery ludzi oddziałów SS. Formowano
inne służby tak, aby uczynić niewrażliwym na ludzkie cierpienie. Przeciwnie, uczono zadawać
cierpienie. Uczono zabijać. Stępiono naturalną wrażliwość sumienia. Wtłaczano w umysły i serca
inną hierarchię wartości, zasadniczo różną od tradycyjnej. Hitlerowskie państwo wychowało kadry
ludzi bezdusznych, bez sumienia bądź z sumieniem trwale wypaczonym. Wytłumiano naturalne
reakcje sumienia, które zwyczajnie wzdryga się przed czynieniem zła i zadawaniem cierpienia.
W tej optyce człowiek przestawał być osobą, a był przedmiotem, obiektem, tarczą na strzelnicy.
Sumienie funkcjonariuszy obozy w Stutthofie było zaburzone. Nie funkcjonowało tak jak powinno.
Nie odzywało się wówczas, gdy było to konieczne. Sumienie nie oskarżało złoczyńców i nie
niepokoiło ich.
Sumienie jest niezwykle ważnym instrumentem i organem moralnym każdej osoby. Dlatego
należy się nim kierować, iść za jego głosem. Musi być jednak ono właściwie ukształtowane,
otwarte na rzeczywistość, właściwie ją oceniające. Dlatego też należy dążyć do obiektywizacji
sumienia. Jego głos jest dla nas największą normą subiektywną. Muszę jednak pamiętać,
że istnieje poza nim prawda rzeczy, którą trzeba dostrzec i odczytać. To, że mnie się coś wydaje,
że ja coś tak widzę, to jeszcze nie musi być rzeczywistością i dobrem. Sumienie nie wyrzuca mi
wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Potrzebne jest jeszcze światło
z zewnątrz, światło prawdy.
Msza św. przywołuje ofiarę życia Jezusa Chrystusa, która dopełniła się na krzyżu. Była to ofiara
przebłagania i zadośćuczynienia Bogu za zło świata. Także za zło, które wydarzyło się tutaj,
w Stutthofie. Jezus ofiarował siebie nie tylko za swoich uczniów, za bliskich, ale za wszystkich.
Dlatego w czasie Eucharystii, w czasie Mszy ogarniamy modlitwą, pamięcią wszystkich ludzi,
bliskich nam i nieznanych, żyjących i zmarłych, wyznawców Chrystusa, ale też naszych starszych
braci w wierze, czyli Naród Wybrany, osoby innych religii, poszukujących Boga i niewierzących.
Oganiamy pamięcią i miłością całą rodzinę ludzką, prosząc dla wszystkich o Boże miłosierdzie.
Dziś szczególnie stają przed nami dzieci, kobiety i mężczyźni, więźniowie obozu w Stutthofie.
Wspominamy tych, którzy się tu znaleźli i tu przeszli nie tylko przez czyściec, ale przez piekło.
Wspominamy ich z nadzieją, że odnaleźli radość i szczęśliwe spełnienie życia w wiecznej
wspólnocie z Bogiem. Amen.
+ Jacek Jezierski - biskup elbląski

Podobne dokumenty