Pancernik Eskadrowy „Navarin” - GPM-u
Transkrypt
Pancernik Eskadrowy „Navarin” - GPM-u
Pancernik Eskadrowy „Navarin” Bumażnoje Modelirowanie skala 1/200 Jednym z najnowszych dzieci, znanego już chyba wszystkim wydawnictwa zza naszej wschodniej granicy jest model pancernika eskadrowego Navarin. Ukraińskie wydawnictwo co raz to zaskakuje naszych modelarzy bardzo ciekawymi tematami. Nie ukrywam, że tematyka okrętów sprzed pierwszej wojny światowej, jest mi bardzo bliska. Są to konstrukcje ciekawe, oryginalne i nietuzinkowe. Jakże inne od okrętów z okresów późniejszych – ostrogi dziobowe, las kominów, kazamaty i otwarte pomosty dowodzenia… Także i „Navarin” zalicza się do tej kategorii: stępka została położona 19 kwietnia 1889 roku a kadłub został zwodowany w roku 1891. Okręt powstał zainspirowany projektem brytyjskiego okrętu „Trafalgar”. Opancerzenie typu cytadelowego obejmowało jedynie żywotne części okrętu, sięgało za to aż do 305mm grubości! Co jak na okręt o długości niewiele ponad 100m jest dobrym wynikiem. Uzbrojenie okrętu składało się z czterech dział kalibru 305mm ( 35 kalibrów długości) rozmieszczonego w dwóch wieżach, ośmiu armat kalibru 152mm furtach burtowych oraz kilkunastu armatek kalibru 47 i 37 mm. Okręt brał udział w bitwie pod Cuszimą w roku 1905 , w której niestety został zatopiony. Dane techniczne: Wyporność 10 210 t Długość: 105,9 m Szerokość 20,4 m Zanurzenie 8 m Tyle kronikarskiego obowiązku w kwestii rysu historycznego. Czas na konkrety dotyczące modelu. Model wydany w skali 1/200, zeszyt formatu A4. Wycinanka liczy 12 arkuszy kartonu i 8 arkuszy offsetu. Do modelu załączono instrukcję w czterech językach, w tym w polskim. Rysunki złożeniowe są renderowane komputerowo, na znakomitym poziomie (brakuje tylko nieco więcej kontrastu) a ich ilość w zupełności wystarczająca. Do modelu dołączono krótki rys historyczny – wyłącznie w języku rosyjskim. Na okładce wita nas sympatyczna akwarelka przedstawiająca oczywiście Navarina przy całej naprzód. Pierwsze co rzuca się w oczy to cztery kominy okrętu ustawione nietypowo w układzie prostokąta! Oto cały urok konstrukcji z tego okresu. Poziom graficzny modelu oceniam bardzo wysoko. Może jedynie jakość farb użytych do druku mogłaby być nieco wyższa – rzuca się to w oczy zwłaszcza na kolorze czarnym ( zawsze przysparza problemów w druku) oraz kolorze mosiądzu. Tak, tak – nasi bracia zza wschodniej granicy zdecydowanie podciągnęli jakość. Wszystkie okucia bulajów, a także śruby napędowe są wydrukowane kolorem metalicznym. Brawo za starania, ale póki co trzeba dużo dobrej woli aby uznać to za mosiądz. Kolor jest wyblakły i matowy. To trzeba poprawić. Wspomniane rysunki złożeniowe, pozwalają uzupełnić dokumentację tekstową w stopniu zupełnie wystarczającym. Są przejrzyste i jest ich około czterdziestu. Jedyne co nieco przeszkadzało mi w odbiorze to niedostateczny kontrast kilku z nich, być może jest to wina drukarni. Jak widać powyżej – plan generalny został przedstawiony również w formie renderowanej – co w zupełności wystarcza, zwłaszcza, że jest to widok z obu burt. Przejdźmy do szkieletu – bardzo ważnego elementu każdego modelu okrętu. Navarin został wyposażony w klasyczny szkielet z jedną podłużnicą pionową oraz trzema poziomymi Wręg jest dziewiętnaście, co wydaje się dużą ilością jak na półmetrowy model. Jednakże pękaty kształt kadłuba, wymaga takiego rozwiązania aby właściwie go odwzorować. Modelarze chcący wykonać ten model jako waloryzowany, z pewnością i tak zastosują którąś z metod usztywniania poszycia przed szpachlowaniem. Trzecią najwyżej położoną podłużnica jest oczywiście pokład okrętu, który niestety wielu przyprawi o ból głowy. Powodem jest jego kolor. Co kierowało projektantem przy jego wyborze? Naprawdę nie wiem. Ponieważ nie pokusił się o odwzorowanie słojów poszczególnych desek, kolor jest jednolity dla całego pokładu. Niestety jest to coś zbliżonego do koloru łososiowego. Ci, którzy nie wiedzą jaki to kolor niech spytają żony – ona z pewnością wie . Może delikatna waloryzacja przy użyciu olejnych farb dla plastyków lub suchych pasteli pozwoli nadać mu wygląd bardziej zbliżony do drewnianego pokładu. Ci modelarze, których wersja standard nie interesuje i tak wykonają go z forniru bądź samoprzylepnej okleiny. Jednak na przyszłość proponowałbym projektantom bardziej dopilnować tej kwestii. Co ciekawe pokłady pomostów wykonane są zupełnie inaczej!!! Tam zastosowano przejście kolorów wzdłuż pojedynczej deski, co spowoduje pewien dysonans w końcowym wyglądzie modelu. Widać to znakomicie na poniższym zdjęciu. Po lewo pokład pomostu, a w prawym rogu fragment pokładu śródokręcia. Czyżby projektowały je dwie różne osoby? Trudno orzec. Wśród ciekawych dodatków ze strony zespołu projektującego, możemy znaleźć między innymi szablony do naklejenia na tekturę. Posłużą one do wykonania want masztu dziobowego. Z pewnością będzie to jeden z podnoszących końcowy wygląd modelu elementów. Na maszcie znajduje się także bardzo rozbudowany mars, służący jako stanowisko artylerii małokalibrowej oraz pomost reflektora. Myślę, że dobrze byłoby maszt wykonać z drewna, aby nie obawiać się o jego wytrzymałość. Pokład śródokręcia zapełniony jest morzem nawiewników, bardzo charakterystycznych dla epoki elementów. Słaby poziom elektryczności wymuszał takie rozwiązania wentylacji wnętrza okrętu. Nawiewniki koloru białego mają bardzo delikatny obrys, w postaci cieniutkiej linii. Puryści i tak zwiną ten element prawą stroną do wewnątrz, co pozwoli uniknąć czarnych kreseczek. Podobnie można postąpić z większością wyposażenia pokładowego. Kolejnym ważnym i efektownym elementem śródokręcia są szalupy ratunkowe i kutry parowe. Znakomicie opracowane, posiadają bardzo wysoki stopień detalizacji. Wystarczy spojrzeć na rysunek złożeniowy kutra, aby się o tym przekonać. Z całą pewnością wkrótce pojawią się dodatkowe elementy waloryzujące, eliminujące trudności z wykonaniem według szablonów choćby kół sterowych. Choć przyznać trzeba, że liczba szablonów jest niezbyt duża, w porównaniu do innych modeli okrętów… Reasumując – jest to model pięknego okrętu z okresu bitwy cuszimskiej. Poziom opracowania jest naprawdę wysoki, pomijając drobne potknięcia w kwestiach kolorystycznych. Pozbawiony jest elementów „niewycinalnych” powinien sklejać się dość łatwo i mam nadzieję przyjemnie. W kwestii spasowania nie mogę się wypowiedzieć oglądając model w wersji 2D. Myślę jednak, że w dobie projektowania z użyciem programów 3D nie powinny się pojawić większe niedociągnięcia. Myślę, że każdy miłośnik okrętów czasów pary i żelaza z radością sięgnie po tę pozycję. Jacek Karolczak